Nie wiedziałam, co się
dzieje, dopóki mój przerażony krzyk nie wypełnił pustego pokoju. Zerwałam się
gwałtownie ze snu, koszmaru, który od
kilku dni nie ustępował mi ani jednej nocy. Moje serce biło szaleńczo w piersi,
aż nie mogłam wziąć głębszego oddechu. Przeczesałam uspokajająco własne włosy,
chcąc się uspokoić. Jednak moje drżące ciało pokazywało, że daleka byłam od
stanu, jakim można było je nazwać spokojnym.
Tydzień — tak długo
musiałam oglądać każdej nocy jej poranione ciało i krew, która spływała po jej
bladych policzkach. Zawsze zmieniały się jedynie szczegóły; jednego razu była
przywiązana do pala, a ciemna postać, jej kat, stał nad nią. Przez długi czas,
wręcz przez wieczność, musiałam obserwować to, co z nią robił. Widziałam jak z
brutalnością wykręcał jej ręce, ciął ją na kawałki, po czym wyrywał jej
kończyny. Drugiego dnia stała wolna, uciekając przed krwiożerczymi bestiami,
które goniły ją, by na koniec rozszarpać. Poczucie winy paliło mnie od
wewnątrz, bo to ja jej nie
uratowałam. Przeze mnie miała już nigdy nie żyć.
Tak, jak każdego dnia,
tylko prysznic był w stanie obmyć moje przepocone ciało i zabrać ze sobą jakąś
część mojego koszmaru. Za dnia odganiałam
od siebie wszelkie myśli i skupiałam się w pełni na pracy. Ledwie znajdowałam
czas na jedzenie, będąc na granicy wygłodzenia. Dopiero w nocy, gdy
pozostawałam sama, bez żadnego zadania, poddana na bezlitosną ciszę, dopadała
mnie. Mogłam uciekać od niej, ale nigdy się nie uwolniłam. I pokazywała mi
rzeczy, których nigdy nie chciałam oglądać.
Wtoczyłam się do warsztatu w ten sam sposób, jak przez
ostatnie dni. Z obojętną miną na twarzy, na której wiedziałam, że było widać
wszystko. Odganiałam za każdym razem zmęczenie od siebie i zatapiałam się w
naprawie, co raz nowszych samochodów. Zazwyczaj pracowałam sama, jednak czasem
Temari siedziała obok mnie i obserwowała, co robię. Nie rozmawiała ze mną, a
gdy tylko na nią zerkałam, posyłała w moją stronę kpiący uśmieszek. Mrużyłam
zawsze wtedy oczy, ale nic nie mówiłam. Nie widziałam by pracowała przy
czymkolwiek, odkąd straciła nogi. Czasem, gdy nie patrzyła, przyłapywałam ją na
nieobecnych spojrzeniach, zaczepionych w przestrzeni. Zastanawiało mnie,
dlaczego sama nie może zająć się tym wszystkim, czym ja miałam. Mimo wszystko
nie narzekałam, bo właśnie to, pozwalało mi odetchnąć na kilka godzin. Tym razem
również siedziała obok mnie i jednocześnie wstukiwała coś na ekranie pagera. Podciągnęłam
rękawy i rzuciłam ręką w głąb maski, chcąc dosięgnąć odpowiedniej śruby. W tym
czasie usłyszałam jej głos.
— Masz pojęcie o szybkiej
jeździe? — Z wysoko uniesioną głową, lustrowała moją sylwetkę od góry do dołu.
— Mam prawo jazdy —
padła moja obojętna odpowiedź, nie przerywałam sobie.
— Gówno mnie obchodzi
prawo jazdy — parsknęła. — Czy kiedykolwiek się ścigałaś?
— Nie – powiedziałam
ostrożnie i odchyliłam się do tyłu. Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się, do
czego dąży. — Jednak urządzałam sobie slalomy na czas, w opuszczonej fabryce. —
Jej początkowe niezadowolenie, nieco osłabło.
— W takim razie może
się na coś nadasz. Dokończ to, co robisz — kiwnęła głową na nissana pod moimi
rękami — i wychodzimy.
— Po co?
— Nie bądź irytująca. —
Nim się spostrzegłam, byłam sama. Dwadzieścia minut później weszłam do części
Suigetsu i Yuugo, szukając Temari. Kręcąc się w około, w końcu znalazłam ją
przy jednym ze stołów, jak rozkręcała jakąś część. Jej grymas wystarczył mi, by
dowiedzieć się, że miała z nim mały kłopot. Dostrzegła mnie i rzuciła metal na
stół, nawet nie patrząc na niego. Kiwnęła mi głową i zaprowadziła niedaleko
drzwi wejściowych. Lecz zamiast przez nie wyjść, weszłyśmy mnie w głąb tunelu,
który uciekał w ścianie. Nigdy nie miałam okazji tam być, więc jakaś mała
ciekawość, zakiełkowała wewnątrz mnie. Żadna z nas się nie odzywała, a ja nie
chciałam zasypywać jej niepotrzebnymi pytaniami. Zaraz i tak się dowiem, gdzie
chciała mnie zaprowadzić. Korytarz był nieco długi i zawijał się kilka razy.
Moja orientacja w terenie pozwalała mi jednak określić, że znajdowałyśmy się
mniej-więcej na wysokości warsztatu. Wyszłyśmy, a moje brwi same podjechały do
góry. Zacisnęłam usta, by nie wyglądać, jak idiotka z otwartymi ustami. Przed
nami rozpościerała się ogromna przestrzeń podtrzymywana przez betonowe kolumny.
Na niej rozstawione były pachołki lub opony, co imitowało w ten sposób tor
jazdy. Był ogromny, nie mogłabym się choćby spodziewać, że coś takiego się
tutaj znajduje. Pod ścianami stało parę samochodów, a z daleka, po drugiej
stronie widziałam wyjazd w górę. Okręciłam się naokoło i dostrzegłam bliźniaczą
wnęką, ale tym razem na wprost za naszymi plecami.
