szablon ~ shayen

18 grudnia 2017

Ch 5

Rozdział dedykuje Blue Bell. Dziękuję, że jesteś.

Siedziałam na łóżku i bez żadnego sensu patrzyłam na ścianę naprzeciwko, gdy do moich drzwi ktoś zapukał. Westchnęłam ciężko i podeszłam do nich. Zawahałam się na moment, zanim wyciągnęłam dłoń do klamki.
- Jesteś pewna, że to te drzwi? – Zza drewna doszło do mnie kobiece pytanie. Skojarzyłam je od razu z tą blondwłosą dziewczyną z magazynu.
- Tak Ino. To te drzwi – odpowiedział jej drugi, delikatny głos. Zaraz po tym rozległo się kolejne pukanie. Bez żadnych zbędnych kolejnych myśli i słów otworzyłam je i stanęłam przed dwoma kobietami. Brunetka miała założone ręce na piersi i jej twarz miała przyjazny wyraz. Natomiast blondynka była podparta pod boki i patrzyła na mnie z uśmiechem.
- No witam, witam. Dawno żeśmy się nie widziały… - przewróciłam oczami słysząc jej sarkazm. Nie zapomniałam, że niecałą godzinę temu ten sam głos wyżywał się na Nagato. Ona widząc mój gest pomachała mi z naganą palcem przed nosem. Uśmiechnęłam się do niej zadziornie. – Oj, nieładnie. Gdyby to był nasz najdroższy Pain, to nie uszło by Ci to na sucho – pomimo jej słów, jej twarz również pozostawała w wesołym grymasie.
- Chodźcie lepiej. Potem się będziecie zaznajamiać – głos drugiej dziewczyny spowodował, że zrezygnowałam z odpowiedzi dla Ino. Wzruszyłam jedynie ramionami i podeszłam z powrotem w głąb pokoju. Biorąc klucze i zamykając drzwi ruszyłam za nimi. Po paru minutach kluczenia w tunelach dotarłyśmy pod dwuskrzydłowe drzwi, przez które już raz miałam okazję przechodzić. Hinata uderzając z barku otworzyła połowę nich na oścież. Przechodząc przez próg i widząc tak wiele twarzy przypomniały mi się słowa Hidana. Starałam się przywołać na twarz obojętność i z bijącym mocno sercem weszłam w głąb stołówki. Dziewczyny zignorowały drzwi do kuchni i podążyły w lewy kąt sali. Dobiegał stamtąd głośny śmiech i tubalne, męskie głosy. Lustrując pomieszczenie i szacując, że jest tu zdecydowanie więcej osób niż ostatnim razem ścisnęłam dłoń w pięść. Podeszłyśmy do stolika, przy którym siedziało sześć osób skąd połowę znałam. Najgłośniej wydzierał się blondwłosy mężczyzna, którego kojarzyłam z furgonetki – Naruto. Obok niego siedział ten niebiesko skóry facet i kłócił się z nim zażarcie. W drugim kącie stołu rozmawiało dwóch brunetów, a jednego znałam jako podwójnego policjanta z aresztu. Pozostała trójka była dla mnie zagadką, bo nie widziałam ich ani razu jeszcze na oczy. Hinata bez skrępowania usiadła między pochłoniętymi w rozmowie mężczyznami i odsunęła twarz jednego z nich bok, gdy ten przybliżył się za nadto. Widziałam tylko jak podniosła brew do góry i popychając go mocniej usiadła na wolnym krześle. Tamten jedynie skrzywił się koszmarnie, a pod nosem powiedział coś przypominającego „irytujące”. Ino natomiast z uśmiechem usiadła obok rudowłosego mężczyzny. Zajmując jedno z ostatnich wolnych miejsc obok blondynki (na szczęście!) widziałam, jak są posyłane mi pytające wzorki.
- Boże kochany zamknijcie jadaczki! – Krzyknęła Ino i trzepnęła Naruto w tył głowy, wychylając się zza mężczyzny obok niej. Tamten jęknął i rzucił jej oburzone spojrzenie. Nie powiedział jednak nic więcej zaciskając mocno szczęki. Na twarzy jego rozmówcy pojawił się kpiący uśmieszek i pokazał mu coś, jednak widok zasłaniał mi stół. – To jest Sakura. Sakura, poznaj kolejno – tutaj wskazała na rudzielca obok siebie – Yuugo, następnie Suigetsu – drugim był bardzo blady mężczyzna, natomiast jego uśmiech był dziwnie powykrzywiany przez zęby – Naruto i Kisame znasz. – Kiwnęłam im głową. – Sai’a powinnaś kojarzyć, bo on was wypuścił z Kibą. Ten co rozmawia z Hinatą, to Shikamaru – ostatnia dwójka słysząc swoje imiona odwróciła na moment głowy do nas. Widząc, że nie oczekuje się od nich niczego konkretnego wrócili do dyskusji. W moją stronę poszło parę przywitań, jednak zaraz potem zostałam zignorowana, a dalszy harmider ponownie zawitał przy stole. Nie powiem, aby mi to nie pasowało. Mogłam w ten sposób poobserwować ich, jednak poczułam ukłucie osamotnienia wewnątrz. Przymknęłam oczy i skupiając się zerknęłam na to, co jest dostępne do jedzenia. Poczułam, jak skręca mi się żołądek, gdy dostrzegłam parę kiełbasek, jajek gotowanych, warzywa na talerzyku i jakieś mięsa w dużych misach. Widząc, że dziewczyny chwyciły za wolne talerze w rogu stołu zrobiłam to samo i zaczęłam nakładać sobie kurczaka. Można było wyczuć, że stół podzielił się na dwie grupki. Kisame z Naruto skończyli sobie wyrzucać marnotrawienie jakiegoś typu amunicji. „Kto by strzelał do czegoś tak idiotycznego?” Ostatecznie przyłączyli się do Ino, Yuugo i Suigetsu. Naruto jednak stwierdził, że jak zawsze nikt o nim nie myśli i poszedł obrażony do kuchni po jego „ukochany ramen”. Nagle tony głosów obniżyły się znacznie z jego zniknięciem. Podniosłam brew do góry. Pozostała reszta zagłębiła się w temat szyfrowania danych i ich zabezpieczeń. Oczywiście nic mi nie mówiły terminy, jakich używali przy opisach konkretnych problemów, więc skupiłam się na poprzedniej części osób.
- Mówię wam. Jakiś koszmar z nią. Cały czas zrzędzi i narzeka, że wszystko na jej głowie. – Chłopak o imieniu Suigetsu znudzonym gestem kręcił kółka widelcem po talerzu i mówił dalej. – A czy ja jej kazałem zająć się tą chimerą? – Sztuciec brzdęknął o talerz, gdy rzucił nim. Skrzyżował ramiona na piersi i westchnął z przesadnym dramatyzmem.
- Znając was – Ino rzuciła wzrokiem na niego i tego rudowłosego obok niej – nigdy byście się za nią nie wzięli. Nagato wyraźnie powiedział wam, że ma być gotowa do końca przyszłego miesiąca.
- Kobieto! Ale to jest prawdziwa CHIMERA! – oburzył się ten pierwszy – ma gorsze humorki nawet od Temari! Raz coś działa, a raz nie. Prawdziwa ruletka. – Rzucił jej ponure spojrzenie.
- Przyznaj, że po prostu nie umiesz się nią zająć – odpowiedział mu na to Yuugo.
- Powiedział znawca – Kisame wykpił go. – To może Ty ją napraw? – Tamten jedynie uśmiechnął się do niego życzliwie i nie powiedział nic więcej. Poruszyłam się niespokojnie widząc ten wyraz.
- O czym dokładnie mówicie? – Pięć par oczu zwróciło się do mnie, a ja poczułam się wyjątkowo niekomfortowo, będąc w centrum uwagi. Mimo wszystko starałam się zachować obojętny wyraz twarzy.
- Pain kazał im naprawić samochód, który zajechał ostatnio na rajdzie. – Odparła znudzona Ino, wzruszając ramionami mając podbródek na podpartej ręce. – Tylko mają zagwozdkę co dokładnie w niej poszło.
- Macie tu warsztat? – Scalając ze sobą części układanki, byłam pewna, że moje oczy błyszczały z podekscytowania. Perspektywa spędzenia następnych dni robiąc coś w miarę konkretnego brzmiała zachęcająco. Nie musiałam się zakładać, że byłam tymczasowym utrapieniem Nagato i wiedziałam, że będzie musiał wymyślić co ze mną zrobić. W międzyczasie mogłam się zaszyć i to bynajmniej nie w moim pokoju.
- A co? Zainteresowana? – Kisame posłał mi mały uśmieszek.
- Być może. – Wzruszyłam ramionami, ale nie potrafiłam ukryć mojego zainteresowania.
- Po kolacji możemy wpaść tam na moment, to rozejrzysz się. – Rzuciła do mnie Ino i puściła oczko domyślając się, że moje zobojętnienie było udawane. Poruszyłam usta w niemym dzięki i nie odezwałam się więcej. Po chwili bardzo zdyszany Naruto usiadł na swoim poprzednim miejscu, a przed sobą postawił ogromną, ogromną miskę, znad której wydobywała się para. Spojrzałam tylko na niego w podziwie i podparłam ramiona o stół krzyżując je ze sobą.
- Oi, Sakura – musiał zauważyć, że mu się dłużej przyglądam, bo odezwał się z pełną buzią do mnie. – Czym się zajmowałaś w sumie, zanim tutaj trafiłaś? – Zapytał, a następna porcja makaronu wylądowała w jego ustach.
- Nie udław się przypadkiem – kpiącą uwagę rzucił seledynowo włosy – nie mam innego idioty do testowania samochodów.
- Goń się – tamten nawet na niego nie spojrzał i dalej mierzył mnie spojrzeniem znad miski. Zauważyłam, że też reszta się tym zainteresowała.
- Studiuję medycynę. Drugi rok – odparłam z lekkim smutkiem i nawet nie zauważyłam, że użyłam czasu teraźniejszego. Zastanowiło mnie co dalej. Przecież… nie będę mogła wrócić do tego. Pomimo, że było cholernie ciężko i to lubiłam to. Czułam, że robię coś właściwego. Teraz znalazłam się w sytuacji… gdzie wszystko wygląda na odwrót. W myślach zamigotał mi obraz krwi na podłodze. Przymknęłam oczy by odgonić go i skupiłam się na błękitnych tęczówkach Naruto. Cichy gwizd wydobył się z ust Kisame.
- Szkoda, ale myślę, że może zainteresuje Cię, że mamy tutaj paru naszych doktorków.
- A tam gadasz głupoty. Dajmy jej najpierw zobaczyć co tu jest, a nie tylko spychasz pod jedną kategorię – obruszyła się Ino. Zmarszczyła śmiesznie nos.
- Nie gorączkuj się tak kobieto. Nikt jej do niczego nie zmusza – chłopak dwa miejsca dalej uszczypnął ją w ramię. Skończyło się to uderzeniem go w bok głowy. – Ała! A Ty co sadystko? Kiba powinien Cię ustawić trochę – ostatnie zdanie jakby wyszeptał cicho pod nosem, ale i tak wszyscy dobrze go usłyszeliśmy. Zaraz potem poleciał drugi cios i rzuciła mu wyniosłe spojrzenie. Zgarnęłam włosy na prawe ramię.
- Długo interesujesz się mechaniką? Bo tak jest prawda? – Paciorkowate oczka Kisame wierciły mi dziurę. – W końcu coś tam było, że byłaś na jakiś nielegalnych wyścigach, czy co? – Skrzywiłam się na samo wspomnienie rozprawy.
- Byłam. Musiałam mieć ogromnego farta, że trafiłam akurat wtedy, gdy je organizowali – chciałam zamilknąć, ale przypomniałam sobie, że to nie było to, o co pytał. – A w sumie mam z tym styczność może… Od szóstego roku życia? – Rzuciłam wzrokiem po wszystkich dookoła – odkąd Nagato zabierał mnie do jego warsztatu, tak jakoś to ze mną zostało. – Prychnięcie Ino rozniosło się dookoła. Spojrzałam a nią pytająco.
- To już wiemy, jakie Pain ma podejście do dzieci – odparła jedynie.
- Lepszy warsztat. Znając Naruto ten pewnie kazałby jej siedzieć przy sobie, jakby się napychał dalej jedzeniem.
- Ej! – Wykrzyknął zainteresowany i posłał Suigetsu przejęte spojrzenie.

