Rozdział dedykuję Izanami.
Kochana, gdyby nie Ty, nie wiem, jak by ten rozdział wyglądał. Twoje rady, pomoc były i są niezastąpione. Dzięki Tobie byłam w stanie zobaczyć tak głupie i błahe błędy. Naprowadziłaś mnie, w tych wszystkich pokręconych zdaniach, które nadawały się jedynie do kosza.
Dziękuję Ci ogromnie za wszystko!
I przepraszam was, że tak długo czekaliście.
***
Uważnie obserwowałam swoje odbicie w lustrze. Duże zielone oczy wydawały się szkliste, ale nie pozwalały odczytać nic więcej poza delikatnym zainteresowaniem.
Zmarszczyłam brwi, zamknęłam powieki i odetchnęłam. Po kilku sekundach znów pojrzałam na swoje odbicie i nie widziałam już żadnych emocji.
Starałam się zapamiętać to uczucie, które przy tym towarzyszyło. Oprócz lekkiego strachu i determinacji, czułam, jak moje serce mocno uderza w piersi z niecierpliwości. Zaczęłam skrywać emocje głęboko w sobie mając nadzieję, że wyjdą na wierzch dopiero wtedy, gdy im na to pozwolę.
Wyciągnęłam rękę przed siebie, a palce dotknęły gładkiej tafli lustra. Zastanawiałam się, czy uda mi się ukształtować w sobie twardą kobietę, którą zawsze chciałam być.
Do niedawna mogłabym powiedzieć, że taka właśnie jestem. Jednak wszystko, co miało dotychczas miejsce, pokazywało mi, że wcale taka nie byłam. Być może moja zaciętość i nieustępliwość w tym, by się nie poddawać, pomogły mi wytrzymać wszystkie te chwile, które powoli mnie łamały.
Teraz czułam, że jestem silniejsza. I pomimo tych wszystkich cieni wiszących nade mną, wiedziałam, że jestem w stanie je pokonać. Możliwe, że nie od razu wszystkie. Miałam czas, by poukładać sobie niektóre sprawy.
Na inne – nie było go. Dlatego musiałam natychmiast podjąć decyzje.
Kim byłam? Czego chciałam?
Wiedziałam, że zmiany, które właśnie postępowały są istotne. Kształtowały na nowo mój charakter.
Czekało mnie ciężkie zadanie. Nie wiedziałam, czego mam konkretnie się spodziewać, ponieważ Temari zbywała mnie za każdym razem. Przy każdej próbie rozmowy machała na mnie ręką, bym nie przeszkadzała i znikała za drzwiami swojego warsztatu.
Za godzinę mieliśmy wyjeżdżać. Nie znałam samochodu, którym miałam prowadzić ani miejsca wyścigu. Przy rozmowie z Kisame dowiedziałam się, że miał być to mniejszy wyścig, połączony z conocnymi spotkaniami. Coś bardzo podobnego do tego, od czego zaczęła się moja cała historia z Akatsuki.
Zacisnęłam rękę w pięść, jednocześnie zagryzając mocno wargę. Zastanawianie się, „co by było, gdyby”, nic by mi nie przyniosło.
Stanęłam w garażu i patrzyłam, niedowierzając w to, co widzę.
— Żartujesz prawda? — wykrztusiłam. Obróciłam się gwałtownie w stronę Temari, ręką wskazując samochód.
— Przecież to wygląda, jakby miało nie przejechać kilometra! Nie tak szybko!
Ona w odpowiedzi prychnęła i oparła się wygodniej w wózku.
— Masz jakiś problem?
— Tak, mam. Słuchałaś mnie w ogóle?
Patrzyłam to na nią, to na starego, naprawdę staregoChevroleta. Kochałam klasyki, wręcz uwielbiałam, jednak nie podczas jazdy, gdzie każda sekunda była ważna.
Czarny, lśniący stał przede mną w naprawdę dobrym stanie. Temu nie mogłam zaprzeczyć. W końcu trafił w ręce Temari.
Wiedziałam jednak jakie są możliwości takiego samochodu i przy moim starym Mercedesie było to niebo, a ziemia.
— Masz tym pojechać. I wiem, że wygrasz — powiedziała spokojnie.
— Przecież inny zawodnicy wyeliminują mnie na pierwszej prostej... — Ostatnie słowa powiedziałam z wahaniem, widząc chytry uśmieszek u Temari.
— Na pierwszej prostej— powtórzyła za mną, nie zmieniając wyrazu twarzy. — Kto powiedział, że będą jakiekolwiek proste? — Uniosła brwi.
Zamrugałam zaskoczona.
— To znaczy?
— Popytałam, co to jest za wyścig. — Powoli wypowiadała wszystkie słowa, wyraźnie napawając się moją niepewnością. — Facet przeważnie organizuje drifty w terenie. Nie potrzebujesz superszybkiego wozu, a skrętnego.
Uniosłam brwi w górę, a uśmiech sam pojawił się na moich ustach, kiedy wreszcie poczułam się nieco pewniej.
Podziękowałam sobie w duchu, że pokusiłam się kiedyś o jazdę po opuszczonych robotach czy placach. Moje ręce wiedziały, co to drift.
Przynajmniej w jakimś stopniu, pocieszałam się. W końcu nie wiedziałam, z kim tak naprawdę przyjdzie mi się ścigać.
Odprowadzałam samochód do miejsca, z którego mieliśmy wszyscy razem ruszyć. Stukałam wesoło palcami po kierownicy, a delikatny uśmiech błądził mi w kąciku ust. Zerkałam raz na jakiś czas na wnętrze, pozostając wciąż w zdumieniu, że Temari odwaliła tak wielki kawał porządnej roboty.
Powierciłam się w miejscu, czując, jak skórzane spodnie uwierają mnie na udach. Uniosłam się delikatnie i poprawiłam materiał dłonią.
Tym razem sama zajęłam się wyglądem. Klasycznie na nogach miałam przypięte pasy z nożami. Bluzka była bardzo luźna, czarna, trzymająca się jedynie na delikatnych ramiączkach. Dekolt był spory, natomiast ramiona gołe. Wolałam skromniejsze stroje niż te, które wybierała Ino. Choć nie poskąpiłam sobie w negliżu.
Ten obrazek jedynie burzył bandaż na moim ramieniu, po naszej ostatniej wyprawie.
