szablon ~ shayen

02 grudnia 2018

Ch 18

— Pain cię zabije! 
Jak tylko wysiadłam z samochodu Ino rzuciła się na mnie i zamknęła w mocnym uścisku. Bardzo mocnym uścisku.
— Też go kocham — wychrypiałam, ledwo panując nad jęknięciem bólu. Nie mogłam jednak powstrzymać się od lekkiego grymasu. 
Wokoło nas ustawiła się spora grupka osób, która skandowała moje imię. Nie mogłam nie zauważyć tych wszystkich uśmiechów uznania, które są posyłane w moją stronę. Miałam ochotę prychnąć na to, doskonale zdając sobie sprawę, że gdybym jednak nie odważyła się i przegrała, te wszystkie twarze wyrażałyby zupełnie coś odwrotnego. 
Przymknęłam powieki, gdy blondynka oderwała się w końcu ode mnie, chcąc w jakiś sposób zapomnieć o kręgosłupie. Wiedziałam, że nie ucierpiał mocno. Gdyby to było coś poważnego, nie byłabym w stanie się ruszyć. Musiałam porządnie się obić i jedynym rozwiązaniem na to były gorące okłady i łóżko. 
Zanim jednak, miałam coś do załatwienia. Nie mogłam zignorować zbliżającego się Tomokiego w moją stronę. Mały uśmieszek grał w kąciku jego warg, a w ręce niósł nieźle wypchaną kopertę. Kiwnęłam na niego, by Ino się odwróciła i sama stanęłam pewniej na nogach. 
W między czasie po hali rozniósł się pisk opon, gdy na mecie zatrzymało się gwałtownie czarne BMW. Nie obejrzałam się.
— No, no, no — zacmokał Tomoki z wyraźnym zadowoleniem na twarzy. Uniosłam brew i czekałam, co powie dalej. — To chyba należy do ciebie.
Jego niski głos przebił się przez harmider, który panował dookoła. Zmrużył oczy, uważnie obserwując każdy mój ruch, gdy sięgnęłam po pieniądze.
W kopercie było równe dwieście tysięcy. Przygryzłam wargę i na sekundę spojrzałam w tłum, chcąc wyłapać Temari. Była zaraz niedaleko i niepostrzeżenie kiwnęła mi głową.
Wzięłam z tego jeden bloczek i wyciągnęłam w kierunku Tomokiego. Jego poszerzający się uśmiech był oznaką, że podoba mu się mój gest.
— Widzicie ludzie? To się nazywa szacunek! — wykrzyknął, zataczając rękoma niewielkie koło. Wyciągnął dłoń po pieniądze, jednak jego palce się z nimi nawet nie spotkały. 
Z wyzwaniem w oczach i kpiącym uśmiechem na twarzy wycofałam rękę ledwie zanim je musnął. Zmarszczył brwi, a ja skarciłam go wzrokiem niczym małe dziecko.
— Najpierw przyznaj, że lalunie jednak potrafią jeździć. 
Wiedziałam, że stąpam po grząskim gruncie. Mimo to, nie podobało mi się to, jak traktował mnie od samego początku. Z rozkoszą zamierzałam się odegrać. 
Spięłam się cała, gdy nagle wybuchł gromkim śmiechem, niemal odchylając się do tyłu. Był on ciężki i złowróżbny, jednak, gdy po raz kolejny skupił się na mnie, widziałam ten sam błysk w jego oku, co wcześniej. Wydawał się niemal usatysfakcjonowany.
— Och, słodka. Oczywiście, że potrafisz się ścigać. Masz moje najszczersze przeprosiny za brak wiary w ciebie. — Z chytrym wyrazem twarzy skłonił się przede mną w pół, w teatralnym ukłonie. 
— Czy teraz zostanie mi to wybaczone? 
— Zastanowię się. — odpowiedziałam. Wyciągnęłam ponownie dłoń z pieniędzmi w jego kierunku. Z nieodgadnionym wyrazem twarzy odebrał je ode mnie i skinął krótko głową. Przygryzłam boleśnie wargę chcąc zachować spokój, gdy zmierzył mnie po raz ostatni od góry do dołu. Obrócił się i odszedł bez słowa. Na pożegnanie wyciągnął jednak dłoń w górę, nie racząc mnie ani jednym spojrzeniem więcej.
— Naprawdę masz skłonności samobójcze — Prychnęłam rozbawiona na komentarz Ino. 
— Zbieramy się? — mruknęłam do jej ucha, marząc tylko o tym, aby się położyć. Musiałam dokładnie zająć się własnym stanem. 
Kiwnęła głową w kierunku Naruto i Temari. Zrobiłyśmy może krok, gdy nagle złapała mnie za ramię. Zmarszczyłam w niezrozumieniu brwi, a ona wskazała na kogoś za mną. 
Uniosłam brwi widząc Shinoharę, zbliżającego się pewnym krokiem w naszą stronę. Trzymał dłonie w kieszeniach spodni, a z jego twarzy nie zniknął pewny siebie wyraz, pomimo przegranej. Oparłam się ręką o biodro, na co on posłał mi delikatny, łobuzerski uśmiech. Stanął zaledwie metr od nas.
— Muszę przyznać, że twarda z ciebie sztuka.
