szablon ~ shayen

21 stycznia 2021

Ch 25, part 1

Słońce od godziny wysoko wsiało na niebie, a ja nie pamiętałam, kiedy ostatni raz czułam się tak swobodnie. Leżałam w dwuosobowym łóżku, ręce rozłożyłam na boki i miałam wrażenie, że wszystko się zatrzymało. Wszystko to dzięki Hidanowi 

Słyszałam jak on sam robi coś w innej części domu. Musiał wstać o wiele wcześniej niż ja, pozwalając mi leniuchować. Nie wiedziałam, czy zrobił to świadomie, wiedząc, że ostatnio nie spalam za długo, czy może przypadkowo. Mimo to, czułam, że jestem mu wdzięczna za tę chwilę. Tę, jak i zarówno za wczorajszy wieczór. Nigdy nie spodziewałabym się, że może być tak swobodnym i ciekawym towarzystwem do rozmowy. Kiedy odpuszczał sobie dwuznaczne aluzje, był naprawdę konkretnym facetem. Wiedział czego chce, miał swoje zasady i trzymał się ich. Może czasem aż za bardzo.  

Smutny uśmiech wpłynął mi na usta, kiedy przypomniałam sobie fragment naszej wczorajszej rozmowy. 


— I tak po prostu dałeś za wygraną? — Pokręciłam głową nie wierząc, że mógł to zrobić. — Przecież musiało być coś, cokolwiek, co sprawiłoby, że zachowałbyś tamten dom! — Obruszyłam się, jednak na jego twarzy cały czas widziałam spokój. Jakby mu nie zależało.  

— Przeszłość pozostanie przeszłością, Sakura. Możesz się jej wypierać, udawać, że nie istnieje, albo za wszelką cenę próbować ją naprawić. W każdym z tych przypadków coś tracisz. Czy jest to tego warte? — Uniósł brwi i odłożył spokojnie puste już opakowanie do foliowej torby. Siedział podparty ramionami za sobą o podest, a jego wzrok uciekł gdzieś w dal przed nami. Był gładką, niezapisaną kartką. Nie mogłabym odczytać z niej nic. Zazdrościłam im tego, im wszystkim.  

Przez chwilę się zastanowiłam. Czy chciałabym by Yuri żyła? Co za głupie pytanie. Oczywiście, że tak. Tylko co by dało, gdybym zmieniła przeszłość? Na pewno stałabym się inną osobą, nie tak zdecydowaną, nie tak zdeterminowaną i pewną siebie. Nie złamaną... Ale odnajdującą powoli swój nowy świat, inny. Nie wrzuconą w niego tak drastycznie. I miałabym moją przyjaciółkę. Co jednak by to przyniosło? Jak nie wtedy, to kiedy indziej mogłabym ją stracić. Nie mogłybyśmy żyć razem, ramię w ramię. Nie, gdy ona wciąż pozostawała, poza tym światem, do którego dla mnie już nie było odwrotu. Wiedząc teraz, co już wiem, nigdy nie pozwoliłabym by miała styczność z tak ciemną, tak brutalną stroną życia. Chciałabym dla niej jak najlepiej. Ale czy pozostawało w mojej ocenie decydować co dobre, a co złe? 

— Widzę, że pojmujesz — prychnął cicho pod nosem, zapewne oglądając moją wewnętrzną walkę. O tym mówiłam, biała kartka. Tak bardzo chciałabym ją posiadać.  


Dzięki niemu zrozumiałam jeszcze lepiej, dlaczego powinnam zostawić przeszłość za sobą. Już nie mogłam nic zrobić, choćbym nie ważne jak bardzo chciała. Mogłam zawalczyć o przyszłość, żyć, nauczona tak bolesnymi lekcjami.  

Westchnęłam i pozostawiając ten temat, podciągnęłam się by wstać. Chłód połaskotał moje gołe nogi. Rozejrzałam się jeszcze raz po pokoju skąpanym w delikatnym słońcu. Kremowe ściany, głęboki fotel ustawiony w rogu pokoju i ciemna komoda po przeciwległej ścianie idealnie uzupełniały przestrzeń, nie zapychając jej, pozwalając poczuć się swobodnie. Zapewne odwróciłabym się, poszukała wczorajszej pary spodni i wyszła w końcu do Hidana, ale mój wzrok przyciągnęła prosta, drewniana ramka ze zdjęciem. Była jako jedyna ustawiona na szafce, a moja ciekawość przeważyła.  