Uważając na wąski skręt, wjechałam powoli do hali wyjazdowej. Skrzywiłam się i zmieliłam okropne przekleństwo, gdy zauważyłam jednego z mężczyzn.
Hidan z cwanym uśmiechem opierał się o drugi samochód, którym miała jechać nasza obstawa, zupełnie nie przejmując się faktem, że niekoniecznie jest tam mile widziany.
Wysiadając z Chevroleta, przyciągnęłam do siebie uwagę zebranych stukotem moich obcasów. Choć on obserwował mnie od początku, jak tylko się pojawiłam.
Kisame kiwnął mi głową na przywitanie, natomiast na ustach Naruto jak zwykle pojawił się ogromny uśmiech.
— Ino nie ma? — zapytałam, celowo ignorując Hidana. On jednak miał inne plany.
— Blondyna ma do załatwienia inne sprawy. Dzisiaj ja będę z tobą.
Zamknęłam oczy, starając się nie pokazać po sobie swojego niezadowolenia. Westchnęłam ciężko i poprawiłam włosy, które opadły mi na oczy. Obym tylko miała wystarczająco cierpliwości.
Chwilę później siedziałam ponownie w samochodzie, na szczęście w towarzystwie Kisame. Udało mi się go chwycić za ramię w ostatniej chwili, nim Hidan wpakował mi się nieomal na miejsce pasażera. Chciałam wierzyć, że uda mi się od niego uciec.
Kisame roześmiał się rozbawiony, widząc moją paniczną reakcję.
— Jak na dziewczynę, która nie boi się zaryzykować, jakoś brak ci odwagi.
— Nie wiem w zupełności o co ci chodzi — mruknęłam pod nosem. On na moją odpowiedź jedynie ponownie zaniósł się śmiechem.
— I co cię tak bawi, co?
Szturchnęłam go zaczepnie. Mimo wszystko na moich ustach również pojawił się uśmiech.
Zerknęłam kontrolnie w lusterko i bez problemu zauważyłam drugie auto za nami. Tym razem jechaliśmy jedynie w czwórkę: ja, Temari, Kisame oraz Hidan. Naruto został, ponieważ miał swoje własne zajęcie w tym czasie.
Miałam ochotę udusić Ino. Albo najlepiej Nagato za to, że mi ją zabrał.
Jakiś czas później, gdy wyjechaliśmy na równą drogę, Hidan wyprzedził mnie. Oczywiście w między czasie nie mógł powstrzymać się od popisywania, na co przewróciłam oczami.
— Starałem się go utemperować, ale widzę, że nie odpuszcza.
Zamrugałam zaskoczona na to niespodziewane wyznanie Kisame. Spojrzałam na niego kątem oka, jednak on patrzył nieprzerwanie przed siebie. Łokieć oparł o drzwi, a jego ręka w tym czasie przetarła kark.
— Możliwe, że to też moja wina.
Przygryzłam delikatnie wargę, przypominając sobie żarliwe pocałunki Hidana. Czułam, jak zdradziecki rumieniec delikatnie wpływa na moje policzki.
Kisame na to uniósł jedynie brwi w górę i pokazał ręką bym kontynuowała.
— A co niby takiego tyzrobiłaś?
Zacisnęłam ręce na kierownicy i zapadła cisza. Zastanawiałam się, czy rozsądnym było zwierzać się z czegoś takiego jemu. Nie był Ino, choć ona niekoniecznie by zachowała się tak, jak bym chciała, po usłyszeniu czegoś podobnego. Mimo to, nie sądziłam, by miał ochotę wysłuchiwać błędów głupiej dziewczyny.
— Wiesz, że to twoja wola. Powiesz, jeśli będziesz chciała, jednak musisz mieć na uwadze, że to Hidan. Niestety wiem, że potrafi być nieprzewidywalny.
Westchnęłam głęboko. Pierwsze ukłucia wstydu pojawiły się, jak tylko powiedziałam jedno słowo.
— Ja… Byłam kretynką jakiś czas temu. Szukałam Itachiego wtedy, gdy… — Umilkłam na moment, mając nadzieje, że zrozumie, o co mi chodzi. — Potrzebowałam zapomnieć, nie ważne za jaką cenę i w jaki sposób.
Uniosłam rękę chcąc przetrzeć oczy, jednak w połowie drogi przypomniałam sobie o makijażu. Zamiast tego, zaczesałam włosy za ucho. Musiałam się zmierzyć z własną głupotą. I nie mogłam się z tym ukrywać. Nie ważne jak bardzo zażenowana byłam swoim zachowaniem.
Widziałam, jak spokojnie słucha mojego każdego słowa. Mimowolnie na sekundę dłużej zatrzymałam wzrok na bliźnie, na jego lewym policzku.
Odetchnęłam ciężko.
— Nie znalazłam Itachiego, ale o mało, co się nie przespałam z Hidanem. Wiem! — przerwałam mu, gdy widziałam, że chce coś powiedzieć. Powstrzymał się, jednak nie mogłam odczytać jego zagadkowego wyrazu twarzy.
— Pomyliłam go z Itachim. Nie wiem jak, nie pytaj mnie. — Czułam, jak głos mi delikatnie zadrżał. — Opamiętałam się i do niczego nie doszło. Mimo to, teraz nie chce się ode mnie tym bardziej odczepić.
Patrzyłam przed siebie w napięciu czekając, aż coś powie.
— Ale żeś odpierdoliła — powiedział, a w jego głosie słyszałam, że ma ze mnie ubaw. Wciągnęłam ze świstem powietrze.
— Ciebie to bawi! — sapnęłam oburzona, posyłając mu niedowierzające spojrzenie.
Ja tu się stresuję, a on najprościej w świecie się śmieje!
— A co mam ci powiedzieć? — Ucisnął nasadę nosa, a jego twarz przybrała poważniejszego wyrazu. — To by wyjaśniało jego zachowanie. Choć niekoniecznie odstaje znacząco od normy. — Spojrzał na mnie dobitnie.
— Uważaj po prostu. Zarówno na niego, jak i na Itachiego. On nie lubi się dzielić.
— Nie jestem jego własnością. — mruknęłam, jednak niepewność i pewnego rodzaju strach, same pojawiły się wewnątrz mnie.
