szablon ~ shayen

10 kwietnia 2018

Ch 9

Wielkie, wielkie serducho ♥️ dla Blue! To dzięki niej ten rozdział wygląda w tej formie. Dziękuję Ci bardzo za Twoją pomoc! ♥️ 9 jest dla Ciebie.


Przycisnęłam moje złączone nogi do piersi i objęłam je ramionami. Jechaliśmy z powrotem do kryjówki. Ani Kiba ani Ino nic nie wiedzieli o mojej nieudanej próbie ucieczki, Itachi zachował wszystko dla siebie. Tak było jeszcze gorzej. Czułam, że w jakiś sposób jest mną rozczarowany. Tak wiele czasu poświęciliśmy razem na treningach. Widziałam, jak ciśnie mnie zawsze, mając ku temu cel. Tą jedną decyzją mogłam zaprzepaścić wszystko. To uczucie było okropne. Wciągnęłam ciężko powietrze i oparłam brodę o kolana. Siedziałyśmy z Ino na podłodze ciężarówki wśród poduszek, a koc okrywał nasze ramiona. Dziewczyna spała oparta o mnie, ale ja, pomimo ogromnego zmęczenia, nie mogłam zasnąć. Oczy mnie bolały, ale za każdym razem, jak je zamykałam, miałam przed nimi obrazy niczym z koszmaru.
Nieprzyjemne dreszcze przeszły po całym moim ciele. Ostatni promień mojej niezależności zgasł. Byłam jak dziecko. Zdana na innych, którym musiałam zaufać. Ta bezsilność rozsadzała mnie, miałam ochotę krzyczeć, kopać, byleby tylko móc coś zrobić. Na darmo.
Zarówno Itachi i Kiba nie odzywali się przez większość drogi. Po dwóch godzinach zamienili się i teraz to Uchiha prowadził. Widziałam, jak czasem obraca się i patrzy na nas przez ramię. Udawałam wtedy, że śpię. Choć i tak marne były szanse, że dostrzeże moje otwarte oczy. Wrócił do swojej poprzedniej postawy. W tamtym momencie, gdy schwytał mnie, bałam się go. Pierwszy raz poczułam tak ogromny strach. Nie poznawałam jego ciemnych oczu, które przepełniała wściekłość, jak i twarzy, która zazwyczaj była spokojna. Zawsze był cierpliwy, opanowany i znosił moje wszystkie zachwiania emocjonalne. Wtedy przekroczyłam granicę.
Skuliłam się bardziej i zamknęłam mocno powieki. Zaśnij! Krzyczałam sobie w myślach, starałam się wymusić na sobie spokój, ale serce za bardzo biło mi w piersi. Za bardzo bałam się tego wszystkiego.
Wciągnęłam ciężko powietrze przypominając sobie słowa Nagato o tym okresie, gdy Konan była więziona. To było dla mnie przerażające, jak on ledwo powstrzymywał się przy tych wspomnieniach. Ta kobieta musiała być dla niego wszystkim. Nigdy nie spodziewałabym się, że byłby w stanie okazać tak wiele negatywnych uczuć.
Byli małżeństwem.
Wciąż było to dla mnie nie do uwierzenia. Zwłaszcza, że odnieśli się do naprawdę starej tradycji, która pozostaje prawie, że zapomniana. Dreszcz przeszedł po moich plecach, gdy przypomniałam sobie czarną obręcz na ramieniu Nagato.
Zaledwie wiek temu powszechnym było tatuowanie, zamiast zakładania obrączek, w niektórych kręgach. Również i w większych, wpływowych rodzinach. Mężczyzna otrzymywał taki znak jaki nosił mój chrzestny, natomiast kobieta miała wpleciony w niego herb klanu, do którego wchodziła. Teraz rozumiałam znaczenie obręczy na ramieniu Konan. Widziałam ją parę razy, jak nosiła koszulki na ramiączkach. W żadnym stopniu nie skojarzyłam tego z tym starym zwyczajem. Może dlatego, że nie wiedziałam o podobnym u Nagato ani nie widziałam naszego znaku. Zacisnęłam ręce w pięści. Nawet ja zdawałam sobie sprawę, jak ryzykowna była ta wiedza. Każdy mógł wykorzystać ją przeciwko niemu. Wystarczyło by odsłonić jedynie rąbek koszulki. Dlaczego więc się na to zdecydowali?
I wtedy ponownie mignęła mi twarz Itachiego. Patrzył się prosto na mnie, dosłownie przez ułamek sekundy, a ja czułam, jak nie mogę oddychać.
Nie wiedziałam kim byłam, nie wiedziałam kim jestem ani kim będę. Nie wiedziałam już nic.

Czułam się dziwnie. Jakbym dryfowała. Pod ręką miałam coś ciepłego, kokon bezpieczeństwa otulał mnie zewsząd. Było mi dobrze. Westchnęłam i uchyliłam niechętnie nieco powieki. Zamrugałam zaskoczona widząc koszulkę i męską klatkę piersiową, na której trzymałam dłoń. Wtedy poczułam czyjeś ręce utrzymujące mnie. Dotyk w zgięciu kolan i na plecach. Ścisnęłam materiał palcami i odepchnęłam się delikatnie, a ten ktoś się zatrzymał.
  Co się...?
– Zasnęłaś – Itachi opuścił mnie na ziemię, gdy naparłam nogami w dół, by mnie postawił. Przetarłam oczy ręką, czując, jak są posklejane, a potem spojrzałam na niego niepewna. Trzymał ręce wzdłuż ciała i stał zaraz naprzeciwko mnie. Na szczęście znów widziałam jego zwyczajowy, spokojny wyraz twarzy. Objęłam się ramionami i rozejrzałam w około. Staliśmy niedaleko strefy prywatnej. Poczułam zakłopotanie, gdy uświadomiłam sobie, że musiał mnie nieść całą tę drogę tutaj.
– Czemu mnie nie obudziłeś?
– Potrzebowałaś snu, zwłaszcza teraz. – Popatrzył na mnie nieco dłużej, ale zraz potem ruszył przed siebie. Miłe uczucie uścisnęło mnie w klatce piersiowej. Martwił się o mnie. Pokręciłam głową na boki zaraz potem na tę absurdalność. Ależ wymyślasz.
Nie widząc innego wyjścia, podążyłam za nim. Patrząc w jego plecy, coś mi nie pasowało.
– Gdzie twoja kurtka? – Przygryzłam wargi, gdy zdałam sobie sprawę, że zapytałam o to na głos.
– Została u Kiby w ciężarówce. Potem ją odbiorę. – Nie obrócił się, ale znacząco zwolnił swoje tempo by zrównać ze mną krok. Przez chwilę panowała cisza, przez którą biłam się z myślami. Czułam się nieswojo w jego towarzystwie. Cały czas prześladowało mnie przeczucie, że, pomimo jego obojętnego wyrazu twarzy, wciąż jest na mnie zły. Szłam spięta, licząc każdy krok.
– Dziękuję, że nic im nie powiedziałeś… – Nie wytrzymałam. Spojrzałam na niego kątem oka. Patrzył wciąż przed siebie, a gdy już miałam zacząć żałować, że zaczęłam w ogóle mówić, kiwnął powoli głową i odwrócił ją w moją stronę.
– Zdajesz sobie sprawę, że nie możesz postępować w ten sposób? – Zacisnęłam wargi w zdenerwowaniu. Poczucie winy nie odstępowało mnie ani na moment, a to, jak wypowiedział te słowa, dawało mi do zrozumienia, że słusznie. Minęła sekunda, gdy odpowiedziałam z lekkim wahaniem.
– A jak mam postępować? – Westchnęłam ciężko, wypuszczając cicho powietrze. Zrobiłam dłuższą pauzę, zastanawiając się, czy powinnam kontynuować temat. – Wiesz jakie to uczucie, gdy nie możesz zrobić nic? Nic?
– Tak się składa, że doskonale. – Zaskoczona aż przystanęłam. Nie spodziewałam się tego typu, szczerej odpowiedzi. Widząc, że nie ma mnie obok niego i nie mówię ani słowa, odwrócił się.
– Zaskoczona? – Uniósł brew w wyrazie prowokacji. – Każdy ma swoje własne doświadczenia. Nie zakładaj niczego, jeśli nie wiesz niektórych rzeczy.
Poczułam wstyd, wiedząc, że ma rację i zagryzłam wargę. Wpatrywał się we mnie, nie mrugnąwszy choćby raz. A mimo to, przypatrując mu się dłużej, dostrzegłam pewną zmianę. Nie potrafiłam określić dokładnie jaka ona była, ale była tam. Nie wiedziałam, co powiedzieć w tym momencie. Nie potrafiłam wyobrazić sobie go, tego właśnie człowieka, w sytuacji bez wyjścia. Postrzegałam go zawsze jako osobę, która ma pod kontrolą wszystko, władzę nad wszystkim i wręcz abstrakcją było choćby wyobrażenie sobie go… bezbronnego?
– Chodź, musisz wypocząć. Nie myśl, że z powodu tego wyjazdu nasz trening jest odwołany. – Patrzyłam za nim, gdy bez słowa więcej ruszył z powrotem do przodu. Niepewna zrobiłam pierwszy krok, a plątanina myśli w mojej głowie, zagęściła się jeszcze bardziej. Z dnia na dzień, czułam, że tak naprawdę w ogóle nie znam tych ludzi, z którymi mam kontakt od paru miesięcy. Ino może i zachowywała pogodę ducha i niejednokrotnie pokazywała, że nie obchodzi ją wiele rzeczy, a jednak… Tam wtedy była inna.
Tak samo, jak teraz on. Może nie okazał tego w tak otwarty sposób, może tak naprawdę nawet nie zamierzał. A jednak byłam w stanie wychwycić ten moment. To wszystko, co dostrzegałam, to były jedynie maski, jakimi się zasłaniali. Może i nie w pełni, ale z pewnością skrywali wiele rzeczy. Dlaczego się dziwiłam? Nikt nigdy nie mówi rzeczy typu: „cześć, słuchaj jestem ktoś tam i zabijam ludzi, bo tak. Mam ciężką przeszłość, zaprzyjaźnimy się?”
Miałam ochotę parsknąć na te absurdalne myśli. Zdecydowanie robiło się ze mną co raz gorzej, a jednak nie potrafiłam odpuścić. Jedno pytanie wciąż echem odbijało się w mojej głowie.
Kim w takim razie byli?

Siedziałam na łóżku ze spuszczoną głową, a moje splecione przed sobą ręce, lekko się trzęsły. Ponownie nie mogłam zasnąć, mimo że przewracałam się z boku na bok, przez blisko dwie godziny. Itachi zostawił mnie w pokoju ze słowami, że mamy się spotkać w sali treningowej o pierwszej. Miałam zatem kilka godzin do zmarnowania, bo wiedziałam, że nikłe są szanse, bym w choć minimalnym stopniu odpoczęła. Przeczesałam ciężko włosy i rzuciłam wzrokiem za plecakiem, który zostawiłam zaraz pod drzwiami. Nie miałam najmniejszej ochoty oglądać rzeczy, które na siłę wcisnęła mi Ino. Nawet nie wiedziałam, co od niej biorę. Robiłam to z automatu, przejęta myślą, jak zabrać jej klucze. Oddanie ich było o wiele łatwiejsze, jak zabranie. Wiedziałam, że musiałabym się tłumaczyć, skąd się one u mnie wzięły, gdyby dostrzegła ich brak. Niemniej miałam okazje znów wrzucić je do jej torby. Nagle sytuacji było od groma.
A to było dzisiaj.
Dzisiaj miałam się stawić w teatrze, a tego nie zrobię. Serce ściskało mi się na myśl, jak wielkie ryzyko podejmuję, podejmujemy, nie słuchając jej rozkazów. Yuri w każdym momencie mogła przypłacić to życiem. Ścisnęłam mocno powieki przypominając sobie jej ciało rozciągnięte na ścianie. Plama czerwonej, ciemnej krwi wyraźnie odznaczała się w mojej pamięci, gdy tak przelewała się z jej ciała. Była w gorszym stanie niż Michio. Miałam ochotę zniszczyć coś, miałam ochotę zabić tą, która za to odpowiada, tą która wydała wyrok, na te dwie, niewinne osoby. Na nią.
Zerwałam się z miejsca. Musiałam się wydostać z tego pokoju. Nie mogłam pozwolić, by te czarne myśli mną zawładnęły.

