Nie wiedziałam nawet, kiedy minął umówiony miesiąc. Dzień w dzień trenowałam z Nagato i Naruto. W wolnym czasie moje myśli, krążyły jedynie przy samochodach.
Dalej nie dostałam żadnych informacji dotyczących Itachiego. Chrzestny wymigiwał się od odpowiedzi, nawet nie podając przyczyny, a nikt inny nie wiedział albo po prostu nie chciał mi powiedzieć. Pozostawało czekać.
I dowiedzieć się bezpośrednio od niego, po co zniknął i gdzie.
Oczywiście koszmary nie zmniejszyły swojej intensywności ani trochę. Wciąż widziałam ją, jak tylko zamknęłam oczy. Niejedną noc przepłakałam, głośno łkając. Mimo wszystko wiedziałam, że nikt nie jest świadkiem tego, jak bardzo byłam żałosna. I chyba tylko to pozwalało mi zachować jakiekolwiek poczucie wartości.
Ignorowałam fakt, że Nagato i Ino dobrze wiedzieli, dlaczego chodziłam niemrawa, czasem całkowicie oderwana od rzeczywistości, gdy nie przespałam więcej, jak jednej godziny.
Funkcjonowałam, jakoś.
Odnalazłam miłość w rzucaniu nożami. Z każdym następnym razem szło mi lepiej i nie mogłam zapomnieć o tym nieziemskim uczuciu, gdy trafiałam tak, jak chciałam.
Mniej-więcej w połowie miesiąca trenowałam sama, bo Nagato stwierdził, że już więcej mnie niczego nie nauczy w tej kwestii. Pozostawało jedynie poprawiać swoją celność.
Noże, które dostałam od Kisame, były idealne. Piękne, a używanie ich było czystą poezją. Lubiłam ładne rzeczy. Praktyczne, jednak mające swój urok.
— Naprawdę rzucasz dobrze — usłyszałam w małej przerwie, gdy musiałam zebrać ostrza z tarcz. Wyciągałam akurat pierwsze, gdy do pomieszczenia wszedł Kisame. Uśmiechnęłam się lekko i wzruszyłam ramionami.
— Lubię to.
I nie kłamałam. Bałam się jednak momentu, gdy przyjdzie mi wykorzystać tę umiejętność zupełnie w innych okolicznościach niż na tej właśnie sali.
Nie wiem skąd Temari brała te wszystkie samochody do naprawy, ale nie narzekałam. Miałam pod rękami modele od Toyoty po Ferrari i za każdym razem byłam pod wrażeniem, jak wiele było ich różnych, o zupełnie innym przeznaczeniu.
Często przy tym towarzyszyła mi Ino, co nie za bardzo przypadło do gustu Temari.
Jednego razu Yamanaka, widząc, że jesteśmy same, puściła na całą halę muzykę. Zagłuszając skutecznie nawet moje własne myśli. Gdy zaczęła wirować na samym środku, wyginać się i tańczyć, nie byłam w stanie się na nią gniewać. Śmiała się do mnie i wyciągała ręce bym się przyłączyła.
— No dawaj! Ruszaj się! — Kręciła biodrami i unosiła ramiona w górę, jednocześnie zbliżając się do mnie niespiesznym krokiem. Pokręciłam głową ubawiona i pochyliłam się ponownie nad maską samochodu.
Jeżeli chciała to mogła tańczyć, mi to nie przeszkadzało. Jednak nie za bardzo miałam ochotę się dołączyć.
Ona miała co do mnie inne plany. Poczułam, jak wyrywa mi z ręki klucz.
— Hej! — krzyknęłam oburzona, ale nie zdążyłam zrobić cokolwiek więcej, bo pociągnęła mnie na sam środek.
— Chyba umiesz tańczyć! Dalej mała! — Szturchnęła mnie biodrem zaczepnie.
Westchnęłam ni to podirytowana, ni rozbawiona i ostatecznie zrobiłam to, co chciała. Stwierdziłam, że jak trochę potańczę, to potem da spokój.
Wirując razem z nią na środku warsztatu do Shakiry nie spodziewałam się, że tak bardzo mi się to spodoba. Wywijałyśmy się na wszystkie możliwe sposoby, a nasz śmiech był zagłuszany przez muzykę.
I nagle ktoś wyłączył radio.
— Nie przeszkadzam wam? — warknięcie Temari skutecznie nas zatrzymało. Nie mniej w bardzo zabawnej pozycji. Trzymałam Ino w ramionach, ona natomiast odchylała się do tyłu. Tak nas zastała blondynka.
— Niekoniecznie — otrzymała w odpowiedzi od Ino, która zupełnie się nią nie przejęła. Stając na równych nogach obróciła się jeszcze parę razy. — Chętna się dołączyć?
Miałam ochotę zabić ją za taką bezduszną propozycję, ale po Temari wydawało się to całkowicie spłynąć.
— Oszczędzę sobie pajacowania, blondyno. — Obrzuciła ją pogardliwym spojrzeniem i podjechała do wozu, nad którym pracowałam.
— Przypominam, że sama jesteś blondynką — mruknęłam.
— Przynajmniej nie jestem farbowana.
— Wypraszam sobie! — oburzyła się Ino na jej słowa i zarzuciła grzywkę do tyłu.
— Tak, tak. — Tamta jedynie lekceważąco machnęła na nią ręką i kiwnęła głową na BMW. — Dużo ci zostało?
— Nie — wzruszyłam ramionami.
— To dobrze, bo facet zaczyna jęczeć mi nad uchem, a nie lubię takich pizd. — Skrzywiła się, prawdopodobnie przypominając sobie tego samego faceta, o którym mówiła.
— Czy ty zawsze musisz kląć jak najęta? — zwróciła jej uwagę Ino, a potem oparła się o bok samochodu.
— Co cię interesuje mój język? Nie podoba się, to wynocha. Jesteś na moim terenie.
Obserwowałam ich wymianę zdań niczym turniej tenisa. Jedna odbiła piłkę, by zaraz druga miała szybko ją oddać. Nie rozumiałam ich wzajemnej wrogości.
Okej, przyznać musiałam, że Temari nie należała do najmilszych osób. Obydwie jednak siedziały w tym samym bagnie, a z tego co zauważyłam, nie ma tu najwięcej kobiet. Powinny raczej się trzymać razem. Chyba.
— Dopóki jest tutaj Sakura, będziesz zmuszona na moje towarzystwo. — Zaczęła zaczepnie bawić się włosami, zupełnie nie przejmując się tym, co tamta powiedziała wcześniej.
— Nie sądzę — prychnęła niczym rozjuszona kotka.
I powiedzcie, że nie czerpałam radości z ich przepychanki słownej. Bo nie czerpałam, wcale.
— Czyje samochody naprawiam, tak w ogóle? — spytałam szczerze zainteresowana, przy okazji chcąc zakończyć ich małą sprzeczkę. Temari zmierzyła mnie przez moment. Pomyślałam przez sekundę, że mi nie odpowie.
— Ludzi z organizacji lub tych którzy poprosili mnie o przysługę.
Łatwo byłam w stanie rozpoznać czyje były czyje. Cuda, z którymi miałam od czasu do czasu styczność, nie mogły należeć do nikogo stąd. Być może się myliłam w niektórych przypadkach, jednak większość była typowo pod wyścigi. Nie byłam taką ignorantką, by nie wiedzieć, co te samochody miały zamontowane.
Innego dnia Temari jeździła po warsztacie wściekła jak osa i nie dało się do niej zupełnie nic powiedzieć.
— I co robisz kretynie?! — wydarła się na biednego Suigetsu, gdy ten zamiast niebieskiego koloru wybrał czerwony do przemalowania podstawionego wozu.
