Dla nowych i
tych starszych czytelników.
– Idziesz?
Przygryzłam wargę, mając świadomość jego ciągłego,
pożerającego mnie wręcz wzroku. Widziałam, że się kontrolował. Tak, jakby miał
poczucie, że zaraz ją straci, odwrócił się do mnie plecami. Echo jego kroków
spowodowało, że jak wyrwana z transu zerwałam się z miejsca. Wyszarpnęłam z
szuflady pierwszą, napotkaną bluzkę i zakładając broń za pas, zatrzasnęłam za
sobą drzwi. Doganiając go, naciągnęłam materiał czarnej koszulki do końca. Czułam,
jak moje policzki wręcz pulsują ciepłem, na samo wspomnienie tego… pocałunku sprzed chwili.
Dlaczego on…?
Prąd przeszedł przeze mnie powodując, że włoski na
moich rękach się zjeżyły. Pokręciłam głową na boki. Czułam, jak węzeł zaciska
się w moim podbrzuszu co raz intensywniej, gdy stawiałam każdy kolejny krok.
Odetchnęłam głęboko. Jadę z nimi,
przyszedł po mnie. A jednak to on sprawiał, że byłam tak poddenerwowana.
Jego jedno spojrzenie sprawiało, że brakowało mi tchu.
Potem. Obiecałam sobie. Potem
będę się nad tym zastanawiać. W tym momencie najważniejsza była Yuri. Nie
mogłam się jednak powstrzymać i przyłożyłam delikatnie palce do ust,
pamiętając, jak były całowane przez jego.
Wbiegliśmy do tej samej hali, w której miałam już
okazję być. Poczułam się bardzo niekomfortowo, gdy zwróciliśmy na siebie uwagę
większości osób. Na samym przodzie stały trzy SUV’y, trochę dalej były wojskowe
ciężarówki oraz bardzo znajome mi czarne Nissany. Niedaleko nich, w grupce,
zbitych było kilka osób. Między innymi Ino, która patrzyła z niedowierzaniem, a
potem dziwnym błyskiem w oku. Przy jej boku byli też Naruto i Kiba. Obydwoje
wyglądali na zdziwionych, dostrzegając, jak trzymam się za plecami Itachiego. Nie
umknęło mi też kilka innych znajomych twarzy.
– Wsiadać! Ruszamy! – Głos Uchihy donośnie odbił się
od ścian. Zawahałam się widząc, że część z nich wykonuje ten rozkaz z
nieskrywanymi wątpliwościami. Nie ugięłam się jednak i ruszyłam do przodu,
zaraz za nim.
– Co ona tu robi? – Znikąd pojawiła się obok mnie
Temari i chwyciła z całą stanowczością moje ramię. Syknęłam, czując jak jej
paznokcie wbijają się w moją skórę. Odwróciłam w jej stronę gwałtownie głowę i
widziałam, jak na jej twarzy maluje się złość. Obrzuciła mnie pogardliwym spojrzeniem,
by potem skupić się całkiem na brunecie.
– Puść ją i jedziemy – Itachi stał już przy
pierwszym SUV’ie. Posłał kobiecie twarde spojrzenie i wiedziałam, że zdecydowanie
jej się to nie spodobało. Miażdżący uścisk utwierdzał mnie w tym.
– Czy zdajesz sobie sprawę, jakie będą tego
konsekwencje? – Jej usta ściągnęły się w wąską linię. Chciałam wyrwać się z jej
uchwytu, ale zmierzyła mnie wzrokiem i jedynie jeszcze mocniej szarpnęła w swoją
stronę. Napięłam mięśnie i zacisnęłam pięści. Zupełnie nie podobała mi się ta
sytuacja.
– Ja ją tu sprowadziłem. Biorę za to pełną
odpowiedzialność. – Przy ostatnim zdaniu podniósł głos tak, by każdy wyraźnie
go usłyszał. Powiódł wzrokiem dookoła, łapiąc kontakt z każdą najbliższą osobą.
Dobitnie dawał do zrozumienia, że jest to sprawa niepodlegająca jakiejkolwiek
dyskusji. Obruszyłam się lekko, gdy ostatecznie zatrzymał się na mnie. Jego
rysy stały się zdecydowanie o wiele ostrzejsze. Zagryzłam policzek od wewnątrz domyślając
się, co to oznaczało.
Kazał mi się pilnować. Wyglądał tak, jakby to, co
wydarzyło się przy moim pokoju się nie wydarzyło. Ale czego oczekiwałam? Nie
byliśmy sami, więc gdyby okazał słabość wobec mnie publicznie, każdy
wiedziałby, że jego decyzja jest podjęta stronniczo. Nawet jeśli nie była. Prawda?
– Mamy opóźnienie – kiwnął znacząco. Wsiadł na
miejsce kierowcy i bez chwili zawahania odpalił silnik. Zaraz za nim rozległo
się warczenie innych. Prychnięcie Temari bardzo dosadnie dało mi do
zrozumienia, że w żadnym stopniu nie podoba jej się ta sytuacja.
– Uważaj – wysyczała mi prosto w twarz. – Zostawię cię
tam bez skrupułów, jeśli coś zawalisz. – Jej lazurowe oczy ciskały gromami. Puściła
mnie z impetem, jakby moja skóra ją parzyła.
Z nogami niczym z ołowiu, pospieszyłam do samochodu
Itachiego i sprawnie wskoczyłam na tylne siedzenie. Wolałam trzymać się blisko
niego. Zaraz jak zatrzasnęłam drzwi, poczułam gwałtowne szarpnięcie, gdy
ruszyliśmy jako pierwsi. Na przednim siedzeniu jako pasażer siedział Kisame i
uśmiechał do mnie znacząco. Uniósł zdecydowanie szerzej kąciki ust, przez co
pierwszy raz mogłam dostrzec jego wyraźnie zaostrzone zęby. Dopiero teraz
wydały mi się cholernie przerażające. Widząc, że z zaciętą miną nie spuszczam z
niego wzroku, ostatecznie odwrócił się. Nie zmienił ani na moment tego ubawionego
wyrazu.
Itachi natomiast nie zwracał na niego najmniejszej
uwagi. Nawet jeśli również jego starał się sprowokować do powiedzenia słowa
więcej. Patrzyłam, jak pewnie trzyma kierownicę i skupia się w pełni na drodze.
Jednak wydawał się spięty. Obserwowałam go, aż nasze spojrzenia się spotkały w
lusterku. Poczułam zakłopotanie, że zostałam przyłapana. Odwróciłam się powoli
do okna, jednak żadne z nas do ostatniego momentu nie przerywało tego kontaktu.
Sprzeciwił się rozkazowi Nagato. Teraz miałam tego
całkowite potwierdzenie. Zdziwiło mnie to, że każdy, oprócz Temari, nie odważył
się z nim spierać. Jakiś niepokój ściskał mnie wewnątrz, gdy przypominałam
sobie jak władczy był. On wtedy rozkazywał, nie zważał na cokolwiek innego, a
ludzie się go słuchali. Może i był prawą ręką Paina, ale nie chciałam wiedzieć, co może go czekać za takie decyzje.
Skrzywiłam się lekko, gdy poczułam, jak paznokcie
wbijają mi się w skórę dłoni. Nie wiedziałam nawet kiedy, zaczęłam ściskać
materiał bluzki tak bardzo, by zaczęło mnie to boleć. Dzięki niemu mogłam tu
teraz siedzieć, to on umożliwił mi wzięcie udziału w tym wszystkim. Również
wbrew wszystkim słowom, które wypowiadał. Był przekonany, że będę tylko zawadą,
problemem. Wiedziałam, że muszę zrobić wszystko by tylko rzeczywiście się nim nie stać. I obiecałam sobie, że zrobię cokolwiek
będzie trzeba, by nie poniósł żadnych konsekwencji ze strony Nagato.
Jechaliśmy bardzo szybko między budynkami miasta.
Było po północy, więc ruch na ulicy był znikomy. Gdy wjeżdżaliśmy do Tokio, nie
sądziłam, że poczuję… tęsknotę?
Wiedziałam, że nie jestem stworzona do życia w
podziemiu, a światła z zewnątrz utwierdzały mnie w tym. Spoglądając przez tylną
szybę, ku mojemu zaskoczeniu, widziałam tylko jeszcze dwa, inne samochody.
Jedną ciężarówkę oraz Nissana. Musieliśmy być pierwszą grupą, a pozostała
reszta była spowalniana przez nasze opóźnienie.
Była godzina druga, gdy wjechaliśmy do niedużego
hangaru, dwie przecznice od teatru. Minęła ponad doba od narzuconego terminu i
patrząc na zegarek modliłam się, by wciąż tam byli. Na samą myśl, że Yuri mogła
być martwa, mdłości skręcały mnie w żołądku. Musiałam dopilnować by wyszła z
tego cało. Nie widziałam innej możliwości.
Itachi zatrzymał się przy prawej ścianie, a zaraz
potem usłyszałam pisk opon za nami. Wychodząc, zauważyłam za kierownicą
sportowego samochodu Temari, a wraz z nią byli Yuugo i Suigetsu. Podeszli do
nas, a zaraz za nimi dołączyli Naruto, Kiba i Ino. Było widać, że ci pierwsi
rzucają w moją stronę nerwowe spojrzenia. Irytowało mnie to. Stało się, jestem
tu. Skrzyżowałam ramiona na piersi chcąc pokazać, że jestem pewna swego i nie
muszą martwić się o moją dupę. Gorzej, jeśli chodziło o ich.
– Pamiętajcie: mamy dostać znak od drugiej grupy,
gdy będą wchodzić. Dziesięć minut później schodzimy do tuneli. – Przypomniał
nam wszystkim Itachi, poprawiając przy okazji kaburę z bronią na pasie.
