szablon ~ shayen

03 listopada 2018

Ch 14

Czułam, jak moje serce uderza w szaleńczym rytmie. Pierwsze kilka zakrętów nie było dla mnie wyzwaniem. Widziałam w lusterku, jak Ino podskakuje w niemym dopingu. Przez warkot silnika nic nie było słychać, ale wręcz ona cała krzyczała podekscytowaniem. Szkoda tylko, że i mi on się nie udzielał. Zaciskałam nerwowo ręce na kierownicy kontrolując to, co się dzieje przede mną. Kochałam ten pęd, szybkie sekundy. Teraz jednak nie potrafiłam się rozluźnić, mając w pamięci dzisiejszy sen. Zagryzłam mocno szczękę. Byłam żałosna. Tak łatwo poddawałam się własnym słabościom, tak bardzo nienawidziłam siebie za to. Zmarszczyłam brwi i skręciłam gwałtownie w lewo. Poczułam, jak prawy bark mi się naciąga, a za mną zawaliła się góra opon. Miałam ochotę zakląć na moją nieuwagę. Następną przeszkodę minęłam nieco lepiej, a przynajmniej nic nie zawaliło się za mną. Niewypowiedziany ciężar był na mojej piersi, gdy pokonywałam każde kolejne metry.  Nie tak to wszystko miało wyglądać. Zmrużyłam oczy, przygotowując się na najgorszy odcinek. Przede mną czekała ściana i ostry zakręt. Wciągnęłam głęboko powietrze. Niewielkie podekscytowanie i podenerwowanie zlewały się ze sobą, gdy wcisnęłam hamulec. Wiedziałam, że weszłam idealnie. Mały uśmiech wykwitł na moich ustach. Zaraz potem zamarłam. 
Serce na chwile mi stanęło, gdy zobaczyłamprzede mną. Oddech ugrzązł mi w gardle, gdy uśmiechnęła się paskudnie, tak, jak w moim koszmarze.
To wytwór twojej wyobraźni! Opanuj się! Opanuj!
Krzyczałam do siebie, a wtedy poczułam, jak tył traci zaczepność. Panika na moment przejęła moje ciało, jednak wystarczył mi ułamek sekundy, by się opamiętać. Boczne lusterko idealnie pokazywało mi, co zaraz się stanie. Ścisnęłam wargi w wąską linię. 
Nie daj się!
Nie uśmiechało mi się wbicie w ścianę. Natychmiast zaczęłam kontrować i pociągnęłam za ręczny. Sekundy dłużyły się w nieskończoność, miałam wrażenie, że jednak hamulec nic nie da. Modliłam się do kogokolwiek, by to zadziałało. Zaraz potem wielki pisk rozniósł się po hali, a cisza przebiła się przez moje uszy. Nie widziałam nigdzie Yuri, nie dostrzegłam, by gdziekolwiek się czaiła. Wyskoczyła tak nagle, bez uzasadnienia i było to cholernie niebezpieczne. Serce dudniło w mojej piersi, a ja sama miałam problem z oddychaniem. Odchyliłam głowę do tyłu, zamykając oczy. Chwilę później poczułam zapach spalonej gumy i mogłam się założyć, że pozostawiłam przepiękny ślad. Ktoś otworzył drzwi od mojej strony.
— To było ryzykowne. Co się stało? — Rozbawiony głos Naruto tylko pogorszył mój humor. Niechętnie uchyliłam powieki.
— Nie wiem. — Wzruszyłam ramionami, a czując lekki ból, rozmasowałam obolały bark, który naciągnęłam w czasie jazdy. Wolałam skłamać niż przyznać się do tego, co naprawdę się wydarzyło. 
— Dobra, darujmy sobie te zawody. 
— Ej, nie! — Ino jęknęła żałośnie, widocznie zawiedziona. Stała zaraz za nim i miała założone ręce na piersi. Uniosłam jedną brew w górę, przyglądając się jej. — No co? — mruknęła. W tym czasie odpięłam pasy, które wbiły mi się boleśnie w czasie jazdy. Zaraz potem stałam wyprostowana koło blondyna. Rękę jedną miał włożoną w spodnie, a radosny uśmiech jak zwykle kwitł na jego wargach. Miałam ochotę przewrócić oczami na to, jak oni wszyscy byli pogodni. Przestąpiłam z nogi na nogę niecierpliwa. Kątem oka starałam się rozglądać dookoła. Czułam niepokój, a to, że stało się coś takiego, tym bardziej go wzmagał. To zaczynało być poważne i przede wszystkim nigdy taka sytuacja, jak dzisiaj na torze, nie powinna mieć miejsca. 
Czego ty ode mnie oczekujesz Yuri?
Oczywiście, nie dostałam odpowiedzi.
Nie zależało mi szczególnie na tym pokazie naszych wzajemnych umiejętności. Nie mogłam zaprzeczyć, owszem, że byłam ciekawa, jak wielka jest przepaść między nami, jednak nie było to moim największym priorytetem. Teraz moje myśli zaprzątało, co innego. 
— Więc, co teraz? — zapytałam. Oni wydawali się niczego nie zauważyć. Nie dostrzegli tego, jak moje ręce się trzęsły ani jak od czasu do czasu, zagryzałam nerwowo wargi. 
— Chyba czas ci co nieco poopowiadać. — Naruto podrapał się pod nosem, a Ino, wciąż naburmuszona, w tym czasie oparła się o samochód obok mnie. 