— Ale zaledwie minutę temu mówiłaś, że ma taki być! — Facet starał się bronić, ale w jego oczach wyraźnie czaił się strach. Wtedy nie chciałam znać metod Temari, jakimi groziła chłopakom. Suigetsu był wystarczająco przejęty.
— Odpuść mu.
Zdecydowałam się go nieco poratować, jednak nie spodziewałam się, że cała ta złość zaraz będzie skierowana na mnie.
Odwróciła się gwałtownie, a jej wzrok ciskał gromami. Mimowolnie się skuliłam.
— A ty czego się odzywasz? — szybkie, bezlitosne pytanie brzmiało niczym stal. — Rób swoje i choć ty mnie dzisiaj nie wkurwiaj.
Uniosłam ręce w obronnym geście i znów zaczęłam bawić się śrubkami na stole. Posłałam Suigetsu przepraszające spojrzenie.
Chcieliśmy w dwójkę przeczekać ten huragan, jednak, oczywiście, coś musiało pokrzyżować nasze plany. Yuugo, zupełnie nieświadomy jej humoru, wchodząc do pomieszczenia zadał jedno pytanie:
— Co z wozem od Mamoru? Mówił, że potrzebuje go na jutro, ale nie ma szans by go skończyć.
To był zaledwie moment, ale dostrzegłam cały ten proces, gdy poczerwieniała ze złości, wzięła wdech i krzyknęła. W tamtej chwili miałam ochotę uciec stamtąd i nie pojawiać się przez następny tydzień. Przynajmniej miałabym pewność, że ochłonęła.
— A co, nie łaska ruszyć dupę i zrobić go?! Jak ma być na jutro, to ma być na jutro — warknęła, a mnie zastanowiło, skąd ona bierze siły na te wszystkie pokłady złości. — Jak Mamoru mi powie, że nie jest zrobiony to powystrzelam was, co do jednego. — Zerknęła ostrzegawczo nawet na mnie. — Obiecuję.
I z tymi słowami zostawiła nas samych w ponurych nastrojach. Westchnęłam ciężko.
— Co trzeba zrobić w tamtym samochodzie? Pomogę wam — zaoferowałam. W odpowiedzi dostałam cielęcy wzrok Suigetsu, jakbym była jakimś bóstwem i pełne wdzięczności skinięcie od Yuugo.
Podrapałam się załopotana za uchem.
Trzymałam mocno kierownicę, a wewnątrz mnie czułam zaciśnięty węzeł niepewności. Wiedziałam, że pozostały mi sekundy, by mieć jakiekolwiek szanse. Nie mogłam zrobić ani jednego błędu.
Ta presja, ta adrenalina były dla mnie upajające.
Chwila i było po wszystkim.
Uśmiechnęłam się szeroko, nie mogąc się powstrzymać. Dosłownie wypadłam z samochodu.
—I jak!? — niekontrolowany krzyk był efektem podekscytowania.
Wiedziałam, że tym razem przejechałam perfekcyjnie. Och! Byłam przekonana, że pokonałam samego Naruto.
Od bardzo dawna ten tor przeszkód nie był dla mnie wielkim wyzwaniem. Każdy zakręt znałam na pamięć oraz rozrzuconą oponę. Jednak to właśnie dzisiaj, pokonałam właśnie jego, który za każdym, dosłownie każdym razem śmiał mi się w twarz, że chyba to jeszcze nie mój czas.
No dalej Naruto, powiedz to ponownie.
Nie miał prawa tego zrobić. I nie zrobił. Zamiast tego uśmiechnął się szeroko.
— No, tym razem wyjątkowo ci się udało. — Zaśmiał się, gdy jednym susem doskoczyłam do niego i zamierzałam strzelić w bok. Jęknął jednocześnie ubawiony, kiedy trafiłam go bez problemu.
— Ja ci dam „wyjątkowo”! — Mimo to, nie potrafiłam się na niego wściekać.
Wyprostował się powoli, a jego wzrok nieco spoważniał.
— Dobrze, że jesteś gotowa. Temari ostatnio chodziła poddenerwowana, że nie zdążysz.
— Jakby kiedykolwiek chodziła niepoddenerwowana — stwierdziłam z sarkazmem. Uniósł brwi i uśmiechnął się szeroko.
— Teraz jednak miała poważny powód. Jutro wyścig.
— Co? — Zamrugałam zaskoczona. — Jutro? Tak szybko?
Ta informacja była naprawdę niespodziewana. Myślałam, że dadzą mi choć trochę czasu by się przygotować.
— Przedwczoraj dostała zaproszenie. Inni zaczynają się czuć swobodnie i zapominają o jej wpływach. Teraz jest najlepszy moment pojechać. — Odetchnęłam głęboko i zamknęłam na moment oczy, chcąc przetrawić to, co usłyszałam.
No ładnie.
— Wiesz coś więcej? Co to za wyścig?
Musiałam być gotowa na wszystko. Nie miałam zupełnie pojęcia czego oczekiwać i to było chyba najgorsze. Co innego było oglądać jakieś głupie filmy akcji, a co innego mieć świadomość, że samemu będzie się brało udział w czymś podobnym.
Dlatego zaniepokojona skrzyżowałam ramiona na piersi i czekałam, co mi odpowie.
— Nie bez powodu cały czas męczyliśmy tor przeszkód. To będzie twoje zadanie. — Kiwnął głową wskazując na tę plątaninę skrętów i pachołków z którymi musiałam walczyć przez ostatnie dni.
— Jesteś wystarczająco zręczna, by dać sobie z tym radę. Oczywiście prawdziwy wyścig będzie wyglądać nieco inaczej. — Odchrząknął i wbił ręce w kieszenie spodni. Jego błękitne spojrzenie uważnie śledziło moją twarz. Byłam cała napięta jak struna.
— Nikt nie będzie się bawił w stopery i mierzenie czasu. Do pokonania będziecie mieć wyznaczoną trasę, na której spotkacie utrudnienia.
— Dlatego było kilka sesji, podczas których ćwiczyliśmy samą szybką jazdę.
Nagle pojęłam, jak to wszystko było oczywiste.
Minęła chwila ciszy, która pozwoliła nadać temu wszystkiemu charakteru.
— Jutro. — To słowo do mnie nie docierało.
Ponownie westchnęłam, a dziwna pustka wypełniła mnie po brzegi. Nie wiedziałam, jak powinnam się teraz czuć. Byłam zagubiona.
— Więcej powie ci Temari, więc dobrze by było ją znaleźć.
|New quest: find Temari and ask her for ur first race. Good luck!
– przepraszam za tę wstawkę, pierwszy raz, to było silniejsze ode mnie. XDD|
Była osiemnasta, a ja siedziałam w pokoju i łapałam się za głowę.
Ino wyrzucała z mojej komody wszystkie ubrania jakie miałam, tworząc prawdziwy chaos. Wiedziałam, że gdy tylko dowie się o wyścigu, nie odpuści mi przygotowań na tę okazję.
Słyszałam tylko ciche „ochy” i „achy” pełne ciężkiego westchnięcia, gdy kolejne ciuchy leciały na podłogę. Cokolwiek wyjściowego, co mogłaby znaleźć, to było to z naszego wypadu na zakupy. Wtedy, gdy stwierdziła, że muszę zapomnieć o wszystkim.
Wspominając to teraz czułam przyjemne ciepło, które podnosiło mnie na duchu.
Ino była osobą, z którą normalnie pewnie nie miałabym za dużo kontaktu. Takie, jak ona, pozostają w centrum uwagi, podczas, gdy ja zazwyczaj żyłam w swoim własnym świecie.
