Łał! Dziękuję za taki odzew pod
ostatnim rozdziałem. Jesteście wspaniałe! ♥
Od razu również uprzedzam, że rozdział zawiera wiele, wiele przekleństw.
Dla wszystkich komentujących.
- Jesteś
słaba – siedziałam na podłodze i dyszałam, nie mogąc uspokoić oddechu.
- Dzięki –
mruknęłam i opuściłam głowę nie mając siły jej utrzymać. Usłyszałam, jak ruszył
się, a chwilę potem zatrzymał się zaraz obok. Podniosłam głowę do góry z grymasem.
Wyciągnął w moją stronę rękę, a ja podałam mu swoją. Pociągnął mnie do góry,
więc musiałam stanąć w lekkim rozkroku, by zaraz znów nie polecieć na podłogę.
- Nie o to
chodzi – popatrzył mi prosto w oczy – uderzasz przyzwoicie, ale jak bym chciał,
to i tak obezwładniłbym Cię w kilka sekund. – Odszedł w stronę wnęki po lewej
stronie i wyciągnął ze zgrzewki jedną butelkę wody.
- To co niby
powinnam zrobić? – Podał mi ją, a ja wdzięczna wzięłam kilka większych łyków.
- Ćwiczyłaś
coś wcześniej? – Odebrał ode mnie butelkę i sam się napił.
- Jedynie
biegałam – wzruszyłam ramionami.
- To dobrze –
kiwnął głową i poprowadził mnie na drugą stronę sali, w kierunku hantli.
Półtorej
godziny później nie byłam w stanie choćby ruszyć palcem u ręki. Myślałam, że
zaraz umrę, z wątpliwym podejrzeniem, że nawet moje organy straciły jakąkolwiek
siłę do wykonywania funkcji życiowych. Leżałam na podłodze mając rozłożone ręce
i nogi na boki, a przyjemny chłód wnikał w moje plecy. Moja klatka unosiła się
i opadała w gwałtownych spazmach. Wciągnęłam głęboko i głośno jeden haust
powietrza, a potem wypuściłam. Usłyszałam jak drzwi się otwierają, a zaraz
potem stukot butów o posadzkę. Nie okręciłam głowy choćby o milimetr. Zaraz
potem doszedł do moich uszu głośny śmiech Ino.
- Coś Ty jej
zrobił? – Chichotała w najlepsze i podeszła obok mnie. Widziałam jej czarne
platformy i w przypływie głupiej fascynacji zastanowiłam się, jak ona się w
ogóle na nich utrzymuje. Rzuciłam wzrokiem na jej twarz, na której wykwitał wciąż
ogromny uśmiech.
- Musi umieć
się bronić – usłyszałam jego odpowiedź, która również była zabarwiona minimalnym,
wesołym akcentem.
- Nienawidzę
was – przeturlałam się na bok i podparłam z wysiłkiem na ramieniu.
-
Powiedziałabym bardziej, że macie za sobą rundkę namiętności, będąc tak
obydwoje zdyszani – puściła mi oczko i zaśmiała się głośniej z mojego małego
rumieńca. Spojrzałam kątem oka na Itachiego, który ku mojemu zdziwieniu
rzeczywiście ciężej oddychał. Pokręcił głową i rzucił jedynie:
- Pozbieraj
ją – i bez niczego więcej wyszedł z pomieszczenia. Jęknęłam głośno i opadłam z
powrotem na podłogę. Jeśli Ino chciała być wredna, ja również potrafiłam.
- Och, no już
kochanie. Wstawaj, musisz się zawlec pod prysznic – pochyliła się i włożyła pod
moje ramię rękę, starając się pociągnąć mnie w górę. Ja specjalnie się nie
wysilałam i byłam bezwładna, przez co wyślizgiwałam się jej z rąk – nie bądź
złośliwa, Ty mała morwo.
- Znasz słowo
morwa? – Zapytałam w przytyku z małym
uśmieszkiem.
- Jak dla
mnie idealnie przypominasz teraz ten dojrzewający, czerwony kolor.
- Urocza –
mruknęłam i pozwoliłam się podnieść. Ku mojemu zaskoczeniu odczułam, że nie
sprawia jej żadnego problemu udźwignięcie mnie. Gdy stanęłam na nogach poczułam
jak lekko drżą.
- Co on Ci
zrobił? – Zapytała widząc, że ledwo stoję.
- Mały siłowy
maraton – wskazałam jej hantle, które leżały już na swoim miejscu. – Nie tylko
ręce, ale nogi też. Pokazał mi, jak działają tamte maszyny – mój podbródek
odwrócił się w kierunku przyrządów do pracy na uda.
- Całe szczęście,
że to Ty, a nie ja – szturchnęłam ją w ramię, a ona jedynie posłała mi uśmiech.
Zaczęłyśmy powoli się przemieszczać do wyjścia. Czułam po prostu ogromne
zmęczenie i myśl dostania się do swojego pokoju nagle mi ciążyła. Nie ominęło
mnie to jednak. Doszłyśmy tam w dziesięć minut, co i tak było zaskakująco
szybkim wynikiem. Zaraz potem wśliznęłam się do wanny i kucnęłam. Ukojenie
które poczułam, gdy strumień gorącej wody obmył moje ciało było nie do
opisania. Zamknęłam oczy i rozkoszowałam się tym ciepłem, kierując strumień na plecy.
Wszystko co było spięte powoli się rozluźniało. Wytarłam się ręcznikiem i
ubrałam bieliznę oraz spodnie. Przepoconą koszulkę rzuciłam na toaletę z myślą,
że wieczorem się nią zajmę. Zauważyłam Ino, która rozłożyła się na moim łóżku i
przeglądała coś na telefonie. Zatrzymałam
się w progu i położyłam rękę na framudze. Ona musiała wyczuć, że nie wyszłam
dalej, więc rzuciła mi krótkie spojrzenie. Zaraz potem zaczęła wstukiwać coś
szybko na ekranie.
- Hm? –
Mruknęła i zmarszczyła nos w ten swój charakterystyczny sposób.
- Masz
telefon? – Weszłam do pokoju i zaczęłam podchodzić do szuflady.
- A co w tym
dziwnego? – Rozłożyła na moment ręce na boki - halo? Dwudziesty pierwszy wiek?
– Uśmiech pojawił się na jej ustach, co dało mi znać, że bardzo dobrze wie, o
co mi chodzi.
- Małpa –
rzuciłam podkoszulkiem w nią. Ona natomiast odrzuciła ją na bok – możecie mieć
komórki?
- Nie każdy –
urządzenie zawibrowało, więc zwróciła swoją uwagę ponownie na nie. – Zajmuję
się tutaj zaopatrzeniem. Potrzebuje jakiejś formy kontaktu z niektórymi
dostawcami.
- Dlatego
masz włączoną stronę z jakimiś ciuchami? – Podniosłam brew do góry widząc
zdjęcie czerwonej sukienki. Ona natychmiastowo zablokowała telefon.
- Cicho –
mruknęła i przyjrzała się mi, gdy zakładałam koszulkę. – Świat jest niesprawiedliwy.
Jakim cudem masz taki płaski brzuch i nie jesteś deską? - Wzruszyłam ramionami,
ale wymownie spojrzałam na nią. Ona machnęła ręką widząc to.
- Chętna
zobaczyć co u Temari? Czy dalej tak się piekli? – Zanim skończyła sama ułożyłam
się obok niej, rozprostowując wszystkie kończyny. Wiedziałam, że jutro nie będę
mogła chodzić, a cudem będzie, jeśli się ruszę. Jęknęłam sfrustrowana. To
niewygodne łóżko zdawało się być teraz największym możliwym dla mnie luksusem.
– Nie marudź. Póki jeszcze możesz wstać.
- Daj mi
chwilę odetchnąć. Wbrew pozorom nie leżałam ostatnie dwie godziny – mruknęłam i
chwyciłam telefon Ino w ręce. – Mogę? – Ona odebrała mi na chwilę urządzenie
odblokowując je – jak to w ogóle możliwe, że on działa pod ziemią? Sygnał nie
powinien zanikać?
- Zapominasz,
że jesteśmy w bazie wojskowej. Mamy swoje własne anteny, które przekierowują
sygnał – zaczęła ściągać buty. – Dodatkowo Hinata zablokowała mi usługi
lokalizacji permanentnie. Baaa – przeciągnęła się – stłumiła je tak, że nawet
jak by ktoś bardzo chciał, to by mnie nie odnalazł. – Ostatecznie ułożyła się
obok mnie tak, by widzieć co robię. Ja natomiast weszłam w przeglądarkę i
weszłam na portale społecznościowe – tylko nie loguj się. Ta aktywność zostanie
odnotowana u nich w serwerze – kiwnęłam głową w zgodzie i wpisałam nazwisko w
wyszukiwarce. Uśmiechnięta twarz Yuri pojawiła się na ekranie. Westchnęłam
cichutko i przesunęłam palcem do góry. Wiele osób skomentowało post, który opublikowała
jakaś dziewczyna na jej tablicy. Był to link do relacji online z wywiadu, który
udzieliła. Skrzywiłam się widząc, że w większości były to nieprzychylne uwagi,
czy choćby nawet wyzwiska.
Jak możesz bronić morderczyni? Może jesteś
taka sama?
Na pewno musiałaś brać w tym udział. Albo
pomogłaś się jej ukryć? W końcu, gdyby była niewinna, to by nie uciekła. Kłamca.
Coś Ty kurwa nagadała w tej gazecie? Masz
jakieś wtyki? Odkręć to!!!!!!!
Autorem
ostatniego komentarza był chłopak, którego nazwisko kojarzyłam z sfałszowanego
przez Nagato artykułu. Patrzyłam zraniona i zła na to wszystko. Jakim prawem
wyżywali się na niej? Co im niby pozwalało obrażać ją za to, że mnie broniła?
Zacisnęłam ręce w pięści czując tak ogromną furię, że nie byłam w stanie jej
wyrazić. Warknęłam przez zęby w telefon, który wcześniej rzuciłam przed siebie
na pościel i uderzyłam dłońmi o łóżko.
- Co za idioci!
– Nie wytrzymałam i krzyknęłam – banda bezmózgich kretynów. Ugh – zaczęłam
przewijać ponownie w dół widząc same negatywne opinie. Nie znalazła się choćby
jedna osoba, która by jej broniła. Nawet nie chciałam sobie wyobrażać, jak
samotna musiała się teraz czuć. Była sama w Tokio, natomiast jedyną jej rodziną
była babcia na wsi. Patrząc na odzew ludzi, teraz musiała czuć się cholernie
odrzucona. A mnie przy niej nie było. Poczułam dłoń na ramieniu, a potem Ino
przycisnęła twarz do mojej ręki.
- Przykro mi
– przetarłam policzki uświadamiając sobie, że płaczę zarówno ze złości i
smutku.
- Najgorsze w
tym wszystkim jest to, że nie ma nikogo przy niej. Nikogo – ostatnie słowo
wyszeptałam. Trwałyśmy w ciszy, a ja nie chcąc już więcej widzieć tego co się
działo zmieniłam wyszukiwanie na swoje imię. Ku mojemu zaskoczeniu nie
odnalazłam niczego. Przysunęłam ekran chcąc widzieć, czy na pewno dobrze
wszystko wpisałam. Nie było ani jednego błędu.
- Musieli
usunąć. Nie ma się co dziwić. Potencjalny więzień raczej nie ma dostępu do
czegoś takiego jak profil społecznościowy – odsunęła się – raczej byś nie
robiła sobie selfie przy stole pełnych przestępców. Oczywiście zakładając, że
zdobyłabyś w jakiś niemożliwy sposób komórkę – parsknęłam śmiechem przez łzy
wyobrażając to sobie. Ona była niemożliwa. Nie wiedziałam, czy mam się złościć,
smucić, płakać albo może śmiać. Przy tym czułam ogromne wyrzuty sumienia, że
jestem w stanie wykrzesać z siebie trochę wesołości, podczas gdy Yuri
cierpiała. Podałam jej telefon i opadłam głową w kołdrę kręcąc nią na boki. Zaraz
potem Ino przygniotła mnie swoim ciałem i poczułam lekkie drgania jej śmiechu.
