szablon ~ shayen

03 września 2017

Ch 2

A: Mały update! Dzięki Kaori, która wyłapała drobną rzecz, rozdział ciut się różni od poprzedniego. Ale nie za dużo. Dopisałam tylko jedną scenę. // 4.09.2017

O godzinie trzeciej trzydzieści w nocy wszystko się zaczęło. Spałam płytkim snem, oparta plecami o ścianę, a moja głowa spoczywała na ramieniu. Usłyszałam tylko szum, potem szarpaninę, a ostatecznie, zgłuszony przez drzwi, huk i krzyk. Poderwałam zdezorientowana podbródek w górę, a przez klejące się oczy i ciemność mało widziałam. Zamknęłam je gwałtownie, gdy nagłe światło dotarło do mnie. Zakryłam ręką twarz, a między palcami mignęły mi dwie, ciemne sylwetki. Zamrugałam kilkukrotnie chcąc się przyzwyczaić to jasności, dochodzącej z wejścia. Stukot butów o posadzkę wypełnił mi uszy. 
— Długo kazaliście na siebie czekać. — Usłyszałam głos i odwróciłam głowę w stronę czarnowłosego mężczyzny. Dzięki rozprawie dowiedziałam się choć, że ma na imię Itachi. Podniosłam się szybko na nogi i podeszłam do krat. Po celach rozniósł się dźwięk uderzających o siebie kluczy, a po kilku sekundach dwóch blondynów stało wolnych. Osobami, które wdarły się na komisariat byli dwaj mężczyźni. Choć słowo wdarli mogło być trochę dezorientujące, bo jednego z nich kojarzyłam jako policjanta, który nas pilnował. Dalej miał na sobie mundur, który odcinał się znacząco na tle bladej skóry, a czarne włosy wychodziły nieco za granicę kołnierzyka. Zapamiętałam go jako mężczyznę z ciągłą obojętnością wypisaną na twarzy i wzrokiem, który wszystko obserwował. Drugi był wysoki i postawny. Brązowe włosy miał ukryte pod kapturem czarnej bluzy. Gdy odwracał się, by uwolnić pozostałą resztę, dostrzegłam, że na policzkach, pod oczami ma wytatuowane czerwone trójkąty, czubkiem do dołu. Na jego ustach jednak widniał chytry uśmiech, a zaostrzone kły wyraźnie przykuwały uwagę. 
— Doskonale wiedzieliście, kiedy będziemy — stwierdził obojętnie policjant.
— Nie zmienia to faktu, że mogliście się nieco pospieszyć. — Odpowiedział mu stanowczo czarnowłosy i wyszedł z otwartej już celi. Gdy Kisame jako ostatni z ich grupy wyszedł zza krat, każdy z nich spojrzał na mnie. Wyrazy twarzy były różne – od obojętnej po skwaszoną, aż do chytrego uśmieszku Hidana. Spojrzałam na nich twardo, świadoma, że w tym momencie zostaje sama na tym lodzie. Oni unikną kary, nikt z nich nie będzie musiał się zmierzyć z tym, co mnie czekało z samego rana. Część z nich zaczęła się odwracać ku wyjściu żwawym krokiem i już nigdy nie miałam ich zobaczyć. Nie wiedziałam, czy mam się cieszyć z tego powodu bądź zacząć płakać i błagać ich, aby także mnie uwolnili. Zanim jednak zdobyłam się na to, brunet w mundurze zaczął otwierać i moją celę. W zdziwieniu otworzyłam usta i spojrzałam szybko na Hidana, który jako jedyny pozostał w miejscu. Pozostała dwójka zaczęła pospiesznie opuszczać pomieszczenie. 
— No to co, maleńka. — W tym momencie i białowłosy zaczął się wycofywać. — Zostajesz czy idziesz? — Rzucił mi ostatnie, wyzywające spojrzenie i wybiegł z pomieszczenia. Minęła chwila, gdy i ja zerwałam się gwałtownie z miejsca i najszybciej, jak mogłam podążyłam za nimi. Ku wolności bądź ku zgubieniu.
