Rozdział dedykuje Blue Bell. Dziękuję, że jesteś.
Siedziałam na łóżku i bez
żadnego sensu patrzyłam na ścianę naprzeciwko, gdy do moich drzwi ktoś zapukał.
Westchnęłam ciężko i podeszłam do nich. Zawahałam się na moment, zanim
wyciągnęłam dłoń do klamki.
- Jesteś pewna, że to te drzwi?
– Zza drewna doszło do mnie kobiece pytanie. Skojarzyłam je od razu z tą
blondwłosą dziewczyną z magazynu.
- Tak Ino. To te drzwi –
odpowiedział jej drugi, delikatny głos. Zaraz po tym rozległo się kolejne
pukanie. Bez żadnych zbędnych kolejnych myśli i słów otworzyłam je i stanęłam
przed dwoma kobietami. Brunetka miała założone ręce na piersi i jej twarz miała
przyjazny wyraz. Natomiast blondynka była podparta pod boki i patrzyła na mnie
z uśmiechem.
- No witam, witam. Dawno żeśmy
się nie widziały… - przewróciłam oczami słysząc jej sarkazm. Nie zapomniałam,
że niecałą godzinę temu ten sam głos wyżywał się na Nagato. Ona widząc mój gest
pomachała mi z naganą palcem przed nosem. Uśmiechnęłam się do niej zadziornie.
– Oj, nieładnie. Gdyby to był nasz najdroższy Pain, to nie uszło by Ci to na
sucho – pomimo jej słów, jej twarz również pozostawała w wesołym grymasie.
- Chodźcie lepiej. Potem się
będziecie zaznajamiać – głos drugiej dziewczyny spowodował, że zrezygnowałam z
odpowiedzi dla Ino. Wzruszyłam jedynie ramionami i podeszłam z powrotem w głąb
pokoju. Biorąc klucze i zamykając drzwi ruszyłam za nimi. Po paru minutach
kluczenia w tunelach dotarłyśmy pod dwuskrzydłowe drzwi, przez które już raz
miałam okazję przechodzić. Hinata uderzając z barku otworzyła połowę nich na
oścież. Przechodząc przez próg i widząc tak wiele twarzy przypomniały mi się
słowa Hidana. Starałam się przywołać na twarz obojętność i z bijącym mocno
sercem weszłam w głąb stołówki. Dziewczyny zignorowały drzwi do kuchni i
podążyły w lewy kąt sali. Dobiegał stamtąd głośny śmiech i tubalne, męskie
głosy. Lustrując pomieszczenie i szacując, że jest tu zdecydowanie więcej osób
niż ostatnim razem ścisnęłam dłoń w pięść. Podeszłyśmy do stolika, przy którym
siedziało sześć osób skąd połowę znałam. Najgłośniej wydzierał się blondwłosy
mężczyzna, którego kojarzyłam z furgonetki – Naruto. Obok niego siedział ten
niebiesko skóry facet i kłócił się z nim zażarcie. W drugim kącie stołu
rozmawiało dwóch brunetów, a jednego znałam jako podwójnego policjanta z
aresztu. Pozostała trójka była dla mnie zagadką, bo nie widziałam ich ani razu
jeszcze na oczy. Hinata bez skrępowania usiadła między pochłoniętymi w rozmowie
mężczyznami i odsunęła twarz jednego z nich bok, gdy ten przybliżył się za
nadto. Widziałam tylko jak podniosła brew do góry i popychając go mocniej
usiadła na wolnym krześle. Tamten jedynie skrzywił się koszmarnie, a pod nosem
powiedział coś przypominającego „irytujące”. Ino natomiast z uśmiechem usiadła
obok rudowłosego mężczyzny. Zajmując jedno z ostatnich wolnych miejsc obok blondynki
(na szczęście!) widziałam, jak są
posyłane mi pytające wzorki.
- Boże kochany zamknijcie
jadaczki! – Krzyknęła Ino i trzepnęła Naruto w tył głowy, wychylając się zza
mężczyzny obok niej. Tamten jęknął i rzucił jej oburzone spojrzenie. Nie
powiedział jednak nic więcej zaciskając mocno szczęki. Na twarzy jego rozmówcy
pojawił się kpiący uśmieszek i pokazał mu coś, jednak widok zasłaniał mi stół.
– To jest Sakura. Sakura, poznaj kolejno – tutaj wskazała na rudzielca obok
siebie – Yuugo, następnie Suigetsu – drugim był bardzo blady mężczyzna,
natomiast jego uśmiech był dziwnie powykrzywiany przez zęby – Naruto i Kisame
znasz. – Kiwnęłam im głową. – Sai’a powinnaś kojarzyć, bo on was
wypuścił z Kibą. Ten co rozmawia z Hinatą, to Shikamaru – ostatnia dwójka
słysząc swoje imiona odwróciła na moment głowy do nas. Widząc, że nie oczekuje
się od nich niczego konkretnego wrócili do dyskusji. W moją stronę poszło parę
przywitań, jednak zaraz potem zostałam zignorowana, a dalszy harmider ponownie
zawitał przy stole. Nie powiem, aby mi to nie pasowało. Mogłam w ten sposób
poobserwować ich, jednak poczułam ukłucie osamotnienia wewnątrz. Przymknęłam
oczy i skupiając się zerknęłam na to, co jest dostępne do jedzenia. Poczułam,
jak skręca mi się żołądek, gdy dostrzegłam parę kiełbasek, jajek gotowanych,
warzywa na talerzyku i jakieś mięsa w dużych misach. Widząc, że dziewczyny chwyciły
za wolne talerze w rogu stołu zrobiłam to samo i zaczęłam nakładać sobie kurczaka.
Można było wyczuć, że stół podzielił się na dwie grupki. Kisame z Naruto
skończyli sobie wyrzucać marnotrawienie jakiegoś typu amunicji. „Kto by strzelał do czegoś tak
idiotycznego?” Ostatecznie przyłączyli się do Ino, Yuugo i Suigetsu. Naruto
jednak stwierdził, że jak zawsze nikt o nim nie myśli i poszedł obrażony do
kuchni po jego „ukochany ramen”. Nagle tony głosów obniżyły się znacznie z jego
zniknięciem. Podniosłam brew do góry. Pozostała reszta zagłębiła się w temat
szyfrowania danych i ich zabezpieczeń. Oczywiście nic mi nie mówiły terminy,
jakich używali przy opisach konkretnych problemów, więc skupiłam się na poprzedniej
części osób.
- Mówię wam. Jakiś koszmar z
nią. Cały czas zrzędzi i narzeka, że wszystko na jej głowie. – Chłopak o
imieniu Suigetsu znudzonym gestem kręcił kółka widelcem po talerzu i
mówił dalej. – A czy ja jej kazałem zająć się tą chimerą? – Sztuciec brzdęknął o talerz, gdy rzucił nim. Skrzyżował
ramiona na piersi i westchnął z przesadnym dramatyzmem.
- Znając was – Ino rzuciła
wzrokiem na niego i tego rudowłosego obok niej – nigdy byście się za nią nie
wzięli. Nagato wyraźnie powiedział wam, że ma być gotowa do końca przyszłego
miesiąca.
- Kobieto! Ale to jest prawdziwa
CHIMERA! – oburzył się ten pierwszy –
ma gorsze humorki nawet od Temari! Raz coś działa, a raz nie. Prawdziwa
ruletka. – Rzucił jej ponure spojrzenie.