- Chodź. Nie
ma sensu się smucić – wstała ze mnie, a ja podniosłam zapłakane, oburzone
spojrzenie. – To jej nie pomoże. Mazgając się możesz jedynie pokazać jaka
jesteś słaba.
- Nie jestem
słaba – zaprotestowałam od razu, ale zaraz potem skrzywiłam się widząc, że moje
zachowanie jest dziecinne. Weź się w
garść kobieto. Ale z Ciebie smarkacz. Zmiękłaś.
- Nie? –
Podniosła brew do góry, a ja zirytowana otarłam policzki i pociągnęłam butnie
nosem. – Weźmiemy coś z kuchni i pójdziemy do tej Temari. Chcę zobaczyć jak się
płaszczy przed Tobą i dziękuje – podeszła do drzwi otwierając je na oścież. – Oczywiście
tego nie zrobi, ale warto mieć złudne nadzieje – pokręciłam z niedowierzaniem
głową i ledwo dźwignęłam się z łóżka. Naciągnęłam białą koszulkę w dół, która
zwinęła się podczas podnoszenia. To mi przypomniało jedną rzecz.
- Gdzie teraz
może być Itachi? – Ino stała wciąż przy otwartych drzwiach poprawiając buty,
które założyła parę chwil temu.
- Zapewne w
gabinecie z Painem albo w centrum dowodzenia. Czemu pytasz?
- Muszę mu
oddać koszulkę – wzruszyłam ramionami, podczas gdy na jej ustach pojawił się
mały, cwany uśmieszek. Zignorowałam to i wchodząc do łazienki wzięłam z
grzejnika czarny materiał. Wpatrzyłam się dłuższą chwilę w czerwono biały
wachlarz. Przetarłam po nim kciukiem w niemej pieszczocie. Nie rozumiałam tej
dziwnej, nieuzasadnionej fascynacji. Pojawiła się tam, w celi, a teraz dalej nie
mijała. Wręcz się nasilała.
- Wessało Cię
tam, czy co?! – Krzyk dziewczyny wyrwał mnie z letargu i weszłam z powrotem do
sypialni z materiałem w dłoni. – Wiesz, jeśli tak podoba Ci się ta koszulka, to
zostaw ją sobie – powiedziała złośliwie, otwierając jeszcze szerzej drzwi,
zapraszając mnie na zewnątrz. – I tak jesteś już przez niego zaklepana.
- Wiesz
dobrze czemu – przeszłam przez drzwi i zamknęłam je na klucz, gdy tamta stanęła
obok mnie.
- Oh,
przestań – szturchnęła mnie, gdy ruszyłyśmy – bo uwierzę, że nie jesteś
zainteresowana.
- A jestem? –
Rzuciłam swobodnym tonem, nie chcąc być aż tak przewidywalną.
- Widzę jak
na niego patrzysz – stukot jej butów odbijał się od ścian tunelu. Stawiała
pewnie każdy krok.
- Niby jak?
- Jak na
rozkoszny kawałek czekoladowego ciasta, po które nie możesz sięgnąć –
parsknęłam słysząc jej porównanie i rzuciłam jej niedowierzające spojrzenie. –
No co? Ja tam mam słabość do czekolady.
- I też masz
skłonności do gadania głupot – powiedziałam złośliwie, a potem lekko się
uśmiechnęłam słysząc jej oburzone sapnięcie.
- Mów co
chcesz, a ja i tak swoje wiem – zarzuciła swoje długie blond włosy na ramię i
nie odezwała się więcej. Szłyśmy w ciszy. Przyglądając się jej nie widziałam
jednak tej wesołości, którą rzucała naokoło. Przygryzała wargę w zdenerwowaniu,
natomiast wyraz twarz był poważny. Odwróciła się do mnie widząc, że wpatruję
się w nią. Posłała mi szeroki uśmiech, jednak nie dosięgnął on oczu. Odwróciłam
się przed siebie. Jej towarzystwo podtrzymało mnie, gdy pojawił się ten wybuch
złości, za co byłam jej wdzięczna. Jednak teraz ta zmiana mnie nieco dodatkowo
zdezorientowała. Stwierdziłam, że i tak mam już zbyt dużo do myślenia. Tak
błaha sprawa nie była warta dodatkowej uwagi. Weszłyśmy do stołówki, która była
nieco zaludniona. Do pory obiadu pozostały jeszcze dwie, bądź trzy godziny,
jednak nie powstrzymało to niektórych do jedzenia już teraz. Przymknęłam
powieki i starałam się upchnąć wszystkie emocje w najdalszy kąt świadomości. Po
co komu wiedzieć, że niepokoiłam się będąc tutaj. Udając obojętność szłam za
Ino, jednak czułam na sobie ciekawskie wzroki. Zauważyłam, że gdy byłam z nią,
to co raz więcej osób przyglądało mi się bardziej otwarcie. Niekiedy otrzymałam
pełny kpiny uśmiech, czy pogardliwe spojrzenie, od którego czułam się niczym
najgorszy pasożyt. Dreszcz przerażenia przeszedł po moich barkach, gdy zauważyłam
grupę sześciu mężczyzn. Czterech z nich mierzyło nas uważnym, oceniającym
spojrzeniem. Ino nonszalanckim krokiem podążała przed siebie, jednak z
gustownym przekazem gładziła rękojeść noża na swoim pasie. Włosy spięte w
wysokiego kucyka falowały za nią, a na ramieniu widziałam lekki zarys
wypracowanych mięśni. Sprawiała wrażenie zadziornej dziewczyny, która świergota
i dogryza ludziom dookoła, ale czułam, że jest coś więcej. Widziałam, że jest
coś więcej. Po naszej małej, cierpiętniczej przechadzce dotarłyśmy do drzwi od
kuchni. Przeszłyśmy przez nie i dostrzegłam, że ramiona Ino nieco opadły.
-
Zapomniałam, że teraz ludzie z drugich zmian schodzą się coś zjeść. Moje
niedopatrzenie – rzuciła mi przepraszający wzrok i ruszyła w stronę blatu. Dopiero
gdy podniosłam tam wzrok dostrzegłam, że nie jesteśmy same. Przy kuchence, tej
samej, gdzie wcześniej gotowałam jajka, stał mężczyzna. Był nieco przy tuszy
(no dobrze, bardzo przy tuszy) i
ubrany w biały fartuch. Zręcznie przerzucał na patelni mięso. Odwrócił się
jednak, gdy usłyszał głos blondynki. Jego twarz była łagodna i rozkosznie
zaokrąglona. Uśmiechnął się szeroko i objął ją ogromnym ramieniem.
- Myślałem,
że zobaczymy się później.
- Jakoś tak
wyszło. Choji, poznaj Sakurę – kiwnęła w moim kierunku. Podniosłam delikatnie
rękę w górę i miałam nadzieje, że nie dostrzegł delikatnego grymasu, jaki
pojawił się na mojej twarzy. Ramię już zaczynało boleć.
- A więc to
ona, co? – Pokręcił nosem i odwrócił się z powrotem do kuchni – nic dziwnego,
że Itachi ją wybrał. Choć się dziwię, że przyprowadził ją tutaj – dolał z
dzbanka nieco wody na patelnię, przez co małe syczenie rozeszło się dookoła. –
Jest niczym smaczny kąsek, taka bezbronna.
- Jest ze mną
– odparła Ino i sięgnęła po kawałek chleba w koszu. Tamten jedynie zaśmiał się,
a ogromne cielsko razem z nim. Nie odpowiedział na to nic, za to rzucił mi
krótkie spojrzenie.
- Pilnuj się.
Jesteś tutaj niczym myszka wśród kotów – jego rozbawiony chichot ponownie
rozbrzmiał dookoła. Nie podobało mi się to ostentacyjne zachowanie. Niby
mówił do mnie, a równie dobrze mógłby mówić tylko do Ino. Prychnęłam lekko
pod nosem i podeszłam do dziewczyny. Wyciągnęłam dłoń po bułkę, podczas gdy
tamta wyciągała coś na wierzch z lodówki. Wyszłyśmy stamtąd dziesięć minut
później trzymając w rękach jedzenie. Musiała zauważyć moją niechęć do tego
całego Chouji’ego oraz innych mężczyzn zgromadzonych w pomieszczeniu obok. Ona
sama też nie była zachwycona, gdy przechodziłyśmy przez sale. Cały czas jej
ręka błądziła przy pasie. Szłyśmy i jadłyśmy w ciszy. Dopiero, gdy wzięłam
kilka kęsów żołądek rozluźnił mi się na tyle, że byłam w stanie przełknąć
cokolwiek. Tym bardziej zdziwiłam się, że kończąc kanapkę poczułam lekki głód. Widocznie
po tak dużym wysiłku, tak mała porcja nie była wystarczająca.
Weszłyśmy po
schodach na górę, a Ino wyciągnęła kartę. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka,
a za mną ona. Słyszałam stukot narzędzi oraz muzykę rozbrzmiewającą dookoła. Nie
zaszłyśmy daleko, gdy przed nami pojawiła się niezadowolona Temari. Założyła
ręce na piersi i fuknęła.
- Czego tutaj
szukacie?
- Co tam
Diablico? – Blondynka luźno rzuciła jedynie i udawała, że jest zainteresowana
wnętrzem – możemy wejść dalej?
- Może jeszcze
dać wam dostęp do mojego całego
warsztatu? – Zapytała chamsko – wynocha mi stąd. – Podniosła rękę i wskazała
palcem na drzwi.
- Nie
pokazuje się palcem – upomniała ją Ino udając, że jest oburzona jej
zachowaniem.
-
Powiedziałam: wypierdalać – podniosła okropnie głos, że aż musiałam złapać się
za prawe ucho, które było najbliżej. Jak stała w poprzednim miejscu, tak nie
ruszyła się o milimetr.
- O co Ci…
- O to, że
wlazłyście sobie tutaj jak do siebie – warknęła – jeszcze zniosłabym wałęsanie
się dookoła i oglądanie – spojrzała
wymownie w moim kierunku, nie oszczędzając na ostrości ani w głosie, ani
wzroku. – Położyłaś łapy bez pozwolenia? Świetnie. Pobawiłyście się, a teraz
żegnam. – Zacisnęłam usta w wąską linię i obruszyłam się niespokojnie. Poczułam
jednak chłodne palce Ino na ramieniu. Spojrzałam na nią, a ona jedynie
pokręciła głową.
- Pain się o
tym dowie.
- To niech
się dowiaduje. Mam to w nosie – prychnęła i odwróciła się do nas plecami. –
Albo was tutaj zaraz nie ma, albo będziemy miały poważny kurwa problem. – Palce dziewczyny mocniej zacisnęły się, a ja
powstrzymałam syknięcie. Ból jednak przyćmił nieco złość, która ponownie we
mnie wezbrała. Miałam ochotę przywalić tej całej Temari, za jej zachowanie.
Zachowuje się jak pieprzony pępek świata i nawet nie łaska powiedzieć głupiego,
drobnego dziękuję. Wiedziałam, że nie
powinnam była się pakować w coś takiego. Co mnie podkusiło, aby… Ah, no tak. Charger. Wypuściłam ze świstem powietrze
z ust powstrzymując się przed wypowiedzeniem tych słów, a co dopiero rzuceniem
się na nią. Wiedziałam, że to nie był dobry pomysł, bo na pewno rozniosłaby
mnie od razu. Teraz jednak miałam ochotę coś zniszczyć. Poczułam szarpnięcie,
gdy Ino wyciągnęła mnie z warsztatu i z ogromnym łoskotem trzasnęła drzwiami. Lekkie
drgania rozniosły się dookoła.
- Jebana
krowa – wysyczała przez zęby i ruszyła przed siebie. Bez słowa, ale nie w mniej
paskudnym humorze podążyłam za nią – wiedziałam, że będzie miała problem, ale
nie sądziłam, że zamieni się w taką Księżną
– prychnęła i kontynuowała swoją tyradę. Przy każdym słowie przyznawałam jej w
myślach rację, jednak nie odezwałam się ani słowem. Wiedziałam, że gdybym to
zrobiła, to nieograniczona fala nie zakończyłaby się tak szybko.