— Co to za miejsce? —
Niewymowna chęć sprawdzenia samej, co się dzieje na tej trasie, ściskała mnie
od wewnątrz. Spojrzałam na Temari, a na jej ustach rozciągał się ogromny
uśmiech, a co mnie zdziwiło, to że był on szczery. Wciąż zabarwiony nieco
kpiącym wyrazem, ale widziałam delikatny błysk w jej oczach, gdy mi
odpowiadała.
— Sala praktyczna,
którą nauczysz się perfekcyjnie przejeżdżać. — Rzucając mi pobieżne, figlarne spojrzenie, odjechała do
przodu. Zamrugałam i zupełnie zaskoczona jej zachowaniem, ruszyłam za nią. —
Wjazd za nami prowadzi do garażu, w którym pracowałaś. Ten z drugiej strony
natomiast na powierzchnię. — Kontynuowała, w tym czasie podjeżdżając gdzieś w
bok, za gruby filar. Po chwili usłyszałam znajomy, wesoły głos.
— Cześć Temari. —
Zmarszczyłam brwi i owijając się ramionami, poszłam za nią. Wyłaniając się zza
szarej ściany, przywitał mnie szeroki uśmiech, wiecznie niespokojnego Naruto.
— I Sakura! No tego to
się nie spodziewałem! Chodź tu! — I nawet nie bacząc, że swoją postawą wręcz
krzyczałam „zostaw mnie!”, zarzucił swoje ramię na mnie i przycisnął do siebie,
jakby chciał zaraz konspirować przeciw wszystkiemu i wszystkim. — Wiesz, kiedy
ona ostatni raz tutaj kogoś nowego zabrała? Całe wieki minęły — szeptał mi
gorączkowo, udając, że go nie słychać. Zaraz potem usłyszałam głośny jęki, gdy
Temari przejechała mu po stopie z usatysfakcjonowanym uśmieszkiem. Od razu
uwolnił mnie i zaczął skakać na jednej nodze, udając wielce zranionego.
— Ała! — krzyknął
teatralnie i ze zmarszczonymi brwiami masował sobie miejsce, gdzie ucierpiał. —
Naprawdę masz popędy sadystyczne kobieto — wymamrotał pod nosem, a chwilę
później znów omijał koła jej wózka. Mimowolnie uśmiechnęłam się kącikiem ust i
parsknęłam pod nosem.
— Zamknij się już
dzieciaku i bierz się do roboty! — Dając sobie spokój z nękaniem go, blondynka
podjechała do samochodu niedaleko. Uniosłam brwi widząc tego samego białego
mercedesa, którego przerabiałam około tydzień temu. Lekki ucisk
zniecierpliwienia zacisnął się we mnie jeszcze mocniej, wiedząc, że to właśnie
nim będę mogła jechać. Bez słowa otworzyła drzwi od strony kierowcy i kiwnęła
mi głową znacząco. Wahając się tylko przez moment, przeszłam obok Naruto i
Temari, po czym wsiadłam do środka. Wnętrze pozostało tak samo genialne, jak w
mojej pamięci. Moja ręka sama powędrowała do stacyjki, a przyjemny warkot
silnika rozszedł się echem po hali. Przymknęłam oczy słuchając tego z
przyjemnością. Chwilę później ktoś usiadł obok mnie jako pasażer. Niebieskie
oczy wpatrywały się we mnie z ekscytacją.
— Zamykaj drzwi i
jedziemy! Zobaczymy, czy uda ci się pobić mój rekord. — Wyrzucił kciuk w swoją
stronę, z zaciętym i ucieszonym wyrazem twarzy. Czułam w tym podstęp, ale nie
skomentowałam. Zamiast tego zamknęłam drzwi i podjechałam na początek trasy. Przymrużyłam
oczy, patrząc na pierwsze zakręty. Odetchnęłam głęboko, dając sobie czas.
Patrząc z ukosa na Naurto, czułam, że nie potrzebuję go już więcej. Kilka
sekund, a później wystartowałam. Pierwszy odcinek zaczynał się od ostrego
skrętu w prawo i nim się obejrzałam, przemknęliśmy przez niego perfekcyjnie.
Nie strąciłam ani jednego pachołka. Nie pozbywając się uwagi, skręciłam
łagodnie w lewo i od razu odbiłam w drugą stronę. Na samym środku hali, ułożony
był cały stos opon, które tworzyły centrum. Ktoś sprytnie wykorzystał go i
wszystkie kolumny, jako przeszkody, które trzeba ominąć, wykonując przemyślane
ruchy, inaczej może się to skończyć tragicznie.
Adrenalina krążyła w
moich żyłach, a ja nawet nie wiedziałam, kiedy uśmiechnęłam się szczerze.
Pierwszy raz od jej śmierci odważyłam się na to, czując euforię. Dopiero gdy
jechałam, uświadomiłam sobie, jak bardzo mi tego brakowało. Każdy skręt
traktowałam jako wyzwanie do pokonania i podejmowałam je bezbłędnie.
Objeżdżając stertę na środku, zerknęłam kątem oka na Naruto. Przez moment
zaskoczył mnie jego skupiony wyraz twarzy. Zawsze roześmiany i roztrzepany,
teraz wydawał się całkowitym tego przeciwieństwem. I tylko nieznaczny uśmiech
grający na jego ustach przypominał, że to był właśnie on. Skupiając ponownie
swój wzrok na drodze, na moment zagryzłam wargi. Prosta przed nami, ostro
zakręcała zaraz przed filarem. Było ryzyko, że nie wyrobię i wjedziemy w niego,
przez co moglibyśmy pięknie się na nim rozpłaszczyć. Chytry uśmieszek sam się
pojawił na mojej twarzy i dodałam jeszcze więcej gazu. Dosłownie sekundy
dzieliły nas przed śmiercią, gdy docisnęłam hamulec i skręcając ominęłam go driftując.