W czasie jego długiego wykładu jak wchodzić w zakręty, a jak nie oraz o wielu innych praktycznych rzeczach, o których nawet nie miałam pojęcia, przyszedł czas na praktykę. W trakcie tego wszystkiego, mój niepokój zmalał, a wspomnienie Yuri odeszło. Moją uwagę w pełni musiały pochłaniać słowa chłopaka. Patrząc, jak Naruto perfekcyjnie pokonuje tor, poczułam zażenowanie na to, jak ja jechałam. Wiedziałam, że nie było najgorzej, ale żeby takjeździć trzeba mieć za sobą wiele wytrenowanych godzin. I nie miałam zielonego pojęcia, jak Temari chciała bym się nauczyła tego w zaledwie miesiąc. Przygryzałam nerwowo palec wskazujący, analizując wszystkie jego wcześniejsze słowa do tego, jak przekłada to teraz na tę prezentację. Zatrzymał się po niespełna minucie z powrotem przed nami. Chwilę później jego blond czupryna wynurzyła się z samochodu, a Ino gwizdnęła w podziwie.
— Nie wiedziałam, że stać cię na tak wiele. — Wredny uśmiech sam wpełzł na jej usta, a ja poczułam rozbawienie. Oburzona twarz Naruto tylko potęgowała naszą uciechę. 
— Wiesz teraz, o co mi chodzi? — Kiwnął głową na trasę i poklepał dach mercedesa. 
— Chyba tak. — Zaczesałam włosy za uszy i wstrzymałam na moment powietrze. Czas zabrać się do roboty
I w ten sposób następne kilka godzin spędziłam z tamtą dwójką, ćwicząc przejazd ze wszystkimi wskazówkami. Nawet Ino pokusiła się w pewnym momencie by wsiąść do nas na tył. Nie wydawała się choćby ani trochę przerażona tym, że jedzie ze mną pierwszy raz. A na pewno była świadoma mojej sromotnej porażki na samym początku. Zamiast tego jej ciche krzyki podekscytowania dawały mi wskazówki, że bawiła się świetnie. Podziwiałam ją za to, że albo była niesamowicie odważna albo szalona. Dzięki temu pierwszy raz dzisiejszego dnia się uśmiechnęłam. To było zbyt miłe by się powstrzymać. Mniej-więcej w połowie drugiej godziny Ino ulotniła się, tłumacząc, że musi niestety ciekać do swoich własnych obowiązków. Dosłownie: „Jak nie pójdę, to ruda małpa się przyczepi mnie, jak rzep.” Z lekkim żalem odebrałam to, że musi iść. Niestety, zaraz na nowo musiałam skupić się na drodze. 