Godzinę później wyszłam z Ino ze stołówki. Hinata została z mężczyznami i nawet nie zwróciła uwagi, że odchodzimy, tak pochłonięta dalszą dyskusją. Gdy zapytałam o nią dziewczynę, ta jedynie wzruszyła ramionami i powiedziała, że mają jakiś problem z Shikamaru w kontroli.
- Powiedz szczerze; jak się czujesz z tym wszystkim? – Rzuciłam jej spojrzenie z ukosa. Zaciskała wargi w wąską linię, ale patrzyła cały czas przed siebie. Gdy zahaczyłam wzrokiem o jej pas bez problemu rozpoznałam tam przyczepiony nóż. Czego się spodziewałaś? Przez moment zastanowiłam się, czy i ja będę miała tę sposobność.
- Teraz? – Zastanowiłam się – tak naprawdę nie dociera do mnie, że jestem tutaj. Mam wrażenie, że zaraz wrócę z powrotem albo do celi, albo do mojego poprzedniego życia. – Ona kiwnęła głową i przez moment pozostała cisza.
- Przyzwyczaisz się – posłała mi uśmiech – mi zajęło to trochę, ale jak widać da się. – Spojrzałam na nią zaskoczona. Zaraz potem uświadomiłam sobie, że przecież nikt tutaj nie urodził się w tym miejscu.
- Jak to się stało, że się znalazłaś tutaj? – Nie umknęło mojej uwadze, że przez moment zgarbiła się.
- Opowiem ci kiedyś. Ale nie tutaj – kiwnęła głową wskazując na tunel. – Ściany mają uszy – przytaknęłam i żadna z nas już nie podejmowała rozmowy dalej.
Dotarłyśmy chwilę później do klatki schodowej, która prowadziła jedynie w górę. Na jej szczycie korytarz zawijał się w prawo, a po lewej schody dalej się ciągnęły. Kobieta zaczęła znów wchodzić po stopniach. Szłam za nią niczym cień, których było pełno dookoła. Po drodze spotkałyśmy kilka pojedynczych osób, które nie zaszczyciły nas ani jednym spojrzeniem. Co jednak było moim zaskoczeniem, to większość z nich nawet nie była uzbrojona ani dobrze zbudowana. Mogliby uchodzić za zwyczajnych przechodniów z zewnątrz. Jak byśmy się nie znajdowali w Akatsuki. Weszłyśmy może trzy piętra wzwyż, gdy później stanęłyśmy przed kolejnymi podwójnymi drzwiami. Wyciągnęła z tylnej kieszeni spodni kartę i przyłożyła do magnetycznego czytnika. Lampka nad nim zaświeciła się na zielono.
- Rzadko tu bywam. To głównie królestwo chłopaków i Temari, którą poznasz później. – Kiwnęłam głową, a ona kontynuowała – ogólnie to dzisiaj tylko zerkniemy. Nie chce tutaj być, kiedy tej diablicy tu nie ma. Potrafi krzyczeć na wszystko – mrugnęła do mnie. – Ale nie przejmuj się tym. Kiedy chce jest naprawdę w porządku. – Weszła w głąb i odsunęła czarny materiał, który zasłaniał widok na halę. Rozejrzałam się zaskoczona przestrzenią dookoła. Po prawej i lewej stronie stały stoły zastawione narzędziami i różnymi oponami. Trochę dalej dostrzegłam jakieś powyciągane części z samochodów, fragmenty silnika, czy rzucone niedbale zewnętrzne ramy. W lewej ścianie było jakieś przejście, które uciekało w głąb. Miało może najwyżej półtora metra szerokości i nie było widać, co mogłoby się znajdować na końcu, bo tunel zawijał się parę stóp dalej. Ino poprowadziła mnie jeszcze w głąb i przechodząc między plastikowymi zasłonami pokazała mi dalszą część. I tutaj zaczynała się prawdziwa zabawa. Z zachwytem oglądałam pojedyncze maszyny, które pozostawione były na bokach. Sportowe samochody stały pod ścianami, a niektóre były zawieszone na rampie. Podeszłam podekscytowana do czerwonego Porsche Panamera i przejechałam dłonią po karoserii. Zachwycona podniosłam maskę i zajrzałam na to, co ma pod spodem. Mały dreszcz przyjemności przeszedł mi po ramionach, gdy miałam przed sobą taką perfekcyjność. Było widać, że zdecydowanie jest lekko przerobione, ale to dodawało mu tylko atrakcyjności. Zatrzasnęłam klapę i podeszłam do następnego, którym był Nissan Skyline. Tego już nie otwierałam, a zatrzymałam się przy bagażniku. Dostrzegłam dodatkową rurę wychodzącą z tyłu i tknięta tym otworzyłam bagażnik. Znajdowały się tam dwie butle i zaświtała mi żaróweczka. Dodatkowy napęd. Trubo. Och! Jak bardzo chciałam kiedykolwiek spróbować takiej jazdy. Oczywiście wiedziałam, że prędzej bym się zabiła, niż poskromiła taką maszynę na moim aktualnym poziomie. Widziałam, jak Ino stanęła obok samochodu na środku i przyglądała mu się uważnie. Podeszłam do niej.
- To ta chimera Paina. Wymęczył ją na ostatniej akcji i wyrzucił ją tutaj. – Tą sławną chimerą był… Och! Westchnięcie wydobyło się z moich ust. Stał przede mną Dodge Charger. – To jego ulubiona ze wszystkich, więc nie ma szans by ją rozebrać na rzecz innych. – Kiwnęła w stronę samochodów pod ścianami.
- I w czym oni mają z nią problem? – Zapytałam, obchodząc ją dookoła. Marzenie. Idealny. Dostrzegłam, że zderzak przedni i tylni zostały wymienione, bo nowiutki lakier lekko się odróżniał od starszych części.
- Nie mam pojęcia – odpowiedziała mi, patrząc na mnie uważnie. Założyła ręce na piersi. To mi wystarczyło. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Przeglądając ją dookoła nie zauważyłam, aby coś było nie na miejscu, więc bez obaw przekręciłam kluczyk w stacyjce. Nic się nie stało poza lekkim charczeniem. Ponowiłam próbę. Ponownie to samo, ale z jakimś dodatkowym wydźwiękiem. Po paru próbach później znałam przybliżone miejsce usterki. Wyszłam i stanęłam obok dziewczyny.
- Nagato mówił co jest nie tak?
- Słyszałam jedynie to, co już naprawiła Temari. Poprawiła kontrolę trakcji, wyrównała oś i podkręciła kierownicę. Coś tam jeszcze było, ale nie pamiętam. Doszła do tego, że coś jest nie tak z silnikiem, ale jak go przeniosła do innego auta, to działał. Dlatego chodzi taka wkurwiona ostatnio. Bo wszystko jest niby cacy, a jednak coś zdecydowanie jest uszkodzone.
- Okej. Dzięki – musnęłam jej ramię i podeszłam do maski samochodu. Czyli doszłam do tych samych wniosków początkowych. Dostałam się do wewnątrz. Najpierw posprawdzałam podstawowe rzeczy: olej, płyn hamulcowy. Wszystko w normie, tak jak myślałam. Wzięłam klucz ze skrzynki, która leżała na boku i stuknęłam parę razy. Dostałam się dalej i zaczęłam odkręcać pojedyncze elementy, by dostać się głębiej. Skrzywiłam się widząc tak wiele dokręconych, niepotrzebnych części, które tylko zawadzały. Wyciągnęłam je, a metalowy stukot odbił się echem.
- Hej! – Usłyszałam cichy krzyk Ino – nie wiem czy to dobry pomysł. Jak Diablica się dowie, że grzebałaś w niej, to jutro nie będzie co z Ciebie zbierać. – Wychyliłam się na chwilę ponad samochód.
- Przekonamy się. – Posłałam jej szeroki uśmiech i związałam włosy w koka, by mi nie przeszkadzały. Usłyszałam jej ciężkie westchnięcie, a chwilę potem rozległo się szuranie krzesła po podłodze, które ustawiła niedaleko mnie. Zrzuciła buty na obcasie i została na boso, siadając po turecku na nim.
- Mam tylko nadzieje, że wiesz co robisz – machnęła ostatecznie ręką, dając mi jednoznacznie znak, że nie będzie się już więcej wtrącać. Ja zabrałam się za dalszą pracę. Wszystko, co miałam pod sobą było w normie. Pomijając oczywiście tonę niepotrzebnego żelastwa, które wspomagało niektóre części. Mogłam się założyć, że ta cała Temari po prostu w akcie desperacji, zaczęła już montować to dla lepszego podtrzymania i łudzić się o cud, gdy zadziała poprawnie. Zapewne zaczęłabym robić to samo, ale jednak wolałam najpierw sprawdzić sama, co jest tutaj nie tak. Po chwili później i ogromie wyrzuconych części wyprostowałam się, masując odcinek krzyżowy. Nic nie znalazłam. Chwyciłam się za brodę i zaczęłam tupać nogą, starając się skupić.
- I co? – Zagadnęła Ino, gdy zauważyła, że stoję w miejscu.
- I nic – westchnęłam głośno. – Macie tutaj jakąś muzykę albo co? Podejrzewam, że minie trochę czasu zanim z nią skończę. – Ona natomiast jęknęła w proteście.
- No nie mów, że zawzięłaś się na naprawę tego – wskazała palcem na cudeńko. – A chciałam choć poleniuchować w wannie. – Posłałam jej proszący uśmiech i wskazałam na śrubki leżące pod moimi stopami.
- Sama powiedziałaś, że Temari nie będzie zadowolona, że ktokolwiek ją ruszał. Jak ją ustawię do pionu, to chyba nie będzie miała nic przeciwko? – Zapytałam niewinnie. Ona jedynie pokręciła głową i z ociąganiem wstała z krzesła – dzięki! – Wykrzyczałam za nią i czując podekscytowanie przed wyzwaniem, wzięłam się do roboty.