- Przyznaj, że po prostu nie
umiesz się nią zająć – odpowiedział mu na to Yuugo.
- Powiedział znawca – Kisame
wykpił go. – To może Ty ją napraw? – Tamten jedynie uśmiechnął się do niego życzliwie i nie powiedział nic więcej.
Poruszyłam się niespokojnie widząc ten wyraz.
- O czym dokładnie mówicie? –
Pięć par oczu zwróciło się do mnie, a ja poczułam się wyjątkowo niekomfortowo,
będąc w centrum uwagi. Mimo wszystko starałam się zachować obojętny wyraz
twarzy.
- Pain kazał im naprawić
samochód, który zajechał ostatnio na rajdzie. – Odparła znudzona Ino,
wzruszając ramionami mając podbródek na podpartej ręce. – Tylko mają zagwozdkę
co dokładnie w niej poszło.
- Macie tu warsztat? – Scalając
ze sobą części układanki, byłam pewna, że moje oczy błyszczały z
podekscytowania. Perspektywa spędzenia następnych dni robiąc coś w miarę konkretnego
brzmiała zachęcająco. Nie musiałam się zakładać, że byłam tymczasowym utrapieniem
Nagato i wiedziałam, że będzie musiał wymyślić co ze mną zrobić. W międzyczasie
mogłam się zaszyć i to bynajmniej nie w moim pokoju.
- A co? Zainteresowana? – Kisame
posłał mi mały uśmieszek.
- Być może. – Wzruszyłam
ramionami, ale nie potrafiłam ukryć mojego zainteresowania.
- Po kolacji możemy wpaść tam na
moment, to rozejrzysz się. – Rzuciła do mnie Ino i puściła oczko domyślając
się, że moje zobojętnienie było udawane. Poruszyłam usta w niemym dzięki i nie odezwałam się więcej. Po
chwili bardzo zdyszany Naruto usiadł na swoim poprzednim miejscu, a przed sobą
postawił ogromną, ogromną miskę, znad
której wydobywała się para. Spojrzałam tylko na niego w podziwie i podparłam
ramiona o stół krzyżując je ze sobą.
- Oi, Sakura – musiał zauważyć,
że mu się dłużej przyglądam, bo odezwał się z pełną buzią do mnie. – Czym
się zajmowałaś w sumie, zanim tutaj trafiłaś? – Zapytał, a następna porcja
makaronu wylądowała w jego ustach.
- Nie udław się przypadkiem –
kpiącą uwagę rzucił seledynowo włosy – nie mam innego idioty do testowania
samochodów.
- Goń się – tamten nawet na
niego nie spojrzał i dalej mierzył mnie spojrzeniem znad miski. Zauważyłam, że
też reszta się tym zainteresowała.
- Studiuję medycynę. Drugi rok –
odparłam z lekkim smutkiem i nawet nie zauważyłam, że użyłam czasu
teraźniejszego. Zastanowiło mnie co dalej. Przecież… nie będę mogła wrócić do
tego. Pomimo, że było cholernie ciężko i to lubiłam to. Czułam, że robię coś
właściwego. Teraz znalazłam się w sytuacji… gdzie wszystko wygląda na odwrót. W
myślach zamigotał mi obraz krwi na podłodze. Przymknęłam oczy by odgonić go i
skupiłam się na błękitnych tęczówkach Naruto. Cichy gwizd wydobył się z ust
Kisame.
- Szkoda, ale myślę, że może
zainteresuje Cię, że mamy tutaj paru naszych doktorków.
- A tam gadasz głupoty. Dajmy
jej najpierw zobaczyć co tu jest, a nie tylko spychasz pod jedną kategorię –
obruszyła się Ino. Zmarszczyła śmiesznie nos.
- Nie gorączkuj się tak kobieto.
Nikt jej do niczego nie zmusza – chłopak dwa miejsca dalej uszczypnął ją w
ramię. Skończyło się to uderzeniem go w bok głowy. – Ała! A Ty co sadystko?
Kiba powinien Cię ustawić trochę – ostatnie zdanie jakby wyszeptał cicho pod
nosem, ale i tak wszyscy dobrze go usłyszeliśmy. Zaraz potem poleciał drugi cios
i rzuciła mu wyniosłe spojrzenie. Zgarnęłam włosy na prawe ramię.
- Długo interesujesz się
mechaniką? Bo tak jest prawda? – Paciorkowate oczka Kisame wierciły mi dziurę.
– W końcu coś tam było, że byłaś na jakiś nielegalnych wyścigach, czy co? –
Skrzywiłam się na samo wspomnienie rozprawy.
- Byłam. Musiałam mieć ogromnego
farta, że trafiłam akurat wtedy, gdy je organizowali – chciałam zamilknąć, ale
przypomniałam sobie, że to nie było to, o co pytał. – A w sumie mam z tym
styczność może… Od szóstego roku życia? – Rzuciłam wzrokiem po wszystkich dookoła
– odkąd Nagato zabierał mnie do jego warsztatu, tak jakoś to ze mną zostało. –
Prychnięcie Ino rozniosło się dookoła. Spojrzałam a nią pytająco.
- To już wiemy, jakie Pain ma
podejście do dzieci – odparła jedynie.
- Lepszy warsztat. Znając Naruto
ten pewnie kazałby jej siedzieć przy sobie, jakby się napychał dalej jedzeniem.
- Ej! – Wykrzyknął
zainteresowany i posłał Suigetsu przejęte spojrzenie.
Godzinę później wyszłam z Ino ze
stołówki. Hinata została z mężczyznami i nawet nie zwróciła uwagi, że odchodzimy,
tak pochłonięta dalszą dyskusją. Gdy zapytałam o nią dziewczynę, ta jedynie
wzruszyła ramionami i powiedziała, że mają jakiś problem z Shikamaru w
kontroli.
- Powiedz szczerze; jak się
czujesz z tym wszystkim? – Rzuciłam jej spojrzenie z ukosa. Zaciskała wargi w
wąską linię, ale patrzyła cały czas przed siebie. Gdy zahaczyłam wzrokiem o jej
pas bez problemu rozpoznałam tam przyczepiony nóż. Czego się spodziewałaś? Przez moment zastanowiłam się, czy i ja
będę miała tę sposobność.
- Teraz? – Zastanowiłam się –
tak naprawdę nie dociera do mnie, że jestem tutaj. Mam wrażenie, że zaraz wrócę
z powrotem albo do celi, albo do mojego poprzedniego życia. – Ona kiwnęła głową
i przez moment pozostała cisza.
- Przyzwyczaisz się – posłała mi
uśmiech – mi zajęło to trochę, ale jak widać da się. – Spojrzałam na nią
zaskoczona. Zaraz potem uświadomiłam sobie, że przecież nikt tutaj nie urodził
się w tym miejscu.
- Jak to się stało, że się
znalazłaś tutaj? – Nie umknęło mojej uwadze, że przez moment zgarbiła się.
- Opowiem ci kiedyś. Ale nie
tutaj – kiwnęła głową wskazując na tunel. – Ściany mają uszy – przytaknęłam i
żadna z nas już nie podejmowała rozmowy dalej.