Uderzałam, a huk roznosił się po całej sali. Nie obchodziło mnie to, że nie byłam sama, a dwójka mężczyzn patrzyła na mnie z nieodgadnionymi wyrazami twarzy. Liczyło się to, że mogłam na tę jedną chwilę skupić się na tej prostej czynności. Czuć jak moje ciało protestuje, a nie umysł. Ramiona paliły mnie od wysiłku, a pot spływał z czoła, a jednak nie dawałam za wygraną. Każde wyprowadzenie było silniejsze od poprzedniego, aż na moich knykciach pojawiły się pierwsze rany.
Liczył się tylko ból, który uwalniał mnie od tych złych myśli. Nie obchodziły mnie konsekwencje. To uderzenia pozwalały zapomnieć.
Zamachnęłam się po raz kolejny, gdy nagle poczułam uścisk na nadgarstku. Odskoczyłam, a moja druga ręka odruchowo wybiła do przodu.
– Co ty wyprawiasz? – Podniosłam wzrok do góry i jakby przez mgłę pojawiła się przede mną twarz Hidana. Jego uścisk był mocny, nie pozwalał mi na żaden ruch.
– Czy ty widzisz swoje dłonie? Spasuj trochę masochistko – wyrwałam nadgarstki z jego rąk, czując, gdy nieco poluzował chwyt. Syknęłam cicho, gdy poczułam ogromne pulsowanie bólu. Nagle, jakbym została wyrwana z jakiegoś transu, z zaskoczeniem odkryłam, że całe moje kostki obdarte były ze skóry i ciekła z nich powoli krew. Dookoła mnie było pełno czerwonych plam.
– Ćwiczyłam – mruknęłam niewyraźnie pod nosem i z trudem wyprostowałam palce u obydwu rąk, jeden po drugim. Jęknęłam niemo, czując jak promienie bólu przecinały moją skórę. Patrzyłam zafascynowana na moje poharatane dłonie. Czułam, że przesadziłam, a jednak miałam ochotę to powtórzyć.
– Nie, ty się znęcałaś nad sobą. – Prychnięcie wyszło z jego ust. Zignorowałam go i flegmatycznie rozejrzałam się wokoło.
– Nie jesteś moją niańką – parsknęłam.
– A szkoda, bo przydałaby ci się jedna – spojrzałam na niego niechętnie, a raczej chciałam, lecz z zaskoczeniem odkryłam, że nie ma go w poprzednim miejscu. Szedł żwawo w kąt sali i zza jego pleców byłam w stanie dostrzec, jak wyciąga z metalowej szafki jakieś białe pudełko. Bez słowa podszedł z powrotem do mnie i chwyciwszy mnie mocno za ramię, poprowadził pod ścianę i kazał usiąść. Chciałam zaprotestować, ale jego twardy, złowrogi wzrok zamknął mi usta. Kucnął zaraz naprzeciwko mnie.
To była apteczka, z której wyciągnął bandaże i coś do odkażenia. Bez ostrzeżenia polał mi wodą utlenioną po rękach. Zacisnęłam mocno szczęki i wyrwałam ręce gwałtownie z jego uścisku czując, jak wypala mi rany. Widziałam, jak zaczęła się gwałtownie pienić na kostkach, a każdy bąbel dokładał kolejnego bólu.
– Oddawaj. Trzeba było myśleć – bez żadnych skrupułów ponownie chwycił moje ręce i nie patrząc na moje cierpienie, ponownie przechylił buteleczkę. Odwróciłam głowę w bok i już nie wyrywałam się. Starałam się nie wydać żadnego dźwięku i wytrwać.
Miał rację, mogłam myśleć. Ostatnio w ogóle tego nie robię. Ta żałosna myśl dodatkowo pogorszyła mój parszywy humor.
Zaczął owijać moje dłonie bandażem i gdy skończył bez słowa je puścił. Czułam, jak pulsują gorącem i wiedziałam, że jeszcze długo nie przestaną. Wtedy przyjrzałam mu się i odkryłam, że nie wygląda tak, jak zawsze. Ubrany w sportowy strój, zaczął odchodzić ode mnie, by odstawić apteczkę na miejsce.
– Skoro mowa o niańkach, gdzie podziałaś Uchihę? – Skrzywiłam się słysząc tę uwagę, odnośnie Itachiego. Nie wiedział nawet, jak trafnie strzelił, biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenie.
– Dopiero o trzynastej zaczynamy trening.
– Czyli za niedługo – zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc, co ma na myśli mówiąc „niedługo”. – Widzę, że nie masz w zupełności poczucia czasu. – Westchnął niby to teatralnie i oparł się o konstrukcję, która przytrzymywała sztangę. – Za dziesięć minut jest ten Twój trening. – Zamrugałam, trawiąc tę informację. Musiałam całkowicie zapomnieć o wszystkim dookoła, skoro potrafiłam ćwiczyć tak długo. Poruszyłam niepewnie rękoma, chcąc jeszcze raz przekonać się na ile mogę sobie pozwolić. Niemal od razu zamknęłam oczy, chcąc odgonić od siebie ból, który bezlitośnie rozszedł się po nich. Właśnie wyeliminowałam siebie całkowicie z jakiegokolwiek treningu. Brawa dla Ciebie. Wściekłość, bezradność i tak wiele tych trudnych emocji napędzało mnie i znieczulało na jakikolwiek ból. Teraz, gdy nieco opadły, czułam, jak mocno się sponiewierałam. Przejęta swoimi własnymi myślami w zupełności nie dostrzegałam, że mężczyzna nie przestaje się we mnie wpatrywać. Uświadomił mi to dopiero swoimi następnymi słowami, bez problemu odczytując powód mojego zachowania.
– Zaufaj ludziom dookoła ciebie, wbrew pozorom masz tu wielu sojuszników. Są w stanie wyciągnąć tę dziewczynę stamtąd – Spojrzałam na niego krzywo. – I nie patrz tak na mnie. Albo nie, czekaj, patrz – chytry uśmiech pojawił się na jego wargach – lubię nieco pikanterii. – Prychnęłam słysząc ponownie jego marny głos pseudo uwodziciela.
Niemniej zastanowiłam się nad tym co powiedział. Czy rzeczywiście może słusznym było odpuścić? Nagle odkryłam, że wszystkie te myśli, które kotłowały się z mojej głowie, były bezsensu. Dlaczego tak usilnie starałam się pokazać wszystkim dookoła, że mogę zrobić wszystko sama? Nie mogłam nic zrobić sama, a swoimi działaniami mogłam jedynie wszystko pogorszyć. Owszem, było źle. Co ja mówię, było koszmarnie. Pozostawało mi jednak teraz walczyć o nią i nie myśleć, w jakim jest stanie. Bo to sprawiało, że jestem bezbronna, nie byłam w stanie jasno podejmować decyzji. Później będzie czas by rozliczyć się z konsekwencjami.
Poderwałam głowę w górę, gdy dźwięk zamykanych drzwi rozniósł się wokoło. Wyciągnęłam szyję wyżej i niemal od razu dostrzegłam analizujący wzrok Itachiego. Wodził nim ode mnie do Hidana, aż nie zatrzymał go na moich poranionych kostkach. Gdy znalazł się zaledwie kilka kroków ode mnie, wyciągnął w moim kierunku rękę, bym mogła wstać. Popatrzyłam na to niepewna, wiedząc, że będzie boleć. Nie ustępował i wiedziałam, że robił to celowo. Podałam mu dłoń i niemal od razu poczułam, jak coś ją wręcz rozrywa. Zagryzłam mocno szczęki, stając na prostych nogach. Chcąc się odsunąć, niemal od razu poczułam uścisk na nadgarstku.
– Co ci się stało? – Zapytał ku mojemu zdziwieniu łagodnie. Zamrugałam zaskoczona i spuściłam wzrok na jego silną rękę, która mnie trzymała. Wiedziałam, że nie będzie zadowolony. Cały czas coś odwalałam. Miałam ochotę warknąć na samą siebie. Co się z Tobą dzieje?
– Ćwiczyłam.
– Chyba raczej nasza kotka chciała pozbawić się pazurków, a raczej łap. – Prychnięcie wydobyło się z moich ust, słysząc tę uwagę od Hidana. Niemniej nie podniosłam głowy do góry. Nie chciałam znów widzieć nagany w oczach Itachiego. Bardzo dobrze wiedziałam, że nie powinnam doprowadzić siebie do takiego stanu. Zwłaszcza, że lada dzień mieliśmy jechać po nią. Uświadamiając sobie, że tak naprawdę mogłam właśnie siebie wykluczyć z akcji, nie wytrzymałam i zacisnęłam dłonie. Zaraz potem od razu pożałowałam, gdy ból bezlitośnie pulsował jeszcze bardziej.
Poczułam dotyk na podbródku, a zaraz potem jak Itachi podnosi go do góry. Niepewna napierałam w dół, ale ostatecznie spojrzałam na niego z obawą. Z zaskoczeniem odkryłam, że był spokojny. Nie patrzył na mnie zły, czy z niezadowoleniem. Po prostu patrzył.
– Przyjdź potem do mnie. Mam maść, która powinna pomóc.
– Już ja wiem co to za maść – zażartował z niego Hidan. Moje serce zaczęło niebezpiecznie uderzać w piersi. Itachi popatrzył zaledwie ułamek sekundy dłużej i puścił mnie. W jego propozycji nie wyczulam ani cienia dwuznaczności. Nie wydawał się nawet zdziwiony tym, do jakiego stanu się doprowadziłam. Nic z tego nie rozumiałam. Chciałam zapytać go, co w takim razie z naszym treningiem, jednak nie zdążyłam.
– Skoro nasza Sakura nie może walczyć, to co powiesz na sparing? – Cwaniacki uśmiech zakwitł na twarzy białowłosego, gdy rzucał tę zuchwałą propozycję. Dreszcz przeszedł po moich ramionach, czując, że to zdecydowanie nie był dobry pomysł. Spięłam się bardziej, gdy dostrzegłam, że i Itachi unosi nieco kąciki ust w uśmiechu.
– Może innym razem – odetchnęłam cicho uspokojona. Hidan był prowokatorem, więc wiedziałam, że nie skończyłoby się to dobrze. Chciałam już zaproponować, by może zmienić formę treningu, jednak on kontynuował:
– Musimy się stawić w centrum dowodzenia. – Spojrzał na mnie dłużej, jak by chciał wybadać moją reakcję. Zagryzłam dolną wargę w zdenerwowaniu. – Shikamaru i Hinata mają plan.
Jeżeli myślałam, że wcześniej serce szybko mi biło, to teraz uderzało jak szalone.