Do tego
całego wachlarza uczuć dołączyło jednak coś jeszcze. Strach. Stanęłam gwałtownie i przylgnęłam do ściany, gdy nagle
dwóch barczystych mężczyzn złapało Ino pod barki i podniosło do góry. Przede mną
pojawiła się natomiast jeszcze inna sylwetka. Facet chwycił mnie za gardło i
przytrzymał przy ścianie. Zaczerpnęłam gwałtownie tchu czując, jak boleśnie
wbija mi palce w skórę. Chwyciłam jego owłosione dłonie i zaczęłam się szarpać.
Uniosłam kolano chcąc wbić mu je w krocze, jednak on mi na to nie pozwolił.
Zablokował mi nogi swoimi i przyparł całym ciałem. Obrzydzenie dołączyło do
okropnego strachu, który mogłam wręcz wyczuć dookoła siebie. Zaśmiał się
chrapliwie, gdy poczuł, jak paznokciami oram mu skórę. Nie zwrócił nawet uwagi
na to, że zaczyna mu lecieć krew. Owiał mi twarz nieświeżym oddechem, przez co
skrzywiłam się okropnie. Jego tłuste włosy przyklejały się do czoła, a
niebieskie oczy wpatrywały z pogardą. Śmiał się widząc panikę w moich ochach.
Kątem oka zauważyłam, jak Ino sprytnie wykonała obrót do tyłu i wyginając ręce
szarpnęła nimi. Spowodowało to, że wyrwała jedno ramię i sięgnęła za pas
spodni. Nie zdążyła jednak wyciągnąć noża, gdy ten, któremu się wyrwała
przystawił jej pistolet do czoła. Dziewczyna zamarła. Serce dudniło mi mocno w
piersi, a mój oddech stawał się co raz bardziej urywany. Dostrzegałam powoli
małe mroczki przed oczami.
- Niby taka
ochrona, a proszę. Mam Cię w swoich rękach – jego wolna dłoń zacisnęła się na
moim prawym biodrze. Koszulka Itachiego dawno leżała na podłodze, jakiś odcinek
dalej.
- Zrób
cokolwiek Kariko, a pożałujesz nie tylko Ty – warknęła kobieta – już jesteś
skończony. – Tamten zaczął powoli przekręcać głowę. Nie odrywał ode mnie
wzroku, aż nie odwrócił się do mnie całkowicie profilem. Na moment jego ręka
zniknęła z mojego ciała, ale ta, co mnie przyduszała pozostała. Wyciągałam
szyję najwyżej jak mogłam, łapiąc każdą, choćby małą dawkę tlenu. Zaczęłam lekko
słaniać głową na boki. Widziałam przez powieki tylko jak kręci palcem, niczym
karcący dziecko rodzic.
- Patrząc na
to w jakiej sytuacji jesteście, nie wypada Ci grozić mi w żaden sposób – zaśmiał się tubalnie, a jego dłoń znów znalazła
się na mnie. Tym razem jednak poczułam słaby ślad na biuście. Musiał go
ściskać, ale ciemność przed oczami była co raz bardziej wyraźniejsza.
- Co to ma
znaczyć? – Dotarło do mnie warknięcie z daleka. Poczułam tylko, jak ktoś odrywa
brutalnie ode mnie ręce tego obleśnego mężczyzny, a ja sama upadłam na podłogę.
Ktoś przytrzymał mnie ciepłymi dłońmi za ramiona, bym nie opadła całkiem bezwładnie.
Chwyciłam się za gardło i zaczęłam rozpaczliwie łapać powietrze z nieprzyjemnym
charkotem. Usłyszałam w tle tylko szamotaninę i chrzęst łamanej kości.
Skrzywiłam się z bólu, a zaraz po tym nastąpił okropny atak kaszlu. Myślałam,
że nie może być gorzej, ale gdy tak dusiłam się, czułam rozrywający ból w
krtani. Odsunęłam rękę od twarzy i oparłam się ponownie plecami o ścianę. Spod przymrużonych
powiek dostrzegłam na dłoni krew.
- … wiesz…
właśnie popełniłeś.
- … było…
miękkie… – Głosy zaczęły zlewać mi się ze sobą. Straciłam przytomność.
*
- Co to ma
znaczyć? – Tylko raz miałem okazję słyszeć taką furię w głosie Paina. Jednak
ta, którą ja sam odczuwałem, była zdecydowanie o wiele większa. Podążaliśmy wraz
z Hidanem i Shikamaru do zaopatrzenia, gdy dosięgły nas odgłosy szamotaniny i rozmowy zza rogu. Widząc teraz co tu się
dzieje, miałem ochotę rozszarpać wszystkich gołymi rękami. Sakura była
przyciśnięta do ściany i definitywnie traciła już przytomność. Ten skurwiel ją
przyduszał, gdy drugą ręką sobie używał dowoli. Zalała mnie zimna fala żądzy
mordu. Chęć roztrzaskania jego głowy o ścianę była obezwładniająca. Ruszyliśmy
z Painem w tym samym momencie. On oderwał ręce Kariko od Sakury i rzucił nim o
podłogę. Ja natomiast złapałem dziewczynę i ostrożnie pozwoliłem jej opaść na
podłogę. Nie zastanawiałem się więcej, podniosłem się i brutalnie przycisnąłem
kolano do mostka tego drania. Krew ciekła z jego głowy, a twarz wykrzywiła się
w pogardliwym grymasie. Na razie jednak powstrzymałem się od rozmazania go na
podłodze. To byłoby zbyt szybkie. Zasługiwał na wiele więcej. Wpatrywałem się z
cichą wściekłością w jego zakazaną gębę. W między czasie zarejestrowałem, że
Ino wbiła łokieć w twarz faceta, który ją trzymał i podcięła mu nogi, przez co
upadł z łoskotem na podłogę. Z premedytacją wbiła mu obcas w rękę, a chrzęst
łamanej dłoni rozniósł się echem. Wrzasnął jak opętany. Raz potem zamachnęła
się, a ten, który mierzył do niej z broni, stał wgnieciony w ścianę trzymając
się za złamany nos. Dobiła go ciosem w brzuch, a on upadł na kolana. Chwyciłem
Kariko za gardło, dociskając go mocniej do betonu.
- Nie wiesz,
jak wielki błąd właśnie popełniłeś – powiedziałem cichym, lodowatym tonem i z
satysfakcją odebrałem to, jak zadrżał pode mną. Och tak, powinieneś się bać.
- Warto było.
Ta suka ma miękkie cycki – na tę uwagę moja samokontrola pierwszy raz urwała
się na moment. W ułamku sekundy wyciągnąłem broń zza pasa i odblokowałem ją
przykładając do jego policzka.
- Stul pysk
śmieciu – Hidan z ostrzeżeniem wbił nóż obok jego głowy. Tamten zamilkł widząc
z tak bliska ostrze i spluwę.
- Nie
pożyjesz długo kolego – Pain zbliżył się spokojnym krokiem do Ino, która
właśnie podnosiła swój nóż z podłogi oraz broń tamtych dwóch mężczyzn. Wetknęła
to wszystko za pas spodni.
-
Przepraszam. To moja wina – powiedziała wściekła i kopnęła w głowę mężczyznę co
leżał na podłodze. Zajęczał przeraźliwie kuląc się – byłam wyprowadzona z
równowagi i dałam się zaskoczyć.
-
Porozmawiamy później – rudowłosy odwrócił się w moim kierunku. – Jest Twój
Itachi. Dotykał twojej własności,
więc podejrzewam, że Ty masz ochotę się nim zająć – na tę uwagę uśmiechnąłem
się przerażająco, a Kariko struchlał pode mną. Z całą pewnością nie
zdawał sobie sprawy z tego, co rzeczywiście
go czeka.
- Z wielką
przyjemnością – odparłem lodowato i jednym pociągnięciem podniosłem tę wywłokę
do góry. W myślach już wyliczałem z rozkoszą wszystkie rzeczy, które mu zrobię.
Zanim jednak ruszyłem z nim w głąb korytarza, najpierw popatrzyłem na
dziewczynę. Była nieprzytomna i oddychała z wyraźnym trudem, będąc wspartą o
Hidana. Spojrzałem na niego twardo, czując, że mam ochotę również i jemu
przywalić w mordę. Nie mogłem zaakceptować tego, w jakim stanie się znalazła.
Byłem wściekły na Ino, że dała się w tak dziecinny sposób podejść. Sakura była
zbyt niewinna, zbyt niedoświadczona i słaba, by dać sobie samej radę. Trzeba to
zmienić, zanim zginie. Teraz jednak miałem przyjemniejsze
rzeczy do zrobienia. Ściskając za kark tego skurwysyna ruszyłem w stronę
zachodniego skrzydła.
*
Kiedy
obudziłam się w obcym łóżku, widziałam przed sobą sufit w lekkim półmroku. Gardło
paliło mnie niemiłosiernie i łapiąc haust powietrza słyszałam cichy skrzek. Nagły
atak kaszlu przywołał kolejną falę bólu. Ktoś podniósł mnie do półprzysiadu i
przytknął do moich ust szklankę. Skrzywiłam się pijąc wodę, bo podrażniła mi
przełyk, ale chwilę później przyszła lekka ulga. Czułam w ustach smak krwi. Przyłożyłam
dłoń do gardła i wymasowałam je lekko. Unosząc powieki dotarło do mnie, że
osobą, która się mną teraz zajęła był Hidan. Odłożył szklankę na stolik nocny i
usiadł z powrotem na pościeli. Rozłożył nogi na boki, a w ręce chwycił
nieodpalonego papierosa. Patrzył na mnie roziskrzonymi oczami.
- Widzisz
skarbie? – Zapytał cicho – a jednak wylądowałaś w moim łóżku – uśmiechnął się
dwuznacznie. Jednak pomimo tego wyrazu, słyszałam lekką wściekłość w jego głosie,
pomieszaną ze zmartwieniem. Bawił się nikotyną w papierku. Przewróciłam oczami
i przetoczyłam głową dookoła karku. Jęknęłam cicho, gdy odchylając się w tył
poczułam pulsujący ból. – Nie rób tak, tylko sobie sama krzywdę robisz –
mruknął i przytrzymał mi głowę w miejscu – połóż się.
- Co się…? –
Zaczęłam zdezorientowana, ale zaraz potem, niczym prawdziwy flashback, wróciły
wspomnienia. Układając się na poduszce, zacisnęłam dłonie na kołdrze. Wypełniła
mnie żałość i wściekłość. Nie cierpiałam bezsilności, którą czułam w tamtym
momencie. Byłam sparaliżowana gniewem, strachem i własną niemocą. Przecież
byłam wolna, gdy zajęli się Ino. Mogłam zrobić coś. Cokolwiek. Zdusiłam warknięcie, gdy poczułam, że gardło nie
odpuszcza. Zmarszczyłam czoło rozzłoszczona. Uderzyłam jedną ręką w łóżko, gdy
drugą zasłoniłam sobie oczy. Łzy upokorzenia popłynęły po moich policzkach. Drugi
raz w życiu pokazałam komuś tę stronę siebie, ale miałam to gdzieś. Jak chciał,
mógł sobie patrzeć, ale teraz zbyt dużo emocji czułam. Byłam wykończona
psychicznie. Miałam wszystkiego dosyć. Aresztowanie, ta niemoc, gdy
zadecydowano za mnie o moim losie, spotkanie chrzestnego, który zniknął, ciągły strach i niepewność,
troska o Yuri. Teraz ta sytuacja. Byłam słaba i to mnie irytowało najbardziej.
Pozostawałam cały czas zależna od innych, dlatego tak bardzo nienawidziłam siebie.
- I czego
ryczysz? – Jego głos przeciął ciszę. Nie wyczułam w nim niczego, żadnej barwy.
Przełknęłam z trudem ogromną gulę w gardle i przetarłam policzki – to nie była
Twoja wina.
- Może i nie
była – mój głos był słaby i chrapliwy, ale mówienie ku mojemu zaskoczeniu nie
sprawiało mi problemu. – Ale byłam beznadziejna. Stałam jak ta ostatnia piczka
i nie zrobiłam nic. – On w tym czasie
wstał i podszedł do fotela po drugiej stronie.
