Minęły
kolejne dni, w których nie miałam ani chwili wytchnienia. Nagato wywiązał się
ze swojej obietnicy. Nie miałam choćby czasu, aby porządnie się wyspać.
Załatwiłam kiedyś w biegu, w stołówce, u Ino zegarek. Byłam jej wdzięczna też
za to, że podsyłałam jej listę czego bym potrzebowała, a ona to dla mnie
załatwiała. Biały budzik pozwalał mi zachować jakiekolwiek pojęcie czasu, choć
nie powiem i tak zlewał mi się w jedną masę treningów. Codziennie rano, punkt
godzina szósta, wybiegaliśmy z Itachim w las. Te poranne sesje były moim
jedynym zbawieniem od wiecznych ciemności podziemia. To nie było życie dla mnie
– wolałam słońce, księżyc, gwiazdy. Nie miałam jednak żadnego wpływu na to i
musiałam tkwić w tej przeklętej bazie wojskowej. Nagato widziałam tylko, gdy
sprawdzał moje postępy w trakcie treningów. Dostrzegałam niejednokrotnie, jak
krzywi się, gdy nie trafiłam do celu. Zakładał ręce, gdy widział, że Itachi bez
problemu rzuca mną o matę. Godziło to w moją dumę tak bardzo, jak nigdy bym nie
przypuszczała. Nie sądziłam, że kiedykolwiek brak takich umiejętności będzie
wywoływać we mnie, tak wiele kompleksów. Pomimo tego, z dnia na dzień
strzelałam celniej, biegałam szybciej, a moje ciało stało się wytrzymalsze. Z
przerażeniem i fascynacją obserwowałam, jak przybywają mi nowe mięśnie, a stare
zbijają się w jednolitą rzeźbę.
Sytuacja ze
strzelnicy już nigdy później się nie wydarzyła, a siniaki odeszły w
zapomnienie. Jednak nie mogłam zaprzeczyć, że było jakieś dziwne przyciąganie między
nami. I on to również wiedział. Mimo
to, obydwoje ignorowaliśmy je skrupulatnie. Z uwagą obserwowałam, jak pracuje
każdy jego mięsień oraz jak wielką władzę ma w ramionach, nogach i w innych częściach ciała. Byłam drobna w
porównaniu do niego, pomimo mojego wzrostu. Zdawałam sobie sprawę, że nie
wykorzystuje nawet połowy siły w sparingach ze mną. Pragnęłam stanąć kiedyś z
nim do walki, jak równy z równym. Wiedziałam jednak, że minie wiele czasu,
zanim rzeczywiście będą jakieś szanse
na to. Jeśli kiedykolwiek one nadejdą.
Dogadywaliśmy
się. Był cholernie inteligentny i w każdej naszej rozmowie, nie tylko moje
ciało pracowało. Nie chciałam, aby uznał mnie za głupią. Bardziej niż to, co już
pokazałam.
Lubiłam nasze
dyskusje, które się rozwijały, gdy pytałam o coś. Opowiadał mi czasem o
niektórych zadaniach, które musiał wykonać. Głównie były to misje informacyjne,
w których musiał dowiedzieć się o terminie przewozu towarów, którymi było
zainteresowane Akatsuki. Wiedziałam, że zachowuje dla siebie te inne, które z pewnością były jego główną
działką. Jednego wieczoru wyciągnęłam od niego, jaką rolę tutaj pełni. Oczywiście
odpowiedział zagadkowo: prawa ręka Paina.
To mi jednak wystarczyło, aby się domyślić reszty. Czułam dreszcz, gdy za
każdym razem sobie uświadamiałam z kim trenuję. Nie wiedziałam jednak czy był
to strach, czy… podniecenie. Nigdy
nie zachował się względem mnie wrogo. Był cholernie wymagający i nie obchodziło
go to, że nie mam siły. Niejednokrotnie słaniałam się na nogach. W takich
momentach miałam wrażenie, że ciśnie mnie jeszcze bardziej, aż nie padałam na
matę prawie nieprzytomna. Czekał wtedy ze skrzyżowanymi rękoma aż się podniosę.
Czasem jednak nie byłam w stanie. Jak przez mgłę pamiętam te momenty, gdy niósł
mnie na rękach do mojego pokoju. Zdarzyło się to jednak zaledwie kilka razy, na
samym początku. Po paru tygodniach zawsze byłam przytomna, gdy kończyliśmy.
Każdego ranka chciało mi się płakać, gdy czułam jak mięśnie wręcz mnie palą, a
ja nie potrafię się ruszyć. Zaciskałam zęby i już od samego początku walczyłam
z własnym ciałem. Dwa razy spóźniłam się rano, a konsekwencje nie były
przyjemne. Zostawiał mnie samą w nieznanym mi lesie. Każde wejście, na które
się natknęłam, miało czytnik magnetyczny. Byłam zdana na samą siebie, a nie
zjawiał się, dopóki nie wyrobiłam naszej codziennej normy. Nie wydawałoby się
to okropne, ale zdążyłam zaznajomić się z nim. I lasem. Biegnąc samej przez
gąszcz i czując na karku oddech niebezpieczeństwa, nie było to przyjemne. Niejednokrotnie
widziałam wilki czające się w cieniu. Mogłam liczyć tylko na mój własny spryt. Itachi
musiał znać szlaki, które były względnie bezpieczne, dlatego zdecydowanie
wolałam trzymać się blisko niego.
Zagrożenie, o
którym mówił Nagato, również nie nadchodziło. Nie było jak dotąd żadnych wiadomości
dotyczących kogokolwiek, których imiona zostały podane do informacji
publicznej. Jak udało mi się od niego wyciągnąć, Yuri była pod stałą
obserwacją. Próbowałam nawet przemycić dla niej wiadomość by wiedziała, że o
niej pamiętam. Została od razu przechwycona przez chrzestnego. Dostałam tak
dobitną naganę za nieodpowiedzialne zachowanie, że zdecydowanie nie chciałam
tego ponownie próbować. Wiedział, że tęsknie za nią i martwię się. Jednak lepiej
dla jej bezpieczeństwa, jeśli nikt by nie kontaktował się z nią bezpośrednio.
Po dłuższym przemyśleniu przyznałam mu racje. Jakikolwiek ślad obecności kogoś
podejrzanego, mógł ściągnąć na nią wzrok nieodpowiednich ludzi.
Pozostawało
mi więc trenować i stawać się lepszą. Dla dobra innych i samej siebie. Nie
potrafiłam wyobrazić już sobie normalnego życia, gdy wstawałam rano i szłam do
codziennych obowiązków. To wszystko wydawało mi się bezcelowe. Nawet moje
studia. Mimo, że teraz było nie lepiej, to jednak czułam w sobie, że jest to
lepsze, niż moja poprzednia egzystencja. Wyraźne były tylko chwile w moim prowizorycznym
warsztacie. W garażu, gdzie trzymałam moje kochane, czarne maleństwo. Mogłam
zaszywać się tam godzinami i nie spotykałam się z niczyim sprzeciwem. W końcu
byłam w domu, a kontrola nade mną była całkowita.
Sprawa
naprawy Chimery Nagato dalej pozostawała nierozwiązana. Co prawda on sam mi
podziękował za to, ale do warsztatu wciąż nie miałam dostępu. Nie widziałam
Temari od momentu, gdy wyrzuciła mnie i Ino za drzwi. Widząc jednak chytre
uśmieszki Suigetsu i Kisame oraz pewne spojrzenie Yuugo wiedziałam, że na niej
to również się odbiło. Inną kwestią było to, że nie miałam ani chwili czasu,
aby tam pójść, jeśli nawet bym mogła.
Był dwudziesty
trzeci lipca, dwa miesiące po moim przybyciu tutaj, gdy cały ten impas się
zachwiał. Czułam dumę, bo wszystkie strzały po raz kolejny trafiły w cel i wiedziałam,
że ten dzień będzie pełen pomyślności. Wychodziliśmy ze strzelnicy z Itachim,
aby pójść na szybki obiad, gdy zza rogu wystrzelił Suigetsu. Złapałam go za
ramię, gdy prawie mnie stratował.
- Łoł –
zacisnęłam rękę – spokojnie.
- Co się
dzieje? – Spokojny głos mojego towarzysza sprawił, że chłopak od razu się
wyprostował i starał zrównoważyć oddech. Dostrzegłam, że część osób reaguje na
Itachiego w ten sam sposób, co na Nagato.
- Musicie
natychmiast przyjść do dowodzenia. Przede wszystkim Ty – wskazał na mnie
palcem. Zirytowała mnie ta jego tajemniczość, więc bez skrupułów odtrąciłam
jego dłoń w bok.
- Ale o co
chodzi? – Warknęłam, będąc w przeświadczeniu, że właśnie ten szczęśliwy
początek dnia się skończył. On jednak bez słowa odwrócił się i zaczął biec z
powrotem. Popatrzyłam na Itachiego, ale ten jedynie wzruszył ramionami
podążając za Suigetsu. Westchnęłam ciężko i nie mając innego wyjścia ruszyłam
za nimi.