Dotarłyśmy chwilę później do
klatki schodowej, która prowadziła jedynie w górę. Na jej szczycie korytarz
zawijał się w prawo, a po lewej schody dalej się ciągnęły. Kobieta zaczęła
znów wchodzić po stopniach. Szłam za nią niczym cień, których było pełno
dookoła. Po drodze spotkałyśmy kilka pojedynczych osób, które nie zaszczyciły nas
ani jednym spojrzeniem. Co jednak było moim zaskoczeniem, to większość z nich
nawet nie była uzbrojona ani dobrze zbudowana. Mogliby uchodzić za zwyczajnych
przechodniów z zewnątrz. Jak byśmy się nie znajdowali w Akatsuki. Weszłyśmy może trzy piętra wzwyż, gdy później stanęłyśmy
przed kolejnymi podwójnymi drzwiami. Wyciągnęła z tylnej kieszeni spodni kartę
i przyłożyła do magnetycznego czytnika. Lampka nad nim zaświeciła się na
zielono.
- Rzadko tu bywam. To głównie
królestwo chłopaków i Temari, którą poznasz później. – Kiwnęłam głową, a ona
kontynuowała – ogólnie to dzisiaj tylko zerkniemy. Nie chce tutaj być, kiedy
tej diablicy tu nie ma. Potrafi krzyczeć na wszystko – mrugnęła do mnie. – Ale
nie przejmuj się tym. Kiedy chce jest naprawdę w porządku. – Weszła w głąb i
odsunęła czarny materiał, który zasłaniał widok na halę. Rozejrzałam się
zaskoczona przestrzenią dookoła. Po prawej i lewej stronie stały stoły
zastawione narzędziami i różnymi oponami. Trochę dalej dostrzegłam jakieś
powyciągane części z samochodów, fragmenty silnika, czy rzucone niedbale
zewnętrzne ramy. W lewej ścianie było jakieś przejście, które uciekało w głąb.
Miało może najwyżej półtora metra szerokości i nie było widać, co mogłoby się
znajdować na końcu, bo tunel zawijał się parę stóp dalej. Ino poprowadziła mnie
jeszcze w głąb i przechodząc między plastikowymi zasłonami pokazała mi dalszą
część. I tutaj zaczynała się prawdziwa zabawa.
Z zachwytem oglądałam pojedyncze maszyny, które pozostawione były na bokach.
Sportowe samochody stały pod ścianami, a niektóre były zawieszone na rampie.
Podeszłam podekscytowana do czerwonego Porsche Panamera i przejechałam dłonią
po karoserii. Zachwycona podniosłam maskę i zajrzałam na to, co ma pod spodem.
Mały dreszcz przyjemności przeszedł mi po ramionach, gdy miałam przed sobą taką
perfekcyjność. Było widać, że
zdecydowanie jest lekko przerobione, ale to dodawało mu tylko atrakcyjności.
Zatrzasnęłam klapę i podeszłam do następnego, którym był Nissan Skyline. Tego
już nie otwierałam, a zatrzymałam się przy bagażniku. Dostrzegłam dodatkową
rurę wychodzącą z tyłu i tknięta tym otworzyłam bagażnik. Znajdowały się tam
dwie butle i zaświtała mi żaróweczka. Dodatkowy
napęd. Trubo. Och! Jak bardzo chciałam kiedykolwiek spróbować takiej jazdy.
Oczywiście wiedziałam, że prędzej bym się zabiła, niż poskromiła taką maszynę
na moim aktualnym poziomie. Widziałam, jak Ino stanęła obok samochodu na środku
i przyglądała mu się uważnie. Podeszłam do niej.
- To ta chimera Paina. Wymęczył
ją na ostatniej akcji i wyrzucił ją tutaj. – Tą sławną chimerą był… Och! Westchnięcie wydobyło się z moich
ust. Stał przede mną Dodge Charger. – To jego ulubiona ze wszystkich, więc nie ma
szans by ją rozebrać na rzecz innych. – Kiwnęła w stronę samochodów pod
ścianami.
- I w czym oni mają z nią
problem? – Zapytałam, obchodząc ją dookoła. Marzenie. Idealny. Dostrzegłam, że
zderzak przedni i tylni zostały wymienione, bo nowiutki lakier lekko się
odróżniał od starszych części.
- Nie mam pojęcia –
odpowiedziała mi, patrząc na mnie uważnie. Założyła ręce na piersi. To mi
wystarczyło. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Przeglądając ją dookoła nie
zauważyłam, aby coś było nie na miejscu, więc bez obaw przekręciłam kluczyk w
stacyjce. Nic się nie stało poza lekkim charczeniem. Ponowiłam próbę. Ponownie
to samo, ale z jakimś dodatkowym wydźwiękiem. Po paru próbach później znałam
przybliżone miejsce usterki. Wyszłam i stanęłam obok dziewczyny.
- Nagato mówił co jest nie tak?
- Słyszałam jedynie to, co już
naprawiła Temari. Poprawiła kontrolę trakcji, wyrównała oś i podkręciła
kierownicę. Coś tam jeszcze było, ale nie pamiętam. Doszła do tego, że coś jest
nie tak z silnikiem, ale jak go przeniosła do innego auta, to działał. Dlatego
chodzi taka wkurwiona ostatnio. Bo wszystko jest niby cacy, a jednak coś
zdecydowanie jest uszkodzone.
- Okej. Dzięki – musnęłam jej
ramię i podeszłam do maski samochodu. Czyli doszłam do tych samych wniosków
początkowych. Dostałam się do wewnątrz. Najpierw posprawdzałam podstawowe
rzeczy: olej, płyn hamulcowy. Wszystko w normie, tak jak myślałam. Wzięłam
klucz ze skrzynki, która leżała na boku i stuknęłam parę razy. Dostałam się
dalej i zaczęłam odkręcać pojedyncze elementy, by dostać się głębiej.
Skrzywiłam się widząc tak wiele dokręconych, niepotrzebnych części, które tylko
zawadzały. Wyciągnęłam je, a metalowy stukot odbił się echem.
- Hej! – Usłyszałam cichy krzyk
Ino – nie wiem czy to dobry pomysł. Jak Diablica się dowie, że grzebałaś w
niej, to jutro nie będzie co z Ciebie zbierać. – Wychyliłam się na chwilę ponad
samochód.
- Przekonamy się. – Posłałam jej
szeroki uśmiech i związałam włosy w koka, by mi nie przeszkadzały. Usłyszałam
jej ciężkie westchnięcie, a chwilę potem rozległo się szuranie krzesła po
podłodze, które ustawiła niedaleko mnie. Zrzuciła buty na obcasie i została na
boso, siadając po turecku na nim.
- Mam tylko nadzieje, że wiesz
co robisz – machnęła ostatecznie ręką, dając mi jednoznacznie znak, że nie
będzie się już więcej wtrącać. Ja zabrałam się za dalszą pracę. Wszystko, co
miałam pod sobą było w normie. Pomijając oczywiście tonę niepotrzebnego
żelastwa, które wspomagało niektóre części. Mogłam się założyć, że ta cała
Temari po prostu w akcie desperacji, zaczęła już montować to dla lepszego
podtrzymania i łudzić się o cud, gdy zadziała poprawnie. Zapewne zaczęłabym
robić to samo, ale jednak wolałam najpierw sprawdzić sama, co jest tutaj nie
tak. Po chwili później i ogromie wyrzuconych części wyprostowałam się, masując
odcinek krzyżowy. Nic nie znalazłam. Chwyciłam się za brodę i zaczęłam tupać
nogą, starając się skupić.