Na miejscu było już sporo ludzi. Z daleka widziałam w samym centrum Nagato, a nieco dalej stała Konan i omawiała coś z Hinatą przy komputerze. Dostrzegłam też Shikamaru, Ino, Kibę oraz tego nieco rozkrzyczanego blondyna, którzy stali w zbitej grupce. Szłam pierwsza, a na plecach czułam palące wzroki dwójki mężczyzn. Nie odzywali się do siebie przez całą drogę, a w około panowała napięta atmosfera. Czułam, że nie ma między nimi przyjaznych stosunków. Modliłam się, by nie doszło nigdy między nimi do konfrontacji, bo mogłoby być nieprzyjemnie. Przynajmniej nie wtedy, gdy byłabym obok.
Podchodząc bliżej, zostaliśmy dostrzeżeni przez resztę. Ino posłała mi cwany uśmiech, który dawał mi jasno do zrozumienia, że coś jej przyszło na myśl. Zignorowałam ją i skupiłam swój wzrok na Shikamaru. Czułam się tak, jakby coś rozsadzało mnie od środka. Chciałam znać na już cały plan. Mimo wszystko powstrzymywałam się. Za dużo już zrobiłam nieodpowiednich rzeczy pod wpływem emocji. Musiałam przestać dawać im pozwolenie, by robiły ze mną co chciały. Dlatego starałam się nie myśleć tak wiele o tym, że właśnie miałam dowiedzieć się o planie, który uratuje moją najdroższą przyjaciółkę z rąk wroga. Prychnęłam pod nosem. Wspaniale mi szło. Poczułam dłoń na ramieniu i skonsternowana odwróciłam się.
Itachi kiwnął głową do przodu, wskazując mi coś. Idąc za tym, widziałam jak Nagato przywołuje mnie do siebie. Podziękowałam mu cicho i poszłam pewnym krokiem w stronę chrzestnego, zostawiając go za sobą. Tamten stał wyprostowany z rękoma założonymi na piersi i przypatrywał mi się uważnie.
– Co zrobiłaś sobie w dłonie? – Nie zawahał się zapytać, gdy tylko podeszłam.
– Przesadziłam z uderzeniami – stanęłam po jego prawej stronie. Widziałam jedynie jak przytakuje mi, akceptując moją odpowiedź.
– Jak wyjazd? – Zerknęłam na niego ze zmarszczonymi brwiami, nie rozumiejąc jego pytania. Ukłucie obawy przeszyło mi pierś na myśl, że może Itachi powiedział mu o tym, co chciałam zrobić.
– Nie to mi teraz w głowie – zdobyłam się na w miarę spokojną odpowiedź, ale niepewność w moim głosie była bardzo mocno wyczuwalna. On jedynie obserwował mnie uważnie. Byłam w stanie skupić się jedynie na świetle, które odbijało się w jego kolczykach w nosie. Stałam napięta niczym struna.
– To dobrze – ostatecznie odpowiedział. Przymknęłam powieki, czując, że najgorsze minęło. Nie powstrzymałam się jednak przez zerknięciem w stronę Itachiego. Stał oparty tyłem o blat i z rękoma na piersi wpatrywał się w jeden z monitorów naokoło. Nic mu nie powiedział. Byłam tego pewna. Nagato od razu wezwałby mnie do siebie i złoił, gdyby dowiedział się o mojej próbie ucieczki. Nie wspominając tego, że nawet nie miałabym prawa tutaj teraz stać i słuchać, co zostanie powiedziane.
Chciałam już zapytać na co czekamy, gdy przez łuk przeszła jeszcze trójka osób. Skrzywiłam się widząc Temari. Nie widziałam jej od zajścia w warsztacie i miałam nadzieje, że tak pozostanie. Wiedziałam, mimo wszystko, że to dziecinne marzenia. Zaraz za nią szli Suigetsu i Yuugo rozmawiając ze sobą. Widziałam jej nieprzyjemny wzrok, gdy spojrzała prosto na mnie. Ściskając usta w wąską linię, było widać, że powstrzymywała się od jakiegokolwiek komentarza.
– Skoro już wszyscy jesteśmy myślę, że możemy zaczynać. – Shikamaru wystąpił na środek. Spojrzał na Nagato, a ten jedynie kiwnął głową w jego stronę. Konan podeszła do nas i stanęła przy jego drugim boku.
– Wraz z Hinatą szczegółowo przeanalizowaliśmy plan teatru oraz jego okolice. Budynek jest bardzo stary, więc wszelkie formy zabezpieczeń elektronicznych dawno nie działają. To jest dobra wiadomość – czarnowłosy spojrzał po wszystkich, a w między czasie włożył dłoń do kieszeni. – Zła jest taka, że mogli rozstawić swoje własne kamery i do nich już nie mamy dostępu.
– To jak się dostaniemy do środka?
– Do tego zmierzamy, Naruto. – Hinata wstała z zajmowanego wcześniej miejsca i podeszła na środek. Uniosła głowę do góry, a jej głos brzmiał pewnie. – Odkryliśmy, że pod budynkiem rozciągają się stare tunele kanalizacji. Jeżeli udałoby się nam przewiercić przez przestrzeń między nimi, a piwnicą teatru, mielibyśmy darmowy wstęp. – Pstryknęła palcami i widziałam, jak rzuca ukradkowe spojrzenie na Naruto. Tamten, prawdopodobnie również to dostrzegając, uśmiechnął się do niej szeroko i kiwnął głową w aprobacie. Przyłożyłam dłoń do ust i myślałam. Brakowało mi tutaj pewnego elementu układanki.
– Wysłaliśmy wczoraj Shino, by wybadał osobiście, co się tam dzieje. – Shikamaru kontynuował – Było tam od groma strażników oraz na zewnątrz jest rozstawionych kliku snajperów. Tak naprawdę pozwolili mu się tam rozejrzeć i oddalić. Nie ma szans dostać się tam niezauważonym z powierzchni.
– Stworzymy więc dwie grupy oraz rozstawimy innych do asekuracji – Hinata stanęła pewniej na nogach. – Jedna wejdzie od strony tuneli. Wysłaliśmy już tam ludzi, by zajęli się wierceniem. Miejmy nadzieje, że nie ma ochrony na dole. Jak już dostaną się do środka, priorytetem będzie wydostanie zakładników. – Dreszcz ekscytacji przeszedł mi po ramionach. Co raz bardziej byłam pod wrażeniem ilości informacji, jakie udało im się ustalić w tak krótkim czasie. Najbardziej podobało mi się to, że to mogło rzeczywiście się udać. – Druga grupa odciągnie ich uwagę od frontu. Tam będzie Sakura. – Kiwnęła głową w moją stronę.
– Nie. – Stanowczy głos Nagato rozniósł się wokoło. – Sakura nie bierze w tym udziału.
– Co? – Co on pieprzy? Pokręciłam głową w oburzeniu, zaciskając ręce w pięści. Zignorowałam ostry ból. – Że co proszę? Niby dlaczego? – Wyprostowałam się i w mgnieniu oka stanęłam przed nim z hardym wyrazem twarzy. O nie, nie dam się wyeliminować. Gniew i niedowierzanie zagotowały się wewnątrz mnie. On, wytrzymując mój wzrok, założył ramiona na piersi i wpatrywał się nieugięcie we mnie. Mierzyliśmy się tak kilka sekund.
– Zbyt duże ryzyko, że zostaniesz złapana.
– Chyba jaja sobie robisz – szepnęłam zła i w tym momencie miałam ochotę go uderzyć. Ręce mnie świerzbiły. Poczułam jednak na nich czyjś dotyk i z zaskoczeniem odkryłam, że to Konan pociągnęła mnie w swoim kierunku. Przytrzymała mnie przy sobie i pochyliła się do mojego ucha.
– Uspokój się i zaufaj mu – wymamrotała spokojnie i objęła w pasie, bym nie uciekła od niej. Chciałam się szarpnąć, ale wzmocniła swój uścisk, którym mnie trzymała. – Weź głęboki oddech i uspokój się. – Zacisnęłam mocno szczęki i spojrzałam na Nagato. Warknęłam pod nosem widząc, jak z niezachwianym spokojem stoi tam i czeka, aż odpuszczę. Rozejrzałam się dookoła i widziałam, jak reszta, niby to z obojętnością, przypatruje się tej scenie. Uczucie wstydu nagle rozlało się we mnie, gdy napotkałam wzrok Itachiego. Po prostu stał i nie komentował tego w żaden sposób. Temari jednak nie omieszkała pozostawić tego beż żadnego słowa, nazywając mnie „bachorem”. I bardziej jak te słowa, zadziałały jego czarne, bezkresne oczy oraz ledwo zauważalne kiwnięcie głową. Wypuściłam powietrze pokonana. Przeczesałam gwałtownie włosy z wściekłością i dłonią pokazałam, że poddaję się.
– Jak uważasz – wycedziłam ostatecznie, podsumowując moją kapitulacje. Nagato posłał mi zadowolone spojrzenie i poczułam, jak Konan zabiera rękę z mojej talii. Wzięłam głęboki, drżący z gniewu oddech i wstrzymałam powietrze na sekundę. Z zamkniętymi oczami wypuściłam je, ale to zdecydowanie nie pomogło. Czułam się już całkowicie pokonana, zła, bezużyteczna, bezsilna.

Zaraz po tym, jak zaczęto rozdzielać ludzi do odpowiednich grup, zerwałam się z miejsca i wyszłam stamtąd. Nie byłam w stanie tego słuchać, mając świadomość mojej niemocy. Zastanawiałam się, czy Nagato zdaje sobie sprawę z tego, co ode mnie wymaga. Jak ktokolwiek potrafiłby po prostu stać i czekać, aż wszystko samo się rozwiąże? Prychnęłam po raz kolejny i wymamrotałam bez skrupułów kilka przekleństw pod jego adresem.
Zatrzymałam się gwałtownie, a moja ręka od razu znalazła się na pasie, gdy usłyszałam, jak ktoś biegnie w moim kierunku. Odczepiając już broń z paska, odetchnęłam z ulgą widząc, że to Itachi. Zmarszczyłam brwi w gniewie i ponownie ruszyłam przed siebie. Nie chciałam go widzieć, nikogo z nich.
– Stój – jego głęboki głos przeszył mnie na wylot. Zamknęłam oczy i starając się zignorować to dziwne uczucie, zaczęłam iść szybciej. Nie zaszłam daleko, aż nie usłyszałam, jak omija mnie w kilku szybkich krokach i staje przede mną. Spojrzałam na niego zdenerwowana. On jednak nie ugiął się i jedynie czekał. Staliśmy w ciszy i żadne z nas się nie odzywało. Kiedy w końcu czułam, że nie wytrzymam tego, powiedział:
– Chodź, pokażesz te dłonie – i bez niczego więcej odwrócił się. Zmieszałam się nie wiedząc, co z sobą począć. Nie widząc innego wyjścia podążyłam za nim.
Szliśmy tylko chwilę, bo strefa mieszkalna innych osób była niedaleko. Czułam się nieswojo, ponownie przekraczając próg jego sypialni. Zapalił światło i ruszył w głąb pomieszczenia. Nie wiedząc co z sobą zrobić, stałam na samym środku i patrzyłam. Zniknął za drzwiami do łazienki i przez chwilę byłam tam sama. Starałam się oddychać spokojnie i ze zniecierpliwieniem rozglądałam się wokoło. Niepotrzebnie poszłam za nim. Czułam się wciąż rozgoryczona tym, że zostałam całkowicie wyłączona.
Opadłam ciężko na jeden z czarnych foteli i czekałam. Mimowolnie oceniłam, że nic się tutaj nie zmieniło. Wciąż na stoliku było porozrzucanych kilka kartek dokumentów, a całość utrzymana była w tym samym porządku. Nie zdążyłam pomyśleć nic więcej, gdy wrócił, trzymając w rękach tubkę. Widząc, że usiadłam, przysunął sobie taboret, który stał niedaleko łóżka i znalazł się naprzeciwko mnie. Poczułam się skrępowana mając go tak blisko siebie. On jednak, jakby tego w ogóle nie zauważył, chwycił stanowczo moją lewą dłoń. Zaczął delikatnie rozwijać bandaż, a mi pozostało jedynie wpatrywać się co robi. Uniósł brew, widząc jak duże są rany na moich kostkach, jednak nie powiedział ani słowa. Krem był zimny, a jego spokojne, okrężne ruchy palcami kojące. Westchnęłam cichutko czując ulgę. Nie spodziewałam się, że to aż tak mocno boli, aż do teraz. Pieczenie ustępowało upragnionemu ukojeniu.
Wpatrzyłam się w jego skupioną twarz. Wiecznie uciekające kosmyki z jego kucyka, zasłoniły część jego twarzy. Widziałam jednak dokładnie, jak skupia się nad tym, o robi. Miałam wrażenie, że zastanawia się nad czymś. Zaczął odwijać bandaż z prawej dłoni i powtórzył to samo. Z zaskoczeniem odkryłam, że było mi dobrze. Ból ustępował, lecz to wzmagało we mnie inne uczucia. Czułam, że się czerwienię, gdy podniósł swój wzrok na mnie. Nie wytrzymałam długo i uciekłam nim w bok. Przestał wmasowywać już balsam w moje dłonie, ale nie puścił ich. Czułam, jak zaciska palce na koniuszkach moich.
– Wiesz, że tak będzie lepiej.
– Ale to nie fair – powiedziałam łamiącym się głosem. – To przeze mnie tam jest. To ja – zagryzłam wargę czując, że nie wytrzymuje. Spojrzałam na niego, czując nagły przypływ odwagi – jestem powodem, przez który tam jest. Będzie się was bała, jeśli pójdziecie beze mnie. Na pewno spanikuje! – Zawahał się. Widziałam to. To był zaledwie ułamek sekundy, ale wystarczył mi jako potwierdzenie, że ma wątpliwości.
– Proszę. Proszę, weź mnie tam – teraz to ja zaciskałam ręce na jego dłoniach. – Kocham ją jak nikogo innego. – Nie odpowiedział przez dłuższą chwilę.
– Nie, Sakura – jego stanowczy głos nie pozostawiał niczego do dyskusji – nie chcę cię tam widzieć. – Wstałam gwałtownie, wyrywając ręce z jego uścisku. Zabolało. Tak cholernie zabolało.
 Czemu każdy uważa mnie za tak słabą? – Warknęłam nie mogąc pohamować złości. Starłam jednym, mocnym ruchem pojedyncze łzy, które niekontrolowanie popłynęły po moich policzkach. – Po co tyle ćwiczymy? Bym siedziała na dupie? – Zaśmiałam się z goryczą. Zauważyłam jak w ułamku sekundy staje przede mną i łapie za ramiona. Jego uścisk był mocny.
 Nie rozumiesz? – Przybliżył swoją twarz bliżej mojej. Znów mogłam dostrzec niebezpieczne płomyki w jego spojrzeniu. Tym razem jednak nie bałam się go. Wypełniała mnie wściekłość. – Będziesz zawadzać. Twoje uczucia sprawią, że nie będziesz słuchać nikogo. Narobisz o wiele więcej kłopotu, jak przysłużysz się czemukolwiek. – Tego było za wiele. Odtrąciłam jego ręce mocno, nie wierząc, że to on powiedział właśnie te słowa. Myślałam, że jest po mojej stronie. Rozumie mnie, to, co czuję. Nie wierzyłam, że mogłam się tak bardzo pomylić. Spojrzałam na niego ostatni raz i widząc jego nieugiętą, dominującą postawę, prychnęłam. Wyszłam bez słowa, wkładając całą moją frustrację w trzaśnięcie drzwiami.