Wbiegliśmy do
pomieszczenia, które było nienaturalnie opustoszałe. Zawsze pojedyncze
stanowiska były zajęte przez te same osoby, których dzisiaj nie było. To była
pierwsza oznaka, która mnie zaniepokoiła. Komputery jednak pozostawały włączone
i każdy monit uruchomiony. Na miejscu czekał już Nagato z Konan, a przy
komputerze siedziała Hinata, mając po prawej stronie Shikamaru. Ostatnia dwójka
pracowała na cztery monitory, a ich ruchy były szybkie i bezlitośnie dokładne. Suigetsu
zostawił nas na którymś z zakrętów, więc byliśmy w szóstkę. Widziałam, jak na
twarzy rudowłosego rozciągnięte jest niezadowolenie, natomiast jego ręce były
skrzyżowane na piersi. Konan opierała się ręką o biurko i kontrolowała to, co
robią informatycy. Atmosfera w pomieszczeniu była ciężka i napięta.
- Nagato? –
Zapytałam, a on odwrócił się na dźwięk mojego głosu i naszych kroków. Kiwnął
głową byśmy się zbliżyli. Przez chwilę się nie odzywał, ale potem spojrzał prosto
na mnie.
- To, co
zaraz zobaczysz nie będzie przyjemne. Nie ważne co, proszę Cię byś zachowała
trzeźwy umysł. Działanie w panice niczym nam nie przysłuży – nie odwrócił ani
na chwilę wzroku, a ja zdezorientowana podrapałam się po policzku.
- Nie rozumiem
– pokręciłam głową – co masz na myśli?
- Shikamaru –
tamten kiwnął głową i wsunął nieopisany dysk do komputera. Jeden z głównych
ekranów stał się cały czarny. Popatrzyłam kątem oka na Itachiego i dostrzegłam,
jak zaciska dłonie w pięści. On również ma
złe przeczucia.
Westchnęłam
zaskoczona, gdy na monitorze pojawiła się znajoma sylwetka. Moja sylwetka. Długie, różowe włosy do
połowy pleców były rozpuszczone. Postać stała tyłem do kamery i miała na sobie
czarną, szeroką bluzę i tego samego koloru spodnie. Oświetlona była z góry
jednym snopem światła, a tło było całe zaciemnione. Nie było widać żadnych
konturów mebli ani nie wiadomo było, jak duże było pomieszczenie. Kolor włosów
wręcz raził z monitora.
- I jak Ci
się podoba, Sakuro? – Dreszcz
przerażenia przeszedł mi po kręgosłupie. Głos z całą pewnością nie należał do
mnie. Był niski, lekko zachrypnięty. Śmiech, który zaraz potem rozbrzmiał był
najbardziej niemiłym dźwiękiem, jaki dany mi było słyszeć w życiu. Postać na
ekranie drażniąco powolnym ruchem zaczęła się obracać. Obserwowałam w napięciu każde
jej przesunięcie się, a nieznany mi dotąd węzeł zaciskał się co raz mocniej
w moim żołądku. Splotłam ręce przed sobą i przycisnęłam je do ciała. Twarz,
którą posiadała kobieta była oszałamiająco piękna. Symetrycznie osadzone duże,
ciemne oczy odznaczały się na jej śniadej cerze. Mimo, że miała wąskie usta, to
pasowały do prostego, lekko zadartego nosa. Całość burzyły tylko moje włosy. Uśmiechnęła się szyderczo i
zakręciła lok na palcu.
- Wspaniałe
prawda? I takie charakterystyczne – zerwała perukę, a fala ciemnych, krótkich
włosów rozlała się dookoła. Stukała palcami po brodzie, a na jej ustach wciąż
błąkał się uśmiech. Nie spieszyła się z niczym. Mimo, że było to nagranie,
wręcz mogłam poczuć to, jak to piwne spojrzenie wwierca się prosto we mnie. Przymknęłam
powieki nie mogąc wytrzymać tej intensywności.
- Nie było
łatwo Cię znaleźć – po minucie milczenia odezwała się pełna wyższości. Założyła
ręce na tył pleców, a następnie zaczęła powoli przechadzać się w tę i z
powrotem. Zaśmiała się ponownie – Wiedziałam, że nasz kochany Nagato ma jakieś słabości. Nie
wiedziałam jednak jakie – mruczała pod nosem, ale wszystko było słychać na
nagraniu. Zaakcentowała dobitnie jego prawdziwe
imię – myślałam, że może to ta suka Konan – rozbawiona odrzuciła głowę do tyłu.
Widziałam, jak wspomniana niebiesko-włosa krzywi się w gniewie. Nagato chwycił
ją stanowczo za dłoń. Pierwszy raz widziałam tak bezpośredni kontakt między tą
dwójką. Nie miałam jednak czasu, by myśleć o tym teraz.
– Nawet nie wiesz jak bardzo ucieszyła mnie
wieść o tym, że ma chrześnicę. – Wycelowała zadowolona palec prosto we mnie –
mała Sakurka, mieszkająca z bogatymi rodzicami. Ukrył Cię bardzo zręcznie. Musiałam
stracić aż dziesięć lat na znalezieniu Ciebie – jej twarz wykrzywił
niezadowolony grymas – ale o to jesteś. – Rozłożyła ręce na boki, jak by
chciała zaprezentować niezwykły okaz – mam nadzieje, że nie gniewasz się o
tamtą kobietę? Chciałam Cię mieć skarbeńku, tylko dla siebie – westchnęła
teatralnie. Wzdrygnęłam się domyślając, że chodzi jej o moją ofiarę – miałaś zostać przechwycona w więzieniu, ale nie
przewidziałam, że ktokolwiek może się wplątać. Mój błąd – zaszczebiotała – nie
sądziłam, że tak wiele szumu narobisz. Ale status Twoich rodziców zobowiązuje –
stanęła bezpośrednio przed ekranem. Przycisnęłam mocniej dłonie do siebie
czując tak ogromny niepokój i strach, że aż ciężko oddychałam. Nie wiedziałam
czego ona ode mnie oczekuje, przesyłając tę wiadomość. Jaki był jej cel?
– A teraz nie
mam Ciebie – przeczesała swoje krótkie włosy niby w zirytowaniu. Nie
wiedziałam, jak tak piękna kobieta
mogła być aż tak niegodziwa. Zachichotała krótko i rzuciła kolejne bezpośrednie
spojrzenie prosto we mnie – ale popatrz co znalazłam – tło za nią rozbłysło, na
moment prześwietlając ekran. Gdy jednak przywrócono ostrość myślałam, że zaraz
upadnę. Powstrzymało mnie przed tym jedynie ramię Itachiego, które nagle
złapało mnie w pasie. Nie miałam nawet głowy by w pełni się tym przejąć, gdy
widziałam coś tak przerażającego. Z
tyłu, za jej plecami, na ścianie rozciągnięte było zakrwawione ciało Yuri. Niezidentyfikowany dźwięk wydostał
się z mojego gardła, gdy zacisnęłam dłonie w pięści. Chwyciłam się za głowę i
zaczęłam potrząsać nią na boki.
- Obiecałeś!
– Krzyknęłam przez łzy – mówiłeś, że jest pod ochroną! – Nienawiść i rozpacz
przeplatały się ze sobą. Nie wiedziałam na kogo dokładnie jestem wściekła. Czy
na Nagato, czy na tę kobietę, która tak bezwstydnie miała czelność śmiać się mi
prosto w twarz. Oblicze Yuri rozciągnięte było w cierpieniu i z tej odległości
nie mogłam w zupełności ocenić, czy oddychała. Śmierć byłaby dla niej o wiele
łaskawsza. Zająknęłam się, uświadamiając to sobie. Czułam się wytrącona z
jakiejkolwiek równowagi, którą posiadałam. Miałam ochotę krzyczeć, płakać i
zniszczyć coś. Żałość, która mnie przepełniała była niczym w porównaniu do
tego, co miałam kiedykolwiek możliwość poczuć. Płakałam w czyjeś męskie ramię i
jedyne na czym mogłam się skupić, to jej poturbowane ciało. Zaraz potem obraz
przesunął się w bok, ukazując drugą osobę powieszoną w łańcuchach. Jego głowa kiwała
się na boki, a ciało było równie rozszarpane. Wciągnęłam ze świstem powietrze
uświadamiając sobie, że to Michio. Chłopak, z którym chodziłam na laboratoria z
genetyki. Był zawsze roztrzepany, ale pełen uśmiechu. Patrząc teraz na nich w
takim stanie, coś wewnątrz mnie tak bardzo się rozdzierało.
- Nie martw
się, żyją – chrypa w jej głosie powróciła. W ogóle nie odzywała się do tego
momentu, na pewno napawając się świadomością, co ten obraz musiał we mnie
wywołać. – Możesz ich uratować – niby to w zaskoczeniu przykryła swoje usta –
och! – Myślałam, że nienawiść, którą czułam nie może być większa, ale teraz
wręcz kipiała ze mnie – Ale nie masz dużo czasu. Za dwa dni o północy, w
dzielnicy Yujo. Masz być sama. Zapraszam na przedstawienie do starego teatru –
ukłoniła się z szyderczym uśmiechem, a obraz zniknął.