W ciągu tych kilku godzin zrobiliśmy parę dłuższych przerw, nie mogąc sobie pozwolić na dekoncentrację. Mogłoby się to skończyć tragicznie i każde z nas zdawało sobie z tego sprawę. Byłam zbyt bardzo świadoma konsekwencji nieuwagi, biorąc pod uwagę to, co się stało kilka godzin temu. Podczas jednej z naszych piętnasto-minutówek Naruto uświadomił mi bardzo ważną rzecz. Siedziałam na podłodze, opierając się o mercedesa i dając sobie czas na odpoczynek. Blondyn w tym czasie miał pójść po coś do jedzenia. Nikt nie zaglądał do nas w ciągu całego treningu, a ja cicho podejrzewałam, że mogła być to zasługa Temari. Widząc wczoraj jej determinację, mogłam się założyć, że wszystkimi siłami będzie chciała sprawić by rzeczywiście jej plany względem mnie, doszły do skutku. W międzyczasie nie wiedziałam nawet kiedy blondyn dosiadł się do mnie i wyciągnął rękę z kanapką. 
— Masz. — Drgnęłam zaskoczona i gdy upewniłam się, że to tylko on, niepewnie chwyciłam jedzenie. 
— Dzięki — ciche mruknięcie było moją jedyną odpowiedzią. Wzięłam pierwszy gryz i stwierdzając, że nie jest najgorsza, odchyliłam ponownie głowę do tyłu. Cisza w żadnym przypadku mi nie przeszkadzała, ale widocznie Naruto uznał, że jest ważniejsza sprawa, niż jej utrzymywanie.
— Wciąż ćwiczysz? — zapytał z pełną buzią, a ja miałam ochotę automatycznie go skarcić. Powstrzymałam się jednak i jedynie zerknęłam kątem oka na niego z niezadowoloną miną. 
— Co masz na myśli?
— Treningi z Itachim. — Mój grymas jeszcze bardziej się pogłębił, a poczucie winy opadło ciężkim kamieniem na moje serce. Bałam się myśleć o tym, od jakiegoś czasu. Nagle zaczęłam być boleśnie świadoma tego, do czego doprowadziłam z Hidanem. Wstydziłam się samej siebie, a jednocześnie byłam ciekawa. Tego, gdzie się podziewał Itachi i dlaczego właśnie teraz musiał koniecznie odejść. Nie chciałam być nawet na tyle samolubną, by trzymać go dla własnych zachcianek. Sam trening by mi wystarczył i obowiązki, które nałożył na mnie Nagato, by być lepszą. Musiałamsię dowiedzieć, co takiego musiał zrobić. Z jednej strony bałam się, najzwyczajniej w świecie bałam, a znałam to uczucie bardzo dobrze. Druga natomiast podpowiadała mi, że mam prawo wiedzieć. Zwłaszcza po tym, co zostało powiedziane między nami i nie tylko. 
— Sakura? — Z tych rozmyślań wyrwał mnie dopiero Naruto, który wciąż czekał na swoją odpowiedź. 
— Nie, nie ma go na razie. Odkąd pracuję w warsztacie, jakoś nie było okazji, bym sama poszła. — Odwróciłam wzrok, nie chcąc by wyczytał z moich oczu te sprzeczne emocje, które same się we mnie pojawiały, na samą wzmiankę o Itachim. Widziałam tylko, jak tamten pokiwał twierdząco głową, a potem przybrał poważny wyraz twarzy. Dziwnie się czułam w momentach, gdy taki się stawał. Byłam bardziej przyzwyczajona do tej roztrzepanej wersji, z którą się spotykałam od samego początku. 
— Powinnaś na nowo zacząć ćwiczyć. Choćby strzelanie z broni. — Zawiesił na moment głos. — Wyścigi, na które chce zabrać cię Temari, to nie będą przelewki. Wiadomo, że nie rzuci cię od razu na głęboką wodę. — Szturchnął mnie zaczepnie w ramię, a uśmiech na moment sam zagościł na jego ustach. — Najpierw będziesz musiała wyrobić sobie reputację, ale to daje ci tylko dodatkowy czas. Lepiej być przygotowanym na wszystko. 
Poczułam niepokój na jego słowa, dopiero teraz pojmując, na co się pisałam. Uświadomiłam sobie, że tak naprawdę nie wyraziłam nigdy zgody na to, by brać w czymkolwiek udział. Było jedno, podstawowe pytanie: czy chciałabym z tego zrezygnować, nawet gdybym miała wybór? Odpowiedź była tylko jedna. Zdecydowanie nie. Może to był początek i tak naprawdę nie wiedziałam w pełni, co mnie czeka, ale ten dreszcz adrenaliny, który czułam za każdym razem wchodząc do samochodu, był tego wart. 