Wiedziałam, że tak naprawdę bezpodstawnie. Nie rozmawialiśmy, zniknął. Nie zostawił żadnej wiadomości. Jedno słowo nie było w stanie powiedzieć mi niczego. Nie znałam go, więc jakim prawem miałam być uznawana za jego? I nie mówiłam o tym, że był to sposób na zapewnienie mi, w jakiś sposób, bezpieczeństwa. Kisame doskonale wiedział, jaka jest prawda.
Mimo to, nie skomentował.
Po paru minutach wjechaliśmy do Tokio. Byłam ciekawa, w którym miejscu tym razem będzie to wszystko zorganizowane. Oczywiście, wiedziałam, że jest jeden schemat. Miejsce odosobnione, w którym nie byłoby problemu z głośna muzyką czy warkotem silników. Jednak teraz gdy miałam tam czysty wstęp, chciałam poznać wszystkie miejscówki.
Uniosłam brwi w górę, kiedy z odległości kilometra usłyszałam donośne basy. Łuna jasnego światła wylewała się ze szczelin pomiędzy piętrami opuszczonego parkingu.
Znajdowaliśmy się na przedmieściach miasta, co mnie zdziwiło. Dotychczas wszystko odbywało się w okolicach slumsów bądź otwartych przestrzeni. W takim otoczeniu miałam wątpliwości, czy nikt nie zgłosi zakłócania ciszy nocnej. Mogłam jedynie mieć nadzieję, że za parę godzin nie będę siedzieć za kratkami.
Mimo wątpliwości, wewnątrz czułam narastającą powoli ekscytację.
Spojrzałam z uśmiechem na Kisame, a następnie ruszyłam za Hidanem jednym z dwóch wjazdów. Drugie było odseparowane białym materiałem oraz wychodziło z zupełnie innej strony konstrukcji.
Pierwsze piętro było puste, poza paroma osobami. Czułam, że jesteśmy uważnie obserwowani, natomiast przy wjeździe dalej, stał człowiek tak szeroki, jak dwie mnie. Nie słyszałam, co mówili z pierwszego samochodu, ponieważ nie założyliśmy mikrofonów ani słuchawek. Wszystko musiało być w porządku, bo chwile później przyszła kolej na nas.
Podjechałam bliżej i otworzyłam okno. Facet założył ręce na klatce piersiowej i uważnie mnie zmierzył.
— Czego tutaj szukacie? Zjeżdżać! — warknął. Spojrzałam na niego zaskoczona. Z opresji wyciągnął nas Kisame, mówiąc spokojnie, niemal znudzonym głosem:
— My do Isao.
Facet schylił się nieco by spojrzeć w jego twarz i zauważyłam, jak go rozpoznał.
— Sorry. Mamy zaostrzenia, przez jakąś laskę. Dowaliła nam problemów. — Widziałam lekkie zmieszanie na jego twarzy, kiedy zaczął tłumaczyć się ze swojej opryskliwości. Kiwnął ręką, że możemy jechać.
— Że też Temari nie wspomniała o nas, jak wjeżdżali. — Westchnęłam i ruszyłam pod górę, uważając na zakręcie by się zmieścić.
— Teoretycznie powinnaś być już rozpoznawalna. — Nutka rozbawienia zabarwiła głos Kisame. Spojrzałam na niego z ukosa nieco sceptycznie, jednak uśmieszek pojawił się sam na moich ustach.
Wjeżdżając na kolejne piętro można było zauważyć ogrom ludzi. Wiele półnagich kobiet opierało się o samochody na poboczu, czy choćby o ściany i eksponując swoje wdzięki stojącym naokoło ich mężczyznom.
Patrząc dalej można było zauważyć grupę, która tańczyła niemal na samym środku. Kolorowe światła wydobywały się z reflektorów ustawionych w głównych częściach zbiegowiska. Oczywiście, zaraz obok poustawiane były ogromne głośniki.
Tutaj jednak nie było tak wiele wozów, które przyciągałyby wzrok. Byłam niemal pewna, że to raczej przykrywka na ewentualną akcję glin, gdyby pojawili się nieproszeni.
Dlatego zakręciłam na kolejne piętro, nawet nie wjeżdżając na to. I tak, jak się spodziewałam, już na trzecim działy się o wiele ciekawsze rzeczy.
Zaraz od frontu pełno było perełek, na których widok moje oczy się zaświeciły. Obiecałam sobie, że muszę zrobić rundkę dookoła, by przyjrzeć im się z bliska. Mogłam już nie mieć podobnej okazji.
W oddali widziałam Temari siedzącą na swoim wózku i rozmawiającą z jakimś gościem. Hidan natomiast opierał się o maskę samochodu. Patrzył prosto na wjazd, jakby czekając aż się pojawimy.
Jechałam powoli, czekając by ludzie łaskawie zeszli mi z drogi. Specjalnie dociskałam gazu, by słysząc warkot, od razu zrobili przejście.
Stanęłam zaraz obok i razem z Kisame, wyszliśmy na zewnątrz. Niechętnie stanęłam ramię w ramię z Hidanem.
— Co tak długo, Słońce? — Odwrócił twarz w moją stronę.
— Nie chcieli nas wpuścić. — Parsknął rozbawiony.
W międzyczasie Kisame podszedł do pozostałej dwójki. Przywitał się z mężczyzną mocnym, męskim uściskiem. Przez hałas wokoło nie było słychać o czym rozmawiają, jednak doskonale można było zauważyć, że się znają.
Widząc, że zostaliśmy zignorowani, ruszyłam się w lewo, chcąc się przejść. Zanim jednak zrobiłam drugi krok, poczułam mocny uścisk na ramieniu. Obejrzałam się.
— Co chcesz? — Skrzywiłam się delikatnie, widząc, że Hidan niekoniecznie chce mnie puścić.
— Gdzie idziesz? — Spojrzałam wymownie na jego rękę, jednak ten tylko posłał mi chytry uśmieszek i lekko zacisnął palce. Miałam ochotę przewrócić oczami.
— Zrobić rundkę wokoło. Nie zamierzam stać bezczynnie.
On na to zerknął na Temari i Kisame, a widząc całkowity brak zainteresowania kiwnął głową.
— Prowadź.
— Jestem dużą dziewczynką. Dam sobie radę.
Stanęłam do niego plecami, kiedy mnie puścił. Zrównał się ze mną.
— Nie wątpię. — Poczułam jego oddech na policzku, gdy schylił się w moją stronę.
Nie powiedziałam ani słowa.