Większość osób kiwnęła głową, ale jak się spodziewałam, Temari jako jedyna
spojrzała na niego krzywo i podparła się pod bok. Uchiha zdawał się tego
zupełnie nie widzieć i lekceważąc ją, wrzucił kurtkę na tylne siedzenie SUV’a. Widziałam
tylko jak zaciska usta w wąską linię. Wiedząc, że nie ma tu wpływu na
jakąkolwiek decyzję prychnęła i odeszła z powrotem do samochodu.
Większość widocznie spodziewała się czegoś więcej,
ale widząc, że nie ma on już nic więcej do powiedzenia, rozprzestrzenili się na
boki. Jedynie Ino, chwilę później, uwiesiła się na mojej szyi.
– O co tu chodzi? – Zapytała z ogromnym uśmiechem,
konspiracyjnie szepcząc mi do ucha. Rzuciłam spojrzeniem za Itachim i węzeł
moim brzuchu nieco się rozluźnił. Ufał mi.
Dlatego mnie tutaj zabrał. Nie mogłam jednak powstrzymać tego, że czułam wciąż,
jak policzki pieką mnie na samo wspomnienie jego ust na moich.
– Przyszedł po mnie, po prostu. – Trzepnęłam ją w
ramię, gdy zaczęła znacząco unosić brwi. – Przestań! Sama jestem tym
zaskoczona. – Mruknęłam.
– I to dlatego jesteś czerwona? – Z cwanym wyrazem
twarzy oparła się o samochód obok mnie. Pokręciłam głową na boki
niedowierzając. Tylko ona mogła zaczynać takie tematy, zaraz przed tak ważną
misją.
– Nie. – Przeczesałam swoje włosy i uniosłam głowę w
górę. Wpatrywałam się w metalową konstrukcję przy suficie.
– To…?
– Przy innej okazji, okej? – Westchnęłam ciężko i
odwróciłam się w jej stronę. Zdziwiłam się, że zamiast iście dociekliwej
postawy, spotkałam się z ubawionym spojrzeniem. Chwilę później poczułam, jak
mnie obejmuje delikatnie. Zaskoczona odwzajemniłam gest.
– Po prostu słuchaj jego rozkazów. Wtedy wyjdziemy z
tego wszyscy cało – wyszeptała do mojego ucha i puściła mnie. Nie miałam okazji
jej cokolwiek odpowiedzieć, bo z małym, wyrozumiałym uśmiechem odsunęła się ode
mnie i ruszyła do chłopaków.
Zamknęłam oczy i schowałam twarz w ręce. Itachi musiał
widocznie wpleść mnie w jakiś sposób w plan, skoro Ino wierzyła w jego decyzję.
Pozostawało mi więc uważać i nie dać ponieść się emocjom. Dlatego też starałam
się teraz wyciszyć, odrzucić wszystkie niepotrzebne myśli.
Wujek Nagato
obiecał, że kupi mi nowy samochodzik. Porsche! On zawsze dotrzymywał słowa.
– Kim jest ta
dziewczynka? – Uniosłam głowę zaciekawiona, gdy moje koleżanki nagle zebrały
się w małą grupkę i szeptały do siebie nawzajem. Aiko, Nobuko i Kana patrzyły
na nową dziewczynę, która miała śliczne, długie karmelowe warkoczyki.
– To Yuri. –
Odpowiedziała Aiko i ścisnęła mocniej rączkę swojego misia.
– Nie bawimy
się z nią!
– Dlaczego? –
Wszystkie trzy podskoczyły zaskoczone na moje pytanie. Wyglądały na
przestraszone, że się odezwałam do nich. Bardzo tego nie lubiłam. Mama zawsze
straszyła moje koleżanki.
– Jest dziwna!
Nie odzywa się do nikogo i ucieka! – Wstałam powoli i przycisnęłam biały
samochodzik do siebie. Widziałam jak Yuri siedzi sama przy ścianie i skubie materiał
swojego różowego sweterka. Przekrzywiłam głowę, chcąc wypatrzeć, co jest w niej
takiego dziwnego.
Obserwując ją
dostrzegłam tylko jedną rzecz. Była bardzo, bardzo smutna.
Pamiętałam bardzo wyraźnie to wspomnienie. To był
pierwszy raz, gdy się nią zainteresowałam. Inne dzieci odrzuciły ją, bo była
zamknięta. Nie chciała się z nimi bawić. Wolała siedzieć sama albo rysować
jedną, niebieską kredką. Jako jedyna próbowałam pokazać jej moje zabawki, ale
jej wielkie oczy patrzyły na mnie pusto.
Westchnęłam i w końcu opuściłam ręce. Wtedy tego nie
rozumiałam, ale gdy znów miałyśmy okazję się spotkać i zaprzyjaźnić, jej
zachowanie stało się dla mnie oczywiste.
Drgnęłam, gdy uświadomiłam sobie, że Itachi stał
obok mnie i musiał obserwować mnie od jakieś chwili.
– Trzymaj się blisko mnie. I żadnych działań na
własną rękę, zrozumiałaś? – Dreszcz niepokoju przeszedł mi po ramionach, gdy patrzył
na mnie twardo. Zdobyłam się tylko na lekkie kiwnięcie głową. Musiał dostrzec,
że chyba był nieco zbyt ostry, bo jego oczy złagodniały. Patrzyłam na niego
zaskoczona, gdy uniósł rękę i pogładził delikatnie mój policzek. Czułam, jak
robi mi się gorąco od jego dotyku i chciałam opuścić głowę w dół. Ostatnio nie
potrafiłam być przy nim sobą. Uciekałam wzrokiem, czerwieniłam się i
denerwowało mnie to, w jakiś sposób. Poczułam tylko jak przytrzymuje mi
podbródek, bym nie chowała się przed nim. Wpatrywał się we mnie intensywnie.
Chwilę później puścił mnie.
Odetchnęłam głęboko i przeczesałam ręką włosy. To,
co się właśnie działo, było dla mnie dziwne. Nienawidziłam być nieokreślona, co
do kogoś. Kim my byliśmy?
Przez następne półgodziny czekaliśmy. Zdążyłam w
międzyczasie usiąść na podłodze i opierając się o oponę naszego BMW X6, rozejrzeć
dokładnie po hangarze. Oprócz naszych samochodów, były tutaj ukryte koparki i
sprzęt drogowy. Pachołki, czerwono–białe balustrady, a w kątach ogromne wory z
cementem, były obiektem mojego zainteresowania przez te długie minuty. Potem
tylko już siedziałam i patrzyłam w sufit. Nerwy zżerały mnie od wewnątrz, przez
co moja warga była tak mocno pogryziona, że aż bolała.
Niemal podskoczyłam, gdy telefon Itachiego
zadzwonił. Widziałam, jak rozmawia, przez krótką chwilę, a potem kiwa na nas
głową, by się ruszyć. Strzepnęłam nogi czując, że mi ścierpły. Zbierając w
sobie tyle odwagi, ile miałam ruszyłam za nim. Ruszaliśmy.
Zaciekawiona rozglądałam się po tunelu, którym
szliśmy. Uchiha zaprowadził nas za metalową konstrukcję, która utrzymywała
szkielet hangaru i tam, z zaskoczeniem, odkryłam zejście. Korytarz miał
szerokość trzech metrów i z każdym krokiem zwężał się, co raz bardziej. Na
ścianach widziałam pełno graffiti, a przy ścianach leżało pełno śmieci. Dzieciaki
musiały odkryć te tunele, ale widocznie bały się iść dalej, bo po jakiś
pięciuset metrach było ich co raz mniej. Nieprzyjemne dreszcze przechodziły mi
po ramionach za każdym razem, gdy słyszałam piszczenie szczurów lub gdy jakiś
przebiegł mi pod nogami. Ino szła tuż obok mnie i ocierałyśmy się ramionami, co
jakiś czas. Nikt się nie odzywał, parliśmy cały czas do przodu. Dwie przecznice,
to nie było daleko, ale dziękowałam w duchu, że Itachi musiał znać te kanały. Ten,
którym szliśmy rozdzielał się co chwila na boki. Skręciliśmy zaledwie parę
razy, ale wiedziałam, że nie byłabym już teraz w stanie wrócić. Wszystko było
zbyt jednakowe, beż żadnych znaków, czy choćby śladów na ścianach. Nie miałam
zupełnie pojęcia, jak on może nas tak dobrze prowadzić.
Światło było nikłe, rzucane jedynie przez pojedyncze
żarówki przy suficie. Trzymałam się blisko Ino, bo ona jako jedna z nielicznych
miała latarkę w ręku. Dzięki temu już wiele razy uniknęłam potknięcia się o
własne nogi. Znikając za kolejnym zakrętem mogliśmy usłyszeć echo czyjegoś
śmiechu i strzępki niewyraźnych rozmów. W oddali było widać, jak jasna poświata
wylewa się z wnęki po prawej stronie.
Będąc co raz bliżej, głosy były wyraźniejsze.
Dochodząc do końca, nagle przestrzeń powiększyła się do rozmiarów sporego
pomieszczenia. Na bokach były rozstawione duże reflektory, a pod nimi rzucone
niedbale narzędzia do wiercenia. Na krzesłach siedziała trójka mężczyzn,
których zupełnie nie kojarzyłam. Za nimi, w ścianie, ziała ogromna dziura
wylotowa. Poczułam na ramionach gęsią skórkę, gdy wiatr z przeciągu przeleciał
mi po skórze.
– Wszystko gotowe? – Tamci trzej widząc nas,
przerwali swoją zażartą dyskusję o tym, kto miał lepszą laskę w łóżku, na co
się mimowolnie wykrzywiłam i wstali gwałtownie.