Zaśmiałam się głośno, gdy szczęście i to słodkie napięcie wybuchło wewnątrz
mnie. Ostatni zakręt, tak, jak pierwszy, był bardzo ostry i musiałam się szybko
zastanowić, jak go wziąć przy tej prędkości. Wiedziałam, że nie mogę za ostro
skręcić, by nie zacząć dachować. Nie chciałam zbytnio spuszczać z prędkości,
chcąc udowodnić samej sobie, że potrafię.
— Użyj ręcznego.
— Co? — szybkie pytanie
samo wyrwało się z moich ust, ale pojmując sens słów Naruto, nie potrzebowałam
żadnych wyjaśnień. Zamiast tego uchwyciłam dźwignię pod moją prawą ręką i
czekałam na odpowiedni moment. Krew dudniła w moich uszach. Parę sekund później
nie wahałam się i skręcając lekko kierownicę w prawo, pociągnęłam. Ogromny pisk
opon wypełnił moje uszy, a zaraz potem zatrzymaliśmy się. Odchyliłam głowę do
tyłu, nie wyłączając silnika. Serce biło mi jak oszalałe, a ręce same zaczęły
mi się trząść. Zamykając oczy, napawałam się tym wspaniałym uczuciem, które
potrafiła wywołać tylko szybka jazda. Adrenalina wypełniała mnie po brzegi, a
zaraz po niej satysfakcja. Chwilę później wyszłam z mercedesa i łapiąc głębokie
wdechy spojrzałam do tyłu. Zagryzłam wargę, gdy dostrzegłam jeden, końcowy
pachołek strącony parę metrów dalej.
— Tego, to ja się nie
spodziewałem! — Naruto obszedł samochód i oparł się o jego maskę. Skrzyżował
ramiona na piersi, a jego nieodłączny uśmiech nie schodził z ust. — Musisz
przyznać Temari, że była zajebista.
— Ujdzie. — Dojechała
do nas, zachowując swój wiecznie niezadowolony wyraz twarzy, ale to coś było tam. Widziałam, że była
usatysfakcjonowana tym, co zobaczyła. Mały uśmiech nie schodził z moich ust.
— Musisz nieco poprawić
wchodzenie w zakręt, bo tracisz cenne sekundy. — Czoło Naruto śmiesznie się
zmarszczyło, gdy myślał intensywnie. Oparłam się ręką o samochód, słuchając go
uważnie. — Masz bardzo fajny styl jazdy i nie boisz się w sytuacjach, gdy
wiesz, że może się to skończyć tragicznie. To ogromny plus, jednak masz za mało
doświadczenia i to widać. — Dziwnie się poczułam, gdy zaczął mierzyć mnie od
góry do dołu. Doskonale wiedziałam, że oceniał mnie w myślach. Przestąpiłam z
nogi na nogę, pod jego czujnym wzrokiem i zaczesałam włosy z uszy.
— Teraz byłem obok i
zareagowałbym, gdyby zrobiło się gorąco, ale kiedyś będziesz jechała sama.
Wtedy będziesz musiała sobie poradzić.
— Miesiąc —
zawyrokowała Temari. Zamrugałam zaskoczona. — Masz miesiąc, by ją przygotować.
Później musimy zacząć działać.
— Jak „działać”? O co
chodzi? — zapytałam natychmiast, nie rozumiejąc nic z tego. Marszczyłam brwi,
chcąc coś z tego wyłapać, ale oczywiście na nic. Odpowiedzi na te pytania znała
tamta dwójka. Temari jedynie spojrzała na mnie ostatni raz i z kpiącym uśmieszkiem
odjechała. Odwróciłam się do Naruto, który nie miał żadnych wątpliwości, że
chcę wiedzieć. Podrapał się po policzku z zakłopotanym wyrazem twarzy i
zarzucił sobie ręce za głowę, splatając je ze sobą.
— Temari chce bym cię
przygotował do wyścigów.
— Hę? — Uniosłam brwi w
niedowierzaniu i powtórzyłam sobie jego słowa w myślach. Wyścigi?
— Odkąd jest zmuszona
się dostosować... — mruknął powoli i wstał na proste nogi. Wiedziałam, o co mu
chodziło. Ciężko było nie wiedzieć. Nachmurzyłam się, a poczucie winy znów dało
mi o sobie znać. Zacisnęłam pięści, próbując się opanować. Widziałam, jak jego
ręce same powędrowały do kieszeni czarnych dżinsów, chcąc coś z nimi zrobić. Kontynuował:
— Nie wsiadła za kółko
ani razu. Jej wpływy uciekają, a ludzie się zastanawiają, gdzie zniknęła. Jeśli
pojawi się na wózku sama, bez nikogo do podstawienia — przerwał na moment i
głęboko westchnął — będzie skreślona. Dlatego potrzebuje zastępcy. Ciebie. —
Kiwnął na mnie, na powrót przywołując swój radosny uśmiech. Jednak ja nie dałam
się mu zwieść.
— Dlaczego nie ty?
— Zapewne padłoby na
mnie, gdybyś nie była osiągalna. Potrzeba jej kobiety, która będzie w stanie
namieszać. Macie władzę, często nawet o tym nie wiedząc. — Zaśmiał się i kopnął
niewidzialny kamyk spod swojej nogi. Wiedziałam, że muszę pytać, póki jeszcze
mogę.
— Co ona z tego ma?
— Pieniądze,
przypuszczam. I renomę. — Wzruszył luźno ramionami.
— Tylko?
— Nie wiem.
— Nie wierzę, że nic
więcej. — Nie wydawała się osobą, która tylko dla pieniędzy, byłaby w stanie
się trudzić, by znaleźć kobietę na jej miejsce. Naruto w zupełności by jej
wystarczył. Tak samo, jak sama by za niego poręczyła, jej reputacja utrzymałaby
się, gdyby wygrywał. Skubnęłam lekko materiał własnych spodni zastanawiając się
chwilę. Z pewnością lały się tą drogą ogromne pieniądze. Nie spodziewałabym
się, że nie. W końcu mafia musiała mieć swoje udziały wszędzie i czerpać skądś
zyski. Jednak nigdy nie było głośno o Akatsuki, mieszających się w te sprawy.