- I co? – Zagadnęła Ino, gdy
zauważyła, że stoję w miejscu.
- I nic – westchnęłam głośno. –
Macie tutaj jakąś muzykę albo co? Podejrzewam, że minie trochę czasu zanim z
nią skończę. – Ona natomiast jęknęła w proteście.
- No nie mów, że zawzięłaś się
na naprawę tego – wskazała palcem na cudeńko. – A chciałam choć poleniuchować w
wannie. – Posłałam jej proszący uśmiech i wskazałam na śrubki leżące pod moimi
stopami.
- Sama powiedziałaś, że Temari
nie będzie zadowolona, że ktokolwiek ją ruszał. Jak ją ustawię do pionu, to
chyba nie będzie miała nic przeciwko? – Zapytałam niewinnie. Ona jedynie
pokręciła głową i z ociąganiem wstała z krzesła – dzięki! – Wykrzyczałam za nią
i czując podekscytowanie przed wyzwaniem, wzięłam się do roboty.
W głośnikach rozbrzmiewało Livin’ on a Prayer, gdy w końcu po kilku
godzinach wykrzyczałam:
- Mam! Cholera jasna, mam! –
Zaśmiałam się przejęta. Zaraz potem zaczęłam śmiać się jak szalona zerkając
znów na to, co mam w rękach. Coś tak absurdalnego, a powaliło niejednego
mechanika i taki samochód. – To chyba
jakaś kpina – śmiałam się dalej w najlepsze.
- Sakura?! – Z zewnątrz
dosięgnął mnie głos Ino – co Ci? – Podkręciłam ostatnie niedociągnięcia i te
które świadomie poluzowałam. Wyjechałam spod maski na platformie i podniosłam
się do siadu, wyciągając z uśmiechem dłoń do Ino.
- Co? – Zapytała zdezorientowana
widząc co robię. Pokręciłam głową rozbawiona i rzuciłam w jej kierunku mały
przedmiot. Ona złapała go w locie w obydwie ręce. Jej twarz, która wyrażała
niedowierzanie, była już wystarczającą nagrodą.
- Dostanę za to piwo? –
Zapytałam i ponownie zaczęłam się śmiać, a ona mi zawtórowała. Wstałam z
podłogi i odstawiając wszystkie niepotrzebne narzędzia, zaczęłam opuszczać w
dół Chargera. Ostatecznym testem było przekręcenia kluczyka. Gdy siadłam za
kierownicą, a przepiękny pomruk zabrzmiał po warsztacie wiedziałam, że na moich
ustach uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył.
Następnego dnia Itachi przyszedł
mnie odebrać z pokoju. Wczoraj przed snem uprałam jego koszulkę, a teraz
wisiała na grzejniku i suszyła się. Jak zawsze pozostawał poważny, może lekko
zamyślony. Nie zadawałam żadnych pytań, a on oprócz zwykłego cześć nie powiedział nic więcej. Na moich
ustach rozkwitał cały czas uśmiech, gdy po myślach krążyła mi wczorajsza
sytuacja. Weszliśmy idealnie do stołówki w momencie, gdy rozpoczynała się
prawdziwa burza.
- Kto ruszał ją DO JASNEJ CHOLERY?! – Przed stolikiem,
gdzie siedziałam wczoraj, stała wysoka kobieta, a jej blond włosy były spięte w
dwa luźne koki po bokach. – Przyzna się ktoś, czy może każde z was jest zbyt
ograniczone?! – Jedną rękę miała wspartą o bok, natomiast drugą właśnie rzuciła
na stół śruby, które odkręciłam wczoraj. – Męczyłam się kurwa ponad tydzień, by
przywołać ją do porządku, a ktoś zniszczył to w przeciągu kilku sekund. –
Zauważyłam na twarzy mężczyzny lekki grymas, ale ruszył w jej kierunku
spokojnym krokiem. W międzyczasie widziałam, że przy stoliku siedzi już Ino,
która znudzona miała wyprostowane plecy, a na piersi skrzyżowane ręce. Dostrzegając
mnie za plecami Itachiego rzuciła mi porozumiewawczy uśmiech. Odwzajemniłam go
bez wahania. Obok niej siedział Hidan i grzebał w jedzeniu, a od czasu do czasu
jego wzrok zawiesił się na Temari, która dalej wygłaszała swoje tyrady.
Bynajmniej nie na jej twarzy. Oprócz nich byli tam jeszcze Suigetsu oraz Yuugo,
a Kisame chwycił się za głowę i odchylił ją, zamykając powieki.
- Już? Uspokoiłaś się? – Ino
prowokująco machnęła ręką. Na ten gest widziałam, jak kobieta zaczerwieniła się
nieco bardziej na twarzy. Już nabierała powietrza, by najprawdopodobniej
zagrzmieć, jak nigdy wcześniej, ale uprzedziłam ją. Przechodząc obok, rzuciłam
jej średniej wielkości kamyczek,
który wygrzebałam wcześniej z kieszeni. Ona zła, złapała go jedną ręką.
- Co to ma znaczyć? Kim Ty
jesteś? – Patrzyła na mnie oburzona, a ja, gdyby nigdy nic, usiadłam na wolnym
krześle obok Ino. Nie umknął mojej uwadze zadziorny uśmieszek Hidana oraz
uniesiona brew Itachiego.
- To Twój winowajca.
Uruchamiałaś ją? – Podparłam brodę o
rękę.
- Co kurwa?
- Możesz nie przeklinać? Uszy mi
więdną – uwaga Hidana spowodowała, że otrzymał w pełni nienawistny wzrok, w
pełnej krasie, tylko dla siebie. – Jezu kobieto. Masz okres czy jaka…?
- Ona ma okres trzydzieści dni w
miesiącu – mruknął Suigetsu przez co oberwał śrubą prosto w czoło. – Ugh! Czyś
Ty rozum postradała? – Gwałtownie wstał z krzesła i podparł się o stół. Ona
zignorowała go oraz zwróciła się do mnie.
- A więc to Ty się dobrałaś do
niej, tak? – Posłała mi wyniosłe spojrzenie – jeżeli coś spartaczyłaś, to nie
pożyjesz dłużej niż do obiadu. – Tym słowem odwróciła się na pięcie i wyszła
szybkim krokiem. Nie zapomniała oczywiście trzasnąć drzwiami.
- Nie ma za co – mruknęłam
drapiąc się po policzku. Chwilę później poczułam, jak Ino zwiesza mi się na
szyi i śmieje.
- No to żeś dolała oliwy do
ognia na koniec – nie przestawała chichotać.
- Zwariowałaś? – Suigetsu
postukał palcem w talerz zagniewany. – Dlaczego ją ruszałaś?
- Nie zrozumiałeś? Ona ją naprawiła. – Odpowiedziała dobitnie za
mnie – widziałam na własne oczy jak opętana ryknęła śmiechem, gdy wyłoniła się
spod niej, a potem uruchomiła silnik. – Trzepnęłam ją w ramię rzucając
niedowierzające spojrzenie – no co? A nie było tak?
- No, no maleńka – Hidan
zagwizdał w uznaniu. – Nie pogniewałbym się, gdybyś została moim osobistym mechanikiem. – Tchnięta nagłą
pewnością siebie pokazałam mu środkowy palec. W odpowiedzi oblizał usta.