Była roztrzepana i zwariowana. Nie mogłam zapomnieć o jej wścibskiej naturze, która kazała jej wciskać swój drobny nosek wszędzie i we wszystko.
Ale pomimo tych wszystkich cech, była bardzo empatyczna, potrafiła pomóc, gdy ktoś najbardziej tego potrzebował.
Wcześniej nie dostrzegałam tego, ale jej ciągła obecność i ten huragan, który zawsze tworzyła wokoło siebie pomógł mi odciągnąć myśli. Potrafiła rozmawiać z człowiekiem i przy jej charakterze, co jest bardzo zadziwiające, znała umiar i świadomie przekraczała niektóre granice.
To właśnie w niej lubiłam i nie żałowałam, że kiedykolwiek zdecydowała się sama nawiązać ze mną jakiś kontakt.
Teraz jednak, widząc jaki bałagan stworzyła dookoła, miałam ochotę ją udusić.
— Nie masz zupełnie nic, co by się nadawało. — Westchnęła teatralnie i podparła się pod boki.
Czułam, jak moja cierpliwość jest wystawiana na próbę.
— Nie wystarczy, że ubiorę zwykłe dżinsy i jakąś bluzkę? Będę się ścigać, nie kręcić dupą przed wszystkimi. — Przeczesałam włosy i oparłam głowę na ręce, patrząc na to wszystko.
Posprzątanie zajmie wieki!
— Chyba oszalałaś — oburzyła się i gwałtownie wciągnęła powietrze, jakby nie wierząc, że naprawdę to powiedziałam. — Jesteś kobietą. A kobiety samym wyglądem mogą już wygrać. — Dobitnie zaakcentowała słowo kobieta, na co aż się skrzywiłam.
Cmoknęła niezadowolona.
Podeszła do mnie niespiesznie i stanęła zaraz przed moją twarzą, przez co musiałam usiąść prosto na krześle. Nie za bardzo podobało mi się to, jak patrzyła na mnie z góry.
— Czasem wystarczy, że pokażesz dekolt, a ci kretyni sami polecą za tobą. W twoim przypadku jeden się zapatrzy, a już wyląduje w rowie jako ostatni. Proste. — Wzruszyła ramionami jakby stwierdzała oczywistą oczywistość i pociągnęła mnie za ramię, aż wstałam na równe nogi.
— Idziemy do mnie. Tam już prędzej znajdę coś sensownego dla ciebie.
— A wyrobimy się chociaż do wyścigu? — westchnęłam i poddałam się.
Widząc jej upór wiedziałam, że nie wygram pod tym względem w żaden sposób.
Kiedy zamknęłam drzwi, upewniłam się jeszcze jeden raz, czy na pewno wszystko ze sobą wzięłam. Podejrzewałam, że dzisiaj już raczej nie pojawię się we własnym pokoju.
Idąc za nią korytarzem dopiero sobie uświadomiłam, że tak naprawdę nigdy mnie tam nie zabrała. Zawsze to ona przychodziła do mnie lub spotykałyśmy się gdzieś w konkretnym miejscu.
Poznawałam korytarze, którymi szłyśmy i uniosłam tylko brwi wyżej, gdy pokonałyśmy jeden, charakterystyczny zakręt. Jednocześnie nieco się spięłam, prosząc w duchu byśmy nie spotkały po drodze Hidana. Tunel, którym szłyśmy, miał w rzędzie kilkanaście par drzwi, a między nimi właśnie był pokój wyżej wspomnianego mężczyzny.
Mój wzrok sam powędrował również w inne miejsce.
Byłam tam tylko dwa, może trzy razy, ale sypialnia Itachiego znajdowała się niczym na wyciągnięcie ręki. Wiedziałam, że jak bym zapukała, to nikt by nie otworzył. Ciężko by było inaczej.
Ale kusiło mnie sprawdzić czy kogoś tam nie ma i po prostu pociągnąć za klamkę.
Na szczęście nikt nie wyszedł nam naprzeciw, za co naprawdę dziękowałam. Miałam ochotę strzelić Hidanowi prosto w twarz za te wszystkie dwuznaczności, którymi za każdym razem, nieprzerwanie mnie raczył.
Westchnęłam ciężko i prawie wpadłam na plecy Ino, gdy ta się zatrzymała.
— A ty co tak myślami gdzieś daleko? — Uniosła brwi, ale nic więcej nie powiedziała. Zamiast tego włożyła klucz do zamka i zaprosiła mnie do środka. Rozglądnęłam się zaciekawiona.
Na samym środku pokoju stało wielkie i rozkopane dwuosobowe łóżko. Biała pościel znacząco odcinała się na tle granatowych ścian i ciemnych mebli.
Nie miała nigdzie żadnych ozdób. Za to zauważyłam dwa, bardzo wygodne fotele, na których bokach przewieszonych było pełno ubrań.
Co mnie lekko zaskoczyło, nie tylko damskich.
— Masz pokój z Kibą? — zapytałam ostrożnie.
— Tak.
Nie czekając na nic więcej szybkim krokiem podeszła do dużej szafy w kącie i otworzyła ją na oścież. Niemal jęknęłam widząc tak wiele sukienek. Miałam nadzieje, że nie będę musiała przymierzać ich wszystkich. Jednak, gdy uśmiechnęła się do mnie szeroko i przebiegle, wiedziałam, że czeka mnie w najbliższym czasie kilka, bardzo ciężkich godzin.
Wstrzymałam oddech i przygotowałam się na to mentalnie.
Po tym, jakże długim procesie, we dwie weszłyśmy do centrum dowodzenia odprowadzane wzrokiem każdego napotkanego mężczyzny.
Niechętnie musiałam przyznać, że Ino odwaliła kawał dobrej roboty.
Patrzyłam z niedowierzaniem na materiał, który wyciągała w moją stronę.
— Żartujesz, prawda? — popatrzyłam na nią z wyraźnym powątpieniem.
— Ani trochę, ubieraj to. — Cwany uśmiech, który kwitł na jej ustach, mówił mi, że bardzo dobrze wie, co robi.
— Przecież to ledwo mi będzie zasłaniać pośladki!
— Zawsze jesteś taka marudna? — Chwyciła moje ręce i wcisnęła czarną sukienkę. — Masz co pokazywać, wykorzystaj okazję.
— Ale nie muszę wyglądać przy tym tanio — mruknęłam. Ona w tym czasie pogroziła mi palcem.
— Przypominam, że to moje ubrania. Nie denerwuj mnie i zakładaj. Już!
Widząc jednak efekt końcowy byłam naprawdę zadowolona, że dałam jej się przekonać.
Owszem, wyglądałam cholernie wyzywająco.
Czarna sukienka, tak jak wspominałam, ledwo zasłaniała mi pośladki, jednak była bardzo, ale to bardzo wygodna. Nie krępowała mi żadnych ruchów, przylegając do mnie niczym druga skóra. Miała długi rękaw, lecz na tym kończyła się jej skromność. Dekolt był wykrojony w delikatny trójkąt i całkowicie miałam odsłonięte ramiona, nie zapominając o plecach. Na szyi wisiało mi kilkanaście wisiorków, które zapięła prawie na sam koniec oraz duże, srebrne koła w uszach. Włosy delikatnymi lokami spływały mi na plecy, a to wszystko dopełniał makijaż.
Nie pozwoliłam jej przesadzić. Nie chciałam wyglądać jak jedna z tamtych panien do towarzystwa, których z pewnością będzie od groma. Za to ciemna kreska podkreślała moje oczy, dodając drapieżności.