Zamrugałam parę razy zdziwiona widząc dwie roześmiane twarze. Włosy Hidana były nieco dłuższe niż teraz, dosięgały mu wręcz ramion, dodając uroku. Mimo to, to jego uśmiech sprawił, że poczułam się oczarowana. Szczęście wręcz oślepiało z jego twarzy, oddanie, które biło z jego oczu było tak intymne, że czułam się źle patrząc na tę uchwyconą chwilę. A to wszystko skierowane do nieznanej mi, ciemnowłosej kobiety na jego kolanach. Również i ona wydawała się równie zauroczona nim, śmiejąc się i wtulając w niego.  

Nigdy jej nie widziałam. I pierwszy raz, odczytując w pełni uczucia Hidana, mogłam bez problemu stwierdzić, że był w niej zakochany.  

Więc co się stało? Czy mówiąc wczoraj o przeszłości, mówił o czymś więcej niż tylko o swojej głupocie? Albo aż głupocie?  

Musiał ją stracić. Nie wierzę, że z własnej woli niszczyłby coś takiego, co stworzył z tą kobietą, swoim zachowaniem. I teraz jedno z najważniejszych pytań: czy chciałam z nim o tym porozmawiać?  

— Widzę, że śpiąca królewna się obudziła. — Wchodząc do kuchni, powitał mnie dwuznaczny uśmieszek Hidana. — Szkoda tylko, że to nie moja zasługa. — Westchnął teatralnie i założył ręce na piersi, wciąż nie pozbywając się tego irytującego wyrazu.  

— Mówiłam wczoraj, że cię lubię? Zapomnij. — Przewróciłam oczami i chwyciłam za butelkę wody na stole. — Coś musiało mi się uroić. 

— O nie, kochanie, teraz już się nie możesz wyprzeć. Nie wiedziałem, że odrobina alkoholu może aż tak otworzyć ci te piękne usteczka. — Zmrużyłam oczy i wycelowałam w niego otwartym gwintem. 

— Nie przeciągaj struny — burknęłam. Prychnął rozbawiony pod nosem i chciał coś powiedzieć, ale przerwał mu dzwonek telefonu. Wyciągnął go z tylnej kieszeni spodni i zaczesał kosmyki włosów, by mu nie przeszkadzały. 

— Czego licho niesie — westchnął jakby rozczarowany. Sekundę później już nie mogłam stwierdzić, czy mi się to tylko przywidziało, czy nie, bo przybrał ten swój codzienny wyraz twarzy i odebrał.  

— Tak? Nie, wszystko w porządku. Co z nią? — Uniósł brwi i patrząc z chytrym uśmieszkiem na mnie, odpowiedział: — Upiła się i tyle, odsypiała.  

— Hidan, do cholery! — warknęłam na niego doskonale zdając sobie sprawę z kim rozmawiał. I to, że przesadzał było za mało powiedziane. Doskonale wiedział, że ta odrobina, którą wczoraj wypiliśmy to było za mało. Z cichym hukiem odstawiłam butelkę na stół. Wkurzyłam się, bo wiedziałam, jaki jest Nagato. Wszystko bezsensownie wyolbrzymiał.  

— Wracamy, będziemy za godzinę. — Rozłączył się i spojrzał na mnie z ciekawością.  

— I co się tak pieklisz kobieto?  

— To nie ty będziesz musiał potem wysłuchiwać Nagato. — Zeskrobałam paznokciem wosk, który zastygł dawno temu na blacie.  

— Przez taką głupotę? — Zaśmiał się i zrobił krok w bok, porządkując rzeczy, które musiał wcześniej wywlec. Patrzyłam z zainteresowaniem jak wsuwa jakieś czarne, małe pudełeczko do kieszeni kurtki, przewieszonej przez krzesło.  