W głośnikach rozbrzmiewało Livin’ on a Prayer, gdy w końcu po kilku godzinach wykrzyczałam:
- Mam! Cholera jasna, mam! – Zaśmiałam się przejęta. Zaraz potem zaczęłam śmiać się jak szalona zerkając znów na to, co mam w rękach. Coś tak absurdalnego, a powaliło niejednego mechanika i taki samochód. – To chyba jakaś kpina – śmiałam się dalej w najlepsze.
- Sakura?! – Z zewnątrz dosięgnął mnie głos Ino – co Ci? – Podkręciłam ostatnie niedociągnięcia i te które świadomie poluzowałam. Wyjechałam spod maski na platformie i podniosłam się do siadu, wyciągając z uśmiechem dłoń do Ino.
- Co? – Zapytała zdezorientowana widząc co robię. Pokręciłam głową rozbawiona i rzuciłam w jej kierunku mały przedmiot. Ona złapała go w locie w obydwie ręce. Jej twarz, która wyrażała niedowierzanie, była już wystarczającą nagrodą.
- Dostanę za to piwo? – Zapytałam i ponownie zaczęłam się śmiać, a ona mi zawtórowała. Wstałam z podłogi i odstawiając wszystkie niepotrzebne narzędzia, zaczęłam opuszczać w dół Chargera. Ostatecznym testem było przekręcenia kluczyka. Gdy siadłam za kierownicą, a przepiękny pomruk zabrzmiał po warsztacie wiedziałam, że na moich ustach uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył.