Czułam, że
nie wytrzymam tych wszystkich emocji. Chciałam płakać, płakać tak mocno, że aż
opadłabym z sił. Jednocześnie pragnęłam kogoś zmiażdżyć. Wyrwałam się z
czyjegoś mocnego uścisku i stanęłam prosto przed Nagato, krzycząc mu prosto w
twarz:
- Musimy po
nią iść!
- Uspokój się
– położył mi dłonie na ramionach. Jego dotyk palił mnie. Strąciłam gwałtownie
jego ręce, wkładając w to tak wiele nienawiści, jak tylko mogłam. Nie
obchodziło mnie to, że nie byliśmy sami. YURI była najważniejsza.
- Mam się
uspokoić? – Zaśmiałam się żałośnie odsuwając się na krok od niego. Nie chciałam
czuć żadnego dotyku na sobie – mówiłeś, że jest bezpieczna – wytknęłam mu po
raz kolejny. Widziałam w jego spojrzeniu, że ugodziło go to dogłębnie. I dobrze. Niech Cię boli tak, jak mnie. Nie
obchodziło mnie czyjeś cierpienie. Teraz liczyłam się tylko ja i to, co ona musiała przejść. Zacisnęłam mocno
powieki, a nienawiść zmieniła się w zimną furię.
- Znaleziono
dzisiaj jej ochroniarza martwego. Reiji nie zdawał raportu od wczoraj, więc
posłałem kogoś do kontroli. Przy jego ciele było tylko to nagranie – prychnęłam
i przetarłam powieki z łez. Nie mogłam powstrzymać rozpaczy, która rozdzierała
się wewnątrz mnie. Mało widziałam, ale nie dbałam o to. Chciałam tylko odzyskać
Yuri, całą i zdrową.
- Nie
obchodzi mnie to. Zmaltretowali ją. JĄ
– głos mi się załamał – z mojego powodu. Wiesz jaka ona jest delikatna? Ona już
wystarczająco dużo przeszła nie znając mnie. Musi mnie nienawidzić – oplotłam
się ramionami i skuliłam. Po chwili jednak warknęłam i opuściłam ręce, będąc
wściekła na siebie. Złapałam się za głowę. Jak mogłam pokazywać, że jestem tak słaba? Współczucie, które
dostrzegłam na twarzy Hinaty było tylko gwoździem do mojej trumny. Sunąc
wzrokiem po innych widziałam obojętność Shikamaru i twarde oblicza Nagato oraz
Itachiego. Jedynie Konan patrzyła na mnie w sposób, który bym nigdy się nie
spodziewała.
Z troską.
Odwróciłam
się do wszystkich plecami nie chcąc, by widzieli więcej tę stronę mnie.
- Odzyskamy
ją – ostry głos rudowłosego przeciął ciszę – jednak nie za dwa dni. Nie będzie nam
dyrygować swoich zasad. Nie puszczę Cię samą – sapnęłam i odwracając się
gwałtownie, spojrzałam na niego wściekła.
- Przecież
oni ją zabiją – wysyczałam między
zębami. Zignorowałam kroki oraz mocny uścisk na łokciu, gdy Itachi podszedł i przytrzymał
mnie. Tym razem nie pozwolił mi się oswobodzić. Rzuciłam mu ostre spojrzenie,
które wytrzymał. Nawet nie drgnęła mu powieka.
- Kim ona
jest?
- Ihara Matsuri
– odpowiedział mi Uchiha, trzymając dalej w mocnym uścisku – odpowiada za Twoje
aresztowanie.
- Jakbym się
nie domyśliła – parsknęłam, a w odpowiedzi poczułam, jak jego place wbijają mi
się w skórę. Syknęłam, patrząc na niego nienawistnie – puścisz mnie? –
Warknęłam. On jedynie podniósł brew do góry i odparł spokojnie:
- Nie –
przymknęłam powieki i wzięłam głęboki oddech. Czułam jak ten huragan emocji
nieco opada, ale dalej pod powierzchnią byłam przerażona tym, co widziałam. Ona
musiała przetrwać, musiałam zapewnić jej bezpieczeństwo. Nie po to daję się
zmordować dzień w dzień, aby pozwolić jej umrzeć.
- Hinata,
Shikamaru. Zbierzcie tylu ludzi ilu potrzebujecie i opracujcie plan. Musimy
działać szybko – otworzyłam oczy. – Za trzy dni musimy ruszyć, by nie miała
czasu zareagować na naszą ignorancję. Dziewczyna powinna przeżyć tak długo – spojrzał
na mnie – a my musimy porozmawiać. Sami
– wzdrygnęłam się, a Itachi na pewno musiał to wyczuć. Jego kciuk delikatnie
przejechał po mojej skórze, w uspokajającym geście. Odwróciłam się w jego
kierunku, lecz on nawet nie spuścił wzroku na mnie. Przez sekundę dłużej pieścił
mnie, ale zaraz potem odsunął się uwalniając.
- Nie
sprzeciwiaj mi się tak otwarcie – zdenerwowany głos Nagato dotarł do mnie zaraz
po tym, jak zamknął mosiężne drzwi do gabinetu.
- O co Ci
chodzi? – Warknęłam i oparłam się plecami o czerwony fotel, postawiony zaraz
przed biurkiem – jakoś wcześniej Ci to nie przeszkadzało. – Widziałam, jak
westchnął ciężko i przeczesał swoje rude włosy placami. Odwrócił się w moją
stronę.
- Traktuj to
jak trening nerwów – podszedł i założył mi znów ręce na ramiona, i zacisnął tak
mocno, że nie przyszło mi przez myśl, aby się odsunąć. Skrzywiłam się, bo
zabolało – musisz zacząć kontrolować emocje. W innym przypadku zgubi Cię to –
tłumiony gniew ponownie we mnie zawrzał, podsycany smutkiem. Prychnęłam,
widząc, że nie mogę zrobić nic więcej – o tym mówię.
- Mów
jednoznacznie! – wykrzyczałam w niego – o co Ci chodzi?
- Nie możesz
iść tam na pewną śmierć – zaśmiałam się zgorzkniała.
- Nawet, jak
bym chciała, to nie mogę – spojrzałam na niego – wyszłabym na zewnątrz, to po
pięciu minutach byś mnie ściągnął z powrotem. – Kiwnął głową z zadziornym
uśmiechem, który zirytował mnie niesamowicie. Jak on mógł się cieszyć, gdy
życie Yuri było w każdym momencie zagrożone?
- Nic nie
zrobimy bez solidnego planu – odgarnął mi kosmyk włosów, wałęsający się obok
moich oczu. – Musimy czekać.
- Ale oni ją
zabiją – wyszeptałam, a mój głos zadrżał. Miałam dosyć. Wtuliłam się w jego
tors, a potok łez ponownie się ze mnie wylał. Jego dłonie gładziły mnie po
głowie kojąco.
- Jest zbyt
cenna dla niej – oparł podbródek o moje włosy – nawet jeśli nie zjawisz się,
zostawi ją przy życiu. Będzie próbować Cię wywabić w inny sposób – czułam, jak
przyciska swoje usta do mojego czoła.
Tak wiele
emocji spowodowało, że powoli zaczęłam odczuwać… pustkę. Szlochałam, ale mój płacz zmieniał się w ciche łkanie. Silne
ramiona obejmowały mnie za plecy i przyciskały do siebie opiekuńczo.
- Kim jest
dla Ciebie Konan? – Wymamrotałam w jego pierś, nie będąc nawet pewną, czy
zrozumiał. Przypomniał mi się jej wzrok, pełen wręcz matczynego przejęcia. Moja własna matka nigdy nawet nie udawała, że
interesuje się czymkolwiek, co jest ze mną związane. Oczywiście do czasu, gdy
nie szkodziłam jej reputacji. Poczułam jego ciepły oddech, gdy westchnął.
- Jest moją
żoną – powiedział cicho, a mnie jakby coś sparaliżowało. Odepchnęłam się od
niego na odległość ramion, mając cały czas dłonie na nim.
- Co? –
Zapytałam niedowierzając. Przez łzy, jego twarz była nieco rozmazana, ale
widziałam, jak zamyka oczy, a wyraz ulgi rozpływa się po jego obliczu – jak,
co? – Zająknęłam się – przecież nigdy nie widziałam u was obrączek! – Na dowód
chwyciłam jego dłoń i wyciągnęłam ją pomiędzy nas. On jedynie pokręcił głową na
boki i odgarnął koszulkę z ramienia. Czarna obręcz znaczyła jego biceps.
Zachłysnęłam się.
- Tatuaż Przysięgi.
- Pięć lat
temu je zrobiliśmy. Nikt nie wie – spojrzał porozumiewawczo w moją stronę –
oprócz Ciebie.