Z tego wszystkiego najbardziej byłam zachwycona butami. Zamsz przyjemnie pieścił moje uda, gdy ocierałam nimi o siebie przy każdym ruchu. Wysokie kozaki na obcasie sięgały prawie do sukienki.
Ubrana w ten sposób czułam się seksownie, nie tanio.
— Poczekaj chwilę.
Miałyśmy właśnie wychodzić, gdy Ino chwyciła mnie za ramię. Odwróciłam się w jej stronę z pytaniem wypisanym na twarzy.
Nie mogłam nie zauważyć, że ona sama wyglądała naprawdę zjawiskowo. Miała na sobie również czarną sukienkę, która kończyła się przed kolanem, a na jej biodrach materiał był tak wycięty, by pokazywać spory kawałek ciała. Postawiła na srebrne obcasy oraz skórzaną kurtkę na wierzch. Była końcówka lata, więc nie musiałyśmy się przejmować tym, że zamarzniemy.
Cień przebiegł przez moją twarz, gdy uświadomiłam sobie, jak długo już tutaj jestem.
I nim zdążyłam całkowicie zatopić się w tych myślach ona ponownie się odezwała. Dostrzegłam w jej dłoni różową wstążkę.
— Mam coś jeszcze dla ciebie. — I z tymi słowami wzięła mój nadgarstek i zawiązała ją na nim. — Niech przyniesie ci szczęście.
W jej oczach dostrzegłam autentyczną troskę i wiarę we mnie, że ten wieczór będzie mój. Nasz. Wiedziała, że wygram tej nocy.
— Dziękuję Ino.
Uściskałam ją bardzo mocno.
Szłyśmy przez sam środek i nie mogłam powstrzymać rozbawienia, które błądziło w kącikach moich ust, widząc reakcje tych wszystkich facetów. Dopiero teraz dotarło do mnie to, co Ino miała na myśli. Wystarczyło tylko trochę się postarać, a większość z nich mogłabym owinąć sobie wokół palca.
Oczywiście, nie każdy zachowywał się niczym zwierzę wypuszczone z klatki. Niejednokrotnie ręce same wędrowały na uda, gdzie ukryte miałam noże do rzucania.
Ino wydawała się idealnie przygotowana na sytuację, gdzie przyszłoby jej walczyć w takim stroju. Nie chciałam pytać o to, skąd miała specjalne pasy do broni, akurat by nie było nic widać z pozoru. Jednak jej zadowolona mina, gdy podawała mi je, mówiła naprawdę wiele.
Zbliżając się do głównej części, widziałam z daleka Nagato, który wskazywał coś na monitorze Hinacie. Obok nich była już Temari i rozmawiała o czymś z Shikamaru. Widocznie bardzo znaczącym, bo jej brwi marszczyły się w niezadowoleniu, gdy tamten jej odpowiadał.
Z zaskoczeniem odebrałam to, że i ona zupełnie inaczej wyglądała. Zostawiła, co prawda czarne spodnie, w których bardzo często ją widziałam, jednak jej biała bluzka była bardzo obcisła.
Powstrzymałam się od otwarcia ust, widząc po raz kolejny jak bardzo obfity miała biust, który ukrywała pod luźnymi koszulkami. Dostrzegłam również delikatny makijaż na jej twarzy.
Coś w tej prostocie było naprawdę pociągającego i nawet jako kobieta byłam w stanie to dostrzec.
Skrzywiłam się niezadowolona, gdy jakiś odcinek dalej stał Hidan rozmawiając o czymś z Kisame. Wiedziałam, że widząc mnie ubraną w ten sposób, ten pierwszy zupełnie nie da mi żyć.
Stukot naszych obcasów roznosił się wokoło. I tak, jak się spodziewałam, gdy podeszłyśmy nieco bliżej, odwrócił spojrzenie na nas.
W jego oczach dostrzegłam tak niebezpieczny błysk, że zdusiłam w sobie chęć cofnięcia się o krok. Nie powiedział ani słowa, ale obserwował uważnie każdy mój ruch.
Na twarzy jego towarzysza błąkał się psotliwy uśmiech i nawet on pokusił się o zmierzenie nas od góry do dołu.
— Nie przesadziłaś przypadkiem Ino?
Zagryzłam wargę rozbawiona, widząc krytyczny wzrok Nagato, którym uważnie oceniał moją sylwetkę. Zabrzmiał niczym ojciec, który przyłapał swoją córkę na wymykaniu się na imprezę w niestosownym ubraniu.
Blondynka jedynie zachichotała ucieszona i oparła się o moje ramię. Uśmiechnęłam się do niego zadziornie.
— Przypominam, że jestem pełnoletnia. — Nie mogłam się powstrzymać od tego niewinnego komentarza.
Uniósł na to brwi do góry i skrzyżował ramiona.
— Jest dobrze. — Spojrzałam zaskoczona na Temari.
Wciąż była koło Shikamaru, który znudzony patrzył w sufit z rękoma w kieszeni. Jej uwaga była skupiona w pełni na nas.
— Jeżeli nie wygrasz, to przynajmniej zapamiętają cię w ten sposób i możejeszcze gdzieś zaproszą.
— Wielkie dzięki — mruknęłam niezadowolona.
— Tak to działa, przyzwyczajaj się. Albo jesteś na szczycie, albo jesteś nikim — odpowiedziała, jak na nią, zadziwiająco miło i odepchnęła się, by podjechać do Hinaty. — Gotowe?
— Już prawie.
Wdały się w cichą dyskusję i miałam ochotę podsłuchać o czym mówią, ale przeszkodził mi Nagato.
— W razie niebezpieczeństwa zjeżdżasz i ulatniasz się stamtąd. Będę obserwował. — Otwierałam usta by stanowczo zaprzeczyć, ale uprzedziła mnie Temari.
— Da sobie radę. — Jej twardy głos nie pozwalał choćby zwątpić w to.
Zmarszczyłam brwi w zastanowieniu. Nigdy nie była tak pewna moich umiejętności.
— Temari. — Wrogi i władczy ton wypowiedzianych słów wystarczył, by przekazać groźbę ukrytą w nich.
— Da radę — powtórzyła.
— Nie przesadzaj, będzie okej — poparłam ją, co nie za bardzo mu się spodobało.
Posłałam mu spokojne spojrzenie i widziałam, jak zagryza nerwowo szczęki.
Chcąc rozładować napięcie, zapytałam:
— Obserwował?
— Monitoring miejski. Podasz mi trasę, jak będziesz już ją znać — odpowiedziała mi Hinata, która gwałtownie odwróciła się na krześle i wstała na równe nogi.
Wzdrygnęłam się na ten nagły ruch.
Wyciągnęła w naszym kierunku dłonie. Dostrzegłam, że trzyma w nich cztery półprzeźroczyste, bezprzewodowe słuchawki. Niepewnie chwyciłam jedną, gdy dziewczyna podeszła do nas. Następnie zabrała coś małego z biurka. Podała to Ino i Temari, a one zaczęły przyczepiać w niewidocznych miejscach u góry ubrania.
Nie wiedziałam co robią, dopóki nie przyszła moja kolej.
Hinata zachowała zupełnie neutralny wyraz twarzy i nie mówiąc nic chwyciła za dekolt mojej sukienki, a potem nieco go odchyliła. Odruchowo moje ręce wystrzeliły w górę, ale jej obojętne, jasne spojrzenie sprawiło, że zatrzymały się w połowie drogi.
Zaczerwieniłam się delikatnie, onieśmielona jej niespodziewanym ruchem, na dodatek w towarzystwie. Nie powiedziałam jednak ani słowa.