– Tak. – Najwyższy z nich wystąpił do przodu i
uścisnął Itachiemu rękę. Był blondynem i w tym jasnym świetle bez trudu
dostrzegałam jego uważne, orzechowe oczy. Musieli znać się bardzo dobrze, bo
przez moment barki bruneta się rozluźniły. – Macie otwartą furtkę. Nikt się nie
zorientował, że został wywiercony tunel. – Kiwnął głową w czarną przestrzeń za
nimi.
– Dobra robota, Sho. – On jedynie uśmiechnął się do
niego. Nagle jego spojrzenie przeniosło się na mnie, a ja mimowolnie
przestąpiłam z nogi na nogę. Na początku musiał być zaskoczony, ale zaraz potem
zmierzył mnie oceniającym spojrzeniem, a uśmieszek nie schodził mu z ust.
Poczułam, jak Ino przysuwa się do mnie i chwyta za łokieć. Zmarszczyłam brwi
zaniepokojona jej odruchem.
– Idziecie z nami. – Rozkazujący ton Itachiego, na
powrót przyciągną jego uwagę. Kim on był?
– Tego nie było w planie. – Obruszył się jeden z
dwójki pozostałych mężczyzn. – Mieliśmy jedynie zrobić to jebane przejście. –
Widziałam, jak został najzupełniej w świecie zignorowany. Wszyscy czekali, aż
ruszę się następna, więc czując napór wszystkich oczu, ruszyłam czym prędzej do
przejścia. Przechodząc obok tego blondyna, poczułam, jak musnął palcami moje
włosy. Zmarszczyłam gniewnie brwi i posłałam mu wrogie spojrzenie. Nie
tolerowałam, gdy ktoś obcy dotykał mnie, w jakikolwiek sposób. Zupełnie nie
podobał mi się ten typ. Strzepnęłam mocno jego rękę i nie patrząc na niego, czym
prędzej weszłam do środka.
Tunel, w porównaniu do poprzedniego, był kilkakrotnie
mniejszy, pozwalał by tylko jedna osoba na raz mogła przejść. Musiałam jeszcze
schylać się, by przypadkiem nie zahaczyć o sufit. Czułam się zakłopotana idąc
zaraz za Itachim, mając go wręcz przed nosem. Zamknęłam oczy, chcąc nie myśleć
o tym wszystkim. Czemu zawsze do mnie, musiały przyczepiać się jakieś obce
typy?
Po krótkim przemarszu, przeszliśmy przez dziurę z
drugiej strony. Itachi poświecił latarką w około, obserwując otoczenie.
Staliśmy w piwnicy teatru, gdzie na jej całej przestrzeni porozrzucane były rekwizyty.
Słysząc tę nienaturalną ciszę, całkiem zapomniałam o wszystkim i skupiłam się
jedynie na Yuri. Byliśmy już bliżej, jeszcze tylko dostać się na górę. Zagryzałam
mocno wargę, mając nadzieje, że zdążyliśmy. Gdy wszyscy byli już na zewnątrz,
nad naszymi głowami nagle rozległ się ogromny wybuch. Zasłoniłam głowę
obawiając się, że z sufitu zacznie lecieć coś więcej niż tylko pył. Seria
wystrzałów, która rozległa się potem, dała mi wystarczające potwierdzenie, że
druga grupa dotarła na miejsce.
– Przegrupować się. Wszystko tak, jak było ustalane.
Grupa Ino wchodzi na pierwszy balkon i ubezpiecza nas z góry. Temari i reszta,
wejdziecie z Shino, gdy tamci przedrą się do środka. Ja z Sakurą będziemy za
kotarą. Wy – kiwnął głową na Sho i dwójkę mężczyzn – pilnujecie zejścia. Jeżeli
zrobi się gorąco – pomagacie.
Każdy dał znak, że zrozumiał. Określone grupy,
rozeszły się do odpowiednich schodów na górę. Wyjść było co najmniej cztery,
przez co rozumiałam decyzję Itachiego, by tamta trójka miała zostać na tyłach.
Czułam, że nie straciłam zainteresowania tamtego mężczyzny, ale nie odważył się
już więcej mnie zaczepić. Nie miałam już więcej czasu, by zastanawiać się nad
tym. Itachi szybkim krokiem ruszył do wejścia, w najdalszym kącie piwnicy.
Czułam, jak ręce pocą mi się ze zdenerwowania, gdy sięgałam do kabury na moim
pasie. Widząc, że zaczął wyciągać broń, zrobiłam to samo. Teraz wszystko
zależało od naszego szczęścia. Będąc na górze schodów obrócił się, przez co
musiałam zatrzymać się dwa stopnie za nim. Zanim zdążyłam o cokolwiek zapytać,
znów poczułam jego wargi na moich. Jego głęboki, pospieszny pocałunek zabrał
ode mnie wszelkie wątpliwości i strach. Był tutaj.
– Po tym wszystkim musimy porozmawiać. – Wzięłam
głęboki oddech i pokiwałam głową.
– Zdecydowanie – czując nową siłę, podążyliśmy w przód.
Wyszliśmy na całkowicie pusty korytarz. Nawet jeśli
ktoś tu był, wybuch musiał być na tyle spektakularny, że natychmiast ruszył
wspomóc przód. Biegliśmy cicho po czerwonym dywanie i kryliśmy się w każdej
wnęce z lustrami, która była po drodze. Wciągnęłam gwałtownie powietrze, gdy
zza zakrętu wyszło dwóch barczystych mężczyzn, uzbrojonych w karabiny. Ręką z
bronią zaczęła mi się trząść, uświadamiając mi, jak absurdalnie wydawaliśmy się
przygotowani. Itachi widząc moją panikę w oczach, nakazał mi być cicho i powoli
odbezpieczył broń. Zamknęłam oczy, słysząc delikatne szczeknięcie. Ich ciężkie,
pospieszne kroki zbliżały się, co raz bliżej. W momencie, w którym brunet miał
wyskoczyć na nich, budynkiem wstrząsnął kolejny wybuch. Chwyciłam się
gwałtownie ściany, czując, jak tracę równowagę. Dla niego widocznie musiała być
to idealna okazja. Nie wiedziałam nawet kiedy przekoziołkował zaraz przed nogi
tamtych strażników, a po korytarzu rozniósł się jedynie cichy wystrzał z jego
broni. Tłumik całkowicie zagłuszył jakikolwiek huk. Jęknęłam przerażona widząc,
jak tamci dwaj leżą pod ścianami, a pod nimi zaczęły tworzyć się powoli kałuże
krwi. Nie zdążyłam wyszeptać ani słowa, gdy Itachi chwycił mnie za przed ramię
i pociągnął do siebie. Popatrzył mi przez ułamek sekundy w oczy, dodając mi
odwagi. Serce ścisnęło mi się w piersi. Wiedziałam, że tamci bez wahania by nas
zabili. Zacisnęłam pięści i zebrałam się w sobie. Musiałam przestać przeżywać
to wszystko, teraz w niczym to nie pomoże. Więc kiwnęłam mu głową, że wszystko jest
już okej i ruszyłam pierwsza. Chwilę później wyprzedził mnie i po kilku
następnych zakrętach, zatrzymaliśmy się przed masywnymi drzwiami z napisem backstage. Wystrzały, które tłumione
przez ściany rozchodziły się w około, przerwane były jedynie na kilka sekund.
Cała poddenerwowana weszłam za nim przez drzwi. Byliśmy
w garderobie, a lustra poustawiane pod ścianami były oświetlone przez neonowe
żarówki. Przeciskając się między wieszakami, jakiś wystający pręt przeciął mi
skórę na ręce. Syknęłam cicho i przyłożyłam zaraz tam dłoń. Widząc na niej
krew, mimowolnie się krzywiłam. Itachi obrócił się przez ramię, słysząc, że coś
się ze mną dzieje. Pokręciłam jedynie głową, pokazując, że wszystko w porządku.
Przemieszczaliśmy się do przodu, aż nie dotarliśmy do zaciemnionej części. Parę
kroków dalej była do połowy zasunięta, czerwona kurtyna. Odetchnęłam, patrząc,
jak wysoko od nas znajdował się sufit. Wzdrygnęłam się, gdy usłyszałam na
scenie szyderczy śmiech. Zagryzając mocno zęby, byłam zaraz za nim, gdy
ruszyliśmy na scenę. Uważałam, by nie zahaczyć o kurtynę, bo wtedy pewnym było,
że bylibyśmy odkryci. Definitywnie – byliśmy na miejscu.
Jęknęłam cicho, gdy zza ramienia mężczyzny
dostrzegłam wymęczoną Yuri. Przycisnęłam rękę do ust, a łzy niekontrolowanie
pojawiły się w moich oczach. Nie poznawałam własnej przyjaciółki w tym wraku
człowieka. Wyglądała jak duch, blada i wycieńczona. Ubrania wisiały na niej
całe w krwi, gdy siedziała przywiązana do krzesła. Jej głowa słaniała się na
boki, jakby nie była w pełni świadoma, gdzie jest. Nieco dalej od niej
przywiązany był Michio, w równie opłakanym stanie. Wydawał się jednak bardziej
przytomny niż ona.
Ścisnęłam mocno rękę Itachiego. Potrzebowałam poczuć
czyjeś ciepło choć na chwilę. On w ogóle nie przejmował się tym, że moje
paznokcie boleśnie wbijają się w jego skórę. Odwzajemnił uścisk i niechętnie
wyswobodził się. To mi wystarczyło, by złapać choć odrobinę kontroli.
Przełykając ogromną gulę w gardle przesunęła wzrok dalej. Na krawędzie sceny
siedziała kobieta. Czułam, jak nienawiść przelewa się po mnie całej, gdy
uświadomiłam sobie kim ona jest. Odchyliła głowę w tył i z triumfalnym wyrazem
twarzy patrzyła w sufit. Oczekiwała kogoś, a ja nie zamierzałam pozwolić jej długo
czekać. Odbezpieczyłam broń, ale zanim zdążyłam choćby zrobić krok, poczułam,
jak ktoś zaciska dłoń na mojej.