— Ostatnio ma jakiś problem do mnie. — Westchnęłam i oparłam się o ścianę niedaleko. Kuchnia była malutkim, zamkniętym pomieszczeniem, które wciśnięto w najdalszy kąt domku.  

— To chodź w takim razie. Pora byś ustawiło go do pionu, bo nie wierzę, że dasz sobą dyrygować. — Uśmiechnął się przebiegle do mnie. Biorąc kurtkę, podszedł do mnie i chwycił w pasie, obracając do wyjścia. Trzepnęłam go w łapy, kiedy wciąż jego dłonie pozostawały na mojej talii. Poczułam przyjemny dreszcz, ale zignorowałam go.  

— Uważaj sobie. — Zmrużyłam oczy i popatrzyłam na niego z naganą, kiedy w końcu się odsunął. Uniósł ręce w górę, ale jego samozadowolenie było zbyt oczywiste. 

Idąc do samochodu głupia myśl zawitała w mojej głowie. Co bym musiała zrobić, by zobaczyć na żywo jeszcze raz jego szczery uśmiech? Nie te uśmieszki, które mi bez przerwy posyłał.  


Późnym popołudniem weszłam do warsztatu Temari, pamiętając, że do jutra miałam czas by ustalić usterkę w jednym z samochodów i ją usunąć. Westchnęłam cicho i zawiązując włosy w wysokiego koka, przeszłam przez gumową zasłonę. Przyjemne stukanie narzędzi i rozmowa chłopaków sprawiły, że zatęskniłam. Mała głupia rzecz, a jaki ma wpływ.  

Jako pierwszy dostrzegł mnie Suigetsu, bo zwrócony był twarzą idealnie od wejścia.  

— OiSakura! A ty gdzie zniknęłaś? Wiesz, że jesteś w dupie? — Zaśmiał się i odrzucił klucz do skrzynki. W tym czasie Yuugo zdążył się odwrócić i wciąż wycierając ręce w ścierkę, skinął mi głową.  

— W dupie? A co niby zrobiłam? — Rozłożyłam dłonie w niewiedzy, podchodząc do nich. Oparłam się bokiem o niebieskie Mitsubishi, którym się zajmowali. Uniosłam brwi.  

— Raczej czego nie zrobiłaś. — Sui wyszczerzył się w uśmiechu. Kiwnął głową na samochód, o który myślałam. — Oprócz tego złomu Temari dorzuciła ci jeszcze dwa inne samochody. Na jutro.  

— No chyba sobie jaja robisz. — Zmarszczyłam nos w niezadowoleniu. Rozejrzałam się w około, ale nie widziałam nic więcej do zrobienia. — Gdzie są? 

— U Temari. — Yuugo wskazał azyl blondynki. Zaczesałam pojedyncze kosmyki włosów za uszy i machając do chłopaków, poszłam w tamtym kierunku. Rzeczywiście jestem w dupie.  

Wyklinałam pod nosem pod koniec dnia, kiedy mocując się z drugim z samochodów, nie mogłam znaleźć przyczyny usterki. Podpięcie go do sprawdzenia też wiele nie pomogło. Mogłam w ostateczności zrobić jeszcze nockę, ale wolałam tego uniknąć. Wtedy rozjechałoby to moje plany na jutrzejszy trening.  

— Kurwa — warknęłam pod nosem i odrzuciłam szmatkę na podłogę. Siadłam na podłodze, opierając ramiona na ugiętych w kolanach nogach. Mogłam posprawdzać jeszcze raz wszystko, ale szlag by to trafił. Przetarłam oczy zmęczona.  

— Widzę, że się opierdalasz. Tak trzymaj. — Kpina z ust Temari była niczym wesoła melodia. Uznajcie mnie za dziwną, ale w tym momencie mnie rozbawiła. 

— Ciebie też miło widzieć. — Parsknęła na moje słowa, kiedy się do niej uśmiechnęłam.  

— Odstawiaj to i chodź za mną. Musimy przygotować Ferrari. — Przekrzywiłam głowę zaciekawiona. Wstałam jednym ruchem, kiedy tamta otwierała ścianę. Musiałam przyznać, była diabelnie uparta, kiedy kazała mi odstawiać ten samochód tutaj. Po zastanowieniu nie dziwiłam się jej. Byle idiota miał dostęp do głównego garażu.  