Następnego dnia Itachi przyszedł mnie odebrać z pokoju. Wczoraj przed snem uprałam jego koszulkę, a teraz wisiała na grzejniku i suszyła się. Jak zawsze pozostawał poważny, może lekko zamyślony. Nie zadawałam żadnych pytań, a on oprócz zwykłego cześć nie powiedział nic więcej. Na moich ustach rozkwitał cały czas uśmiech, gdy po myślach krążyła mi wczorajsza sytuacja. Weszliśmy idealnie do stołówki w momencie, gdy rozpoczynała się prawdziwa burza.
- Kto ruszał ją DO JASNEJ CHOLERY?! – Przed stolikiem, gdzie siedziałam wczoraj, stała wysoka kobieta, a jej blond włosy były spięte w dwa luźne koki po bokach. – Przyzna się ktoś, czy może każde z was jest zbyt ograniczone?! – Jedną rękę miała wspartą o bok, natomiast drugą właśnie rzuciła na stół śruby, które odkręciłam wczoraj. – Męczyłam się kurwa ponad tydzień, by przywołać ją do porządku, a ktoś zniszczył to w przeciągu kilku sekund. – Zauważyłam na twarzy mężczyzny lekki grymas, ale ruszył w jej kierunku spokojnym krokiem. W międzyczasie widziałam, że przy stoliku siedzi już Ino, która znudzona miała wyprostowane plecy, a na piersi skrzyżowane ręce. Dostrzegając mnie za plecami Itachiego rzuciła mi porozumiewawczy uśmiech. Odwzajemniłam go bez wahania. Obok niej siedział Hidan i grzebał w jedzeniu, a od czasu do czasu jego wzrok zawiesił się na Temari, która dalej wygłaszała swoje tyrady. Bynajmniej nie na jej twarzy. Oprócz nich byli tam jeszcze Suigetsu oraz Yuugo, a Kisame chwycił się za głowę i odchylił ją, zamykając powieki.
- Już? Uspokoiłaś się? – Ino prowokująco machnęła ręką. Na ten gest widziałam, jak kobieta zaczerwieniła się nieco bardziej na twarzy. Już nabierała powietrza, by najprawdopodobniej zagrzmieć, jak nigdy wcześniej, ale uprzedziłam ją. Przechodząc obok, rzuciłam jej średniej wielkości kamyczek, który wygrzebałam wcześniej z kieszeni. Ona zła, złapała go jedną ręką.
- Co to ma znaczyć? Kim Ty jesteś? – Patrzyła na mnie oburzona, a ja, gdyby nigdy nic, usiadłam na wolnym krześle obok Ino. Nie umknął mojej uwadze zadziorny uśmieszek Hidana oraz uniesiona brew Itachiego. 
- To Twój winowajca. Uruchamiałaś ? – Podparłam brodę o rękę.
- Co kurwa?
- Możesz nie przeklinać? Uszy mi więdną – uwaga Hidana spowodowała, że otrzymał w pełni nienawistny wzrok, w pełnej krasie, tylko dla siebie. – Jezu kobieto. Masz okres czy jaka…?
- Ona ma okres trzydzieści dni w miesiącu – mruknął Suigetsu przez co oberwał śrubą prosto w czoło. – Ugh! Czyś Ty rozum postradała? – Gwałtownie wstał z krzesła i podparł się o stół. Ona zignorowała go oraz zwróciła się do mnie.
- A więc to Ty się dobrałaś do niej, tak? – Posłała mi wyniosłe spojrzenie – jeżeli coś spartaczyłaś, to nie pożyjesz dłużej niż do obiadu. – Tym słowem odwróciła się na pięcie i wyszła szybkim krokiem. Nie zapomniała oczywiście trzasnąć drzwiami.
- Nie ma za co – mruknęłam drapiąc się po policzku. Chwilę później poczułam, jak Ino zwiesza mi się na szyi i śmieje.
- No to żeś dolała oliwy do ognia na koniec – nie przestawała chichotać.
- Zwariowałaś? – Suigetsu postukał palcem w talerz zagniewany. – Dlaczego ją ruszałaś?
- Nie zrozumiałeś? Ona ją naprawiła. – Odpowiedziała dobitnie za mnie – widziałam na własne oczy jak opętana ryknęła śmiechem, gdy wyłoniła się spod niej, a potem uruchomiła silnik. – Trzepnęłam ją w ramię rzucając niedowierzające spojrzenie – no co? A nie było tak?
- No, no maleńka – Hidan zagwizdał w uznaniu. – Nie pogniewałbym się, gdybyś została moim osobistym mechanikiem. – Tchnięta nagłą pewnością siebie pokazałam mu środkowy palec. W odpowiedzi oblizał usta.