– Żadnych, nieprzemyślanych działań – złość w oczach
Itachiego była wyraźna. Zagryzłam wargę we frustracji. Fuknęłam cicho i
załamana spojrzałam na ukochaną przyjaciółkę. Czułam, że długo nie wytrzymam
stojąc tak, patrząc na nią. Ona potrzebowała pomocy.
Nadzieja odżyła we mnie, gdy nagle westchnęła ciężko
i podniosła ociężale głowę nieco w górę. Widziałam, jak najdrobniejszy ruch
sprawiał jej ból.
– Oh? Obudziłaś się? – Zapowietrzyłam się słysząc
ten pogardliwy ton. – Twoja przyjaciółeczka już po was przyszła. – Zaśmiała się
i wstała na równe nogi. Stała od nas zaledwie kilka kroków. Spięłam się.
Wystarczyło by obróciła się odrobinę w lewą stronę, a mogłaby nas zauważyć. Wystarczyło
tylko lekko skupić wzrok. Pogładziła ją po policzku, ale nawet to sprawiło, że
ona jęknęła.
– Kazu, przynieś dodatkowe krzesło. Mamy gości. –
Zarechotała okropnie. Poczułam przeraźliwą panikę, gdy nagle w naszą stronę
ktoś zaczął stawiać powolne kroki. Itachi szarpnął mnie nieco do tyłu i czym
prędzej zaczęliśmy się wycofywać. Serce biło mi jak oszalałe, gdy starałam się poruszać
najciszej, jak tylko mogłam. Poczułam, jak zostaję wepchnięta za kotarę
zapasowej kurtyny. Okrył mnie szczelnie, nie widziałam zupełnie, co się dzieje
po drugiej stronie. Zacisnęłam dłoń na ustach i nosie, by nie było słychać
mojego oddechu. Nie wiem, co się stało z brunetem. Słyszałam tylko jak oddala
się gdzieś w lewo, a potem tylko te kroki. Napięłam się cała w zdenerwowaniu,
gdy był co raz bliżej mnie. Miałam wrażenie, że lada chwila zostanę odkryta.
Zamknęłam oczy, modląc się by mnie nie zobaczył. Nie mogłam zrobić choćby
kroczku w bok, bo miałam pod nogami jakieś wiadra. Z drugiej strony znowu była
ściana, przez co byłam całkowicie zamknięta.
Tłumiłam szaleńcze łkanie w moim gardle, gdy
przechodził zaraz obok mnie. Serce mi stanęło, gdy kroki ucichły jakiś odcinek
dalej od mojej kryjówki.
Błagam, nie.
Błagam, idź sobie. Nie ma mnie tu.
Prosiłam w myślach ze wszystkich sił, by sobie
poszedł. Wstrzymałam oddech, gdy cofnął się nieco do tyłu.
– Chcesz zostać zamknięty w izolatce, Kazu? –
Zniecierpliwiony głos Matsuri rozszedł się donośnie wokoło, gdy podniosła głos.
– Już teraz należy ci się kilka batów. Masz tu natychmiast wracać. – Myślałam,
że popłaczę się ze szczęścia, gdy mężczyzna zerwał się wręcz do biegu i wszedł
do garderoby. Miałam tylko nadzieje, że Itachi również zdążył się ukryć.
Chwilę później Kazu wrócił tą samą drogą, nie
zatrzymując się już ani razu. Odchyliłam głowę do tyłu i opuściłam ręce w dół.
Byłam
bezpieczna.
Nie tracąc ani chwili dłużej zrobiłam niepewny krok
w przód, chcąc się wydostać. Wszystko byłoby dobrze, gdybym nie poczuła, jak
coś owinęło się wokoło mojej nogi. Zachłysnęłam się, gdy nagle zaczęłam upadać,
a hałas rozdzieranego materiału i trąconych wiader rozniósł się po całej sali.
Jęknęłam, gdy coś boleśnie wbiło mi się w żebra, a potem zgięłam się w pół. Nie
zdążyłam choćby wstać, gdy nade mną ktoś stanął.
*
Pokazałam Kibie i Naruto, że mają się nie ruszać.
Musieliśmy przedrzeć się przez grupę sześciu facetów, pilnujących wejścia na
boczne schody. Myślałam intensywnie, co z robić w takiej sytuacji. Nas było
dwukrotnie mniej. W bezpośrednim starciu nie mieliśmy żadnych szans. Korytarze
odbijały się w lekki łuk, ale na szczęście wnęki zapewniały nam jakiekolwiek
schronienie. Na krótką chwilę wróciłam myślami do Sakury, mając nadzieje, że u
nich wszystko w porządku. To, czego dopuścił się Itachi, było bardzo ryzykowne.
Mimo wszystko, znałam go. Może nie byliśmy przyjaciółmi, ale lata na obserwacji
potrafią wiele. Z jednej strony podziwiałam go. Z drugiej dziwiłam, że był w
stanie podporządkować się Painowi. W końcu, tak naprawdę, władza należała się
jemu. I właśnie ze względu na to, nie bałam się o nią. Być może nie była
jeszcze przygotowana na tego typu akcje, zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Jednak
z nim była bezpieczna, zwłaszcza, gdy przyciągnęła jego uwagę. Nie mogłam
powstrzymać się od małego uśmiechu, czując ekscytację.
Usłyszałam niecierpliwe syczenie Kiby z tyłu, bym
się pospieszyła. Humor natychmiast mi się pogorszył. Rzuciłam mu piorunujące
spojrzenie, by zamknął się. Odwróciłam się z powrotem do przodu. Dwójka z nich
usiadła na schodach. Dobrze.
Widziałam korytarz z ich lewej strony, a pomysł
narodził się w mojej głowie znienacka. Podstęp był naszą jedyną szansą. Rozbrzmiał
kolejny wybuch. Usłyszałam, tak jak reszta mężczyzn, że schody nagle zaczynają
pękać. Zacisnęłam wargi wiedząc, że nie mamy dużo czasu. Miałam ochotę zabić
Deidarę. W planach nie było ich tak wiele.
Wykorzystując okazję, że ich uwaga była odwrócona,
skoczyłam do przodu. Schowałam się w korytarzu idealnie, gdy część z nich
odwróciła się. Pokazałam chłopakom, że mają mi zaufać i strzelać na mój znak. Naruto
jak zawsze szczerzył się, ale powaga w jego oczach była widoczna. Kochał taką zabawę, jak to niejednokrotnie nazywał.
Natomiast Kiba wyraźnie dawał mi do zrozumienia, że pożałuję swojego występku.
Posłałam mu całusa w powietrzu i wzięłam głęboki oddech. Wiedziałam, że zginę,
jeśli nie nabiorą się na mój teatrzyk. Z drugiej strony i tak kiedyś wszyscy
zginiemy, albo teraz, albo później. Z tą szaloną myślą, poluzowałam uścisk na
broni.
Chwilę później, gdy nastąpił kolejny wybuch,
rzuciłam się do przodu. Przetoczyłam się idealnie przed nich, a broń wypadła mi
z ręki. Krzyknęłam przerażona, dodając dramaturgii mojej scenie. Strażnicy
natychmiast podnieśli broń, gdy znalazłam się przed nimi, ale żaden z nich nie
wystrzelił. Odetchnęłam z ulgą wewnątrz, odhaczając jeden punkt planu. Udawałam
roztrzęsioną, widząc, tak wiele luf wycelowanych prosto we mnie. Nie było to
jakoś szczególnie trudne, gdy węzeł zdenerwowania mocno zaciskał się w moim
brzuchu.
– Nie, proszę! – Wyjęczałam, wyciągając dłoń do
przodu i pochylając głowę. Usłyszałam tylko jak tamci zaśmiali się pogardliwie,
a zaraz potem szum opuszczanej broni. Poczułam obrzydzenie, na ich kolejne
słowa. Jednak to strach, ugrzązł mi w gardle, gdy wspomnienia zaczęły napływać
do mnie falą.
– Popatrzcie. Mamy dziwkę do zabawienia się. – Wzięłam
ciężki, chroboczący oddech i starałam się opanować.
No dalej suczko,
pokaż na co cię stać.
Potrafiłam, to przezwyciężyć.
Zagryzłam mocno wargę, aż poczułam krew na języku. Ból
mnie otrzeźwił. Opuściłam dłoń i podparłam się od tyłu. Przesunęłam lewą ręką po
podłodze, unosząc jeden palec w górę. Znak.
Natychmiast opadłam na podłogę, gdy seria wystrzałów
z karabinów Kiby i Naruto świsnęła nad moją głową. Starałam się unormować
oddech, gdy przez ten krótki moment emocje wzięły górę. Łoskot uderzanych ciał
o podłogę utwierdził mnie, że mój plan zadziałał. Przetarłam dłonią oczy i
jednym ruchem podniosłam się do siadu. Zaraz potem nad moją głową zawisł
pistolet, który upuściłam.
– Kiedyś cię zabiję za takie akcje, kochanie.
*
Idąc po korytarzach głównego wydziału spraw
antyterrorystycznych, byłem wściekły. Każdy, kogo spotykałem po drodze,
schodził na boki, nie chcąc by ten gniew został rozładowany na nich. I dobrze. Po
raz kolejny został wzniesiony alarm o rozrachunkach mafii. Po raz kolejny te sukinsyny
zaczęły swoje chore gierki, narażając na to niewinnych. Zaledwie parę minut
temu odebraliśmy informacje o wybuchach na obrzeżach miasta. Jeden plus był
taki, że wysłana jednostka od razu rozpoczęła ewakuacje z pobliskich mieszkań.