Leżałam na łóżku, a przedramię zakrywało moje oczy. Nie miało to znaczenia, bo i tak w pokoju było ciemno. Jak w moim umyśle. Wszędzie była ogarniająca pustka. Nie wiedziałam już nic. Nie miałam pojęcia, czy postępuje słusznie, cały czas się buntując, czy słuchając się ich. Nie wiedziałam już co mam myśleć bądź robić. Odebrali mi każdy możliwy sposób działania, pomocy przy ratowaniu jej. Jedyne co mi pozostawało, to po prostu czekać. I mieć nadzieje, że zobaczę ją jeszcze kiedykolwiek.

Dzisiaj treningu nie było. Kiedy rano Itachi zapukał do moich drzwi, miałam ochotę go zignorować. Nie miałam najmniejszej choćby chęci, oglądać go na oczy po tym, co tak szczerze mi powiedział. Widząc go, jedyne o czym myślałam, to odwrócić się na pięcie i pójść. Zagryzłam mocno policzki od wewnątrz, powstrzymując się od powiedzenia choćby słowa, gdy oznajmił mi, że musiał wziąć udział w przygotowaniach do wyjazdu. Zawód i w jakimś stopniu żal, który mnie trzymał od wczoraj, spotęgowały się dodatkowo wewnątrz mnie. Mogłam jedynie wzruszyć ramionami. Wiedziałam, że już dzisiaj możemy się nie zobaczyć. Stałam już do niego plecami, gdy ku mojemu zaskoczeniu, chwycił mnie za ramię i odwrócił do siebie. Chciałam wyrwać je, ale powstrzymałam się, nie wiedzieć czemu. Spotkaliśmy się spojrzeniem, którego tak starannie unikałam, jak tylko mi powiedział o dzisiejszych planach. Miał ciemne oczy, bardziej niż zwykle. Patrzył łagodnie i trwaliśmy w takiej sytuacji dłuższą chwilę. Nie akcpetowałam tego wszystkiego. On jeszcze zachowywał się tak, jakby wczorajsza kłótnia nie miała w ogóle miejsca. Wzmocnił uścisk lekko, by dodać mi otuchy. Wiedziałam o tym. Zacisnęłam mocno oczy, zagryzając wargę. Zaraz potem puścił mnie. Na koniec usłyszałam tylko jak mówi: „odzyskamy ją”. Zacisnęłam ręce w pięści i wiara w niego, wbrew mnie samej, zakiełkowała wewnątrz mnie. Chciałam mu wierzyć.
W taki sposób miałam do wykorzystania cały dzień i zupełnie nie wiedziałam, co mogłabym zrobić. Nie chciałam myśleć o tym, co będzie za kilka godzin. Ale ta cisza, która mi towarzyszyła oraz brak zajęcia, nie pomagały w tym, w żadnym stopniu. Przebrałam się i bezmyślnie wyszłam z pokoju. Nie wiedziałam, gdzie znajduje się kwatera Ino ani kogokolwiek, oprócz Itachiego i Nagato. Drugiego nie chciałam widzieć po tym, jak i on mnie odpechnął. Wiedziałam, dlaczego to zrobił, rozumiałam jego obawy. Nie potrafiłam jednak tego przyjąć, nie w takiej sytuacji. Dobrze wiedziałam, że on sam nie potrafiłby po prostu zdać się na innych. Sam próbowałby coś zdziałać.
Żałowałam z jednej strony, że nie uciekłam. Mogłabym wtedy naprawdę cokolwiek zrobić, a nie tylko obserwować rezultaty. Dreszcze jednak przechodziły mi po ramionach, gdy uświadamiałam sobie, jakie mogłyby być konsekwencje mojego samotnego działania. Itachi wyraźnie dał mi to do zrozumienia. Tak, jak wiele innych rzeczy.
W taki oto sposób wylądowałam w stołówce o siódmej rano. Dziwnie się czułam będąc tu samej. Kilka stolików było zajętych, ale nikt nie zwrócił na mnie większej uwagi. Weszłam do kuchni, gdzie już urzędował Choji i dosiadłam się do blatu, przy którym kroił jakieś warzywa.
– O, witaj Sakura. – Uśmiechnął się szeroko w moim kierunku, a jego policzki nadęły się jeszcze bardziej. Kiwnęłam mu głową na przywitanie i z fascynacją obserwowałam jego dłonie. Pomimo swoich rozmiarów, szybko i zwinnie potrafiły posługiwać się nożem, krojąc wszystko na drobne kawałeczki.
– Gdzie masz Itachiego?
– Przygotowuje się – powiedziałam ponurym głosem i podniosłam głowę w górę, gdy odstawił nóż na bok. Oparł się rękoma o blat i uważnie śledził moją twarz. Uśmiech nie schodził mu z ust, a ja miałam wrażenie, że jest co raz bardziej perfidny. Mówiłam, że nie lubię go?
– A widzę, że jesteś z tego powodu niezadowolona. Podejrzewam, że nie pozwolono ci brać udziału, w czymkolwiek to jest. – Zachichotał i wrzucił warzywa do garnka – I dobrze. Jesteś za słaba. – Zacisnęłam usta w wąską linię. Jego słowa były irytująco pewne siebie i całkowicie wytrąciły mnie z równowagi. Wstałam gwałtownie z miejsca i nie chcąc zrobić czegoś nieodpowiedniego, ruszyłam szybkim krokiem do wyjścia. Mój humor w tym momencie całkowicie zniknął.
Miałam ochotę coś zniszczyć. Miałam wrażenie, że to jedyna rzecz, którą mogę zrobić i nie zostać za to ocenioną. Oczywiście, jeśli zrobię to po kryjomu. Moje ręce uważały jednak inaczej. Rany zmieniły się w twarde strupy, a każdy ruch rękoma sprawiał, że skóra na nich się napinała. Wciąż czułam lekki ból, ale nie taki, jaki można było się spodziewać. Podejrzewałam, że to dzięki maści, którą wmasował mi Itachi. Wmasował. On.
Pokręciłam głową na boki, czując irytację. Nie wiedziałam, co to był za lek, ale na pewno pomógł. Nie zmieniało to jednak faktu, że nie mogłam pójść ćwiczyć. Byłam na siebie wściekła, że nawet ja sama byłam w stanie pozbawić siebie zajęcia. Takim oto sposobem znalazłam się na znajomej klatce schodowej. Była jeszcze jedna rzecz, którą mogłam robić, zapominając o czymkolwiek.
Stanęłam przed ogromnymi, dwuskrzydłowymi drzwiami. Potrzebowałam karty, by móc otworzyć wejście, której oczywiście nie miałam. Nadzieja wypełniała mnie, że ktoś, ktokolwiek, mi otworzy. Zwijając dłoń, uderzyłam kilka razy nią w metal i czekałam. Po czwartym uderzeniu doszedł do moich uszu dźwięk rzucanego metalu o podłogę.
No na reszcie pofatygowali się ruszyć swoje dupska! – Spięłam się, słysząc wrogi głos Temari. Wiedziałam, że muszę się przygotować na nieprzyjemną konfrontacje. Nie miałam pojęcia o kim mówi, ale nie obchodziło mnie to. Moje płonne nadzieje, że może dzisiaj wyjątkowo jej nie ma, zwłaszcza, że nawet ona ma brać udział w tym wszystkim, zniknęły natychmiastowo. Oczywiście nie mogę mieć tyle szczęścia. Przeciągły dźwięk z czytnika, który powiadomił o otworzeniu drzwi, rozniósł się wokoło.
– Primadonny w końcu postanowiły… - Zanim drzwi otworzyły się całkowicie, ona już zaczęła swoją tyradę. Jak tylko zobaczyła, że to ja stoję po drugiej stronie, jej twarz wykrzywiła się w grymasie. – Czego chcesz? – Obserwowała mnie uważnie i oparła się na ramieniu o drzwi. Poczułam się bardzo niepewnie widząc, jak w zniecierpliwieniu zaczyna stukać paznokciem o blachę. Otwierałam już usta by jej odpowiedzieć, gdy wyciągnęła jeden palec przed moją twarzą.
– Albo nie, nie mów. Nie obchodzi mnie to. – Wyprostowała się i jak gdyby nic, zignorowała mnie całkowicie. Chciała zatrzasnąć mi drzwi przed nosem, ale zadziałałam instynktownie. Przełożyłam nogę przez próg, a ręką naparłam na drzwi. – Co ty kurwa robisz?
– Mogę wejść? – Mocniej docisnęłam dłoń i aż się skrzywiłam, czując ból na palcach. Mimo wszystko nie puściłam.
– Słuchaj – założyła ręce na piersi, gdy ponownie stanęła przede mną. Jej pogardliwy wzrok sprawiał, że miałam ochotę pokazać jej, gdzie jej miejsce. Miałam już serdecznie dość tego, że wszyscy traktują mnie z góry. Nagato i Itachi – nie pozwalając mi zrobić cokolwiek, Choji, który rzuca mi prosto w twarz, że jestem słaba, a teraz ona. Najgorsze jest w tym wszystkim to, że ja sama się łamałam, nie wiedziałam powoli kim jestem.
– Mam co robić. A oglądanie ciebie – tutaj zmierzyła mnie całkowicie wzrokiem oceniając i pokazując, że nie znalazła nic, co by ją interesowało. – Jest ostatnią rzeczą, którą mam ochotę robić. Więc z łaski swojej, dla własnego dobra, idź sobie. – Poczułam, że nie mogę odpuścić. Zwariowałabym, gdybym miała stamtąd odejść. Musiałam znaleźć się w środku.
– To teraz ty mnie posłuchaj – zrobiłam krok do przodu. – Z tego co widzę nie masz nikogo do pomocy – zajrzałam znacząco za jej ramię. – A sama powiedziałaś, że masz parę rzeczy do zrobienia. I te parę, to słabe słowo. – Zaraz za nią, wszędzie dookoła, porozwalane były opony, części do silników, wydechy i od groma innych elementów. Było widać, że ma urwanie głowy, bo wątpię by celowo robiła taki bałagan i nie sprzątnęła go. Po mojej ostatniej wizycie mogłam powiedzieć, że ona akurat miała okropny porządek. Teraz był tutaj całkowity chaos.
– Nie chcesz dodatkowej pary rąk? – Wiedziałam, że będę żałować tej propozycji, ale pragnęłam znów poczuć ten smar na palcach. Chciałam się pobrudzić i miałam to gdzieś, w czyim towarzystwie. Ku mojemu zaskoczeniu Temari jedynie podparła się pod bok i popatrzyła na mnie wrogo. Niemniej, nie powiedziała ani jednego słowa, wyraźnie dając mi znak, że się zastanawia nad tym.
Udając wielce obrażoną i pokazując, jak wielką robi łaskę, otworzyła szerzej drzwi i odsunęła się o krok. Zignorowałam jej zachowanie. Wchodząc do wewnątrz mogłam stwierdzić, że jest tam jeszcze gorzej, jak to, co udało mi się jedynie wyłapać. Nie miałam czasu jednak powiedzieć ani słowa, bo ona wyminęła mnie i kiwnęła ręką, bym poszła za nią. Chwyciła z podłogi klucz francuski i przeszła nad ramą zderzaka. Przeszłyśmy przez kotarę z plastikowych zasłon, a ja na nowo przyswajałam sobie wygląd warsztatu. Nie widziałam nigdzie Yuugo, ani Suigetsu i znając poprzednią reakcję Temari mogłam się domyślić, że to oni mają u niej już problem. Tak delikatnie rzecz ujmując. Ona szła przed siebie, niekiedy coś podbierając z pojedynczych stanowisk. Samochody, które znajdowały się tu wcześniej całkowicie zniknęły. Na boku widziałam tylko rozebrane jakieś BMW, co przywołało u mnie tęskne wspomnienie mojego czarnego maleństwa. Czułam podświadomie, że rodzice już je sprzedali. Oni sami woleli jeździć swoim Charsley’iem prowadzonym przez ich szofera. Prychnęłam pod nosem na wspomnienie barczystego mężczyzny, który wiecznie im towarzyszył. To była jedna z niewielu pozytywnych rzeczy, które zmieniły się na dobre. Nie musiałam znosić ich kontroli i despotyczności. Te parę miesięcy pozwoliło mi zrozumieć, że tak naprawdę dusiłam się tam. Potrzebowałam się uwolnić i niestety, nastąpiło to w taki sposób.
Zmarszczyłam brwi zaintrygowana, gdy Temari podeszła do kolejnego przejścia, osłoniętego zasłoną. Wcześniej nie zauważyłam go zupełnie. Weszłyśmy przez nie do ogromnego pomieszczenia, gdzie od razu rzuciły mi się w oczy cztery, czarne Nissany, stojące na samym środku. Wszystkie były takie same, ale nie kojarzyłam zupełnie tego modelu. Patrzyłam na nie zafascynowana, a serce zaczęło mi szybciej bić z podekscytowania. Dawno nie czułam tego miłego uczucia. Dwa samochody miały podniesione maski i mogłam dostrzec, że były to nowiutkie serie. Silnik był całkowicie nie naruszony, a cała reszta wyglądała, jakby dopiero wyjechały z salonu. Chciałam już do nich podejść by osobiście sprawdzić co się tam kryje, lecz ten wspaniały widok, zaburzyła mi postać blondynki. Uniosła podbródek wyżej i spojrzała na mnie obojętnie.
– Mamy przeszukać te cztery wozy i sprawdzić, czy nigdzie nie ma jakiś usterek. Jeżeli znajdziesz jakąś, to po prostu pozbądź się jej – stanęła bokiem do mnie i popatrzyła ze zmarszczonym czołem za siebie. Podniecenie całkowicie mnie wypełniło i nawet nie zwracałam uwagi na jej ton. Może i mówiła jak do małego dziecka, ale teraz miałam lepsze zajęcie, niż przejmowanie się tym. Perspektywa pogrzebania w samochodach była przyjemniejsza.
– Potem dodamy do nich nitro i wzmocnimy ramy. Uważaj – uśmiechnęła się pogardliwie, widząc mój utkwiony wzrok w tych cudach – jeżeli coś spierdolisz, to ty się tłumaczysz Painowi. Nie ja. – I ruszyła do pierwszego samochodu z brzegu, całkowicie tracąc mną zainteresowanie. Czułam lekki stres, kiedy powiedziała o montowaniu przyspieszenia. Nigdy tego nie robiłam. Ale od czego jest zdobywanie nowych doświadczeń? Chwyciłam ścierkę, leżącą na najbliższej półce i przerzuciłam ją sobie przez ramię. Czas zabrać się do pracy. Nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu satysfakcji.