— Ja niestety muszę stwierdzić, że bardzo nieładnie się zachowałeś. — Przekrzywiłam głowę, nie mogąc powstrzymać się od zgryźliwej uwagi.
— Ale popatrz — otworzył ręce na boki i obrócił się pokazując metę. — Dzięki temu wygrałaś. 
— Mało brakowało, a inaczej by się to skończyło — podsumowała Ino. Skrzyżowałam ramiona na piersi, zgadzając się z tym, co powiedziała. Poczułam, jak blondynka przysuwa się bliżej mnie. 
Zastanowiło mnie jednak, co innego.
— Czemu mi pomogłeś z policją? Mogłeś sam zjechać, a mnie by dopadli. Wygrana byłaby twoja. 
Przeczesał włosy układając je w seksownym nieładzie. 
— Nie wiem. — Posłał mi intensywne spojrzenie. — Może to twój uśmiech?
Zmrużyłam oczy doszukując się w tym komplemencie ukrytych zamiarów.
Oczywiście on nie śmiał tego zignorować. Uśmiechnął się jeszcze szerzej i bez słowa odwrócił się odchodząc kilka kroków. Jednak przystanął chwilę później, a jego ręka wyciągnęła z tylnej kieszeni spodni różową wstęgę. 
Zamrugałam zaskoczona, a mój wzrok automatycznie powędrował na goły teraz nadgarstek. 
— Pozwolisz, że sobie ją zachowam. — Był odwrócony bokiem do nas i wyraźnie widziałam, jak przyłożył materiał do ust. Odchylił głowę w tył z cwanym wyrazem twarzy. 
— Oddam następnym razem, gdy to ty kochanie będziesz pode mną. 
Odwrócił się i tym razem bez żadnego przystanku wsiadł do swojego czarnego samochodu. Obserwowałam spokojnie, nie wiedząc co o nim myśleć. Oddalał się z każdą sekundą, co raz bardziej. 
— Zgrywa się, zignoruj go. — Wtedy właśnie powietrze zeszło ze mnie niczym z ogromnego balona. Nie wiedziałam, że byłam tak spięta, dopóki nie podjechała do nas Temari, mając u boku Uzumakiego. 
— Nie spodziewałam się, że to powiem — zaczęła mrukliwie i spojrzała na mnie — ale przerosłaś moje oczekiwania. — Kiwnęła głową i odwróciła natychmiastowo wzrok gdzieś w przestrzeń.
To jednak całkowicie mi wystarczyło. Nie spodziewałam się, że poczuję tak duże samozadowolenie, gdy otrzymam aprobatę od tej nieokrzesanej kobiety. Mogłam śmiało powiedzieć, że irytowała mnie na początku na każdym kroku. Jednak przez ostatnie tygodnie zdołałam się do niej przyzwyczaić, a nawet zapałać jakąś idiotyczną sympatią. Te słowa naprawdę znaczyły dla mnie coś. 
— Zajebista byłaś i tyle. — Naruto podsumował to w tych krótkich słowach ze śmiechem. Chciałam mu jakoś dogryźć, ale powstrzymała mnie jego ręka. 
Prawdopodobnie chciał mnie objąć po przyjacielsku, jednak siła jaką w to włożył sprawiła, że natychmiast zgięłam się w pół. Jęknęłam i chwyciłam się za plecy.
— Cholera… — sapnęłam czując okropny ból, gdy naruszył tę wrażliwą część. Ino bez zastanowienia do mnie doskoczyła.
— Sakura! Co się dzieje? — Zacisnęłam powieki, słysząc troskę w jej głosie. 
Nie zamierzałam im nic mówić o tym, że moje lądowanie nie obyło się bez żadnych komplikacji. Naruto skutecznie pokrzyżował moje plany. 
Spojrzałam na ino zbolała i starałam się powoli wyprostować do pionu. Zagryzłam mocno szczęki.
— Po wyskoku wgniotło mnie w siedzenie. Obiłam kręgosłup — wyjaśniłam pokrótce. Ona w tym czasie objęła mnie ostrożnie ramieniem w pasie. Miałam ochotę pokręcić do niej głową, że to na nic się nie przyda, ale jedynie spojrzała na mnie groźnie. 
— Mogę się ruszać, więc nie doszło do niczego poważnego. Potrzebuję jednak się położyć, jak najszybciej.  
Nie wiedziałam, jaka jest reakcja Nagato. Zadawałam sobie doskonale sprawę, że wciąż słucha. Mogłam się założyć, że to, co mówiła Ino jest prawdą. Musiał być na mnie wściekły i z jednej strony cieszyłam się, że nie założyłam ponownie słuchawki.
— Dobrze — odparła Temari. 
Zmarszczyłam brwi widząc, jak uważnie wpatruje się w moje plecy. 
— Zatrzymamy się w jednej z kryjówek w mieście — szepnęła mi do ucha Ino. Posłałam jej niezrozumiałe spojrzenie. 
— Zobaczysz. — Naruto delikatnie położył mi dłoń na ramieniu i z zaskoczeniem odebrałam jego poważną minę, która w połączeniu ze skruchą, tworzyła zupełnie innego człowieka. Jeszcze nie przywykłam do tego, jak skrajne emocje potrafił pokazywać, zaledwie sekundy po sobie. 