- Nawet jeśli,
to nie miałaś żadnych szans.
- No właśnie
– odpowiedziałam z goryczą. Usłyszałam brzdęknięcie szkła, gdy nalał sobie
whisky do szklanki. Przechylił ją szybko. Nie odezwał się słowem, ale usiadł i
wyprostował nogi przed siebie. – Możesz zapalić tu światło? Ten półmrok jest
irytujący – parsknął, ale sięgnął do lampki na stoliku. Nie dało to wiele, ale
zawsze lepsze takie światło, jak żadne. Z zamyśleniem przerzucał papierosa
między palcami i wpatrywał się w ścianę nad moją głową.
- Jak Twoje
gardło?
- Boli –
odpowiedziałam krótko i znów rozmasowałam szyję. Wiedziałam, że z pewnością
będę miała siniaki.
- Przebierz
się – skinął głową na ciemny materiał niedaleko mnie. Spojrzałam po sobie i
zobaczyłam odcinające się znacząco ślady krwi na bluzce. Wyciągnęłam rękę po
koszulkę i zobaczyłam, że jest to ta sama, którą dał mi Itachi. Nie wahając się,
sięgnęłam po krańce białego topu. Usłyszałam jak gwałtownie wciągnął powietrze
przez nos, ale nie rzucił żadnego komentarza. Narzuciłam na siebie czarny
materiał. Przekładając włosy na ramię spojrzałam obojętnie w jego kierunku. Na
jego ustach na powrót widniał ten cwany uśmieszek.
- Kto by
pomyślał – zakręcił kółeczko w powietrzu petem – że masz takie ładne wdzięki. –
Przewróciłam oczami i wbrew jego poprzedniemu nakazowi nie położyłam się z
powrotem, a opuściłam nogi na podłogę.
- Mam
nadzieje, że się napatrzyłeś – mruknęłam – w końcu życie w celibacie zapewne Ci
nie służy, co?
- A kto Ci powiedział,
że żyję w celibacie? – Zaśmiał się głośno na moje słowa. Poprawił się w fotelu.
- Wątpię, by
którakolwiek z kobiet tutaj skusiłaby się na Ciebie – rzuciłam mu spojrzenie z
ukosa. – Więc nie mów, że jesteś zainteresowany też mężczyznami? – Nie
odpowiedział, ale za to dalej wpatrywał się tym swoim pewnym siebie wzrokiem
prosto we mnie. Ja natomiast rozejrzałam się dokładniej po pokoju. Za moimi
plecami znajdowały się drzwi, prawdopodobnie do łazienki. Po drugiej stronie
stolika stało dodatkowo jedno krzesło, a ściany były w ciemnym odcieniu.
Żadnych ozdób.
- Wiesz maleństwo,
zdecydowanie nie pociągają mnie mężczyźni – powiedział spokojnie wkładając
sobie papierosa między wargi, ale nie odpalał go. – Ty za to jak najbardziej –
ułożył ręce na oparciach fotela i wpatrywał się we mnie chytrze. Poczułam się
nieco niepewnie. Wiedziałam, że wbrew temu co cały czas deklaruje nie ruszy
mnie. Gdyby miał taki zamiar, to nie rozmawiałby ze mną, tylko działał. Zamiast
tego, tylko bawił się ze mną w utarczki słowne. Mimo to, nie wiedziałam jaki w
tym jego cel. Rozchyliłam usta chcąc coś powiedzieć, ale w tym momencie drzwi
wejściowe się otworzyły. Ciężkim krokiem wszedł do środka Nagato, a zaraz
za nim niebiesko-włosa kobieta. Zamknęli za sobą drzwi. Hidan jedynie podniósł
brwi do góry i wyciągnął papierosa z ust.
- Jak się
czujesz? – Rudowłosy mierzył mnie stanowczym spojrzeniem. Wzruszyłam ramionami.
Poczułam, jak mięśnie napinają mi się, przypominając o poprzednim wysiłku.
- Mogło być
lepiej, ale żyję – powiedziałam mocniejszym głosem. Pomimo rozmowy, czułam, że
jest nieco lepiej.
- To dobrze -
skrzyżował ramiona na piersi – to się więcej nie powtórzy. Nie po tym, co
Itachi z nim zrobi.
- Itachi? –
Zapytałam zaskoczona. Nie wiedziałam, że był tam wtedy. Jednak teraz nie to
było ważne. Wiedziałam, że jestem utrapieniem. Ta sytuacja wyraźnie dała temu
dowód. Potrzebowałam niańki cały czas, bo sama nie miałam najmniejszych szans. Albo
musiałam nauczyć się walczyć. Ściągnęłam brwi, a na mojej twarzy pojawił się
grymas. Poczułam ból, gdy przełykałam ślinę, ale zignorowałam to.
- O co
chodzi? – Zapytał widząc, że coś do mnie dotarło.
- Muszę umieć
się bronić – powtórzyłam słowa Itachiego i ścisnęłam dłonie w pięść. Wstałam na
proste nogi. Zachwiałam się nieco, ale przygryzając przy okazji wargę
utrzymałam pion – to było żałosne. Stałam i pozwoliłam mu, nawet bez żadnego
protestu, mnie złapać – wplotłam rękę we włosy i pociągnęłam kosmyk. Dostrzegłam
ruch, a chwilę później ręka Nagato podniosła mi podbródek do góry. Miał surowy
wyraz twarzy, jednak palce delikatnie trzymały mnie przy policzkach.
- To nie
będzie zabawa, nie będę się z Tobą cackał. Jeśli chcesz być niezależna – w
porządku. Ale muszę mieć pewność, że będziesz lepsza od innych – ścisnął lekko swoje
palce. – Nie będzie mnie obchodzić, że będziesz wymordowana czy coś Cię będzie
boleć. Będę wymagać od Ciebie pełnej odpowiedzialności – wyrwałam głowę z jego
uścisku i spojrzałam zacięcie w jego oczy. Odsunęłam się o krok i sama
założyłam ręce na piersi.
- A czy
kiedykolwiek byłam nieodpowiedzialna?
– Warknęłam, a potem sapnęłam, gdy podrażniło mi to gardło. Mały uśmieszek
pojawił się na ustach Nagato – nawet nie wiesz jakie to irytujące nie móc
zrobić nic. Chcesz bym doprowadziła się do skraju wytrzymałości? Proszę Cię
bardzo. Chcesz mnie potraktować, jak worek treningowy? Oh, nawet Ci pomogę.
Wolę to od stania i patrzenia, co się
dzieje w około – stanęłam w rozkroku. – Mam dosyć bycia ofiarą – zakończyłam butnie.
On jedynie kiwnął głową, ale widziałam satysfakcję w jego oczach. Rzucił do
Hidana:
- Zaprowadź
ją do pokoju – drań. Z pełną premedytacją wypowiedział te słowa. Zamachnęłam
się i uderzyłam go w pierś oburzona. Zaśmiał się i złapał mój nadgarstek,
niewzruszony ciosem – grzeczna dziewczynka – prychnęłam. Spojrzałam na kobietę
za nim i ku mojemu zdziwieniu, dostrzegłam mały uśmieszek w kąciku jej ust. Nie
powiedziała ani słowa i pozostawała w cieniu za Nagato. Mimo to, jej postawa
wyrażała wyraźne rozbawienie. Miała podpartą rękę na biodrze, a jej wzrok
wędrował to raz na mnie, to raz na mężczyznę przede mną.
- Dobrze, że
nic poważnego Ci się nie stało – musnął ostatni raz mój policzek i odwrócił się
do wyjścia. Zanim jednak wyszli, odwrócił się przez ramię – dziękuję za naprawę
Chimery.
Minęły
kolejne dwa dni, od tamtego momentu na korytarzu. Praktycznie cały czas
spędzałam w pokoju sama lub z Ino, która akurat miała okazję by przyjść. Ta
samotność nie przeszkadzała mi zbytnio. Kuliłam się na łóżku i myślałam. Cały
czas myślałam. Byłam słaba, naiwna i
głupia. Słaba, bo nie zrobiłam nic by
ochronić siebie, czy chociażby Ino. Nie zapominając o wszystkich tych łzach,
które ukazałam przy kimś. Teraz czułam się zażenowana tym. Nikt nie powinien
wiedzieć, że aż tak dobitnie niektóre rzeczy się odbijają na mnie. To tylko
rujnuje mnie w ich oczach. Oni nie płaczą z byle powodu, a walczą. Widziałam to
w każdym z nich. Podziwiałam to, jak bardzo trzeba być silnym psychicznie, by
wytrzymać te wszystkie rzeczy. Może za tym stało czasem szaleństwo bądź
obłąkanie.
Nagato musiał
się bardzo mocno wściec na Ino, bo była u mnie dosłownie przez parę chwil. Z
tego co słyszałam, to ma od groma zamówień, które musi zrealizować, a nagle dziwnym trafem została sama. Dziwiło
mnie jednak, że tak bardzo przejmowała się mną. Byłam dla niej nikim, a jednak
interesowała się tym co się działo. Nie mogłam podejrzewać o to wyrzutów
sumienia po tym, co się stało. Owszem – na pewno miały jakąś część udziału w
tym, ale zachowywała się również tak wcześniej. Może było to z polecenia
Nagato?
On był jedną
wielką zagadką. Dalej zachowywał się tak samo opryskliwie jak kiedyś.
Pozostawał jednak tajemnicą, jak i całe Akatsuki. Wyjaśnił mi zaledwie kilka
rzeczy, które aż tak bardzo nie były istotne. Kto mu zagrażał? Do czego był w takim razie zdolny i czego
chciał?
Kim był sam Nagato? Ludzie tutaj nie znają jego
przeszłości. Nie trudno mi się dziwić, że nie był wylewny – w końcu to nie jest
koło gospodyń wiejskich, a organizacja przestępcza. Tutaj nie możesz liczyć na
nikogo. Z zaskoczeniem odebrałam jednak to, że nawet Itachi nie znał nic.
Wydawał się być blisko z nim, jeśli chodzi o sprawy Akatsuki. To również on
wydawał rozkazy, gdy tak naprawdę ratowali
mnie z więzienia. Co mnie zaskoczyło, to również to, że wiedzieli, że nie ma
dla mnie innego wyjścia. Bo gdyby było inaczej, dlaczego Nagato miałby
ryzykować życiem jego, podejrzewam, najlepszych ludzi? Musiał być już na samym
początku pewien końcowego wyniku.
A teraz
jestem tutaj. Bezbronna dziewczynka, która musi pozostawać na jego łasce i
wszystkim mu podległym. Bardzo nie podobało mi się to. Zawsze pozostawałam
niezależna, nawet pomimo zachowania rodziców. Oni nie byli śmiertelnym
zagrożeniem. Teraz zostałam zdana na umiejętności innych. Byłam naiwna i głupia, bo łudziłam się, że będę w stanie wytrzymać to. Miałam
wrażenie, że to tylko tymczasowy stan i zostanę oddelegowana zaraz na następny
dzień, w jakieś inne miejsce. Zbyt idealizowałam całą rzeczywistość i teraz
kiedy przyszło do zderzenia z tym kim
oni byli, nagle jestem zaskoczona.
Siniaki na
szyi zbladły i przybrały żółto-zielony kolor, a ból całkiem odpuścił wczoraj.
Lekkie drapnie w gardle było bardziej irytujące. Dostałam jednak lekcję, że to
nie jest to, kim chciałabym być. Nie mam ochoty pozostawać czyjąś ofiarą. Zamierzałam
zawalczyć o swoje.
Jęknęłam, gdy
ktoś zaczął dobijać się do moich drzwi. Skuliłam się bardziej w cieple, mając
nadzieje, że ktoś zdecydowanie pomylił korytarz.
- Otwórz
drzwi – usłyszałam spokojny, zimny głos, ku mojemu zaskoczeniu, Itachiego. Nie
krzyczał, a zaledwie podniósł głos nieco wyżej. Nie potrzebował wiele, bo był
on już sam w sobie bardzo mocny. Nie widziałam go od naszego spotkania
siłowego. Pytając o niego, dostawałam jedynie odpowiedź, że dostał zadanie.