Zapomniałam już, jak bardzo to wycisza. Skupiałam się na każdym elemencie pod maską, kontrolując stan. Musiałam zwracać uwagę na wszystko, bo nie miałam najmniejszej ochoty potem żreć się z tą blondyną. Pozwalało mi to zupełnie nie myśleć o czymkolwiek innym. Teraz najważniejsze były samochody. Ku mojej zadumie odkryłam, że one rzeczywiście były nowe. Model silnika był z tego roku, a z tego co wiedziałam, Nissan wypuścił ostatnie w zeszłym. Następne miały być zupełnie innym projektem i rzeczywiście mogłam potwierdzić, że tak było. Moc była zdecydowanie większa oraz konstrukcja różniła się od poprzednich. Miałam co prawda okazje widzieć je jedynie w Internecie. Nie przeszkadzało to jednak w żadnym stopniu, dostrzegać te różnice. Parę komór było źle zabezpieczonych, więc odmontowałam wszystko i ponownie złożyłam. Kiedy upewniłam się, że jest już w porządku, kontynuowałam.
W międzyczasie miałam okazję obserwować Temari. Ona może nie zdawała sobie z tego sprawy, ale gdy tak pochylała się nad maską bądź zajmowała czymś w wielkim skupieniu, nagle ta cała sukowata otoczka wokoło niej znikała. Kiedy nie krzywiła się, wtedy sprawiała wrażenie nawet całkiem sympatycznej. To mnie zastanawiało przez dłuższy czas. Ciekawa byłam, jaka musi być dla swoich przyjaciół. Jej jedno, nieprzyjemne spojrzenie na mnie uświadomiło mi dobitnie, że ja się do nich zdecydowanie nie zaliczałam.
Prawdziwe tornado zaczęło się zaraz przed tym, jak miałyśmy montować butle. Otwierałam bagażnik czwartego samochodu w rzędzie, by znaleźć odpowiednie miejsce do przewiercenia blachy. Musiałyśmy najpierw poprowadzić kable, które będą odprowadzać podtlenek azotu. Z tego co się orientowałam, musiałyśmy też załatwić sprawę chłodnicy do lutu powietrza. Gdy już miałam pozbywać się niepotrzebnych partii, po hangarze rozniosły się kroki. Wiele kroków. Uniosłam się nad samochód i dostrzegłam, jak Yuugo i Suigetsu wychodzą naprzeciw wściekłej Temari. Kobieta widząc ich, rzuciła narzędzia na podłogę i z mordem w oczach czekała na jakiekolwiek słowo. Yuugo jak zawsze pozostał spokojny, ale drugi wydawał się wręcz trząść portkami. Rzucał w moją stronę przerażone spojrzenie, a zarazem zaintrygowane. No tak, znajdowałam się w jednym pomieszczeniu z moim tutejszym wrogiem numer jeden.
– Co? Panienki nie zamierzają powiedzieć ani słowa?
– No ten tego… – Parę nieskładnych słów odważył się powiedzieć młodszy z nich, ale nerwowo przestępował z nogi na nogę. – Pain nas zatrzymał i… tak jakoś wyszło.
– Ach tak? – Zapytała kpiąco i ruszyła powolnym krokiem w moją stronę. Wytrzymałam, gdy bezpośrednio spojrzała prosto na mnie. Stałam pewnie, opierając się na przedramionach o bagażnik. Pomijając jej przesadne reagowanie na wszystko, wręcz nawet teatralne, obserwowanie tego było nawet zabawne. – Na ogół mam w dupie to, czy sobie lekceważycie obowiązki czy nie. Ale sami dobrze wiecie – tutaj ponownie jej niechętny wzrok spoczął na mnie – że ta sprawa ma priorytet. Ja sama chętnie bym sobie usiadła i olała to. Ale nie mogę, a jak ja nie mogę to i wy. – Zamrugałam zaskoczona na jej słowa, dobrze wiedząc co ma na myśli. Omiotłam raz jeszcze wzrokiem samochody i uświadomiłam sobie, że są one sprowadzone na dzisiejszą akcję. Dlatego była taka zdesperowana, by przyjąć moją pomoc. Sama nie dałaby rady zrobić tyle, ile udało nam się w dwójkę. Zwłaszcza, że deadline był zdecydowanie na dzisiaj. Poczułam irytację na chłopaków, pierwszy raz się zgadzając ze słowami Temari. Całkowicie olali sobie to, w czym ja nie mogę brać udziału. Czułam, że nie mogłam ukryć zawodu w swoich oczach. Yuugo najprawdopodobniej to dostrzegł, bo jego postawa od razu zmieniła się na przepraszającą. Nie mogąc na to patrzeć, odwróciłam się tyłem i założyłam ramiona na piersi. Opierając się o samochód i wpatrując się w ścianę naprzeciwko, chociaż nie widziałam ich na oczy. Wiedziałam, że zachowuje się dziecinnie, ale byli dorośli. Musieli zdawać sobie sprawę z powagi sytuacji.
– Teraz mi wynocha, nie jesteście mi do niczego potrzebni. Tylko byście mnie wkurwiali – warknęła ostro i stanęła zaraz obok mnie. – A ty sobie nie myśl. – Dźgnęła mnie palcem nad lewą piersią, aż się skrzywiłam. – Zabieramy się do pracy. Wolę brak twoich umiejętności, jak ich obecność – odtrąciłam jej rękę, nie dając sobą rządzić. Mimo wszystko zaczerwieniłam się na myśl, że odkryła, że nie mam zupełnie pojęcia, co będziemy teraz robić. W tle było słychać jedynie jak tamci odchodzą. Gdy Suigetsu zawołał moje imię, a ja się nie odwróciłam – odpuścili. Przejdzie mi, ale teraz nie mogłam na nich patrzeć.
Temari stanęła naprzeciw mnie i teraz dopiero przyjrzałam się jej dokładnie. Jej biała bluzka była całkowicie poplamiona na czarno, a dresowe spodnie były nisko zwieszone na jej krągłych biodrach. Pomimo, że była kobietą, w pełni pasowała to tego otoczenia. Nawet ja mogłam stwierdzić, że uzupełniało ją, dodawało jej atrakcyjności. Wiedziałam, że ja, umorusana smarem na twarzy i rękach, w zupełności jej nie przypominałam.
Odkryłam też, że wbrew pozorom miała wiele cierpliwości. Pomijając jej wrzaski i wredne docinki, potrafiła wytłumaczyć wiele rzeczy bardzo precyzyjnie. Zrobiłyśmy najpierw razem jeden samochód. Nie musiałam jej nawet mówić, że nie mam zielonego pojęcia, do czego wsadzić ręce. Mruczała pod moim adresem wiele obelg. Idiotka, kretynka, bezmózgi różowy babsztyl. Nie zabrakło też komentarzy, że nie wie zupełnie, jakim cudem ja chodzę po tej ziemi. Pomimo tego potrafiła powtórzyć wszystko to, co wcześniej tłumaczyła. Robiąc wszystko co kazała, z niemałym zdziwieniem odkryłam, że dobrze mi się z nią pracuje. Była dokładna, co bardzo ceniłam w ludziach i potrafiła bez słowa podać mi potrzebne narzędzia, gdy o to poprosiłam. Oczywiście wyglądało to w ten sposób, że leciały one w moim kierunku niebezpiecznie szybko. Niejednokrotnie ćwiczyłam mój refleks o wiele bardziej, jak na treningach. W końcu łapanie wkrętaka przed wbiciem prosto w oczy było bardzo wymagające. W jednym jednak się rozumiałyśmy: samochody.
W godzinę udało nam się skończyć pierwszego Nissana. Wyprostowując obolałe plecy, mogłam ostatecznie stwierdzić, że nie było to aż takie trudne. Raczej jak układanie puzzli. Wszystko trzeba było podpiąć pod odpowiednie przewody i gniazdka, potem zabezpieczyć i gotowe. Miałam jednak i tak wątpliwości, czy wszystko będzie w porządku. Jazda czymś takim, bez wcześniejszych testów, zdecydowanie była ryzykowna. Rozwiały się one w zupełności, gdy podczas robienia drugiego samochodu, tym razem już samej, ponownie ktoś do nas zawitał. Nie wiedziałam kto to, bo znajdowałam się pod Nissanem, prowadząc i zabezpieczając kable od spodu. Mimo to nietrudno mi było rozpoznać, czyj to był głos.
– Gdzie Yuugo i Suigetsu? – Nagato i jeszcze jakieś dwie inne osoby stanęły niedaleko mojego samochodu. Widziałam tylko ich nogi, a wiedząc, że to on, nie miałam najmniejszej ochoty wysuwać się na zewnątrz. Moja irytacja wzmagała się tylko na samą myśl o nim.
– Wypierdoliłam ich za drzwi. Wystarczy mi jedna pokraka – skrzywiłam się, dokręcając jedną śrubę. Dobrze wiedziałam, że Temari ma na myśli mnie. Niech się wali.
– Kogo tam chowasz? – Rozbawiony śmiech dotarł do moich uszu. Poruszyłam niespokojnie nogami. Miałam nadzieje, że dobitnie dałam im do myślenia, że nie chce mi się pokazywać. Najlepiej dla mnie by było, gdyby sobie poszli. – No, no?
Myślałam, że spadnę z ławeczki, gdy ktoś pociągnął mnie za nogi. Byłam w stanie tylko wydać z siebie niekontrolowany okrzyk i złapać się mocno krawędzi. Nieco mnie oślepiło, gdy w końcu całkowicie się wynurzyłam, ale nie miałam żadnego problemu rzucić kluczem w osobę, która była za to odpowiedzialna.
– Idioto! – Warknęłam prosto w twarz Naruto, który z niesamowitym refleksem odskoczył, zanim narzędzie zdążyło go dosięgnąć. Widziałam szeroki uśmiech na jego ustach, gdy podrapał się w tył głowy z zakłopotaniem. Pomimo prawie bliskiego kontaktu z ziemią, przy ledwo co niechybnym uderzeniu, humor zupełnie go nie opuszczał. Wydawał się wręcz poprawić.  
Strzepnęłam niewidzialny kurz z nogawek spodni i podniosłam się powoli do pionu. I wtedy też stanęłam ponownie twarzą w twarz z tymi czarnymi oczami. Miałam ochotę krzyknąć z frustracji, gdy moja oaza została naruszona. Praca przy samochodach pozwoliła mi zapomnieć, wyciszyć się i wyładować. Teraz znów to wszystko wróciło. Co dobre – w mniejszym o wiele stopniu, ale jednak.
Stał ze skrzyżowanymi ramionami na piersi zaraz obok mojego chrzestnego i obserwowali mnie. Jeden z uśmiechem na ustach, a Uchiha z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Wydawał się zamyślony, a jednocześnie uważnie obserwował otoczenie i mnie. Odwróciłam się bokiem do nich i odeszłam znaleźć klucz, który wyrzuciłam w Naruto. Miałam ochotę przekląć się za swoją głupotę, bo nie wiedziałam zupełnie, gdzie odleciał.
– I jak? – Wiedziałam, że to pytanie Nagato kieruje prosto do mnie. Kiwnął głową na czarne Nissany, oczekując mojej opinii. Zacisnęłam usta w wąską linię i kucnęłam przy najbliższej skrzynce z narzędziami. Liczyłam, że znajdę taki sam. Nie miałam chęci bawić się w chowanego z martwymi rzeczami. Przy okazji miałam czas zastanowić się, czy mu w ogóle odpowiedzieć. Z zadowoleniem dorwałam siódemkę. Wyszło mi na lepsze, bo z ósemką miałam trochę luzu. Wyprostowałam się i oparłam rękę na biodro.
– Nic ciekawego – powiedziałam to niby znudzonym tonem. Oczywiście było to stuprocentowe kłamstwo. Były cudowne i nie wierzyłam po raz kolejny, że mam styczność z takimi maleństwami. Chciałam jednak się nieco odegrać. – Może i silnik jest mocny, ale hamulce do dupy, rama koszmarna, na skrzynię biegów to już zupełnie nie mam słów. Skąd ty takie dziadostwa wytrzasnąłeś? – Usłyszałam głośne parsknięcie z boku i nie mogłam nie zauważyć małego, chytrego uśmieszku na ustach Temari. Było widać, że pierwszy raz jest szczerze rozbawiona z czegoś, co powiedziałam. Bardzo dobrze zdawała sobie sprawę, że łżę. W ciągu tych kilku godzin zdążyłam obskoczyć te samochody kilka razy, nie oszczędzając sobie na cichych komentarzach. Ona mimo wszystko wciąż łączyła przewody i nawet się nie obejrzała na nas.
Kończąc swoje słowa nie mogłam powstrzymać się od triumfalnego uśmiechu, który był ostatecznie potwierdzeniem, że robię sobie z niego okrutny żart. Fascynującym było widzieć, jak z jego twarzy znika ten pewny wyraz. Zaraz potem zmarszczył bardzo mocno brwi i uniósł głowę do góry, wyraźnie analizując każde moje słowo. Sama byłam zdziwiona, gdy parsknęłam śmiechem, nie mogąc już wytrzymać.
– Żmija – skomentował jedynie i na jego ustach pojawił się wredny uśmiech. Zachłysnęłam się powietrzem przypominając sobie, że nigdy nie świadczyło to o niczym dobrym. Jak byłam mała, zawsze była to zapowiedź bezlitosnej zemsty. Dreszcze przeszły mi po ramionach.
Dotarło potem do mnie, że to Naruto śmiał się do rozpuku widząc twarze wszystkich dookoła. Musiał aż oprzeć się o samochód i przytrzymać za brzuch. Kiedy już nieco opadły u niego emocje, starł z kącika oczu łzę.
Itachi natomiast uśmiechał się tajemniczo, przez co zupełnie nie miałam pojęcia co myśli. Również oparł się o samochód i z uwagą słuchał. Czułam jego każdy wzrok na sobie. I nie mogłam pozbyć się tego okropnego spięcia w barkach. Prychnęłam na nich wszystkich i wzmacniając uścisk na kluczu, z powrotem wsunęłam się pod maskę.
– Ile z nich jest gotowych? – Kątem oka widziałam, jak czarne desanty Nagato zbliżają się w kierunku, gdzie stała Temari. Głos całkowicie mu spoważniał. – Naruto je sprawdzi.
– Dwa. Zaraz reszta również będzie gotowa, jeżeli kłamczucha niczego nie spartaczyła. – Nie mogłam się powstrzymać. Obiecałam sobie, że to ostatni raz, jak zareaguję na podobne słowa. Ostatni raz. Ale musiałam. Przesunęłam się bardziej do boku i wyciągając rękę spod samochodu, pokazałam jej środkowy palec. Robiłam to bardziej intuicyjnie, ale musiałam chyba dobrze trafić. Zaraz potem poczułam, jak jakieś śruby bezlitośnie haratają moje poranione dłonie. Syknęłam głośno, zabierając ją. Krew pociekła aż do nadgarstka.