Oczywiście były morderstwa, napady oraz inne, okropne rzeczy, o których nawet
nie chciałam myśleć. Zawsze głośno o tym mówiono i prawdopodobnie przypisywano
im nawet sprawy, których w rzeczywistości nawet nie tknęli.
Nikt nie wspominał o
nich i o wyścigach.
— Organizacja raczej
nie miesza się w wyścigi, nie mylę się? — Wiedziałam, że to pytanie nakieruje
mnie na odpowiednie tory i informacje, które chciałam znać. Posłał mi długie
spojrzenie i powoli zaczął wsiadać do mercedesa, chcąc odjechać. Podeszłam
szybko do okna, a on opuścił szybę w dół.
— Nie, nie mylisz. —
Rzucił mi ostatni uśmiech. — Bądź tu jutro o dziesiątej. — Nim się obejrzałam,
on już wjeżdżał do warsztatu. Zagryzłam wargi, a nowe pytania same pojawiły się
w mojej głowie.
Czułam, jak oddycham z trudem, przez te wszystkie emocje, które mną
targały. Rozpierająca mnie radość nie mogła być większa. Trzymałam ręce mocno
zaciśnięte na kierownicy samochodu, a okrągły znak mercedesa błyszczał mi przed
oczami. Uśmiech nie chciał zejść z moich ust, gdy powracałam wciąż i wciąż do
tego, jak jechałam kilka sekund temu.
— Podobało się?
— Jeszcze jak! — odkrzyknęłam
szczęśliwa i odwróciłam się w stronę pasażera.
Krzyk uwiązł mi w gardle. Jej smutne oczy przebijały minie na wskroś,
całkowicie nie pozwalając oddychać. Jej twarz nagle przeciągnął grymas
niezadowolenia. Źrenice jej się rozszerzyły, a usta rozciągnęły w paskudnym
uśmiechu, pozbawionym jakiejkolwiek radości.
— Już zapomniałaś? — warknęła,
a jej ręka zacisnęła się w brutalnym uścisku na mojej ręce. Jęknęłam czując,
jak jej paznokcie wbijają mi się boleśnie w skórę. Radość zastąpiło
przerażenie, które sparaliżowało mnie całkowicie. Nie mogłam się ruszyć, a nie
myślałam nawet o tym, by spróbować się stamtąd wydostać. To nie była moja Yuri,
ona nigdy nie była tak silna i bezwzględna.
— Przez ciebie nie żyję! —
ryknęła na cały głos, a jej słowa echem roznosiły się wokoło. Wzdrygnęłam się,
a ciepłe łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Otwierałam i zamykałam usta,
nie wiedząc co zrobić. Czułam się całkowicie zagubiona, bałam się.
— Patrz do czego doprowadziłaś. Nigdy o tym nie zapomnij.
Tym razem z mojego gardła wydobył się głośny krzyk, gdy jej ciało zaczęła
zalewać krew. Jucha spływała jej po twarzy, a czerwone strumienie robiły ślady
na jej oczach, nosie. Na rękach znikąd pojawiły cięte, głębokie rany. Miałam
ochotę zwymiotować, gdy palce, którymi mnie trzymała, zaczęły wyginać się same
w różne strony, jakby zupełnie pozbawione kości. Brałam spazmatyczne wdechy w
panice i nagle, jakbym magicznie odzyskała czucie, zaczęłam jej się wyrywać.
Jej przerażający uśmiech nie schodził z ust. Ciągnęłam klamkę, chcąc wydostać
się stamtąd jak najszybciej, ale drzwi ani drgnęły. W strachu zaczęłam naciskać
wszystkie przyciski, aż nie zostałam pociągnięta w tył. Jej palce wbiły się w
moje policzki, gdy chwyciła mnie brutalnie za głowę i wykręciła mi ją do tyłu.
Zakrztusiłam się, gdy jej przerażająca twarz znajdowała się zaledwie kilka
centymetrów od mojej.
— Nigdy cię nie opuszczę — syknęła
mi do ucha. Potem poczułam ból, gdy coś ostrego wbiło się w mój brzuch.
Zerwałam się z
krzykiem, który odbił się od pustych ścian mojego pokoju. Ręka sama zacisnęła
się na moim brzuchu. Oddychałam ciężko, łapiąc każdy możliwy haust powietrza.
Uświadamiając sobie, że to tylko sen, opadłam na poduszki i wplotłam ręce we
włosy. Ciepłe łzy spływały po moich policzkach, a w mojej piersi tliło się
palące poczucie winy. Miałam wrażenie, że moje serce pęknie z bólu i tempa z
jakim biło.
Pochylając się nad
maską samochodu, starałam się nie myśleć o koszmarze. Pragnęłam odgonić od siebie
tę krew, która strumieniami lała się z niej, a jej ciało wykręcało się w różne
strony. Warknęłam pod nosem i pokręciłam głową. Przestań.