- Ale
przecież ta cała… Matsuri – wysyczałam z pogardą – zlekceważyła ją. – Nagato
opuścił głowę w dół, przez co nie mogłam dostrzec dokładnie wyrazu jego twarzy.
Zaniepokoiło mnie to, bo nigdy nie okazywał tego rodzaju uczuć. Wydawał się bać. Przestąpiłam z niepokojem w miejscu.
- Dwa lata po
naszym Zaprzysiężeniu udało jej się
ją zniewolić. Braliśmy to pod uwagę, dlatego byliśmy przygotowani – widziałam,
jak mięśnie na jego rękach się napinają, gdy zacisnął dłonie w pięści. – Nie
przyszedłem po nią – jego wzrok pociemniał, gdy podniósł go na mnie – Konan
jest twardą kobietą. Nie ratując jej, dałem poświadczenie, że nic dla mnie nie
znaczy – następne słowa warknął tak dobitnie, że przez chwilę obawiałam się,
czy czegoś mi nie zrobi. – Wyrzuciła ją na skraju życia do jakiegoś zaułka.
Myślałem, że rozniosę każdego, kto spróbuje choćby podejść – zamachnął się
gwałtownie i uderzył pięściami w ścianę. Farba lekko się skruszyła, opadając na
podłogę. Wpatrywałam się w niego przestraszona i odsunęłam się nieco dalej – to
była najgorsza decyzja w moim życiu. Pozwoliłem przez moją nieuwagę, uwięzić
najważniejszą dla mnie kobietę – wpatrywał się uważnie w moje spłoszone oczy – ale
gdybym pozwolił się omamić własnym emocjom, ona by nie żyła. Nie dopuszczę do
tego, abyś i Ty znalazła się w jej rękach – odsunął się gwałtownie i przetoczył
głową dookoła. Widziałam, jak zaciska oczy, najpewniej chcąc się uspokoić. Nie
wiedziałam. Nie chciałam nawet myśleć co wtedy czuł. Jak mocno musiał cierpieć. Niepewna podeszłam do niego, a moje
własne emocje na moment odeszły. W tym momencie zrozumiałam, że jest po prostu kimś, kto został zmuszony do
przyjęcia tej roli, jaką grał. Nie obchodziło go ludzkie życie, byłam już tego
dobitnie pewna, ale był w stanie poświęcić wszystko dla swoich bliskich. Jak ja. Położyłam mu dłoń na ramieniu i
wtuliłam. Odwzajemnił mój uścisk i mogłam wręcz wyczuć, jak niewidzialny ciężar
schodzi z jego barków. Jak ja… Echo
tych słów rozbrzmiewało w mojej głowie. Wiedziałam, że nie mogłam tu zostać. Nie
ważne, jak bardzo mu ufałam. Wiedziałam, że Yuri nie przeżyje dnia dłużej. Dlatego
z ogromnym żalem odsuwałam się od niego. Moje emocje jednak zamroziły się i wewnątrz
przyjęłam postawę chłodnej kalkulacji. Może mało ćwiczyłam, ale byłam pewna, że
wiele mi to dało. Byłam w stanie ją uwolnić, nawet jeśli zagram tak, jak ta
cała suka zechce.
- Idź do
Itachiego. Chyba dasz sobie radę? – Zapytał z wyzwaniem w głosie. Wiedziałam co
mi proponował: chciał bym spróbowała stać się w końcu niezależna. Kiwnęłam głową,
będąc pewna swego. Musiałam zadbać sama o siebie. Zauważyłam, jak sięgnął za
pas i odpiął klamrę z kaburą. Wyciągnął do mnie ramię z bronią. Zawahałam się.
– Bierz. Potrzebujesz jej – niepewnie
chwyciłam ciężkie, skórzane pasy. Wyciągnęłam pistolet i przejechałam po nim
palcem. Czułam znów wewnątrz siebie ten nieopisany niepokój, gdy śledziłam
zawiłe pnącza róży, wygrawerowane na rączce. Wyraźny pąk wyżłobiony był zaraz
obok wylotu lufy.
- Piękny –
wyszeptałam mimo własnych odczuć. Nagato kiwnął głową w potwierdzeniu.
- Teraz
należy do Ciebie. Używaj jej mądrze – spojrzałam na niego i zaczęłam zapinać
pasy wokoło bioder. Czułam, że będzie mi potrzebna. Wychodząc widziałam tylko,
jak stał odwrócony do mnie plecami.
Byłam sama w ciemnym
korytarzu. Zostawiałam za sobą każdy zakręt, ale cisza nie była łaskawa dla
mnie. Zamykając oczy znów widziałam poharatane ciało zawieszone na ścianie.
Miała liczne rany nożem na ramionach, a ubranie było porozdzierane w niektórych
miejscach. To był okropny obraz. Nigdy
nie widziałam, by ktokolwiek był tak pokaleczony. Zrobiło mi się niedobrze.
Musiałam zacząć gwałtownie mrugać, aby odgonić od siebie przybywające łzy. Skończ, nie możesz. Zrugałam samą siebie
i idąc napięta jak struna, powstrzymywałam się od żałości.
To było
dziwne uczucie idąc samej po tych tunelach. Młoda pewność siebie rozkwitała
wewnątrz mnie. Nie spotkałam nikogo, ale mimo to obawa i tak towarzyszyła mi
przez cały ten czas. Drzwi siłowni były tymi nielicznymi, które nie zawierały
zabezpieczenia. Każdy mógł wejść, w każdym momencie. Pociągając za klamkę
czułam się tak bardzo przetoczona przez wyrzynaczkę uczuciową, że pozostało mi
tylko iść.
Itachi stał
oparty o ścianę z jedną ręką w kieszeni, natomiast w drugiej trzymał telefon.
Wpatrywał się w ekran ze zmarszczonym czołem. Znałam ten wyraz twarzy. Myślał
nad czymś intensywnie. Nie podniósł na mnie wzroku, dopóki nie podeszłam
bliżej. Wiedział dobrze, że to ja. Nauczył się mojego chodu przez te tygodnie
bardzo dokładnie. Spojrzenie które mi posłał było przeszywające. Zatrzymał je na
moim pasie. Jednym ruchem nadgarstka odłożył urządzenie do kieszeni spodni i
wyprostował się. Oceniał mnie. Widziałam, jak niby to od niechcenia odbiera
każdy mój najdrobniejszy ruch.
- Jak ją
nazwiesz? – Spojrzałam zdezorientowana na jego twarz.
- Kogo?
- Broń –
kiwnął podbródkiem w jej stronę – każda dobra
broń posiada imię. Wybierz – spuściłam wzrok na pistolet. Podniosłam do
niej rękę i pogładziłam przez kaburę. Nie wiedziałam o tym. Wcześniej Nagato
powiedział jej. Więc nazwał ją
damskim imieniem.
- Yuri –
powiedziałam cicho. To nią miałam ją odbić, więc nadam jej właśnie to imię. Nie
odpowiedział nic, ale podniósł swoją rękę do mojej. Dreszcz przeszedł mi po
palcach, gdy odsunął je na bok i wyciągnął Yuri.
Pozwoliłam mu na to i obserwowałam, jak obraca ją w dłoniach. Badał każde jej
wyżłobienie.
- Dbaj o nią
– oddał mi broń do ręki.
Dzisiaj
uderzałam zdecydowanie mocniej niż na co dzień. Napędzana wcześniejszą złością
i przerażeniem, które zmieniły się w twardą determinację. Itachi stał w lekkim
rozkroku i trzymał gardę. Wyprowadziłam prawy cios, chcąc uderzyć go w lewy
bok, ale odsunął się gwałtownie i sam odpowiedział. Poczułam ból w ramieniu,
gdy zacisnął swoją rękę na nim. Chciał mnie wykręcić, ale wyślizgnęłam się z
jego uścisku. Zrobiłam obrót i wkładając w to tyle ile miałam siły, uderzyłam
nogą w jego udo. Zachwiał się, ale zrobił kilka kroków w bok utrzymując
pozycję. Jeszcze miesiąc temu nie mogłam choćby unieść ręki na niego. Teraz
udawało mi się czasem trafić celnie. Głównie były to jego drobne niedopatrzenia,
ale mimo wszystko i tak czułam triumf.
Tańczyliśmy w
około siebie, a każdy ruch był dozowany w odpowiednich ilościach. Przegrywałam
czując, jak napiera na mnie z każdą sekundą co raz mocniej. Nie dawał mi ani
chwili wytchnienia, wyprowadzając każdy cios co raz celniej. Ramiona pulsowały
mi bólem, a pas ściągał mi się, gdy czułam każdy jego trafiony odcinek. Trzymałam
się poznanego mi schematu i udawało mi się na ostatkach unikać silniejszych
ciosów.
Wiedziałam,
że jestem skończona, gdy nagle chwycił mnie za przegub. Pociągnął mocno, a ja
straciłam równowagę. Chwycił za drugi nadgarstek i nagle znalazłam się na
macie, a on siedział na mnie. Wykręcał mi ręce do tyłu. Próbowałam się
oswobodzić i szarpałam nogami na tyle, na ile mogłam. On jednak się
zabezpieczył przed tym i udami zablokował je. Byłam całkowicie obezwładniona.