Zamiast tego ruszyłam na początek piętra. Uśmiech sam pojawił się na moich ustach, gdy zapominając o nim, rozglądałam się wokoło.
Pełno młodych ludzi rozmawiających, pijących piwo, czy tańczących wypełniało każdą wolną przestrzeń. Warkot silników przebijający się przez muzykę, tworzył klimat, który zdecydowanie zapamiętam.
Chwilę później pochylałam się nad maską pierwszego samochodu. Z ciekawością chłonęłam wszystko, co widziały moje oczy.
Za mną jak cień podążał Hidan.
— Nie wiem, co cię tak jara w tym. — Odezwał się, gdy stanęliśmy przy czarnym Ferrari V8. To przy nim było najwięcej osób, więc dostanie się do niego było istnym przeciskaniem się łokciami.
Spojrzałam na niego niedowierzająco.
— Żartujesz sobie? — spytałam, kręcąc głową. Moje oczy natychmiast skierowały się ponownie na samochód.
— To najmocniejszy model w historii Ferrari. Nie mam pojęcia, co tutaj w ogóle robi. Ja na miejscu tego faceta bałabym się, że ktoś mi porysuje lakier tylko stojąc obok.
Mówiąc to niemal cała moja postawa rwała się do tego, by choćby usiąść za jego kółkiem.
Czułam, jak mnie obserwuje, ale olałam to. Miałam przed nosem coś o wiele bardziej ciekawszego.
Cudo.
Oczywiście nie udało mi się dotrzeć do właściciela by zamienić choćby słówko. Jednak widoki zrekompensowały mi wszystko.
Kiedy obejrzałam się na Hidana, zauważyłam, jak czyta coś uważnie w telefonie. Wyczuwając, że to idealna okazja, by uciec spod jego straży, niemal natychmiast wtopiłam się w tłum. Oglądając się za ramię, brnęłam bardziej w przód, w kierunku naszych wozów.
Satysfakcja z ucieczki tylko pchała mnie dalej. Nie lubiłam być kontrolowana ani pilnowana. Poczułam wolność. Dopiero teraz odetchnęłam głęboko.
Podeszłam do kilku aut, nie hamując się przed pytaniami. Rozmawiałam z różnymi osobami. Od młodzików aż po dojrzałych mężczyzn.
W rządku, niedaleko mnie, ustawiło się klika starych klasyków. Przygryzając wargę, obejrzałam najbliższego Mercedesa R107. Sportowa, lekka linia przyciągała uwagę.
Stanęłam obok wysokiego szatyna, który musiał być właścicielem. Wyglądał może na dwadzieścia trzy lata.
Odganiał się od natrętnych wielbicielek. Podchodziły do niego w krótkich odstępach, jak tylko odprawił poprzednią. Zaśmiałam się rozbawiona widząc jego próby ignorowania zalotnych uśmiechów i spojrzeń.
Zauważył, że podparłam się blisko niego, a jego wyraz twarzy zmienił się na zirytowany.
— Możecie się w końcu odwalić? Nie jestem zainteresowany — warknął. Uniosłam jedynie brwi, nie biorąc do siebie tej wrogości.
— To dobrze, bo ja też. Który to rocznik? — zapytałam swobodnie, krzyżując jednocześnie ręce na piersi. Ponownie wróciłam spojrzeniem na samochód.
— W miarę zadbany, klasyczna czerwień, kabriolet. Masz się czym pochwalić. Choć pozbyłabym się korozji z tylnego nadkola.
Zamrugał zaskoczony.
— 1980… — Ostrożnie odpowiedział na moje pytanie.
— Skąd wiesz o korozji? — Stanął na proste nogi i dostrzegłam, jak uważniej mi się przygląda. — Kojarzę cię.
Zignorowałam jego ostatnie słowa.
— Sprawdź wewnętrzną część, gdzie nadkole łączy się z tylnym zderzakiem. Pojawiają się małe ślady. W ciągu dwóch tygodni przejdą na brzegi.
— Niemożliwe.
Obszedł szybkim krokiem samochód i zniknął za nim, gdy kucnął. Odepchnęłam się i spokojnie ruszyłam jego śladem. Stanęłam obok, kiedy zaglądał w miejsce, które mu wskazałam.
Jego niedowierzanie było zaskakująco przyjemne. Oglądając się, jeszcze raz zmierzył mnie od góry do dołu. Posłał mi zachęcający uśmiech.
— Nie spodziewałbym się, że jakakolwiek laska zauważyłaby taki szczegół.
Odwzajemniłam się tym samym.
— Zajmij się nim. Ma potencjał.
Odchodząc, uniosłam rękę w wyrazie pożegnania.
Moją uwagę przykuł jeden, nieco starszy, ale wciąż robiący wrażenie Nissan. Obeszłam go wokoło, patrząc na każdy detal. Stając od strony kierowcy, pochyliłam się i oparłam na przedramionach o otwarte okno. Dzięki temu miałam idealny widok na zadbane wnętrze.
Niespodziewanie czyjaś dłoń zamknęła mnie z lewej strony, a za sobą poczułam nieprzyjemną bliskość ciała. Chciałam się wyprostować, ale silna, męska dłoń chwyciła mnie za kark.
Zimny dreszcz przeszedł po moim ciele. Schylając się nieco w dół, natychmiast wykręciłam się z uścisku. Chwyciłam w dłoń rękojeść noża.
Z wściekłością spojrzałam prosto w twarz, którą skądś kojarzyłam. Przede mną w luzackiej pozie stał mężczyzna. W jego wzroku widziałam ostrzeżenie.
Olałam je.
— Co ty sobie wyobrażasz? — warknęłam.
— Co tak agresywnie, laleczko.
Aż krew się we mnie zagotowała, słysząc tę zuchwałość. Zacisnęłam zęby, jednak w następnej sekundzie nakazałam sobie spokój. Nerwami nic nie zdziałam.
Z ogromnym wysiłkiem odłożyłam ostrze.
— Najpierw dowiedz się, jak postępować z kobietą — powiedziałam, nie mogąc powstrzymać nutki jadu w głosie. Chciałam odejść, jednak jego ogromna sylwetka zastąpiła mi drogę.
— Czego ty chcesz? — Zmarszczyłam nos. Spróbowałam go minąć, jednak znów stanął na mojej drodze.
— Gościu! Odczep się! — krzyknęłam i jednocześnie wyciągnęłam rękę w bok. Jeśli nie chciał zrobić przejścia, zmierzałam sama sobie je zrobić.