Chwilę później, gdy już się
najedliśmy, zostałam wyprowadzona przez Itachiego. Jak się dowiedziałam, na
chwilę szliśmy do centrali.
- A potem? – Przyjrzałam mu się
dłużej. Miał na sobie te same wczorajsze spodnie, ale podkoszulek zmienił się
na granatowy. Szedł pewnie, stawiając krok za krokiem, a mnie nawiedziły przez
moment grzeszne myśli. Na szczęście odwrócił moją uwagę.
- Pójdziemy na trening. Nagato
poprosił, bym Ci pokazał parę rzeczy – spojrzał na mnie długim, głębokim
spojrzeniem. Odwróciłam głowę przed siebie i lekko kiwnęłam w zgodzie. Nie
chciałam przyznać się do małego dreszczu ekscytacji. – Swoją drogą… - Zaczął i
przerwał na moment zamyślony – dlaczego odważyłaś się ruszyć samochód?
- Nie pochwalasz tego?
- Nie powiedziałem tego – rzuciłam
na niego okiem i dostrzegłam, że wciąż się we mnie wpatruje. Wzruszyłam
ramionami i zakręciłam lok włosów wokół palca.
- Tak szczerze? Miałam gdzieś,
że nie dają sobie z nią rady. Ale gdy Ino zaprowadziła mnie do warsztatu i
zobaczyłam, że to Charger… - zamknęłam na chwilę oczy, przypominając sobie jego
wygląd. – Po prostu musiałam się dobrać do niego. Na oczy nie widziałam takich
samochodów. Każdy byłby zachwycony stanąć obok nich, a co dopiero zajrzeć do
środka.
- Mnie jakoś to nie zachwyca –
jego cichy śmiech mnie zadziwił. Był niczym pieszczota najdroższego jedwabiu na
skórze. Wyraźny dreszcz przeszedł po mnie, aż po koniuszki palców. Wzięłam
głęboki oddech – ale Ty wydajesz się być tym oczarowana. Kto Ci to pokazał? Tę
pasję? – Nigdy nie słyszałam, aby wypowiedział do mnie tak wiele słów na
raz. Mogłam wręcz wyczuć ciekawość w jego głosie.
- Nagato – kiwnął głową i do
końca drogi już nie powiedział do mnie ani słowa.
Wchodząc do środka powiedział,
bym poszła sama na środek, a on sam odszedł w stronę jakiegoś bocznego tunelu.
Lekko zaniepokojona, że zostałam sama rozejrzałam się. Nie było tutaj tak wiele
osób. Jedynie pojedyncze stanowiska były pozajmowane, a ogromny elektryczny
zegar pokazywał godzinę ósmą trzydzieści. Nie widząc innej możliwości poszłam
tam, gdzie kazał Itachi. W trakcie wpadła mi myśl, czy może wiedzą coś o tym,
co się dzieje na zewnątrz wokół mojego poprzedniego środowiska? Na pewną muszą
mieć więcej jakiś informacji dotyczących Yuri. Zapamiętałam to. Podchodząc do
okręgu zauważyłam wewnątrz Hinatę oraz... Shikamaru? Nie byłam najlepsza w
zapamiętywaniu imion.
- Hej – przywitałam się i
podeszłam nieco bliżej do wewnątrz. Zauważyłam, że tamci oderwali wzrok od
monitora naprzeciwko i rzucili mi szybkie spojrzenie. Dziewczyna jedynie
kiwnęła mi głową i dalej kontrolowała coś na monitorze. Chłopak natomiast
odezwał się:
- Oi, kobieta Itachiego. Mam coś
dla Ciebie – drgnęłam zaskoczona. Że co? Mruknęłam
pod nosem i wpatrzyłam się w niego z niedowierzaniem. Natomiast tamten
przerzucał dokumenty na stole, by wyciągnąć z nich stronę z gazety. – Co? –
Musiał zauważyć moją mimikę.
- Nie jestem jego kobietą –
rzuciłam lekko, ale wewnątrz mnie coś się ścisnęło na samą taką myśl. Jego
wzrok jednak pozostał dalej znudzony.
- Eh. Upierdliwe – podrapał się
po tyle głowy i odchylił lekko. – Miałaś na sobie koszulkę z logiem jego klanu.
Z tego co wiem, to nie daje ich nikomu. Wszystko jedno – wyciągnął w moim
kierunku papier. Mi jednak coś nie pasowało. – Może chciałabyś poczytać –
chwyciłam go, mając jednak w myślach jego poprzednią kwestię.
- Dlaczego miałby mi dać akurat
tę swoją koszulkę w takim razie? – Byłam lekko zaciekawiona, natomiast on już
odwracał się z powrotem do Hinaty. Wzruszył jedynie ramionami na moje pytanie.
- Może chciał w ten sposób
zapewnić Ci dodatkową formę ochrony? – Dziewczyna zaczęła coś wstukiwać w
klawiaturę, ale widocznie musiała przysłuchiwać się naszej rozmowie. Shikamaru
kiwnął spokojnie głową.
- Zapewne. Każdy wie, że własności
Uchiha się nie rusza – skrzywiłam się słysząc to uprzedmiotowienie, ale nie
odezwałam się już ani słowem. Jaką w takim razie rolę miał tutaj Itachi, skoro
jeden symbol potrafił tak wiele zdziałać? Przypomniałam sobie jego postawę w
więzieniu. Pozostawał obojętny, wręcz wydawał się znużony tym, co się działo
dookoła. Obserwował wszystko ze spokojem i cała ta sytuacja nie była dla niego
niczym więcej, jak zadaniem do wykonania. Miałam wrażenie, że każdemu z nich to
towarzyszyło. Ale czego mogłam się spodziewać? Spojrzałam na gazetę w ręce i
skrzywiłam się paskudnie widząc nagłówek: Choćby
i niewinna istota posiada czarny
charakter. Pod spodem znajdowało się moje zdjęcie i ku mojemu zdziwieniu, fotografie
z różnych imprez studenckich, w których brałam udział. Kolumny tekstu zawierały
relacje ludzi z mojego roku. Nie znałam dobrze żadnej z osób, których nazwiska
zostały podane, ale ich słowa były prawdziwym zaskoczeniem. Wyrażali się o mnie
tak, jak byśmy byli prawdziwymi przyjaciółmi, którzy znali się o wiele dłużej,
jak te kilkanaście miesięcy. Czytałam nie zdając sobie sprawy, jak wielkie i
trwałe więzi miałam. Czułam, że to
wszystko jest tylko wielką, ukartowaną fikcją. Chciałam jednak wiedzieć, dlaczego.
- Widzę, że jesteś zachwycona –
kpiący głos Nagato przeszył otoczenie. – Prawda, że wspaniali?
- Ty to podstawiłeś? – Oparłam się
biodrem o biurko i rzuciłam gazetę na blat – po co?
- By chronić tę Twoją
przyjaciółeczkę.
- Hę? – Musiałam nie wyglądać
zbyt inteligentnie, bo zaśmiał się wesoło prosto w moją twarz. Zaraz za nim
dostrzegłam Itachiego, który podpierał dłonie przy biodrach.
- Została podana jak na tacy.
Jej wystąpienie i przedstawienie się, jako Twojej jedynej, najlepszej przyjaciółki zesłało na nią niebezpieczeństwo.
A tak może zainteresują się potencjalnie kim innym.