— Do czego? — zapytałam w końcu, kiedy weszłyśmy do środka.  

— Otwórz maskę i bagażnik. Musimy sprawdzić, ile zostało nitro w butlach. — Majtnęła ręką w niekreślonym kierunku. — Do tego wymień klocki hamulcowe, bo widziałam, że lada moment i tak będziesz musiała to zrobić.  

— Może najpierw podepnę go pod komputer? Będzie szybciej. — Zaproponowałam podwijając długie rękawy czarnej koszulki. Wzruszyła ramionami. 

— Rób, jak chcesz, tylko niczego nie pomiń Różowa. — Odjechała w bok do metalowej szafki i zaczęła w niej grzebać. 

— Powiesz po co to robimy? — zagaiłam znowu, wyciągając laptopa z pudła niedaleko. Skrzywiła się, ale odpowiedziała.  

— Killer się odezwał. Chce ciebie na najbliższym zadaniu.  

Uśmiech ekscytacji sam rozciągnął się na moich ustach. Coś większego Isaohmm? 

Mam swoją odpowiedź, dlaczego nie ścigałam się poprzedniej nocy. 


Dopiero po północy kończyłyśmy z Temari. Obskoczyłyśmy Ferrari z każdej strony i dziwiłabym się, gdyby jakimś cudem choćby kierunkowskaz nie działał. Zostało nam parę poprawek, ale to była raczej kwestia kaprysu niżeli obowiązku. Zamykałam maskę, kiedy do moich uszu doszedł głos Nagato. 

— Proszę, proszę. Chyba pierwszy raz widzę, jak w ciszy pracujecie we dwie. — Miałam ochotę go uderzyć. Nie żeby mi poprzednia Temari przeszkadzała, ale po naszej rozmowie zmienił się nasz stosunek na bardziej cieplejszy. I podobało mi się to, więc nie chciałam by jakieś drobne uwagi miały to zmienić. Zauważyłam jednak, jak tamta jedynie przewraca oczami i krzywi się w swój charakterystyczny sposób.  

— Jeszcze mi się ta pokraka przyda. — Odstawiła narzędzia koło wózka. Tym razem zwróciła się do mnie. — W czwartek Killer chce was widzieć u siebie w rezydencji. Piątek wieczór jest pierwszy wyścig. 

— Pierwszy? — spytałam. W międzyczasie widziałam, jak rudzielec krzyżuje ręce i cierpliwie czeka.  

— Jutro powiem ci szczegóły. Zamknij tylko za sobą, Różowa. — Kiwnęła głową do Nagato i bez słowa więcej odjechała do swojego pokoju. Chwilę później dźwięk zatrzaśniętych drzwi rozniósł się po hali. Rzuciłam spojrzeniem na chrzestnego i wróciłam do samochodu. Podeszłam do bagażnika, zaczynając umieszczać materiał na swoje miejsce, by zamaskować okablowanie. Nie zamierzałam odzywać się pierwsza po naszym ostatnim spotkaniu. Może i było to dziecinne czy małostkowe, ale taka byłam. Wkurzył mnie i jeszcze mi do końca nie przeszło.  

— Jak wczorajszy wypad? — Ku mojemu zdziwieniu nie musiałam długo czekać. Wzruszyłam ramionami.  

— W porządku.  

— Tylko tyle? Pamiętam, że zawsze chciałaś brać udział w takich zjazdach. Nie rozmawialiśmy o tym jeszcze. — Uśmiechnęłam się delikatnie. Miał rację, co do tych kwestii. Ciągnęło mnie do motoryzacji. Kiedy zabawa przy moim BMW i jazda na opuszczonych szosach czy hangarach już nie wystarczała, potrzebowałam czegoś więcej.  

— Wczoraj się nie ścigałam, ale i tak było zajebiście. — Przyznałam szczerze i zerknęłam na niego zza bagażnika. Wróciłam do tego, co przerwałam. — Muszę przyznać, że dotychczas Isao wybierał ciekawe miejscówki. Wczoraj byliśmy na Neonach. Słyszałam kiedyś o tym miejscu, ale nie miałam okazji się wybrać. Żałuję.  

