szablon ~ shayen

26 lipca 2018

Ch 11

Dlaczego…? 
Dlaczego właśnie ona?
Wszystko docierało do mnie jakby spod głębokiej tafli wody. Widziałam ludzi dookoła mnie, ale tak naprawdę ich tam nie było. Nie było ich słów, nie było ich twarzy. Była tylko ona. Ona i jej jeszcze ciepłe palce, które miażdżyłam rozpaczliwie w swojej dłoni. Była, musiała być! Zaraz się obudzi. Przecież jej policzki były tak rumiane. Rozchylone usta tak czerwone, powieki jej opadały tylko w lekkim śnie. Jej wspaniała twarz: rozkosznie zaokrąglona, wąskie usta i króciutkie włosy, tworzące koronę wokoło jej głowy. Ona tam była. 
Ktoś mnie potrącił. Nie powiedział ani słowa. Ja natomiast zachwiałam się i chwyciłam brzegu stołu. Wzięłam głęboki, drżący oddech. Popatrzyłam na nią, a potem jęknęłam żałośnie. Ból, który czułam, był przeraźliwy. 
Nagle jej policzki nie były zarumienione – za to trupio blade. Usta były całe sine, a jej ciało było zimne. Rozpacz ścisnęła moje gardło. Z cichym krzykiem rozpaczliwie uchwyciłam się jej ramion, głowę wcisnęłam w jej obojczyk. 
Błagam. 
Jednak nikt mnie nie wysłuchał.
–– Sakura. –– Nie zareagowałam. Jej klatka piersiowa zaraz się uniesie, jeszcze to zobaczą! Nigdzie jej nie zabiorą. –– Ona…
–– Ona żyje. Musi. Wiem to. –– Nie rozpoznałam tego głosu. Mimo wszystko uchwyciłam się jej mocniej, jedna moja noga weszła na stół, splatając się z jej. –– Zaraz wstanie. –– Wyszeptałam w jej skórę. 
Chwilę później poczułam delikatny dotyk na karku. Ciepłą pieszczotę. Pokręciłam gwałtownie głową. 
–– Zostaw nas. –– Znów ten sam głos. Mój głos. Zacisnęłam mocno powieki, a każdy wdech brałam z urywanym świstem. Czułam, jak coś rozdziera mnie wewnątrz. Załkałam po raz kolejny. –– Zostaw! Nie wolno! –– Uderzyłam gwałtownie dłoń, która chciała jej sięgnąć. Niktnie ma prawa jej dotykać. Ona była moja, tylko moja. 
Moja kochana Yuri. 

Od wybuchu w teatrze minęły dwa dni. Dwa dni, których nie pamiętam. Wiem, że był tylko ból. Cierpienie i ciemność, krew na nadgarstkach czy kostkach dłoni. Rozdzierające uczucie, gdy miałam naciągnięte wszystkie mięśnie po wysiłku, nie ustępowało. Gdzieś migały mi znajome twarze Itachiego, Nagato, Ino, a jednak nie byli dla mnie ważni. 
Odeszła. Zadrżałam, gdy wokół mojego serca znów zacisnęła się boleśnie jakaś pięść. Nie było jej. Zamachnęłam się gwałtownie, ale to nic nie dało. Znów lewa ręka, prawa. 

To był przełom lata i jesieni. Pierwsza klasa szkoły średniej. Siedziałam sama na końcu sali, patrząc jedynie w krajobraz za oknem. Wiedziałam, czułam, że znów nikt nie zechce ze mną rozmawiać. Bali się. Każdy uciekał ode mnie, odkąd pamiętam. Nikogo nie obchodziłam. Każdy obawiał się kłótni ze mną, tego, że coś mi się nie spodoba. Chcieli uniknąć problemów, więc nie zadawali się ze mną. 
–– Można? –– Cichy głos ledwo przebił się przez harmider panujący wokoło. Uniosłam wzrok i zamrugałam parę razy kojarząc skądś tę dziewczęcą twarz. Nie powiedziałam jednak ani słowa, odwracając głowę. Usłyszałam szuranie krzesła obok. Później rozbrzmiał dzwon rozpoczynający lekcję. 
Przez całe minuty trwania zajęć obserwowałam ją kątem oka. Znałam skądś te oczy, te policzki. Jednak nie pasowała mi do nikogo. 
Wyciągnęła w pewnym momencie rękę w moją stronę.
–– Jestem Yuri. 

Jej obraz cały czas stawał przed moimi oczami. Ona nie zasługiwała na to, powinna żyć. Nie powinnyśmy się nigdy poznać. Uderzyłam po raz kolejny, a ból z moich dłoni był niczym, w porównaniu do tego, co czułam wewnątrz mnie. 

*

Kurwa.
Byłem wściekły widząc ją w takim stanie. Tego właśnie chciałem uniknąć. Zderzenia się ze światem, do którego nigdy nie powinna mieć odstępu. Jej miejsce było w tym pierdolonym domu bogaczy. Miała chodzić na imprezy, śmiać się. 
Nie powinna nigdy uczyć się walki, strzelać z broni, czy wiedzieć, jak przetrwać.
Przez kilkanaście godzin starałem się ją odciągnąć od ciała, jednak za każdym razem odpychała mnie. Dopiero gdy zasnęła, byłem w stanie jej dotknąć i nie spotkać się z żadnym uderzeniem. Była taka drobna, bezbronna w moich rękach, gdy wynosiłem ją stamtąd. 
Zdawałem sobie sprawę, że czeka ją wiele gorszych chwil, jak się obudzi. Wychodząc minąłem się z Tsunade, która posłała mi ostre spojrzenie. Była wściekła, że wplątano w to wszystko niewinną osobę. Ku mojemu zaskoczeniu, dobrze ją znała. Wyraźnie pamiętałem każde cholerne słowo, gdy Sakura rozpaczliwie prosiła ją, by uratowała dziewczynę.

–– Pani profesor! Błagam! Niech pani coś zrobi, cokolwiek! –– Krzyczała. Uchwyciła się białego materiału na plecach kobiety i jednocześnie palce pobielały jej na metalowym stole operacyjnym.
–– Odsuń się, w tym momencie! Będziesz mi asystować, ubieraj rękawiczki. –– Tsunade jedynie obrzuciła ją pobieżnym, szybkim spojrzeniem i rozerwała strzępki materiału na ciele Yuri. Założyłem ręce na piersi, obserwując przez krótki moment, jak Sakura drżącymi dłońmi podaje niezbędne narzędzia. 
Opuściłem pomieszczenie. To nie była już moja walka. Musiałem dowiedzieć się, co z resztą poszkodowanych. 

Zabrałem ją do siebie i ułożyłem na łóżku. Zdjąłem z niej zakrwawione ubrania i przez moment, mając ją półnagą przed sobą, zatrzymałem się. Widziałem już ją wcześniej, jej ciało, a jednak wciąż wywoływała we mnie te same, gwałtowne uczucia. Zacisnąłem mocno szczękę i rzuciłem materiałem o ziemię. Chwyciłem pierwszy napotkany podkoszulek z szafy i podszedłem stanowczym krokiem do łóżka. Była piękna, tak bardzo niewinna. Kusiła mnie.
Ale ubrałem ją, mimo wszystko. To nie był czas. 
Obudziła się kilka godzin później, a ja siedziałem w fotelu naprzeciwko obserwując ją. Zastanawiałem się, co zrobić dalej. Zdążyłem nieco ją poznać. Mogłem domyślić się jej zachowania i doskonale wiedziałem, że gdy się wybudzi, będzie załamana. To będzie ją wyniszczać. Musiała znaleźć w sobie siłę. Jeżeli to będzie dla niej zbyt ciężkie, to może nawet lepiej. Jeżeli tego nie udźwignie, inne rzeczy ją zabiją. 
Z każdym jej poruszeniem się, zaciskałem pięści mocniej. Nie musiałem długo czekać. Usłyszałem tylko ciche łkanie, tłumione przez materiał poduszki. Obudziła się. Chwilę później znalazłem się obok niej, przejeżdżając spokojnie dłonią po jej miękkich włosach. Poczułem, jak jeszcze mocniej skuliła się i wcisnęła twarz w materiał pod sobą. Nie przestawała płakać. Zacisnąłem dłoń na tych kilku różowych kosmykach. Położyłem się obok i jednym ruchem obróciłem ją w swoją stronę, by potem ułożyć ją na sobie. Wtuliła głowę w moją pierś, a szloch nie ustępował.
Miałem ochotę zniszczyć tę przeklętą kobietę, która była temu wszystkiemu winna. Po raz kolejny musiała zamoczyć swoje brudne łapska w sprawy, które nigdy jej nie dotyczyły. Zawsze dążyła tylko do samozadowolenia się. Pragnęła pieniędzy, które nigdy do niej nie należały. I jak widać, była w stanie zrobić wszystko, by tylko je odzyskać. Mając tę dziewczynę w ramionach, wiedziałem, że muszę ją chronić. Nie obchodziło mnie to, skąd ten obowiązek się bierze. Podobała mi się, ale to nie była miłość. Nawet głupie zauroczenie. Nie była częścią mojej rodziny, bym rzucał się jej na ratunek. A jednak czułem, że muszę to robić. Byłem w jakiś sposób za nią odpowiedzialny. Zawsze ufałem swojemu instynktowi, więc i tym razem nie zamierzałem go ignorować.
Następnego dnia zabrałem Sakurę siłą na salę treningową, stawiając naprzeciwko worka. Musiała wyładować wszystkie uczucia. Nie mogła siedzieć w tym kokonie emocjonalnym, a im szybciej zaczęłaby się ich pozbywać, tym lepiej. To, co się wydarzyło, miało pozostać dla niej lekcją. Tego, by zawsze słuchać rozkazów i, przede wszystkim, że życie jest nieprzewidywalne. I musimy zaakceptować wszystko, co da. Nawet, jeśli nam się to nie podoba w najmniejszym stopniu. 
Nie mogłem być z nią cały czas, miałem swoje obowiązki do dopilnowania. Ta akcja wymagała od nas ludzi, którzy niekoniecznie byli zadowoleni z jej celu. W ryzach trzymało ich jedynie sowite wynagrodzenie i przywileje, które niektórzy mieli w tych kręgach. To były bezlitosne bestie, które brały tylko dla siebie. Dlatego musiałem trzymać nad nimi kontrolę i nie pozwolić im zapomnieć, kogo mają nad sobą. 
Tym razem jednak towarzyszyłem jej przy treningu. Wciąż nie odezwała się słowem do nikogo, ale jej wzrok nie był już tak bardzo nieobecny. Potrafiła dłużej zatrzymać na kimś spojrzenie i zainteresować się. Parę sekund później ponownie, całkowicie ignorowała otaczający ją świat. Opierając się o ciężary, obserwowałem jak jej chude ramiona wyprowadzają, co raz to mocniejsze ciosy. Była tu zaledwie kilka miesięcy, jednak regularny trening zrobił swoje. Była widoczna różnica między tym, jaka była po przybyciu, a jaka jest teraz. Zarówno fizycznie, jak i psychicznie. 
Nie stałem tak długo, bo sekundę później drzwi do pomieszczenia otworzyły się ze zgrzytem. Do środka wszedł zdecydowanym krokiem Kisame, a na jego ustach pojawił się ten irytujący uśmieszek, którego nie pozbywał się od kilku dni, jak tylko mnie widział. Zerknąłem kątem oka na dziewczynę, która nawet nie zwróciła uwagi na nowego gościa. 
–– Pain cię wzywa. –– Wyprostowałem się, analizując sytuację. Nie widziałem się z nim od wyruszenia. Bardzo dobrze wiedziałem, dlaczego żąda mnie widzieć. Bez słowa chwyciłem bluzę rzuconą na podłogę i kiwnąłem głową na Sakurę.
–– Miej na nią oko.
–– Twój rozkaz. –– Zasalutował mi kpiarsko. Moją jedyną reakcją była uniesiona brew. Nie wiedziałem, o co znów zaczęło mu chodzić. Zawsze zachowywał się w ten sposób, gdy coś go niezmiernie bawiło w moim zachowaniu. I jako jeden z niewielu miał prawo na taką swawolę, w stosunku do mnie. Znaliśmy się w końcu jedenaście lat. Rzucając ostatnie spojrzenie za siebie, wyszedłem z pomieszczenia. Nawet się nie obejrzała. 

Skierowałem się od razu do gabinetu, wiedząc, że tam właśnie czeka. Byłem gotowy ponieść konsekwencje mojej decyzji. Wiedziałem, że w normalnych okolicznościach Pain nawet nie zwróciłby na to uwagi, w pełni akceptując moją decyzję. Tym razem jednak chodziło o kogoś ważnego. Wychodząc z ostatniego zakrętu wyciągnąłem kartę dostępu z tylnej kieszeni spodni. Skanując ją pobieżnie po czytniku, pchnąłem podwójne drzwi. 
Lider siedział na kanapie i trzymał w dłoni szklankę. Butelka burbonu stała na porozrzucanych dokumentach, na stole. Jego uwaga od razu skierowała się na mnie, jak tylko przekroczyłem próg. Bez zaproszenia usiadłem na fotelu po przeciwnej stronie. Cisza między nami zawisła w dłużących się minutach. 
–– Jak sobie radzi na treningu? –– Mierzyliśmy się spojrzeniami, podczas gdy ponownie uniósł szklankę do ust.
–– Walczy. Nie zwraca przy tym uwagi na nikogo ani na nic. –– Kiwnął głową. Zmienił temat.
–– Są wieści od Sasuke. –– Odchyliłem się w tył i uważnie zlustrowałem jego twarz. Jak zawsze niewzruszona z bezlitosnymi oczami.
–– Czego to mój braciszek się dowiedział? –– Zapytałem na pozór kpiąco. Zaniepokoiło mnie jednak to, że to ze mną się nie skontaktował.
–– Wpakował się w niezłe gówno. –– Zacisnąłem ręce na oparciu. Moja niewzruszona mina była całkowitym przeciwieństwem gniewu, który czułem. W co ten smarkacz znowu się wplątał. –– Natychmiast wyjedziesz jako wsparcie.
Spojrzałem na niego chłodno i przyłożyłem dłoń do ust, uważnie się mu przypatrując. Wiedziałem, co chciał tym osiągnąć. Sukinsyn wiedział, że gdy wspomni o moim bracie, to jakakolwiek kwestia jest już przesądzona. Na jego rzecz musiałem zostawić Sakurę samą. Teraz, gdy ledwo dawała sobie radę ze swoimi emocjami, będąc rozchwianą. Dobrze wiedziałem jaka jest moja decyzja. Wściekłość jedynie nabrała na sile, gdy wstałem bez słowa. Jednak tuż przed samymi drzwiami zmieniłem zdanie.
–– Chcesz się mnie pozbyć, nie mylę się? –– Niekontrolowane warknięcie wydobyło się z moich ust. Tamten jedynie wstał, odkładając kryształ na blat.
–– Wiesz dobrze, że władzę sprawujemy tu oboje. Bez względu na oficjalne założenia. 
–– I dlatego właśnie teraz wyjeżdżam. –– Nie mogłem powstrzymać drwiny w moim głosie. On jedynie uśmiechnął się pod nosem i oparł plecami o biurko, zakładając ręce. Żaden z nas nie kwapił się do dalszej rozmowy, dlatego bez słowa ponownie się odwróciłem. Miałem już wychodzić, gdy odezwał się ponownie.
–– Widziałem was. –– Zacisnąłem mocno szczęki na te słowa. Nie miałem najmniejszych wątpliwości, co ma na myśli. Rzuciłem spojrzeniem w tył.
–– Więc dlaczego jej nie powstrzymałeś? –– Na jego twarzy nie dostrzegłem ani cienia emocji. Nie otrzymałem odpowiedzi. 

*

Pamiętam jej pełen miłości wzrok. Udręczone spojrzenie. Zmęczenie na twarzy. Błogi spokój. Moja Yuri. Yuri w każdej postaci. Mój skarb. Nie żyje.
Już dawno nie płakałam. Nie, gdy moje ramiona rwał ból, a oddech miałam nierówny. Już dawno wyczerpałam je do cna. Nie obchodziło mnie nic. Wspomnienia były zbyt bolesne. Nikt nigdy mi nie przeszkadzał. Nawet, gdy walczyłam z samą sobą wiele godzin. Dlatego odskoczyłam, gdy poczułam czyjś dotyk na ramieniu. Moja ręka sama wystrzeliła do przodu, spotykając się z czyjąś twardą klatką piersiową. Podniosłam rozkojarzony wzrok do góry i napotkałam ciemne spojrzenie. To tylko on. Yuri była ważniejsza. Chciałam odwrócić się i znów uderzać, gdy poczułam stanowczy uścisk na nadgarstku. Jęknęłam udręczona. Chwilę później szarpnął mnie i przyciągnął do siebie. Jego szerokie dłonie znalazły się na mojej talii, a potem jego usta na moich. Nie oddałam pocałunku. Musnął moje wargi ledwie w delikatnej pieszczocie. Puścił mnie. Zanim się oddalił, usłyszałam jego głos wypowiadający tylko jedno słowo. Wrócę
Odwróciłam się by uderzyć ponownie.

–– Sakura! –– Jej delikatny głos wyrwał mnie z zadumy. Stałam nad otwartą maską mojego samochodu i poprawiałam parę rzeczy. Chciałam zająć sobie czymkolwiek czas, gdy nie mogłam choćby wyściubać nosa na zewnątrz. Odwróciłam się bokiem, a jej drobna postać zeskoczyła z garażowych schodków i podbiegła truchtem do mnie. 
–– Co ty tu robisz? –– Uśmiechnęłam się szeroko. Odrzuciłam klucz do skrzynki i chwyciłam za materiał szmatki by wytrzeć ręce. Ona natomiast w tym czasie podparła się pod bok z cwanym uśmieszkiem.
–– Z tego co wiem, miałyśmy się spotkać u mnie na weekend. Zapomniałaś?
–– A ty zapomniałaś, że mam areszt domowy? –– Na ostatnie dwa słowa nie mogłam pozbyć się zarówno goryczy i wściekłości w głosie. Znów tamta dwójka wymyślała sobie kary z irracjonalne rzeczy. Miałam dosyć. 
–– Dlatego spotkanie przyjechało do ciebie. –– Mrugnęła do mnie objęła ramieniem w pasie. Rozumiejąc, co powiedziała, poczułam czystą radość i sama ja objęłam. Wiedziała, jak bardzo zależało mi byśmy były razem we dwie. 
–– Chodź, pomożesz mi zabrać rzeczy z samochodu.
Stojąc tuż przed nim, nie mogłam powstrzymać się od wesołego komentarza.
–– Zabrałaś ze sobą cały dom? –– W odpowiedzi usłyszałam jej perlisty śmiech. 

Ten śmiech dzwonił mi w uszach, przez każdą kolejną godzinę spędzoną samotnie w pokoju. Wiedziałam, że tak nie powinnam. Musiałam kiedyś wyjść stąd i żyć.Ale po co?Nie widziałam żadnego powodu do tego. Nic nie miało kolorów. Dlaczego więc miałabym się starać, skoro świat tego nie chciał? Opatuliłam się mocniej kołdrą i wpatrzyłam pustym wzorkiem w ścianę. To ona nadawała sensu wszystkiemu. Pragnęłam któregoś dnia ją odnaleźć, spotkać się choć ostatni raz. Ale nie w ten sposób. Łzy nową falą popłynęły po moich policzkach. Czułam suchość w ustach, głowa bolała mnie niemiłosiernie, a jednak nie potrafiłam przestać. 

–– Ma na imię Saito. –– Zagryzłam wargę, chcąc się nie roześmiać. Widząc jednak jej zaczerwienione po koniuszki uszy, zarumienioną twarz i ten rozbiegany wzrok po podłodze nie wytrzymałam. Rzuciłam się na jej szyję ze śmiechem, a potem opadłyśmy na poduszki. 
–– Czy to nie przypadkiem rozgrywający naszej drużyny siatkówki? –– Poruszyłam brwiami dwuznacznie. Odsunęłam się nieco od niej i leżałyśmy naprzeciwko siebie, patrząc w oczy. 
–– Tak –– jęknęła. –– Dlatego jest tak źle! Kto taki jak on spojrzałby na mnie. –– Skubnęła materiał narzuty między nami. Uparcie wpatrywała się w swoje palce. –– Ciebie zna. W sumie, kto ciebie nie zna. A ja jestem nikim, cieniem. Może co najwyżej ludzie rozpoznają we mnie tą, co pałęta się za tobą. –– Zmarszczyłam gniewnie brwi na jej gorzkie słowa. Niemal od razu moja ręka zawisła między nami, a później trzepnęłam ją w jej durny łeb. 
–– Przestań opowiadać takie rzeczy! No i co z tego, że mnie znają? Zapomniałaś, że i tak nikt nie chce mieć ze mną do czynienia? –– Podparłam się na przedramionach móc spojrzeć na nią lepiej. –– Wystarczy, że podejdziesz do niego, wpadniesz przypadkiem, zakręcisz się w jego towarzystwie i zauważy cię na pewno! Jesteś zbyt urocza, by przejść koło ciebie. E-e! ––Natychmiast podniosłam palec w górę, gdy chciała zaprotestować. Ona sama wstała i usiadła krzyżując nogi. –– Nie kłóć się. Wiem, że jak chcesz, to potrafisz. Zawalcz o niego! Pal licho, że jestem tam tym popularnych chłopakiem. Jest jak każdy inny. Mogę się założyć, że cię kojarzy. I nie ze względu na naszą przyjaźń. –– Posłałam jej stanowcze spojrzenie. Widziałam, jak przygryzła palec jednej ręki, a drugą zaczęła bawić się swoimi długimi do ramion włosami. Zawsze robiła tak, gdy się denerwowała, przejmowała czymś. Chwyciłam poduszkę i strzeliłam jej prosto w twarz. Usłyszałam jej oburzone sapnięcie, a zaraz potem sama oberwałam. Śmiałyśmy się, okładając siebie nawzajem, a napięta atmosfera natychmiast się ulotniła. Wolałam ją szczęśliwą, jak teraz. 
Pięć minut później rozłożyłyśmy się po raz kolejny na łóżku, a uśmiech i wesoły humor nas nie odpuszczały. Nieco spoważniałam.
–– Naprawdę Yuri. Jesteś wspaniałą dziewczyną. Jeżeli on tego nie zauważy to jest idiotą. 

Coś się zmieniło. Dlaczego nie wychodzę z tego pokoju? Czuję się tak, jakby kogoś nie było. Zamrugałam gwałtownie, czując niepokój. 
Itachi
Gdzie on był? Dlaczego od tak długiego czasu nie czułam jego obecności obok? Rozejrzałam się niepewnie po ciemnym pokoju. Zmarszczyłam brwi w zamyśleniu. Chwilę mi to zajęło, ale zaraz potem jedno, mdłe wspomnienie samo wróciło. „Wrócę”. Został wysłany? 
Poczułam się jeszcze bardziej pusta. Był obok. Teraz go nie ma. Zawsze podążał za mną czyjś uważny wzrok, czułam się bezpieczna. Nieprzyjemny chłód przeszedł mi po ramionach, więc objęłam się rękami. Gdzie on był?

–– Sakura-a! ––­ Zaśmiałam się słysząc przerażony krzyk Yuri. –– Zwolnij!
–– Nie bój się! –– Odkrzyknęłam, a potem pokonałyśmy kolejny zakręt. Po raz pierwszy udało mi się ją namówić, by pojeździła ze mną po opuszczonej fabryce. Pełno było tutaj różnych gór kruszywa, budynków, pozostawionych maszyn. To wszystko idealnie pasowało jako tor z przeszkodami. Wiele razy uciekałam tutaj pojeździć, a ona bardzo często mi towarzyszyła. Zawsze wchodziła na najwyższy punkt i obserwowała, jak pokonuje slalomy. Tym razem jednak usiadła obok mnie. Tyle razy ją namawiałam, ale nigdy się nie zgadzała. Ile potrafi zrobić jeden prosty telefon do odpowiedniej osoby. Zachichotałam po raz kolejny, gdy stłumiła okrzyk, jak minęłyśmy jakąś starą koparkę, ledwo co w nią nie wjeżdżając. Wiedziałam, że już taka druga okazja nigdy się nie nadarzy, to chciałam jej pokazać wszystko. Czułam, jak policzki bolą mnie od uśmiechu. Kątem oka widziałam, jak trzyma się ściśle rączki nad głową i fotela, a jej oczy pozostawały głównie zamknięte. Niespodziewana czułość ścisnęła mnie za serce, więc zwolniłam. Stanęłyśmy potem jakieś sto metrów dalej, a ja otworzyłam okna ze wszystkich stron. Yuri oddychała głęboko i odchyliła głowę do tyłu. Potrzebowała chyba chwili, bo zaraz potem niewytrzymała. Zaczęła się głośno śmiać, a jej rumiane policzki były największą nagrodą, jaką mogłabym dostać. Zarażona tym optymizmem, we dwie nie mogłyśmy się pohamować. Opadłam na jej ramię śmiejąc się. Brałam powietrze ze świstem.
 –– Jesteś szalona –– wymamrotała.
–– Też cię kocham.

Wcisnęłam głowę mocniej w poduszkę. Nie mogłam. To wszystko za bardzo bolało. Wspomnienia niechcianą falą przybywały do mnie z każdej strony. Miałam dosyć. Zerwałam się gwałtownie z łóżka i wbiegłam do łazienki. Zignorowałam moje zasmarkane odbicie w lustrze i pochyliłam się, by opłukać twarz. Woda zimnym strumieniem lała się z kranu, a ja ostatecznie włożyłam głowę pod kurek. Westchnęłam ni to z przyjemności, ni z goryczy. Zacisnęłam mocno oczy i mimowolnie przygryzłam wargę. 

–– Sakura, a pamiętasz…?

–– Odejdź. –– Szepnęłam. 

–– Sakura!

Pokręciłam głową, rozchlapując wodę wszędzie dookoła. Wychodząc z pokoju wzięłam tylko w ręce rękawiczki, a broń zapięłam na pasie. Czułam, że te cztery ściany zbliżają się do mnie. Dusiły mnie, ona mnie dusiła. 
Nie wiedziałam nawet kiedy znalazłam się w odpowiednim korytarzu, popychając ogromne drzwi. Wewnątrz było kilka osób, których nigdy nie wiedziałam na oczy. Nie obchodzili mnie. Nie wiedziałam, która jest godzina. Spojrzałam tylko nieprzyjemnie na jakiegoś młodego chłopaczka przy worku. Wyglądał może na szesnaście lat. Nie chciałam wiedzieć, co tutaj robił. Co mnie to obchodziło? Odskoczył gwałtownie od worka i nie zwracałam już na nic innego uwagi. Chciałam zapomnieć
Wyprowadziłam jeden cios, drugi, trzeci.

–– Moja babcia zaprasza nas na wieś. Chciałaby cię w końcu poznać. 

Syknęłam pod nosem, gdy impuls bólu przeciął moje ramię. Cicho. Uderzyłam po raz kolejny, czując, jak ramiona drżą mi od wysiłku. Oddech miałam nierówny. Starałam się wciągać powietrze nosem, wypuszczać ustami.

–– Wiesz, że cię kocham? Jesteś dla mnie jak siostra. 

Krzyknęłam na całe gardło z frustracji. Cicho, cicho, cicho! Błagałam by ten głos się urwał. Chciałam spokoju, nie chciałam słyszeć nic. Błagałam w myślach kogokolwiek, by mi pomógł.
Na nic. Zagryzłam wargę tak mocno, że aż poczułam krew. Nie mogłam zapanować nad tymi emocjami. Czułam, jak coś rozdziera mnie wewnątrz. Ten ból był nie do zniesienia. Oddałabym wszystko by ktokolwiek go ode mnie zabrał.
Itachi
Złapałam worek, opierając o niego czoło. Zamknęłam na chwilę oczy i skrzywiłam się od razu widząc jej twarz. Potrzebowałam Itachiego. On mi pomoże, on sprawi, że zapomnę. 
Odprowadzona do drzwi przez uważne pary oczu, zniknęłam w ciemnym korytarzu. 

*

Nigdy nie sądziłam, że będę się czuć tak upokorzona. Przez samą siebie. Nie wiedziałam już, czego chcę ani kogochcę. Czemu to wszystko musiało być tak ciężkie? Nie mogłam pozbyć się tego pytania z głowy. Krążyło wokoło niechcianych wspomnień, które nawet nie zbladły ani odrobinę. Zacisnęłam ramiona jeszcze mocniej, chcąc zwinąć się w niewidzialny kłębek. Może, ale tylko może, gdyby świat mnie nie widział, wszystko by zniknęło, łącznie ze mną. Zagryzłam boleśnie wargę, gdy wspomnienie wtargnęło do mojej głowy. Wciąż pamiętałam ciepło tych ust, namiętne i gorące pocałunki. Brał to, co chciał. Nie sprzeciwiłam się ani razu, aż nie dotarło do mnie kim on był. 
Niespodziewane pukanie do drzwi wyrwało mnie gwałtownie z zamyślenia. Ostatecznie zerknęłam obojętnie w ich stronę, ledwo podnosząc głowę znad ramion. Nie obchodziło mnie, kto to. Równie dobrze każdy mógłby zniknąć. Nie zrobiłoby mi to różnicy. 
–– Sakura, otwórz! –– Pukanie się wzmogło, tym razem jeszcze mocniejsze. 
Nagato, pomyślałam. Mozolnie podniosłam się do pionu, podpierając o ścianę. On nie przestawał uderzać pięścią o drzwi. Skrzywiłam się mimowolnie, pragnąć jedynie ciszy i spokoju. Chwyciłam za klucz i przekręciłam go w zamku. Stał przede mną, mając skrzyżowane ręce na piersi. Jego wzrok był ostry, ale widząc mnie natychmiast złagodniał. Oparłam się o framugę i rzuciłam na niego ostatnie pobieżne spojrzenie. Nie odezwałam się ani słowem.
–– Jak się czujesz? –– Wzruszyłam ramionami. Nagle odstająca nitka z bluzki stała się bardzo denerwująca. Zaczęłam ją skubać paznokciami, chcąc się jej pozbyć. 
–– Popatrz na mnie. –– Zrobiłam, co chciał. Nie obchodziło mnie czy się martwi, czy nie. Wydawał się nieugięty, chciał czegoś i nie zamierzał mi odpuścić. Przeczesał włosy z ciężkim westchnięciem. I nagle, całkiem niespodziewanie, za nim zamajaczyła mi postać smutnej Yuri. Sapnęłam. 
Wpatrywałam się przestraszona w punkt za nim, nie widząc nikogo. Chwyciłam się za głowę i nie zwracając uwagi już więcej na Nagato, weszłam do pokoju. Osunęłam się na ścianie obok i opatuliłam szczelnie ramionami.  
–– Sakura, do jasnej cholery! –– Nawet nie drgnęłam, gdy nagle mężczyzna znalazł się naprzeciwko mnie, chwytając mocno za ramiona. –– Otrząśnij się z tego! Nie możesz całe życie zostać w tym pokoju! –– Warknął nieprzyjaźnie. Wpatrywałam się w jego szare oczy, nawet nie reagując na jego słowa. On widząc, że nawet nie kwapię się do jakiejkolwiek reakcji na jego wizytę, wstał. –– Nie sądziłem, że jesteś taka słaba. 
Nim się obejrzałam, jego już nie było. Zerknęłam w bok na zatrzaśnięte drzwi. Byłam słaba. Wspomnienia o Yuri były zbyt silne, nie potrafiłam się ich pozbyć. A ostatnia próba aż zanadto odcisnęła się w mojej pamięci.

Nie oglądałam się za siebie, nawet nie ściągnęłam rękawiczek. Zaciskałam mocno ręce w pięści, starając się odpędzać od siebie to wszystko. Nie minęło parę minut, a stałam pod jego drzwiami. Wciągnęłam głośno powietrze, a moja ręka zawisła w górze. Nie zawahałam się ani sekundę. Zapukałam i czekałam. 
Nikt nie otwierał. Znów uderzyłam ręką, ale mocniej, gwałtowniej. Wciąż nic. Przyłożyłam ucho do drzwi, a cisza trwała. Moja pięść spotkała się z ciemnym drewnem. Potrzebowałam go, jego ust. Jego dotyku. Potrzebowałam przyjemności, a tylko on mi ją potrafił dać.
Jesteś pewna?
Nie ważne kto. Ważne byś zapomniała.Pokiwałam głową, jakbym słuchała jakieś mądrej osoby. Jęknęłam, gdy po raz kolejny jej karmelowe włosy mignęły mi w umyśle. Potrzebowałamzapomnieć. Nie ma znaczenia, kto mi w tym pomoże. 
Byłam u niego tylko kilka razy. Tak naprawdę nie miałam gwarancji, że trafię pod odpowiednie drzwi, ale nie martwiło mnie to. Miałam broń, jeśli nie jego, to siebie zabiję. Zafascynowała mnie ta myśl. Zaraz jednak pokręciłam głową. 
Jesteś słaba. 
Minęłam parę osób na korytarzu, ale nikt nie odważył się mnie zaczepić. Nie zwracałam uwagi na kpiący wzrok, który towarzyszył każdemu z nich. Niech się chełpią moim nieszczęściem. Kiedyś to odbiorę. Pokonując kolejny zakręt, stanęłam przy znajomych drzwiach. Głęboka rysa pod klamką upewniła mnie, że jestem tam, gdzie chciałam. Zawahałam się tylko chwilę. 
Czekałam chwilę, potem drugą. Po minucie czułam, jak oddech grzęźnie mi w gardle. Uderzyłam czołem o drzwi, stojąc tak przed nimi. Sapnęłam, chcąc złapać choć mały haust powietrza. MUSIAŁAM zapomnieć. Niemal jęknęłam, gdy usłyszałam szybkie kroki z drugiej strony. Odsunęłam się, gdy przekręcił klucz w zamku.
–– Nigdy nie sądziłem, że cię tu zobaczę maleńka. Jak widać, warto się modlić. –– Przepasany jedynie ręcznikiem w pasie, oparł się o framugę drzwi. Obserwowałam zafascynowana jak krople wody spływają po jego włosach, muskularnym ciele. Nie obchodził mnie jego kpiący głos, chytry uśmiech na ustach. Wiedział w jakim jestem stanie, a mimo to, zachowywał się jak zawsze

Drobne ciało kobiety było skrępowane, a usta zakneblowane. Po jej skroniach do policzków zaczęła toczyć się krew. 

Jęknęłam udręczona. Uniosłam chwiejnie rękę, wpatrując się uważnie w jego klatkę piersiową. Ciepła skóra była taka gładka, twarda. Nie podniosłam wzroku do góry, nie widziałam jego reakcji. Nie skomentował, gdy naparłam na niego mocniej, aż zniknęliśmy w ciemnościach jego pokoju. Lekka poświata z łazienki pozwalała mi go widzieć. Odważyłam się unieść wzrok do góry, a moje ręce same zawędrowały na jego szyję zostając tam. Zmrużył niebezpiecznie oczy, jego ręce zacisnęły się mocno na moich biodrach. 
Westchnęłam głęboko, gdy jego usta znalazły się na mojej szyi. Ciepłe i mokre pocałunki znaczyły linię moich obojczyków. Czułam jego oddech, owiewający wszystkie ślady. Dreszcz przyjemności rozszedł się drobnymi igiełkami po moim ciele. 
Tak, proszę. 
Wplotłam palce w jego białe włosy i szarpnęłam gwałtownie, czując jego kąsające mnie zęby. Duże ręce śledziły spokojnie krzywiznę mojej talii, bioder. Czułam, jak ściska moje pośladki. Było mi gorąco. Jego dłonie były wprawne, pewne. Jednym ruchem zerwał ze mnie bluzkę, a ja krzyknęłam, gdy poczułam jego usta na moich piersiach. Wzdychałam cicho. Chciałam więcej i tylko to się teraz liczyło. Oderwał się ode mnie, a zaraz potem poczułam, jak całuje mnie gwałtownie. Oddałam pocałunek, jęcząc cicho. Itachi… 
Uchyliłam powieki, a ciemny fiolet całkowicie mnie zmroził. 
Nie. 
Nie.
To nie te oczy pragnęłam zobaczyć. To nie te dłonie mnie pieściły. Nie te usta czułam na swoich. Wyrwałam się gwałtownie z jego uścisku. Chwyciłam się za głowę, prawie wyrywając włosy. Co ja najlepszego wyprawiałam? Każdy kolejny oddech brałam z coraz to większym trudem. Skrzywiłam się kwaśno uświadamiając sobie jak głupia jestem. Bez słowa odwróciłam się, nawet nie zerkając na jego. Słyszałam tylko jego ciężki oddech, gdy sam próbował do siebie dojść. Głośne prychnięcie zapadło mi w pamięć, zaraz przed tym, jak zatrzasnęłam za sobą drzwi.
Czy pomogło?
Ani trochę.





Shayen: Bardzo, ale to bardzo przepraszam, że tak długo kazałam czekać. Nie wspominając o poście, który opublikowałam na fb, myśląc, że ogarnę się szybciej. Złapałam małą załamkę i tak kroczek po kroczku staram się podnieść. No ale, to tam. 
Niestety to taki rozdział przejściowy, ale…! Ma w sobie bardzo ważną scenę. Tak – tę ostatnią. Będzie ona bardzo znacząca w dalszych częściach. ;) Swoją drogą, to zamierzałam ją zupełnie inaczej napisać. Ba! Napisałam to nawet już wiele miesięcy temu, nie mogąc się doczekać. Koniec końców i tak tego nie dodałam. XD Ale! Do wglądu zapraszam na Lady of Eternity, gdzie zostanie opublikowany ten fragment jako jednopartówka. Jeżeli ktoś nie czytał Sought, to będzie dla niego taki wyrwany tekst, ale na pewno podłapie, o co chodziło. Dla tych, którzy są w temacie, mogę powiedzieć, że wydarzenia sprzed tej sytuacji się zmieniły, dlatego nie musicie się obawiać, że jakiś spoiler na przyszłość, czy co. To tak tylko napomykam. ;)

I od razu ogromnie przepraszam, że nie odpowiedziałam na część komentarzy pod ostatnim rozdziałem! Gwarantuję, że przeczytałam każdy, nawet niejeden raz, mając ogromną uciechę. Bardzo wam dziękuję! <3
Postaram się następny opublikować zdecydowanie szybciej. Tymczasem, zapraszam na Lady, na alternatywną wersję. ;)

13 komentarzy:

  1. Oj, chyba będę pierwsza :D Bardzo mnie ucieszyło, gdy weszłam na Twojego bloga i moim oczom ukazał się nowiutki, świeżutki rozdział! Nawet nie wiem co powiedzieć. Był bardzo... emocjonalny. Zrobiło mi się szkoda Sakury, no i ciekawi mnie o co chodzi z Sasuke! Nie mogę się już doczekać kolejnego :)

    Dużo weny życzę i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że udało mi się oddać te emocje, które targały Sakurą. Bo to było dla mnie małe wyzwanie. :) Dziękuję ślicznie. :)

      Usuń
  2. Hej. Twoje opowiadanie bardzo dobrze się czyta i zapada głęboko w pamięć. Jakbyś kiedyś książkę napisała to bym była pierwszą osobą która by ją kupiła od razu jakby się pokazała w sprzedaży.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh, to było niespodziewane i bardzo, bardzo miłe! Tymi kilkoma zdaniami dałaś mi ogromny zastrzyk energii. Dziękuję!
      Mam nadzieje, że może któregoś dnia się uda mi się coś wydać. No ale, to bliżej (bądź dalej) nieokreślona przyszłość.
      Również pozdrawiam!

      Usuń
  3. Rozdział jedenasty wywołał u mnie wiele emocji. Moment, w którym Itachi rozbierał Haruno (o tak, Itaś nie jesteś stulejarzem, bojącym się kobiecego ciała ^^) znów przyprawił mnie o przyjemne dreszcze. Oni tak w tym opowiadaniu do siebie pasują, że chyba jeszcze nigdzie indziej nie pokochałam paringu ItaSaku, jak właśnie u ciebie! Szkoda, że Uchiha został wezwany, mógł chociaż dłużej ją poprzytulać :c.

    Sytuacja jaka zaszła miedzy Itachim, a Painem sprawiła, że do mojej głowy napłynął tabun pytań. Nie spodziewałam się, iż Sasuke wpadnie w "tarapaty". Gdyby podobna sytuacja zdarzyła się w anime, bądź w mandze pomyślałabym (OD RAZU PRZEPROSZĘ ZA WYRAŻENIE): "Sasek do ku** nędzy, co ty odp***!". W końcu Itachi jest tym lepszym z braci Uchiha, więc podoba mi się, iż jest zmuszony mu pomóc ^^. Dlatego masz pisać, pisać i jeszcze raz pisać!

    Smutne są momenty ze wspomnień Sakury o Yuri :(. Ona jest jej taka bliska, aż nie chce sobie wyobrazić co musi Haruno przeżywać. Gdyby życie mojej przyjaciółki wisiało na włosku, nie potrafiłabym się pozbierać. Nie bądź dla niej taka okrutna XD.

    Życzę weny i czekam na next'a <3333

    PS Od początku bloga podobało mi się jak piszesz, ale z każdym kolejnym rozdziałem wychodzi ci coraz lepiej. Tak trzymać :)!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko, hahahahahahaha. HA. O w mordkę. To wspaniałe określenie jest jest tak WSPANIAŁE, że chyba zapadnie mi w pamięci na wieki. XD
      No właśnie ja też ubolewam, że go nie ma. :( I nie wiem kiedy wróci, może szybko, może później. Nie wiem, jak tam Sasek mocno narozrabiał. :<

      Taaaak! Sasuke w sumie i tak miał tendencję to wchodzenia w takie bagno, myśląc po swojemu, że no. Itaś na posterunku, to prawdziwy Itaś. W ogóle za to kocham postać Itachiego; zawsze był zdolny do poświęceń. I do wyboru, między złym i gorszym wyborem. Cenię!
      A ja piszę, piszę! Nawet nie wiesz jak się teraz nakręciłam dzięki waszym komentarzom. Wykorzystam tę fazę! A jak!

      Jeszcze tylko troszkę będę. Obiecuję, że nie będę się tak mocno znęcać (tak mocno). XD Ale to prawda, sama też sobie nie wyobrażam, jak by to mogło być naprawdę. Pisałam tylko na domysłach, a równie dobrze każdy z nas mógłby przeżyć coś tak okropnego na zupełnie inny sposób. Ahm, ciężki temat ogólnie i można by było o tym długo rozmawiać.

      Dziękuję Ci bardzo kochana! <3 Będzie niedługo, słowo. Już 1/4 rozdziału jest!
      ps. Aah! Teraz to już zupełnie mam kopa! Jeśli mówisz, że są postępy, to wooooh. Tak! :)

      Usuń
  4. Mwahahahahaahahah!! Nie sądziłam, że tak bardzo ucieszy mnie śmierć Yuri. Nie żebym jej nie lubiła, bo tak naprawdę nic do niej nie mam, ale lubię, jak główna bohaterka/główny bohater dostaje od życia butem w twarz, a przez to się zmienia.
    Świetnie opisałaś uczucia Sakury. W ogóle cały rozdział jest pod tym względem bombowy. Szok, niedowierzanie, ciągłe zaprzeczanie, a potem to milczenie Sakury i oderwanie jej od świata wyszły ci niesamowicie. Spojrzenie na nią oczami Itachiego jeszcze bardziej podniosło walory tego rozdziału. JESTEM WNIEBOWZIĘTA.
    Przy wspomnieniach Sakury związanych z Yuri robiło mi się naprawdę przykro. Czasami nawet było tak, że żałowałam swoich myśli i tego, że chciałam śmierci Yuri. No, ale co było, już nie wróci. Oby Sakura się szybko pozbierała. Niepokoją mnie ci ludzie z organizacji. Nie wiadomo, co może im przyjść do głowy, jak Sakura jest w takim stanie.
    "Podobała mi się, ale to nie była miłość. Nawet głupie zauroczenie." Taaaaaak, jaaasne... Uważaj, Itaś, bo ci uwierzę. :)
    Jak czytałam scenę rozmowy Sakury i Nagato, to miałam ochotę wejść przez ekran monitora i przypierdzielić Nagato z całej siły. Dziewczyna kilka dni temu straciła najlepszą przyjaciółkę, którą traktowała jak siostrę, bo jakaś szurnięta baba ją porwała i postrzeliła, siedzi w jakiejś przestępczej organizacji, gdzie pewnie co drugi chce ją zaatakować i skrzywdzić, a to że tam jest, też jest sprawką tej szurniętej baby, która obrała ją za cel właśnie przez Nagato, a ten gada, że ona jest słaba. No po prostu lać i patrzeć, czy równo puchnie.
    O wow. Nie skomentuję tej sytuacji tutaj, idę na bloga z jednopartówkami czytać to porno. xd
    Pozdrawiam. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, tak! Też to uwielbiam! Wtedy następuje prawdziwa zmiana w człowieku, a nie jakieś machlojki. Co nie zmienia faktu, że Yuri była cholernie kochana.
      Czy to oznacza, że obydwie jesteśmy okrutne? XD Piąteczka!

      Oh, twe słowa, to miód dla mej duszy. Satysfakcja - sto procent + jeszcze kilkadziesiąt dodatkowych procent. No wawawaaa.
      Mogę powiedzieć, że Sakura znajdzie swoje pocieszenie. Nawet może za szybko jak na mój gust, ale nie chcę przeciągać rozdziałami ciszy. Ewentualnie wpadł mi właśnie jeden pomysł do głowy, no ale to tak.

      Hehe, kochany Itaś. Nie wierzysz mu? No wiesz co. Ty zła. :) Ja też nie wierzę. XD

      Wieeesz, mogę Ci Nagato dać na wyłączność. Konan się nie obrazi (chyba), a będzie można mu torszkę wytłumaczyć parę rzeczy. Wiesz, tak ręcznie. XD
      Ale co fakt, to fakt.

      Hehehehehehehhehehehehheheheheehehhe. Zapraszam! 😏

      Dzięki śliczne kochana za komentarz! Cieszę się, że wciąż tu zaglądacie, ohm. 🧡
      Całuję i również pozdrawiam! 🧡

      Usuń
  5. Smutny ten rozdział, pełen rozpaczy i rozterek.
    Zaczytałam się w nim bez reszty, współczując Sakurze tak ogromnej straty.
    Oczywiście, jestem bardzo ciekawa, jak rozwinie się dalej jej relacja z moim ukochanym Itachim, oraz co na to Pain.

    Będę jak zwykle czekać niecierpliwie.

    U mnie pojawił się nowy rozdział, więc jeżeli masz ochotę, to zapraszam do przeczytania.
    https://sasusaku-crystaleyes.blogspot.com/

    Pozdrawiam Cię gorąco! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziewczyno, ale mi dałaś ogrom emocji... i jeszcze bardziej zaciekawiłaś, uwielbiam takie zwroty akcji i jestem niesamowicie ciekawa jak to wszystko potoczy się dalej...

    Powiem całkiem szczerze - cieszę się ze śmierci Yuri. Ja naprawdę nie lubię aż tak kochanych osób i.. przekłada to się i na historie, ale! cieszy mnie przede wszystkim to, że Sakura musi zaznać wszystkiego co złe - tzn. jest w końcu w paskudnym miejscu, gdzie pełno złych ludzi, więc normalne, że musi przeżyć, a co za tym idzie uodpornić się na wiele rzeczy. Świetnie opisałaś uczucia Sakury i cieszę się, że tak naprawdę wcale nie poznalśmy Yuri, tylko wspomnienia o niej.

    Wiedziałam, że prędzej a później coś się zadzieje między nią a Hidanem, jednak myślę, że to dopiero początek dziwnego trójkąta, który będzie miał miejsce... :D

    Teraz ciągle się zastanwiam jak zareaguje Itachi.
    Jak Hidan będzie się zachowywał względem Itachiego jak i Sakury.
    Mnóstwo pytań.
    Czekam na odpowiedzi!

    Pozdrawiam ❤

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja pisałam ten komentarz jakiś czas po tym, jak opublikowałaś ten rozdział. Pliczek z notatnikiem leżał mi na pulpicie i palił oczy, co tylko spojrzałam.
    Wybacz Kochana za TAKI OKROPNY POŚLIZG! Obiecałam sobie dzisiaj, że wszystko nadrobię, RAZEM Z NOWYM BLOGIEM, ot co!

    Nie będę zbytnio modyfikowała pierwotnych słów, tak dla zabawy XD

    Pierwsza scena KOMPLETNIE ZWALIŁA MNIE Z NÓG! Serio! Uważam Kochana, że takie sceny świetnie Ci wychodzą! Są takie żywe XDDDDDDDD zły dobór słów~! Mamy tu martwą XD Ale wiesz o co mi chodzi! Przedstawienie szoku Sakury i tego niedowierzania. MIODZIO!
    Później zrobiło mi się mega smutno, te wspomnienia, które swoją drogą nadały temu rozdziałowi mega charakteru! Zobaczyłam, jak to było... sama lubię takie wstawki. Są odświeżające! I wtrącę jeszcze coś o kolejnych - urzekły mnie. Taka zawstydzona Yuri i dodająca otuchy Sakura. Ach te miłości. Jakie przyjemne są te wstawki to nie masz pojęcia. Coś lekkiego! Ale WOW później jak one jej się tak w życie wtapiały! Dobry zabieg! dwa kciuki w górę!

    ITAŚ! Ojej, jakiego ja tu kręćka dostałam! Kobieta załamana, a ten o pukaniu myśli XDDDDD Ale jednak bardzo, ale to bardzo podobała mi się ta jego opiekuńcza postawa wobec Sakury. Widać, że chce ją z tego wyciągnąć wszelkimi sposobami. I bardzo dobrze! Ona też to doceni!

    I OMATKOOMATKO SASUKE! Co ten mój przystojniaczek nabroił... :( ach, me serce. Ale nie to jest ważne! A sens tej rozmowy i jej efekt! No KOCHANA ZADZIWIASZ MNIE. Nie wiem, czy to dobry pomysł, aby Itachi wyjechał. Oj martwię się, że mogą być z tego powodu nieprzyjemności.
    No i Sakura zauważyła jego brak... dobrze, dobrze.

    I OBOZE TA OSTATNIA SCENA! Ale mi się rzeczy przypomniały! MEGA CI WYSZŁA MEGA! BOŻE JESTEM TAKA PODJARANA WŁAŚNIE NIĄ!
    O TAKĄ SAKURĘ WALCZYŁAM!
    Cudnie! Mega mi się podobało to w jaki sposób użyła Hidana i co sobie uświadomiła.
    A i jeszcze jedno! Uwielbiam to, że nie pomijasz jednego - tego, że Sakura też jest słaba. Że coś może ją złamać.
    Dziękuję za przyjemną lekturę! Musiałam ją sobie odświeżyć, żeby coś więcej w tym komciu napisać :D
    Ogólnie krąży mi po głowie taka myśl, że to najlepszy rozdział jaki do tej pory tutaj wrzuciłaś! Pełen sprzecznych emocji, takich ludzkich słabości i uświadomionych pragnień! BOMBA!

    Całuski tulaski i o wybaczenie za zwłokę wybłagajki XD
    Buzia! ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Odpowiedzi
    1. Właśnie dokończyłam ostatnie słowo nowego rozdziału. :) Powinien pojawić się jutro!

      Usuń