- Ale czy w ten sposób nie
przywołałeś tego niebezpieczeństwa też na tych ludzi? – Wskazałam dłonią na
artykuł – przecież oni teraz też są zagrożeni. W ogóle, dlaczego mieli by być?
Co by im niby miało grozić? – Zapytałam oburzona, ale w głębi poczułam
niepokój.
- Tłumaczyłem Ci to. Jesteś
drogą do mnie – powiedział cicho. – Jeśli skrzywdzą Ciebie, dotknie to mnie.
Skoro nie mają dostępu do Ciebie, to sobie go zrobią. Jak myślisz, w jaki
sposób?
- Krzywdząc moich bliskich – zagryzłam wargę i przyłożyłam palce do ust. Miałam
ochotę krzyczeć. Zamrugałam parę razy chcąc odgonić irytujące łzy. Gdyby
skrzywdzili Yuri, to by mnie zniszczyło. Poczułam się okropnie, widząc swoją
naiwność. On jedynie przytaknął niemo. – Ale jak możesz ryzykować życiem tych
ludzi? – Widziałam obojętność, która pojawiła się na jego twarzy, a on sam
odwrócił się do mnie plecami. Pochylił się nad jakimiś dokumentami.
- Oni się dla mnie nie liczą –
zesztywniałam patrząc na niego. Nigdy bezpośrednio nie spotkałam się z tą jego
stroną. Zacisnęłam mocno ręce, a usta zmieniły się w wąską linię.
- To dalej życie – prychnęłam. Widziałam,
jak mięśnie jego pleców się spięły, jednak nie odezwał się. Spojrzałam na
Itachiego, a ten jedynie kiwnął głową w bok dając mi do zrozumienia, że możemy
iść. Opuściliśmy pomieszczenie w ciszy, jednak nie mogłam się pozbyć odczucia zawodu.
- Trzymaj – wyciągnięta dłoń
mężczyzny zawisła przede mną. Spojrzałam na to, co mi podawał i odebrałam od
niego bez słowa rękawiczki. Zasłaniały kostki dłoni, natomiast palce pozostawały
odkryte. Nie czekając na mnie przeszedł dalej i zaczął przewracać rzeczy, w
poszukiwaniu czegoś konkretnego. Nie obchodziło mnie czego. Na razie zajmowało
mnie w pełni to, jak zachował się Nagato. Znów wróciły do mnie obawy, te
same, co zaledwie przedwczoraj. Co robił? Kim
tak naprawdę był? Przecież robił to wszystko by mnie chronić. Albo siebie. Nie chciałam myśleć o
niczym. Miałam dosyć zastanawiania się, co robię od samego przybycia tutaj. Nawet
już od momentu aresztowania. Chciałam nie przejmować się niczym. Dalej nie wiedziałam kto im zagraża. I to przerażało mnie najbardziej.
Podeszłam na środek, natomiast
Itachi stanął przede mną w lekkim rozkroku. Wyciągając przed siebie małą kładkę
z obiciem kazał mi uderzać. Nigdy nie sądziłam, że tak wiele satysfakcji da mi
wysiłek fizyczny. Wczoraj, jak i dzisiaj dawało mi to upust moich emocji.
Uderzyłam prawą dłonią, a pod spodem poczułam, jak mężczyzna utrzymuje moje
uderzenie. Jego ręce się napięły ukazując zarys mięśni. Wyprowadziłam kilka
kolejnych ciosów, a moje brwi pozostawały ściągnięte.
- Zepnij brzuch. Zapominasz się
– upomniał mnie spokojnym, opanowanym głosem. Zrobiłam co kazał, ale
zatrzymałam wzrok na jego oczach, zanim wykonałam ruch. Były ciemne i
opanowane, więc nie mogłam wyczytać z nich nic. Uderzyłam mocniej, gdy odczułam,
że moje ruchy są bardziej precyzyjne. Tchnięta nagłą złością włożyłam ją w
uderzenia. Dyszałam, zaciskając usta.
- Nie bądź zbyt surowa. On chce
zapewnić Ci bezpieczeństwo.
- Kosztem innych? – Warknęłam
zdenerwowana.
- A czego się spodziewałaś? –
Uderzyłam jeszcze bardziej gwałtowniej i z satysfakcją zobaczyłam, że napina
się mocniej. – To nie jest zabawa – odparł surowo. Pierwszy raz
dostrzegłam u niego grymas niezadowolenia. Jakby to, co zaraz maiłby powiedzieć
wprawiało go w niestrawność. – Nie ma tu osób niewinnych; każdy choć raz zabił.
To, że mogą się pojawić potencjalne ofiary nie robi na nikim wrażenia.
- Ale przecież oni nic nie
zrobili!
- To nie ma znaczenia. Jeśli są
ceną jaką trzeba zapłacić, to Pain ją poniesie.
- To bestialskie – skrzywiłam
się i zachwiałam, gdy nie trafiłam w poduszkę. Itachi przytrzymał mnie za
ramię. Jego uścisk był mocny. Zacisnęłam powieki odganiając od siebie
obrzydzenie.
- Nie myśl, że go to nie
obchodzi. W porównaniu do innych on stara się, aby ofiar było jak najmniej. Nie
jest jednak cudotwórcą – ścisnął moje ramię nieco mocniej – nie uratuje
każdego. – Odetchnęłam głęboko przyjmując jego słowa i starałam się uspokoić szalejące
serce. Nie rozumiałam tak wielu rzeczy, przez co czułam się głupia. Wyrwałam
się z jego uścisku i odsunęłam się o krok do tyłu. Jego twarz pozostawała wciąż
taka sama, ale miałam wrażenie, że wpatruje się nieco zmartwiony. Zamrugałam
parę razy.
- Dlaczego dałeś mi tę koszulkę?
– Że też akurat teraz to pytanie przyszło mi na myśl.
- To znaczy?
- Shikamaru nazwał mnie
wcześniej Twoją kobietą – sprecyzowałam.
Odwróciłam głowę i udawałam, że zapięcie rękawiczek niezwykle mnie interesuje.
Opuścił na chwilę ręce w dół, pozwalając by to, w co uderzałam opadło na
podłogę z lekkim hukiem. Rozmasował nadgarstki okrężnym ruchem.
- Tak jest lepiej. Istnieje
większe prawdopodobieństwo, że nikt Cię nie tknie.
- To samo to, że jestem ważna
dla Nagato nie wystarczy?
- Nie każdy o tym wie – odwrócił
głowę w bok, przez co widziałam w pełni jego profil. Rozwiązał supeł na włosach
i rozczesał je palcami. – Większość tak naprawdę nie wie nawet, po co była ta
nasza scenka z więzieniem. Owszem, Twoja obecność została odnotowana, jednak
nikt nie zna Twoich powiązań z Painem. Uważają raczej, że jesteś czyjąś zabawką
– skrzywiłam się – dokładniej: moją
zabawką.
- Uh – poczułam się źle. Co
prawda nie dał mi w żadnym wypadku odczuć, że tak jest. Cholera, nawet nie
wiedziałam, że tak to wszystko zostało przedstawione. Myślałam raczej, że jestem
pod całkowitym immunitetem ze względu na chrzestnego.
- Dlaczego nazywacie go Pain? – Zapytałam, gdy on stanął przede
mną i wyciągnął z powrotem ręce do przodu. Kiwnął głową bym kontynuowała. Przez
dłuższą chwilę żadne z nas nie wypowiedziało ani jednego słowa.