Ona w tym czasie chwyciła malutki, płaski mikrofon w swoje palce, który przypominał bardziej pieprzyk niż to, czym był. Nie będąc w żadnym przypadku skrępowana, przyczepiła mi go na piersi przy pomocy cielistego plastra. Potem ponownie ułożyła materiał, by wyglądał nienagannie.
Zrobiła to na tyle dyskretnie, że zasłaniała samą sobą moją lekko obnażoną klatkę piersiową. W ten sposób żaden mężczyzna nie zobaczył choćby skrawka skóry więcej.
Nie potrafiłam spojrzeć jej prosto w twarz, dlatego przyjrzałam się otwartym oknom na monitorze.
— Powinno być wszystko w porządku — stwierdziła odchodząc ode mnie.
Widziałam rozbawiony wzrok Kisame, który najwidoczniej, jak z pewnością reszta, dostrzegł moje zmieszanie.
W międzyczasie Ino trąciła mnie łokciem i poruszyła zabawnie brwiami. Pokręciłam głową z niedowierzaniem.
— Wszystko jest dalekozasięgowe i dopóki nie pojawią się jakieś zakłócenia częstotliwości, nie powinniśmy zostać rozłączeni. Mikrofony są połączone ze słuchawkami. Korzystają z fal emitowanych przez anteny w mieście. To zapewni nam dyskretne połączenie i nie…
— Dobra, dobra, Hinata. Zrozumieliśmy — ucięła ją Ino i przepraszająco cmoknęła w policzek, gdy tamta zamilkła.
Widziałam jak Hinata lekko się skrzywiła, zapewne niezadowolona. Nie wiedziałam tylko, czy przez pocałunek czy nie podobało jej się, że ktoś jej przerwał.
— Nie mamy chyba czasu na dyskusje, prawda?
— Blondyna ma rację — niechętnie przyznała Temari.
Ta jej mrugnęła zaczepnie.
— Naruto czeka przy wozach.
Odchodząc za resztą widziałam dobitny wzrok Nagato, który kazał mi się pilnować. Wiedziałam, że kieruje nim tylko i wyłącznie troska, której nie pozwalał się pojawić otwarcie ze względu na innych.
Czułam, jak czułość ściska mnie za gardło.
W całej tej sytuacji wiedziałam, że miałam osoby, którym zależało na moim bezpieczeństwie. I chyba tylko to pozwalało mi starać się przeć naprzód, wbrew wszystkiemu, co krzyczało, że nigdy nie powinno mnie tutaj być.
Byłam świadoma spojrzenia Hidana, którym śledził za mną, aż do wyjścia. Wypalał mi nim dziurę w plecach i bałam się odwrócić do tyłu. Hardo trzymałam głowę w górze.
Temari z Ino szły przede mną jakiś odcinek dalej i bardzo dobrze słyszałam ich nieprzyjemną sprzeczkę, która zawsze musiała wybuchnąć. Potrafiły tylko się kłócić albo być cicho i traktować siebie nawzajem niczym powietrze.
Byłyśmy już w korytarzach, mijając zakręty. Czasem niknęły mi za każdym kolejnym, jednak zawsze słyszałam stukot obcasów Ino. Dzięki temu wiedziałam, gdzie iść.
Zaczesałam włosy za uszy, gdy opadły mi na oczy i chciałam przyspieszyć, by zrównać się z nimi krokiem, aż nagle poczułam szarpnięcie.
Strach momentalnie ścisnął mnie za gardło.
Zaraz potem zmienił się w czystą złość, kiedy zobaczyłam, że osobą, która przyciskała mnie plecami do ściany, był Hidan. Wyrwałam rękę z jego mocnego uścisku, jednak on stanął tak blisko, że nie mogłam zrobić więcej jak pół kroku w bok.
Jego błyszczące oczy utkwione były w moich. Pochylił się jeszcze bardziej, aż jego zapach otulił mnie z każdej strony. Z niechęcią musiałam przyznać, że miał bardzo przyjemne perfumy.
— A ty, gdzie uciekasz? — zapytał tak niskim głosem, że mimowolnie poczułam dreszcze na ramionach.
Nieprzyjemny grymas wykrzywił moją twarz.
— Jak byś nie zauważył, spieszy mi się.
Zupełnie ignorując moje słowa ułożył swoją dłoń na moim policzku i delikatnie popieścił go kciukiem.
— Pięknie wyglądasz.
Zmrużyłam oczy w niemym ostrzeżeniu. Wyraźnie nie podobało mi się to, co robił. Sekundę później ułożyłam rękę na jego klatce piersiowej i mocno odepchnęłam.
Pozwolił mi na to, a na jego twarzy błąkał się mały uśmieszek. Prawdopodobnie mogłabym zrobić coś nieprzyjemnego, gdyby na jego ramieniu nie znalazła się nagle czyjaś ciężka dłoń.
Zobaczyłam stojącego za nim Kisame z twardym wyrazem twarzy. Musiał za nim pójść.
Kiwnął mi głową, bym pospieszyła się za Temari i Ino, które już zdążyły odejść spory kawałek dalej. Posłałam mu wdzięczne spojrzenie.
Nie miałam zupełnie pojęcia, na czym tak bardzo zależało Hidanowi. Za każdym razem, jak tylko go odpychałam, on wracał, zupełnie nie przejęty moją wrogą postawą. Obiecałam sobie, że jak tylko będzie okazja, dobitnie przekażę mu, jak bardzo nie życzę sobie takiego zachowania.
***
— Co ty odpierdalasz? —warknąłem, gdy tylko zniknęła nam z oczu.
Widziałem, jak z jego twarzy nie znika ten irytujący wyraz. Odsunął się o krok, wyrywając z uścisku. Poprawił kurtkę, obserwując uważnie, czy znów nie zamierzam go przytrzymać.
Lubiłem tę dziewczynę. I nie zamierzałem oglądać tego, jak ten idiota tworzy tylko same problemy.
— Wiesz, że należy do Itachiego.
Mówiąc to, nie wiedziałem, czy mam na myśli ogólną opinię, czy moje własne obserwacje.
Nie obchodziło mnie to, sens był taki sam.
— To coś słabo pilnuje swojej własności. — Wyniosły ton, którym się do mnie zwrócił powodował, że miałem ochotę zapoznać go z moją pięścią.
Ta wizja wydała się bardzo kusząca.
***
W garażu, tym samym, w którym miałam już raz okazję być, czekali Naruto i Kiba. Ich śmiech było słychać przy samych drzwiach, a musiałam przypomnieć, że hala była naprawdę duża.
Szłam z Ino ramię w ramię, dlatego wyraźnie zobaczyłam to pełne uczucia spojrzenie, które Kiba posłał w jej kierunku. Musiałam odwrócić wzrok, czując się niemal jak podglądacz. Widać było, że bardzo mocno ją kochał.
Zazdrość, którą poczułam była dla mnie zaskoczeniem.
Dziwne uczucie ścisnęło mnie wewnątrz, gdy przypomniałam sobie przystojną twarz Itachiego. Zafascynowała mnie myśl, jak by to było, gdyby ktoś taki, jak on, pokochał jakąś kobietę.
Zaraz jednak potrząsnęłam głową na boki.
Nie miałam czasu na jakieś absurdalne marzenia, które nawet nie miały szans się spełnić. Powinnam skupić się teraz na wyścigu, który był o wiele ważniejszy.
Jak tylko znalazłyśmy się wszystkie niedaleko, Kiba podszedł do niej i objął ją w talii, natomiast Naruto krótko zagwizdał.
— Nieźle dziewczyny — skomentował i oparł się tyłem o mojego białego mercedesa. Posłałam mu uśmiech i szturchnęłam zaczepnie.