Wychodząc na zewnątrz, zapaliłem od razu papierosa i zaciągnąłem się głęboko.
To przynajmniej pozwalało mi się opanować.
– Pakować się
ciamajdy! Szybciej! – Warknąłem widząc jakiś młodzików, ledwo przeniesionych,
gdy pierdolili się z wnoszeniem broni. Miałem ochotę nawrzeszczeć na tych
idiotów, którzy dawali tutaj takie dzieci, ledwo wyrośnięte z pieluch.
Potrzebowałem żołnierzy, nie takich jak oni.
Odpaliłem kolejnego papierosa, patrząc jak wszyscy
wokoło biegają niczym w mrowisku. Wiedziałem, że dzisiaj dorwę ich i już nie
pozwolę zwiać.
*
Zaciskałam mocno zęby, widząc jej znienawidzoną
twarz zaraz przed sobą. Była rozbawiona, uśmiech satysfakcji rozciągał się na
jej ustach. Warknęłam, gdy jej dryblas przywiązał mnie do krzesła. Sznur zaczął
wpijać się w moje nadgarstki za każdym razem, jak starałam się uwolnić. Jestem w dupie.
– Moja kochana – zachichotała. – Wreszcie spotykamy
się osobiście. Ależ ty jesteś śliczna. – Zaczęła podchodzić powoli w moją
stronę. Znad jej ramienia widziałam Yuri i Michio, gdy zostałam ustawiona w
znacznej odległości naprzeciwko nich. Byli zbyt nieprzytomni, by wiedzieć co
się dzieje wokoło nich. Wściekłość nakręcała mnie z każdą sekundą, co raz
bardziej.
– Czego chcesz? – Wysyczałam, gdy stanęła zaraz
naprzeciwko mnie. Zacmokała niezadowolona.
– Manier to ty nie masz za
grosz. Z drugiej strony lubię taką bezpośredniość. – Obeszła mnie po cichu dookoła,
a jej ręce zaczepiały o moje ucho, szyje, ramiona. Wzdrygnęłam się, czując te
zimne palce na mojej skórze. Rozejrzałam się nerwowo, szukając jakiejkolwiek
drogi ucieczki. Mając jednak uwiązane nogi i ręce, za wiele nie mogłam
zdziałać. Rzuciłam wzrokiem na balkon, gdzie powinna być Ino. Ciemność, która
przeszkadzała wypatrzeć cokolwiek, była irytująca. Zaraz potem ulga, jakiej
doznałam, widząc ledwo widoczne zarysy postaci, była niewyobrażalna. Nie
wiedziałam tylko, gdzie jest Itachi. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że był
wściekły na mnie. Pozwoliłam w tak idiotyczny sposób się zdradzić. Zawiodłam go. Żal ścisnął mi serce.
– Nie jestem oczywiście zbytnio zadowolona, że
zignorowałaś moje zaproszenie. Bardzo nie lubię spóźnialstwa. – Poczułam, jak bawi
się kosmykiem moich włosów, gdy stanęła zaraz za mną. Jej ciepły oddech owiał
moje ucho. Poczułam bardzo przyjemne perfumy, jednak nie dałam się zwieść.
Kilka kroków od nas stał jej ochroniarz, uważnie mnie obserwując. – Na
szczęście wasz posłaniec dotarł. Biedny chłopaczek, poprawiłaś mi tym humor,
dlatego pozwoliłam mu wrócić. Przynajmniej wiedziałam, że w końcu przyjdziesz.
– Jej ręce sunęły po moim ciele, od ramion w dół. Zaczęłam się wiercić,
zupełnie nie podobał mi się jej dotyk. Wciągnęłam ze świstem powietrze, gdy jej
ręce musnęły moje piersi i zsunęły się na talię.
Itachi, gdzie
jesteś?
– Co ty robisz? – Warknęłam z obrzydzeniem, starając
się odchylić twarz, jak najdalej od niej. Nigdy nie sądziłam, że tak wiele
negatywnych, intensywnych emocji
można czuć do jednej osoby. Zaśmiała się po raz kolejny i zeszła na moje
biodra. Z przerażeniem zerknęłam w dół, gdy jej ręce zaczęły odpinać broń.
Chwyciła Yuri i z fascynacją zaczęła
ją oglądać ze wszystkich stron.
– Pamiętam, jak była moja. – Zamrugałam zaskoczona,
patrząc, jak przechodzi naprzeciw mnie. Była
jej? W takim razie, jak znalazła się w posiadaniu Nagato? – Piękna, potężna
broń. Idealnie wyważona, wykonana częściowo ze srebra. – Westchnęła zachwycona,
pieszcząc zawiłe wzory. Bez słowa odbezpieczyła ją i jednym, płynnym ruchem
wymierzyła prosto w moją twarz.
Gula stanęła mi w gardle, widząc bardzo dokładnie
wylot przed moimi oczami. Strach nie opuszczał mnie ani na chwilę. Widząc ją
tuż nad sobą, tak irytująco pewną siebie, władczą, złość zdominowała.
Wiedziałam jedno: nie miałam najmniejszego zamiaru błagać jej o litość. Wyprostowałam
się i spojrzałam w jej oczy tak pewnie, jak tylko było mnie stać. Na jej ustach
zagościł wredny uśmieszek, gdy położyła palec na spuście. Czułam, jak moje
ciało drży, ale starałam się być dzielna. Odwróciłam się na chwilę w stronę
widowni, mając świadomość, że jest tam Ino. Potem rzuciłam spojrzeniem za
kurtyny. Nie wiedziałam, gdzie jest Itachi i nawet jeśli miał plan, nie
łudziłam się, że zdąży. Przypomniałam sobie ostatni raz smak jego ust.
Oblizałam spuchnięte wargi i ostatecznie uniosłam wzrok na Yuri. Moją kochaną,
biedną Yuri. Ten widok już zawsze będzie łamać mi serce, sprawiać, że żal i
poczucie winy, nie będą mnie opuszczać nawet tam, gdzie się znajdę później. Nie
spuszczałam z niej wzroku, pamiętając, jaka była w pełni sił. Uśmiechnięta i
szczęśliwa. Łza spłynęła po moim policzku. Widziałam, jak jej ręka kobiety
nieco się zbliżyła. Brałam z trudem każdy oddech, powstrzymując się od jęków
przerażenia.
Krew na skroni Yuri była wręcz czarna, na jej twarzy
dominowały tylko napuchnięte, ciemne sińce pod oczami. Miała rozciętą wargę, a
na lewym policzku widać było tylko ogromne, zielone stłuczenie. Nie byłam w
stanie patrzeć na cięte rany na jej ramionach, nogach. Czerwone pręgi
odznaczały się na jej łydkach, jakby ktoś wiele godzin stał nad nią z batem. Nie
mogłam znieść tego, ona na to w żaden sposób nie zasługiwała. Tym razem łzy już
strumieniem ciekły po moich policzkach, mimo, że starałam się zachować kamienną
twarz. One i mój drżący podbródek, były jedynymi śladami tego, co się ze mną
działo.
– Wybacz mi. – Wyszeptałam i ostatecznie zamknęłam
powieki. Byłam gotowa, na wszystko.
*
Wiedziałam.
Nie mogłam się powstrzymać od uderzenia pięścią w
ścianę. Wiedziałam, że ta dziewucha będzie tylko samym problemem. Oczywiście
nikt nigdy nie słucha się mnie, bo po co. Ja
pierdole. Wyklinałam w myślach z każdą sekundą co raz bardziej, myśląc
intensywnie. Staliśmy dwudziestoosobową grupą przed głównymi drzwiami. Małe,
okrągłe okienko pozwalało obserwować, co się działo wewnątrz. Każdy dostał
polecenie być cicho, bo odrąbię im głowy i jak widać, na razie się słuchali. Ich szczęście.
I gdzie do
cholery był Uchiha? Miał jej pilnować, a teraz siedziała przywiązana na tej scenie, niczym
zwierzę na rzeź. Prychnęłam i oparłam czoło o przedramię na drzwiach. Nie było
mi jej szkoda. Znała się może, co nieco, na niektórych sprawach, ale tutaj
trzeba było zostawić dziecko w domu. Nie minęła chwila, a poczułam, jak pager
wibruje mi na pasie. Jednym ruchem odpięłam go i przeczytałam wiadomość. Odchyliłam
głowę, widząc nareszcie dalsze polecenia. Usatysfakcjonowany uśmiech sam rozciągnął
się na moich ustach.
– Przygotować się. – Warknęłam cicho i nie zwracałam
uwagi czy wszyscy zrozumieli. To oni mieli się pilnować, w innym wypadku
poniosą za to karę. Podobał mi się taki układ. Oglądałam uważnie, jak ta suka
zaczyna mierzyć do dziewczyny. Spojrzałam zza ramienia na Deidarę i kiwnęłam
głową, by się zbliżył.
– Trzy ładunki wybuchowe na główne konstrukcje. Na
już. – Zmierzyłam go twardym wzrokiem. Skrzywił się, ale bez słowa przerzucił
swoją torbę przez głowę i pobiegł wzdłuż korytarza. Bardzo dobrze zdawałam
sobie sprawę, że nie podobają im się rozkazy wydawane przez kobietę. Mają, kurwa, pecha.
*
– Opuść broń. – Słysząc jego głos, otworzyłam usta,
a moje mięśnie nieco się rozluźniły. Radość, jaką poczułam na sam jego widok,
chyba na zawsze już zapamiętam. Stał w przerwie między kurtyną i trzymał
kobietę na muszce swojego pistoletu. Jego wzrok przeskakiwał między nią, Kazu,
a mną. Zatrzymał się dłużej na mnie, kontrolując, czy jestem cała. Kiwnęłam
nieznacznie głową i odetchnęłam głęboko. Miał
plan. Zdążył.