Teraz dobijał się do moich drzwi. Z ogromnym wysiłkiem wstałam z łóżka i
podeszłam do nich. Zimno owiało moje gołe nogi, a ja sama naciągnęłam koszulkę
w dół. Nie krępowałam się tym, że miałam na sobie jeszcze tylko majtki. W końcu
nie jeden z nich już musiał widzieć kobiece ciało, a pół uda to nie było wiele.
Nie zamierzałam zachowywać się jak nieśmiała cnotka. Pociągnęłam za klamkę, a w
tym czasie drugą ręką zaczęłam przecierać oczy.
Stał przed drzwiami
w lekkim rozkroku mając na sobie luźne dresy i bluzę z kapturem. Nie patrzyłam
dłużej jak sekundę, gdy na mojej twarzy wylądował czarny materiał.
- Masz pięć
minut. Zaraz Cię widzę z powrotem.
- Co…? –
Ściągnęłam materiał z głowy i spod różowych włosów spojrzałam na niego.
Odgarnęłam je za uszy i zbadałam to co we mnie rzucił. Podniosłam materiał do
góry z niemym zapytaniem.
- Pozostały
Ci cztery minuty, a potem idziemy – rzucił wymowne spojrzenie na moje nogi –
sądzę, że raczej nie chciałabyś pokazywać się z pośladkami na wierzchu.
- Jak bym już
tego nie robiła – mruknęłam pod nosem, natomiast on skrzyżował ramiona na
piersi i podniósł jedną brew do góry. Wydawał się nie mieć dzisiaj humoru. Nie
chciałam naciągać jego cierpliwości jeszcze bardziej i zamknęłam szybko za sobą
drzwi. Ubrałam na siebie elastyczne legginsy, które mi dał i zakładając
biustonosz zmieniłam pospiesznie koszulkę. Wpadając do łazienki ochlapałam
twarz zimną wodą, aby się rozbudzić. Patrząc w lustro widziałam, że ogromne cienie
pod oczami odcinają się na bladej skórze. Włosy sterczały mi na wszystkie
strony, a czas co raz bardziej mi uciekał. Czułam, że gdybym rzeczywiście nie
zjawiła się tam za dokładnie minutę, która pozostała, mogłabym mieć spore
nieprzyjemności. Chwyciłam tylko gumkę do włosów i klucze, a chwilę później
stałam na korytarzu. Czekał z wciąż założonymi rękami na piersi. Widząc mnie
ruszył przed siebie i nawet nie zaczekał, czy rzeczywiście idę za nim. Zamknęłam
szybko drzwi i pobiegłam, bo go dogonić. W tym stroju było mi bardzo wygodnie,
ale miał jedną wadę. Nie miałam co zrobić z kluczem. Musiał zauważyć, że bawię
się nim nieporadnie, więc wyciągnął bez słowa dłoń do mnie. Podałam mu go, natomiast on schował go do
kieszeni spodni z suwakiem. Szedł szybkim krokiem nie wykonując żadnych innych
niepotrzebnych ruchów. Jego twarz pozostawała obojętna, ale jego oczy wydawały
się zamyślone. Prowadził mnie przez korytarze, których zupełnie nie kojarzyłam.
W międzyczasie zaplatałam warkocza, aby choć trochę zapanować nad włosami.
Poprowadził nas schodami w górę, ale nie spodziewałam się tego, co zastaliśmy
na ich końcu.
Stałam w
delikatnym świetle wschodzącego słońca, a z moich ust wydobywała się biała mgiełka
pary. Dookoła nas znajdował się las, który budził się dopiero do życia. Wspaniały
szum drzew koił moje zmysły. Zamknęłam oczy i wysunęła twarz do słońca,
napawając się jego delikatnymi promieniami. Chłód, który trącał moje odsłonięte
ramiona w żadnym wypadku mi nie przeszkadzał. To było obezwładniająco przyjemne
uczucie, znaleźć się znów na świeżym powietrzu.
Musiała być bardzo wczesna godzina, jeśli świat wyglądał w ten sposób. Spod
przymrużonych powiek spojrzałam na Itachiego. Wpatrywał się we mnie, ale z jego
wzroku nie byłam wstanie nic wyczytać. Stał tam i po prostu obserwował co
robię. Musiał dostrzec, że mu się przyglądam, bo kiwną głową w stronę ścieżki
za nami.
- Mówiłaś, że
chcesz nauczyć się bronić. Jednak same umiejętności to nie wszystko – chwycił
za gumkę do włosów i rozpuścił je. Zwróciłam uwagę, że zaczął również zaplatać
warkocza. Zafascynowana przyglądałam się jego zwinnym palcom, nie mogąc się
nadziwić – musisz być w bardzo dobrej kondycji. Od teraz będziemy biegać
codziennie rano i nie chcę słyszeć żadnych jęków – kiwnęłam w jego kierunku w
zgodzie. Wiedziałam czego chcę, a tego nie otrzymywało się za darmo. Ruszyliśmy
wzdłuż ścieżki lekkim truchtem. Była bardzo wąska, więc musieliśmy biec jedno
za drugim. Moje mięśnie zaprotestowały, gdy echo naszego poprzedniego treningu
dalej gdzieniegdzie się utrzymywało. Był to przyjemny ból, taki, z którego
czerpie się satysfakcję. Rozglądałam się w około, chcąc zapamiętać każdy
szczegół. Wyszliśmy z podobnego bunkra, którym zostałam wprowadzona do środka.
Teraz jednak wieża, którą widziałam za pierwszym razem była bardzo blisko. Znad
koron drzew pięła się metalowa konstrukcja. Nie mogłam powstrzymać swojej
ciekawości i zapytałam:
- Co to za
wieża? – Był przez moment cicho jakby oceniając, czy warto mi zdradzić
cokolwiek.
- Kontroli –
odwrócił się przez ramię i rzucił mi szybkie spojrzenie – jest tu takich kilka
– skinął w lewo i ku mojemu zaskoczeniu rzeczywiście dostrzegłam kolejną. –
Musimy wiedzieć, czy ktokolwiek zbliża się do zabezpieczeń. Mało prawdopodobne,
ale nie niemożliwe.
- Daleko jest
tutaj do drogi?
- Zamierzasz uciec?
– Usłyszałam rozbawioną nutkę w jego głosie. Pokręciłam głową. Potem się
zreflektowałam, bo przecież nie mógł tego zauważyć.
- Nie –
przyspieszyłam, gdy tamten z truchtu przeszedł w bieg. Mój oddech
stawał się co raz bardziej nierówny. Mimo wszystko czułam, że brakowało mi
tego. Zaniechałam treningów jakieś dwa tygodnie przed aresztowaniem. Nie
sadziłam, że będę miała tak wiele energii do powrotu. Przede wszystkim mając na
uwadze ostatnie wydarzenia. Przez dłuższą chwilę biegliśmy w ciszy, a w międzyczasie
Itachi narzucał co raz to większe tempo. W końcu przeszedł do truchtu.
Obok nas otoczenie zmieniło się, a wielkie krzewy kryły nas z obydwu stron.
- Osiem
kilometrów do betonowej drogi. Potem potrzeba następnych dziesięciu by dotrzeć
do głównej – wciągałam rześkie powietrze i zamknęłam na chwilę powieki.
Przestraszona prawie upadłam, gdy zatrzymałam się na jego plecach, gdy stanął.
Poczułam dłonie na ramionach, gdy przytrzymał mnie – uważaj.
- Przepraszam
– założyłam kosmyk włosów za ucho i spojrzałam w bok zakłopotana. Zaraz jednak
się poprawiłam i popatrzyłam prosto w jego oczy. Czemu zachowuję się jak jakaś idiotka? Zabrał ręce, które opadły
wzdłuż ciała. Kiwnął głową w prawo, więc podążyłam tam wzrokiem. Sapałam ciężko
nie mogąc wyrównać oddechu. Dostrzegłam w oddali ogromną, dwuskrzydłową bramę.
Droga, która przez nią przechodziła miała szerokość około sześciu metrów. Od
strony zachodniej znikała między pniami drzew. Wewnątrz terenu natomiast
ciągnęła się jeszcze jakiś czas a potem… znikała?
Popatrzyłam zdziwiona na mężczyznę, wskazując mu zanikającą drogę.
- Tunel
podziemny. Wejście otwiera się w momencie, gdy coś wjeżdża lub wyjeżdża –
stanął na środku dróżki, która rozwidlała się w trzy strony. – Mam nadzieje, że
trochę odpoczęłaś – popatrzył na mnie uważnie i na pewno zwrócił uwagę, że mój
oddech wciąż jest ciężki. – Biegniemy dalej – ruszył w prawo i nie mając
żadnego wyjścia, podążyłam za nim.
Słońce dawno
było wysoko ponad linią horyzontu, gdy stanęliśmy przy wejściu do podziemia.
Opierałam się rękoma o kolana i łapałam powietrze ogromnymi haustami. Nie
wiedziałam jakim cudem udało mi się wytrzymać ten maraton. Nigdy nie zdarzyło
mi się narzucać, aż tak morderczego tempa. Czułam, jak nogi drżą mi od nadmiaru
wysiłku. Wyprostowałam się z trudem. Z satysfakcją przyjęłam jednak, że nie ja
jedna jestem tak zmachana. Klatka piersiowa Itachiego gwałtownie wznosiła się i
opadała. Widać jednak było, że mam zdecydowanie gorszą kondycję od niego. Jego
włosy powiewały na wietrze i teraz mogłam w pełni oglądać, jak były długie i
gęste. Nie miał dziewczęcych rysów twarzy, wręcz przeciwnie. Ostra linia
szczęki, wyrzeźbione odpowiednio kości policzkowe. Te ciemne włosy dodawały mu
tylko charakteru. Odwróciłam głowę w bok, nie chcąc zostać przyłapana na tak
otwartym przyglądaniu się. Bunkier, przy którym staliśmy był mniejszy od
poprzedniego. Miałam już pewność, że znajdowały się tutaj przynajmniej trzy
wejścia. Otworzył drzwi i wpuścił mnie pierwszą. Skrzywiłam się wchodząc w
mrok. Rzuciłam ostatnie tęskne spojrzenie za siebie, w kierunku promieni
słonecznych. Z wielkim trudem schodziłam w dół, czując, że nie mam siły.
Weszliśmy
chwilę potem do stołówki. Nie obchodziło mnie to, że jestem przepocona i z
pewnością przyjemnie nie pachniałam. Picie i jedzenie było w tamtym momencie
najważniejsze. Czułam za sobą cały czas obecność Itachiego. Przechodząc między
stolikami dostrzegłam z zaskoczeniem, że te pojedyncze osoby, które się tutaj
znajdowały, nie zaszczyciły nas ani jednym spojrzeniem. Spotkałam się przez
ostatnie dwa dni z mniejszą ilością pogardliwych wzroków. Zmieniły się one
niekiedy, nawet w po prostu pełne zobojętnienia. Nigdy jednak nie zdarzyło się,
że zostałam w pełni zignorowana. Czułam się z tym nieswojo. Tak, jakby czyhało
na mnie jakieś większe niebezpieczeństwo. Zwolniłam nieco kroku, idąc teraz
ramię w ramię z mężczyzną. On jednak zdawał się nawet nie zauważyć tego, że wyjątkowo nie wzbudzaliśmy
zainteresowania.
Usiedliśmy
przy tym samym stoliku co zawsze, ale nikogo przy nim nie było. Zastanowiła
mnie jedna rzecz.
- Która jest
godzina? – Itachi podciągnął bluzę do góry i spojrzał na pager przy pasie.
- Ósma –
podniosłam brwi do góry w zdziwieniu.
- Czemu
nikogo nie ma? – Omiotłam ramieniem stolik i resztę pomieszczenia.
- Zlecenia.
Pain właśnie rozsyła ludzi – chwycił za talerz i zaczął nakładać sobie z miski
sałatkę. – Może teraz wydawać Ci się to dziwne, ale normalnie jest właśnie tak,
jak teraz – kiwnął głową wskazując na sale.