Przycisnęłam czoło do podłogi i warknęłam.
- Lepiej –
ścisnął mocniej swoje dłonie na chwilę. Sekundę później byłam wolna.
Przewróciłam się na plecy i spojrzałam w górę. Stał nade mną, obserwując dokładnie
co robię. Ręce miał założone na klatce piersiowej. Z tej perspektywy jego
sylwetka wydawała się przerażająco ogromna. Przymknęłam na moment oczy nie
mogąc wytrzymać tego napięcia. Przed oczami ponownie mignął mi obraz powieszonej
dziewczyny. Wypuściłam ciężko powietrze z płuc.
- Wstawaj –
otwierając oczy widziałam wyciągniętą dłoń przed sobą. Chwyciłam ją mocno, a
zaraz potem stałam na prostych nogach. Sięgałam mu zaledwie do ramion, więc
musiałam podnieść podbródek do góry.
- Dzięki –
mruknęłam i odsunęłam się o krok masując nadgarstki, które przed momentem
krępował. Przez chwilę pozostawała cisza.
- Chcesz o
tym porozmawiać? – Wiedziałam co ma na myśli. Zagryzłam wargę nie dając sobie
możliwości ponownie się rozkleić bezsensownie. Ścisnęłam ręce w pięści.
- O czym tu
mówić? – Odwróciłam się do niego bokiem i zaczęłam odchodzić. Nie zaszłam
daleko, gdy poczułam jego dłoń, która zaciska się na moim ramieniu. Wywinęłam
się, ale dostrzegłam jak drugą ręką sięga do mnie. Druga runda.
Ponownie
zaczęliśmy walczyć, tym razem bardziej zażarcie. Lawirowałam między jego
ruchami, będąc cały czas zepchnięta do defensywy. Ruszałam nogami odskakując
wciąż i wciąż na boki. Itachi był osobą, która wymagała od drugiej całkowitego
zaangażowania w tym, co się robi. Wkładałam w te treningi całą siebie, bo
wiedziałam, że jeśli chce cokolwiek osiągnąć musiałam na to zapracować. Zwłaszcza
teraz, jeżeli chciałam odbić Yuri sama.
Nie
wiedziałam jednak jak wydostać się z tej twierdzy. Dostałam pozwolenie by
chodzić samemu, ale do większości pomieszczeń wymagane były odpowiednie
uprawnienia. Może i posiadałam je, jednak kart dostępu już niestety nie.
Nagato
również kontrolował cały teren dookoła na powierzchni i z pewnością dostawał
natychmiastowe raporty, jeżeli coś wykraczało poza normę. Albo ktoś. Pozostawało
mi jedno wyjście: potrzebowałam kogoś, kto miałby odpowiednie przywileje by
mnie wypuścić, a jednocześnie by mnie nie zatrzymał.
Niemożliwym było wydostanie się stąd.
Uderzyłam
widząc swoją szansę, gdy odsłonił gardło. Mój cios był szybki i mocny.
Mężczyzna zakrztusił się dosłownie na moment, ale wystarczył mi, by zadać
kolejny w brzuch. Zaraz potem zostałam szarpnięta, a moje ręce skrzyżowane i
skrępowane. Oddychałam ciężko, łapiąc gwałtownie hausty powietrza. Czułam jak
jego klatka piersiowa unosi się, gdy byłam do niej przyciśnięta. Nauczył się
już, że nie należy mnie jedynie powalić, bądź zadać ostateczny cios, bo ja
lubiłam grać nieczysto. Za co zostałam nie jednokrotnie pochwalona, będąc zaraz
potem tak uwięziona, że nie mogłam ruszyć choćby paluszkiem u ręki.
Z premedytacją
przyciskał mnie do siebie, wykorzystując swoje ciało do zablokowania mi każdego
możliwego ruchu. Szarpałam się chcąc uwolnić choćby na ułamek sekundy
cokolwiek, ale jak zawsze był irytująco niepokonany. Ramiona zaczęły mi drżeć,
ale nie z wysiłku.
Tłumiłam w
sobie szloch czując tak wielką beznadzieję, w jakiej się znalazłam. Nie mogłam
stąd wyjść, kiedy tam gdzieś Ona była torturowana z mojego powodu. Tylko dlatego, że miałyśmy okazję się zaprzyjaźnić i
być ze sobą w dwójkę, jako najlepsze przyjaciółki. Nigdy nie zapomnę naszych
wspólnych momentów, gdy śmiałyśmy się z jakieś absurdalności, czy gdy
pocieszała mnie po kłótni z rodzicami. Byłyśmy dla siebie zawsze trudnych
chwilach. A teraz ona pozostawała sama,
z dala ode mnie. Ranna.
Oparłam się całkiem
o Itachiego, nie mając już siły stać w pełni o własnych nogach. Poczułam, jak
sztywnieje, ale nie zrobił nic. Wciąż przytrzymywał mi ręce, ale uścisk zelżał.
- Jest tam
sama, powieszona w tych łańcuchach – pokręciłam głową na boki – Boże, przecież
ona tego nie wytrzyma.
- Da radę –
poczułam jak jego oddech owiewa mi ucho, gdy wypowiedział przy nim te słowa
pewnym głosem. Ścisnął nadgarstki nieco mocniej – musisz być cierpliwa. –
Zaśmiałam się ironicznie.
- Gdybym
tylko mogła się stąd wydostać… - mruknęłam pod nosem, ale zaraz potem zganiłam
się. Nie powinnam wypowiadać tych słów na głos.
- Gdybyś…? –
Powtórzył za mną, a ja westchnęłam z ulgą.
- Gdybym
tylko mogła cokolwiek zrobić – przyjemnie było czuć to ciepło od jego ciała.
Dawno nie czułam się tak dobrze, jak w tym momencie. Pachniał piżmem, nieco z
domieszką mięty. Wzięłam głęboki, uspokajający oddech. Przymykając powieki i
zaciskając pięści, zrobiłam krok do przodu odsuwając się.
- Robisz. Im
dłużej ćwiczysz, tym bliżej jesteś do usamodzielnienia się. Nawet ochrony
innych – kiwnął głową, gdy odwróciłam się do niego przodem – więc walcz.
Trzecia runda się zaczęła.
Po treningu byłam
tak zdyszana, że ledwo byłam w stanie wziąć łyk wody. Mój organizm potrzebował
tlenu. Idąc do stołówki z Itachim ziewałam tak mocno, że miałam łzy w oczach. Mimo
wszystko czułam się usatysfakcjonowana i pewna siebie. Stawiając każdy krok czułam,
że jestem w stanie zrobić wszystko. No, prawie.
Wchodząc do
stołówki zauważyłam, że jest nieco pełniejsza niż ostatnim razem. Przy naszym stoliku,
ku mojemu zaskoczeniu i szczęściu, siedziała Ino w towarzystwie Kiby.
Usiadłam
naprzeciwko niej, a ona posłała mi pokrzepiający uśmiech i wyciągnęła dłoń
przez stół. Chwyciłam ją.
- Słyszałam co się stało.
Uratujemy ją – jej uścisk nieco się wzmocnił. Kiwnęłam jej tylko głową, nie
chcąc ponownie się dać ponieść rozpaczy. Zwłaszcza w tym pomieszczeniu. Nie
mogłam jednak nic poradzić na ukłucie bólu, żłobiące dziurę w moim sercu.
Nie czekałam
ani chwili dłużej i zabrałam rękę. Wzięłam się za nakładanie jedzenia.
- Jak tam
Ino? – zapytałam udając luźną postawę.
- A daj
spokój – machnęła ręką.
- Wyrobiliśmy
się ze wszystkim co nam Pain dał, ale i tak pozostały prywatne zamówienia –
wtrącił się Kiba i odgryzł kawałek udka.
- Może czekają
nas maksymalnie dwa dni pracy – tym razem Ino kontynuowała – potem będziemy
realizować wszystko na bieżąco. A właśnie – klasnęła w dłonie i zaniepokojona
dostrzegłam, jak jej oczy zabłysły. – Dałaś mi sama listę jakiś czas temu,
prawda?
- A co? –
Nieufna jadłam sałatkę i obserwowałam z uwagą, jak na jej ustach uśmiech się
poszerza.
- To idealnie
się składa. Jutro wyjeżdżam na nieco inne zakupy, więc pojedziesz ze mną. E-e!
– Pomachała mi karcąco palcem wskazującym ze swojego miejsca, kiedy chciałam
zaprotestować – nie ma żadnych wymówek.
- Nie sądzę,
aby to był dobry pomysł – ku mojemu zaskoczeniu to nie ja wypowiedziałam te
słowa, a siedzący po mojej prawej Itachi. – Patrząc na okoliczności…
- To właśnie
idealny moment, aby oderwała się od tej karuzeli nieszczęść, nie sądzisz? –
Przerwała mu bezprecedensowo blondynka. Nawet nie zwróciła uwagi na
nieprzychylne spojrzenie, które jej posłał. Mimo wszystko nie odezwał się ani
słowem.