Nie przewidziałam jednak tego, że chwyci mnie za ranę. Jęknęłam głucho, czując impuls bólu. Zaraz potem zostałam przyciśnięta do jego ciała jedną ręką, natomiast drugą przytrzymał moją głowę.
— Śliczna jesteś z bliska. Nic dziwnego, że wpadłaś w oko Uchiha.
Rozszerzyłam oczy.
— Co? — Ciche pytanie samo wyrwało się z moich ust. Zginęło jednak w chaosie dookoła.
Patrząc prosto w jego brązowe oczy, nagle przypomniałam sobie, skąd go kojarzyłam.
Podczas wyprawy do teatru, w starych tunelach kanalizacji, on był tym, który zajmował się wywierceniem przejścia. I doskonale pamiętałam to spojrzenie, które teraz było o wiele bardziej niebezpieczne.
— Czego ty chcesz? — Skrzywiłam się, gdy mocniej szarpnął za moje włosy. Nikt dookoła nas nawet nie zareagował na jego brutalność.
Nie zamierzałam czekać na ratunek. Gotowa, by wcisnąć mu kolano w brzuch, a nawet niżej, już unosiłam nogę, kiedy ktoś gwałtownie odciągnął go ode mnie. Syknęłam czując, jak zaskoczony wyrywa mi włosy. Widziałam jak Hidan powala go prawym sierpowym na ziemię.
— O kolego, chyba nie wiesz, gdzie trzymać rączki.
Serce uderzało szaleńczo w mojej piersi. Nigdy nie sądziłam, że będę czuła radość na jego widok.
Obejrzał się na mnie i widząc, że wszystko ze mną w porządku, chyba zamierzał mu przyłożyć ponownie.
— Hidan! — krzyknęłam głośno, gdy uniósł rękę. Słysząc to, zamarł w jednej pozycji. Zacisnął pięść mocniej, jednak zaczął powoli ją opuszczać.
Na jego pytające spojrzenie pokręciłam jedynie głową i zerknęłam z góry na mojego napastnika. Wypluł nieelegancko krew obok siebie, jednocześnie masując szczękę. Dziwiłam się, że nie miał jej złamanej.
Zaraz potem dźwignął się na nogi. Jego ostry wzrok przechodził to z Hidana, to na mnie.
— Ciesz się, że ktoś cię pilnuje.
Ponownie splunął. Nieprzyjemne uczucie zagrożenia ścisnęło mnie wewnątrz. Mimo to, odpuścił widząc, że Hidan jest od niego o wiele bardziej masywny. Nawet ja mogłam ocenić, że przegrałby.
Patrzył na mnie długo, a ja przybrałam na twarz zimną maskę. Wytrzymałam jego pogardliwy wzrok.
Zaraz potem odwrócił się i zniknął w tłumie.
— Czemu mi zniknęłaś? — Drgnęłam, gdy ostry głos Hidana przebił się przez głośną muzykę. Spojrzałam na niego zaskoczona.
— Ten skurwysyn nie cacka się w żadne podchody.
— Znasz go? — zapytałam.
— Kojarzę. — Widziałam, jak ściąga brwi w niezadowoleniu i ogląda się dookoła. Tak, jakby ten koleś miał wrócić.
— Nie jest z Akatsuki, ale robi czarną robotę dla nas.
Teraz ja obejrzałam się za ramię.
Z niesmakiem zauważyłam, że niekoniecznie byłam w stanie poradzić sobie z elementem zaskoczenia. Po cholerę mi były te wszystkie treningi, jeśli i tak byłam bezbronna, jak kocię. Wiedziałam, że to będzie pierwsza rzecz, o której wspomnę Nagato, przy najbliższej okazji.
Spojrzałam ponownie na Hidana, który trzymał dłoń w kieszeni. Tę samą, która wcześniej poznała twarzyczkę tamtego mężczyzny. Podeszłam nieco bliżej.
— Dzięki — mruknęłam wystarczająco głośno, by usłyszał.
Zamrugał zdezorientowany. Zaraz potem uśmiechnął się cwaniacko.
— Ależ zawsze do usług, skarbie.
Tak zwyczajne stwierdzenie w jego wydaniu poprawiło mi humor. Uśmiechnęłam się szczerze do niego, pierwszy raz, od bardzo długiego czasu.
— Jak długo trzeba was szukać?
Obróciłam się i dostrzegłam, jak Kisame zatrzymał Hidana uściskiem na ramieniu. Ten posyłając mu znaczące spojrzenie, strzepnął jego dłoń.
Kisame wydawał się zniecierpliwiony. Wpatrywał się to na mnie, to na tłum dookoła, wyraźnie chcąc nas pospieszyć.
— Co jest? — Podeszłam bliżej.
— Chodź, poznasz Isao.
Kiwnął głową byśmy szli za nim i ruszył do przodu. Widząc, że od razu wtopił się w tłum, poszłam szybko za nim.
Isao był wysokim mężczyzną z blond włosami oraz lekkim, jednodniowym zarostem na policzkach. Ubrany w zwykły, biały t-shirt oraz dżinsy nie wydawał się osobą, która organizowała wyścigi. Wyglądał… zwyczajnie.
Tomoki czy Ren mieli klasę oraz roztaczali wokoło siebie aurę władczości. On natomiast dawał pozory raczej miłego chłopaka z sąsiedztwa.
— Miło cię w końcu poznać. Cieszę się, że zechciałaś wystartować.
— Dzięki za zaproszenie. — Kiwnęłam mu głową z przyjaznym wyrazem twarzy i zaciekawiona rozglądnęłam się wokoło drugi raz.
Kiedy Kisame zaczął nas wprowadzać po schodach na wyższy poziom parkingu, dostrzegłam kilka różnic między poprzednimi. Przede wszystkim nie było tutaj dodatkowych głośników, przez co nie było tak głośno. Oczywiście muzyka wciąż dudniła roznosząc się dookoła.
Tłum był nieco rozproszony, dając więcej miejsca. Dookoła kręciło się więcej atrakcyjnych kobiet, ale nie tak roznegliżowanych. Krótkie sukienki wciąż opinały się na ich ciałach, mimo to, piersi nie wylewały się wręcz z dekoltów.
Przewróciłam oczami widząc zalotne uśmiechy, które Hidan posyłał w ich stronę.