Chwilę później, gdy już się najedliśmy, zostałam wyprowadzona przez Itachiego. Jak się dowiedziałam, na chwilę szliśmy do centrali.
- A potem? – Przyjrzałam mu się dłużej. Miał na sobie te same wczorajsze spodnie, ale podkoszulek zmienił się na granatowy. Szedł pewnie, stawiając krok za krokiem, a mnie nawiedziły przez moment grzeszne myśli. Na szczęście odwrócił moją uwagę.
- Pójdziemy na trening. Nagato poprosił, bym Ci pokazał parę rzeczy – spojrzał na mnie długim, głębokim spojrzeniem. Odwróciłam głowę przed siebie i lekko kiwnęłam w zgodzie. Nie chciałam przyznać się do małego dreszczu ekscytacji. – Swoją drogą… - Zaczął i przerwał na moment zamyślony – dlaczego odważyłaś się ruszyć samochód?
- Nie pochwalasz tego?
- Nie powiedziałem tego – rzuciłam na niego okiem i dostrzegłam, że wciąż się we mnie wpatruje. Wzruszyłam ramionami i zakręciłam lok włosów wokół palca.
- Tak szczerze? Miałam gdzieś, że nie dają sobie z nią rady. Ale gdy Ino zaprowadziła mnie do warsztatu i zobaczyłam, że to Charger… - zamknęłam na chwilę oczy, przypominając sobie jego wygląd. – Po prostu musiałam się dobrać do niego. Na oczy nie widziałam takich samochodów. Każdy byłby zachwycony stanąć obok nich, a co dopiero zajrzeć do środka.
- Mnie jakoś to nie zachwyca – jego cichy śmiech mnie zadziwił. Był niczym pieszczota najdroższego jedwabiu na skórze. Wyraźny dreszcz przeszedł po mnie, aż po koniuszki palców. Wzięłam głęboki oddech – ale Ty wydajesz się być tym oczarowana. Kto Ci to pokazał? Tę pasję? – Nigdy nie słyszałam, aby wypowiedział do mnie tak wiele słów na raz. Mogłam wręcz wyczuć ciekawość w jego głosie.
- Nagato – kiwnął głową i do końca drogi już nie powiedział do mnie ani słowa.
Wchodząc do środka powiedział, bym poszła sama na środek, a on sam odszedł w stronę jakiegoś bocznego tunelu. Lekko zaniepokojona, że zostałam sama rozejrzałam się. Nie było tutaj tak wiele osób. Jedynie pojedyncze stanowiska były pozajmowane, a ogromny elektryczny zegar pokazywał godzinę ósmą trzydzieści. Nie widząc innej możliwości poszłam tam, gdzie kazał Itachi. W trakcie wpadła mi myśl, czy może wiedzą coś o tym, co się dzieje na zewnątrz wokół mojego poprzedniego środowiska? Na pewną muszą mieć więcej jakiś informacji dotyczących Yuri. Zapamiętałam to. Podchodząc do okręgu zauważyłam wewnątrz Hinatę oraz... Shikamaru? Nie byłam najlepsza w zapamiętywaniu imion.
- Hej – przywitałam się i podeszłam nieco bliżej do wewnątrz. Zauważyłam, że tamci oderwali wzrok od monitora naprzeciwko i rzucili mi szybkie spojrzenie. Dziewczyna jedynie kiwnęła mi głową i dalej kontrolowała coś na monitorze. Chłopak natomiast odezwał się:
- Oi, kobieta Itachiego. Mam coś dla Ciebie – drgnęłam zaskoczona. Że co? Mruknęłam pod nosem i wpatrzyłam się w niego z niedowierzaniem. Natomiast tamten przerzucał dokumenty na stole, by wyciągnąć z nich stronę z gazety. – Co? – Musiał zauważyć moją mimikę.
- Nie jestem jego kobietą – rzuciłam lekko, ale wewnątrz mnie coś się ścisnęło na samą taką myśl. Jego wzrok jednak pozostał dalej znudzony.
- Eh. Upierdliwe – podrapał się po tyle głowy i odchylił lekko. – Miałaś na sobie koszulkę z logiem jego klanu. Z tego co wiem, to nie daje ich nikomu. Wszystko jedno – wyciągnął w moim kierunku papier. Mi jednak coś nie pasowało. – Może chciałabyś poczytać – chwyciłam go, mając jednak w myślach jego poprzednią kwestię.
- Dlaczego miałby mi dać akurat tę swoją koszulkę w takim razie? – Byłam lekko zaciekawiona, natomiast on już odwracał się z powrotem do Hinaty. Wzruszył jedynie ramionami na moje pytanie.
- Może chciał w ten sposób zapewnić Ci dodatkową formę ochrony? – Dziewczyna zaczęła coś wstukiwać w klawiaturę, ale widocznie musiała przysłuchiwać się naszej rozmowie. Shikamaru kiwnął spokojnie głową.
- Zapewne. Każdy wie, że własności Uchiha się nie rusza – skrzywiłam się słysząc to uprzedmiotowienie, ale nie odezwałam się już ani słowem. Jaką w takim razie rolę miał tutaj Itachi, skoro jeden symbol potrafił tak wiele zdziałać? Przypomniałam sobie jego postawę w więzieniu. Pozostawał obojętny, wręcz wydawał się znużony tym, co się działo dookoła. Obserwował wszystko ze spokojem i cała ta sytuacja nie była dla niego niczym więcej, jak zadaniem do wykonania. Miałam wrażenie, że każdemu z nich to towarzyszyło. Ale czego mogłam się spodziewać? Spojrzałam na gazetę w ręce i skrzywiłam się paskudnie widząc nagłówek: Choćby i niewinna istota posiada czarny charakter. Pod spodem znajdowało się moje zdjęcie i ku mojemu zdziwieniu, fotografie z różnych imprez studenckich, w których brałam udział. Kolumny tekstu zawierały relacje ludzi z mojego roku. Nie znałam dobrze żadnej z osób, których nazwiska zostały podane, ale ich słowa były prawdziwym zaskoczeniem. Wyrażali się o mnie tak, jak byśmy byli prawdziwymi przyjaciółmi, którzy znali się o wiele dłużej, jak te kilkanaście miesięcy. Czytałam nie zdając sobie sprawy, jak wielkie i trwałe więzi miałam. Czułam, że to wszystko jest tylko wielką, ukartowaną fikcją. Chciałam jednak wiedzieć, dlaczego.
- Widzę, że jesteś zachwycona – kpiący głos Nagato przeszył otoczenie. – Prawda, że wspaniali?
- Ty to podstawiłeś? – Oparłam się biodrem o biurko i rzuciłam gazetę na blat – po co?
- By chronić tę Twoją przyjaciółeczkę.
- Hę? – Musiałam nie wyglądać zbyt inteligentnie, bo zaśmiał się wesoło prosto w moją twarz. Zaraz za nim dostrzegłam Itachiego, który podpierał dłonie przy biodrach.
- Została podana jak na tacy. Jej wystąpienie i przedstawienie się, jako Twojej jedynej, najlepszej przyjaciółki zesłało na nią niebezpieczeństwo. A tak może zainteresują się potencjalnie kim innym.
- Ale czy w ten sposób nie przywołałeś tego niebezpieczeństwa też na tych ludzi? – Wskazałam dłonią na artykuł – przecież oni teraz też są zagrożeni. W ogóle, dlaczego mieli by być? Co by im niby miało grozić? – Zapytałam oburzona, ale w głębi poczułam niepokój.
- Tłumaczyłem Ci to. Jesteś drogą do mnie – powiedział cicho. – Jeśli skrzywdzą Ciebie, dotknie to mnie. Skoro nie mają dostępu do Ciebie, to sobie go zrobią. Jak myślisz, w jaki sposób?
- Krzywdząc moich bliskich – zagryzłam wargę i przyłożyłam palce do ust. Miałam ochotę krzyczeć. Zamrugałam parę razy chcąc odgonić irytujące łzy. Gdyby skrzywdzili Yuri, to by mnie zniszczyło. Poczułam się okropnie, widząc swoją naiwność. On jedynie przytaknął niemo. – Ale jak możesz ryzykować życiem tych ludzi? – Widziałam obojętność, która pojawiła się na jego twarzy, a on sam odwrócił się do mnie plecami. Pochylił się nad jakimiś dokumentami.
- Oni się dla mnie nie liczą – zesztywniałam patrząc na niego. Nigdy bezpośrednio nie spotkałam się z tą jego stroną. Zacisnęłam mocno ręce, a usta zmieniły się w wąską linię.
- To dalej życie – prychnęłam. Widziałam, jak mięśnie jego pleców się spięły, jednak nie odezwał się. Spojrzałam na Itachiego, a ten jedynie kiwnął głową w bok dając mi do zrozumienia, że możemy iść. Opuściliśmy pomieszczenie w ciszy, jednak nie mogłam się pozbyć odczucia zawodu.