Po następnej godzinie i trzydziestu minutach Naruto puścił mnie wolno, komentując na koniec wszystkie błędy, które dzisiaj zrobiłam. Chciał się ich pozbyć w ciągu kilku następnych dni i pokazać mi nieco sztuczek, jeśli chciałam zaoszczędzić cenne sekundy. Na koniec ostatecznie zmierzyliśmy się czasowo i z niezadowoleniem patrzyłam, jak wyprzedził mnie o ponad dziesięć sekund. Nie wiedziałam, jakim cudem tego dokonał. Starając się na tyle, na ile mogłam, wyciągnęłam pięćdziesiąt sześć sekund. On pokonał tor w niespełna czterdzieści dwie. Frustracja, jaką czułam, była miła odmianą od tych wszystkich smętnych uczuć dookoła mnie. Z nową determinacją, wyszłam z hali, znajdując się zaraz potem w warsztacie. Suigetsu i Yuugo pracowali nad niebieską Hondą. Ten pierwszy uniósł głowę do góry i posłał mi zadziorny uśmieszek. Westchnęłam zirytowana, że nie udało mi się ulotnić niezauważoną. 
— Sakura! I jak jazda? Ta jędza nie pozwalała się nawet zbliżać tam do was — powiedział to tak zrzędliwym tonem, że mój humor sam się poprawił. Autentyczne niezadowolenie na jego twarzy było zabawne. W tym czasie Yuugo dokręcił coś pod maską i wrzucił klucz w powrotem do skrzynki, stojącej na ziemi przy jego prawej nodze. Wycierając ręce o ścierkę sam wydawał się zainteresowany odpowiedzią na jego pytanie. Podrapałam się po nosie i po krótkim zastanowieniu stwierdziłam, że spróbuję choć udawać, że jestem taka, jak dawniej. 
— Pokonał mnie o czternaście sekund. Czternaście! — ni to warknęłam, ni jęknęłam niezadowolona. Pozwoliłam sobie na nieco dramatyzmu, ale nawet dla mnie wydawało się to sztuczne. Oni jednak niezrażeni moim przedstawieniem, podchwycili temat.
— Tylko o czternaście? Pfy! — Suigetsu parsknął na ten wynik i oparł się niby to nonszalancko o drzwi. — Ja bym się wyrobił do dwudziestu, co najmniej!
— Tak, tak. A Temari pozwoli ci się przejechać jej F-dwunastką
— Ferrari F12? — pytanie z nutką podziwu samo wyszło z moich ust. Znałam ten samochód i wiedziałam, że jest cholernie rzadki. Nie zapominając tego, na jakie prędkości można go było wyciągnąć. 
— Zapytaj się ją o niego. Może ci go pokaże. — Rudowłosy posłał mi uśmiech i potem wrócił do pracy.
— Trzyma go pod kluczem, jak jakiś skarb — mruknął niezadowolony Suigetsu, sięgając po coś w bok. Widząc okazję to ucieczki, wykorzystałam ją bez skrupułów. No, może jednak z jakimiś. W końcu dzięki Yuugo dowiedziałam się ciekawej rzeczy. F12. Nie mogłabym nawet o takim marzyć. 