Z pokoju wyszłam po
godzinie czwartej. Nie mogłam już później zasnąć, obawiając się, że jej wizja
powróci. Dlatego wzięłam zimny prysznic, ubrałam się i przyszłam tutaj. Pracowałam
nad wozem, który skończyłam wczoraj, ale chcąc pozbyć się tego wszystkiego,
zaczęłam poprawiać własną robotę. Przez to odkryłam, że gdzieś zaplątał się
pojedynczy, mało znaczący kabelek i podłączyłam go na miejsce. Dokręciłam
śrubki, odmontowałam i zamontowałam z powrotem układ wspomagania, przy okazji
sprawdzając zawieszenie. Robiłam cokolwiek
byle przetrwać te kilka godzin. I dopiero ssanie w żołądku przypomniało mi, że
nic nie jadłam od wczorajszego popołudnia. Krzywiąc się, odrzuciłam klucz na
bok i chwyciłam za ścierkę, wycierając w nią dłonie. Zegar na ścianie, który
kazałam zamontować Yuugo, pokazywał parę minut po ósmej. Nie zauważyłam, gdy
Temari wyjechała ze swojego pokoju, bo na pewno musiała, w ciągu tych kilku
godzin. Wyciągnęłam rękę i sprawdzając, czy broń przy moim pasie jest na
miejscu, wyszłam z garażu. Parę dni temu Temari załatwiła mi moją własną kartę
dostępu, bo nie chciała, cytuję, niańczyć mnie, jak przedszkolaka. Którym
według niej i tak byłam, ale ona nie lubiła dzieci. Przez co nie miała
skrupułów zostawiając mnie samej sobie. Z jednej strony byłam zadowolona, ale z
drugiej stawiałam każdy krok z obawą, nie będąc w warsztacie. I nie chodziło o
to, że bałam się innych członków (co i tak było oczywiste), a jej. W ciemnych zakamarkach zawsze
widziałam wizje, które nawiedzały mnie w nocy. Zaciskając mocno szczęki szłam
sama, mijając niezliczone pary drzwi. Będąc bliżej stołówki, spotykałam więcej
osób. Widziałam, jak uważnie mnie obserwują i zastanawiają się, czy mogliby
sobie pozwolić, by coś mi zrobić. Zawsze wtedy starałam się zachować kamienną
twarz i opierałam rękę na biodrze, niebezpiecznie blisko pistoletu. Wiedziałam,
że każdy mój ruch musiał być widoczny i oto mi chodziło. Przechodząc przez
podwójne drzwi, jak zawsze przywitał mnie szum rozmów. Ruszyłam od razu do
stolika, przy którym zazwyczaj siedziałam, niekiedy w towarzystwie Ino, Kiby i
paru innych osób, które wcześniej poznałam. Przeważnie siedziałam cicho i
obserwowałam ich. Dzisiaj siedział tam tylko Kisame, który szturchał coś
widelcem na swoim talerzu. Dosiadłam się zaraz obok i sięgnęłam po własny.
Kiwnęłam mu głową na przywitanie, gdy uniósł w górę głowę.
— Cześć mała. — Posłał
mi uśmieszek i wyprostował się na krześle. — Dawno cię nie widziałem. —
Wzruszyłam ramionami, niezbyt mając ochotę na rozmowę. Jego paciorkowaty,
czarny wzrok wbijał się intensywnie we mnie, sprawiając, że czułam się
nieswojo. Nałożyłam sobie nieco jedzenia, nie przywiązując do niego więcej
uwagi niż to, czy jest jadalne. Jedno musiałam jednak przyznać — Choji potrafił
gotować, mimo, że go nie lubiłam.
— Jak w warsztacie? —
Znów zaczął jeść, ale skupiał się cały czas na mnie. Oparłam podbródek na ręce
i zaczęłam robić sobie kanapkę.
— W porządku. — Krótka
i zwięzła odpowiedź nie zniechęciła go w żadnym stopniu.
— Wpadnij na
strzelnice, jak będziesz miała chwilę. Pokażę ci, co dotarło do mnie jakiś czas
temu. — Mrugnął do mnie zaczepnie i zaczął jeść w ekspresowym tempie. Kiwnęłam
głową, ledwo zainteresowana jego nowymi nabytkami. Jedliśmy w ciszy przez
następne pięć minut, dopóki huragan, zwany Ino, nie dosiadł się do nas.
— Słyszałam, że Naruto
będzie cię uczyć jeździć! — Szturchnęła mnie zaczepnie, przez co mój łokieć
ześliznął się ze stołu i o mało nie przyrżnęłam brodą o blat. Zmarszczyłam brwi
i zirytowana odłożyłam kanapkę na talerz, otrzepując dłonie z okruszków. Ona,
jakby zupełnie tego nie zauważyła, przysunęła się bliżej mnie.
— No i co z tego? —
mruknęłam ostatecznie i założyłam ręce na piersi. Zmarszczyła brwi,
przyglądając mi się uważniej.
— Znowu?
— To znaczy? — Spojrzała
na mnie znacząco. Skrzywiłam się, będąc boleśnie świadomą, że przy stole jest
również Kisame. Nie uśmiechało mi się, aby jeszcze większe grono, oprócz Ino i
Nagato, wiedziało o tym, że coś się dzieje.
— Mam podobno pojechać
w jakimś wyścigu. — Rzuciłam, chcąc zmienić temat. Niemal odetchnęłam z ulgą,
kiedy Ino połknęła haczyk. Oczy jej się zaświeciły na tę nowinkę i chwyciła
mnie pod ramię.
— Kiedy? Oj, już ja cię
odpicuję. — Zachichotała podekscytowana, a mi ochota na jedzenie od razu
przeminęła. Nie miałam zupełnie humoru, a takie błahe rzeczy i rozmowa na
tematy, które mnie dotyczyły, niezbyt mnie zachwycały. Chciałam po prostu na
chwilę zostać sama i uporać się z tym bałaganem w mojej głowie.
— Za miesiąc —
odpowiedziałam nijako, mając nadzieje, że odpuści. Oczywiście mogłam tylko o
tym marzyć. Kisame gwizdnął zaraz później, jak skończyłam mówić.
— No ładnie. —
Przeczesał swoje włosy i wstał od stołu. — Będę czekać na rezultaty. — Posłał
nam uśmiech i podnosząc rękę w pożegnaniu, ruszył do wyjścia. Zaraz później
poczułam się głupio, że tak chłodno go potraktowałam, podczas gdy on chciał mi
tylko dotrzymać towarzystwa. Obiecałam sobie, że skorzystam z jego zaproszenia
i zajdę do niego, przy wolnej chwili.
Dalsza część śniadania
nie przeszła już tak spokojnie. Ino, widząc, że chcę uciec, zmusiła mnie bym na
nią poczekała. Później poszłyśmy razem do warsztatu i wprowadziłam ją na halę
treningową. Miałam godzinę do umówionej pory, a ponieważ blondynka się uparła,
zabrałam ją tam. Wcześniej, wchodząc do tunelu, minęłyśmy się z Suigetsu, który
przywitał się z nami, jak zawsze adekwatnym, w swoim stylu komentarzem. Widziałam,
jak wzrok Ino lustruje całość z zainteresowaniem i nie mogłam się powstrzymać
od pytania:
— Wiedziałaś o tym
miejscu? — Oparłam się o ścianę, obok wnęki, z której wyszłyśmy i skupiłam
wzrok na pomarańczowych pachołkach.