- Skonsultuj
to z Painem zanim zrobisz cokolwiek, kochanie – podpowiedział jej za to Kiba i
pociągnął za jej długi kucyk.
- Dobrze,
dobrze – machnęła ręką, ale puściła mi oczko. Wychyliła głowę w bok, aby
wyciągnąć z uścisku szatyna swoje włosy i zakręciła nią wokoło.
Otwierałam
usta, aby w końcu wyrazić swój sprzeciw, gdy nagła myśl prześliznęła się po
mojej głowie. To była idealna okazja.
Mogłam znaleźć odpowiedni moment, aby urwać się ze smyczy Ino i uciec im.
Miałam szansę dostać się do teatru. Oczywiście potem kolejnym problemem było
dotarcie do niego. Nie wiedziałam o co dokładnie chodziło jej, gdy mówiła inne zakupy, ale to było moją
najmniejszą troską. Znalazłabym sposób, aby się tam dostać.
Więc
ostatecznie ugryzłam się w język.
Przez całą
kolację czułam na sobie uważny wzrok Itachiego, jednak ani on, ani ja nie rozpoczynaliśmy
rozmowy. Byłam jednak zaniepokojona, bo jeszcze nigdy wcześniej nie czułam się
tak wyraźnie przez niego obserwowana. Przez moment nawet zastanowiłam się, czy
jednak nie usłyszał, jak mamrotałam do siebie. Zaraz potem odrzuciłam tę
możliwość. Gdyby tak było, to właśnie dostawałabym
dalszy wycisk, aż nie pokazałby mi, gdzie moje miejsce. Zdążyłam już go na tyle
poznać.
Wieczorem,
gdy w końcu zostałam sama pozwoliłam sobie całkowicie na rozpacz. Leżałam
niczym mała dziewczynka, skulona na łóżku i wtulona twarzą w poduszkę. Tłumiłam
swój płacz o nią, a ból, który musiała czuć Yuri docierał i do mnie. Była taka
dobra, pełna uśmiechu i pogody ducha. Nigdy nie smuciła się, nawet gdy
opowiadała mi takie rzeczy, przy których wręcz powinna być smutna. Pomimo drobnego ciałka, była tak mocno silna
psychicznie. Była moją podporą. Była moją mocą.
A wtedy
prezentowała obraz tak wielkiego cierpienia, jak nigdy nie miałam okazji
zobaczyć u kogokolwiek. Nikt nie zasługiwał na to, a przede wszystkim nie ona. Miałam
ochotę zabrać ją stamtąd natychmiast. Nie obchodziły mnie konsekwencje.
Jutro. Jutro będę miała szansę.
Aaaaaaaaaa, są małżeństwem. xDDDDD Szok. Jak mam być szczera, to bardziej mnie to zaskoczyło niż porwanie Yuri. To było jeszcze bardziej niespodziewane. Wewnątrz ciągle krzyczę z zaskoczenia i ekscytacji. Xd
OdpowiedzUsuńI ta scena na siłowni, walki była całkiem milusia. Taki przytulanek na koniec. I ta troska Uchiha ogólnie. ❤️
Co do porwania, OK, ale opisy mnie trochę przytłoczyły w tych momentach, gdy Sakura się dowiaduje. Jakby... Za dużo uczuć, emocji, skrajnych stanów. Wiem, że tak się zachowuje człowiek w trudnych sytuacjach, ale jakbyś jednak trochę przesadzila, przekoloryzowała. I to było przytłaczające. Tak mega duO emocji. Mimo wszystko.
Ino ma wręcz genialny pomysł xD No super. Ciekawe, czy to też jakaś część planu Nagato? XD To by było dopiero ciekawie... Aaa, ok, ja już nic nie insynuuje lepiej. Swoje przypuszczenia zachowam dla siebie.
Buziaki, pozdrawiam :3
Ps. Przepraszam za bezsensowna składanie zdań i bledy. Ja już chyba śpię z otwartymi oczami. :(
UsuńAh, nie przejmuj się kochana! Ile razy ja tak pisałam i dalej będę pisać. Ale nie wyszło bez ładu i składu. Wszystko zrozumiałam. XDD
UsuńWłaśnie wpadłam na to w trakcie i tak bałam się, że będzie lepszym newsem, jak porwanie. XD Damn! Ale pasowało mi tutaj jak Cię mogę ta kwestia. A myślę, że porwanie było już z góry nieco wiadome. A przynajmniej, że coś się będzie z Yuri działo. Czy to są błędne odczucia? Bo juz w sumie sama nie wiem. xd
Ubolewam nad tym, że musiałam skipnąć dwumiesięczny trening Sakury i Itasia. Bo on jest główną zasługą ich bliskości. Ale jeszcze będą! Potwierdzone.
Co do uczuć. Specjalnie tak wiele dałam, bo chciałam pokazać jak wiele musi znieść i jak to może wpłynąć na jej psychikę. Ale może rzeczywiście nieco przeholowałam. Uhhm.
KTOŚ bedzie zamieszany. Nie wiem jednak ktoo (taaaa, jasssne XD).
Ósemką już się zaraz zajmuje, więc bedzie wszystko wiadome.
Całusy! I również pozdrawiam. c;
Jestem zdania koleżanki z góry : bardziej zaskoczyło mnie małżeństwo Nagato i Konan niż porwanie Yuri.
OdpowiedzUsuńZacznę od tego,że czytałam rozdzialik jak go tylko dodałaś,ale na telefonie,stąd mój komentarz dopiero teraz. Bardzo mi się podoba rozwijanie się uczucia między Itachim i Sakurą i to,że w tym rozdziale skupiłaś się na relacji pomiędzy przyjaciółkami. Mogłabym się oczywiście jeszcze zachwycać nad stylem, lekkością czytania.
Co mnie wkurza: Sakura. No po prostu po przeczytaniu tego rozdziału miałam takiego bulwersa,że szok. Nawet jak przeczytałam to mojemu chłopakowi to stwierdził,że jest lekko mówiąc- głupiutka. Jednak tak jak mi : bardzo mu się podoba szablon XD
Sakura jak dla mnie zachowuje się jak wariatka. Z jednej strony rozumiem,bo najlepsza przyjaciółka itd,ale mimo wszystko kurcze,oni WSZYSCY chcą ją chronić i wiedzą co robią. Brakuje jej tej takiej chłodnej kalkulacji. Jest lekkomyślna i to drażni mnie najbardziej w jej osobie.
Tak zbaczając z tematu rozdziału 7: zastanawiam się,czy wplączesz tutaj Madarę. Kocham absolutnie wszystkich Uchiha,a najbardziej tego,który zjawił się tylko w kilku odcinkach,dlatego jego tutaj bym się nie spodziewała,jednak Pan M pasowałby mi tutaj XD
Moje spekulacje na temat 8 ? Będzie ucieczka XD A jak nie,to przynajmniej przygotowania do niej. Ogromny plus za postać Ino i połączenie jej z Kibą (kocham !). Mam w głowie tyle zdań,które chciałabym Ci jeszcze napisać,ale obawiam się,że w pewnym momencie się pogubisz przez mój słowotok XD
Więc kończąc już mój jakże długi i poplątany komentarz (mam nadzieję,że się nie poplątałaś w nim) życzę Ci kochana jak najwięcej weny i wytrwałości w pisaniu. I trzymam mocno kciuki za algebrę :*
Aaaaa zapomniałam XD Co do tego poprawiania poprzednich rozdziałów : miło mi się czyta opowiadania,w których widać jak autor dojrzewa w tym co robi. Może to nie jest odpowiednie słowo,ale chodzi mi o to,że czytając od początku widzimy wszyscy postępy. Nie wiem jakie jest zdanie innych na ten temat,ale ja uważam,że nie powinnaś zmieniać tamtych rozdziałów.
UsuńNo a teraz jeszcze raz się żegnam i życzę miłych snów XD :*
Jak komentarz wyżej - małżeństwo wyszło nieco spontanicznie, tak się przyznam. Ale pasowało mi to do aktualnej sytuacji i przede wszystkim scala mi to, co chciałabym zawrzeć o wiele później. Kwestia porwania była tak naprawdę kwestią czasu, takie mam wrażenie. Bądź jakiegoś rozwiązania co do jej bezpieczeństwa (Yuri).
UsuńCóż, nasza Sakura... Heeeeeeh. XD Szczerze? Mnie też wpienia. Niemniej robię to w konkretnym celu. Potrzebuję jej takiej do dalszej historii. Obiecuję, że nie potrwa to długo! (Nooooooo, może tyci? XD Sama nie wiem). Kurczę, przepraszam, że może za dużo zdradzam? Już siedzę cichutko.
I cieszę się, że i Twojemu chłopakowi się podoba szablon! Nah, aż jestem cholernie dowartościowana i zmotywowana do robienia szablonów. XD Blog czeka, tylko muszę go uzupełniać pracami.