Nie poszłam do swojego pokoju zaraz po tym, jak wydostałam się na korytarz. Wciąż miałam w głowie wcześniejszą rozmowę z Naruto. Zdawałam sobie sprawę, że jeśli chciałam robić postępy, musiałabym mieć partnera do ćwiczeń. Sama nie miałam pojęcia za co się zabrać. Nie wiedziałam na jak dużym jestem poziomie, bo Itachi nic mi nie mówił. Spotykaliśmy się o danych godzinach i trenowaliśmy. Na pewno były postępy. Czułam to, choćby biorąc pod uwagę w jakiej byłam kondycji podczas ucieczki z centrum czy teatru. Wzdrygnęłam się na tę ostatnią myśl. Zimny dreszcz przeszedł mi po ramionach. Nie chciałam o tym myśleć, nie mogłam. I jakby na potwierdzenie moich słów, smutny uśmiech Yuri sam pojawił się w mojej głowie. Jęknęłam cicho pod nosem z przerażenia i stanęłam gwałtownie. Nie chciałam jej. W żadnej formie, nie pragnęłam niczego innego, by te wszystkie wizje ustąpiły. Z zamkniętymi oczami starałam się oddychać głęboko, ale te przerażające obrazy nie chciały odejść. 
Kręciłam głową na boki, a ręce same zacisnęły się w pieści. Nie mogłam pozwolić by te emocje mną zawładnęły. Po prostu wiedziałam, że nie mogłam. Dlatego specjalnie przejechałam boleśnie paznokciami po ręce, ruszając do przodu. Ból pomógł. 
Biłam się z myślami przez dalszą drogę, starając się nie pokazać po sobie niczego. Zbliżając się do celu, mijało mnie o wiele więcej osób. Nie chciałam, by ktokolwiek obcy widział coś więcej, poza może lekko przestraszoną, ale w miarę obojętną miną. Było kilka miejsc, w których niezależnie od pory, zawsze było pełno ludzi. Była to oczywiście stołówka, ale też wiele innych ważnych lokalizacji, które pozwalały funkcjonować całej organizacji. Po kilku zakrętach znalazłam się w ogromnej hali. Zapamiętałam ją taką, jak ostatnio – pełna stanowisk, obleśnych zdjęć na monitorach i kilku ciekawskich oczu, podążających za każdym moim krokiem. Centrum dowodzenia było mniej zaludnione niż zazwyczaj. Byłam w stanie to ocenić, mimo, że dawno mnie tutaj nie było. Podejrzewałam, że mogła być godzina pierwsza, może druga. Pora obiadowa nie miała tutaj nic wspólnego, bo pomimo jej, zawsze ludzi było tyle samo, a może nawet i więcej. 
Szłam pewnie, ale ta pewność nieco osłabła widząc jedną osobę przy głównym kontuarze. Przy stanowisku, jak zawsze siedziała Hinata, nad czymś intensywnie pracując, a Shikamaru siedział niedaleko niej. Nad nimi nachylała się Konan i nawet z tej odległości, w której byłam, mogłam wyczytać kilka słów z ruchu jej warg. Na początku nie zwróciłam na niego uwagi, dopóki jego ciałem nie wstrząsnął głośny śmiech, gdy Nagato powiedział do niego kilka słów. Myślałam, że nasza konfrontacja, po tym co zrobiłam, nie dojdzie tak szybko do skutku. A na pewno nie chciałam, by było to publicznie. Chytry uśmieszek na twarzy Hidana i jego wzrok uważnie mnie obserwujący, nie mogły mi dać choćby cienia nadziei, że mnie nie zauważył. W tamtym momencie miałam ochotę odwrócić się na pięcie i uciec stamtąd najdalej, jak się da. Jednak widząc jego wyzywające spojrzenie oraz jak unosi jedną brew, nie mogłam dać mu tej satysfakcji. Po prostu nie mogłam ani nie chciałam. Dlatego podniosłam głowę do góry, nawet jeśli zupełnie nie czułam się pewnie i dalej szłam w ich kierunku. Nagato widząc, że jego zainteresowanie było skierowane gdzie indziej, odwrócił się w moim kierunku. Nie mogłam nie zauważyć, jak lustruje mnie od góry do dołu, sprawdzając w jakim jestem stanie. Z jednej strony miałam dosyć tego ciągłego chuchania nade mną. Czułam się zamknięta niczym w klatce, jak zwierzę, nad którym się trzeba litować, bo zostało boleśnie skrzywdzone. Z drugiej strony miałam ochotę sama się w takiej ukryć. 
— Cześć maleńka. — Stając niedaleko mężczyzn, nie mogłam przeoczyć tego, jak Hidan oparł się nonszalancko o stół za swoimi plecami i wpatrywał swoimi błyszczącymi oczami we mnie. Zagryzłam policzek od wewnątrz i udając, że zupełnie go nie dostrzegam kiwnęłam głową do Nagato i reszty. Zespół przy komputerach zupełnie mnie zignorował, w pełni pochłonięty informacjami na ekranie. 
— Co jest, Sakura? — Twarz mojego chrzestnego wydawała się zupełnie nie poruszona. 
— Możemy pogadać? — Spojrzałam wymownie na Hidana, pierwszy raz patrząc na niego otwarcie. Zmarszczyłam czoło lekko niezadowolona, gdy on wciąż opierał się, jak gdyby nigdy nic. Nagato skinął na niego głową, by odszedł i dopiero wtedy, nieco jego humor się zepsuł. Ominął mnie, ale zanim całkowicie odszedł szepnął mi słowa:
— My też musimy porozmawiać. — Nim miałam okazję mu odpowiedzieć, jego już nie było. Najchętniej powiedziałabym mu prosto w twarz, że nie mamy o czym. „Ot, pomyliłam cię tylko z Itachim.” Parsknięcie samo wyszło z moich ust, nim zdążyłam się powstrzymać. Wygięte usta Nagato w kpiącym uśmieszku tylko mnie poddenerwowały.
— Jesteśmy sami, to o co chodzi? — Skrzyżował ramiona na piersi. Westchnęłam cicho, zostawiając kwestię Hidana i obiecując sobie, że coś z tym zrobię. 
— Mogę dostać dostęp do strzelnicy? — Oparłam się biodrem w miejscu, gdzie wcześniej był ten irytujący mężczyzna. Starałam się zupełnie nie dać po sobie poznać, że wcześniejsza, krótka sytuacja między nami miała jakiekolwiek znaczenie. Bo w końcu nie miała, żadnego. 
— Chcesz wznowić treningi? — Nagato przeczesał włosy rękoma. Zagryzłam wargi, czując lekki niepokój, ale kiwnęłam głową. — Dobrze. Jutro rano zaczniemy od strzelnicy. — Zaskoczona, że osobiście będzie chciał się pofatygować, nie zdążyłam powiedzieć słowa. — O dziewiętnastej zajmiemy się walką. Później ustalimy stałe godziny, gdy wydzielę na to osobno czas.
— Przyda ci się to — odparł po chwili, gdy ja wciąż pozostawałam cicho. — Mówiłem, że masz być najlepsza. W innym przypadku skończysz z niańką przy sobie.
— Wiem — odzyskując zdolność mówienia, westchnęłam głośno i skubnęłam materiał spodni. — Dlaczego ty? — zapytałam szybko i widząc jego uniesione brwi w górze, dotarła do mnie ta bezpośredniość. — Oczywiście, cieszę się. — Odparłam od razu, chcąc się usprawiedliwić. I teraz wiedziałam, że mam idealną okazję zapytać go o najważniejszą rzecz.
— Gdzie jest Itachi? — Pytanie, szybkie i pewne, samo wyrwało się z moich ust. I, ku mojemu zaskoczeniu, to właśnie na nie Nagato wyprostował się, a na jego twarzy utkwiła powaga. Nie pokazał po sobie nic więcej.
— Wysłałem go. — Popatrzyłam na niego uważnie. Nie spodobał mi się ton, z jakim to powiedział.
— Teraz? Gdzie i po co? — Widziałam, że nie kwapił się do powiedzenia choćby słowa na ten temat. Skrzywiłam się na moment, wiedząc, że nie doczekam się teraz jakiekolwiek, satysfakcjonującej odpowiedzi.
— Jest coś co musiał zrobić. Kiedy indziej porozmawiamy. — Bez cienia zawahania uciął naszą rozmowę, a ja poczułam niedowierzanie, że tak lekko wywinął się od tego. — Załatwię ci dostęp i jutro przyjdę po ciebie. — I jakby zupełnie nie dostrzegł mojej miny, odszedł ode mnie spokojnym krokiem. 
Prychnęłam pod nosem nie wierząc, że od tak po prostu sobie poszedł. Zostawił tę kwestię bez żadnego rozwinięcia i wciąż byłam bez odpowiedzi. Gniew sam we mnie rozkwitł, czując, że celowo chciał ukryć przede mną, jakiekolwiek informacje. 
— Uważaj, bo zaraz wybuchniesz. — Kpiący głos Hidana tylko podsycił moje emocje. Podszedł do mnie błyskawicznie, gdy zauważył, że moja rozmowa z Nagato się zakończyła. Pochylił się nieco nad moją twarzą. — Choć muszę przyznać, że wyglądasz cholernie pociągająco taka wściekła. — Oblizał powoli usta, obserwując, co raz większy grymas niezadowolenia, który formował się na mojej twarzy. Zrobiłam jeden, szybki krok do tyłu, chcąc zrobić jak największy dystans między nami.
— Czego chcesz? — niemal warknęłam. Nie miałam najmniejszej ochoty na rozmowę z nim. 
— Kochanie, ranisz mnie. A myślałem, że dokończymy to, co zaczęliśmy. — Westchnęłam z niedowierzaniem i jedynie pokręciłam głową. Zamierzałam odejść, gdy poczułam jego rękę na ramieniu. 
— Wiem, czego chciałaś. — Ku mojej konsternacji wypowiedział te słowa całkowicie poważnie. — U mnie nie musisz szukać żadnych zobowiązań, bo i tak ich nie dostaniesz. — Zbliżył się do mnie jeszcze bardziej, jak wcześniej, a jego ciepły oddech owiał moje ucho. — Więc jeśli będziesz miała ochotę na ostry seks, znasz drogę — wyszeptał.
— Hidan. — Nieprzyjemne dreszcze przeszły po moich plecach, gdy zimny głos Nagato przerwał naszą wymianę zdań. On, jakby niewzruszony, jedynie obejrzał się do tyłu, wciąż trzymając mnie w uścisku. 
— Nie miałeś przypadkiem czegoś zrobić? — Konan, jakby widząc napięcie, które znikąd się pojawiło, zareagowała szybciej niż ja bym mogła. Jej obojętny głos jednak niczego nie zdradzał. Usłyszałam tylko ciche parsknięcie Hidana, a zaraz potem puścił mnie. 
— Nie sądzę, bym skorzystała — Zanim zdążył odejść, słowa same wypadły z moich ust. W odpowiedzi dostałam tylko wymowny uśmieszek. 