— Fakt. Ma swój urok. — Słyszałam w jego słowach uśmiech. Z biegiem rozmowy moja złość na niego uciekała. — Musisz wybrać się kiedyś na północ miasta. Na starą obwodnicę. Za niedługo będzie zamknięta, ze względu na budowę Yondaime 

— Idealne warunki na wyścigi! — Zawołałam, wiedząc, co ma na myśli. Zaśmiałam się. — Racja. 

Zatrzasnęłam tył i oparłam się o niego rękami.  

— Wiedziałeś o Killerze? — zapytałam ciekawa, bo nie zareagował na wiadomości od Temari. 

— Tak, powiedziała mi rano.  

— Okej. — Rozmasowałam kark i przypominając sobie o małej drobnostce, podeszłam do drzwi kierowcy. On w tym czasie zbliżył się i oparł o nie ramionami. Zaczęłam grzebać przy kablach z przodu, by ukryć je w miarę niepoplątane i zatrzasnęłam obwódkę przycisku do nitro. Uruchomiłam silnik, a przyjemny pomruk wypełnił nasze uszy.  

— Jak Hidan? Nie masz z nim problemu? — Uniosłam wzrok, analizując, co kryje się za jego słowami.  

— Niekoniecznie. Daje sobie z nim radę — odpowiedziałam ostrożnie. Wróciłam uwagą do samochodu i posprawdzałam wszelkie kontrolki. Widząc, że wszystko jest aż za bardzo wypieszczone, zgasiłam Ferrari.  Czułam jego analizujący wzrok na sobie. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Jeszcze nie tak dawno miał problem z tym, że mogę potencjalnie być zakochana w Itachim, a teraz wypytuje o Hidana. Kwoka jedna.  

— O co ci chodzi, co? — zapytałam wprost, zirytowana. — Przestań się tak zachowywać. — Widziałam, jak spojrzenie mu stwardniało. Mimo to, głos miał wciąż spokojny, przyjazny. 

—  Martwię się. Wciąż mam wrażenie, że to nie miejsce dla ciebie. — Zacisnęłam usta, a gorycz, ścisnęła mi gardło.  

— Już za późno, nie ważne jak bardzo byś żałował — wydusiłam i niemal wyrwałam kluczyki ze stacyjki. Wyszłam z samochodu i przeczesałam włosy. 

— Nie wkurzaj się. — Westchnął ciężko, robiąc krok w tył. — Nie żałuje tego, że tutaj jesteś, tylko tego, że musisz tu być. Chciałbym zapewnić ci bezpieczeństwo, a paradoksalnie mogę to zrobić w najniebezpieczniejszym dla ciebie miejscu.  

Spojrzałam, na jego twarz i mogłam zobaczyć, że jest ze mną całkowicie szczery, dlatego mu nie przerwałam. Podszedł do mnie i zamknął w mocnym uścisku.  

— Zrozum mnie. Jesteś dla mnie jedną z najważniejszych osób. Nie chcę cię ograniczać, dlatego to wszystko.  

— To nie ograniczaj. — Zacisnęłam ręce na jego koszulce, ale w końcu oddałam uścisk. — Po prostu pomóż, gdy będę tego potrzebowała.  

Trwaliśmy w ciszy trawiąc wypowiedziane słowa. Wiedziałam, dlaczego to wszystko. Mimo to, wciąż było mi ciężko pogodzić się z tym, że ktoś za mnie decyduje. Musiałam mu to wyjaśnić, pokazać, że nie jestem tylko pionkiem, którym można pokierować. Tak się składało, że byliśmy z tej samej gliny ulepieni.  

— Dobrze. — Poczułam jak ostatecznie skinął głową. Chwilę później odsunął się i spojrzał mi w oczy. — Żadnych nierozsądnych ruchów, chcę wiedzieć wszystko. Chociaż tyle zrób dla mnie. —  Przytaknęłam i uśmiechnęłam się szczerze. 

— Ale jak się z kimś prześpię to chyba nie muszę ci tego mówić, co? — Poczułam się nieco zawstydzona mówiąc te słowa, mimo, że nie miało to sensu. Zaraz potem zaśmiałam się szczerze z jego krzywej miny.  