Za to z zainteresowaniem dostrzegłam z dala porozwieszany materiał na kolumnach oraz metalowych konstrukcjach, wyznaczających tor. Obejmował również drugi zjazd na niższy poziom. Teraz wiedziałam, po co był.
Wyrwana przez głośny śmiech, odwróciłam głowę w prawo. W dalszej, oddzielonej części było porozstawianych kilka kanap. Na niskich stolikach lśniły butelki z alkoholem. Na kolanach niektórych mężczyzn gościły kobiety, inne stały nad nimi i obejmowały ich ramionami zza pleców.
Ponowny chichot zwrócił moją uwagę na ogromnego faceta. Był opalony tak mocno, że jego białe włosy wręcz raziły. Nosił okulary przeciwsłoneczne, co było dla mnie absurdalne w nocy.
Rozmawiał z Temari, która była mały odcinek dalej od niego i uśmiechała się w swój charakterystyczny, wredny sposób. W prawej ręce kręciła do połowy zapełnionym kieliszkiem. Powiedziała coś, co go ponownie rozbawiło. Nic więcej z ich rozmowy nie było słychać.
— Kto to? — zapytałam. Obejrzałam się zaciekawiona na Kisame. Uniósł brew do góry, co mnie lekko zirytowało. Odpowiedział mi Isao, idący tuż obok niego.
— Killer Bee.
Zaintrygowana, jeszcze raz przyglądnęłam się jego sylwetce. Idealnie skrojony garnitur oraz srebrny, błyszczący zegarek na nadgarstku, powodowały, że nie pasował do otoczenia.
— Muszę przyznać, że Bel Air jest w bardzo dobrym stanie. Nie jestem przekonany, aby był najlepszym wyborem, ale czuję, że mnie zaskoczysz.
Bel Air Hardtop był Chevroletem, którym miałam dzisiaj wystartować. Wzruszyłam ramionami, jednak niekoniecznie zgadzałam się z jego zdaniem.
— Jeśli wiesz, co robisz, nie ma znaczenia jakim samochodem jedziesz. — Odpowiedziałam mu spokojnie, patrząc prosto w jego oczy.
— Choć miałby problemy na otwartym terenie, to prawda — dodałam.
— Na szczęście jesteśmy tutaj. — Spojrzał na mnie porozumiewawczo. Wiedział, że wcześniej musiał zostać sprawdzony. Zaciekawiona pewną rzeczą, odezwałam się:
— Dlaczego akurat to miejsce?
Stanęliśmy zaraz przy starcie, który był oznaczony dwoma, wysokimi i kolorowymi kolumnami. Graffiti z daleka zlewało się w tej ciemności w bezkształtną masę. Z bliska natomiast przedstawiało dwa lwy z rozwartymi paszczami.
— To mój parking. Stwierdziłem, że skoro mają patrzeć na wyścig takie osoby jak Killer Bee, chociaż pokażę wszystko, co mogę. — Oparł się o jeden z filarów. Odwrócił głowę w bok i zapatrzył się na światła z zewnątrz. Widziałam przez ułamek sekundy żal na jego twarzy. Jednak jak szybko się pojawił, tak samo zniknął.
Uśmiechnął się uroczo w moją stronę.
— Nie spodziewałem się, że taka dziewczyna, jak ty, może tak namieszać.
— Proszę? — Spojrzałam na niego, nie rozumiejąc, o co mu chodzi.
— Po twoich zeznaniach w sądzie, gdzie podałaś godziny, musieliśmy zmienić terminy wyścigów i organizację Nocnej Ulicy.
Serce na moment mi przyspieszyło, gdy usłyszałam wzmiankę o sądzie. Nie spodziewałabym się, by ktokolwiek wspomniałby o tym, po takim czasie.
— Nocna Ulica? Gdzie ona jest? — Pierwszy raz słyszałam o takiej nazwie.
— Raczej „gdzie ona nie jest?” — Rozłożył ramiona na boki i obrócił się powoli, teatralnie prezentując otoczenie. Widziałam w jego spojrzeniu, że bawi go moja niewiedza.
— Średnio parę razy w tygodniu organizowane są zloty podobne do tego. Tylko ten jest większy ze znajomych względów. — Kiwnął głową w stronę loży, gdzie był Killer Bee.
— To, na co wtedy trafiłaś, było jednym z mniejszych spotkań. — Do rozmowy przyłączył się Kisame. — Brat Isao jest jednym z pierwszych, którzy zaczęli motywować ludzi do tego, by stworzyć grupę. Początkowo chodziło jedynie o samochody.
Wcisnął ręce w kieszenie spodni i wyraźnie widziałam, że czuł się swobodnie. Poprawił jedynie pasek z bronią, gdy ten przesunął się, podczas jego ruchu.
Wdziałam, jak Isao mimowolnie powędrował tam wzrokiem. Nie widziałam w nim strachu, jednak spiął się na krótką chwilę.
— Potem zaczęło przychodzić, co raz więcej osób. Przyciągali uwagę, w tym gliniarzy. Hangary, opuszczone magazyny i odległe place zaczęły być miejscem spotkań. Mimo to, wszystko zaczęło się tutaj, na ulicy, dlatego Nocna Ulica.
Przygryzałam wargę, chłonąc wszystko to, czego się dowiedziałam. Jak byłam mała i mieszkaliśmy z rodzicami w normalnej, niezamożnej dzielnicy, raz na jakiś czas słyszałam głośne warkoty silników. Mama wtedy bardzo się denerwowała, bo zakłócało jej to ciszę przy pracy.
— Ale dlaczego wspomniałeś o zmianie godzin? — Kisame zwrócił się do Isao.
— Sakura… — Kiwnął głową na mnie. — Sprawiła, że psy zaczęły bardziej węszyć. Odnaleźli paru naszych, którzy po zmroku spotykali się większymi grupkami. Na szczęście nie handlowali ani nie ścigali się. Zatrzymanie na czterdzieści osiem godzin i potem musieli ich wypuścić, bo nie mieli nic w kartach. Jakieś młode dzieciaki.
— Dlatego teraz spotkania są o różnych porach. Tokio jest ogromnym miastem, więc nie było większego problemu by zostawić tamte miejsca, które odkryli. Coś się dzieje? Dostajesz wiadomość kto, gdziei kiedy.