Tym razem zostałam posadzona na fotelu pasażera, gdy Ino zasiadła za kierownicą. Uśmiechnęła się do mnie figlarnie i puściła oczko, stwierdzając, że z nią za kierownicą szybciej znajdziemy się na drugiej stronie, niż gdzieś dojedziemy.
Na szczęście tylko żartowała. 
Z miłym zaskoczeniem musiałam zauważyć, że była dobrym kierowcą. I nie ważne, że jechaliśmy bez żadnych szalonych prędkości ani gwałtownych skrętów. 
Byłam w jakimś stopniu wdzięczna za to, że jednak się dowiedzieli. Nie musiałam ukrywać tego, że boli mnie niemiłosiernie.
Jechaliśmy jedynie piętnaście minut, podczas których miałam zamknięte oczy. Skupiałam się jedynie na tym, by nie ruszać się bardziej, niż to konieczne. Opuściłam fotel całkowicie to pozycji leżącej i pomogło mi to w jakimś stopniu. 
Zatrzymaliśmy się i zza okna widziałam jedynie jakieś garaże oraz tyły bloku, słabo oświetlone przez latarnie.  
— Dasz radę wyjść? — Kiwnęłam niemrawo głową do Ino. Widząc, że rzeczywiście jestem w stanie sama się poruszać, wydostała się na zewnątrz. 
Oczywiście ją oszukałam, ale nie chciałam czuć się, jak ostatnia sierota.
Stawiając krok po kroku podeszłam do tylnych drzwi. Ino wyciągnęła pokaźny pęk kluczy z torebki i bez problemu wybrała ten pasujący. Uniosłam brwi w zdziwieniu, podczas gdy ona przytrzymywała już drzwi dla nas. 
Mieszkanie znajdowało się na drugim piętrze, zamknięte na cztery spusty. Oparłam się rękę o ścianę zaraz obok, gdy blondynka po raz kolejny otwierała zamki. 
Z niepokojem obejrzałam się za ramię, jednak wciąż widziałam tylko ciemny, długi korytarz. Wcześniejsze lampy zgasły, gdy nie było żadnego ruchu wokoło nich. Czułam się nieswojo z ciemnością za plecami. 
W końcu weszliśmy do środka. Od razu wchodziło się w kuchnie połączoną z korytarzem oraz pseudo jadalnią, składającą się ze stolika po lewej stronie. Tam też były jedne drzwi, a drugie zaraz naprzeciwko. Było prosto, a przestrzeń dookoła była bardzo mała, głównie zajęta przez długą kanapę na samym środku. Temari od razu podjechała do lodówki otwierając ją, natomiast Naruto zaniknął na korytarzu. Wskazałam w tamtym kierunku, a Ino jedynie wzruszyła ramionami.
— Chodź, położysz się. 
Bez słowa podążyłam za nią do pokoju. Zapaliła światło i bez problemu zauważyłam dwuosobowe łóżko oraz wytarty, stary fotel. Dziewczyna jednym ruchem zerwała narzutę z pościeli, a w powietrze wzbiło się nieco kurzu.
— Nie było tutaj nikogo od tygodni, ale ktoś przynajmniej pomyślał o tym, aby zakryć łóżko. Nie będziemy spały w kurzu.
— Kto tu w ogóle mieszka? — zapytałam podchodząc ostrożnie do łóżka. Usiadłam powoli i zanim się położyłam spojrzałam krytycznie na buty na moich nogach. Pomimo, że były wspaniałe, nie uśmiechało mi się w nich spać. A teraz bałam się schylić choćby o odrobinę do przodu. 
Ino musiała dostrzec mój dylemat, bo chwile później kucnęła przede mną.
— Nikt — odpowiadając mi, rozpięła pierwszego kozaka. — Zazwyczaj zjawiają się tutaj osoby, takie jak my. Kiedy trzeba gdzieś przenocować na szybko, to są takie miejsca. 
— I każdy ma klucz? — Skrzywiłam się delikatnie, gdy kładłam się ostrożnie na brzuchu. Przy okazji poprosiłam ją by podała mi drugą poduszkę. Składając na dwa, podłożyłam ją pod biodra, by nie robić łódki z kręgosłupa w tej pozycji. 
— Dzięki — mruknęłam, gdy zrobiła, o co prosiłam.
— Nie — pokręciła głową i spojrzała na mnie niepewnie. — Każdy ma tylko kilka miejscówek, do których ma dostęp. Ale to teraz nie ważne. — Wskazała brodą na mnie. — Czego jeszcze potrzebujesz?
— Jeśli możesz to zamocz we wrzącej wodzie ręcznik i wyciśnij dokładnie. 
— Jasne. 
Kiedy wyszła, westchnęłam głośno z bólu. Wcześniej tego nie czułam tak mocno, ale gdy położyłam się wtedy w samochodzie, dałam za bardzo odpocząć mięśniom. 
Myślałam, że nie ruszę się o krok więcej przy aucie, ale nie chciałam pokazywać im, jak wielkim utrapieniem jestem. Dlatego zmusiłam się do ruszenia z miejsca, pomimo, że czułam rwący ból. Teraz wrócił on pulsującymi falami. 