- Ale gdzie
jest choćby Ino, czy jak mu tam, Naruto? – Spojrzał na mnie dłuższą chwilę. Nie
spiesząc się z odpowiedzią uniósł widelec do ust. Połknął i dopiero wyjaśnił:
– Ino z Kibą
pojechali gdzieś prywatnie. Wrócą wieczorem z tego, co mi wiadomo. Reszta jest
przy swoich obowiązkach. Teraz mają trochę pracy, gdy inni wyruszają – oparłam
dłoń na brodzie i przyjrzałam się wszystkiemu dookoła. Nie mogłam przyswoić
sobie tego, zaledwie delikatnego szemrania w tle. Dostrzegłam z satysfakcją
jednak, że taki spokój jest o wiele bardziej przyjemniejszy.
Jedliśmy w
ciszy, a stukot widelców był jedynym dźwiękiem, jaki dochodził od naszej
dwójki. Nie odzywałam się, bo nie wiedziałam co mogłabym powiedzieć. Nie
chciałam zasypywać go ogromem pytań, ale nagle jedno przyszło mi na myśl.
- Gdzie byłeś
przez ostatnie dwa dni? – Odwrócił powoli głowę w moim kierunku.
- Aż tak Ci
przeszkadzała moja nieobecność? – Podniósł jedną brew do góry. Zmieszałam się
lekko, nie wiedząc co powiedzieć. Wzruszyłam ramionami udając, że moją uwagę
przyciąga kanapka na talerzu.
- Po prostu zastanawiałam się, gdzie jesteś –
mruknęłam.
- Miałem
zadanie – chwycił kubek z kawą i dopił ją do końca. Czyli nie powiedział mi
nic, czego bym nie wiedziała. Myślałam, że już nie odezwie się w ogóle, jednak
mnie zaskoczył – kończmy to śniadanie. Mamy jeszcze sporo rzeczy do zrobienia –
nie wiedziałam o co mu chodzi, ale odłożyłam sztućce na talerz i podniosłam się
z miejsca.
Zdziwiłam
się, gdy nie prowadził mnie do mojego pokoju, a w stronę sali treningowej.
Jęknęłam niemo na samą myśl, że czeka mnie dalszy wysiłek, ale ku mojemu
zaskoczeniu ominęliśmy ją. Spojrzałam na profil mężczyzny.
- Gdzie
idziemy? – Nie opowiedział. Zirytowało mnie to nieco, ale nie skomentowałam
tego w żaden sposób. Ścisnęłam jedynie pięści i usta w cienką linię. Wytrzymam. Wyszliśmy za róg i stanęliśmy
przed ogromnymi, mosiężnymi drzwiami. Były bardzo podobne do tych, które stały
w gabinecie Nagato. Itachi wyciągnął kartę i zeskanował ją na czytniku.
Ponownie wpuścił mnie pierwszą do środka.
To była
strzelnica. Mały dreszcz przerażenia przeszedł po moich plecach. Przede mną
były trzy stanowiska strzeleckie odgrodzone od siebie drewnianą konstrukcją.
Taka sama wyznaczała obszar ograniczony do tarczy i tam, gdzie stał
strzelający. Na blacie przed, rozłożone były magazynki. Po lewej stronie, w
dalszej części pomieszczenia, był osobno oddzielony teren. Jednak nie
wiedziałam do czego, bo szare, brudne zasłony całkowicie ograniczały
widoczność.
- O proszę –
zaskoczona drgnęłam i rzuciłam wzrokiem na prawo. Przy biurku siedział Kisame i
widziałam, jak nabija magazynek. Widząc jednak nas wstał i oparł się udem o
blat – czyżby Itachi chciał się przed Tobą popisać? – Złośliwy uśmieszek
wypłynął na jego usta i bez skrępowania patrzył na naszą dwójkę.
- Raczej ona
będzie miała okazję się wykazać – odpowiedział beznamiętnie.
- Słucham? –
Osłupiała odwróciłam się gwałtownie w jego stronę. Stał dalej obojętny,
dostrzegając moją reakcję.
- Chciałaś
nauczyć się bronić, prawda? – Zapytał spokojnie i zaczął podchodzić w
kierunku biurka. Gdy minął mnie, owiał mnie delikatnie jego zapach. Nie
pachniał źle, a wręcz ta nuta była nieco upajająca. Ugh. Zawarczałam i przymknęłam powieki niezadowolona. Nie takie
rzeczy powinny mi zaprzątać teraz głowę. Właśnie miałam wziąć do ręki broń, co
niezbyt mi się podobało. Zaczęli coś mówić między sobą i wyciągać określone
modele pistoletów z szafy przy ścianie. Skrzyżowałam ramiona na piersi i patrzyłam
na to wszystko niepewna. Itachi wybrał ostatecznie jeden z nich i biorąc
magazynek od Kisame, stanął przede mną.
- Zajmij
stanowisko – wiedząc, że tak naprawdę nie mam zbyt wielkiego wyboru, poszłam do
środkowego boksu. Spojrzałam przed siebie. Na drugim końcu pomieszczenia stała
tarcza w kształcie człowieka. Przestąpiłam z nogi na nogę.
- Jest
pełnowymiarowa, w porównaniu do sylwetki mężczyzny. Masz – wyciągnął w moim
kierunku dłoń. Podawał mi średniej wielkości pistolet, który rozmiarowo wydawał
się idealny do mojej drobnej dłoni. Zawahałam się przez moment. Nieśmiało chwyciłam
ją. Była ciężka, ale idealnie wyważona proporcjonalnie. Ułożyłam ją w dłoni
uważając, by nie zahaczyć o spust.
- Jest
nienaładowana. Obróć się do tarczy, wyprostuj ręce i przymierz się –
poinstruował mnie, podpierając się o blat przed nami. Sztywno odwróciłam się
tak, jak kazał i podtrzymując ciężar pistoletu, wyprostowałam przed siebie
ramiona. To było dziwne uczucie. Nie czułam tej władzy, o którą wszyscy mogliby
posądzać kogoś, kto właśnie był uzbrojony. Nie bałam się, jednak czułam pewien
dystans. Podświadomie wiedziałam, że coś jest nie na miejscu. Zacisnęłam
mocniej palce. Nie chciałam poddawać się na samym początku. Zmrużyłam jedno oko
i starałam się wycelować w głowę.
- Popraw
uchwyt – nie wiedziałam o co mu chodzi. Westchnęłam cicho i opuszczając na
chwilę broń, ustawiłam się ponownie w poprzedniej pozycji. Starałam się trzymać
nieco stabilniej ręce – nie tak. – Drgnęłam, gdy stanął nieco bliżej i chwycił
mnie w okolicy prawego łokcia. Poczułam jak jego dłoń nakłada się na moją i
dociska – nie bój się jej. – Przygryzłam wargę. Nie było sensu tłumaczyć mu
moich odczuć. Poczułam rozczarowanie, gdy szybko się odsunął, ale skupiłam się.
Stanęłam pewniej na nogach i wzmocniłam nieco uścisk – dobrze. – Skinęłam głową
i chciałam odłożyć spluwę, jednak nie pozwolił mi na to. Wskazał na mały
pstryczek od mojej strony – zanim będziesz chciała oddać strzał musisz
odbezpieczyć broń. Zrób to jednak dopiero wtedy, gdy będziesz tego pewna.
- Okej –
patrzyłam, jak odbiera mi pistolet i wkłada do niego pełny magazynek.
- Celuj w klatkę
piersiową. Spróbuj jeszcze raz, ale nie odbezpieczaj broni na razie –
przymknęłam na ułamek sekundy oczy i ustawiłam się. Miałam na muszce idealnie mostek.
Trwałam w tej pozycji kilka chwil, aż ręce zaczęły nieco mi drętwieć –
odbezpiecz i strzel. - Zrobiłam co kazał. To był ułamek sekundy. Głośny huk
wystrzału wypełnił mi uszy, a moje ręce odskoczyły do tyłu. Siła odrzutu była
mała, ale wyraźnie poczułam mięśnie na ramionach. Odetchnęłam głośno.
- Nie tak źle
– kiwnął głową, a ja skrzywiłam się na tę uwagę. Ku mojemu zdziwieniu,
dostrzegłam małą dziurę w tarczy. Nie był to mostek co prawda, ale wyraźny
przestrzał na wysokości biodra. Poczułam nikły cień satysfakcji – jeszcze raz.
Wystrzeliłam
cały magazynek, zanim odważyłam się odezwać.
- To nie dla
mnie – powiedziałam wyraźnie. Patrzyłam przed siebie i widziałam kilka trafień
w tarczy. Nie chodziło o to, że mi to nie wychodziło. Wręcz przeciwnie – Itachi
mówił, że zaskakująco celnie strzelam, jak na osobę, która nigdy nie trzymała w
rękach broni. Jednak dzierżąc ją pozostawałam w lekkim napięciu. Nie lubiłam
tego uczucia.
Mężczyzna
założył ręce na piersi.
- Poddajesz
się?
- Nie o to
chodzi – warknęłam – co czujesz, gdy trzymasz broń? – Zaskoczyłam go tym
pytaniem.
- Nic.
- Nie czujesz
pewności siebie?
- Czuję –
kiwnęłam głową.
- No właśnie.
A ja nie – nie dałam mu dojść do słowa, gdy widziałam, że zamierza coś
powiedzieć – nie chodzi o to, że się boję – odłożyłam pistolet. – Cholera,
właśnie oddałam całą serię. Jednak czuję dystans do tego. Wystrzał mnie nie
przeraża ani to, że kogoś zranię – przymknęłam powieki na samą myśl, że
mogłabym kogoś postrzelić. Nie była ona przyjemna – ale… - zawahałam się, nie
wiedząc co powiedzieć.
- Wybacz, ale
nie rozumiem tego – patrzył na mnie przeszywająco. – Ale nie pozbędziesz się
tego, jeśli nie będziesz próbować – nieprzyjemny grymas wypłynął na moją twarz.
Wiedziałam, że ma rację, ale nie zmieniało to faktu, że nie miałam ochoty bawić się w to. Wypuściłam powietrze z
ust i kontynuowaliśmy.
Gdy
wystrzeliłam ostatnią kulę przewidzianą na dzisiaj, moje ręce bolały mnie od
utrzymywania ich, a żołądek ściskał mi się z głodu. Opuściłam ramiona, a
ostatnia tarcza, do której strzelałam, zaczęła podjeżdżać do przodu.
Zablokowałam broń i wyciągnęłam pusty magazynek.
- Jeśli
będziemy ćwiczyć codziennie, powinnaś poprawić swój cel w ciągu kilku dni –
kiwnęłam głową i spojrzałam na niego. Stał odwrócony do mnie profilem i oceniał
każdy osobny strzał. Pięć kul trafiło zaraz obok siebie. Pozostałe pięć było
rozstrzelonych w różnych kierunkach. Byłam dumna z tego, co udało mi się
osiągnąć. Mimo to, wolałabym jednak nie trzymać broni dłużej, niż to konieczne.
Zapatrzyłam
się na niego. Dwudniowy zarost pokrywał jego policzki. Byliśmy sami na
strzelnicy, bo Kisame jakąś godzinę temu wyszedł. Po tej długiej sesji pełnej
huków, cisza wydawała się wręcz nienaturalna. Odłożył plansze i odwrócił się w
moją stronę. Zauważył, że mu się przyglądam, ale nie odwróciłam wzroku. Tym
razem nie dam mu tej satysfakcji. Jego wzrok błądził po mojej twarzy, aż nie
zjechał na szyję. Wzrok mu pociemniał. Wiedziałam na co patrzy, mimo, że ślady
były już prawie niezauważalne. Pokonał dzielącą nas odległość, a chwilę później
poczułam jego dłonie na gołej skórze. Dreszcz przeszedł mi po ramionach, gdy
odgarnął mi włosy na plecy. Odchylił mi głowę nieco w bok, chwytając za policzek.
Jego długie palce śledziły znamiona, a wzrok podążał za nimi.
- Boli?
- Nie –
wyszeptałam, a każdy oddech brałam z trudem. Jego dotyk powodował, że reagowałam w
każdym dotkniętym miejscu. Spojrzał mi w oczy, dalej gładząc moją szyję.