- Znamy go od początku pod tym
imieniem – zacisnął szczęki – tak naprawdę Twoja obecność jest pierwszym śladem,
że miał wcześniej jakąkolwiek przeszłość.
- Nie mówił wam nic? – Zdziwiłam
się, ale dalej uderzałam. Czułam, jak ramiona zaczynają mi lekko pulsować od
wysiłku.
- Dlaczego miałby? – Zauważyłam,
że zaczął się ruszać powodując, że musiałam bardziej zaangażować nogi. Wykrok w
lewo, prawe wyprowadzenie. Krok w prawo, lewe ramię. – Podejrzewam jednak, że
Konan wiedziała.
- To jego dziewczyna? –
Uderzenie, które właśnie zadałam sprawiło, że nagły impuls przeszedł przez całe
moje ramię. Strzepnęłam je parę razy i wróciłam do wyprowadzeń.
- Powiedzmy – zwiększył tempo,
przez co dalsze pytania odeszły w niepamięć.
Przyznam, że nieźle się zdziwiłam, jak zobaczyłam ten rozdział. Weszłam zobaczyć, czy odpowiedziałaś na mój komentarz, a tutaj kolejna część. Fajna niespodzianka. ^^
OdpowiedzUsuńMuszę powiedzieć, że przez większą część rozdziału uśmiech nie znikał z moich ust. Zaczęło się od chwili, kiedy Sakura zobaczyła te auta w warsztacie. :) Jak parsknęła śmiechem, to ja też to zrobiłam.
Fajne było, jak Sakura rzuciła Temari kamyczek, który był winowajcą. Rozśmieszyła mnie również jej reakcja na słowa Hidana. I to "kobieta Itachiego". ^^ Słodkie, że dał jej tę koszulkę, by była bezpieczna. :)
Bardzo mi się podobają momenty, kiedy Sakura trenuje. Mam nadzieję, że będzie ich więcej.
Wczoraj przeczytałam wszystkie twoje rozdziały, ale nie zauważyłam, by zmienił się twój styl. Ale to może tylko ja. xd
Życzę ci Wesołych Świąt, ze śniegiem, bo u mnie to teraz jest zielono i nie oczekuję, że spadnie śnieg. :P
Booziu! Nawet nie wiesz jakiego kopa motywującego mi wlasnie dałaś. Aż mnie coś rozsadza od środka! :D Cieszy mnie bardzo to, że rozśmieszyły Cię te momenty. Jejku jejku. :D
UsuńNie martw sie! Momentów ich treningów bedzie wiele (taki mały spoiler ale cii...). Mam dla nich przygotowane cos specjalnego. :3
A jeżeli styl sie nie zmienił to dobrze. To znaczy, ze to tylko moje urojenie. Dobrze. XD
Wzajemnie bardzo Wesołych Świąt raz jeszcze i też udanego sylwestra. :3
Na szczęście śnieg spadł (!!!!!!), więc może zawita też u Ciebie?
Kaori marnotrawna powróciła xDDD (Co prawda wciąż mam zaległości na Twoim drugim blogu i nie wiem, kiedy je nadrobię :( )
OdpowiedzUsuńCo do tego i poprzedniego rozdziału: jestem rozczulona i znieczulona. Itachi <333 Przez to, że nie ma zbyt wiele ItaSaku, nawet ja - kiedyś ich najwierniejsza fanka przerzuciłam się na SasuSaku,ale... ou... atmosfera tego bloga jest tak cudna i Itachi taki kochany... jestem zachwycona! <3 I jeszcze "Każdy wie, że własności Uchiha się nie rusza" Aaaaach, rozpływam się. To takie słodkie, chociaż... etycznie trochę niepoprawne. xD
Na miejscu Sakury to bym chyba uciekła. Tam wszyscy są tacy głośni, rozwydrzeni, i jeszcze raz głośni. Zero spokojnych ludzi. Chociaż obstawiam, że pod tą wesołkowatością, ukrywają swoje prawdziwe oblicza albo to, co ich boli. :(
Akcja z rozmontowaniem autka całkiem fajna. I ten kamyczek. Kamyczek. Za nic bym na to nie wpadła! A Temari jakaś taka głośna i wredna jest.. Ciekawe, czy ją i Shikamaru coś łączy lub połączy? xD
Nie miałabym nic przeciwko, gdyby coś się już zaczęło dziać. Nie tylko między ludźmi, ale... jakieś wybuchy, strzelanki, cokolwiek. xD
Wesołych Świąt! I dużo weny! :)
Ps. Cudowny obrazek! <3 Gdzie go znalazłaś? :o
Aj tam od razu marnotrawna! XDDD Oj, życie ważniejsze, to naturalne. Kiedyś będzie okazja nadgonić. Więcej przyjemności na później. ;)
UsuńZnam to uczucie, gdy nagle jest deficyt ItaSaku (dobrego ItaSaku!), mam dokładnie tak samo. SasuSaku było i jest zastępczym substytutem. ;-; Ale to nie znaczy, że ich urok jest zły! <3
Cieszę się, że klimat się podoba. Ahamamamam. Bardzo. Kurcze, aż chcę sama wincyj. Trzeba się brać za pisanie, bo w końcu święta. Pierniczyć sesję! (*Rzeczywistość słucha z pobłażaniem*)
O co chodzi z tymi ludźmi to jesteś blisko, ale nie do końca. Wszystko z czasem wprowadzę. :D Nah. Nawet nie wiesz, jak sama chciałabym już napisać jakąś grubszą akcję. Albo choć myśleć o niej, ale niestety do tego jeszcze ciut, ciut. Wcześniej będzie spuszczona bomba.
A! Bo zapomniałam jeszcze o naszej Temari. Dalej zastanawiam się jak rozwinąć jej charakter. Bo wredna ona jest całkowicie. XD
Dziękuję i jeszcze raz wesołych! :)
Ps. A wpisałam w Google Grafika "Sakura Haruno christmas tumblr" i pierwsza linijka wyszukiwania. XD
OJENY! JAKI ŚWIĄTECZNY SZABLON! JAK TU PIĘKNIE!
OdpowiedzUsuńI KOLEJNE O JENY! No nie dowierzam, ALE TO TAKIE MIŁE, ŻE MAM OCHOTĘ CIĘ UŚCISKAĆ! Jejku Shayen bardzo mi miło <3
Pozwolisz, że klepnę sobie miejsce na troszeczkę i albo jeszcze dzisiaj - maksymalnie jutro wieczorem, naskrobię jakiś konkretny komentarz? Z czytaniem jestem gdzieś na scence, jak Ino trzepnęła Naruto ;/ Bom się uczyć muszę, taki tam prezent świąteczny w postaci kolokwium mam;/ Ale zadrę kiecę i przybędę!
BUZIAKI!