Najchętniej zrzuciłabym z siebie tę sukienkę, ale nie było niczego na przebranie, a nie za bardzo miałam ochotę leżeć w bieliźnie. I tak będę na wpół naga za chwilę. 
Zamiast tego wyciągnęłam ostrożnie noże, które miałam ukryte na udach. Odłożyłam je po kolei niedaleko łóżka, na podłodze. Miałam nadzieje, że nic się z nimi nie stanie.
Delikatnie przejechałam palcami po ostrzu jednego z nich.
Nie czekałam dłużej jak dwie minuty, a Ino wróciła z białym ręcznikiem w ręce. 
Wyciągnęłam wtedy dłonie w dół i zbierając materiał w rękach chciałam go podciągnąć w górę. Zacisnęłam gwałtownie szczęki czując mocne ukłucie. 
— Czekaj. — Zaraz potem poczułam, jak pomaga mi podciągnąć sukienkę do pasa. — Gdzie ci go położyć? 
Bez słowa pokazałam jej palcami miejsce zaraz nad lędźwiami. 
Odetchnęłam błogo, czując przyjemne ciepło rozchodzące się po moim ciele.
— Dziękuję. — Uśmiechnęłam się do niej słabo, gdy przysiadła na podłodze przy łóżku, opierając się o niego plecami. Odwzajemniła się tym samym.
— Nie ma sprawy, serio.
Obserwowałam w ciszy, jak sama pozbywa się swoich obcasów i rozpuszcza włosy, by spływały jej swobodnie po ramionach.
— To było naprawdę szalone — stwierdziła poważnie, odchylając nieznacznie głowę, by mi się przyjrzeć. 
— Mogłam zrobić albo to, albo przegrać. 
Odwróciłam wzrok od niej i wbiłam go w białą ścianę naprzeciwko. 
— Ostatecznie cieszę się, że to zrobiłaś. To świadczy tylko o twojej odwadze. Niemniej nie podoba mi się, w jakim jesteś stanie. — Posłała wymowne spojrzenie do tyłu.
— Po jutrze będzie już okej. Na coś studia medyczne się przydały — zaśmiałam się smutno, przypominając sobie to, co tak nie tak dawno utraciłam. 
Humor całkowicie mi się popsuł. To była jedna z niewielu rzeczy, która sprawiała mi radość. Nie miałam problemu z zapamiętaniem tych wszystkich terminów, których od nas oczekiwano. Owszem – było tego od groma. Niemniej, dawało mi to satysfakcję. 
Zapewne tonęłabym w tych myślach, gdyby komórka Ino nie rozdzwoniła się po pokoju. Sięgnęła po nią, nawet nie patrząc na wyświetlacz.
— Tak? — Po tym słowie, na jej twarz wstąpił drobny uśmiech chochlika. — Och, ależ już ją podaję. — Zachichotała i wyciągnęła w moim kierunku telefon. Spojrzałam na nią z niezrozumieniem, a ona jedynie jeszcze bardziej wychyliła rękę w moją stronę. 
Nie mając innego wyjścia sięgnęłam po urządzenie. Na wyświetlaczu dostrzegłam przydomek Nagato. 
Słuchawki i mikrofony dawno leżały w schowku u Naruto, więc nie było innej drogi, by się skontaktować.
Automatycznie się spięłam, wiedząc, że czeka mnie ostra pogadanka.
— Halo? — powiedziałam niepewnie i jednocześnie położyłam głowę wygodniej na poduszce. 
— Jeszcze raz odpierdolisz taką akcję i możesz pożegnać się z wyścigami
Przymknęłam powieki, będąc całkowicie wykończoną.
— Nie miałam innego wyjścia.
— Miałaś i doskonale o tym wiesz — warknął. Byłam zbyt zmęczona by nawet się tym przejąć. W tle usłyszałam kobiecy głos, który mówił coś spokojnie. Na to Nagato westchnął głęboko i dalsze słowa powiedział już łagodniej. 
Wiedziałam, że to musiała być Konan.
— Zależy mi na twoim bezpieczeństwie. Dlatego nie podoba mi się, że robisz coś takiego bez wcześniejszego przygotowania.
— Wiesz, że najlepiej nauczę się jeździć przez praktykę. — Przesunęłam ręką po zimnej pościeli, po drugiej stronie łóżka, chcąc coś z nią zrobić.
Westchnął ciężko i niemal mogłam sobie wyobrazić, jak przeczesuje włosy ręką. 
— Jak się czujesz?
— Kiedy leżę jest w porządku. Ino zadbała o mnie. — Zerknęłam na nią, a ona puściła do mnie oczko. Uniosłam delikatnie kącik ust. 
— Dobrze. Widzimy się jutro. 
— Na razie. 
Pożegnałam się, wiedząc doskonale, że rozmowa właśnie się zakończyła. Oddałam komórkę i ponownie zamknęłam oczy. 
Przyjemne ciepło i ogromne zmęczenie w rezultacie zadziałały tak, że zaczęłam przysypiać. Nie chciałam już nawet myśleć o jakichkolwiek zmartwieniach. Dryfowałam w tym miłym stanie między jawą, a snem. Zanim całkowicie straciłam kontakt z rzeczywistością, usłyszałam wesoły głos Naruto z pomieszczenia obok.