A Madaraaaaaa będzie, będzie. I to będzie grubsza historia. Obiecuję. I on BARDZO pasuje tutaj. Mam taki zamysł na jego rolę, że whoa. Może nie pojawi się konkretnie w rozdziałach, czy raczej "osobiście", ale będzie grał znaczącą rolę.
Ah, zniszczyłam całą tajemniczość, bo sama powiedziałaś, że nie spodziewałabyś się go. Naprawdę muszę zamilknąć.
Hidan, Nagato i Ino to postacie, które moim zdaniem wyszły mi najlepiej dotychczas! <3 Ale to może dlatego, że jest ich na razie najwięcej i była możliwość pełniejszego (ale nie całkowitego) ukształtowania ich charakterów.
Zabijesz mnie. XD Ale dowiesz się o tym dopiero później, później. Dlatego pozwolisz, że nie rozwinę. Chcę pożyć? xd
Ale oh, dziękuję Ci ślicznie za tak wiele słów! <3 Bardzo wiele to dla mnie znaczy. Dzięki razy dwa! Nie zdałam pierwszego terminu (trzy punkty! no cholera) i w tę środę ponownie przechodzić przez to wszystko. Pal licho. Będzie dobrze!
Pozdrowienia i trzymaj się! :*
ps. Też myślę, że to jest najlepszy dowód na postępy. :D Ale wiem z doświadczenia, że blogi, które genialnie się rozwinęły początki miały cóż.. różne i czasem ciężko było przez nie przebrnąć. No ale! W takim razie chyba jednak je zostawię. XD
pps. Dooobranocka! I wzajemnie. <3
Będzie koks Sakura xD I razem z napakowanym Itachim pójdą zdobywać świat!
OdpowiedzUsuńI aż mnie serce zabolało przy tym fragmencie, że oni tak ignorują to, co się tam rodzi między nimi. Ach zabolało.
Ja pitole, co z tym nagraniem się odwaliło! Czytałam ze szczęką na podłodze! I jakby co to komcia piszę na bieżąco, czytam i bach z boczku w notatniczku xD Szczerze, to mnie zmroziło. Przez dłuższy moment miałam takie co kur...de XD SZALEŃSTWO!
Boże, jakoś ten cały fragment tak mi przeleciał, że ja mogę tylko szczękę z podłogi zbierać. To mnie wgięło. Kompletnie. Sought to niezły byczek jest. Zaczyna się dzieciak rozkręcać
LOOOOLS żonka XD JEDNAK, tak kminiłam raz XD Ale no tak mówię nie, pewnie nie xD
Oesu, jak ja lubię Twoje opisy tych jej treningów, sparingów. Bejb, czy Ty coś ćwiczysz? XDDDDDDD
I LOL zanim się spostrzegłam już był koniec.
Czytało mi się bardzo przyjemnie, bardzo. I jakoś może mi się to tylko wydaje, ale dla mnie to był najbardziej emocjonujący rozdział. Myślałam, że oczy to mi wypadną, bo tak pochłaniałam te literki.
Rozemocjonowana Sakura jest mi dobrze znana XDDDDDD Szalone to to się robi wtedy xD
Komć jak zwykle, niespójny i dziwny xD
Buziaki :*
No kurde! Oni będą panami absolutnymi. 8) XD
UsuńAjajajaj.. to cieszę się! Taki efekt miał być. Sakura pakuje to i Sought pakuje. Potem ciężko będzie opanować ich. XD
A widzisz! Kminisz dobrze. :D Ale o to chodziło.. no bo kto by się spodziewał.. żona i mąż? Nieeeeee. BUM! A jednak!
Nope, nie trenuję niczego, jeśli chodzi o walki. Jedyne co to na siłce pakuje. Ale to nie to samo chyba, ne? XD
Tak, szaleństwo potrafi tak zawładnąć bohaterami, że miota ich niesamowicie. XD
Ajś, dziękuję! Bardzo bardzo i kurde czuje taki pęd, że następne postaram się napisać jeszcze lepiej!
Niespójny i może dziwny, ale doceniany! <3
Całusy.~
Jak tak się teraz patrzę na ten swój komć i na avatar i sobie myślę, przecież nikt mnie na poważnie z nim teraz nie weźmie XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
UsuńA gdzie tam! No hej! Avatar jest genialny. XDDDDDDDDD
UsuńWow... To było mocne... Ale jeszcze nie wiem, co bardziej.
OdpowiedzUsuńŻałuję, że te dwa miesiące treningu Sakury z Itachim minęły tak szybko. Ale fajnie, że opisałaś, jak on rzucał Sakurą o matę. ^^ Jestem zadowolona, że traktował ją tak surowo, że był wymagający. Nie zwracał uwagi na to, że nie ma siły. Mocne było też zostawianie jej samej w lesie. To na pewno ją wzmocniło. Ale słodkie było to, że zanosił ją do jej pokoju, kiedy sama nie dawała rady wstać, bo była ledwie przytomna. Widać też, że te treningi ich do siebie zbliżyły. :D
Na Temari też się odbiła naprawa samochodu Nagato. Świetnie. :)
Jak Sakura wspomniała o zagrożeniu, które nie nadchodziło, to wiedziałam że zaraz coś się stanie. I już zaczęło mi być szkoda Yuri. Jak Sakura i Itachi zostali wezwani do Nagato, to już wiedziałam, że Yuri jest w niebezpieczeństwie.
No i padłam. Porwali ją. Spodobała mi się reakcja Sakury. Zerknęłam na komentarze dziewczyn powyżej, ale nie zgadzam się z tym, że pokazałaś w niej za dużo emocji. Tak się chyba zachowuje osoba, która wpadła w histerię. Sakura zaczęła panikować. Nawet jeśli człowiek jest spokojny, to może stać się coś, co sprawi, że zacznie zachowywać się jak wariat. Yuri była dla Sakury jedynym oparciem. To ona ją wspierała, nie jej rodzice. Rodzice uwierzyli w morderstwo, którego nie popełniła, tylko Yuri nie. Wydaje mi się, że była ona dla Sakury najważniejszą osobą, kochała ją jak siostrę.
Zawsze jest tak, że staram się zrozumieć zachowanie i intencje postaci. Nawet jeśli nie pochwalam ich zachowania, to próbuję postawić się w ich sytuacji. I akurat późniejszego zachowania Sakury nie pochwalam. Może widok rannej przyjaciółki odebrał jej zdolność logicznego myślenia. Tak kombinuje, jak uciec, a nie wie, że jej dwumiesięczny trening nie zda się na nic w tym przypadku. Tamta kobieta jest wrogiem Nagato, mordowała już ludzi, na pewno ma swoich popleczników. To tak, jakby się chciała wpakować w paszczę lwa.
I w sumie dziwi mnie trochę zachowanie Ino. Chce wziąć Sakurę na zakupy po tym, jak ta dowiedziała się, że jej najlepsza przyjaciółka jest katowana. Chyba nie pomyślała, że Sakura może wpaść na idiotyczny pomysł, którym jest ucieczka.
Wzruszyłam się, jak Sakura nazwała swoją broń imieniem przyjaciółki. Jezuuu... jakby teraz pasowało zabić Yuri. Wiesz, Sakura idzie ją odbić, bierze ze sobą swoją broń, zabija za jej pomocą ludzi, a potem nagle Yuri umiera na jej rękach... O matko, to by było mocne.
Po tym, jak się okazało, że Yuri została porwana, byłam już na poziomie podłogi, ale jak Nagato oznajmił, że on i Konan to małżeństwo, to padłam jeszcze bardziej. Chyba największe zaskoczenie tego rozdziału. ^^
Aż pisnęłam, kiedy zobaczyłam trening Sakury i Itachiego. Moje myśli były takie: "Trzepnij go, trzepnij go!". Jestem zadowolona, że Sakura sobie tak dobrze radzi. Uderzyła go! :DDD Ten moment, jak ją do siebie przycisnął, żeby się nie mogła ruszyć.... Szczerzyłam się jak głupia.
On wie! On wie, co ona planuje. Dlatego tak na nią patrzył, prawda? Itachi, błagam, powstrzymaj ją od ucieczki, bo biedaczka nie da rady... :(
Trzymam kciuki za twoją algebrę i idę na nowego bloga. ^^
Oj też bardzo, bardzo żałuję tego, że musiałam to ominąć. Jednak, jak tam odpisywałam wyżej w komentarzach, planuję wpleść ich treningi jeszcze, więc nic straconego! Mam nadzieje. ^^
UsuńA nad Temari mam małą zagwozdkę, jak tak teraz myślę. Mam jednak taki pomyyyyysł, że się nakręcam podwójnie. :D
Bardzo dobrze rozszyfrowałaś jej uczucia, bo rzeczywiście to Yuri jest dla niej najwazniejszą osobą w życiu. Tylko ona zawsze przy niej była, gdy potrzebowała tego najbardziej. Dlatego cieszę się, że może rzeczywiście cały opis jej uczuć, tego, jak się zachowuje jest trafne. Ja prawdopodobnie tak bym się zachowywała. Pozostaje mi na szczęście jedynie się domyślać i pisać o tym.