On sam prezentował się bardzo dobrze w czarnych dżinsach i białym podkoszulku. Dodatkowo skórzana kurtka dodawała mu charakteru. Wyglądał niemal, jak nie on.
— Nie za bardzo wyzywająco kochanie? Zwłaszcza, że nie będzie mnie obok. — Ino zaśmiała się na słowa swojego chłopaka i zarzuciła mu ramiona na szyję, mrucząc coś, co tylko oni mogli usłyszeć.
— Uroczy — usłyszałam cichy głos Temari, gdy przejechała obok.
Zabrzmiało to jakby wypluwała najgorszą obelgę, na jaką byłoby ją stać. Śledziłam ją rozbawionym wzrokiem. Nie przejmując się nami w ogóle podjechała do czarnego mercedesa, który stał odcinek dalej.
— Zbieramy się — warknęła.
Wzruszyłam ramionami tylko do Naruto, który posłał mi zagubiony wzrok. Zaraz potem ruszył w jej kierunku i zabrał wózek, który zostawiła obok drzwi. Ona wskoczyła na siedzenie pasażera dosłownie przed chwilą. Widziałam, jak blondyn wrzuca go do bagażnika. Sama pociągnęłam za klamkę mojego samochodu i kiwnęłam Kibie na pożegnanie.
— Powodzenia! — Mrugnął do mnie, a ja lekko się uśmiechnęłam.
— Dzięki.
W bocznym lusterku widziałam, jak całuje mocno i szybko Ino, a potem puszcza ją i popycha lekko w stronę mojego samochodu. Puściła mu oczko i wskoczyła do mnie do przodu.
— Załóż słuchawkę.
Wzięłam od niej swoją, którą oddałam po wyjściu z dowodzenia. Zaraz potem była przy moim uchu. Zaskoczona odkryłam, że była już włączona. Zasłoniłam ją włosami uważając, by na pewno nie było jej widać. Za chwilę usłyszałam głos Temari:
—W mieście jedziemy zgodnie z przepisami. Nie chcemy ściągnąć na siebie glin.
— Jasne.
— Szkoda — odparła Ino w tym samym czasie, gdy ja. Posłała mi figlarny uśmiech, a kąciki ust same mi się podniosły.
Uruchomiłam silnik, gdy oni ruszyli przed nami. Pierwsza brama otworzyła się szeroko, przepuszczając nas.
— Pilnujcie się. — Zamrugałam słysząc głos Nagato. Spojrzałam kątem oka na Ino, ale ona nie wydawała się zaskoczona tak, jak ja.
Księżyc wysoko górował na powierzchni, dając nikłą poświatę dla nas pośród drzew. Widziałam, jak Naruto włącza dalekie światła.
Trzymając kierownicę poczułam mały przycisk z tyłu, pod prawą ręką. Zmarszczyłam brwi. Nie było tego tutaj wcześniej.
— Zamontowałaś coś w tym samochodzie? — Skierowałam to pytanie do Temari.
— Nitro — odpowiedziała mi bez zawahania. Poczułam niepokój, bo nigdy nie jechałam na przyspieszeniu.
— Może się przyda — dodał od siebie Naruto wesołym tonem.
— Musisz trzymać mocniej kierownicę i przede wszystkim nie robić gwałtownych skrętów. Czyli to, co zwykle. Wytrzymaj presję, to będzie dobrze — wyjaśnił mi Nagato.
Znał mnie na tyle dobrze, że wiedział co musiało mnie trapić.
Mruknęłam coś niewyraźnie do słuchawki.
Dojazd do miasta zajął nam ponad godzinę. Teraz przynajmniej wiedziałam dokładnie z której strony miałabym się kierować, by dojechać do bazy. Na dodatek bardzo dobrze znałam te rejony. Kiedyś często bywałam tutaj na imprezach, więc każdy zakręt nie był dla mnie nowością.
Po dwudziestu minutach wjeżdżaliśmy na przedmieścia, gdzie znaczną ich część zajmowały opuszczone hangary przemysłowe. Z daleka widziałyśmy już z Ino poświatę jaskrawego światła, na północ od drogi, którą się przemieszczaliśmy.
— Zaraz będziemy. Trzymajcie się blisko.
Widziałam, jak Ino niecierpliwie zawija lok włosów na palcu i zagryza wargę. Musiałam przyznać, że sama czułam podekscytowanie na myśl, że w końcu zobaczę coś, na co byłam w stanie zaledwie zerknąć ostatnim razem. Po czym zostałam prawie zamknięta.
Ponury uśmiech rozciągnął moje usta na tamto wspomnienie. Każdy patrzył wtedy na mnie wrogo, niczym na intruza. Obserwowałam to wszystko z ubocza, ale teraz miałam mieć najlepszą perspektywę. I czekał mniewyścig.
Nie mogłam się doczekać.
Podjechaliśmy bliżej bramy wjazdowej, która była obstawiona przez dwa duże SUV’y, a przy każdym z nich stał barczysty goryl. Dosłownie.
— Ale ciacha — mruknęła sarkastycznie Ino, a ja parsknęłam rozbawiona.
Widziałam, jak jeden z nich podchodzi do okna kierowcy.
— A ty kto? — usłyszałam przez słuchawkę. Naruto mu nie odpowiedział, ale za to dostrzegłam, że Temari pochyla się tak, by ochroniarz ją zauważył.
— Siema Hotaka.
— Temari! Dawno cię nie było. — Dryblas położył dłoń na samochodzie i oparł się o niego.
— Tak wyszło. Porozmawiamy innym razem, mam wyścig — zbyła go.
— Wisisz mi kolejkę, pamiętaj o tym. — Nie dopowiedziała mu na to nic, ale mogłabym się założyć, że posłała mu kpiący uśmieszek. To było bardzo podobne do Temari.
— Wpuść też te za nami. Jesteśmy razem.
Facet odszedł krok i pokazał Naruto, że może jechać dalej. Gdy my znalazłyśmy się bliżej widziałam, jak uważnie się nam przypatrują. Zachowałam neutralny wyraz twarzy, niespodziewanie mając uczucie, że nas nie wpuszczą.
Nic takiego się nie stało, na szczęście.
Ino rzuciła im psotny uśmiech, zupełnie nie podzielając moich obaw.
Naruto wjechał powoli przez otwartą bramę do hangaru, a ja starałam się trzymać zaraz na jego zderzaku. Westchnęłam zauroczona, gdy znaleźliśmy się w środku. Muzykę było słychać już z zewnątrz, ale teraz była o wiele głośniejsza. Do niej właśnie tańczyli ludzie zebrani w grupy po bokach.
Zaraz potem wjechaliśmy w środek tunelu utworzonego przez same sportowe samochody. Obserwowałam je z błyszczącymi oczami, a chęć podejścia do każdego niemal ściskała mnie od środka.
— Wspaniałe — wyszeptałam, gdy nie było ich końca.
— Ten jest zajebisty.
Podążyłam za palcem Ino, którym wskazywała czerwone R8.
— Nie przepadam za Audi — odpowiedziałam, patrząc na jej zahipnotyzowaną twarz.
Szturchnęłam ją pod żebra, a ta od razu jęknęła i nie zawahała się mi oddać.
— Jak dzieci— ciężkie westchnięcie Temari dawało jasno do zrozumienia, że była bardzo podirytowana. Uśmiechnęłam się pod nosem.
Widziałam, że przyciągamy spojrzenia. Każdy prawdopodobnie zastanawiał się, kim jesteśmy. Przyciemniane szyby skutecznie odcinały nas od ludzi z zewnątrz.
W pewnym momencie Naruto zjechał w prawo, więc zrobiłam dokładnie to samo i stanęłam zaraz obok. Od razu niedaleko zebrało się kilku ciekawskich gapiów.
Zgasiłam silnik i spojrzałam na Ino.
— Gotowa? — zapytała i mrugnęła zaczepnie.
— Bardziej nie mogę być.
— Pamiętajcie, trzymajcie się blisko mnie.
— Tak mamo — jęknęła teatralnie blondynka, a po drugiej stronie można było usłyszeć nieprzyjemne mamrotanie. Nie umknęły mi również niektóre ciekawe zwroty.
Uśmiechnęłam się do Ino i kiwnęłam jej głową, że chyba pora wychodzić.
Wzięłam ostatni, głęboki wdech i otworzyłam drzwi. Uniosły się do góry, a ja wystawiłam nogę.
Wychodząc z gracją, omiotłam wzrokiem osoby dookoła. Widziałam jak kobiety z zazdrością lustrują mnie i Ino, która sekundę później znalazła się obok i podparła rękę na biodrze. Ona uniosła brwi lekceważąco, mierząc je równie intensywnie. Nie dostrzegając jednak żadnej konkurencji, obróciła się do nich ostentacyjnie plecami.
Miło, pomyślałam.
Zaraz niedaleko zjawił się Naruto i wyciągając wózek, podstawił go Temari pod jej drzwi. Widziałam jej grymas niezadowolenia, gdy ściągnęła na siebie tak wiele ciekawskich spojrzeń.
Usiadła na swoim miejscu i zamknęła z głośnym trzaskiem samochód, który nawet ja byłam w stanie usłyszeć z tej odległości. Podjechała do nas bliżej i posłała pogardliwe spojrzenie w tłum.
— Idziemy znaleźć Tomokiego — zawyrokowała i nawet nie przejmując się tym, czy w ogóle ruszyliśmy za nią, zaczęła niknąć wśród ludzi.
Chwytając mocniej kluczyki w dłoń, szłam pewnym krokiem koło Ino i z ciekawością pochłaniałam widok otoczenia.
Definitywnie była to o wiele większa impreza niż ta, na której ja byłam.
Mężczyźni śledzili nas wzrokiem i już kilka razy musiałam ignorować flirciarski uśmiech posłany w moją stronę. Nie mogłam jednak oderwać wzroku od cudeniek, obok których stali. Być może, po tym, jak wiele już różnych modeli przeszło pod moimi rękoma, nie powinnam się aż tak zachwycać, jednak nie potrafiłam.
Kochałam samochody. Ekscytacja ściskała mnie mocno na samą myśl, że mogłabym dobrać się do takiego. Ktoś mógłby nazwać mnie nienormalną, ale właśnie taka byłam.
Kobiety kręciły się dookoła nas w skąpych ubraniach, o wiele bardziej przypominających strzępki materiału niż cokolwiek innego.
— Już lepiej wyglądałoby, gdyby nie miały nic na sobie. — Pochyliłam się w stronę Ino. Ta zaśmiała się.
— A ty narzekałaś na tę kieckę. — Objęła mnie w pasie i chwilę szłyśmy tak objęte.
Co najlepsze, nie przeszkadzało mi to. W pewien sposób podnosiło mnie na duchu, kiedy wiedziałam, że jest niedaleko.
Przeczesałam włosy i szłam dalej za Temari. Ta przeciskała się między ludźmi, niejednokrotnie bezlitośnie przejeżdżając komuś po nogach. Ci odwracali się gwałtownie, gotowi by przyłożyć, jednak wtedy dostrzegali ją i mrugali zdezorientowani.
Nie rozumiałam tej reakcji. Nie wiedziałam, czy to przez to, że była na wózku, czy to, że to właśnie ona.
Nagle drogę zastąpił jej łysy mulat, który aż za bardzo odcinał się na tle innych. Prezentował się cholernie dobrze w białej koszuli, której pierwszy guzik był odpięty. Eleganckie spodnie opinały się na jego udach.
Uśmiechnął się kpiąco w stronę Temari, ale nie mogłam przeoczyć tego, jak uważnie lustruje jej wózek.
Doszłyśmy do niej chwilę później, a Naruto stanął po jej drugiej stronie.
— Temari, a to zaskoczenie. Teraz już wiadomo, dlaczego się ukrywałaś.
Wokoło nas zrobiło się nieco więcej przestrzeni, gdy ludzie zorientowali się koło kogo stoją.
— Tomoki, ciebie również miło widzieć.
W tym momencie przyjrzałam mu się o wiele uważniej. Tomoki był jednym z organizatorów wyścigów. Jak wyjaśniła mi wcześniej Temari w warsztacie, nie był najbardziej wpływową osobą, ale to miał być dla mnie podobno dobry start. Jednak nie spodziewałam się, że będzie tak wyglądać. Japońskie imię całkowicie przeczyło temu, jakiego pochodzenia był.
— Zamierzasz się dzisiaj ścigać? — Uniósł brwi w autentycznym zainteresowaniu i zupełnie nie przejmował się naszą trójką. — Bez nóg raczej będzie ci ciężko.
Skrzywiłam się na tę uwagę, jednak ona jedynie zacisnęła na sekundę mocniej zęby i warknęła.
— Stul się. — Zdziwiłam się, że jak na nią, nie było to aż tak bardzo ofensywne. — Ona się ściga za mnie.
Kiwnęła głową w moją stronę i dopiero wtedy zyskałam jakąkolwiek jego uwagę. Z fascynacją zauważyłam, że ma głębokie, czarne spojrzenie.
Nie dając po sobie nic poznać, pozostałam obojętna. Jego czujny wzrok zlustrował mnie od góry do dołu. Wydawał się oceniać moje umiejętności i najwidoczniej nie znalazł niczego wartego uwagi, bo parsknął śmiechem.
Miałam ochotę przywalić mu prosto w zęby. Tylko mocny uścisk Ino powstrzymał mnie od zrobienia kroku w przód.
— Ta lalunia? Zapomnij. — Zmarszczyłam gniewnie brwi, ale spokojny wyraz twarzy Temari mówił, że ma wszystko pod kontrolą.
— Wiesz, że wybieram tylko najlepszych. Sprawdź ją. Jak przegra, to nie zobaczysz mnie już więcej na oczy. — Skrzyżowała ramiona odchylając się na wózku i lekceważąco machając na mnie dłonią.
— Temari, złociutka. Ciebie z chęcią bym jeszcze zobaczył, pomimo, że nie masz już tych swoich ponętnych nóżek.
Obserwowałam uważnie tamtą dwójkę i dopiero po czasie pojęłam ukryty sens jego słów. Zwłaszcza, gdy pożądliwy wzrok zatrzymał się na jej biuście.
Poczułam zdegustowanie na samą myśl, że oni mogli kiedykolwiek ze sobą spać.
— Jednak nie jestem przekonany. Różowy nie jest w moim guście. Inni ją zjedzą na torze.
Przewróciłam oczami, czując, że irytacja wzrasta we mnie do niebezpiecznych rozmiarów. Wyrwałam się z uścisku Ino, która zaprotestowała głośno. Ledwo widocznie pokiwałam jej głową, że wiem co robię i stanęłam obok wózka Temari.
Skrzyżowałam ramiona na piersi. Uniosłam wyzywająco brew w górę, gdy otrzymałam spojrzenie tych czarnych oczu.
— Sprawdź mnie, co ci szkodzi?
Pomyślałam, że prowokacja to jedyne wyjście, by coś wskórać. Nie wydawał się dla mnie osobą, która łatwo zmieniała decyzje, dlatego potrzeba było tutaj emocji. Wejście na jego osobiste ego było celem. Dlatego mój głos nie zawahał się ani na sekundę.