Niemal zerwałam się do siadu, kiedy obudziłam się jakiś czas później. Jedynie ból kręgosłupa mnie przed tym powstrzymał. Brałam głębokie wdechy i jedynym, co do mnie docierało było dudnieniem mojego serca. 
Po raz kolejny koszmar nie pozwolił mi choć na chwilę odpocząć. Powstrzymywałam łzy, gdy przypomniały mi się te wszystkie przerażające obrazy mojej wyobraźni.
Pragnęłam wypocząć, jednak najwidoczniej już dzisiaj nie będzie mi to dane. Czułam, jak moja głowa jest ciężka, niczym z ołowiu.
Byłam zmęczona i wiedziałam doskonale, że musiałam wyglądać niczym największe nieszczęście. Nie ważne jak bardzo starałabym się, sen nie nadchodził ponownie. Leżałam więc otoczona przez półmrok, wsłuchując się w cichą rozmowę za drzwiami. Oddychałam już normalnie. 
Wydawało się, że żadna z pozostałych osób się jeszcze nie położyła. Nie miałam pojęcia która mogła być godzina. Jedynie delikatna smuga sztucznego światła mieszająca się z promieniami poranka, dawała mi wskazówkę, że musiał nastać świt. Docierała ze szpary w drzwiach, które ktoś zostawił lekko uchylone. 
W tym pomieszczeniu nie było okna, dlatego pozostawałam w lekkich ciemnościach.
Ruszyłam delikatnie całym ciałem i z zadowoleniem odebrałam to, że kręgosłup nie boli mnie tak bardzo, jak na samym początku. 
Zaskoczona byłam tym, że ręcznik, który wciąż miałam na sobie, nadal jest ciepły. Ino musiała zmieniać mi okłady. Byłam jej za to ogromnie wdzięczna.
Zamknęłam oczy, gdy fala wspomnień sama się znikąd pojawiła. Nie wierzyłam w to, co działo się zaledwie kilka godzin temu. Pierwszy raz w moim życiu wzięłam udział w prawdziwym wyścigu. 
Dopiero teraz dochodziła do mnie skala tego niebezpieczeństwa, na które byłam narażona. Jeden błąd na trasie mógł mnie kosztować życie. 
I to, co mnie najbardziej dziwiło było tym, że chciałabym to powtórzyć jeszcze raz. I jeszcze, a potem kolejny raz. Pierwszy raz od dawna czułam się szczęśliwa, a tamta euforia, nie mogła równać się z niczym innym.
Jednak najbardziej satysfakcjonująca była mina Tomokiego, Shinohary i tych dwóch facetów, którzy zostali wyeliminowani. Właśnie to sprawiało, że miałam świadomość mojego postępu. Wcześniej potrafiłam jeździć, ale to, że mogłam wygrać w czymś takim, na taką skalę… Mówił tylko o tym, że może rzeczywiście jest to coś dla mnie.
Uśmiechnęłam się pod nosem. 
Zaparłam się delikatnie na rękach i obróciłam na bok, wyciągając poduszkę spod siebie. Plecy wciąż pobolewały, jednak nie było to tak intensywne, że nie mogłam normalnie usiąść. Zgarniając włosy na jedną stronę, zapatrzyłam się na światło z drugiego pokoju.
Słyszałam pojedyncze słowa, które każde z nich wypowiadało. Głównie były to cięte riposty, które rzucały do siebie dziewczyny, ale mimo wszystko były i tak ciche. Doceniałam to, że wciąż pamiętały o mnie, śpiącej niedaleko. 
Stwierdziłam, że nie ma sensu przewracać się w pościeli i czekać na sen, który mógłby już w ogóle nie nadejść. Wstałam więc i złożyłam ręcznik na końcu łóżka. Podciągnęłam sukienkę w dół, by zakryć gołe pośladki i uda, a potem chwyciłam za klamkę drzwi. 
Wychodząc na zewnątrz ich rozmowa ucichła i zaraz potem trzy pary oczu były skupione na mnie. Ino i Naruto siedzieli na krzesłach przy stole, a niedaleko wałęsały się puste butelki po piwie. Temari opierała się na oparciu ze znudzonym wzrokiem. 
— Jak się trzymasz? — Blondyn odchylił się na krześle i śmiesznie przekrzywił głowę do tyłu, by móc mi się lepiej przyjrzeć. Poczułam rozbawienie widząc, co on wyprawia. Podeszłam ostrożnie do krzesła pomiędzy nimi i odsunęłam nieco do tyłu, by nie siedzieć odwróconą plecami do Temari. 
— Jest lepiej. Nie mogłam spać, to przyszłam do was — wyjaśniłam od razu, widząc pytający wzrok Ino. 
— Nie lepiej, jeśli się położysz? Nie powinnaś nadwyrężać tego kręgosłupa — odparła natychmiast, z wyraźnym powątpieniem, co do mojej decyzji.
— Och, ale się pieścicie nad nią. Jeśli chce, niech siedzi. Później to ona będzie płakać — warknięcie Temari nieco postawiło do pionu pozostałą dwójkę. Blondynka zmarszczyła czoło, mając na twarzy czystą niechęć do niej. 
— To normalne, że ktoś się o kogoś martwi, Złośnico jedna. 
— Tak, tak. — Tamta jedynie machnęła na nią ręką i przesunęła kołem kilka butelek w kąt. Rozejrzałam się z zaciekawieniem dookoła szukając jakiegoś zegarka. Wisiał zaraz obok lodówki i wskazywał godzinę piątą pięćdziesiąt. Słońce musiało wstać jakąś godzinę temu. 
 — Nie przeszkadza wam to światło? — mruknęłam i przetarłam zaspane oczy. W odpowiedzi Naruto wstał i zgasił je. — Nie spaliście? 
— Nie za bardzo jest gdzie. — Ino wzruszyła ramionami i oparła się o ścianę, siedząc na krześle w poprzek. — To miejsce było najbliżej, więc nie zastanawialiśmy nad ilością miejsca. 
— Hm. 
— Ale skoro już tutaj jesteś, muszę do tego wrócić! — krzyknął entuzjastycznie Naruto, aż musiałam się chwycić za ucho. Posłałam mu pobłażające spojrzenie, ale jego to w ogóle nie zniechęciło. Poprawiłam się na krześle i usiadłam stabilniej.
— Twoja jazda była genialna. Naprawdę nieźle sobie poradziłaś! — Uśmiechnął się szeroko. 
— Dzięki — odpowiedziałam dziwnie zmieszana. 
Nie sądziłam, że to narobi aż tyle szumu dookoła.
— Przypomina mi się twój wyścig Temari, gdy pierwszy raz jechałaś od Tomokiego. — Poruszył zadziornie brwiami i posłał tamtej wymowne spojrzenie.
— Zamknij się. 
Spojrzałam na nią zaciekawiona. Ona jak zwykle nie wydawała się w żadnym stopniu zadowolona, że zaczął jakikolwiek temat związany z nią.
— Oh, no przestań! Co takiego zrobiłaś? —Nawet Ino, która jej nie znosi, wpatrywała się w nią z niemal żądaniem odpowiedzi. 
Uniosłam dłoń do ust, by ukryć drobny uśmiech. 
Pierwszy raz widziałam, by Temari była pod takim obstrzałem wymagających spojrzeń. Ją to jednak nie przejęło i z obojętną miną, odwróciła głowę w bok. 
— Jak dobrze pamiętam… — zaczął ponownie blondyn, skoro tamta nie pałała do odpowiedzi. — …już na początku też miałaś z nim na pieńku. W sumie na chama wcisnęłaś się na wyścig. 