— Wiadomość? — W między czasie, gdy on mówił, ja przyglądałam się trasie. Przerwałam, gdy powiedział ostatnie zdanie. Wyciągnął telefon z kieszeni i pomachał nim w powietrzu.
— Za każdym razem inny numer, inny organizator. Jeśli jesteś zainteresowana zostaw kontakt. Osobiście będę cię informować. — Puścił do mnie oczko, a ja pokręciłam na to głową.
— Nie… — Chciałam powiedzieć, że nie mam telefonu, jednak Kisame natychmiast się wtrącił.
— Wyśle ci potem.
Spojrzałam na niego z pytaniem, marszcząc brwi. On jednak uniósł jedynie kąciki ust, pokazując swoje zęby.
Poczułam się nieswojo. Wrażenie, że ktoś mnie obserwuje, dreszczami rozeszło mi się po ramionach. Rozejrzałam się wokoło i w końcu patrząc w tył, widziałam odwróconego w moją stronę mężczyznę w garniturze. Czarne okulary odbijały światło, natomiast jego ręka z kieliszkiem uniosła się nieznacznie w górę.
Wyścig nie był klasyczny. Do samochodów zostały zamontowane liczniki driftu, które miały wskazać zwycięzcę. Trasa była jednoosobowa i ten, kto pokona ją najlepiej wygra.
Czułam jednocześnie lekkie rozczarowanie i inny rodzaj zniecierpliwienia. Mimo, że to pierwszy raz, gdy miałam wystartować na takich zasadach, nie podobały mi się. Wolałam jechać ze wszystkimi, bo wtedy wszystko ma znaczenie. Mój własny błąd lub przeciwnika mógłby zaważyć w wielu sprawach. Wypadek pociągnąłby kogoś innego i możliwe, że więcej osób. Tutaj liczyły się umiejętności. Szczęście nie było aż tak znaczące, jak w normalnym wyścigu.
Stojąc oparta o filar ze skrzyżowanymi ramionami obserwowałam, jak pierwszy z zawodników wsiada do samochodu. To wszystko wydawało się niemal dziecinną zabawą w porównaniu do moich poprzednich zadań.
Temari wraz z Isao byli w otoczeniu wszystkich najważniejszych osób tego wydarzenia. Killer Bee oraz kilka innych, wysoko postawionych osób miało okazję obserwować całość na specjalnie przygotowanych ekranach. Rozwinięto je dosłownie parę minut temu.
Młody chłopak, może niewiele starszy ode mnie zaczął swoją próbę. Tor zajmował jedną czwartą tego piętra. Jak było w przypadku reszty – nie wiedziałam. Początek składał się z kilkumetrowej prostej, by nabrać prędkości. Potem były same zakręty między filarami oraz specjalnie porozstawianymi przeszkodami. Wyświetlacz przy starcie pokazywał przebytą drogę driftem.
W ciągu trzydziestu sekund przejechał w ten sposób sto metrów. Krążył między tymi samymi zakrętami, po parę razy. Obserwowałam jego styl jazdy. Musiałam przyznać, że nie był zły, jednak popełniał podstawowe błędy. To dało mi pewność, że jedną osobę mam z głowy. Kiedy zjechał na niższy poziom, nie miałam już czego oglądać.
Z niepokojem jednak odkryłam, że po kilku sekundach licznik się zatrzymał na dobre. Jego próba musiała się skończyć.
Zmierzyłam od góry do dołu kolejnego mężczyznę, który chwilę wcześniej podjechał czarnym Fordem na start. Nie znałam tych ludzi, nie wiedziałam na co ich stać. To dodawało napięcia.
Obserwowałam, jak z każdą chwilą każdy rekord był pokonywany raz zarazem. Zagryzałam nerwowo wargę, kiedy liczby, zaczęły mnie powoli przerastać. Byłam ostatnia i miałam zamknąć wyścig. Byłam faworytą, a jednak widząc co raz to kolejne wyniki, moje ręce zaczynały się lekko trząść.
Kochana, po pierwsze, dziękuję za dedykację! I naprawdę, cieszę się, że mogłam ci pomóc z tym rozdziałem. I wiesz, że jak coś, to z następnymi też pomogę. :D
OdpowiedzUsuńA rozdział bardzo mi się podobał, nie było nudno, wiesz, co mi się podobało, bo już ci o tym pisałam. I ja bardzo, ale to bardzo czekam na Itachiego. :D Chcę ten jego wjazd xD I gorący romans, tak, tak, tak! xD
Czekam! <3
Oho! Uważaj! Bo będę miała monopol na Ciebie. XD <3
UsuńJa wiem, wiem. :D
Zakasuje rękawy i piszę!
O mój Bożu. XD nawet nie masz pojęcia jakim szczęściem obdarzyłaś mnie swoim powrotem <3 no i rozdziałem.
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać następnego no i powrotu Itachiego.
Szablon piękny i z chęcią zajrzę ponownie do bohaterów żeby czegoś nowego się dowiedzieć.
Życzę bardzo dużo weny i poukładania swoich spraw osobistych oraz więcej czesu wolnego a mniej pracy. ❤️
Buziaki 😘
Yas. <3
UsuńJesteśmy bliżej, jak dalej do Itasia. :3 Jeszcze moment.
Dziękuję ślicznie~!
Również całuję. <3
Rozdział świetny! Warto było cierpliwie poczekać. <3
OdpowiedzUsuńTeraz pozostaje mi czekać na następny rozdział i na to, aż Itachi wkroczy do akcji!
Buziaki, czekam na kolejny <3
<3
UsuńYeeeees, jest!
OdpowiedzUsuńTrochę kazałaś nam czekać, ale było warto <3 Tęskniłam za tą historią :)
Ja też nie mogę się doczekać Itachiego i dalszego rozwoju akcji. Ciekawe, jak Sakurze pójdzie wyścig, chociaż czuję, że rozwali resztę na łopatki ;D
Szablon jest zajebisty!
Czekam na następny rozdział (mam nadzieję, że już nie tak długo :D) i życzę duuużo weny!
Oj, ja też się stęskniłam i to bardzo! <3
UsuńDziękuję Ci kochana. <3
oh jej...
OdpowiedzUsuńmnie też tu dawno nie było. Ogólnie dawno mnie nie było wszędzie.
Ten rozdział był dla mnie troche zapychaczem ale podziwiam Cię, że się przemogłaś i powróciłaś do pisania. Mi idzie to o wiele gorzej ale mam nadzieję, że niedługo ruszę leniwą dupę i coś zrobię :D
Nie mogę się doczekać więcej romansu i więcej Itasia.