Wstrzymałam oddech.
Sekundę
później wszystko się skończyło. Odsunął się ode mnie gwałtownie, chwycił
broń i odszedł stanowczym krokiem do biurka. Sprawdził komorę, ponownie
zablokował broń i ze szczęknięciem odrzucił ją do metalowej szafy.
Mnie te 22 strony odprężyły ale nie dodawaj wielu szczegółów bo się pogubie przy takiej długości rozdziału , serio u blue się tak zaszportnelam . Nie twierdzę że to źle że za dlugo czy coś . Satysfakcjonujące a końcowa scena idealna w punkt i ze smakiem. Jestem na tak i czekam na nexta z niecierpliwością bo widzę że się zaczyna rozkręcać 😘💖
OdpowiedzUsuńWENY!!!
Hm, postaram się popracować nad tymi szczegółami. Dziękuję, że zwróciłaś na to uwagę. ;)
UsuńI super, że trafiłam akurat. Potem będzie zdecydowanie ciekawiej.
Dzięki! c:
Fajny szablon. W pierwszej chwili, jak weszłam na bloga, to pomyślałam, że chyba się pomyliłam i weszłam gdzie indziej. xd
OdpowiedzUsuńJestem usatysfakcjonowana ilością zarówno ilością treningu Sakury, jak i długością rozdziału. Jak dla mnie możesz pisać nawet i więcej stron, nie pogardzę. ^^
Temari mnie denerwuje. Tak trudno powiedzieć "dziękuję"? I jszcze wywaliła je z warsztatu. No co za menda...
Szkoda mi Yuri. Biedaczka jest sama i musi się czuć strasznie, nie wiedząc, co dzieje się z jej przyjaciółką, nie rozumiejąc nic z tej sytuacji. Gdyby tak Sakura wysłała jej wiadomość, że nic jej nie jest i żeby się nie martwiła...
Mam nadzieję, że Itachi zrobił z tamtych trzech papkę. Ten Kariko to chyba jest/był chory na głowę. Jeszcze prowokował Nagato, Hidana i Itachiego, mówiąc o takich rzeczach. Teraz chyba każdy z organizacji wie, co się z nim stanie, jeżeli zrobi coś Sakurze. I mam nadzieję, że wspomnisz gdzieś, co się stało z Kariko, bo jestem ciekawa, jak bardzo Itachi się wściekł. ^^
Uwielbiam Hidana i jego rozmowy z Sakurą. Strasznie mnie bawią.
Zdecydowanie najlepszym momentem tego rozdziału jest chwila, gdy Nagato wszedł do pokoju, a Sakura oznajmiła mu, że chce umieć walczyć.
"Chcesz bym doprowadziła się do skraju wytrzymałości? Proszę Cię bardzo. Chcesz mnie potraktować, jak worek treningowy? Oh, nawet Ci pomogę. " To było najlepsze. W tym momencie to aż zaczęłam sobie nucić:
I put my armor on, show you how strong I am
I put my armor on, I'll show you that I am
I'm unstoppable
I'm a Porsche with no brakes
I'm invincible
Yeah, I win every single game
I'm so powerful"
Uwielbiam też scenę na strzelnicy. Zdarzyło mi się kilka razy strzelać i nigdy nie zapomnę tej radości, jaką wtedy czułam. Może gdybym częściej trenowała, to byłabym w tym nawet dobra. Nigdy nie zapomnę miny mojej rodziny, kiedy trafiłam z wiatrówki mojego wujka w puszkę po piwie z odległości jakichś 40m, będąc na balkonie, a puszka na ziemi, kiedy nikt inny, nawet on nie potrafił tego zrobić. Zabawnie też było na strzelnicy takiej rozstawionej z okazji jakiegoś festynu. Zauważyliśmy z tatą, że broń była niewyregulowana, więc jak ktoś próbował strzelać w środek tarczy, to pociski leciały wyżej, ponad tarczę. Strzelaliśmy razem z tatą, wszystkie pociski trafiły w tarczę, a ten facet prawie padł na zawał, bo nikt nigdy nie pomyślał, że wiatrówka była źle ustawiona i że trzeba było celować dużo niżej i bardziej na lewo.
Ahhh, rozmarzyłam się i nabrałam ochoty, by iść na strzelnicę. xd
Jak tam ci minęły święta, dostałaś jakieś prezenty? :P
A dziękuję i cieszę się, że szablon się podoba. xd Jednak coś mi w nim nie pasi i nie wiem co. Chciałam zrobić coś innego, ale wyszło mi podobne dziadostwo, tylko w innym układzie. Life happends. XD
UsuńI kurcze uprzedziłaś (SPOILER ALERT) to, co będzie później. Taaak, specjalnie nie piszę co, by się nie zdradzić AŻ TAK bardzo ale cholercia. Każda z kwestii będzie poruszona. Czy to później, czy wcześniej. Więcej nie powiem, ale chciałam wyjaśnić, by potem nie było zawodu. ^^"
Hidan i Sakura to moje ulubione skrzyżowanie osobiście. Baaa, niejednokrotnie mam ich shipping w głowie tutaj. Tak bardzo ich przekomarzanie by pasowało. :D Ale mam dla nich nieco inną rolę. Hueheh. Kurde, jestem zła. Nie wiem, czy powinnam pisać te wszystkie rzeczy w sumie. ;-;
Ożesz! Osobiście nie słucham Sia (Sii?), ale ten utwór tak bardzo mi tutaj pasuje! Whoaaa. Hm. Jeśli uda mi się wygrać walkę z odtwarzaczem online (bo z niewiadomych mi przyczyn musi kolidować z jakimś innym skryptem, którego użyłam), to wrzucę ten utwór tutaj. Nie ma, kurde, innej możliwości.
Dzięki wielkie w ogóle za tak ogromny komentarz! Kurczę, dzięki właśnie takim, wiem co jest okej i czy czegoś nie przeoczyłam. <3
No to idź! Nie ma co się zastanawiać. Zwłaszcza, jeśli rzeczywiście tak dobrze Ci idzie. Prywatnie dowiedzieć się gdzie jest, albo zapisać się do jakiegoś towarzystwa i tak rozwijać się dla samej siebie.
Nah, chciałabym zobaczyć miny wszystkich wtedy. Musiały być takie, których się nie zapomina. xd
Sama właśnie też chodziłam w szkole średniej na strzelnicę i taaaaaak. Ta radość! Coś niesamowitego. A jak można pozbyć się przy tym wszystkich stresów. Co prawda właśnie też wiatrówka, ale jednak.
Ale jeszcze co do tamtego faceta na festynie. Zapewne mało osób, które miał okazję spotkać kiedykolwiek wcześniej trzymało broń. Łatwy interes, jak ktoś się nie zna. Nieeestety. Ale jeszcze większa satysfakcja, gdy takiemu się utrze nosa. :D
A mi święta minęły bardzo, baaardzo szybko. Jak dzisiaj powiedziałam do mamy, że jest środa, to zawahałam się. " Czy ja dobrze powiedziałam - środa?" I takie. Waaaaaaaaat?
A prezenty tak. I to bardzo udane! Od chłopaka przede wszystkim, który pomyślał o mojej streamerskiej naturze i kupił mi kamerkę oraz mikrofon do nagrywania. Chciałam go udusić. xd
A Tobie jak minęły święta i jak prezenty? :d
I znowu się zdziwiłam, kiedy weszłam na stronę. Właśnie słuchałam sobie Sii, tylko The Greatest, które w sumie też pasuje do opowiadania, a nagle słyszę Unstoppable. Fajnie, że umieściłaś tutaj tę piosenkę, bo uwielbiam Się i z wielką chęcią będę tego tutaj słuchać. ^^
UsuńOh, czyli zgadłam. I Sakura pewnie będzie mieć z tego powodu później problemy. xd
Mam nadzieję, że będzie tutaj dużo Hidana. Jak go widzę to zawsze się uśmiecham. :)
Postanowiłam właśnie pisać takie komentarze, bo na nie zasługujesz. Jak opowiadanie jest dobre to się aż chce pisać na jego temat. ^^
W sumie to już raz byłam na strzelnicy w moim mieście i tam mi się właśnie tak bardzo podobało. Szkoda, że teraz na studiach mam mało czasu, bo naprawdę korci.
Początkowo nikt nie wierzył, że to ja strzeliłam, ale jak widzieli wiatrówkę w moich dłoniach, to musieli uwierzyć. ^^
To prawda, przy strzelaniu można się strasznie wyciszyć i uspokoić. ;)
Ojj tak, utarcie temu facetowi nosa było nieziemskie. Może jeszcze jakby tylko jedno z nas strzelało, to uznałby to za przypadek, ale my stoimy obok siebie, strzelamy i każdy strzał zakończony w tarczy. ^^ Mam te tarcze u siebie w pokoju i czasami z duma na nie patrzę. xd
Mi też minęły szybko. Więcej było przygotowań, niż samych świąt. Też miałam problem, z dniem tygodnia. Zwykle po niedzieli raczej przychodzi poniedziałek, a tutaj była środa. ^^
Streamerska natura? Co nagrywasz? :D
A ja dostałam kosmetyki, słodycze, książkę i pieniądze. No i perfumy, ale buteleczka wypadła z opakowania i się rozbiła. Dywan pięknie pachniał. :)
A z chęcią przesłucham. Od niej znam tylko Chandelier. A radia nie słucham, więc tego. xd Spotify only i co wynajdę.
UsuńA jak to wyjdzie z Sakurą, to się wyjaśni w siódemce już. :D Chcę nieco przyspieszyć tempa, bo to co teraz się dzieje, jest i tak wciąż tylko wprowadzeniem.
I oh, dziękuję Ci ślicznie! Cieszę się, że tak uważasz. c:
Ale może za niedługo będzie akurat okazja? Sesja incoming, to jeśli nie będziesz zmuszona pisać wielu egzaminów (nie wiem, jak u Ciebie to działa), to pozostaje wtedy wolny czas. To może..? ;)
A streamuje głównie lola na twitchu. Może znów się przekonam do csa. Może Fortnite? Bo ostatnio jest na topie. Więc to tak w sumie co wyjdzie. :D
Ojoj, to szkoda tych perfum! ;-;
U mnie podobnie, radia nie słucham, używam Spotify i dodatkowo piosenki znajdywane na Youtube, głównie za pomocą AMV. :)
UsuńW sumie to egzaminów za wielu nie mam, ale esej z filozofii i przeczytanie 4 książek, z tego dwóch archeologicznych mnie na pewno wyczerpie. :(
A jak się nazywasz na twitchu? Może wpadnę. ^^
Babcia powiedziała, że nie daruje i mi już kupiła nowe. xd
A, no to wiemy o co chodzi. ;)
UsuńOjojojoj... No to współczuję. Ja mam teraz sporo przed sesją do zaliczenia, ale jednak. ._. To powodzenia tam!
Uh, to bardzo miło z jej strony. Tyle dobrego. :d
A twitch: twitch.tv/shayennu
Zapraszam, zapraszam. ;)
Kochana, a jeszcze tak zapytam. Dzisiaj przeczytałam rozdziały na ai-o-isoide i jestem bardzo ciekawa, czy będziesz jeszcze kontynuowała to opowiadanie. Bardzo mi się spodobało. :)
UsuńO, to cieszę się. c: Zapewne tak. To moje pierwsze, poważne opowiadanie, więc mam do niego sentyment. Nie mniej jednak parcie na nie mi nieco zmalało. ;-;
UsuńTO BYŁO NIESAMOWITE!
OdpowiedzUsuńScenka na tym korytarzu to takie mocne miodzio, że ja to cała w skowronkach! Bardzo mnie to jara! I jeszcze to, że pokazałaś to z perspektywy Itachiego. NO BOMBA! Ich relacja mnie intryguje, no a przy końcóweczce to ja o mało z zachwytu nie piszczałam, mając takie NOW KISS! Jeny, drażni mnie, że oni się wstrzymują z tym. Itaś może się czegoś obawia i dlatego jakoś wstrzymuje się z tym, żeby się do niej zbliżyć.