Dziękuję! ♥
UsuńNo to ściskam (*HUG*)! Bo naprawdę, zawsze widzę, że jesteś. A to głupi lajk na fejsbuku czy komentarz. Nie mówię, że nie ma innych osób aktywnych. Nie, nie! Ale jesteś też tam i to się liczy. ♥
Jasne, nie ma najmniejszego problemu! Takie prezenciki są zawsze najlepsze, w najmniej ukochanym momencie. Nie spiesz się! Nauka na pierwszym miejscu. ;)
Powodzenia!~
Jestem, w sumie to bardzo spięłam się żeby być, bo już w panikę wpadałam, gdyż jak jeden mąż każdy internet w domu się zbuntował ;/
UsuńSwój udało mi się naprawić, o domowym nie wspomnę xDDD
No to tak moja droga, zacznę od tego, że zawsze w trakcie lektury mam takie myśli, że ojej ale to im pasuje; jeny tak mogłoby wyglądać anime, jakiś spin-off Naruto czy coś . Ta cała banda w jednym miejscu, jest niezaprzeczalne mega efektywna no! I jeszcze podana w taki fajny sposób! Ja serio już czasami mam w nosie, że to ItaSaku, bo lubię tę historię, serioszka ♥
AŻ SOBIE WYGOOGLOWAŁAM, CO TO Dodge Charger.
I Bon Jovi ja pitole! Od razu miałam w głowie tę piosenkę XD I Sakura w ogóle jaki cwaniaczek, ona mi u Ciebie bardzo imponuje, taka fajna jest. Wielozadaniowa, cwana XD
Temari ma jeszcze lepszy temperament niż w anime XD I TE TEKSTY HIDANA! XDDDDDDDDDDDDDDD Z Suigetsu tworzą niezły duet śmieszkowych pocisków xD
- No, no maleńka – Hidan zagwizdał w uznaniu. – Nie pogniewałbym się, gdybyś została moim osobistym mechanikiem. – Tchnięta nagłą pewnością siebie pokazałam mu środkowy palec. W odpowiedzi oblizał usta. Ja sobie wyobraziłam jak to wyglądało, jeny JA TO WIDZIAŁAM OCZAMI WYOBRAŹNI! No śmiechłam mocno xD
O JA NIE MOGĘ! Dobra, tą dodatkową formą ochrony sprawiłaś, że mam ochotę na więcej tej dwójki, poważnie. OHO I MAM WIĘCEJ TEJ DWÓJKI! I jeszcze podanych w taki ach, och sposób! Normalnie czytając ten poprzedni fragment, czekałam, aż zapyta go dlaczego dał jej tę koszulkę. Hehehehe i to mam!
W ogóle ta jego odpowiedź Tak jest lepiej ach, jeny, no... jakie to... równie dobrze mógł wzruszyć ramionami, że to NIC WIELKIEGO XD
No jestem bardzo zadowolona z rozdziału! I ogromnie szczęśliwa dedykacją, JESZCZE RAZ BARDZO DZIĘKUJĘ ♥
Niech tam wena Cię mocno trzyma ♥
Buziaczki!
Jak coś to się polecam od internetu. Pani technik informatyk się kłania. XD
UsuńDziękuję Ci ślicznie za TAK WSPANIAŁY KOMENTARZ (tak, odgapię sobie duże litery, a co :D). ♥
Powiem Ci, że też sama musiałam wcześniej wynaleźć nazwy samochodów. Wiedziałam kurcze o jakie mi chodzi, ale nie znałam ich z nazw. XDD
Mój chłopak interesuje się tym, więc miałam jakąś podpowiedź. Nie powiem jednak, bym nie wzorowała się na szybkich i wściekłych (</3). W sumie ta seria też przyczyniła się do tego, że zainteresowaniem Sakury są samochody. A nie, że będzie z niej zły badass, bo tak dla zasady i będzie dźgać końcem kija przeciwników. XD
Niemniej jednak cieszę się, że rzeczywiście jest odbierana jak taka cwaniara. O to mi chodziło! :D
Najgorzej jednak jest z tym, że wszystkie charaktery jakie tworzę, mam wrażenie, że są suche. XD Jak taki sucharek żarcik, który stara się, ale mu nie wychodzi. Jednak komentarze dają mi potwierdzenie, że jednak udaje mi się ostatecznie zachować ich tak, jak należy. Ja sama jestem takim sucharkiem więc tego. Dobrze, że się to nie przekłada na Hidana i Temari. XD
Nasz kochany Itacz. Tak bardzo niedostępny. XD ♥
Ponownie też wielkie dzięki raz jeszcze! Naprawdę, bardzo i szczerze. :3
Trzymaj się~
💖
OdpowiedzUsuń♥♥
UsuńNo i jest rozdział <3
OdpowiedzUsuńNaiwna Sakurka mnie trochę rozbroiła. Choć być może do niej po prostu nie chciało dotrzeć, że jej chrzestny nie jest kryształowy?
Motyw z koszulką cudny. Bardzo mnie zastanawia Twój koncept na Uchihów, ale to już kiedyś wspominałam.
Wątek z mechaniką spoko, ale nie pasuje mi jedna rzecz. Gdzie ten kamień musiałby być, żeby samochód nie odpalił? (nie znam się na samochodach, ale teoretycznie mój zawód uprawnia mnie do obsługi i konserwacji maszyn przemysłu chemicznego... a jak wiemy teoria czasem bardzo różni się od praktyki :P)Żeby było jasne - nie czepiam się, tylko jestem ciekawa :D
Zastanawia mnie też przeszłość i powody Nagato do stworzenia Akatsuki. Do tego rola Konan, która nie została tu określona jednoznacznie.
Oczekuję "6" w napięciu :D
Pozdrawiam
Właśnie nasza Sakurcia jest na razie bardzo nieświadoma. Nie ma tego zderzenia jeszcze z tym światem. Jest, ale tak naprawdę dryfuje po tej przestrzeni. ;)
UsuńDla naszych kochanych Uchihów mam troszkę, nawet już wymyśliłam dokładnie co. Niestety trzeba będzie trochę poczekać z wyjaśnieniami. Jednak będzie, będzie!
Cóż, właśnie to jest to z tym kamyczkiem, że wymyśliłam gdzie ma być i koniec końców zapomniałam o tym napisać. XD Utknął w styku między połączeniem silnika z resztą konstrukcji. Dlatego było to charczenie, bo próbowało się połączyć i złapać połączenie, ale za cholerę nie chciało. I miało różne wydźwięki bo w efekcie drgań on się przesuwał w różnych kierunkach jednak nie chciał choćby wypaść. Oczywiście sama nie znam się na mechanice i czy coś tam trywialnego mogłoby powalić rzeczywiście samochód - nie wiem. Ale chciałam wymyślić coś takiego, że nikomu nie przyszłoby to choćby na myśl. Ale rzeczywiście, bardzo często teoria różni się od praktyki! :P
Obiecuję, że odpowiedzi na wszystkie pytania się pojawią.
Dzięki i pozdrawiam również. :)
"Próbowało się połączyć i złapać połączenie" - Shayen, 2k17 XD
UsuńJestem. :D
OdpowiedzUsuńAaa.
Więc dlatego Sakura miała jego koszulkę. Ale faktycznie. Jaki on musi mieć respekt, skoro wystarczył by raz ponosiła tak szmatkę. xD
Z jednej strony podoba mi się to wprowadzanie do akcji, nawet bardzo, nie spodobało mi się do końca za to, że Sakura poradziła sobie z samochodem, którego inni ni potrafili ogarnąć. Z tego, co zrozumiałam, Sakura interesowała się mechaniką, kiedy był Nagato, potem już tego nie robiła, a przynajmniej nie pracowała w warsztacie. Dziwne, że Nagato sam nie ogarnął tego auta. xD
POdoba mi się jak rozwijasz relację Itachi-Sakura i nadal się zastanawiam, od czego oni wszyscy są. W sensie, jaki cel ma ta organizacja. :D