Czekam!!!
Trochę tak, trochę niekoniecznie jest zapychaczem. :D Wiem, o co Ci chodzi, ale specjalnie chciałam przeciągnąć to trochę. Raz, bo normalnie nie mogłam z siebie wyrzucić do końca to, co chciałam. Dwa, bo musiałabym napisać drugie tyle rozdziału. XD
UsuńNo aleeeee, Ty ruszaj dupcię, ruszaj! Dawaj, dawaj, bo z chęcią poczytam. :D
Obiecuję, że będzie! <3 Rozpisałam sobie całą fabułę, więc wszystko jest wiadome, co i jak. Huehuehue.
<3
Jaki cudowny szablon <3 robiłaś go sama? :D W końcu się doczekałam! Oj, nic tylko czekać na Itachiego. Chociaż już bez niego tu się robi gorąco!
OdpowiedzUsuńTak, robiłam sama. :D Super, że wpadł w oko!
UsuńAż mam ochotę trochę zmodyfikować treść, by był szybciej. ;) Ale kto wie, kto wie. :D
Dzięki za komentarz! <3
Hej,
OdpowiedzUsuńTak bardzo się cieszę, że znów tutaj jesteś! Już nie mogłam się doczekać rozdziału, a teraz nie mogę doczekać się spotkania Sakury i Itachiego oraz tego, jak Uchiha zareaguje na wiadomość o Sakurze i Hidanie! Tak mi sie podoba ta akcja :D
Czekam z niecierpliwością na następny rozdział i pozdrawiam!
Szablon piękny, zresztą jak wszystkie twojego wykonania :)
Hejka!
UsuńOjoj, będzie się działo między nimi. :D A to jeszcze nie koniec HidaSaku... ;)
... Cooo, kto to tak nagadał. Bzdury plecie.
Szzzz.
:D
Będzie już niedługo!
Cieszę się. :D Dzięki! :)
O Boże, Shayen. Sama nie wiem co Ci napisać. Jest mi głupio, bo w sumie nie było mnie...długo. Samo myślenie o ty, jak bardzo Cię chwaliłam, a potem nagle bum i nic..Po prostu aż serduszko mi pęka.
OdpowiedzUsuńI napiszę tak : jestem dumna. Z Ciebie. Z twojego postępu. Z tego, jak pięknie ewoluował wygląd bloga. Myślałam, że jeśli przeczytam ten rozdział dowiem się wszystkiego, co mnie ominęło. Nie dowiedziałam się wiele. I dlatego tak bardzo się cieszę.
Wygląd twojego bloga od razu zauważyłam. Szablon jest przepiękny. Ciemność tutaj pasuje,do klimatu, do postaci. Przez kilka minut wpatrywałam się w niego i myślałam :Boże, jakież to piękne.
Pamiętasz może, jak kiedyś w komentarzach pisałyśmy o Hidanie? Napisałaś wtedy, że będzie odgrywał dosyć ważną rolę w opowiadaniu. Masz plan i to widać, bo w tym rozdziale dało się to odczuć. I kurczę, no uwielbiam go chyba tylko tutaj. Zrobiłaś z niego postać plastyczną, a jednak nie odbiegającą od oryginału.
Nigdy nie przestanę się zachwycać tematyką tego opowiadania. Sama kiedyś próbowałam napisać coś o wyścigach, mafii - ale było to zbyt trudne. Mogłabym opisać tylko fiata punto, którym jeździłam przez 2 lata (i wszystkie usterki, z którymi musiałam się zmierzyć). Robisz to wspaniale.
Twoje przeprosiny na końcu sprawiły,że zrobiło mi się jeszcze gorzej. Bo kurczę, masz w sobie tyle determinacji..Ja wiem, że skończysz to opowiadanie. I wiem, że będę tutaj do końca. Choćbym znów miała wrócić po roku, to wrócę. Przez sentyment, przez twój talent. Przez to jaką wiarę dałaś mi w Starry Hopes.
Idę nadrabiać to, co straciłam.
Pozdrawiam Cię cieplutko, życzę mnóstwa weny i wytrwałości. Pamiętaj, że my wracamy. Ci wierni czytelnicy zostaną. Do końca. I ja też tu wrócę.
Eriko
PS widzę, że jest tu poruszana kwestia własności Sakury to Itachiego. Pamiętam zabieg z koszulką ! Wspomnienia wracają
Ah, przestań kochana! Ważna jest dla mnie wasza obecność! Bo zawsze wiem, że jesteście tam! Nie ważne kiedy! I dziękuję za to. <3
UsuńTak, pamiętam! I jeśli takie są Twoje słowa o Hidanie, cieszę się, że udało mi się taki efekt uzyskać! Na to liczyłam. Oby dalsze wzmianki o nim wyszły również, jak trzeba. :D
Ahah! Przestań. :D Gdybyś wkręciła się w temat, nawet byś nie zauważyła kiedy, a leciałabyś z tym jak szalona! Ja mam, co prawda, czasem troszkę pomocy, bo mój chłopak dużo się tym interesuje. Mimo to i tak widzę gafy, jakie piszę, ale wiem, że zawsze by mnie sprostował. ;) Ale myślę, że jak byś podchwyciła bakcyla, samo by wychodziło! Trust me, i'm an engineer! (No jeszcze nie ale niedługo, a co.)
Dziękuję Ci, za wszystko! Za Twoje słowa, które dały mi ogrom energii! Za to, że jesteś! Za wszystko! Podniosłaś mnie ogromnie na duchu! <3
Całuję!
Słodki Jezu, jak dobrze, że tu trafiłam! *__*
OdpowiedzUsuńPo pierwsze - przeczytałam wszystkie rozdziały jednym tchem i jestem zakochana <3
Po drugie - uwielbiam Twojego Kisame (a w anime jakoś niezbyt przypadł mi do gustu) tutaj jest świetny :)
Po trzecie - Hidan także mnie nurtuje bo niby nie przejmuje się uczuciami, ale każdy dobrze wie, że do końca tak nie jest. Jednak dzięki niemu jest wesoło. :D
Po czwarte - czekam na całą resztę i wielki comeback Itachiego, mam nadzieje, że będzie taki z pier*olnięciem :D
Pozdrawiam, nowa stała czytelniczka :)