- Trzymaj – wyciągnięta dłoń mężczyzny zawisła przede mną. Spojrzałam na to, co mi podawał i odebrałam od niego bez słowa rękawiczki. Zasłaniały kostki dłoni, natomiast palce pozostawały odkryte. Nie czekając na mnie przeszedł dalej i zaczął przewracać rzeczy, w poszukiwaniu czegoś konkretnego. Nie obchodziło mnie czego. Na razie zajmowało mnie w pełni to, jak zachował się Nagato. Znów wróciły do mnie obawy, te same, co zaledwie przedwczoraj. Co robił? Kim tak naprawdę był? Przecież robił to wszystko by mnie chronić. Albo siebie. Nie chciałam myśleć o niczym. Miałam dosyć zastanawiania się, co robię od samego przybycia tutaj. Nawet już od momentu aresztowania. Chciałam nie przejmować się niczym.  Dalej nie wiedziałam kto im zagraża. I to przerażało mnie najbardziej.  
Podeszłam na środek, natomiast Itachi stanął przede mną w lekkim rozkroku. Wyciągając przed siebie małą kładkę z obiciem kazał mi uderzać. Nigdy nie sądziłam, że tak wiele satysfakcji da mi wysiłek fizyczny. Wczoraj, jak i dzisiaj dawało mi to upust moich emocji. Uderzyłam prawą dłonią, a pod spodem poczułam, jak mężczyzna utrzymuje moje uderzenie. Jego ręce się napięły ukazując zarys mięśni. Wyprowadziłam kilka kolejnych ciosów, a moje brwi pozostawały ściągnięte.
- Zepnij brzuch. Zapominasz się – upomniał mnie spokojnym, opanowanym głosem. Zrobiłam co kazał, ale zatrzymałam wzrok na jego oczach, zanim wykonałam ruch. Były ciemne i opanowane, więc nie mogłam wyczytać z nich nic. Uderzyłam mocniej, gdy odczułam, że moje ruchy są bardziej precyzyjne. Tchnięta nagłą złością włożyłam ją w uderzenia. Dyszałam, zaciskając usta.
- Nie bądź zbyt surowa. On chce zapewnić Ci bezpieczeństwo.
- Kosztem innych? – Warknęłam zdenerwowana.
- A czego się spodziewałaś? – Uderzyłam jeszcze bardziej gwałtowniej i z satysfakcją zobaczyłam, że napina się mocniej. – To nie jest zabawa – odparł surowo. Pierwszy raz dostrzegłam u niego grymas niezadowolenia. Jakby to, co zaraz maiłby powiedzieć wprawiało go w niestrawność. – Nie ma tu osób niewinnych; każdy choć raz zabił. To, że mogą się pojawić potencjalne ofiary nie robi na nikim wrażenia.
- Ale przecież oni nic nie zrobili!
- To nie ma znaczenia. Jeśli są ceną jaką trzeba zapłacić, to Pain ją poniesie.
- To bestialskie – skrzywiłam się i zachwiałam, gdy nie trafiłam w poduszkę. Itachi przytrzymał mnie za ramię. Jego uścisk był mocny. Zacisnęłam powieki odganiając od siebie obrzydzenie.
- Nie myśl, że go to nie obchodzi. W porównaniu do innych on stara się, aby ofiar było jak najmniej. Nie jest jednak cudotwórcą – ścisnął moje ramię nieco mocniej – nie uratuje każdego. – Odetchnęłam głęboko przyjmując jego słowa i starałam się uspokoić szalejące serce. Nie rozumiałam tak wielu rzeczy, przez co czułam się głupia. Wyrwałam się z jego uścisku i odsunęłam się o krok do tyłu. Jego twarz pozostawała wciąż taka sama, ale miałam wrażenie, że wpatruje się nieco zmartwiony. Zamrugałam parę razy.
- Dlaczego dałeś mi tę koszulkę? – Że też akurat teraz to pytanie przyszło mi na myśl.
- To znaczy?
- Shikamaru nazwał mnie wcześniej Twoją kobietą – sprecyzowałam. Odwróciłam głowę i udawałam, że zapięcie rękawiczek niezwykle mnie interesuje. Opuścił na chwilę ręce w dół, pozwalając by to, w co uderzałam opadło na podłogę z lekkim hukiem. Rozmasował nadgarstki okrężnym ruchem.
- Tak jest lepiej. Istnieje większe prawdopodobieństwo, że nikt Cię nie tknie.
- To samo to, że jestem ważna dla Nagato nie wystarczy?
- Nie każdy o tym wie – odwrócił głowę w bok, przez co widziałam w pełni jego profil. Rozwiązał supeł na włosach i rozczesał je palcami. – Większość tak naprawdę nie wie nawet, po co była ta nasza scenka z więzieniem. Owszem, Twoja obecność została odnotowana, jednak nikt nie zna Twoich powiązań z Painem. Uważają raczej, że jesteś czyjąś zabawką – skrzywiłam się – dokładniej: moją zabawką.
- Uh – poczułam się źle. Co prawda nie dał mi w żadnym wypadku odczuć, że tak jest. Cholera, nawet nie wiedziałam, że tak to wszystko zostało przedstawione. Myślałam raczej, że jestem pod całkowitym immunitetem ze względu na chrzestnego.
- Dlaczego nazywacie go Pain? – Zapytałam, gdy on stanął przede mną i wyciągnął z powrotem ręce do przodu. Kiwnął głową bym kontynuowała. Przez dłuższą chwilę żadne z nas nie wypowiedziało ani jednego słowa.
- Znamy go od początku pod tym imieniem – zacisnął szczęki – tak naprawdę Twoja obecność jest pierwszym śladem, że miał wcześniej jakąkolwiek przeszłość.
- Nie mówił wam nic? – Zdziwiłam się, ale dalej uderzałam. Czułam, jak ramiona zaczynają mi lekko pulsować od wysiłku.
- Dlaczego miałby? – Zauważyłam, że zaczął się ruszać powodując, że musiałam bardziej zaangażować nogi. Wykrok w lewo, prawe wyprowadzenie. Krok w prawo, lewe ramię. – Podejrzewam jednak, że Konan wiedziała.
- To jego dziewczyna? – Uderzenie, które właśnie zadałam sprawiło, że nagły impuls przeszedł przez całe moje ramię. Strzepnęłam je parę razy i wróciłam do wyprowadzeń.
- Powiedzmy – zwiększył tempo, przez co dalsze pytania odeszły w niepamięć.