Wszystko co się aktualnie dzieje ma swój zamysł. Nie powiem, teraz nieco się zastanowiłam i pojawiła mi się w głowie alternatywna furtka do dalszych ich losów. Co w sumie bardziej kieruje się na plus. Dzięki Ci za to! Oczywiście nie zdradzę o co chodzi, bo teraz zostało tak wiele kwestii poruszonych, że tak naprawdę nie wiadomo, o którą konkretnie. Jak to będzie, przekonamy się później. Ale dziękuję, bo Twój komentarz nakierował mnie na coś znaczącego. ;)
Małżeństwo między tą dwójką tak mi pasi! Tak bardzo to do nich pasuje i nadaje takiego charakteru. Zważywszy przede wszystkim na to, w jakiej sytuacji się znajdują. No aż się sama jaram :D
Oj, Itachi wyciśnie z Sakury wszystko i jeszcze więcej. Teraz uderzyła, a potem będzie płakać. XD Znaczy, ekhm.
Będzie miał swój wkład, może. ;)
Dziękuję ślicznie za komentarz i w ogóle wszystko i zapraszam! :D
Boże smuci mnie fakt o Yuri ale w końcu coś rusza w temacie Peina i całej tej zagmatfanej reszty , jakoś dla mnie to jest mega nie do ogarnięcia nie wiem czy to nie przez długie odstępy między rozdziałami , ale nie narzekam czekałam cierpliwie a rozdział sie pojawił tylko ja nie byłam dyspozycyjny. Mega długi doceniam 💖 plusujesz tym u mnie naprawdę , więcej IS no więcej ich chce krzyczeć chce jakąś akcje nie koniecznie buzi buzi cmok cmok ale no wiesz tak jak z duszeniem i tym dotykiem Itachiego na szyi Sakury. Subtelnie stonowane zbliżenie do rozmiarów minimalnych ale jednak na tyle intymne by wyłapać je w całości 💖 pisz kochana pisz 💖
OdpowiedzUsuńPiszę piszę! <3 Tylko aktualnie kryzys przechodzę i muszę go zwalczyć. Nah. Na razie ma być zagmatwane, bo nikt, nic nie wie. Dlatego i czytelnik nie wie. Hehe. ;) Ale cieszę się, że długość odpowiada.~ IS będzie teraz zdecydowanie więcej, ale muszę sobie wszystko poukładać. Wezmę sobie do serca te małe geściki, obiecuję. <3
UsuńWitaj!
OdpowiedzUsuńPrzychodzę Spisu opowiadań Naruto, dopiero go założyłam i noo. (https://spisopowiadannaruto.blogspot.com/) Nie chcesz może wypromować bardziej swojego opowiadania o Naruto? Jeśli byłabyś chętna -zapraszam!^^ Tymczasowo jest tam pusto, ponieważ nooo dopiero założony, ale wierzę, że niebawem się to zmieni!
Pozdrawiam, darkhunter!
Przepraszam, że tak późno daje komentarz, skoro jakiś czas temu doszłam do obserwowanych, ale dopiero dziś znalazłam czas i tak oto przeczytałam wszystkie rozdziały! Bardzo lubię historie, które związane są z tematyką mafii. Akasie i reszta bandy idealnie do niej pasują. Blog od początku mi się spodobał, czytało się go szybko i żaden moment mnie nie nudził, wręcz przeciwnie, dlatego kończąc chapter 7 zaczęłam prosić w duchu, aby ukazał się 8 ^^. Od początku mojej przygody z Naruto byłam wierna SasuSaku, aczkolwiek tolerowałam każdy paring, a ostatnio przyłapałam się na tym, iż przeglądałam na internecie wiele artów ItaSaku XD. Doszłam więc do wniosku, że Sakurcie można oddać obu Panom. Wracając do tematu, Twoje opowiadanie naprawdę mnie zaskoczyło. Już sam początek wydał się interesujący, ponieważ główna bohaterka znajdowała się w więzieniu. "Co uczyniła? Czym zasłużyła?" - co chwile przychodziły mi tego typu pytania, na które (ku mojemu zadowoleniu) odpowiadałaś, pisząc dalej i rozwijając akcję. Gdybym była na miejscu Haruno i za mentora miała takiego Itasia to był jak najczęściej chciała przebywać na treningach <3. Ino jest moją idolką, przypomina mi Mazikeen z Lucyfera, a takie postacie bardzo lubię! Co do Temari, cieszę się, że jest troszkę "dziwna", nigdy za nią nie przepadałam, dlatego jej zachowanie jak najbardziej mi odpowiada XD. Nie pozostało mi nic innego jak tylko czekać na kolejną notkę <3.
OdpowiedzUsuńPS Wygląd mnie urzekł <3
Ah, nie przejmuj sie tym w żadnym wypadku! :)
OdpowiedzUsuńOj tak! Akatsuki bardzo, ale to bardzo pasują do takiej tematyki. Aż się prosi, by tak zorganizowaną grupę wciągnąć w coś większego. Dlatego cieszę się, że moja wersja Ci się spodobała! Bardzo, bardzo. <3
Ja osobiście nigdy nie byłam ogromną fanką SasuSaku dlatego moje zamiłowanie do Itasia. XD Ale co fakt - można ją oddać obydwu panom. :D
Itachi będzie miał troszkę z nią zachodu na trenignach, ale co racja! Z takim jak on można tylko marzyć by wycisnął z z człowieka wszystko (hehehe).
Nigdy nie widziałam żadnego odcinka Lucyfera, ale chyba już wiem co będę robić przez następne kilka dni. Szukałam jakiegoś serialu i chyba znalazłam. Dzięki! :)
Do Temari coś będę miała. :) Ale rzeczywiście chciałam ją nieco inaczej przedstawić.
Na razie jest ze mną ciężko, jesli chodzi o pisanie. Wpadłam w całkowity dół. Uh! Muszę się wyzbierać. Ale dalszy rozdział będzie na pewno! :)
Dziękuję Ci ślicznie za wszystkie słowa i nawet nie wiesz, jak uśmiech sam mi się na usta ciśnie, czytając Twój komentarz. :)
Ps. Oh, a dziękuję! :D
Nie musiałam czekać za długo... Na to wielkie BUM. :o Boże, co to biedne dziewczę musiało czuć, widząc to piekielne nagranie... nie chcę sobie tego nawet wyobrażać, ale współczuję mocno. Nikt nie chciałby widzieć, ani doświadczyć czegoś równie okropnego. Do tego to poczucie bezsilności, no po prostu... chyba bym się zabiła D:
OdpowiedzUsuńWidzę tą determinację. Tak prędko nie odpuści odbicia przyjaciółki i ja wiem, że ona ucieknie Ino. To jest pewne. A Itachi, co na to? Czy pójdzie ją ratować?
Dobra, tyle rozdziałów przeczytałam i czas, żebym ci zwróciła uwagę na sprawy techniczne. Zerknęłam na najnowszy rozdział, żeby zobaczyć, czy coś się zmieniło, ale nie. Bardzo często zapominasz robić odpowiednie akapity w tekscie, przez co tekst bywa nieczytelny. Przykłady:
OdpowiedzUsuń"- Ale przecież ta cała… Matsuri – wysyczałam z pogardą – zlekceważyła ją. – Nagato opuścił głowę w dół, przez co nie mogłam dostrzec dokładnie wyrazu jego twarzy. Zaniepokoiło mnie to, bo nigdy nie okazywał tego rodzaju uczuć. Wydawał się bać. Przestąpiłam z niepokojem w miejscu." - nowy akapit powinien zacząć się od Nagato. Zasada jest prosta, zaczynasz nową myśl, jedziesz z nowym akapitem. Przez brak ich poprawnego rozmieszczenia momentami mam problem, żeby połapać się kto co mówi.
"- Da radę – poczułam jak jego oddech owiewa mi ucho, gdy wypowiedział przy nim te słowa pewnym głosem. Ścisnął nadgarstki nieco mocniej – musisz być cierpliwa. – Zaśmiałam się ironicznie." - tutaj nowy akait od "Zaśmiałam się ironicznie."
Musisz pamiętać, że akapity mają za zadanie wydzielić nie tylko nową myśl, ale również poprawiają czytelność tekstu. ;)
O popawności dialogów nic nie mówię, bo widziałam, że dalej jest już lepiej. :)
Ale jak coś będzie mi się rzucać w oczy to zwrócę uwagę.
A sam rozdział bardzo mi się podobał. Ciekawi mnie, czy Yuri to przeżyje.
Oh, o tym nie wiedziałam. I mówię tu zupełnie szczerze. Rzeczywiście widzę różnicę, gdy sobie wyobrażę tekst z tymi zmianami. Kurczę. Od nowych rozdziałów będę na to patrzeć. Dziękuję Ci ślicznie! (A akurat nowiutki opublikowałam. ;-;)
UsuńŚwietna sprawa. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń