szablon ~ shayen

18 września 2020

Ch 24

 Zachwycona, mogłam tylko patrzeć z otwartymi ustami. Kolorowe neony gęsto porozwieszane na budynkach przyciągały wzrok i tworzyły niesamowity klimat. Ich światło było tak intensywne, że latarnie były całkowicie zbędne. Przypominały miasto, które pokazali mi rodzice jak byłam mała. W nocy było tak intensywnie oświetlone, że zapadało w pamięć. Identycznie, jak i to miejsce. Obiecałam sobie, że choćby nie wiem co, przyjadę tutaj jeszcze raz. 

— Niesamowite — mój szept utonął w dudniącej muzyce. Kątem oka mogłam dostrzec, że Hidan też był pod wrażeniem. 

Stanęłam pod jednym z budynków przeganiając grupkę osób, która z zainteresowaniem lustrowała Ferrari. Musiałam przyznać Temari, że jako nastolatka miała gust. Idąc za jej przykładem zamierzałam zdobyć mój wymarzony wóz. Nie mogłam się odczekać, zwłaszcza, że wiedziałam, kto go posiada. 

— Chcesz się zabawić? — Obejrzałam się na Hidana, a ten w odpowiedzi pokazał mi swój chytry uśmieszek. 

— Najpierw chcę się rozejrzeć. — Kiwnęłam głową w przód, jednak mały uśmiech kręcił się w kąciku moich ust. Nie mogłam zaprzeczyć, że jego słowa brzmiały kusząco. Miałam dosyć już tych wszystkich tajemnic, więc dlaczego by nie zaszaleć? 

— Chodź — powiedziałam, po czym, nie czekając na odpowiedź, wyszłam na zewnątrz. 

Uderzyło we mnie ostre powietrze wrześniowej nocy. Wcisnęłam ręce w kieszenie skórzanej kurtki i rozejrzałam się wokoło. Zaraz przy moim boku pojawił się Hidan. Ferrari przyciągnęło wielu gapiów, którzy w nieznacznej odległości mierzyli zarówno mnie, jak i Hidana. Zachowałam obojętną twarz, pod którą nie mogli zobaczyć mojej irytacji. Kiwnęłam głową byśmy wtopili się w tłum naprzeciwko i odeszli. 

Jak ktokolwiek je dotknie, będę miała okazję przetestować swoje noże, pomyślałam. 

Hidan zaskoczył mnie kolejny raz. Szedł przede mną i odsuwał ludzi z mojej drogi, bym nie musiała sama się przeciskać. Oczywiście nie mogłam przeoczyć jego rąk, które uciekały na krągłości niektórych kobiet, które były więcej niż chętne by zrobił to po raz kolejny. Przewróciłam oczami i korzystając z okazji przyglądałam się samochodom. Nie było tutaj tak wielu perełek, jak na ostatnim wyścigu. Mimo to, w czy rzucały mi się inne ciekawe egzemplarze. Choć tandetne modyfikacje ściskały moje serce. 

Zatrzymaliśmy się na moment, kiedy jakaś grupa nastolatków zablokowała „korytarz”, który był w stanie stworzyć się na środku. 

— Hympf — prychnęłam pod nosem. Mieliśmy już iść dalej, kiedy poczułam oddech przy uchu. Chwilę później silna dłoń opadła na moje ramię. 

Zareagowałam instynktownie wyciągając pierwszy nóż z pochwy. Zamachnęłam się do tyłu, a inna ręka mnie zablokowała. Uniosłam głowę do góry i dostrzegłam rozbawione, niebieskie oczy. 

Shinohara puścił mój nadgarstek i posłał w moim kierunku mały uśmiech. Choć na jego twarzy można było wyczuć lekkie napięcie. Obróciłam się do tyłu i od razu dostrzegłam wrogie nastawienie Hidana. Mimo to, nic nie powiedział. 

— Refleks masz, to muszę przyznać. — Shinohara posłał mi oceniające spojrzenie. 

— Nie gorszy niż ty — odbiłam i przyjrzałam się mu uważniej. Czarne włosy pozostawały w nieładzie, a biała koszula opinała się na umięśnionej piersi. 

— Co tutaj robisz? — zapytałam, jednocześnie odsuwając się na bok, kiedy jakaś blondyna przepychała się przez tłum. Poczułam, jak Hidan przysuwa się bliżej mnie, jakby chciał pokazać facetowi przed nami, że nie jest tutaj w ogóle mile widziany. Posłałam mu ostrzegawcze spojrzenie. 

Byłam ciekawa, co ten tutaj robił. Po naszym ostatnim wyścigu na pewno chciał odwetu. Choć w międzyczasie wiele się wydarzyło. 

— Często jestem na tych mniejszych zlotach. Mniej tu snobów. — Wzruszył ramionami. — Chodźcie, porozmawiamy w spokojniejszym miejscu. — Kiwnął głową w bok, w jedną z bocznych uliczek. Ruszyłam zaraz za nim. 

Kiedy oglądnęłam się za siebie, spotkałam się z błagającym(!) spojrzeniem Hidana, byśmy ruszyli się gdziekolwiek, ale nie za Shinoharą. Pokazałam pięć minut na placach, jednocześnie ruszając ustami, by dokładnie mnie zrozumiał. Tamten westchnął i poprawiając grzywkę z oczu, poszedł za nami. Uśmiechnęłam się pod nosem i zaciekawiona zniknęłam za zakrętem. 

Shinohara stał już oparty o swoje BMW, które miałam okazję widzieć. Wokoło nie było za wielu ludzi. Jak ktoś się tutaj kręcił, to raczej za chwilę znikał. 

Skuszona, podeszłam bliżej i wyciągnęłam rękę, przeciągając nią po karoserii samochodu. 

— Widzę, że zadbałeś o niego, po ostatnim razie. — Przetarłam w miejscu, gdzie ostatnio musiały być rysy. To właśnie tym bokiem spychał mnie na wiadukt. 

— Zawsze, zaraz po wyścigu, doprowadzam ją do porządku. 

— Ją? — Uniosłam brwi w niemym pytaniu. Uśmiechnął się. 

— To Crystal. 

— Mało oryginalne imię dla samochodu — stwierdził kąśliwie Hidan. Założył ręce na piersi i oparł o ścianę naprzeciwko nas. Shinohara jedynie rzucił mu zimne spojrzenie, a potem zignorował. To, że się nie polubili było widać gołym okiem. 

— Mi się podoba. — Obeszłam samochód i chwyciłam za klamkę, otwierając drzwi kierowcy. — Mogę, prawda? 

Uśmiechnęłam się słodko w jego kierunku, dobrze wiedząc, że zapytałam o to zdecydowanie za późno. Wewnątrz czekało na mnie multum ekranów. Starałam się tego po sobie nie pokazać, ale zdziwienie to było za małe słowo. Tamten pochylił się do otwartego okna po drugiej stronie. Zajrzał do środka, a widząc moją minę, zaśmiał się. 

— Informacje to klucz do wygranej. Taka mała wskazówka. 

— Teraz już wiem, skąd wiedziałeś to wszystko, w czasie wyścigu. 

Z zaciekawieniem chwyciłam za kluczyk i raz przekręciłam. Wszystkie ekrany podświetliły się delikatnie. Head up pojawił się nad kierownicą, a mniejszy ekranik zaraz po lewej pokazywał rzut ulic z naszej okolicy. Na kierownicy dostrzegłam również dodatkowe przyciski i jedną, małą gałkę. 

— Pozwolisz, że nie wyjaśnię, co za co odpowiada. I tak wiesz już za dużo. — Rzuciłam mu spojrzenie i przekręciłam głowę w bok. 

— Dlaczego więc pozwoliłeś mi wejść? — zapytałam. 

— Pięknym kobietom się nie odmawia. — Przewróciłam oczami, ale i tak się uśmiechnęłam. Już tak wiele się tego nasłuchałam, że jedynie bawiło. 

— Szkoda, że tak mało oryginalny tekst. 

Ostatni raz rozejrzałam się po wnętrzu, by nie naciągać jego gościnności. Jednym ruchem wyszłam i oparłam się o dach przedramionami. Musiałam przyznać, że był przygotowany na każdą ewentualność. Spojrzałam kątem oka na Hidana, a widząc, że nie ruszył się nawet o milimetr, ponownie skupiłam uwagę na Shinoharze. Pewna myśl wpadła do mojej głowy. 

— Co wiesz o Huaze Lei’u? — Zaskoczyłam go, a jego dobry humor natychmiast wyparował. Zmierzył mnie uważnie. 

— Po co ci te informacje? 

To pytanie było dla mnie odpowiedzią. Byłam ciekawa, czy obracając się w tym towarzystwie zna niektórych graczy. Oczywiście, że mogłam wypytać Temari i po dłuższym narzekaniu może by mi odpowiedziała. Teraz jednak nie mogłam przegapić okazji, by przeprowadzić swoje małe dochodzenie. Ten drań zaszedł mi za skórę. 

— Powiedzmy, że mam z nim niedokończone sprawy. 

— Odpuść. Szkoda takiej dziewczyny, jak ty. — Uniosłam jedynie brwi do góry i nie odzywałam się. 

— Pięć minut minęło, Sakura. — Skrzywiłam się i posłałam wkurzone spojrzenie Hidanowi. Odpłacę mu się, że jest przeciwko mnie. 

— Jedna rzecz — rzuciłam do Shinohary i wyprostowałam się, niemal gotowa by odejść. On widząc, że nie odpuszczę, przeczesał włosy. 

— Stoicie po przeciwnych stronach. Trzymaj się od niego z daleka. — Wypuściłam ciche westchnięcie irytacji. Nie dowiedziałam się niczego nowego. 

— A ty? — Spojrzał na mnie z niemym pytaniem. — Po której jesteś stronie? 

Posłał mi jeden ze swoich najbardziej uroczych uśmiechów, jakie widziałam. Wskazał na siebie. 

— Swojej. 

  

— Ode mnie to uciekasz, a z każdym innym facetem flirtujesz, jak popadnie — Hidan pochylił się nade mną, kiedy wychodziliśmy z uliczki. Miał niby ten swój flirciarski wyraz twarzy, ale oczy pozostawały poważne. 

— Bo ty tylko to robisz — odpowiedziałam mu i odsunęłam się o krok. Chwycił się za serce i udawał zranionego. Fakt, musiałam przyznać, że tym razem byłam nieco chamska. Ostatnio bardzo mi pomógł. 

— To bolało Słońce. — On jednak z tym samym wyrazem twarzy, w ogóle nie wydawał się przejęty. Obserwował uważnie otoczenie. W tym również mnie, czułam to. 

Kisame opowiadał, że miało być tutaj coś większego i rzeczywiście impreza była konkretna. Jednak wyglądało to, tym razem, bardziej na zwykłe przechwałki. Starałam się w tłumie wychwycić znajomą twarz z ekipy Isao, jednak bez skutku. 

Dopiero jakiś odcinek dalej dało się dojrzeć, że tłum stara się trzymać z dala od centralnego punktu na północnej ścianie. Kiwnęłam głową Hidanowi byśmy tam zerknęli. I tak, jak podejrzewałam, grupka napakowanych ochroniarzy utrzymywała dystans od specjalnych gości wydarzenia. Na środku stało kilka wygodnie wyglądających kanap, a na drewnianych, rozkładanych panelach stał Isao w towarzystwie. Na twarzy gościł mu uśmiech i wydawał się zupełnie rozluźniony. Nie było w nim tego napięcia, jak przy ostatnim wyścigu. Był wśród swoich. 

Kiedy zbliżyliśmy się, zostaliśmy uważnie zmierzeni od góry do dołu. Nie byłam dłużna. Przechyliłam głowę i bez słowa przeszłam obok nich. Żaden z nich nie powstrzymał nas, co dało mi do zrozumienia, że byłam oczekiwana. Mężczyzna obok Isao musiał mu coś powiedzieć, bo odwrócił się w naszym kierunku i widziałam, jak na jego ustach pojawia się uśmiech. 

— Jeszcze ich więcej. Czuję się zazdrosny o ciebie. — Głośne westchnięcie Hidana rozbawiło mnie. Zwłaszcza, że na nowo wrócił do swojej zwyczajowej postawy. 

— Wybacz, że jestem niemal jedyną kobietą, która się ściga. — Rzuciłam mu wesoły uśmiech i chwyciłam na sekundę za ramię. Ten też prychnął pod nosem. 

Podeszliśmy bliżej, czym przyciągnęliśmy również uwagę innych osób. 

— Sakura! Przyszłaś. — Zostałam uściśnięta na powitanie przez Isao, co mnie miło zaskoczyło. Odwzajemniłam się. 

— Kisame przekazał, że coś organizujesz, więc nie mogłam tego przegapić. — Kiwnęłam głową dwóm chłopakom, którzy patrzyli na mnie z zainteresowaniem. Byli ubrani przeciętnie, jak te wszystkie nastolatki naokoło. 

— Poznaj moich dwóch bratanków Hiro i Shiro. — Uśmiechnęłam się do nich i bez przeszkód dostrzegłam zakłopotanie na ich twarzach. Patrzyli na mnie dużymi oczami. Poczułam jeszcze większe rozbawienie. 

— To ty wygrywałaś ostatnie wyścigi! 

— Jesteś niesamowita! 

— Oczywiście, że jest niesamowita. — Parsknięcie ze strony Hidana przyciągnęło ich uwagę. Ich twarze niemal natychmiast zbladły. To było już za dużo dla mnie i wybuchłam głośnym śmiechem. To była zwykła impreza, bez żadnych wyścigów. 

Chyba zostałam wrobiona, mignęła mi wesoła myśl. Spojrzałam na Isao i widziałam, jak drapie się zażenowany po karku. 

— Spotkamy się potem. 

Tamci zerknęli ostatni raz na Hidana i uciekli. 

— Przepraszam za to. Prosili mnie o spotkanie, odkąd dowiedzieli się, że cię znam. 

— Nie wiedziałam, że jestem taka popularna. — Ten uśmiechnął się i na nowo widziałam w nim tego pewnego siebie człowieka. Nie zignorowałam jednak, że poprzednia sytuacja nieco uderzyła w jego dumę. 

— Zdziwiłabyś się. 

— To co, dzisiaj nie mamy tutaj czego szukać? — Hidan rzucił konkretne, bezlitosne pytanie i spokojnym wzrokiem wodził po Isao. Tamten nie dał mu tej satysfakcji i nie odwrócił spojrzenia. 

— Niestety dzisiaj nic nie wypaliło. — Przerwał na moment. — Zaprosiłem parę interesujących osób, z zamiarem przedstawienia cię. — Zwrócił się po chwili bezpośrednio do mnie. — Jakąś chwilę temu dostałem odpowiedź, że się nie zjawią. Z doświadczenia wiem, że szykuje się coś większego. 

— Mówisz „większego”? — Zaciekawiona założyłam ręce i placami zaczęłam skubać skórę kurtki. 

— Nie wiem nic dokładnie. Nie idzie to ode mnie. — Widać było, że również i jego to głowi. Sprawiał wrażenie, że drażni go ta niewiedza. 

— To my się tutaj trochę rozejrzymy i spadamy. Gdybyś miał ciekawy wyścig, napisz do Kisame. 

— Jasne. 

Pożegnaliśmy się krótko. Westchnęłam lekko zawiedziona, ale nie mogłam uznać tego wieczoru za zmarnowany. Koniec końców miałam nawet sposobność spotkać ponownie Shinoharę. Liczyłam jednak na oderwanie własnych myśli. Odkryłam, że szybka jazda, kiedy w grę wchodziła stawka, była o niebo bardziej satysfakcjonująca. 

  

Dłuższą chwilę pokręciliśmy się z Hidanem po placu z samochodami. Nie było czego oglądać, jednak dzieciaki były bardzo gadatliwe. Mówię, dzieciaki, bo nie mieli więcej jak siedemnaście, osiemnaście lat. Nie wnikałam, dlaczego tutaj są, bo dzięki nim dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy. 

Między innymi to, że na tych Nocach można wyzwać innego kierowcę na wyścig. Każdego. Stawką był samochód. Podczas, kiedy na Nocnej Ulicy organizowany był większy wyścig, pojawiały się znane osoby, które mogły albo przyjąć, albo odrzucić twoje wyzwanie. Takiej nocy jak dzisiaj, nie działo się nic nadzwyczajnego, więc nie było też ważnych graczy. To był zazwyczaj czas dla początkujących, by poćwiczyć. O ile byli na tyle odważni, by oddać swój jedyny wóz. 

Takie wydarzenie, jak ostatni wyścig Killera Bee we współpracy z Isao przechodziło na karty historii. To mi uświadomiło, jak bardzo poszłam na skróty dzięki Temari. Pozwalało także usprawiedliwić wszystkie wścibskie spojrzenia rzucane w moją stronę. Różowe włosy były rzadkie, więc nietrudno było we mnie widzieć tę dziewczynę, która zostawiła za sobą ich idoli. 

— Zbieramy się? — zapytałam jakąś godzinę później Hidana. Ten od jakiego czasu chodził z luźnym zamyśleniem na twarzy. Nie był jednak obojętny na zalotne uśmiechy kobiet dookoła i kiedy tylko mógł, odpowiadał. Pomimo tego, coś wyraźnie go zajmowało. 

— Chcesz już wracać do kryjówki? — Przyjrzałam się mu, wyczuwając ukryte pytanie. 

— A co? — Nie odpowiedział. — Niekoniecznie spieszy mi się do tych korytarzy — przyznałam szczerze. 

— To chodź, zjemy coś. — Rzuciłam mu rozbawione spojrzenie. 

— Wiesz, że jest czwarta? 

— I co z tego? 

— Mało co jest teraz otwarte. 

— To nie problem. 

Ten jedynie posłał mi uśmiech i zaczął odchodzić w stronę, gdzie zaparkowaliśmy. Pokręciłam głową, ale podekscytowana poszłam za nim. Z żalem pożegnałam ostatni raz wspaniały widok, jaki roztaczał się tej nocy. 

  

Jechaliśmy dłuższy czas, dopóki Hidan nie kazał mi zatrzymać się pod sklepem dwudziestoczterogodzinnym. 

— Serio? — Uniosłam brwi w górę, a na ustach błąkał mi się uśmiech. Myślałam, że wymyślił coś lepszego, ale w sumie nie było to głupie. On jednak pokiwał mi palcem przed nosem. 

— Nie myśl, że wiesz wszystko. To tylko przystanek, zaraz wracam. Poczekaj tutaj. — Wysiadł szybko z samochodu. Ściągnął z siebie kurtkę, na którą narzekał ostatnie minuty drogi i wrzucił na tylne siedzenie. Posłał mi długie spojrzenie, zanim zamknął drzwi. 

— Zamknij się od środka i obniż fotel. — Zaskoczył mnie tą stanowczością, ale zrobiłam, co kazał. Usatysfakcjonowany poszedł na tyły sklepu. 

Oczywiście, że oszukiwałam, kiedy tylko nie widział. Nie byłam idiotką i wiedziałam, że nie bez powodu kazał mi to zrobić. Wychylałam się dyskretnie raz na jakiś czas, by być przygotowaną na każdą ewentualność. Idealna wymówka, by przyjrzeć mu się z daleka. 

Szedł pewnie i nie wydawał się zupełnie przejmować otoczeniem. Wiedziałam, że to tylko złudzenie. Każdy z Akatsuki miał nawyk kontrolowania wszystkiego dookoła. Dostrzegłam to już dawno temu. 

Obserwowałam go, kiedy wracał z siatką. Twarz miał skupioną, surową; inną niż zazwyczaj, z o wiele ostrzejszymi rysami. Byłam ciekawa jej. I wiedziałam, że ta ciekawość kiedyś mnie zgubi. 

— Mówiłem byś się nie pokazywała — powiedział, jak wszedł do środka. W torbie, którą postawił na podłogę, obiły mu się jakieś butelki. Zainteresowana, co kupił, całkowicie zignorowałam jego intensywny wzrok. 

— Wolałam wiedzieć, co się dzieje na zewnątrz. — Uniosłam głowę i w końcu spojrzałam mu w oczy. Wyrażały dezaprobatę. Ponownie tak bardzo niepasującą do niego. 

— Czy ty choć raz możesz posłuchać? — Westchnął ciężko. — Jedziemy dalej — odpuścił. 

Przygryzłam wargę, czując się nieswojo. Prowadził nas po ulicach, aż po dziesięciu minutach stanęliśmy pod małym barem na obrzeżach miasta. Był tego typu, gdzie biała, materiałowa zasłonka przysłaniała połowę wejścia, a drugie pół w dół bez problemu mogłam dostrzec stołki barowe i nogi jednego klienta. 

— Chcesz coś konkretnego? — spytał, zanim wyszedł. Wzruszyłam ramionami. 

— Niekoniecznie, ty wybierz. 

Przez kolejne dziesięć minut obserwowałam, jak siedzi na stołku i czeka na nasze jedzenie. Rozglądając się, stwierdziłam, że okolica nie była nieprzyjemna, ale z pewnością jeszcze parę miesięcy temu sama bym się tutaj nie zapuściła. 

Zaskoczyło mnie to, że kiedy wychodził, przez drzwi z prawej strony przeszła starsza kobieta. Podeszła do niego, a ten, schylając się, utonął w jej uścisku. Obserwowałam zainteresowana. Mogła mieć z jakieś osiemdziesiąt lat i wyglądała jak typowa, opiekuńcza babcia. Zanim odszedł, poprawiła mu kołnierzyk koszuli i zaciągnęła jej boki, zapinając guziki. Mówiła coś w tym czasie z naganą wypisaną na twarzy. Wygładziła materiał na jego piersi i pociągnęła jego twarz w dół, by ucałować policzek. Poczułam rozbawienie, widząc całą tę scenkę. Wielki, zły facet ustawiony do pionu przez jedną, starszą kobietę. 

Posłałam mu wesołe spojrzenie, kiedy ponownie był obok mnie. 

— Ani słowa — mruknął. Udałam, że zamykam usta na kluczyk i wyrzucam go za siebie. Nic nie było teraz zdolne popsuć mojego humoru. 

— Jak pięknie pachnie. — Zaciągnęłam się zapachem domowego jedzenia, które trzymał na kolanach. To nie mogło być nic innego. Nawet mój brzuch odezwał się na te delicje. 

W tym momencie to ja zostałam uraczona szerokim uśmiechem. Wyciągnął rękę i chwycił za mój bok. 

— Hej! — krzyknęłam i odsunęłam się od jego ręki. Zaśmiał się i oparł bokiem o drzwi, przyglądając mi się. Tym razem, jak to on, zmierzył mnie od góry do dołu. 

— Co? — mruknęłam. 

— Czyli mamy randkę. 

Zamrugałam zaskoczona i zaśmiałam się pod nosem, widząc jego pewność siebie. 

— Chciałbyś. 

— Chciałbym — potwierdził. — Z taką laską chciałbym wiele rzeczy. 

Pokręciłam głową, zupełnie niezrażona. Stwierdziłam, że nie ma sensu kłócić się z nim o tak drobne rzeczy. Z jednej strony było to nawet urocze. 

I, powiedzmy sobie szczerze, Hidan był przystojny. Siwe, gęste włosy były niespotykane w jego wieku, a jasne, fiołkowe oczy przyciągały. Ostre rysy twarzy i umięśnione ciało wabiły do niego niejedną panienkę. 

Ten, kto go poznał, wiedział też, że był nienormalny, zboczony i bezpruderyjny. Ale która kobieta nie chciałaby być doceniona przez mężczyznę? 

Zatrzymaliśmy się obok małego domku, niedaleko wyjazdu z miasta. Dookoła był jedynie las, a z gruntowej dróżki, którą przyjechaliśmy, przebijało się między drzewami światło. 

— Gdzie jesteśmy? — zapytałam, a ten w odpowiedzi jedynie puścił mi oczko. Wychodząc za nim, pomyślałam, że jest to może jedna z awaryjnych miejscówek. Taka, w której byliśmy po moim pierwszym wyścigu. 

Ku mojemu zaskoczeniu nie weszliśmy do środka. Dostałam do rąk jedzenie, a ten z torbą ze sklepu, poszedł na tyły. Pospieszyłam za nim, a kiedy dostrzegłam piękne jeziorko przy tarasie, zabrakło mi słów. Niebo robiło się już szarawe, a drzewa przyjemnie szumiały. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech. Poczułam spokój. 

— Sakura. 

W czasie, kiedy ja stałam, on zdążył znikąd wziąć koc i rozłożyć go na deskach tarasu. Układał się on w literę „L”, gdzie dłuższy bok przylegał do budynku, a krótszy był pomostem. Widząc, że wybrał miejsce przy wodzie z uśmiechem dołączyłam do niego. Nie spodziewałam się, że Hidana stać na taki gest. To, że to nie była randka było wielkim niedopowiedzeniem, ale otoczenie było piękne, o czym wiedział on i ja.  

Usiadłam przy brzegu, by nogi zwisały mi za krawędź. Z żalem zauważyłam, że woda była za nisko, bym mogła znużyć w niej stopy. Widok był na tyle wspaniały, że byłam w stanie to wybaczyć. Dawno nie byłam w takim miejscu, tak spokojnym i oddalonym od całego chaosu, wokoło mnie ostatnimi czasy. 

Zamykając oczy, wszystko przestało mieć znaczenie. Słyszałam tylko delikatny powiew wiatru, który poruszał liśćmi na drzewach. Rześkie powietrze, lekko ostre, wypełniało moje płuca, a chropowate drewno pod moimi palcami nie było w ogóle nieprzyjemne. Tak bardzo tego pragnęłam, wewnętrznego spokoju, że pod moimi powiekami same pojawiły się łzy. Nie myślałam o niczym, tylko o tym, co mnie otacza. 

 — Tak dobrze — szepnęłam. Zwróciłam swoją uwagę na Hidana, kiedy ten delikatnie zaczął odwijać sreberko z opakowania naszego jedzenia. Patrzyłam, jak wyciąga jedno styropianowe opakowanie i układa obok swojego kolana, które podwinął pod siebie. Drugie pudełko podał mi w dłonie. 

— Co to za miejsce? — zapytałam cicho, bardzo ciekawa. Bałam się, że każdy głośniejszy dźwięk mógłby zbytnio zakłócić spokój wokoło. 

— Mój dom. 

Rzuciłam mu zaskoczone spojrzenie, a wizja kryjówek natychmiast wyparowała z mojej głowy. Tym razem z o wiele większą uwagą przyjrzałam się otoczeniu, skupiając na budynku. Szare deski, które obejmowały tylną ścianę przy tarasie już dawno powinny być na nowo pomalowane, a w oknach nie było widać żadnej firanki. Dom sprawiał wrażenie, jakby od dawna nikt się nim nie zaopiekował, co mogło być prawdą. Hidan w końcu mieszkał w kryjówce. 

Oglądając się ponownie na widok przed nami, nie miało to znaczenia. Wiedziałam, dlaczego zostawił ten dom. To, że było go stać na coś o wiele bardziej luksusowego było oczywistością, ale to miejsce miało w sobie magię. 

— Ślicznie tu. — Uśmiechnęłam się delikatnie, a w odpowiedzi dostałam to samo, w jego klasycznym wykonaniu. 

— O rany — westchnęłam zachwycona widząc tak wspaniałą porcję domowej wołowiny, sowicie polanej sosem z przeróżnymi warzywami. Wielka kula ryżu zajmowała niemal połowę opakowania. Ślinka napłynęła mi do ust i nie miało znaczenia, że nie byłam głodna. Nagle zaczęłam być, zwłaszcza czując ten wspaniały zapach. 

Zerkając znad pałeczek, dostrzegłam taką samą porcję na kolanach Hidana. 

— Smakuje? 

— Żartujesz sobie? — zapytałam, wytykając go palcem. — To jest najwspanialsza wołowina, jaką kiedykolwiek jadłam. — I mówiłam tutaj szczerze. Żadne restauracje nie były w stanie przebić takiego smaku. Zaśmiał się pod nosem i sam wziął kolejny kawałek. 

— Kim była ta kobieta?   

I wtedy, po raz pierwszy, mogłam zobaczyć na jego twarzy smutny uśmiech. Taki, który ściska serce. 

 

Shayen: Ten rozdział długo leżał u mnie w komputerze. Tak naprawdę jest o połowę krótszy, jak zakładałam, ale mimo wszystko jestem mega zadowolona z końcówki.
Długo mnie nie było. Mam nadzieje, że ktoś dostrzeże ten rozdział i przeczyta z sentymentu. 
Trzymajcie się (zwłaszcza w tych trudnych czasach)! <3

5 komentarzy:

  1. No co się głupio pytasz, jasne, że dostrzegłam ten rozdział! Nawet nie wiesz, jak się ucieszyłam, widząc go :)
    Tak długo kazałaś czekać, ale nie zapomniałam, jak przyjemnie się czyta tego bloga ;)
    Hidan mnie urzekł i chwycił za serce w tym rozdziale. Jestem ciekawa jego przeszłości i tego, co skrywa pod maską. Końcówka piękna i nostalgiczna.
    Życzę dużo weny! Czekam na 25tke :3

    OdpowiedzUsuń
  2. 💕❤️💕❤️💕Udało się....

    OdpowiedzUsuń
  3. Tyle czakania i było warto!!! ❤️ Kochana mam nadzieję, że zdrówko Ci dopisuje i z utęsknieniem czekam na kolejny rozdział!

    Buziaki 💋

    OdpowiedzUsuń
  4. Boz ten rozdział to takie cudo, czekam na kolejne. Przez ciebie nie spałam cała noc. Zachciało mi się szukać blogów wieczorem, ale kurde nie żałuję. Czekam na dalsze rozdziały. 😍😍

    OdpowiedzUsuń