– Oh, przecież to mój ulubiony bratanek. Wiedziałam,
że ta mała nie przyszła sama. – Rozchyliłam szerzej wargi w niedowierzaniu, a
moje spojrzenie co rusz zatrzymywało się na nim bądź na niej. Bratanek? Co…? Nie wierzyłam, że ta
dwójka może być spokrewniona. Pokręciłam głową na boki i wpatrzyłam się w
kamienną twarz Itachiego, chcąc wyczytać z niej jakiekolwiek odpowiedzi.
– Chyba nie chcesz zestrzelić ciotki, co? W końcu
Sakura mogłaby na tym ucierpieć. – Lekkim krokiem ponownie stanęła za mną,
przystawiając broń do mojej skroni. Napięłam się niczym struna i patrzyłam
błagalnie na niego, by zrobił z tym cokolwiek.
Jęknięcie, które usłyszałam, nie należało do mnie.
Dostrzegłam, jak naprzeciwko mnie Yuri uniosła podbródek i spojrzała zamglonym
wzrokiem prosto na mnie. Zaraz potem znów straciła przytomność. To jednak
wystarczyło, bo miliony igieł przebiły moje serce. Zacisnęłam ręce w pięści,
powstrzymując zarówno żałość, jak i wściekłość. Determinacja by się stąd
wydostać, na nowo zapłonęła wewnątrz mnie.
– Nie ucierpi, jeśli ty będziesz martwa. – Jego
władczy ton przywodził mi na myśl ten sam, którym zaledwie marę minut temu
przemawiała kobieta. Teraz dopiero dostrzegłam to podobieństwo.
– Może i tak, ale ona również. – Zaśmiała się i
kiwnęła głową na strażnika. W jego dłoniach nagle znalazł się karabin
maszynowy, którym nie zawahał się mierzyć prosto we mnie. W tym samym czasie
Matsuri odsunęła od mojej skroni pistolet, pewna, że już wygrała. Nie
opuszczała broni, jednak nie celowała już we mnie. To było zamknięte koło.
Jeśli Itachi starałby się ją zestrzelić, Kazu od razu wystrzeliłby serię we
mnie. Natomiast gdyby chciał zdjąć jego, kobieta od razu strzeliłaby mi w
głowę. Byłam tego przekonana. To koniec.
– Czego chcesz? – On, mimo wszystko, nie poddawał
się. Nie opuścił ręki choćby o cal.
– Dobrze wiesz czego. – Skrzywiłam się z niesmakiem,
widząc, jak lustruje go wzrokiem. Zatrzymała go na jednym miejscu. – Choć
mógłbyś dodać coś od siebie. – Oblizała lubieżnie wargi, a potem poczułam, jak
muszę powstrzymywać odruch wymiotny. Na samą myśl, czego od niego chciała, aż
zrobiło mi się nie dobrze. Byli rodziną,
do cholery!
To co było później, wydarzyło się zaledwie w ułamki
sekund. Budynkiem wstrząsnęły kolejne wybuchy, trzykrotnie mocniejsze od tych
wcześniejszych. Poleciałam na podłogę, boleśnie obijając sobie bok, a moja
głowa odbiła się od podłoża. Skroń pulsowała mi ogromnym bólem. Usłyszałam
wystrzały, a do pomieszczenia zaczęli wbiegać, niczym chmara os, uzbrojeni
ludzie. Odchyliłam się z trudem i z przerażeniem odkryłam, że zza kurtyny
wybiegają jeszcze inni, należący do Matsuri. Jatka, która się potem rozpoczęła,
była barbarzyńska. Gdzie nie spojrzałam leżały ciała w kałużach krwi, a wrzaski
roznosiły się echem po teatrze. Nie widziałam nigdzie Itachiego, a leżąc na tej
scenie byłam całkowicie bezbronna. Napięłam wszystkie mięśnie i panicznie
zaczęłam ciągnąć ręce, chcąc wyciągnąć je z tych więzów. Pomiędzy nogami tych
wszystkich ludzi widziałam, jak po przeciwnej stronie Michio i Yuri również
leżą skrępowani. Przejęta obserwowałam, jak truchła zestrzelonych ludzi, lecą
prosto na nich. Nie wiedziałam, jakim cudem jeszcze nie dostałam ani jednej
kulki. Stękałam z bólu za każdym razem, czując bezlitosne kopnięcia na całym
ciele.
Im dłużej to trwało, tym harmider, co raz bardziej
się wyciszał. Poczułam, jak ktoś przykuca za moimi plecami. Zaczęłam szarpać
się na wszystkie strony i wywijać, gdy ten ktoś chwycił mnie za nadgarstki.
– To ja, uspokój się. – Odwróciłam gwałtownie głowę,
a przede mną zwisła bardzo znajoma mi twarz Itachiego. Zmrużyłam oczy, czując,
jak zbierają się w nich łzy. Oswobodził mnie kilkoma cięciami noża. Podparłam
się o niego, gdy kucnął zaraz obok. Rozejrzałam się szybko, widząc, że zostało
zaledwie kilku ludzi. Na siedzeniach przed sceną dostrzegłam Temari i Yuugo, gdzieś
w oddali krzyczał Naruto. Czułam, jak zaczyna szumieć mi w uszach. Spojrzałam na
drugi koniec tam, gdzie została moja przyjaciółka. Na jej nogach leżał jakiś
mężczyzna.
– Matsuri ucieka! – Jak na komendę zwróciłam swoją
głowę w stronę kurtyny, gdzie została posłana seria strzałów. Kobieta schowała
się za czerwoną osłonę, że nie było jej całkowicie widać.
Serce mi stanęło, gdy dostrzegłam lufę mojego pistoletu, wystającego w przerwie
między dwoma połami materiału. To było niczym w zwolnionym tempie. Wystrzeliła,
a jej twarz wykrzywiła się we wściekłym grymasie. Krzyknęłam, gdy pierwsza kula
trafiła Yuri w brzuch. Poczułam, jak ręce Itachiego przytrzymują mnie w pasie,
gdy przechyliłam się w jej kierunku. Nie!
Nie, nie, nie, nie! BŁAGAM. Szloch, jaki wydobył się z mojego gardła, był
najbardziej skrzeczącym odgłosem, jaki kiedykolwiek z siebie oddałam. Czułam,
że wewnątrz mnie coś umiera. Bezpowrotnie.
Nie dbałam o to, gdzie posłała drugi strzał. Widziałam
tylko, jak wyrzuca broń i ucieka przez tylne wyjście. Nie obchodziło mnie to
teraz. Wyrwałam się z mocnego uścisku i na czworaka zaczęłam pełznąć w kierunku
mojej Yuri. Obraz rozmazywał mi się przed oczami, a ręce bolały mnie, gdy
haratałam nimi po kamieniach z walącego się stropu. Huk jaki rozniósł się
wokoło był przeraźliwy. Widziałam, jak z sufitu zaczyna kruszyć się tynk, a
popękany w niektórych miejscach zaczął się zawalać. Nie dbałam o to. Miałam
gdzieś to, że trzeba było uciekać. Tam
była moja Yuri.
Dopadłam jej i zrzucając z wielkim trudem cielsko
martwego mężczyzny, przycisnęłam rękę do jej szyi. Dostałam ogromnych spazmów,
gdy uświadomiłam sobie, że ona jeszcze żyła.
Czując łzy w ustach, przetarłam je gwałtownie. Zaczęłam uciskać ranę na jej brzuchu, krztusząc się.
Natychmiast obok mnie pojawił się Itachi. Musiał
zrozumieć, że jeszcze nie jest za późno i ściągnął z siebie gwałtownie
koszulkę. Zwinął ją i zabierając moje ręce, zaczął zamiast nich dociskać
materiał. Patrzyłam roztrzęsiona, jak bierze ją na ręce jednym ruchem. Ułożył
ją tak, by rana była cały czas tamowana.
– Uciekamy. Natychmiast. – Proste, stanowcze słowa. Podniosłam
się na drżących nogach i jakbym nagle oprzytomniała, spojrzałam w bok, gdzie
powinien być Michio. Sapnęłam, gdy ogromny kamień przetarł moje ramię. Syknęłam,
a potem poczułam, jak materiał bluzki nasiąka mi krwią. Chłopaka nigdzie nie
było. Itachi zaczął biec z Yuri na rękach, a ja nie widząc innego wyjścia
pognałam zaraz za nim. Czułam, jak adrenalina krąży w moich żyłach, zmuszając
mnie bym parła w przód. Nie mogłam się poddać teraz.
Nikogo nie było już wokoło, zostaliśmy ostatni. Ze
strachem odkryłam, że część przejścia jest już całkowicie zawalona. Budynek
lada chwila miał całkowicie runąć.
Sapnęłam, gdy usłyszałam czyjś krzyk za plecami.
Oglądając się za siebie, napięcie wewnątrz mnie jeszcze mocniej się
spotęgowało. Dwa metry za nami, po lewej, leżała Temari. Gruz całkowicie zwalił
jej się na lewą nogę. Widziałam, jak krzyczała i starała się wyrwać ją, ale na
darmo.
To był impuls. Krzyknęłam do Itachiego by się nie
zatrzymywał. On, widząc, co zamierzam zrobić, zaprzeczył gwałtownie, nakazując
mi bezsprzecznie biec dalej.
– Zabierz ją stąd! – Wydarłam się najgłośniej, jak
mogłam, chcąc przekrzyczeć walące się ściany. Ile sił miałam w nogach,
zawróciłam. Nie wiem jakim cudem znalazłam się koło niej. Widziałam tylko jej strwożone
spojrzenie, którym omiotła moją twarz. Krzyczała coś do mnie, ale zupełnie nie
mam pojęcia co. Zaczęłam przewracać kamienie unieruchamiające jej nogę. Zaczęłyśmy
wspólnie wyciągać ją spod nich. Odetchnęłam, gdy udało nam się ją wyrwać. Zaraz
potem mdłości spowodowały, że musiałam odwrócić wzrok. Była całkowicie
zmiażdżona. Nie chciałam nawet wyobrażać sobie, jakie katusze musiała właśnie
przeżywać. Przerzuciłam sobie jej ramię na szyję i z trudem wstałyśmy do pionu.