Wchodząc do pokoju, zatrzasnęłam za sobą drzwi i zamknęłam je całkowicie na klucz. Nagle wewnątrz mnie pojawił się niewyobrażalny ciężar i zmęczenie tym wszystkim. Nie chciałam myśleć nawet o tym, że lada moment oni wszyscy wyjadą.
Beze mnie.
Odpięłam broń z pasa i ściągając koszulkę przez głowę, weszłam do łazienki. Rzuciłam ją niedbale na podłogę. Była już całkowicie bezużyteczna, cała w smarze. Podparłam się o umywalkę i spojrzałam w małe lustro nad nią. Miałam całe sine i podkrążone oczy, które były tylko świadectwem, że nie spałam w ostatnim czasie wiele. Policzki i czoło były całe czarne, co jedynie dodawało mi tego pięknego uroku zaniedbania. Kręcąc głową na boki, chcąc ją rozluźnić, odkręciłam kurki z wodą. Obmyłam pobieżnie twarz i ręce. Wrzucając całkowicie na gorącą, wręcz wrzącą wodę, chwyciłam za ręcznik i zmoczyłam go. Zaczęłam od twarzy. Starałam się dokładnie pozbyć plam, ale nie było to takie proste. Ukojenie dawał mi ciepły materiał przy twarzy, pozwalając skupić się tylko na tej jednej chwili.
Myślałam, że warknę, gdy usłyszałam, jak ktoś dobija się do moich drzwi. Nawet nie zwracałam większej uwagi na to, że może być to ktoś niebezpieczny. Chwyciłam z łóżka broń i ignorując zupełnie fakt, że jestem w samym czarnym staniku otworzyłam drzwi. Wycelowałam Yuri przed siebie, a lufa spotkała się bezpośrednio z czyjąś piersią.
Serce zbiło mi mocniej, widząc przed sobą postać Itachiego. Wzięłam głębszy oddech na uspokojenie. Oczywiście nic to nie dało. Stałam na wpół rozebrana przed mężczyzną, z którym tak zaciekle się kłóciłam zaledwie wczoraj.
Czułam jak gorąco rozchodzi się po moich policzkach, gdy jego wzrok uciekł w dół. Słyszałam bardzo wyraźnie jak wciąga ze świstem powietrze. Wzrok mu nieco ściemniał. Węzeł zapętlił się w moim podbrzuszu w słodkim uścisku.
Zacisnęłam dłonie w pięści, powstrzymując swój wstyd na tyle, ile mogłam. Nie osłoniłam się. Sama otworzyłam tak drzwi, to teraz musiałam się z tym zmierzyć. Wyprostowałam się bardziej udając, że w ogóle mnie nie obchodzi mój negliż. Zabezpieczając broń, opuściłam ją w dół. Nie mogłam dać się zjeść własnemu wstydowi.
– Czego chcesz? – Mój głos był mimo wszystko poddenerwowany. Zaczesałam włosy chcąc nieco przykryć własną twarz.
– Ubieraj się i idziemy.
– Gdzie niby? – Zmarszczyłam gniewnie brwi. Nie podobało mi się to, jak rozkazywał mi bez żadnego słowa wyjaśnienia.
– Jedziesz z nami. Pospiesz się. – Niekontrolowane parsknięcie niedowierzania wydobyło się z moich ust. Chwyciłam go za ramię, gdy zaczął się odwracać do mnie plecami. Szarpnęłam za nie mocno.
– Co proszę? Żartujesz sobie ze mnie?
– Nie mamy czasu na dyskusje. Za pięć minut odjeżdża pierwsza grupa, ruszaj się. – Kiwnął głową na wnętrze moje pokoju. Jego wzrok był twardy, nieustępliwy. Odetchnęłam głośno.
– O co ci w ogóle chodzi, Itachi? – Ścisnęłam jego rękę. Dreszcz przeszedł po moich ramionach, gdy uświadomiłam sobie, jak bardzo miał ją umięśnioną. Byłam w stanie wyczuć twarde muskuły pod moimi palcami. Twarz jeszcze bardziej mi poczerwieniała. Nie wiedziałam tylko czy ze zdenerwowania, czy z… Pokręciłam głową, odganiając te nieodpowiednie myśli. – Jeszcze wczoraj dobitnie powiedziałeś mi, że tylko będę tam przeszkadzać – wyraźnie zaakcentowałam ostatnie słowo. – Nie udawaj teraz, że zapomniałeś o tym.
– Nie zapomniałem.
– Więc po co tu jesteś? Chcesz tylko jeszcze bardziej namieszać w mojej głowie? Czego oczekujesz? Co chcesz niby osiągnąć tym, że… – Niekontrolowanie te wszystkie pytania wypadły ze mnie na raz.
Nie zdążyłam jednak dokończyć tego ostatniego, bo stało się coś, czego w życiu się nie spodziewałam. Mężczyzna jednym, gwałtownym ruchem szarpnął za moją rękę i przycisnął swoje usta do moich. Całował mnie zdecydowanie, mocno. Czułam, jak co raz bardziej drżą mi nogi. Każde jego muśnięcie niosło za sobą niebezpieczny szept rozkoszy.
Nie wiedziałam nawet kiedy odpowiedziałam mu tym samym. Rozchyliłam wargi, pozwalając, by nasze języki się spotkały. Oparłam się na jego twardej klatce piersiowej i uniosłam na palcach, chcąc być jeszcze bliżej jego ust. Nigdy nie całowałam nikogo z taką namiętnością. Nikt nie sprawił, że robiło mi się tak gorąco.
Niemal jęknęłam rozczarowana, gdy w końcu przerwał to. Oddychałam szybciej, mając jego głowę tuż przy swojej. Jego czarne spojrzenie było głębokie, ciemne.
Odsunął się ode mnie w kilku szybkich krokach. Rzucając mi ostatnie, intensywne spojrzenie, ruszył głuchym korytarzem. Zatrzymał się jednak po zaledwie trzech krokach i obejrzał przez ramię.
 – Idziesz?






Shayen: Sama miałam prawie zawał pisząc te ostatnie słowa. Serce tak mi waliło ze względu na Itasia, że myślałam, że nie opublikuje. XD
żarcik.
Nie wiem jak wam się podoba, ale ja jestem mega zadowolona z tego rozdziału. Jak na razie chyba najlepszy. I tak jak pisałam -  Blue miała w niego baaaaaaardzo duuuuży wkład! To dzięki niej jest ta ostatnia akcja. Bo to ona podpowiedziała mi parę słówek i rzeczywiście miała rację!
Przygotujcie się, bo to będzie Moda na sukcesPrzewiduje około 70 rozdziałów. 
Tak, 70. Patrząc na to, co chcę tutaj napisać i w jakim tempie się to rozwija - nie ma szans na co innego. Mam nadzieje, że nie przeraziła nikogo ta liczba! heheheheee.  he.

I taaaaaak, w końcu docieramy do momentu, który wyobrażałam sobie na samym początku powstawania bloga. Powstawania fabuły! W następnym idziemy po Yuri. I to będzie dla mnie największe dotychczasowe wyzwanie. Boje się, że spitole. Kurza twarz, bardzo. Ale napiszę to! Nawet choćbym miała pisać pięć razy od nowa.
Dziękuję, że jesteście, dziękuję, za wasze słowa. I miło mi widzieć co raz to nowsze osoby! ♥️ 
Ogromne całusy dla was!

ps. Dodałam nową zakładkę Bohaterowie! Podejrzewam, że będę ją aktualizować, co jakiś czas. :3

21 komentarzy:

  1. Witam ponownie :) W końcu się doczekałam! Przyznam szczerze, że ostatnimi dniami wchodziłam na twojego bloga rano i wieczorem żeby w końcu przeczytać tą dziewiątkę. Postawiłam ci wysoką poprzeczkę i z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że podołałaś zadaniu! Gromkie brawa!
    Od kiedy zaczęli omawiać całą akcję, trzymałam mocno kciuki, żeby ona kurde blade jednak pojechała. Najlepsze jest to, że tak naprawdę po połowie już byłam pewna, że serio zostanie, a tu takie zaskoczenie!... Które mnie oczywiście ucieszyło i pozostawiło kolejny niedosyt.
    Swoją drogą, wiadomość o tym, że jednak jedzie, została przekazana w bardzo przyjemny i jak najbardziej poprawny sposób... If you know what i mean :3
    Jest tutaj x sytuacji, które chciałabym wyróżnić, ale tak naprawdę opisałabym swoją reakcję na każdą, jaka miała miejsce w tej szczęśliwej dziewiątce. :D Ahhh szczególnie relacja między Sakurą i Temarii i ta bezwzględna szczerość Choji'ego.
    Cieszy mnie też, że tak bardzo wciągnęłaś się w tą historie. Prawdopodobnie prędko jej nie zostawisz i to jest powód przez który spokojnie wyczekuje dalszej części.
    Zanim jednak skończę spoilerować osobom, które najpierw czytają komentarze, a dopiero później biorą się za czytanie - Oczywiście oprócz nieziemskiego pocałunku Itachiego <3 Baaaardzo cieszę się, że powoli wprowadzasz Hidana między te dwójkę :3
    Podsumowując, jestem z ciebie dumna i oby tak dalej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A cześć, cześć! :)
      Oh kochanaa. Normalnie jest mi tak niezmiernie miło, że to niesamowite! Czuję satysfakcję, że pomimo mojej niewiedzy o tym, udało mi się spełnić oczekiwania! :D No łał.