Scena na strzelnicy ogóle sama w sobie mi pewien pomysł podsunęła xDDDD
Jeny no rozdział bardzo mi się podobał, teraz będę tylko jak na szpilkach siedzieć i czekać na siódemkę. JEEEENYYYY.
I długość też mnie satysfakcjonuje. Nawet bardzo! <3
Buzia!
Naaaah. Dziękuję! <3
UsuńPowiem szczerze, że chodziła mi ona po głowie długo, długo. :D Ale to, że była z perspektywy Itasia, to jakoś tak wyszło. Pasowało mi tutaj pokazać to, jak on to widzi. :D
I tak jakoś... też chce już ItaSaku w pełnej parze ale no cholercia. Nie ma tak łatwo. Oni taaaaaaką dziurę będą musieli przebyć. xd Sorki!
A co to za pomysł? Czyżbym mogła się spodziewać jakiegoś ItaSaku mooooże od Ciebie? :D Czy to jednak nie to? XD
Ajś, to siódemkę już staram się pisać, pisać. Utknęłam troszkę ale wybrnę z tego. Obiecuję ją szybciutko!
<3
Trzymaj się!
Oj Kobietko, Twoje ItaSaku to jedyne z jakim mam styczność, niech tak zostanie XD Bo zapewne innego nie tknę :p Pomysł, jak to u mnie. dotyczy SS XDDDDDDDDD
UsuńAle jeny, serio mam ochotę na więcej ich tutaj o, w tym klimacie itd. Bo są cudowni!
Nach, a miałam nadzieje na IS. xd Nie mam nic nowego pod ręką, a z niektórych opowiadań wyrosłam. Za nic nie jestem w stanie znów ich przeczytać.
UsuńAle Twoim SasuSaku nie pogardzę. Ooooo, co to to nie. :D
Będą!
Ale się działo! Rety, aż nie wiem, od czego zacząć. XD
OdpowiedzUsuńTo najpierw się przyczepię do jednej kwestii. Podczas tej nieprzyjemnej sytuacji na korytarzu Pain powiedział Itachiemu, że może się zając oprawcami, bo dotykali jego własności. I tak się zastanawiam, czemu on to powiedział. To o własności Itachiego. Czyżby razem ustalili, że Uchiha ma się "opiekować" Sakurą? Jeśli tak, to kurczę, nie przeszkadza mu to? Bo przecież Sakura jest dla niego ważna, a jakby nic oddaje ją, wręcza rzca w objęcia Uchihy. xDDD Ja sobie tylko domniemam, czy jakoś to rozwiniesz, czy to tylko jednorazowe... Ale możesz mnie oświecieć, będę wdzięczna. :D
No i w sumie odniosłam wrażenie, że Pain wcale nie jest taki opanowany i chłodny, i łatwo go jednak odczytać. Choćby to, jak wkurzył się na Ino i nagle zlecił jej jakies dodatkowe misje. W ten sposób tylko pokazuje, że Sakura jest jego słabością... :(
Ale Temari nadal nie ogarniam. Za nic. W dodatku jest taka wulgarna, rany... :( Ogólnie w tym rozdziale było dużo przekleństw, co mnie trochę, hm, no nie lubię bluzgów. W małych ilościach - OK, ale w dużych, to dla mnie za dużo i w sumie przez to niekoniecznie dobrze mi się czytało. Ale zjadę sobie sprawę, że w tego typu opowiadaniu to nieuniknione.
No i fajnie, że opisujesz treningi Sakury, bo byłoby słabo, gdyby tylko postanowiła się zmienic i następnego dnia już była zmieniona xDDD A tak przynajmniej widać, że to człowiek, który z całych sił walczy.
Pozdrawiam i życzę weny! ^^
Właśnie specjalnie potraktowałam nawet to słowo kursywą. XD Chciałam to wyjaśnić na końcu rozdziału, ale chciałam się przekonać jaki odzew będzie na to. :D Ogólnie powiedział "Twojej", bo byli na korytarzu. Każdy mógł ich usłyszeć. W końcu oni ich przypadkiem znaleźli, to dlaczego ktokolwiek inny nie miałby?
UsuńGdyby to Nagato się z nimi rozprawił, a nie Itachi, do którego ona podobno należy, byłoby wielkim znakiem zapytania. W końcu dlaczego on miałby załatwiać jego sprawy?
Także to o to głównie chodziło. A kwestia tego, że jest tak wyrzucana w objęcia Uchihy też będzie. Wohoooo, później, bo zamierzam to wykorzystać do moich niecnych (buahaha) celów. xd
Ogólnie Nagato ma zaufanie do tych, którzy byli naokoło, więc mógł sobie nieco więcej pozwolić. Dodatkowo to tylko spostrzeżenia Sakury bo wie, na co zwracać uwagę. Zna go. Dla innych jego uczucia nie są tak oczywiste. Tylko kurde chyba powinnam to jakoś podkreślić. Damn. XD
Przepraszam, że tak rzucałam przekleństwami. Niestety właśnie założyłam, że nie będą mówić "och jakie to okrutne", czy "oh, jakie to niegodziwe", a będą jechać ostro. I tego teges. ^^" W siódemce jest tego nieco mniej, ale też pozwoliłam sobie w paru chwilach na rozwiązłość języka. Cóż, głównie narratora.
A historia Temari będzie wywleczona oraz to, dlaczego jest tak wulgarna. Ogólnie mam zamysł by wrzucić Sakurę do samochodów, więc jej obecność w warsztacie będzie konieczna. :D
Oj, to fakt. Też nie lubię takiego hop siup. Ale teraz wychodzę troszkę na hipokrytkę (siódemka, nanananana), ale nie będzie tego aż tak bardzo. xd
Również pozdrawiam i dziękuję! :3
ZAKOCHAŁAM SIĘ W PIOSENCE!
OdpowiedzUsuńAle ta Sia tu pasi!!!
Huehuehe. Bardzo! Podziękowania dla Eleine. :D
UsuńPolecam się na przyszłość. :)
UsuńWybacz,ale jestem zbyt leniwa,żeby komentować wszystkie rozdziały po kolei XD Opiszę Ci jak to wyglądało z mojej strony : wpisałam w google " Sakura Akatsuki" mając nadzieję,że znajdę jakąś perełkę.Ostatnio nie mogę znaleźć nic nowego,a jak już znajdę to...no cóż,Sasuke jest frajersko romantyczny i kochany. Nie nie. Itachi zaś jest jeszcze bardziej romantyczny,kochany i w ogóle jednorożce i tęcza.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam prolog,po którym pomyślałam : "to będzie dobre". Niestety,oprócz wstępu jest tu tylko 6 rozdziałów. Za każdym kolejnym modliłam się,że jednak magicznie jakoś znajdę +10 rozdziałów XD
To jest takie...inne. Zakochałam się tutaj w Itachim,a jeszcze bardziej chyba w Hidanie,Nagato i Naruto. Mimo,że ten ostatni nie pojawił się jakoś bardzo często,to jednak oczarował mnie. Nie zrobiłaś z niego debila,kretyna za przeproszeniem. A Sakura ?Żadna wojowniczka,po prostu słaba jednostka. Poza tym : Temari.To chyba 1 opowiadanie,w którym mimo swojego charakterku,który zazwyczaj akceptowałam,ba,wręcz uwielbiałam, nie pozostawiła po sobie dobrej opinii.
Kolejna sprawa to scena z koszulką z poprzednich rozdziałów. Coś w stylu : jeżeli dał ci swoją koszulkę,jesteś jego.Nie chcę użyć słowa piękne. To jest po prostu seksowne. Myślę sobie : cholera,Wiktoria,nigdy na to nie wpadłaś! Niby tak prosta sprawa,a jednak działa na ludzi.
Złapałaś mnie, Shayen. Jako,że mój blog jeszcze nawet nie istnieje,nie mogę Cię prosić o powiadamianie mnie. Jednakże,dodałam sobie Ciebie do mojego magicznego dzienniczka,gdzie zapisuję takie perełki jak twoja.
Czekam z niecierpliwością na numer 7.
+ uzależniłam się od piosenki. I od szablonu. KOCHAM.
Pozdrawiam i życzę dużo weny :*
+ dzięki twojemu opowiadaniu,na nowo zakochałam się w ItaSaku,mojej pierwszej miłości za czasów małolata XD Dziękuję za to opowiadanie :3
UsuńOjojoj. Nawet nie wiesz, jak mnie zaskoczył (pozytywnie!) Twój komentarz. Dlaczego? Patrzyłam jeszcze raz jak zaczęłam to wszystko rozwijać, chce przeczytać komentarze do niego i... zonk! Aż weszłam raz jeszcze na główną, by sprawdzić SUMĘ komentarzy. No, także tego. c;
UsuńNie przejmuj się brakiem komentarza do innych rozdziałów. ;)
Może zajadę szablonowo, ale szczerze(!): nawet nie wiesz, jak cholernie miło mi się zrobiło, że moje wersje tych postaci tak bardzo Ci przypadły do gustu. Po prostu byłam zmęczona pokazywaniem ich ciągle w tej samej otoczce, czy tylko w samych superlatywach. Nie mówię, że to złe! Co to to nie, ale też przydałoby się coś innego, prawda? Chciałam coś z pazurem i właśnie mam potwierdzenie, że rzeczywiście to wychodzi. Dzięki! Naprawdę.
W ogóle mi miło, że całe to opowiadanie Ci się spodobało. I do tego i szablon i muzyka! Ajajaj.
Akcja z koszulką była moim małym asem. Heheh. :D
Za pisanie rozdziałów będę się brała ostro po sesji, więc zobaczysz, te 10 więcej będzie szybciej niż się ktokolwiek spodziewa. Byle do środy. :3
Jeżeli chciałabyś mieć najpewniejsze informacje o Sought, czy innych blogach (szykuje się długa partówka ItaSaku, więc również zapraszam; teraz już ma 56 stron, a to nie koniec ;-;) to zapraszam na fb. Tam od razu leci informacja o nowym rozdziale. :)
Mam nadzieje również, że rzeczywiście założysz bloga! Mało teraz jest, tak jak wspomniałaś, nowych wartych swojej uwagi. A może?
Ah, i to ja dziękuję! To właśnie dzięki takim komentarzom ma się siłę pisać dalej. To jest taki napęd, że tego nie da się opisać. To trzeba po prostu poczuć. :3 [Również ItaSaku jest moją miłością od ohoho, dawnych czasów. Łączmy się! Heh. ;)]
Również pozdrawiam i obiecuję siódemkę już niedługo. :3
Ah! I jeszcze co do Temari. Mam względem niej jeden malutki plan. Ale cii.
UsuńZauroczyłam się :) Moja ulubiona tematyka i Itachi <3 Kiedy czytam twój opis Akatsuki to mam ich przed oczami :D Według mnie wszystko idealnie i czekam na następny rozdział :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Whoa. <3 Cieszę się bardzo!
UsuńBędzie już niedługo, obiecuję.
Pozdrawiam również! :*
Zdecydowanie najdłuższy i najlepszy jak dotąd rozdział.
OdpowiedzUsuńNo bo dużo Itasia, i ja to kocham <3
Ale nie no, serio. Fajne przedstawienie słabej, a później zdeterminowanej Sakury. Jestem ciekawa, co Itaś zrobił tym typkom, którzy odważyli się ją tknąć. Szkoda, że nie opisałaś tego, byłoby spoko :P ale może dowiem się później :D
Oj, będzie wzmianka o tym. Już sobie nawet zaplanowałam jak. :D Ale definitywnie będzie to w baaaaaaaaaardzo późniejszych rozdziałach. :d
UsuńRozdział cholernie długi, więc czytałam go na raty.
OdpowiedzUsuńAle bardzo mi się podobał. Jestem ciekawa, jak rozwinie się Sakua. :) Ta akcja z napaścią mocna, ale wiedziałam, że Itachi się pojawi. :D I podobała mi się jego perspektywa. Jestem ciekawa, co Itachi zrobił temu gnojkowi, co molestował Sakurę. ;)
I żal mi Ino. Rozumiem, że miała chrnić Sakurę, ale ich było więcej. :c Z drugiej strony Nagato nie jest typem, który pobłaża. To dobrze. ;)