Widziałam tylko, jak przejście właśnie się
całkowicie zawaliło. Oddech ugrzązł mi w gardle, gdy uświadomiłam sobie, że
jesteśmy uwięzione. Zacisnęłam mocno zęby i ruszyłam z nią w przód. Jesteśmy w
teatrze, tutaj jest mnóstwo wyjść. Słyszałam, jak Temari cały czas jęczy mi do
ucha, gdy we dwie kuśtykałyśmy do bocznych drzwi. Starałam się zignorować to
ohydne uczucie, gdy przez przypadek nastąpiłam na czyjąś rękę bądź nogę. Pod
naszymi stopami było pełno trupów, głazów i zniszczonych krzeseł.
Nie wiem, jak dotarłyśmy do tych drzwi. Jedyne, co pamiętałam,
to trzask, jaki rozległ się zaraz po naszym wyjściu do głównego hallu. Wejście
było tuż przed nami, a raczej to, co z niego zostało. Wyrwa była ogromna, a
przez nią widziałam drogę na zewnątrz.
Drugi raz tego dnia, jęknęłam z ulgą, gdy
dostrzegłam przez nie Itachiego. Kilkoma szybkimi, skokami znalazł się przy
nas. Wziął Temari na ręce tak, jak wcześniej Yuri. Biegłam za nim, czując, jak
wszystko sypie mi się na głowę. Uskakiwałam przed każdym odłamkiem, który
znikąd pojawiał się przed moją twarzą. Widziałam, jak udaje się im bezpiecznie
wybiec z budynku. Oglądnęłam się przez ramię i z przerażeniem patrzyłam, jak
sufit całkowicie zawala się za mną. Rzuciłam się do przodu, mając nadzieje, że
uda mi się wydostać.
Poczułam, jak rozbite szkło wbija mi się w dłonie,
gdy upadłam na betonową drogę na zewnątrz. Nie leżałam długo, bo ktoś chwycił
mnie jednym szarpnięciem pod pachy i pociągnął w prawo. Na ostatkach sił
biegłam, ledwo nadążając za Kisame przede mną. Niebieska ręka trzymała mnie za
przedramię i bezlitośnie parła do przodu. Słyszałam w tle wycie syren
policyjnych. To, co widziałam za sobą, było spektakularne. Budynek całkowicie
zapadł się do środka, a kłęby kurzu wybiły się w górę.
Zostałam wepchnięta do czarnego SUV’a na tył, gdzie
ułożona była Yuri. Natychmiast dopadłam ją, dociskając jej ranę. Zapomniałam
całkowicie o Temari, o tym, że przed chwilą o mało nie zginęłam. Obserwowałam,
jak jej klatka piersiowa ledwo co unosiła się w górę. Poczułam szarpnięcie, a
potem o mało nie przewróciłam się na nią, gdy samochód ruszył z piskiem opon.
Poderwałam głowę do góry i spotkałam się z czarnym spojrzeniem Itachiego.
Natychmiast powróciłam do Yuri. Pogładziłam jedną
ręką jej przeraźliwie bladą twarz.
– Wyjdziesz z tego, obiecuję. – Łzy ponownie zaczęły
płynąć po moich policzkach, a cała adrenalina jakby opuściła moje ciało. Byłam
zmęczona, przestraszona i załamana.
– Jedziemy do Tsunade, poinformujcie ją. Przywieźcie
tam też Temari. – Jak spod wody usłyszałam znajome mi imię. Patrzyłam na nią i
modliłam się, byśmy dotarli na czas. Obruszyłam się, gdy nagle otworzyła na
chwilę oczy. Było to zaledwie muśnięcie, ale widziałam je. Nachyliłam się nad
nią, dociskając materiał do jej brzucha. Moje łzy kapały na jej policzki,
staczając się po nich. Przycisnęłam czoło do jej, czując, że nie daję rady.
– K-ko..am ci…
– Nie, nie! Yuri! Nie! – Zaczęłam krzyczeć jak
opętana. Czułam pod palcami na jej szyi, że jej puls słabnie. Natychmiast
wyciągnęłam spod niej pasy i zapinając ją, leżącą w poprzek, zacisnęłam je
mocno. Przycisnęłam ręce do jej klatki piersiowej, zaczynając masaż serca.
– Nie umrzesz, rozumiesz?! Nie możesz! – Z każdym
uciskiem, wdechem, czułam, że moją duszę rozdziera coś na miliony kawałeczków.
Kochana jestem oczarowana! Przyznam się, że wczoraj w nocy pochłonęłam ten rozdział, ale już nie miałam siły na komenatrz, dlatego dziś wpadam z pełną parą.. ;)
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny, naprawdę. Sam opis akcji, wydarzenia i zachowanie Itachiego po prostu mnie zafascynowało. Podoba mi się również perspektywa paru osób, myślę że coś takiego zawsze nadaje opowiadaniu trochę więcej akcji, poza tym, często jest tak, że ten sam świat oczami innej osoby jest szalenie interesujący i czyta się go równie dobrze jak i samych głównych bohaterów.
Nawet nie myśl, że coś mogłaś spierniczyć - jest świetnie. Z niecierpliwością czekam na rozmowę Sakury i Itachiego, bo obietnica i słowa "zdecydowanie" utkwiły mi w pamięci i mimo że wiem iż nie wszystko zawsze będzie usłane różami to naprawdę nie mogę się doczekać ich wątku bradziej rozbudowanego! Szczerze uwielbiam te momenty!
Co do Yuri... do jej postaci mam mieszane uczucia. W całkowitym rozrachunku - nie wiem czy teraz czy później, myślę że zginie. Nie miej mi tego za złe, po prostu jej postać jest dla mnie całkowicie obojętna. Sto razy bardziej martwię się o Temari! O zgrozo, musi być z nią dobrze!
Trochę się rozpisałam, jak nigdy, ale mam nadzieję, że wszystko jest zrozumiałe. Uwierz mi, dawno jakaś historia nie wciągnęła mnie tak mocno jak Twoja. I za to cię uwielbiam i jestem dozgonnie wdzięczna.
Pozdrawiam i życzę dużo, dużo weny. Nie mogę doczekać się kolejnej części❤
Oh, to w takim razie cieszę się ogromnie, że mi wyszedł. W zbiegiem historii postaram się, co jakiś czas wstawiać fragmenty opowadane oczami innych ludźi. Choć nie powiem - nieco musiałam się zastanawiać, czy to, co piszę rzeczywiście miałoby ręce i nogi do danego bohatera.
UsuńTo jest nas dwie! Sama nie moge się doczekac, by napisać coś między nimi. Zwłaszcza tę nadchodzącą rozmowę. I super, że były w stanie te sceny między nimi, tak Cię przyciągnąć. <3
A ja nie mam Ci tego w żadnym stopniu za złe. Temari i Yuri, to tymczasem największe niewiadome. Do Temari mam niecny plan już przygotowany. Smutny plan, niesteeety. Cii, już nic nie mówię.
To ja uwielbiam was, bo czytelnik, tak naprawdę, współtworzy ze mną tę historię! Ile razy zdarzyło się, że wasze reakcje dały mi do przemyślenia wiele, dalszych fragmentów. Dziękuję Ci za te wszystkie miłe słowa i jednoczenie miło jest cholernie móc przeczytać, że tak Ci się to podoba! <3
Również pozdrawiam. ❤
Oh! To było idealne! W całej szerokości i długości-świetne!
OdpowiedzUsuńNie ma co, zbudowałaś napięcie z iście zegarmistrzowską precyzją.
Rozdział piękny, każdy wątek w nim zawarty, porusza i zaciekawia do szaleństwa.
Najbardziej jednak ujął mnie fakt, że w tej całej brutalności, odnalazł się pięknie opisany, delikatny i czuły pocałunek z Itachim.
Mistrzostwo.
Relacja, którą budujesz między tą dwójką, jest świetnie stworzona.
Lepszego Itachiego niż twój, nie ma- i nie będzie. ( i będę tego bronić jak niepodległości ) :D
Kolejny wątek, który mnie położył na łopatki, to zmiażdżona noga Temarii.
Jestem bardzo ciekawa, jak główna złośnica poradzi sobie w tak trudnej sytuacji.
A teraz, no cóż, pozostało mi odpalać Twojego bloga co kawałek i sprawdzać kiedy pojawi się następny wpis.
Bardzo, bardzo gorąco Cię pozdrawiam i mentalnie całuje w oba policzki!
Oh, łał! Dziękuję Ci przeogromnie za te wspaniałe słowa! ❤ Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że udało mi się, że jest ten klimat, jest to zaaferowanie. ❤ O to najbardziej się obawiałam.