Uniosłam brwi w zdziwieniu i rzucałam spojrzeniem między tą dwójką. Ona nic nie mówiła, ale zacisnęła nerwowo ręce na oparciach. 
— Tę kłótnię pamiętam jak dzisiaj — zaśmiał się. — Wyzwałaś go od ciemnych frajerów. Wciąż nie mogę pojąć, jak się na ciebie za to nie wściekł.
— Rasistowsko. — Ino zmarszczyła nos w lekkim rozbawieniu. Tamten uśmiechnął się szeroko. 
— Cóż, to go nie powstrzymało, by po tym jak wygrała, popchnąć ją w kierunku tych większych wyścigów. 
— To dlatego kazałaś mi zacząć u niego. — Zamrugałam zaskoczona, że to było tak oczywiste. Tamta prychnęła.
— Tomoki, wbrew pozorom, ma za dobre serce i zna się na kierowcach. Jeżeli nie zgniótł cię za to twoje przedstawienie z hajsem, to znaczy, że zyskałaś jego uznanie. — Temari nagle ruszyła się z miejsca i podjechała bliżej nas. Westchnęła głośno z niezadowoleniem, ale wydawała się, jakby podjęła jakąś decyzję. 
— On organizuje wyścigi dla zabawy. Ma kasy jak lodu i nie ma co z nią robić. Ale są ludzie — wskazała brodą miasto, które było za oknem — którzy widzą w tym czysty interes. Wzbogacają się na furach, zdobywają swoje cele, pozbywają się kogoś. 
Gdy spojrzała na mnie twardym wzrokiem, nieprzyjemne dreszcze przeszły mi po ramionach. 
— A inni jak marionetki sami pakują się w to bagno. — Zmarszczyłam brwi.
— Dlaczego więc mnie w to wciągnęłaś? 
— Widziałam w tobie potencjał. — Wzięłam głęboki oddech na te słowa, nie spodziewając się ich. — Może wkurwiłaś mnie wchodząc do warsztatu i załatwiając Chimerę, ale zaczęłam cię obserwować. Zdawałaś się doskonale wiedzieć, co za samochody cię otaczają. Chciałam spróbować, czy masz jakiekolwiek szanse. 
Ino gwizdnęła będąc równie zaskoczoną co ja, jej wyznaniem. 
— Dlatego widząc okazję, że ty musisz się usunąć, wcisnęłaś ją — dodał Naruto.
— Co ty z tego masz? — zapytałam niemal od razu. 
Na jej ustach uformował się kpiący uśmieszek.
— Pieniądze. Dzielimy się po połowie z twojej wygranej. Ty jeździsz, ja załatwiam ci wyścigi. Więcej nie musisz wiedzieć. — Poklepała mnie niemal przyjacielsko po ręce i natychmiast ją zabrała. 
Odetchnęłam głęboko i przeczesałam włosy palcami. 
Dostałam odpowiedź na pytanie, które wciąż gdzieś krążyło w głowie. 
— Jaki jest nasz cel? 
Zastanawiałam się, czy ma określony plan. Wyścigi same w sobie były ekscytujące, ale świadomość, że dąży się do czegoś konkretnego podsycała uczucia. 
Kiedyś marzyłam o tym, by być częścią tego światka. Teraz, z jednej strony, myślałam już nieco inaczej. Zawsze jednak brakowało mi odwagi i kontaktów, które mogłyby mnie wprowadzić. 
Wydawało się to dla mnie pociągające. 
Z Temari po swojej stronie czułam, że te problemy nie mają znaczenia. Ona załatwiłaby co trzeba, gdyby zaszła taka potrzeba.
— Wyścig Umarłych.
— Chyba żartujesz! 
Podskoczyłam zaskoczona, gdy Naruto gwałtownie wstał z miejsca. Jęknęłam, a potem wymasowałam ręką plecy.
— Wyścig Umarłych?— powtórzyłam niczym papuga, patrząc zdezorientowana na poważną minę blondyna. 
Zostałam zignorowana.
— Wiesz dobrze, że Pain nigdy jej nie pozwoli pojechać w czymś takim. To zbyt duże niebezpieczeństwo. 
Temari zacisnęła wargi w wąską linię. Wyraźnie powstrzymywała się przed powiedzeniem niektórych słów. 
Spojrzałam na nią podejrzliwie. 
— Nie mówię od razu o starcie w nim — warknęła niezadowolona jego wybuchem. — Każdy zawodnik, który jest na szczycie hierarchii, w końcu dostaje zaproszenie do niego. — Odwróciła się do mnie, tym razem olewając całkowicie zachowanie chłopaka. 
Naruto usiadł z powrotem na krześle z zamyśloną miną. 
— Na razie daleko ci do tego. Kiedy przyjdzie zaproszenie wtedy dopiero tyzdecydujesz, czy chcesz pojechać. 
— Ale, o co w ogóle w nim chodzi? — ponowiła moje pytanie Ino, będąc całkowicie skołowaną. Temari przewróciła oczami.
— Czterech najlepszych zawodników spotyka się na śmiertelnie niebezpiecznym torze. 
Starałam się nie pokazać po sobie, że zaniepokoił mnie ton jej głosu. 
— I kiedy mówię śmiertelnie, to właśnie mam na myśli. Punkty kontrolne są skonstruowane w ten sposób, by tylko nieliczni zdołali przez nie wyjechać. 
— Innych czeka śmierć, albo kalectwo tak wielkie, że woleli by nie żyć — dokończył za nią Naruto. Widziałam, jak Temari przymyka na chwilę oczy.
Wzdrygnęłam się, czując nagły strach, gdy wyobraziłam sobie, co mogłoby czekać mnie w takim wyścigu. Nie sądziłam, że ktoś byłby na tyle chory, by organizować tak…
Brakowało mi słów, by określić takie okrucieństwo.
— Kto w ogóle chciałby brać w czymś takim udział? — szepnęłam, kręcąc głową na boki. 
Wiedziałam, że nigdy nie wystartuje w czymś takim. Wyścigi z ewentualnym ryzykiem śmierci, to co innego, jak czyste samobójstwo.
— To jest najważniejszy wyścig, w jakim możesz brać udział. Nagroda przewyższa konsekwencje. 
— Chore — Ino przyznała mi rację, co do tego, o czym myślałam. 
Oparła się ramionami o stół i wpatrywała intensywnie w Temari. 
— Jesteś wtedy najlepszy, przechodzisz do historii jako niepisana legenda. Dotychczas tylko dwóm osobom udało się zwyciężyć. 
— Kto to? — wyrwało mi się. 
Blondynka wykrzywiła się wyraźnie niezadowolona, że cały czas ktoś jej przerywa. 
— To nie jest w tym momencie ważne. — Pokręciła głową już lekko poddenerwowana. — Pieniądze, wpływy i renoma, jak dotąd skusiły każdego, w ciągu tych dwunastu lat. 
Zmarszczyłam brwi, czegoś tutaj nie rozumiejąc. 
— Dwanaście lat? Czy w takim razie nie powinno być dwunastu zwycięzców?
Uśmiechnęła się ponuro w moją stronę. Jej twarz była trudna do odgadnięcia.
— Wyścig jest organizowany co cztery lata. Następny wypada pod koniec tego roku. — Nastała krótka cisza, podczas której słychać było tylko, jak ja i Ino staramy się normalnie oddychać. 
Wzięłam głęboki, uspokajający wdech, próbując to wszystko zrozumieć.
— Ostatni zwycięzca zginął zaraz przed metą. Wjechał w pułapkę. Zostało po nim zaledwie kilka członków.