— Nie mów, że przeleciałaś wczoraj Hidana. — Ucisnął nasadę nosa, analizując potencjalną sytuację.  

— Nie. — Pokiwałam głową, jednocześnie zaśmiałam się jeszcze głośniej. 

—  Za stary jestem na to wszystko. — Rzucił mi pobłażające spojrzenie. Machnął ręką za siebie zrezygnowany.  

— A, właśnie — rzucił, przypominając sobie. Sięgnął do lewej kieszeni spodni i wyciągnął z niej biały telefon. — Jest twój. W końcu by ci się przydał. — Uśmiechnęłam się do niego i podekscytowana odebrałam urządzenie. Nareszcie, pomyślałam.  

Pierwsze co zrobiłam, to weszłam w listę kontaktów i widząc najpotrzebniejsze numery, pokręciłam rozbawiona głową. 

— Widzę, że już wszystko gotowe. — Podparłam rękę na biodrze i wdzięczna dodałam: — Dziękuję.  


W nocy z środy na czwartek nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok, po tym, jak nieprzyjemny koszmar wybudził mnie ze snu. Uczucie zimnych palców, pełzających po moich ramionach nie chciało odpuścić. Po raz kolejny wzdrygnęłam się z obrzydzenia i przetarłam ręce. Koniec, zadecydowałam. 

Jednym ruchem odrzuciłam kołdrę na bok i nawet się nie kłopocząc o pościelenie łóżka, zaczęłam ubierać na trening. Sprawdzając godzinę na telefonie, stwierdziłam, że nie jest najgorzej. Zamknęłam drzwi i ruszyłam w stronę wyjścia. Parę kółek na powietrzu dobrze mi zrobi. W międzyczasie pokusiłam się o wybranie numeru do Ino. Nie zdziwiłam się, że o czwartej niekoniecznie miała ochotę odbierać. Pewnie spała. Byłam jednak ciekawa co u niej, bo wciąż nie wróciła z dostaw. Dlatego wysłałam do niej smsa, by odezwała się do mnie jak znajdzie chwilę.  

O ósmej, kiedy chciałam już schodzić z wieży strażniczej, pod którą godzinę wcześniej zrobiłam zwykły trening, rozdzwoniła mi się komórka. Widząc imię blondynki, nie mogłam przegapić takiej okazji. 

— Ino! Jak się trzymasz? — zapytałam szczęśliwa. 

— Sakura, no w końcu można się jakoś do ciebie dodzwonić. — Zaśmiała się wesoło do słuchawki. — Dobrze, wracam dzisiaj wieczorem. Mam dla ciebie parę ciuszków. — Jęknęłam udręczona, a ona ubawiona, zachichotała. — Możesz udawać, ale wiem, że i tak ci się podobają.  

Niemal widziałam, jak szczerzy się do telefonu. W tle słyszałam radio i głos Kiby, jak z kimś rozmawia.  

— Myśl co chcesz — mruknęłam, dając jej potwierdzenie swoich słów. — Killer Bee się odezwał — powiedziałam i przygryzłam wargę ciekawa jej reakcji. Nie zawiodła mnie. 

— Co ty gadasz! Kiedy? — Wiedziałam o co pyta. 

— Dzisiaj jadę, jutro pierwszy wyścig. — Oparłam się o barierkę, a wiatr delikatnie pobawił się moimi włosami.  

— Pierwszy? — zapytała dokładnie o to samo, co ja. 

— Mhm. Piątek, sobota i niedziela. W te dni mamy każdy z etapów wyścigu. Celem są jakieś ważne dane dla Killera. Czarne skrzynki w trzech ściśle tajnych magazynach policji. — Nawet ja czułam kpinę w swoim głosie. — Ten kto wykradnie co najmniej dwie, wygrywa.  

— Czyli po dwóch dniach będzie wiadomo, kto zostaje w grze. Kiba! Uważaj do cholery — warknęła. — Wybacz za to, ten pajac nie wie, co wieziemy. 

— Nie denerwuj mnie Ino... — Dosłyszałam w tle. Uniosłam brwi w górę i wpatrzyłam się w dal. 