Wieczór okazał się dla mnie spokojny. Od bardzo dawna cisza nie była taka kojąca. Siedziałam obejmując się ramionami, nie mając zupełnie żadnej myśli w głowie. Po prostu patrzyłam w ścianę naprzeciwko. Kołysałam się w przód i tył, nucąc pod nosem melodię, którą znałam z dzieciństwa. Nie pamiętałam skąd, jak i kto mi ją pokazał. W chwilach takich jak ta, pełnej ciszy, pojawiała się i formowała w mojej głowie obraz bezpieczeństwa. Od bardzo dawna nie czułam się w pełni bezpieczna. Były osoby, w których towarzystwie czułam się dobrze i wiedziałam, że żadna krzywda nie zostanie mi wyrządzona. Jednak było to zupełnie inne doświadczenie, a uczucie opieki i ochrony, nabierało zupełnie innego znaczenia. Wcześniej, największym zagrożeniem, jakie mogło mnie spotkać, był wypadek samochodowy, podczas mojej za szybkiej jazdy czy niezaliczenie kursu na studiach. Teraz, nabierało to zupełnie nowego charakteru. Były osoby, które nie zawahałyby się poświęcić mojego życia, dla swoich własnych celów i korzyści. Nagato chronił mnie, bym przetrwała w tym świecie, w którym on żyje już tak długo. Przerażała mnie ta wiedza oraz że on sam, w jakimś stopniu, jest osobą, która bez skrupułów wysyła na śmierć innych ludzi. Nie wierzyłam, że tak nie jest. Czasy niewinności i nieświadomości już dawno przeminęły. On sam był mi winny wiele wyjaśnień. Zarówno, dlaczego tak namiętnie chciał zataić informacje dotyczące Itachiego, jak i w jaki sposóbbył tym, kim był – liderem organizacji przestępczej, takiej jak Akatsuki. Minęły miesiące, odkąd tutaj jestem, w których skupiałam się wyłącznie na treningach, by być lepszą. By zapewnić bezpieczeństwo sobie i osobom, na których mi zależy. 