      Powiem szczerze, że od samego początku Sakura miała tam być. Mam wobec niej plany, które są definitywnie potrzebne do rozwinięcia w teatrze. Hehe, taki mały spoiler.
      Tak! Przekaz informacji był baaaaaaardzooo adekwatny. Cieszę się, że nie jestem sama w tej opinii! :3

      Oh, to opowiadanie ma w moim sercu teraz jedno z najważniejszych miejsc! Choćby miałoby się palić, walić, zakończenie musi ujrzeć światło dzienne. No nie widzę innej możliwości i super, że chcesz śledzić ją! <3
      Normalnie muszę się zmobilizować i pisać minimum dwa rozdziały na miesiąc. Może jedne rozdział na tydzień? No nie ma szans, bo jak liczyłam, to dokończenie go w tkaim tempie zajmie mi 6 lat. A nie popadajmy w skrajność. XD

      Heheheheheh. Ten perfindy spoiler. XD <3
      Mogę zapewnić, że Hidan będzie miał tutaj ważną rolę do samego końca. To taka moja maskotka kochana, nieco zboczona, ale kochana. <3

      Dzięki Ci śliczne za te wszystkie słowa!

      Usuń
  2. Szok no nie, tak czekałam na rozdzial ze wczoraj to pochłonęłam jednym tchem i dalej nie mogę uwierzyć w to co się stało . Serio serio tego się nie spodziewałam A byłam pewna.ze.nic mnie nie zaskoczy. A tu 😵
    Szczęka mi opadła . Byłam przekonana ze przeciagniesz maksymalnie czas w którym oni się do siebie zbliża.
    Ale nie!
    To było mega niespodziewane i czuje się jak Haruno !
    Z takiM WTF wynajmowany na twarzy.
    Ale jest pięknie serio ciekawa jestem co się stanie podczas misji odbicia Yuri. Jak to wszystko się potoczy. I jak Itachi załatwił jej ze może jechać z Nimi i czy Pein wie o wszystkim. Czekam na te akcje wiem że nie skiepscisz tego . Wierzę w Ciebie !
    A po takich atrakcjach jak w tym rozdziale to już wgl💖✌😍
    Weny, czasu i jeszcze raz weny! 💖😘❗❗❗

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci ślicznie! ❤ Mogę zapewnić, że 10 będzie na pewno niezapomniana! Postaram się zrobić, co w mojej mocy. :3

      Usuń
  3. Zacznę od tego, że przez ciebie boli mnie czoło. Jak Sakura otworzyła drzwi Itachiemu w samym staniku, to walnęłam takiego facepalma, że nadal mnie boli po 10 minutach.
    No, ale wróćmy do początku.
    Awww... Itachi niósł Sakurę, kiedy usnęła. To takie słodkie. <33333 Szkoda, że nie pozwoliła mu się zanieść.
    Hmmm... fajnie, że Uchiha nie powiedział o próbie ucieczki. Skoro tego nie zrobił, to znaczy, że sadzi, że więcej tego nie zrobi, więc musi jej ufać. :D
    Sądziłam, że trening Sakury będzie moim ulubionym momentem w tym rozdziale, ale z wiadomych względów, znajduje się na drugim miejscu. :P
    Znowu wkracza Hidan. Zaraz po Itachim, jest drugą męską postacią w twoim opowiadaniu, którą uwielbiam, więc cieszę się za każdym razem, kiedy się pojawia. I wynika z tego, że chyba martwi się o Sakurę. :D
    Och, od razu widać, że relacje Sakury i Itachiego się poprawiły. Niby to takie normalne, ale jak złapał Sakurę za podbródek, to z radości aż pisnęłam. xd
    Hmmm... podejrzewałam, że jednak ją zabiorą. Kiedy Nagato odmówił, to się zdziwiłam, ale jednak na koniec wyszło, że jedzie z nimi, co mnie cieszy. :)
    Jadłam pączka, kiedy to czytałam, a jak Choji stwierdził, że Sakura jest słaba, to się aż zachłysnęłam. Mam wrażenie, że chcesz zabić czytelnika przez zaskoczenie. xd Nie spodziewałam się takich słów po Chojim, to było mocne. :P
    Fajnie, że Sakura poszła do warsztatu. Mam przeczucie, że w końcu Temari i Sakura się polubią i zostaną przyjaciółkami.
    Ta scena też jest genialna. Wydaje mi się, że to ten moment zadecydował o wzięciu Sakury na misję. Pewnie Nagato i Itachi zauważyli, że się stara i postanowili ją wziąć.
    Szkoda, że Naruto uchylił się przed kluczem. Byłoby śmiesznie, gdyby oberwał od Sakury. :D
    Znowu wróćmy do tej wspaniałej sceny pod koniec, kiedy Sakura stanęła przed Itachim w staniku. Hmm, jak widać dobrze zrobiła! XD `Ach, i ta reakcja Itachiego na brak jej bluzki. Chyba zrobiła na nim dobre wrażenie. :D
    Po ostatnim pytaniu Itachiego wyobraziłam sobie, jak Sakura w szoku po pocałunku postanawia zapomnieć, że nie ma bluzki i pójść za nim bez niej. xd
    Dzięki Blue, za to że ci doradziła z tą akcją. ^^
    Nie dziwię się, że to według ciebie najlepszy rozdział. Według mnie również. I to wcale nie dlatego, że Itachi pocałował Sakurę. Po prostu wszystkie sytuacje mi się tutaj podobały i jak dotychczas, ten rozdział wywołał we mnie największe emocje.
    O matko, 70?! Będę w siódmym niebie, jeśli będzie ich tyle. :D
    Skoro mówisz, że to będzie wyzwanie, i że możesz spitolić, to myślę, że następny rozdział będzie mocny. Mam duże oczekiwania. xd
    Może to dziwne, ale liczę na śmierć Yuri. :)
    Pozdrawiam. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ups? Nie odpowiadam za ewentualne szkody zdrowotne? XD Mam nadzieje, że nie trzymało ono długo.

      Łał, nawet nie wiesz jakiego mam banana na twarzy czytając Twój komentarz! Cieszę się, że wszystkie te sceny po kolei potrafiły wywołać te emocje, które chciałam. :3

      Pójście Sakury za nim bez bluzki jest wielce prawdopodobne! XDD Potwierdzam! XD

      Chcę by był mocny, a jak wyjdzie to wszystko się okaże, heh. Na pewno będzie wpływał znacząco na dalszy ciąg historii. Więc dziesiątka będzie przełomowa. ;) A w jaaaakii sposób to nie zdradzę! XD

      Usuń
  4. JESTEM ZAKOCHANA W TYM ROZDZIALE!
    Poważnie, jak dla mnie pierwsza klasa! Wszystkie opisy, sytuacje to jest właśnie to co lubię i to co mi się podoba. Genialne sceny, fajnie przemyślane i dające duże pole do popisu. Ostatnia scena powala i przyznaję szczerze, że wstrzymałam oddech, tego się w ogóle nie spodziewałam i to właśnie jest w tym fajne.
    Ciężko mi aż wyraźić słowa, jestem zachwycona. Tyle.
    Pozdrawiam i czekam niecierpliwie na kolejne chaptery. Nawet nie wiesz ile radości dała mi informacja, że będzie ich tak wiele.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh jeju! Ja również jestem zachwycona, że aż tak się przyjął!

      Usuń
  5. Cześć Kocie ♥
    Ty przesadzasz z tymi podziękowaniami, ja Ci już to mówiłam XDDDDDDDDDD
    I ja się nie dziwię, że jesteś mega zadowolona z tego rozdziału, bo to co tu się dzieje, to jak to się dzieje TO O PANI!
    Sakura jak zwykle narwana, już warczy już zęby pokazuje XD Jak to dobrze, że jest ten Itachi, ach, och.
    W ogóle tak sobie właśnie pomyślałam, jak Ty mi zmieniłaś podejście do tej pary. Przecież wcześniej to miałam tak, że bez pochodni nie podchodź. A teraz to takimi małymi nieśmiałymi kroczkami...
    Itachi bardzo dobrze zrobił, że z nią porozmawiał. Podobało mi się to. Bo kto jak kto, ale on ma największe przebicie u niej.
    No i w ogóle! Jak ja dojrzałam jaka jest różnica wieku między nimi to szok! Sporo całkiem!
    Ach i ta scena z Choujim - każdy już ich ma chyba za parę? No beke z tego cisnę XD Bo oni tak krążą obok siebie jak dwie ślepe kury i czekają tylko aż się dziabną.

    Ostatnia scena MIODZIO! Boże jaka to radość, że oni w końcu się pocałowali. Ja będę Ci chyba teraz jęczeć, żeby takich buziobuziowych scen było jeszcze więcej heheheh ♥ Trzeba ich w sobie rozkochać!!!!

    A Temari i jej cięty język jak zwykle wymiata XDDD

    Weny Kochana!
    Buziole Krejzole :*


    P.S. SZABLON PRZEPIĘKNY <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A TAM ZARAZ PRZESADZAM! CICHAJ! JA WIEM LEPIEJ! XD ❤
      Kurczę... nawet nie wiesz się się jaram tym, że przekonuję Cię tak tyci, tyci do tej parki. No kurczęęęęę. :3

      Tak! Różnica między nimi jest ogromna. Jednak mam takie przeczucie, że niektórzy mogą to uznawać za nieodpowiednie, wiesz... taki zakazany owoc. A taki smakuje najlepiej, heheh. I wykorzystam to też do tego później. W końcu każdy ma swoje własne doświadczenia, ne? I gdy ona dopiero bawiła się i siedziała w pieluchach... Hm.
      O mamo, a tymi kurami to sobie wyobraziłam. XDDDDD KISNĘ. XD Kogut, który podbija do kury, stoją... DZIAB, DZIAB, DZIAB, DZIAB! XD nvm.

      Czeba, czeba!! Hehehehehehehe. Oj, będzie. A jak ja się cieszę z tego. No kurczę! ❤

      Tema jest zawsze rozbrajająca. XD

      Dzięki kochana i wzajemnie! :*
      Buzialki zazalki. :D

      ps. ❤❤

      Usuń
  6. Biorę to! Bylebyś tylko nie rzucają słów na wiatr i napisała te 70 rozdziałów.
    Rozdział super, oczywiście ja czytałam z opóźnieniem i na szybko, a ostatnia scena... Miodzio!!! <333 Itachi działa jak magnes, porusza wszystkie motyle w brzuchu XD
    Czekam na kolejny rozdział, bo jestem ciekawa tej akcji. I czemu nagle Sakura może jechać, wyczuwam podstep. Buziaki, weny życzę! :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napiszę! Nawet jeśli główna fabuła nie będzie miała tyle, to wiele wątków pobocznych wprowadzę na bank. :3
      O taaaak, zdecydowanie tak działa. XD
      Dzięki śliczne i całusy dla Ciebie też! :*