— Coś tam słyszałam,
ale nigdy tutaj nie byłam. Zbytnio nie trzymam z Temari, czy chłopakami. —
Okręciła się w około, chcąc objąć wzrokiem dosłownie wszystko. Wyglądała niczym
dziecko, które znalazło się na nowym placu zabaw i które chce coś spsocić. Miałam
ochotę pokręcić jedynie na nią głową.
Przez tę godzinę
chodziłyśmy po hali przeskakując między przeszkodami. Blondynka wiele razy
próbowała zagaić rozmowę, a ja raczej starałam się jej unikać. Pomimo, że
starałam się zapomnieć o śnie, nie potrafiłam. Cały czas chodził za mną, a
niewidzialna siła dusiła mnie w piersi. Czułam się winna, że przez ten krótki
czas byłam szczęśliwa. W kółko pojawiały się w mojej głowie pytania „jakim
prawem mogłam się uśmiechać?”, podczas gdy wydarzyło się to, co wydarzyło.
Jednak wizja jazdy, samochodów, warsztatu wydawała mi się lepszym rozwiązaniem
niż szaleństwo. Rozpaczliwie pragnęłam wyrwać się od okrucieństwa, które
spotkało ją. I nie tylko ją. Potarłam ramiona czując się nieswojo. Zastanowiłam
się, jak naprawdę musiała czuć się Temari. Pokazywała nam wszystkim, że jest
twarda, a ta sytuacja, gdzie jest uwięziona na wózku, zupełnie jej nie tłamsi.
Z jednej strony bałam się o tym myśleć, przekonana, że nie potrafiłabym stawić
temu czoła jak ona.
Prawdopodobnie dalej zagłębiałabym
się w te ponure myśli, gdyby nie hałas silnika, roznoszący się głośnym
pomrukiem wokoło. Ze strony warsztatu znów wyjechał biały mercedes, a zza jego
kierownicą siedział uśmiechnięty Naruto. Podjechał na start, a następnie
wyłonił swoją blond czuprynę.
— Hej, dziewczyny! Ino,
ty też chętna pojeździć? — zapytał figlarnie, podchodząc do nas. Ona natomiast
zaśmiała się jedynie i uniosła ręce w górę.
— Nie, podziękuję. —
Pokręciła głową i założyła ramiona na piersi, również się uśmiechając. Miałam wrażenie,
że jedynie mi nie udzielał się humor. Skubnęłam materiał spodni i mruknęłam coś
pod nosem. Wzrok blondyna skupił się potem na mnie.
— Zobaczymy najpierw,
czy uda ci się mnie pokonać.
— To znaczy? —
Zmarszczyłam brwi.
— Zmierzymy się, kto
szybciej przejedzie tor. Później porozmawiamy dokładniej o twojej jeździe. —
Machnął ręką na halę, a następnie skłonił się teatralnie. — Zapraszam do
samochodu. — Przewróciłam oczami, ale ruszyłam się w tamtym kierunku. Z jednej
strony miałam dobre przeczucia, druga natomiast podpowiadała mi, że Naruto, wbrew
pozorom, potrafi jeździć. Czułam, że jest gdzieś w tym wszystkim haczyk. Wsiadłam
do mercedesa i podjechałam na początek. Widziałam, jak Ino wyciągnęła telefon i
prawdopodobnie miała już aktywny stoper, by zacząć mierzyć czas. Kiwnęła do
mnie głową, nie pozbywając się swojego uśmiechu, a Naruto stanął po lewej
stronie.
— Gotowa!? — krzyknął,
chcąc się upewnić, a ja podniosłam rękę dając mu potwierdzenie. Zacisnęłam ręce
na kierownicy i odetchnęłam głęboko. Przez krótki moment mój wzrok przeniósł
się na siedzenie pasażera. Było puste. Pokręciłam głową i w pełni skupiłam się
na zadaniu, które mnie czekało. Starałam się stłumić niespodziewany niepokój,
narastający, co raz bardziej.
Sekundę później Naruto
dał mi znak, a ja ruszyłam z piskiem opon, pokonując pierwszy zakręt.
Rozdział nie był zbytnio, jak sama określiłaś dynamiczny, ale wcale nie czytało się go gorzej, takie rozdziały też są potrzebne :) Zrozumiałe, że Sakura musi przejść żałobę i zawsze będzie w niej to tkwiło.
OdpowiedzUsuńFajnie to rozegrałaś, że Sakura będzie się ścigać, zamiast Temari.
Brakuje mi też trochę Itachiego, mam nadzieję, że się niebawem pojawi.
Ech, musiałaś zakończyć w takim momencie! D:
Czekam z niecierpliwością na wyścig, następny rozdział i dalszy rozwój wydarzeń (time for some action! :D)
PS Powodzenia na studiach :)
No to kamień z serca, jeśli chodzi o dynamikę. :)
UsuńPrzyznam szczerze, że od zawsze chciałam ją wplątać w wyścigi, wątek z Temari wyszedł w trakcie, ale jestem z niego zadowolona w stu procentach!
Itachi na bank się pojawi, nawet będą szybsze przebłyski z nim. To mogę obiecać. ;)
Zdecydowanie teraz czas na trochę akcji! :D
Dzięki wielkie. ;)
Matko kochana jedyna! Przegapiłam jakimś cudem jeden rozdział!
OdpowiedzUsuńOczywiście już go nadrobiłam, więc mam jasność sytuacji.
Bardzo podoba mi się Yuri, pojawiająca się jako koszmar. To wprowadza nutę horroru do twojej historii. Temari, która pomimo utraty nóg twardo trzyma się życia również zasługuje na barwa. Jest to bardzo dobrze stworzona postać dająca się lubić za charyzmę.