— Sakura!— Dziewczęcy śmiech rozbrzmiał wokoło. Jej twarz wykrzywiła się w krzywym, paskudnym uśmiechu. Tak niepodobnym do niej.

Pokręciłam głową i jeszcze mocniej objęłam się ramionami. Nie pozwalałam by strach wypełnił moje serce. Zagryzłam boleśnie wargę, aż poczułam posmak krwi. 
Nie wiedziałam, dlaczego taki był. Pamiętałam go jako wiecznie uśmiechniętego chłopaka, z zamiłowaniem do samochodów. Zawsze cieszył się, gdy sama prosiłam go, by zabrał mnie do swojego warsztatu i pokazał auta, którymi się wtedy zajmował. Po tylu latach niewiedzy, te wizje i wspomnienia zabarwione zostały świadomością, jak okrutną osobą musiał się stać. A jednak wobec mnie, wciąż zachowywał się, jak ten nieco wyrośnięty mężczyzna, tylko bez uśmiechu. Z ciągłą powagą na twarzy, ale z potrzebą chronienia mnie. Kochałam go i był teraz moją jedyną rodziną. Bałam się niewiedzy, ale jeszcze bardziej tego, że gdy już będę wiedzieć, co się wydarzyło, odsunie mnie to od niego. 
A Itachi... Pozostawał moją osobną zagadką. Do której rozwiązania potrzebowałam Nagato.


Shayen: Cześć! Przyznaję bez bicia, jestem okropna. Nie było mnie ponad miesiąc. Zarówno na fb, w komentarzach i blogach. Byłam tak przytłoczona nowymi obowiązkami, że to było jedyne, o czym tak naprawdę myślałam. Teraz, gdy zachorowałam i bardzo prawdopodobne, że narobię sobie i tak problemów przez nieobecność na zajęciach w tym tygodniu, myślami wróciłam do was i do mojego DSO. Tak się stęskniłam! Teraz czuję, jak bardzo mi tego brakowało. Zapewne jeszcze nie raz będę zmuszona kazać wam czekać, ale nigdy, na pewno, nie porzucę tego opowiadania. 

Przy okazji witam nowe czytelniczki! Fajnie, że wpadłyście. :D Cieszę się za każdym razem widząc, że jest więcej osób, którym podoba się to opowiadanie. :D

Sprawdźcie koniecznie kochani komentarze pod poprzednim rozdziałem. Odpisałam na nie niestety ze znacznym opóźnieniem i zdaję sobie sprawę, że mogliście już ich nie widzieć. 

Nie wiem, jak wy, ale ja jestem tak podekscytowana tym, co będę teraz pisać, że to niesamowite. :D Jedynie boję się pomieszania wątków, bo tak wiele zaczęłam i jeszcze więcej zamierzam wprowadzić! Na bank nie wyrobię się w całym opowiadaniu. Po cichu planuję takie mini dodatki na koniec, które będą większym rozwinięciem pobocznych scen. Bo w końcu ItaSaku nie będzie tutaj jedynym paringiem. :D Chyba jeszcze o tym nie wspominałam. :D

Póki jestem chora to korzystam i piszę, a co. Tylko będę musiała później sprawdzać dwa razy rozdziały, czy całość ma jakikolwiek sens. XD 
Tymczasem ja uciekam i lecę do piętnastki, trzymajta się! 

ps. Zaczęłam poprawiać pierwsze rozdziały pod kątem poprawności dialogów i przecinków, które rzucą mi się w oczy. Jak patrze na to, to chce mi się płakać. ;-;

11 komentarzy:

  1. Siemaneczko ^^
    Ja też jestem podekscytowana, bo ten rozdział był świetnym podkładem pod bardziej emocjonujące wydarzenia. Oj Pein chce bronić Sakurki, ale przed Itachim to nie przejdzie. Nie mogę się doczekać dalszej akcji, już długo się naczekałam xD A po Twoich słowach, że będzie jeszcze ciekawiej normalnie jaram się jeszcze bardziej. Czekam i życzę weny <3

    Buziaki~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Definitywnie nie przejdzie. XD Itaś chroni, co jego. Hehehe.
      Napiszę szybko dalszą część, słowo. XD
      Dzięki wielkie i trzymaj się!~

      Usuń
  2. Nie mogąc spać, błakam się po internetach... ale bedzie krótko i niedokładnie/nieskładnie. To uprzedzam ;)

    Obrazy Sakury prędko nie znikną. Demony ścigają... jednych może miesiąc innych dwa lata bądź całe życie. Dlatego istnieje alkoholizm. Ciekawa jestem czy Sakura będzie właśnie próbowała to jakoś zagłuszyć.
    Podczas czytania pomyślałam też o tym, jaką to Sakura drogę przebyła. Od pobytu w celi do miejsca, w którym jest teraz. Do chamskich propozycji Hidana i rosnącego ucZucia wobec Itachiego... próbuje zgrywać twardą ale niech nie udaje. Każdy czasami potrzebuje kogoś przy kim będzie mógł pokazać tę swoją słabą stronę.

    Idę walczyć z myślami dalej!
    Adios,amigo!
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki kochana, że zawędrowałaś tutaj po drodze! To prawda, Saki pokonała naprawdę daleką drogę. I skłoniłaś mnie do refleksji, jaka ostatecznie się stanie. I dzięki wielkie za to, bo to coś naprawdę ważnego.
      Sama prawda! Każdy potrzebuje swoją, bliską osobę. Ona ma więcej, jak jedną, pomimo, że boi się otworzyć.

      Adios! Całusy!

      Usuń
    2. Całkowicie Cię rozumiem z brakiem czasu, dlatego też pojawiam się tu 3 dni po publikacji rozdziału :(
      Strasznie mi szkoda Sakury, po tej całej sytuacji w teatrze. Strata przyjaciółki musiała bardzo w nią uderzyć, że aż ma takie halucynacje.
      A Hidana to chyba bym ukatrupiła na miejscu Sakury za taki tekst, grr... Gdyby Itachi był, to Hidan by znał swoje miejsce w szeregu :D
      Co do Itachiego - ciekawość mnie zżera co się z nim dzieje i jak będzie wygladać relacja ItaSaku, jak już wróci.
      Wracaj do zdrowia i pisz następne rozdziały ;)
      Pozdrawiam <3

      Usuń
    3. Niestety. :c Halucynacje wprowadziłam do jednego wątku, który będzie w następnym rozdziale, także no!
      Oj, Hidan i Itachi będą mieli ze sobą. :D Więc to prawda, Itaś pokazałby mu, gdzie raki zimują. :D
      Do ItaSaku mam pewien plan, jednak przy tym będę musiała się postarać, by nie było tandetnie. XD
      Dzięki wielkie kochana! Również pozdrawiam. ♥

      Usuń
  3. Uuuuuuu, nowy szablon - śliczny, piękny. Nie mogłam przejść obojętnie obok tego arta z nagłówka (kiedy sprawdzałam, czy przypłaszczkiem nie ma nowego rozdziału), bo ta Sakura to prawdziwa żyleta! *-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O taaaaak. ♥️ Nawet nie wiesz jak sie naszukałam go! Opłacało sie. 😎 To ekstra, że szablon sie podoba. ♥️
      (Pssst, rozdzialik w sobotę. :D)

      Usuń
    2. Miód na moje serce. ♥️

      Usuń
  4. Dobra, kolejny spokojny rozdział.
    Ciekawa jestem, czy Sakura poradzi sobie w wyścigach, chociaż mam wrażenie, że pod okiem Naruto ładnie się wyrobi. ;)
    A Hidan niech spada na drzewo. xD Sakura mogła coś mu powiedzieć. Ale pewnie koleś jeszcze namiesza. :'D Boję się, co będzie jak do Itachiego to dotrze. Swoją drogą Sakura robi się zbyt ciekawska. xD Pain ma swoje powody, żeby czegoś jej nie mwić, ale tu przecież chodzi o Itasia. :D Czemu mam wrażenie, że ta ziewczyna znowu wpakuje się w jakieś klopoty? :'D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obiecuje, ze 16 juz taka spokojna nie bedzie. ;) W wyścigach nasza mała będzie miała parę przygód. Hehe. :3
      Koleś namiesza i to równo! Na pewno doda małego charakterku ItaSaku. Itaś bedzie miał z nim troszkę. :D
      Hmmm. Nieee wieem? :D

      Usuń