— Wszystko w porządku? — Słyszałam napięcie po drugiej stronie, które wytworzyło się pomiędzy tą dwójką.   

— Pogadamy później.  

— Jasne. — Zamknęłam oczy i wciągnęłam świeże powietrze. Już zaczynało się robić ciepło. Wrzesień w tym roku nie oszczędzał. — Pojedziesz ze mną jako moja obstawa? — zapytałam z nadzieją, że spędzimy razem więcej czasu.  

— Co się głupio pytasz! — Zaśmiałam się do słuchawki. — O której musisz się stawić?  

— Dziewiętnasta. Dwie godziny drogi z bazy.  

— Czyli muszę być przed siedemnastą, hm... — zastanowiła się przez moment. — Ogarnę. Do zobaczenia w takim razie. 

— Do później — potwierdziłam z uśmiechem. Cieszyłam się, że wyszło. Poprawiłam kitkę i westchnęłam. Teraz musiałam powiedzieć o tym Nagato. Głupi, kwokowaty, wredny dureń, ale i tak go kochałam. Aktualnie był moją jedyną prawdziwą rodziną. Nie tylko tą z wyboru.  


Zgodnie z umową, przed siedemnastą stałam przy czerwonym Ferrari podstawionym do głównego garażu i czekałam na Ino. Chwilę wcześniej odjechała Temari, dając mi ostatnie wskazówki dotyczące zachowania i zwyczajów Killera. Nie jechała ze mną, bo nie chciała mieć do czynienia z ludźmi, których kiedyś znała. Miałyśmy być w stałym kontakcie.  

Mimo to, nie stałam sama. Nagato i Konan dotrzymywali mi towarzystwa. Co prawda rozmawiali o swoich sprawach, ale przynajmniej miałam czym zająć myśli.  

— Orochimaru wciąż nie odpuszcza. Cały czas dostaję raporty, że jego ludzie wtrącają się w nasze interesy — odparła Konan. Jednocześnie chwyciła za pager, kiedy zawibrował jej przy pasie. — O wilku mowa — westchnęła.  

Przyjrzałam się jej dokładnie. Krótkie niebieskie włosy związała w kitkę przy karku. Na czole pojawiała się jej zmarszczona linia, kiedy myślała nad czymś intensywnie. Miała dzisiaj na sobie czarną koszulkę, na cienkich ramiączkach, przez co tatuaż był idealnie widoczny. Z ciekawością wpatrzyłam się w niego, zastanawiając się, dlaczego nie ma w nim umieszczonego symbolu naszego klanu, jakim jest obręcz. Czy może był ukryty po wewnętrznej stronie? Musiała chyba poczuć na sobie mój przenikliwy wzrok, bo zwróciła swoją uwagę na mnie.  

— Co jest Sakura? — Jej twarz wyrażała uprzejme zainteresowanie. Nigdy nie miałyśmy okazji spokojnie we dwie porozmawiać, mimo, że była, technicznie rzecz ujmując, także moją rodziną.  

Założyłam ręce na piersi i dyskretnie kiwnęłam głową na tatuaż. Nie byliśmy tu sami. W tle kręcili się inni ludzie. Nagato również zwrócił na to uwagę. Posłałam w jego kierunku nieme pytanie. 

— Co z nim? — zapytał.  

— A nasz symbol? Zaciekawiło mnie to.  

Posłali sobie porozumiewawcze uśmiechy. Spojrzałam na nich spod przymrużonych powiek, chcąc dowiedzieć się o co chodzi.  

— Po co tatuować obręcz, skoro tatuaż nią jest? — zapytał Nagato, a ja uśmiechnęłam się z prostoty odpowiedzi. Kiwnęłam głową w uznaniu.  

— Sama prawda — przyznałam, za co dostałam kolejny uśmiech.  

Chwilę później odgłos otwieranej bramy przerwał naszą rozmowę. Czarne BMW wjechało do środka, a zaciemnione szyby z każdej strony nie pozwalały dowiedzieć się kto jest w środku. Nie musiałam jednak długo czekać, bo chwilę później z miejsca pasażera wyszła Ino. Sięgnęła tylko po torbę, którą zarzuciła na ramię i kiwnęła kierowcy. Zaraz potem samochód odjechał daleko, na drugi koniec hali.  