Rozdział pomimo, że był stonowany dobre trzymał się ram w których osadzone jest całe opowiadanie. Smuty też są potrzebne. Czytało się jak zawsze bardzo dobrze i bardzo przyjemnie.
Dla mnie bomba!
Tylko gdzie ten Itachi ? Gdzie on? Niech wraca! :D
Zbieraj siły na trudny semestr i pozytywną energię do nauki!
Pozdrawiam Cię gorąco!
Na twoje wpisy warto czekać!
PS. U mnie zaś pojawiły się dwa nowe rozdziały, więc zapraszam serdecznie.
Oh, dzięki wielkie kochana! Za każdą część komentarza. Cieszę się, że wszystko jest okej. Mogę zakasać rękawy i iść dalej z czystym sumieniem! :D
UsuńTemari jest postacią z której jestem chyba najbardziej zadowolona, nawet bardziej od głównych bohaterów. Z resztą, wspominałam to już nie raz, to już nie ględzę tego samego. :D Itaś będzie, jak wspominałam wyżej. :3 Będzie i będzie coś fajnego z nim! A co!
Semestr daje mi w kość jak cholera, ale jakoś się trzymam. ;)
ps. byłam, widziałam! Wspaniałe, tylko kurka nie miałam kiedy zostawić śladu. Nadgonię w innych rozdziałach, obiecuję!
Nadrabiając (aż!) dwa rozdziały, nie sądziłam, że kiedykolwiek będzie mi szkoda Temari. Mimo tego nadal pozostaję tą porywczą kobietą z jajami, jakby najgorszy wypadek na świecie nie zmusił jej do zamknięcia buzi XD. Wiem, że już kiedyś pisałam, iż nie cierpię tej postaci w kanonie, jednakże bym się powiesiła, gdyby jej u Ciebie zabrakło!
OdpowiedzUsuńMiałaś rację, pisząc w poprzedniej notce, że będzie się działo. Nie martw się brakiem dynamiki (jak to określiłaś), ponieważ wykorzystałaś ją idealnie do panującej sytuacji :). Ścigająca się Haruno? No tego to jeszcze nie było! Bardzo łatwo mogłam sobie wyobrazić moment, w którym siedziała za kierownicą, co daje wielki plus Twojemu opowiadaniu, gdyż nie ma szans, aby czytelnik się pogubił (a mi się zdarza to często, nawet przy czytaniu książek XD). Podziwiam Sakurę, że dała radę. Dopiero robię prawko i mam zamiar zbierać na automat, bo manual przyprawia mnie do szewskiej pasji, a co dopiero myśl o szybkiej jeździe i wyścigach. Aż mnie ciarki przeszły! Mam nadzieje, że będzie ich coraz więcej, taki klimacik Szybkich i Wściekłych :D.
Koszmary, które nawiedzają naszą bohaterkę zaczynają mnie coraz bardziej intrygować. Trudno się domyślić do czego doprowadzą, i tak też ma być! Wplatasz w opowiadanie przygodę oraz romans mieszany z horrorkiem, i muszę przyznać, że podoba mi się to <3.
Szkoda, że trzeba czekać na Itasia :<. Jako wierny czytelnik wiem, że dam radę. W końcu kreujesz tutaj też wiele innych postaci, które pojawiając się, sprawiają, iż na mojej twarzy gnieździ się szeroki uśmiech.
Życzę Ci powodzenia, abyś dała rade pogodzić kolejny semestr z pisaniem ( I TAK WIEM, ŻE CI SIĘ TO UDA).
Pamiętaj, nie ważne co Ci stanie na przeszkodzie i tak będę czekać !
Ah! Temari naszą twardzielką! Na bank jej nie zabraknie, baaa, a będzie nawet jeszcze więcej!
UsuńSzybcy i Wściekli byli moją inspiracją do opowiadania. :D Więc nie może zabraknąć kluczowego momentu, o co to, to nie! :D Powiem Ci, że ja sama piratuje po drodze, więc nie jest ciężko dla mnie wyobrazić sobie tego, jak nasza Sakura szaleje. :D Co prawda ja takich cudów nie wyprawiam (choć marzy mi się!), ale to tam. Manual nie taki straszny, tylko trzeba z nim podpisać pakt na współpracę i jest okej! Zaufaj mi. :D Z czasem to będzie dla Ciebie nic.
Ah! Horror musi być! <3 Lekki bo lekki, ale tak! Fajnie, że się przyjął. <3
Itaś będzie i wejdzie z hukiem, więc warto będzie czekać! Dzięki kochana za calutki komentarz. Każde słowo to miód dla mej duszy. :3
Semestr kat, ale powoli się przyswajam, więc odpisuje. XD Z WIEEEEELKIM OPÓŹNIENIEM, ale mam nadzieje, że każda z was to zauważy. :)
Dziękuję kochana, że jesteś i wierzysz! Za równo w to opowiadanie, jak i we mnie! <3
Tu-du-du-dum! To ja, nowy czytelnik. No siema ;3
OdpowiedzUsuńUhuhuhuhu, jaram się jak króliczek marcheweczką, kiedy czytam porządne ItaSaku. Co do samego wątku romantycznego, to widzę, że najlepsze jeszcze przed nami, ale te wzajemne przyciąganie już robi robotę. Poza tym widać, że Sakurka nie jest Itachiemu obojętna. Już nawet pomijając gorący pocałunek, to facet nagina reguły, żeby pomóc jej załatwić ważną dla niej sprawę. I ten wzrok, którym stale ją śledzi. No boskie, człowiek chce więcej i więcej.
Trudno mi jednoznacznie ocenić czy wolę ItaSaku w świecie realnym czy shinobi, bo przede wszystkim chodzi o jakoś historii. Twoje opisy wciągają, a fabuła nie pozwala przestać czytać. Na marginesie dodam, że całe opowiadanie pochłonęłam za jednym razem ^^
I te przerywniki z Yuri w poprzednim rozdziale były mistrzowskie. Szczerze mówiąc, to uważam, ze część 12. wyszła Ci najlepiej z całego opowiadania, choć i tak trzymasz poziom bardzo wysoki :)
Ciekawy pomysł, żeby wykorzystać Nagato jako łącznik Sakury z Akatsukim, na początku zastanawiałam się jak chcesz to zgrabnie zespoić i wyszło bardzo dobrze.