UsuńCieszę się bardzo, że tak wiele Cię zaciekawiło w tym rozdziale i mam nadzieje, że nie zgubi się to, gdzieś po drodze. :3
Również bardzo ciepło Cię pozdrawiam i śle równie ogromne całusy! ❤
Dzisiaj jestem na takim pędzie, że aż sama jestem pod wrażeniem jak szybko czytam rozdziały XD
OdpowiedzUsuńZacznę od tego, że jestem niesamowicie dumna ! Pamiętam dzień, w którym szukałam jakiegoś bloga ItaSaku, bo blogger powoli umiera, a perełek było tyle co nic. Wtedy miałaś u siebie może 3/4 rozdziały. Więzienie, Akatsuki, Itaś i ta scena z koszulką,która ciągle siedzi mi w głowie. Czekałam na ich pocałunek- dostałam to w poprzednim rozdziale i teraz. Czekałam, aż odzyskają Yuri- dostałam to. Sakura nieustannie mnie irytuje i jednocześnie zaskakuje swoimi decyzjami, czasem nieprzemyślanymi. I kocham to w twoim opowiadaniu: tą istną walkę uczuć w czytelniku- nienawidzę jej, rozumiem ją, lubię, Temari raz jest w miare miła, drugi raz mam ochotę ją zabić, Itachi raz okazuje zainteresowanie Sakurą,a raz nie. Miałam nadzieję, że nie będę już więcej płakała w tym miesiącu - zwłaszcza ze smutku,którego mam już dosyć. Ty dałaś mi tym rozdziałem dawkę smutku a jednocześnie radości. Mam nadzieję, że nie uśmiercisz Yuri, myślę, że dla tego opowiadania jest pewnego rodzaju fundamentem.
Uwielbiałam to opowiadanie od samego początku, teraz uwielbiam je jeszcze bardziej. Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów. I życzę Tobie i sobie samej- żeby to opowiadanie ciągnęło się przez dłuuugi czas. Żebyś zdobywała jeszcze więcej czytelników, miłych słów, doświadczenia.
Na sam koniec napiszę po prostu- dziękuję. Zapomniałam już, jakie to miłe uczucie czytać tak piękne opowiadania.
Dużo weny kochana i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ❤
Całuski :*
To ja po raz kolejny Tobie dziękuję! Matko, normalnie siedzę i patrzę w monitor, bo najprościej w świecie nie wiem, co mogę napisać. Odjęłaś mi słów, w tym dobrym znaczeniu!
UsuńNaprawdę rozpiera mnie radość i ogromna satysfakcja, że uważasz te wszystkie dotychczasowe rozdziały, za już teraz piękne opowiadanie. No, oh. <3
Mam nadzieje, że bez względu co stanie się dalej z Yuri, ten fundament, który rzeczywiście tworzy podstawę dla siły Sakury, będzie wciąż widoczny.
Sama nie mogę się doczekać tego, co będzie dalej! Przez to, mam okropne wrażenie, że gnam, gnam, jak na złamanie karku. Ogarnę się, a potem obiecam, że będę pisać jak najdłużej. Póki będę mogła!
Ostatni raz - dziękuję za to wszystko. ❤
Ogromne całusy ślę do Ciebie!
ps. Nie daj się smutkowi, nie ważne w jakiej formie! Pamiętaj: uśmiech potrafi naprawdę wiele zdziałać. Nawet jeśli pokazuje on najbardziej beznadziejną sytuację. ~ <3
Jeeej Jestem oczarowana Itachim (chyba już to pisałam ale) opisujesz go idealnie! <3 Ja tutaj zaglądam jak tylko znajdę chwilę i prawie za każdym razem mam szansę zobaczyć nowy rozdział :) Podobało mi się to że piszesz z perspektywy kilku osób, bo wychodzi ci to świetnie i każdy jest indywidualny :D No i uwielbiam że opisujesz Ino, Temari i Sakure jako silne baby, a nie jakieś sieroty :D Pozdrawiam cię i czekam na następny :*
OdpowiedzUsuńPowiem Ci szczerze, że kocham silne kobiety, więc aż mi to samo z siebie łatwo przychodzi, by pokazywać właśnie taki ich charakter! :D
UsuńDzięki śliczne, za te miłe słowa, kurczełełe. <3
Również pozdrawiam! :*
No, troszkę to trwało, ale chociaż było warto czekać :D
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że baaardzo wciągnęła mnie fabuła. Tor w jakim idzie i te dynamiczne sceny, jak zawsze robi wrażenie. Sam Itachi i jego osobowość robią tutaj kawał dobrej roboty xD
Fajnie się wszystko rozwija, ale interesuje mnie strasznie taki można by pomyśleć nieistotny element: Co zrobisz z nogą Temari? :D
Pisanie z perspektywy innych, jak najbardziej tak! Szczególnie Temari (Heh, polubiłam ją)
Czekam na dalszy rozwój wydarzeń i życzę więcej wolnego czasu! :)
Rozdział SZTOS! Dawno nie czytałam czegoś, w czym akcja rozegrałaby się w taki sposób! Rzadko mam do czynienia z podobnymi klimacikami opowiadania (co trochę mnie smuci), ale przynajmniej u Ciebie mogę zaspokoić swój długo przetrzymywany niedosyt <3.
OdpowiedzUsuńKończąc czytać rozdział dziesiąty, poczułam w swojej duszy ukłucie zazdrości. Naprawdę, to w jaki sposób przedstawiłaś przebieg zdarzeń jest trudno opisać. Żadne słowo jakie przychodzi mi do głowy nie potrafi zobrazować tego co tak naprawdę czuję i chcę wyrazić. Z każdym rozdziałem coraz bardziej mnie zadziwiasz ^^.
Na miejscu Sakurci rzuciłabym się drugi raz na Itachiego, zamiast zamartwiać się pytaniami: "dlaczego on". A właśnie bardzo dobrze, że ON, a nie nikt inny! Przyszedł po nią, pocałował, no jaka z nas nie chciałaby takiego mężczyzny <3. W Dangerous Sought Out spełniasz moje marzenia o niedoszłym, idealnym przedstawicielu płci pięknej XD.
Szkoda mi Yuri, kiedy przedstawiłaś stan w jakim znajdowała się jej twarz, wargi, ramiona i ręce, wzdrygnęłam się i jedyne o czym pomyślałam, to o wypowiedzeniu na głos "AUA". Podobnie zareagowałam, gdy na Temari zwalił się gruz, co jak co, ale tym mnie zaskoczyłaś. Nie spodziewałam się, że aż takie konsekwencje spowoduje akcja ratunkowa.
Ostatnia scena wzbudziła we mnie wiele emocji. Przykro mi się zrobiło, gdy dotarłam do końca. Yuri nie może umrzeć :( !
Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy. Zakończyłaś w takim momencie, że CHCĘ WIĘCEJ! Więcej ItaSaku i akcji trzymającej w napięciu. Potrafisz wywrzeć na mnie ogromne wrażenie <3.
Do następnej noci i jeszcze raz dużo weny :*
O mój słodki jeżu, co to za akcja, co teraz z Temari, Yuri zginie? Czy jednak przeżyje, co zrobi Nagato Itachiemu za złamanie zasad?!
OdpowiedzUsuńTak wiele pytań, ale będę cierpliwie czekać na nurtujące odpowiedzi.
Wszystkie rozdziały czytałam z zapartym tchem w piersi, czekam na ciąg dalszy oraz życzę weny ❤❤❤
O rety! Ja pamiętam w jakiś częściach ja to czytałam - matko! wstyd i hańba normalnie! Wybacz Kochana za zwlekanie, ja już kilka razy przybierałam się do napisania komentarza, ale zawsze coś mnie od tego odwiodło. Nie wiem... dziwny okres to był zbyt dużo emocji w życiu prywatnym, zaliczenia, sesja i przez ten czas dopatrzyłam się u siebie jakiejś niechęci i niemocy wchodzenia na blogi itd. PRZEZ CO MAM U CIEBIE STRASZNIE ZALEGŁOŚCI, ALE JUŻ NIE PŁACZ, JESTEM I TULĘ TWOJE OPKA JAK MATKA SYNA DO PIERSI XDDDDDDDDDDDDD
OdpowiedzUsuńKrótko Kochana będzie, bo chcę jeszcze SH ogarnąć dzisiaj!
Powiem tak - ja już dawno takiej ilości akcji i emocji, takiej niepewności i strachu nawet trochę to się nie najadłam!
Ostatnia scena miażdży, ale dotarło to do mnie dopiero jak przeczytałam drugi raz, bo za pierwszym - tym fragmentowym XD - to mnie rozbawiła XD Taka scena z filmu mi się pojawiła, takie teatralne nieeeeeeeeeeeeeeee! No bekę miałam!
I ten Itaś! Nie mogłam przeżyć, że oni się rozdzielili! Bo wcześniej jakoś tak blisko, jakieś trzymanie za rączki i te poczucie bezpieczeństwa. ach... A później bach! Mam tego cudownego pana i taka ulga, niby ulga, bo to co później się zadziało to szczena opada!
Trzymaj się tam Kochana! Aż nie mogę przeżyć, że ta Twoja sesja tak Cię wciągnęła! Wyjdź z niej zwycięsko! Trzymam kciuki!
Hej! Przeczytałam wszystko i w końcu jestem na bieżąco :) Historia wciąga, mimo że rozdziały długie to nie są tak nużące i czyta się w miarę szybko. Ucieszyłam się, jak wprowadziłaś Deidarę, brakowało go do tego towarzystwa :D Myślałam, że Temari umrze przywalona gruzem, tym bardziej, że chwilę wcześniej był tekst z jej perspektywy. No i myślę, że Yuri umrze, w końcu jakieś ofiary takiej akcji muszą być ;p Szczerze mówiąc, to do tego opowiadania pasuje mi tylko zakończenie bez happy endu, albo słodko-gorzkie. Jednak z tego co widziałam na zakończenie przyjdzie mi jeszcze dłuuugo poczekać, i bardzo dobrze! :D No i scenki ItaSaku były bardzo przyjemne :3 No cóż, dodaję bloga do linków u siebie, obserwuję ten blog i czekam na następny rozdział! Weny i pozdrawiam :))
OdpowiedzUsuńTen rozdział był tak intensywny, że o ja pierdolę. Nie potrafię inaczej wyrazić słów na jego temat. Nie wierzę, że tak świetnie poradziłaś sobie z oddaniem uczucć Sakury. Normalnie, jakbym była na jej miejscu, osz... to było mocne.
OdpowiedzUsuń