Shayen: Powiem tak. Nie wiem czemu mam wrażenie, że zmienił mi się styl pisania. Może to przez to, że jakiś czas temu zrobiłam sobie maraton opowiadań Potterowskich (Sevmione <3 – wiem, jestem dziwna) i naprawdę ogromne, wspaniałe tasiemce wpadły mi w łapki (m. in. hgsspanaceum – bardzo polecam tę autorkę; to jej drugie opowiadanie, nieskończone co prawda, ale nie mniej wspaniałe). Akurat mam tę brzydką skłonność do przyjmowania stylu pisania innych. Nie wiem, może to moje odczucie albo jestem dziwna? Nie robię tego oczywiście celowo. Pamiętam, że przez poprzednie cztery rozdziały naprawdę walczyłam ze sobą, by były w takiej formie. Tutaj już musiałam dać się porwać, bo chcę wprowadzić akcję. Koniec lania wody!
Swoją drogą, co Wy na to? Bo ja jestem mega zadowolona. Rozdział dłuższy i następne planuje jeszcze bardziej rozszerzyć. Przepraszam, że tak długo czekacie.

Wesołych, rodzinnych świąt!

14 komentarzy:

  1. Przyznam, że nieźle się zdziwiłam, jak zobaczyłam ten rozdział. Weszłam zobaczyć, czy odpowiedziałaś na mój komentarz, a tutaj kolejna część. Fajna niespodzianka. ^^
    Muszę powiedzieć, że przez większą część rozdziału uśmiech nie znikał z moich ust. Zaczęło się od chwili, kiedy Sakura zobaczyła te auta w warsztacie. :) Jak parsknęła śmiechem, to ja też to zrobiłam.
    Fajne było, jak Sakura rzuciła Temari kamyczek, który był winowajcą. Rozśmieszyła mnie również jej reakcja na słowa Hidana. I to "kobieta Itachiego". ^^ Słodkie, że dał jej tę koszulkę, by była bezpieczna. :)
    Bardzo mi się podobają momenty, kiedy Sakura trenuje. Mam nadzieję, że będzie ich więcej.
    Wczoraj przeczytałam wszystkie twoje rozdziały, ale nie zauważyłam, by zmienił się twój styl. Ale to może tylko ja. xd
    Życzę ci Wesołych Świąt, ze śniegiem, bo u mnie to teraz jest zielono i nie oczekuję, że spadnie śnieg. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Booziu! Nawet nie wiesz jakiego kopa motywującego mi wlasnie dałaś. Aż mnie coś rozsadza od środka! :D Cieszy mnie bardzo to, że rozśmieszyły Cię te momenty. Jejku jejku. :D
      Nie martw sie! Momentów ich treningów bedzie wiele (taki mały spoiler ale cii...). Mam dla nich przygotowane cos specjalnego. :3
      A jeżeli styl sie nie zmienił to dobrze. To znaczy, ze to tylko moje urojenie. Dobrze. XD
      Wzajemnie bardzo Wesołych Świąt raz jeszcze i też udanego sylwestra. :3
      Na szczęście śnieg spadł (!!!!!!), więc może zawita też u Ciebie?

      Usuń
  2. Kaori marnotrawna powróciła xDDD (Co prawda wciąż mam zaległości na Twoim drugim blogu i nie wiem, kiedy je nadrobię :( )
    Co do tego i poprzedniego rozdziału: jestem rozczulona i znieczulona. Itachi <333 Przez to, że nie ma zbyt wiele ItaSaku, nawet ja - kiedyś ich najwierniejsza fanka przerzuciłam się na SasuSaku,ale... ou... atmosfera tego bloga jest tak cudna i Itachi taki kochany... jestem zachwycona! <3 I jeszcze "Każdy wie, że własności Uchiha się nie rusza" Aaaaach, rozpływam się. To takie słodkie, chociaż... etycznie trochę niepoprawne. xD
    Na miejscu Sakury to bym chyba uciekła. Tam wszyscy są tacy głośni, rozwydrzeni, i jeszcze raz głośni. Zero spokojnych ludzi. Chociaż obstawiam, że pod tą wesołkowatością, ukrywają swoje prawdziwe oblicza albo to, co ich boli. :(
    Akcja z rozmontowaniem autka całkiem fajna. I ten kamyczek. Kamyczek. Za nic bym na to nie wpadła! A Temari jakaś taka głośna i wredna jest.. Ciekawe, czy ją i Shikamaru coś łączy lub połączy? xD
    Nie miałabym nic przeciwko, gdyby coś się już zaczęło dziać. Nie tylko między ludźmi, ale... jakieś wybuchy, strzelanki, cokolwiek. xD
    Wesołych Świąt! I dużo weny! :)

    Ps. Cudowny obrazek! <3 Gdzie go znalazłaś? :o

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aj tam od razu marnotrawna! XDDD Oj, życie ważniejsze, to naturalne. Kiedyś będzie okazja nadgonić. Więcej przyjemności na później. ;)
      Znam to uczucie, gdy nagle jest deficyt ItaSaku (dobrego ItaSaku!), mam dokładnie tak samo. SasuSaku było i jest zastępczym substytutem. ;-; Ale to nie znaczy, że ich urok jest zły! <3
      Cieszę się, że klimat się podoba. Ahamamamam. Bardzo. Kurcze, aż chcę sama wincyj. Trzeba się brać za pisanie, bo w końcu święta. Pierniczyć sesję! (*Rzeczywistość słucha z pobłażaniem*)
      O co chodzi z tymi ludźmi to jesteś blisko, ale nie do końca. Wszystko z czasem wprowadzę. :D Nah. Nawet nie wiesz, jak sama chciałabym już napisać jakąś grubszą akcję. Albo choć myśleć o niej, ale niestety do tego jeszcze ciut, ciut. Wcześniej będzie spuszczona bomba.
      A! Bo zapomniałam jeszcze o naszej Temari. Dalej zastanawiam się jak rozwinąć jej charakter. Bo wredna ona jest całkowicie. XD

      Dziękuję i jeszcze raz wesołych! :)

      Ps. A wpisałam w Google Grafika "Sakura Haruno christmas tumblr" i pierwsza linijka wyszukiwania. XD

      Usuń
  3. OJENY! JAKI ŚWIĄTECZNY SZABLON! JAK TU PIĘKNIE!
    I KOLEJNE O JENY! No nie dowierzam, ALE TO TAKIE MIŁE, ŻE MAM OCHOTĘ CIĘ UŚCISKAĆ! Jejku Shayen bardzo mi miło <3

    Pozwolisz, że klepnę sobie miejsce na troszeczkę i albo jeszcze dzisiaj - maksymalnie jutro wieczorem, naskrobię jakiś konkretny komentarz? Z czytaniem jestem gdzieś na scence, jak Ino trzepnęła Naruto ;/ Bom się uczyć muszę, taki tam prezent świąteczny w postaci kolokwium mam;/ Ale zadrę kiecę i przybędę!