      Usuń
  7. Kochana, może komplementy zacznę od pięknego szablonu. Aż żałuję, że nie napisałam do Ciebie z prośbą, żebyś jakiś dla mnie wykonała :3 Jest przepiękny. No i muzyczka ( wiem,że jest od samego początku XD) ale dzisiaj tak bardzo mi pasowała do całego rozdziału,że po prostu ahhh ! Jestem pod wrażeniem tej strony wizualno/estetycznej :3
    Przejdźmy do rozdziału. Zazwyczaj jest tak, że kiedy autor jest zadowolony to czytelnik również. I tutaj właśnie to się zadziało: napisałaś rozdział, z którego jesteś zadowolona i uważasz,że jest najlepszy do tej pory. I szczerze mówiąc, to rozwijasz się bardzo. Jestem tutaj od twojego 3 rozdziału (o ile dobrze pamiętam) więc trzeba było nadrabiać. Już wtedy widziałam różnicę i cieszy mnie to, że kiedyś znów wejdę na twojego bloga i będę mogła sobie przypomnieć, jak pięknie rosłaś w siłę. Co prawda Sakura nieco mnie irytuje i czasem brak jej takiej chłodnej kalkulacji, jednak to mimo wszystko jest do niej podobne. Wiele sytuacji i zdarzeń w anime było spowodowane jej uczuciami, to przez nie robiła różne dziwne rzeczy (typu wyznanie miłości Naruto) i tutaj też to dodałaś. Nie wiem tylko czy celowo,ale ja to tak widzę. No i Temari, która byłą moją ulubioną postacią kobiecą w anime. Kobieta- maszyna, twarda, zaradna, silna ale jednocześnie kochająca i ceniąca swoją rodzinę. Myślę, że tutaj mimo ogólnej sukowatości niedługo zobaczymy (mam nadzieję) twarz tej oddanej kobiety. Intryguje mnie też Hinata: przedstawiasz ją troszkę inaczej niż no cóż....zazwyczaj XD
    Ostatnią scenę pochłonęłam. Pikawa to tak mi napierdzielała, jakbym stała tam obok i to widziała XDDDD I to nie z zazdrości, tylko no cóż...zadowolenia, tak to nazwijmy XD Czekałam na ten moment od czasu koszulki Itachiego (za to również cię chwaliłam, ta "przynależność do Uchihy" ) i WRESZCIE SIĘ DOCZEKAŁAM XDD. Sprawiłaś,że pierwszy raz dzisiaj się uśmiechnęłam. Dziękuje:3.
    Być może powinnam Ci napisać to przy epilogu (tak apropo to 70 rozdziałów bardzo mnie cieszy) jednak podjęłam decyzję,że napiszę to teraz. Jakiś czas temu wspominałam sobie dawne czasy bloggera,w którym działałam daaaawno temu pod innym pseudonimem. Działały tam pewne blogerki, których opowiadania SasuSaku były po prostu hitem,klasykiem. Wiem,że preferujesz raczej ItaSaku, ale myślę,że będzie to dobry komplement. Autorki tkj Jusia czy Akemi były dla mnie pisarskim autorytetem, marzyłam o tym, żeby chociażby mi odpisały na komentarz a największym marzeniem była dedykacja. Dzieciak wtedy byłam co prawda, ale do ich opowiadań wracam do dzisiaj. I dzisiaj, znam dwie takie dziewczyny, które mogą się z nimi równać. Ty i Blue Bell jesteście dla mnie właśnie takimi autorkami, do których będę wracała za 5,10 lat i nigdy nie zapomnę o czym były wasze opowiadania. Osoba stojąca z boku może stwierdzić,że przesadzam, ale ja wiem swoje i koniec. Dla mnie w tym momencie jesteście klasyką w gatunku.
    Och,no cóż, jak zwykle się rozpisuję i jak zwykle jestem sporo spóźniona, a ty jak zwykle podołałaś zadaniu. Oby tak dalej :3
    Pozdrawiam i całuski :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eriko... sprawiłaś, że za jednym razem szczerzyłam się jak głupia, miałam ochotę się obruszyć tak bardzo z radości, by cała sala wykładowa się na mnie spojrzała, a przy okazji miałam łzy w oczach.
      Nawet nie wiesz jak wielkim komplementem są dla mnie Twoje ostatnie słowa. Nigdy, nigdy!, nie podejrzewałabym, by ktokolwiek postrzegał mnie w tych kategoriach. Baaaaaa! Ja bardzo dobrze znam twórczość Jusi i Akemii, bo mimo wszystko czytałam kiedyś sporo SS. Jeszcze nawet jak Jusia była aktywna. I w tym momencie jestem tak wzruszona... Ja swojej twórczości nigdy bym nie postawiła obok nich. Dlatego to, co napisałaś jest dla mnie przeogromnym zaszczytem, cały czas czytam to po kilka razy z ogromnym uśmiechem. Dziękuję Ci! ❤ Boziu, mam ochotę Cię wyściskać w tym momencie. I nie jestem sama, bo Blue też! Wiem to na bank!
      Też mam w głowie wiele opowiadań do których wracam, a które czytałam łoo... pięć/ sześć lat temu. Między innymi Kimi, która była moim wzorem przy ItaSaku. Teraz nie potrafiłabym przeczytać ponownie jej blogów. Ale sentyment mam i jestem wdzięczna, że to ona u mnie zakorzeniła tę pasję do pisania.
      I mając świadomość, że Ty wspomnisz Sought kiedyś, za kilka lat, napawa mnie ogromną satysfakcją, a przede wszystkim RADOŚCIĄ. ❤

      I och, cieszę się, że i szablon Ci się podoba! Siedziałam nad nim długo, bo on miał focha na mnie, a ja na niego. Ale ostatecznie się pogodziliśmy. XD
      Kochana, dawaj cynka mi w dowolnej chwili, kiedy chcesz, gdzie chcesz i masz szablonik. Naprawdę. Nawet nie mówię, że na teraz (ale to nie znaczy, że nie!) ale choćby za jakiś czas - pisz do mnie. Zdziałamy coś razem. :3

      Sakura niestety taka jest i powiem szczerze, że i mnie irytuje to zachowanie. I to, że jest taka (podobna jak w anime) było zamierzone tylko połowicznie. Niektóre rzeczy były przeze mnie celowo tak zaakcentowane, niektóre już przypadkowo wyszły. Nie powiem, bym nie miała co do tego planów. Ale wszystko wyjdzie z czasem! Tak jak Temari! Bo rzeczywiście - niedługo zobaczymy jej drugą stronę. I to naprawdę szybko. Powiem Ci, że ona również jest moją ulubioną kobiecą postacią z uniwersum. :3
      A Hinaciaaaa, hehehe, ano ona też ma za sobą długą drogę. :D Zastanawiam się, czy jak nie skończę bloga, to nie zrobić kilku dodatkowych rozdziałów z losami pobocznych bohaterów. Jeżeli oczywiście nie zmieszczę się w głównej fabule i jeśli nie będzie takiej sposobności. Mogę powiedzieć, że ona była kiedyś taka sama, jak w anime.

      To jest nas dwie! Ten motyw z koszulką aż mnie korci by rozwinąć. Bo za mało tego było. :3 I kochana! Ja się również uśmiecham z tą świadomością, że poprawiłam Ci choć troszkę humor. Uśmiech jeszcze raz poproszę! Uhm. :3

      Dziękuję Ci ogromnie za te wszystkie słowa. Za każde osobno i chyba już do końca nie zapomnę tego, co napisałaś. Będę się starać rozwijać z każdym rozdziałem, co raz bardziej by móc odwzorować tę historię najlepiej, jak tylko bedę w stanie.
      Całusy dla Ciebie! Wielkie! ❤ Dziękuję! ❤

      Usuń
  8. W końcu znalazłam czas na nadrobienie Twojego bloga! Przyznam bez bicia ze przeczytałam go gdzieś po północy i miałam od razu postawić komentarz, ale byłam tak zmęczona ze sen pokrzyżował mi plany >.<. Za to od razu jak chwyłam,pierwsze co zrobilam to chwyciłam telefon i włączyłam Danger!

    Piszesz coraz dłuższe nocie, co wpływa na korzyść tego opowiadanka :>. Planujesz 70 rozdziałów?! Kobieto, dzięki Tobie wiem że bede miala co czytać ❤❤.

    Przez ostatnie dwa rozdziały jakoś tak zżyłam sie z Sakurcią. Moment kiedy chciala uciec, albo kiedy wystawiła Temari środkowego palca spowodował, iż ujrzałam w niej trochę siebie. Czasami też mam takie "odpały" jak ona XD. Ciekawe czy w następnych nociach będę dochodzić do podobnych wniosków ^^.

    Twój blog jest jak na razie jedynym (czuj sie zaszczycona B|), w którym uwielbiam momenty z Temari. Ogólnie to odkąd pojawiła sie w mandze i anime nie trawie jej. Sama nie wiem czemu XD. U ciebie dodaje komizmu do całej akcji <3 (nie wiem czemu mój telefon zmienił mi komizm na komunizm o.O). Zwłaszcza jej bezpośrednie przekleństwa <3. Ogólnie to podoba mi się Haruno w wersji mechanika. Nigdy bym się nie przypuszczała, że samochody będą do niej, że tak powiem, pasować. Jestem przyzwyczajona, iż tylko jest lekarzem, a naprawdę miło jest wyobrazić ją sobie w kompeltnie nowej funkcji!

    Co do momentu z Itasiem... TELEFON MI WTEDY WYPADŁ Z RĘKI XD. To bylo takie nagłe, takie AWWWW <3! Od 8 rozdziału próbowałam wykminić,kiedy sie w końcu pocałują, a tu proszę,wybrałaś najmniej oczekiwany moment <3. W sumie, wspominając o tym chyba powrócę do tego momentu jeszcze raz!

    Mam nadzieję, że nie pozwolisz nam długo czekać na kolejny rozdział :(. Gdybym mogła to dziś bym czytała kolejne, ale no nie pogania się artysty :>.

    Brawa również za nowy wygląd! Tworząc kiedyś szablony muszę stwierdzić, że przy Twoich czuję się jak amator XD. Ale to dobrze! Rozwijaj swoje umiejętności jeszcze bardziej!

    Do następnego <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehehe. ❤ 70 rozdziałów to takie moje małe wyzwanie! Bo na bank będzie się duużo działo. :D
      I kurczę fajnie jest przczytać, że przypadkowo trafia się w charakter innej, prawdziwej osoby. No kurczę. :D

      O kurdę. Czuję się! 8) Akurat u mnie Temari jest ulubioną, damska postacią, więc tego. To, że przekonałam choć TUTAJ do niej, to supi. :D
      Komizm, komunizm... kto tam by znalazł róznicę.. XD
      Wybacz, za ten czarny humor. :')

      Nooo, powiem Ci, że schemat lekarki Sakury rzeczywiście bardzo się przyjął. I pomimo, że u mnie tez jest jakaś wzaminka o tam tych studiach medycznych, nie chciałam jej wsadzać tam. Jakoś tak, chciałam ją wsadzić w sam środek, akcji. Mam sentyment też do jednego opowiadania, gdzie może i nie zajmowała się mechaniką, to już lubiła szybka jazdę. I chciałam z tego motywu zrobić coś jeszcze. :D

      Przy Itasiu... Serio? XDDD Hahaaaaa, acheivement get! ❤ Sama aż przeczytałam tamto jeszcze raz. :D

      Mogę powiedzieć, że do dziesiątki dzisiaj siadam. Chce jej natrzaskać jak najwięcej i może opublikować lada dzień. Miała być jeszcze w kwietniu, ale moje plany zostały pokrzyżowane nieco. :/ Ale... Postaram się teraz masowo pisać, by rozdziały pojawiały się szybciej. Jak policzyłam sobie, co to ędzie, gdy planuje tyle rozdziałów, a publiuje je co miesiąc... Nieeeeeeee. Nope. XD Absurdem jest data zakończenia opowiadania. Więc tego, no. :D

      Ah, przestaaaań! Sama do niedawna byłam żółtodziobem, a czytając teraz takie pochwały, to aż mnie wykręca ze szczęścia. ❤ Będę, będę!❤

      Całusy dla Ciebie i dziękuję Ci ślicznie za Twój komentarz. ❤❤

      Usuń
  9. O matko kochana!

    To Twój drugi blog, który przeczytałam dzisiejszego dnia! (zawalając wszystko, co miałam do zrobienia) .

    Oderwać się nie mogłam, od tej historii!

    Pomysł bomba, sposób opisywania - jeszcze lepszy! I ten Itachi ( mrau )!

    Zachwycasz mnie kobieto, czyta się Ciebie, niczym książki z wyższych półek.

    A teraz, kiedy skończyłam już obie wykreowane przez Ciebie historie, (na obydwu blogach), pozostało mi czekać z niecierpliwością, że może w maju, coś jeszcze się pojawi.

    Tak wykreowanych, postaci i świata, dawno nie widziałam.
    No i trzeba pochwalić, wygląd twoich blogów!
    Na oba, wchodzi się z taką samą, wielką przyjemnością dla oka <3


    Pozdrawiam! Twoja nowa,bardzo wierna fanka.

    PS. Gdyby kiedyś bardzo Ci się nudziło, zajrzyj na któryś, z moich raczkujących blogów. Będę bardzo chętna przeczytać twoją opinię :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh, kochanaaaaaa. ❤❤ Ile szczęścia i radości może dać tyle miłych słów. ❤ Mam wielką satysfakcję, że podobają Ci się obydwie historie! Oh, wow. I to, że piszę niczym ksiażki z wyższych półek... Podniosłaś mi tak bardzo samooocenę, że aż szczerzę się jak głupek do monitora. Dziękuję! ❤

      Psst. Mogę zdradzić, że jest jeszcze trzeci. Moje Ai. :D
      Ale nie wiem kiedy będzie nastepny rozdział... Straciłam jakoś samozaparcie do niego. :'(

      Mogę zapewnić, jak Gemi Ni, że rozdział lada dzień. Tylko przysiądę do niego.
      Dzięki Ci raz jeszcze! Za te słowa, miły komentarz. ❤ A, że szablony rownież przyciągają oko, równie mnie nakręca. ❤ :D

      Również pozdrawiam, ślę całusy do Ciebie! ~❤

      ps. A tutaj przyznam się, że po komentarzu na SH, zajrzałam do Ciebie. :D I mając na razie w łapkach Twoje SS, byłam oczarowana. Ale ciii. Jeszcze tam zawitam i zostawię komentarz, więc wiecej tam. :D

      Usuń
  10. Zmiękły mi kolana jak jasna cholera....

    Kurczę, Temari to jednak jest niezła, a ta akcja z dogryzaniem Nagato... Przeboska! Kocham to i czytałam z 3 razy, zanim przeszłam dalej :D
    Ostatnia scenka... No doczekałam się wreszcie, tak długo! Ale w sumie, to dobrze. Byloby słabo, jakby przykleili się do siebie już pierwszego dnia, czy coś... Szanuję, bo świetnie prowadzisz akcję romansu między nimi. :3

    OdpowiedzUsuń