Minęły dwa dni od mojego wyścigu. 
Byłam w warsztacie i starałam się doprowadzić mojego mercedesa do porządku, po tym, jak ucierpiał w trakcie. Pozbywałam się brzydkich zarysowań, które ciągnęły się wzdłuż całej karoserii. 
Nie mogłam zapomnieć słów Temari o Wyścigu Umarłych. Obserwując ją odniosłam dziwne wrażenie, że ukrywa coś ponad to, czym się podzieliła. Jej słowa dotyczące zysków, wydawały się logiczne, ale nigdy nie odbierałam ją jako kogoś, komu zależałoby jedynie na pieniądzach. 
Ino i Naruto wydawali się przyjąć te wyjaśnienia bez mrugnięcia okiem. Mimo to, mnie prześladowały wątpliwości. 
Nie miałam pojęcia, co mogłoby być dla niej tak ważne, by w ogóle brać pod uwagę taki wyścig. 
Widziałam tam wtedy, u Tomokiego, że ma wystarczająco dużą reputację. Ludzie byli wręcz w szoku, gdy pokazała się na wózku. Wieść o jej następcy rozniosła się w ekspresowym tempie po tłumie. 
Do tego wszystkiego dochodził fakt, że byliśmy powiązani z Akatsuki. Każda obecna tam osoba kojarzyła mnie i Naruto. 
Fakt, że znaleźliśmy się w jej otoczeniu wyraźnie dawał znać, że nie tylko zajmowała się wyścigami. 
Strach wobec niej w pewien sposób wzrósł. Widziałam to w oczach każdego, kogo mijaliśmy. Mieszał się z szacunkiem i podziwem, jakiego nie spodziewałabym się spotkać w stosunku do niej. 
Tylko ja byłam tam nie brana na poważnie, jeśli chodzi o wyścig. Nie ważne było to, że to właśnie ona mnie wybrała. Tam byłam znana jako „niewinna” panienka. I to właśnie stąd były ich kpiące wzroki.
Wygrywając pokazałam, że trzeba się liczyć z jej zdaniem. 
Do takich wniosków doszłam w przeciągu tych kilku dni. 
Przetarłam zmęczona twarz i usiadłam na podłodze. Wyciągnęłam ponownie rękę i w tej pozycji zaczęłam szmatką polerować te fragmenty, które już doszły do porządku.
— Dużo ci zostało? — Odwróciłam się do tyłu i lekko skrzywiłam, gdy zabolały mnie plecy. Temari podjechała bliżej mnie na wózku.
W ciągu tych kilku dób, doszłam względnie do siebie. Tylko gdy wykonywałam mocne skręty, dawały o sobie znać. Starałam się codziennie rano i wieczorem rozciągać, ale widocznie było to o wiele bardziej poważniejsze, niż początkowo założyłam.
— Trochę — mruknęłam do niej, ostatecznie wracając do swojej pracy. 
Niemal z czułością obchodziłam się z tym samochodem. Może było to naiwne, dziwne, ale przywiązałam się do niego. To właśnie nim pojechałam po raz pierwszy. 
Uniosłam brwi zaskoczona, gdy podjechała do niego z drugiej strony i chwyciła za młotek, do odbijania. Zajęła się wgnieceniem w błotniku, przy prawej oponie. 
Żadna z nas się nie odzywała, a ciszę przerywał jedynie jej stukot. 
Nie wiedziałam, co mam o niej myśleć. 
W pierwszym odruchu była dla mnie nieprzyjemną osobą, od której trzeba się trzymać z daleka. Jednak na swój sposób pomagała, świadomie czy nie. 
Kiedy obeszłam samochód by zająć się rysami po jej stronie, mój wzrok mimowolnie powędrował na jej wózek. 
Wszystkim dookoła siebie pokazywała osobę, która całkowicie nie przejęła się tym, że straciła nogi. 
Cholera jasna! Przecież przez większość swojego dotychczasowego życia spędziła na nich, w pełni zdrowych. Nie wierzyłam, że tak łatwo było jej zaakceptować rzeczywistość. 
Może nikt tego nie dostrzegał, ale widziałam wszystkie te ukradkowe miny pogardy czy niezadowolenia, gdy ktoś wspominał o jej ograniczeniach. 
Po jakiś trzydziestu minutach moja ciekawość przerosła całkowicie stan, w którym mogłabym siedzieć cicho.  
Nie wiedząc, jak mogłabym zacząć, spytałam wprost, nie bawiąc się w żadne podchody:
— Jak się czujesz z tym, że jesteś na wózku? 
Odsunęłam się nieznacznie, widząc jej wrogi wzrok. Pogarda, jaką w to włożyła sprawiła, że od razu pożałowałam jakichkolwiek wypowiedzianych słów. 
Odrzuciła młotek z hukiem na ziemię. 
Nie zdążyłam jej choćby przeprosić, a odjechała, nie oglądając się na mnie ani razu. 