    BUZIAKI!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! ♥
      No to ściskam (*HUG*)! Bo naprawdę, zawsze widzę, że jesteś. A to głupi lajk na fejsbuku czy komentarz. Nie mówię, że nie ma innych osób aktywnych. Nie, nie! Ale jesteś też tam i to się liczy. ♥

      Jasne, nie ma najmniejszego problemu! Takie prezenciki są zawsze najlepsze, w najmniej ukochanym momencie. Nie spiesz się! Nauka na pierwszym miejscu. ;)

      Powodzenia!~

      Usuń
    2. Jestem, w sumie to bardzo spięłam się żeby być, bo już w panikę wpadałam, gdyż jak jeden mąż każdy internet w domu się zbuntował ;/
      Swój udało mi się naprawić, o domowym nie wspomnę xDDD


      No to tak moja droga, zacznę od tego, że zawsze w trakcie lektury mam takie myśli, że ojej ale to im pasuje; jeny tak mogłoby wyglądać anime, jakiś spin-off Naruto czy coś . Ta cała banda w jednym miejscu, jest niezaprzeczalne mega efektywna no! I jeszcze podana w taki fajny sposób! Ja serio już czasami mam w nosie, że to ItaSaku, bo lubię tę historię, serioszka ♥

      AŻ SOBIE WYGOOGLOWAŁAM, CO TO Dodge Charger.
      I Bon Jovi ja pitole! Od razu miałam w głowie tę piosenkę XD I Sakura w ogóle jaki cwaniaczek, ona mi u Ciebie bardzo imponuje, taka fajna jest. Wielozadaniowa, cwana XD

      Temari ma jeszcze lepszy temperament niż w anime XD I TE TEKSTY HIDANA! XDDDDDDDDDDDDDDD Z Suigetsu tworzą niezły duet śmieszkowych pocisków xD

      - No, no maleńka – Hidan zagwizdał w uznaniu. – Nie pogniewałbym się, gdybyś została moim osobistym mechanikiem. – Tchnięta nagłą pewnością siebie pokazałam mu środkowy palec. W odpowiedzi oblizał usta. Ja sobie wyobraziłam jak to wyglądało, jeny JA TO WIDZIAŁAM OCZAMI WYOBRAŹNI! No śmiechłam mocno xD

      O JA NIE MOGĘ! Dobra, tą dodatkową formą ochrony sprawiłaś, że mam ochotę na więcej tej dwójki, poważnie. OHO I MAM WIĘCEJ TEJ DWÓJKI! I jeszcze podanych w taki ach, och sposób! Normalnie czytając ten poprzedni fragment, czekałam, aż zapyta go dlaczego dał jej tę koszulkę. Hehehehe i to mam!
      W ogóle ta jego odpowiedź Tak jest lepiej ach, jeny, no... jakie to... równie dobrze mógł wzruszyć ramionami, że to NIC WIELKIEGO XD

      No jestem bardzo zadowolona z rozdziału! I ogromnie szczęśliwa dedykacją, JESZCZE RAZ BARDZO DZIĘKUJĘ ♥

      Niech tam wena Cię mocno trzyma ♥
      Buziaczki!

      Usuń
    3. Jak coś to się polecam od internetu. Pani technik informatyk się kłania. XD

      Dziękuję Ci ślicznie za TAK WSPANIAŁY KOMENTARZ (tak, odgapię sobie duże litery, a co :D). ♥

      Powiem Ci, że też sama musiałam wcześniej wynaleźć nazwy samochodów. Wiedziałam kurcze o jakie mi chodzi, ale nie znałam ich z nazw. XDD
      Mój chłopak interesuje się tym, więc miałam jakąś podpowiedź. Nie powiem jednak, bym nie wzorowała się na szybkich i wściekłych (</3). W sumie ta seria też przyczyniła się do tego, że zainteresowaniem Sakury są samochody. A nie, że będzie z niej zły badass, bo tak dla zasady i będzie dźgać końcem kija przeciwników. XD
      Niemniej jednak cieszę się, że rzeczywiście jest odbierana jak taka cwaniara. O to mi chodziło! :D

      Najgorzej jednak jest z tym, że wszystkie charaktery jakie tworzę, mam wrażenie, że są suche. XD Jak taki sucharek żarcik, który stara się, ale mu nie wychodzi. Jednak komentarze dają mi potwierdzenie, że jednak udaje mi się ostatecznie zachować ich tak, jak należy. Ja sama jestem takim sucharkiem więc tego. Dobrze, że się to nie przekłada na Hidana i Temari. XD

      Nasz kochany Itacz. Tak bardzo niedostępny. XD ♥

      Ponownie też wielkie dzięki raz jeszcze! Naprawdę, bardzo i szczerze. :3

      Trzymaj się~

      Usuń
  4. No i jest rozdział <3
    Naiwna Sakurka mnie trochę rozbroiła. Choć być może do niej po prostu nie chciało dotrzeć, że jej chrzestny nie jest kryształowy?
    Motyw z koszulką cudny. Bardzo mnie zastanawia Twój koncept na Uchihów, ale to już kiedyś wspominałam.
    Wątek z mechaniką spoko, ale nie pasuje mi jedna rzecz. Gdzie ten kamień musiałby być, żeby samochód nie odpalił? (nie znam się na samochodach, ale teoretycznie mój zawód uprawnia mnie do obsługi i konserwacji maszyn przemysłu chemicznego... a jak wiemy teoria czasem bardzo różni się od praktyki :P)Żeby było jasne - nie czepiam się, tylko jestem ciekawa :D
    Zastanawia mnie też przeszłość i powody Nagato do stworzenia Akatsuki. Do tego rola Konan, która nie została tu określona jednoznacznie.

    Oczekuję "6" w napięciu :D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie nasza Sakurcia jest na razie bardzo nieświadoma. Nie ma tego zderzenia jeszcze z tym światem. Jest, ale tak naprawdę dryfuje po tej przestrzeni. ;)
      Dla naszych kochanych Uchihów mam troszkę, nawet już wymyśliłam dokładnie co. Niestety trzeba będzie trochę poczekać z wyjaśnieniami. Jednak będzie, będzie!
      Cóż, właśnie to jest to z tym kamyczkiem, że wymyśliłam gdzie ma być i koniec końców zapomniałam o tym napisać. XD Utknął w styku między połączeniem silnika z resztą konstrukcji. Dlatego było to charczenie, bo próbowało się połączyć i złapać połączenie, ale za cholerę nie chciało. I miało różne wydźwięki bo w efekcie drgań on się przesuwał w różnych kierunkach jednak nie chciał choćby wypaść. Oczywiście sama nie znam się na mechanice i czy coś tam trywialnego mogłoby powalić rzeczywiście samochód - nie wiem. Ale chciałam wymyślić coś takiego, że nikomu nie przyszłoby to choćby na myśl. Ale rzeczywiście, bardzo często teoria różni się od praktyki! :P

      Obiecuję, że odpowiedzi na wszystkie pytania się pojawią.
      Dzięki i pozdrawiam również. :)

      Usuń
    2. "Próbowało się połączyć i złapać połączenie" - Shayen, 2k17 XD

      Usuń
  5. Jestem. :D
    Aaa.
    Więc dlatego Sakura miała jego koszulkę. Ale faktycznie. Jaki on musi mieć respekt, skoro wystarczył by raz ponosiła tak szmatkę. xD
    Z jednej strony podoba mi się to wprowadzanie do akcji, nawet bardzo, nie spodobało mi się do końca za to, że Sakura poradziła sobie z samochodem, którego inni ni potrafili ogarnąć. Z tego, co zrozumiałam, Sakura interesowała się mechaniką, kiedy był Nagato, potem już tego nie robiła, a przynajmniej nie pracowała w warsztacie. Dziwne, że Nagato sam nie ogarnął tego auta. xD
    POdoba mi się jak rozwijasz relację Itachi-Sakura i nadal się zastanawiam, od czego oni wszyscy są. W sensie, jaki cel ma ta organizacja. :D

    OdpowiedzUsuń