Czekam na dalszy rozwój zdarzeń z niecierpliwością! Będę śledzić Twoją historię na bieżąco i, jeśli nie masz nic przeciwko, to zapisuje bloga do swoich linków.
Buziaki~
Hej, cześć! Miło mi, że zawitałaś w te skromne progi! :D Chyba nie zaprezentowałam się z najlepszej strony, odpisując miesiąc po opublikowania komentarza, ale mam nadzieje, że mi to wybaczysz! Ciężko było, ale nie chce się tłumaczyć, więc przejdę dalej. :)
UsuńSama osobiście też mam ten dylemat, że nie wiem, czy wolę Shinobi, czy realny świat, ale tak, jak piszesz - wszystko zależy od opowiadania. I to, że moje DSO wciąga (łał, jestem naprawdę mile połechtana), jest dla mnie naprawdę, aaahm. Uśmiecham się ja głupia! :D
Dwunastka była moim małym wyzwaniem, jak przejść przez żałobę, więc teraz już następny kop motywacyjny, że wyszło! :3
Tego typu opowiadanie chodziło za mną naprawdę długo i nie wiem czemu, od zawsze wiedziałam, że to Nagato będzie ważnym bohaterem w tej historii. W ogóle bardzo go lubię w oryginale Naruto, także to już zupełnie przechyliło szalę. ;)
Czternaście postaram się opublikować już niedługo! Słowo harcerza! W żadnym wypadku nie mam nic przeciwko, bardzo mi miło.
Całusy dla Ciebie!
Przeeestań, dynamika. Zluzuj. Ja calkiem lubię jak nie dzieje się za dużo, bo to mi pomaga odpocząć.
OdpowiedzUsuńSakura prześladowana przez sny, może nawet wyrzuty sumienia nie ma łatwo i zastanawiam się ciągle jak sobie z tym poradzi. Z drugiej strony te wyścigi, ta jazda wydaje mi się idealnym powodem by o chwilach słabości na moment zapomnieć. Byle tylko jej nie poniosło. Zaraz zacznie łaknąć adrenaliny i jeszcze źle to się skończy.
Oddechu i odpoczynku przede wszystkim Kochana. Nie spiesz się z niczym. Najpierw trzeba będzie po tych zawalonych tygodniach i ciężkich zajęciach umysł ze stresu oczyścić! Trzymaj się!
Buziaki :*
Tak jest, majciochy poluzowane, psze Pani!
UsuńNasza Saki nie zwariuje, jeszcze, kto wie, może coś mi odbije i jej też. A tam, ciii. Na razie samochody. :D
Właśnie wyścigi miały być tym, co ją odciągnie i mam nadzieje, że uda mi się to osiągnąć.
Sama prawda! Jest już lepiej, mimo, że było ciężko. Choroba na coś się przydała i nabrała mnie chęć ruszyć z tym dalej.
Dzięki, że wpadłaś! :* Ty również się trzymaj kochana!
Całusy!
„Przeczesałam uspokajająco własne włosy, chcąc się uspokoić.” – trochę masło maślane. :D Poza tym, od razu uwaga dotycząca zaimków.
OdpowiedzUsuńPiszesz w pierwszej osobie, czyli wszystko widzimy oczami danego bohatera, tutaj Sakury. To oznacza, że nie musisz, wręcz nawet nie jest wskazane byś podkreślała dane czynności, czy rzeczy zaimkami typu „mój”. My wiemy, że Sakura przeczesała palcami SWOJE włosy, no bo kogo innego? Dlatego wywal słowo „własne”.
Ogólnie w całym opowiadaniu takich kwiatków trochę było, więc weź na to poprawkę. ;)
„Tydzień — tak długo musiałam oglądać każdej nocy jej poranione ciało i krew, która spływała po jej bladych policzkach.” — tutaj powinnaś określić podmiot, czyli pierwsze „jej” zamień na Yuri.
„Tak, jak każdego dnia, tylko prysznic był w stanie obmyć moje przepocone ciało i zabrać ze sobą jakąś część mojego koszmaru.” — wywal chociaż jeden zaimek, wiemy, że chodzi o Sakurę.
Widzisz, jakbym miała tak mocno skupiać się na błędach, to ten komentarz byłby za długi. xD Dlatego przejdźmy już do samej treści.
Rozdział spokojny, ale nie mniej ciekawy. Ciekawa jestem jak Sakura poradzi sobie w wyścigu.
I brakuje mi Itachiego. :c Z drugij strony stworzyłaś bardzo rozbudowany świat, więc nie dziwię się, że każdej postaci chcesz poświęcić trochę czasu. Dobrze, że o to dbasz, bo źle by było, gdyby niektóre postacie kojarzyłyby się tylko z nazwiska.
Lecę dalej, bo już bliska jestem by być na bieżąco! :D
O kurczę. Poprawię to, na bank! Zapewne najpierw wezmę pierwsze rozdziały i skrupulatnie do przodu. Ale w nowych będę już na to zwracać uwagę. Dzięki!
UsuńTrochę mi głupio, że aż tyle błędów, cholercia. XD
Mi też bardzo brakuje! Obiecałam sobie jednak, że czytelnicy będą wiedzieć, co sie z nim tak mniej-wiecej dzieje, dlatego będzie też raźniej pózniej, mam nadzieje. :3
No niestety, albo stety. :D Jak tam gdzieś wspomniałam, pod koniec jeszcze pewnie bede posac mini historyjki do postaci i sytuacji pobocznych. :D Aaah. Kusi mnie by opisać relacje Konan-Nagato, w całym tym bagnie. :D No ale wlasnie, to na pewno nie w głównej historii. Bo nie ma na to czasu. XD
Super kochana! Fajnie, że chciałaś przeczytać to cuś. :D