Shayen: Matko, ale mam wyrzuty, że nie opublikowałam rozdziału wczoraj! Normalnie wierci mi to dziurę. Przepraszam z tę drobną obsówkę. ;-;
Za nami pierwszy wyścig. Mogę zdradzić, że czekają nas jeszcze trzy takie pomniejsze, podczas których chciałabym wam przybliżyć postać Temari. 
Potem zacznie się robić gorąco. Hehehe. Robię małą przerwę i lecę pisać. Chcę wam jak najszybciej pokazać, co będzie dalej.
Możliwe, że rozdziały będą częściej jak raz w tygodniu. Wszystko zależy od tego, jak bardzo będę miała urwanie głowy. 
Fajnie, że tak miło przyjął się króciutki dodatek! Dzięki, że jesteście! :D
Ściskam mocno!~ 

11 komentarzy:

  1. Ha! Pierwsza #1

    Czekałam na to od wczoraj :D
    Rozdział ciekawy, chociaż w sumie fabułę popchnął słabo do przodu :/ Czytałam szybko i namiętnie więc odczuwam tylko większy głód.

    W międzyczasie znalazłam z jedną literówkę (chyba gdzieś Ino było napisane z małej litery).
    I znowu zabrakło mi Itachiego! Już gdy zjeżdżali do kryjówki myślałam... a może jednak się spotkają teraz? I Sakura dostanie ostry ochrzan za narażanie siebie ;D Niestety tym razem nie udało mi się przewidzieć przyszłości :/

    Pozdrawiam i trzymam kciuki żebyś znalazła duuużo czasu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe. :D

      No wiem, niestety. :/ Ale przyznam, że to może być tylko złudzenie, tak na pierwszy rzut oka. Bo wbrew pozorom jest tutaj wzmianka o czymś bardzo ważnym.
      Ale! Wzięłam się za dalsze pisanie, więc możliwe, że będzie szybciej następny. Więc już tam będzie zdecydowany krok w przód. :D

      Oh, okej! To przejrzę w miedzy czasie i poprawię to. Dzięki. :3
      A powiem Ci, że zastanawiałam się nad tym, czy by nie doprowadzić do ich spotkania. Ale za bardzo by mi to pokrzyżowało szyki później. :<

      Dzięki kochana i również pozdrawiam!

      Usuń
    2. "Czymś bardzo ważnym"

      No i teraz to mam głowę pełną teorii spiskowych!

      Usuń
  2. No i teraz będę sie zastanawiać nad postacią Temari.. I o co tak naprawdę chodzi jej w Wyscigu Umarłych? Ciekawy rozdział, który powoduje u mnie mase pytań.
    Z niecierpliwością czekam na następny.
    I co mnie ucieszyło to to, że rozdziały mogą być częściej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że udało mi się wywołać taki efekt, jak zamierzałam. <3
      Postaram się coś w tym kierunku zrobić, na bank.
      Dzięki wielkie za komentarz! c:

      Usuń
  3. Biedna Sakura się poobijała :<
    Cieszę się, że przybliżysz nam postać Temari. Ciekawi mnie jej przeszłość i mam wrażenie, że ona była jedną z tych osób, co wygrały Wyścig Umarłych. Swoją drogą - fajna inicjatywa, raz się żyje! :D
    Dużo weny życzę! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dzięki wielkie! :D No ten wyścig to taka fajna sprawa, powiem Ci. :D
      <3 <3

      Usuń
  4. A miałam nadzieję, że w tym mieszkanku Sakura spotka Itachiego... Szkoda. xd
    Fajnie, że Sakura utarła nos Tomokiemu i Shinoharze. A Shinohara niech lepiej uważa, ona należy do Itachiego. ^^
    Strasznie mnie zaciekawił ten Wyścig Umarłych i to, kim były osoby, które go wygrały.
    I to pytanie Sakury na koniec wygrało cały rozdział. Sakura, mistrzyni taktu. XD
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety jeszcze nie. XD Choć myślałam o tym, myślałam. XD
      A jakże! Itaś i tylko Itaś. Nie ma to tamto. 8)
      Hehe. :D
      Tak. XD Prawie, jak ja. XD Takt to jej drugie imię. XD

      Również pozdrawiam i dzięki wielkie za komentarz!

      Usuń
  5. Sakura do taktownych nie należy, nie ma co. xD
    Chociaż Temari mnie drażni, to jesem jej bardzo ciekawa. :3 I weź, przez ciebie mam tylko coraz więcej pytań. A nazwa "Wyścig Umarłych" jest zajebista. :D
    Czekam na Itachiego!! :> Tęskno mi do wątków ItaSaku :x
    P.S Napisałam do ciebie na gg. ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A skądże. XD
      Hej, ale to dobrze, że są pytania! Tylko muszę zapamiętać, by potem na nie odpowiedzieć. XDDD
      A powiem Ci, że wymyślając ją miałam cały czas w głowie taki jeden film. Jak byłam smarkata, to z przyjaciółką podkradłyśmy z szafy jej taty kasetę (tak! kasetę wideo! XDD), gdzie był właśnie jakiś horror, gdzie ludzie się ścigali, dużo krwi i ogólnie. XD
      Więc ogólnie, to fajnie. XD
      Ooohm, seerce mi się kraje na myśl, że tak długo każę czekać. ;-; No ej, mam wyrzuty sumienia normalnie. :x

      Odpisałam! <3 :D

      Usuń