Sama Ino zaczęła iść w naszą stronę, a na jej ustach zaczął wykwitać ogromny uśmiech. Rzuciła mi się na ramiona. 

— No cześć mała — zaśmiała mi się do ucha.  

— No cześć wysoka — odpowiedziałam rozbawiona. — Gotowa? Jest już późno. 

— Jasne, wsiadamy. — Kiwnęła głową Konan i Nagato z chytrym uśmieszkiem. — Przypilnuję ją.  

Nagato tylko spojrzał na nią znacząco.  

— Mam nadzieję. Jesteśmy w kontakcie. — Przytaknęłam. Zaraz potem wsiadłyśmy, a ja wyjeżdżałam z garażu.  

 

 


Shayen: Cześć! Tak, to znowu ja. Wracam po jakże długiej przerwie. Mimo to, nie porzucam tej historii, utrzymując to tak samo, jak już kiedyś. Mogą być odstępy (aż za długie) ale rozdziały będą. :) 

Początek 25-tki jest tak naprawdę dzięki wam! Dzięki waszym komentarzom na Wattpadzie, w końcu zebrałam się w sobie i napisałam. Dziękuję! <3

Część z was mnie znienawidzi, bo jak można się domyślić, ten rozdział będzie podzielony na części. A dokładniej rzecz ujmując, to na cztery. I jest to zabieg zaplanowany już wiele, wiele miesięcy temu! Będzie warto, zaufajcie mi. :3 Musiałam to tak zrobić, by nie rozjechały mi się rozdziały w notatniczku, który prowadzę (i w którym mam już zakończenie DSO, tak!). Jak myślicie, ile mi wyszło ostatecznie wszystkich rozdziałów? Ostrzegam: dużo. Podpowiedź: nie, nie jesteśmy w połowie. XD Więc zabieram się za pisanie, bo w tym tempie za dużo się nie podzieje. Następne rozdziały będę publikować co najmniej raz w tygodniu, jak już to kiedyś było.

Część druga (Ch 25) będzie do poniedziałku, więc bądźcie uważni! Planowałam go dać jutro, ale uczelnia daje się we znaki i mam bardzo długo zajęcia. Ale jakim byłabym studentem, gdybym nie pisała w trakcie? ;) Zwłaszcza przy zajęciach zdalnych.

Ściskam was mocno i jeszcze raz ogromnie dziękuję za tę motywację, którą mi dajecie! Wy wytrwali! <3

5 komentarzy:

  1. Nareszcie wracasz! 🤩 Już się nie mogę doczekać następnych rozdziałów!
    Mam nadzieję, że zdrówko Ci dopisuje i wszystko się układa tak jak byś chciała. ❤️❤️💋

    Przesyłam buziaki
    💋💋💋

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaak! Sama się mega cieszę! <3 I nie mogę się doczekać następnych rozdziałów, równie mocno. :3 Przepraszam za małą obsówkę, ale rozdział na bank będzie w całości jutro! Przegrałam walkę ze zmęczeniem... ;-;

      Wszystko jak na razie jest dobrze i mam nadzieje, że również tak samo u Ciebie~ <3

      Ściskam mocno! <3

      Usuń
  2. Strasznie cieszę się z tego, że wracasz ! Nie mogę się doczekać następnego rozdziału 🙈 życzę weny twórczej ❤️❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo! <3 Jutro na bank opublikuję! Na razie, jak pisałam wyżej, łóżko wygrało. >.> Nie chcę wam napisać byle czego.
      Ale mam nadzieje, że z przyjemnością przeczytasz następny! <3

      Usuń
  3. Ja też ostatnio mam problemy z regularnością pisania i czytania :(
    Spóźniona, ale jestem <3 Cieszę się, że dalej piszesz, uwielbiam tę historię i przygody Sakury :) Fajne było spotkanie Ino i Sakury, no i dogadanie się z Nagato ;)
    Brakuje mi tylko Itaczka :<
    Czekam na następną część! Pozdrawiam gorąco i duuużo weny życzę <3

    OdpowiedzUsuń