— Uważasz, że nie dam rady tym twoim chłoptasiom? Ze słów Temari raczej nie wydawali się być wyzwaniem — stwierdziłam lekceważąco i oparłam się ręką o biodro. Skopiowałam to od Ino dostrzegając wcześniej, jak duże robi wrażenie. Widziałam, jak prześledził uważnie mój ruch.
Oczywiście nie było żadnych opowieści. Z informacji, które przekazała mi dziewczyna wynikało tylko, że może dwóch dobrych kierowców weźmie udział. Inni, znani w tych rejonach, raczej pojawiali się jedynie dla obserwacji. Nie interesowały ich takie stawki. Żadnych nazwisk, żadnych szczegółów.
On jednak tego nie wiedział. I wyraźnie zmarszczył czoło w zastanowieniu.
Nie sprawiał wrażenia, by jakoś szczególnie obeszły go moje słowa. Tym razem jednak musiał uznać mnie za potencjalnego rozmówcę.
— Słodka, skoro tak bardzo ci się spieszy zrobić z siebie pośmiewisko, proszę bardzo. — Kiwnął głową na Temari. — Robię to tylko ze względu na ciebie. Ufam ci, że nie rozwali się na pierwszym zakręcie.
Zrobił krok do przodu i wbił swoje spojrzenie we mnie. Mierzyliśmy się kilka sekund, bez żadnego słowa.
Zacisnęłam ręce w pięści, a wewnątrz mnie nagle zapanował spokój. Nie bałam się go ani przez sekundę. Czułam czystą determinację.
Otrzymałam szansę i zamierzałam ją wykorzystać.
Uniosłam podbródek wyżej, dając mu wyraźnie znak, że nie obawiam się podjąć wyzwania, w żadnym stopniu.
Niespodziewanie uśmiechnął się przebiegle.
— Czekam, aż mnie zaskoczysz.
Po czym odszedł, rzucając ostatnie, długie spojrzenie Temari.
Tak szybko nowy rozdział, zajebiozka :D
OdpowiedzUsuńRzuciła mi się w oczy mała niejasność: „Temari chodziła po warsztacie”, z tego co wiem, jeździła na wózku ;D Jak się sprzeczały z Ino to już myślałam, że Ino jej powie „zjeżdżaj” xD
Hahahaha wstawka mnie rozwaliła na łopatki. Od razu sobie wyobraziłam Sakurę jako główną postać w GTA xD
Czuję, że ten wyścig będzie zajebisty :D I dawaj już tu Itasia, noo :P
Dej no już następny rozdzialik :D buziaki <3
No kurczę. Historia musi przeć do przodu. :D
UsuńOh, rzeczywiście wkradł się mały błędzik. Poprawiam już, dzięki. :D O kurde, o tym nie pomyślałam w ten sposób. XDDD Wykorzystam to! XD
Albo jako postać z jakiego RPGa. :D
Itaś będzie w następnym. :3 Aż mnie znienawidzicie za część z nim. :D
A się zastanowię, czy nie opublikować wcześniej. :D Ale wtedy może być tak, że 18 będzie wcześniej albo idealnie 1 grudnia. XD
Dzięki za komcia. Trzymaj się! <3
Cześć! Jestem Twoją nową czytelniczką. Kazdy rozdział już przeczytałam i śmiało mogę powiedzieć, że Twój blog jest niesamowity! Płynnie się czyta, dosłownie jakbym była w samym środku historii. Masz świetny styl pisania, który porywa od pierwszego zdania.
OdpowiedzUsuńRozdział rewelacyjny, zresztą jak każdy poprzedni. ;)
Jedynie brakuje mi Itachiego.. Och, Boże! Jak ja go uwielbiam!
Czekam na następny rozdział i życzę baaardzo dużo weny!
Oh, hejka! Nawet nie wiesz, jak miło mi to czytać! :) Mam w takim razie nadzieję, że będę miała jeszcze wiele okazji do tego, by was oczarować. :3 A przynajmniej się postaram o to!
UsuńJa również! Aaaaaah! Serce mi się kraje, że muszę kazać wam czekać. Niestety na relację jego i Sakury będzie trzeba się uzbroić w cierpliwość. Ale wzmianka o nim będzie już w następnym rozdziale!
Dzięki śliczne kochana. <3 Rozdzialik powinien być w przyszłą sobotę, więc zapraszam. :)
Rozdział czytało się naprawdę przyjemnie, pomimo jego długości. xD Tak, nie jestem fanką aż tak długich rozdziałów. :P
OdpowiedzUsuńW sumie to najbardziej zaciekawiła mnie końcówka, bo wyścigi. :D Jestem ciekawa, jak Sakura sobie poradzi. :D
A widzę, że Temari charakter nic się nie zmieił, mam wrażenie, że stała się jeszce wredniejsza. xD
I Hidan bywa denerwujący. On coś knuje, na pewno. ;x Niech lepiej Sakura na niego uważa! :D
Rozdział miodzio, czekam na następny. :3
P.S U mnie pojawił się pierwszy rozdział Ikanaide. Tak wiem, szybko, ale masz też małe wyjaśnienie na końcu. ;D I chyba się ucieszysz. :3
A ja kurcze myślałam, że jest za krótki. XD Serioszka. XD
UsuńZabieg na Temari jest celowy. :D Mam do niej pewny plan. :D
Hehehe, Hidan, hehehe :D
Ah, a na Ikanadie ucieszyłam się jak dziecko! :D
Uhuhuhuhu, wyrabiasz się z prędkością dziewczyno, no ładnie :D Wiesz, strasznie mi brak tutaj Itachiego. Oczywiście rozumiem, że jest czas na wszystko i ja sama nie powinnam za dużo szczekać, bo u mnie przy 10 rozdziale jest tylko mglisty wątek ItaSaku, ale sobie ponarzekam i tak xD
OdpowiedzUsuńPoza tym, zaintrygował mnie bardzo Hidan. Tzn wcześniej był tylko napaleńcem itp, który zachowywał się durnie, ale po tym fragmencie pomyślałam "oho, robi się z niego ciekawa postać". Nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć jego szaleństwo. Albo moment zazdrości Itachiego... ooo to byłoby coś *-*
Pozdrawiam gorąco!
Piąteczki możemy sobie przybić. XD Itaś najbardziej wyczekiwanym bohaterem roku. XDDD
UsuńOoo tak! Obydwoje będą mieli ze sobą na pieńku. Nawet nie trzeba tego ukrywać, bo to widać. :D Mam dla nich takie małe fiku-miku zaplanowane. :3
Również! <3
Hej, dawno mnie tu nie było, ale czytam na bieżąco. :P
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się pomysł z wyścigiem i mam nadzieję, że Sakura dokopie tym facetom i utrze nosa Tomokiemu. Dziewczyny też się potrafią ścigać. :)
Dawno, naprawdę dawno nie było Itachiego. Tęsknię za nim i mam nadzieję, że szybko się pojawi i przystopuje trochę Hidana. ^^
A właśnie, Hidan. Bardzo go u ciebie lubię i nie miałabym zupełnie nic przeciwko, gdyby Sakura z nim była, ale nie tutaj. XD Ehh, co ta twoja jednopartówka HidaSaku ze mną zrobiła. :P
Pozdrawiam ciepło. :D
Hejka, hejka kochana! Cieszy mnie to. <3
UsuńNa ba! Pewnie, że potrafią. :D
Oh, też tęsknię za nim, bardzo mocno. Może teraz go nie ma, ale później aż mnie zagryziecie, bo będzie go tak dużo! :D
Hehehehe, polecam się na przyszłość. :d Kto wie? Może jeszcze coś dla nich wymyślę? XD
Również pozdrawiam. :3