Wbiegłam do głównego hallu, a to, co zobaczyłam sprawiło, że zachwiałam się i ustałam na nogach, chwytając się lady. Wszystko wyglądało tak samo, jak wchodziłam i wychodziłam wcześniej. Wyjątkiem były dwa ciała leżące w ogromnych kałużach krwi. Podniosłam rękę do ust i zaczęłam się cała trząść. Szloch uwiązł mi w gardle widząc zmiażdżone głowy i popodcinane krtanie. Nagła fala mdłości ogarnęła mnie i przechylając się w bok, zwymiotowałam. Jeden spazm, potem drugi i kolejny. Czułam, jak bym miała zaraz wyjść sama z siebie. Żółć, którą wyrzuciłam z siebie paliła mi nieprzyjemnie przełyk. 
Dlaczego w ogóle idę z nimi? Przecież to... Mordercy, pomyślałam z goryczą.
Odwróciłam się plecami do przerażającej sceny, która odbywała się w tym samym pomieszczeniu. Nie miałam siły się ruszyć. Miałam ochotę wydostać się stąd natychmiast, ale jednocześnie nogi tak mocno mi dygotały, że nie byłam w stanie zrobić ani jednego kroku. Przełomem okazały się syreny policyjne, które zawyły w oddali. Zaciskając mocno dłonie w pięści i odrzucając, całą swoją siłą woli, wszystkie wątpliwości, zaczęłam uciekać do wyjścia. Najpierw pomału, by potem zerwać się do biegu. Albo oni, albo więzienie.  
Wydostając się z budynku policji w moich myślach panował istny chaos. Potem był strach, gdy zostałam wepchnięta przez jednego z mężczyzn do ogromnej, ciemnej ciężarówki, która była podstawiona pod budynek. Uderzyłam głową o oblachowane wnętrze samochodu, a za mną zatrzasnęły się z hukiem drzwi. Posiłki policji zdawały się być co raz bliżej. Pojazd gwałtownie ruszył, przez co stoczyłam się do tyłu i obiłam sobie plecy. Poczułam uścisk na przedramieniu, gdy ktoś pociągnął mnie za nie i usadził do pionu. Widziałam w ciemności zarys sylwetki krótkowłosego blondyna.
— Oi. Nic ci nie jest? — Zwrócił się do mnie i zmierzył wzrokiem w poszukiwaniu ewentualnych szkód. 
— N-nie... — Powiedziałam lekko drżącym głosem od emocji. Wyrwałam rękę i splotłam ze sobą dłonie, chcąc się uspokoić. On jedynie odwrócił głowę w stronę krat, które oddzielały nas od przednich miejsc i oparł się plecami o ściankę samochodu. 
— Jestem Naruto. — Odparł względnie obojętnie, ale dostrzegłam, jak kątem oka spogląda na mnie, jakby oczekiwał odpowiedzi. Zaczesałam włosy za uszy, stwierdzając, że nie jestem w stanie powstrzymać drżenia już całego ciała. 
— Sakura — przedstawiłam się cicho. Nienawidziłam siebie za tę słabość.  Zamknęłam mocno oczy, a dłonie zacisnęłam na nogach, wbijając paznokcie w skórę. Jakby cielesny ból był w stanie zagłuszyć pozostałe, godne pogardy uczucia. Gdzie podziała się ta moja odwaga, którą posiadałam tam, w celi? Ugh. 
Warknęłam w myślach i nieco twardszym wzrokiem popatrzyłam na Naruto. On w odpowiedzi jedynie uśmiechnął się do mnie i nie odezwał już do samego końca. 

Nie wiem jak długo jechaliśmy, ale wystarczająco, aby zmorzył mnie sen. Zanim jednak mnie ogarnął, przez długi czas słychać było pościg za nami, a niekiedy ciężarówka tak gwałtownie skręcała, że wywracałam się do przodu. Czasem łapał mnie blondyn, innym razem sama musiałam zadbać o to, by nie zrobić sobie większej krzywdy. Ostatecznie natłok emocji i wiele nocy przespanych jedynie na podłodze zimnej celi sprawiły, że odpłynęłam. Obudziło mnie otwarcie tylnych drzwi, a światło, które dostało się do środka, lekko oszołomiło. Gdy przyzwyczaiłam już wzrok, dotarło do mnie, że to Itachi stoi przede mną. Wyciągał do mnie rękę, aby pomóc mi wyjść. Skorzystałam z tego i stając na prostych nogach dopiero zwróciłam uwagę na otoczenie. Byliśmy w środku lasu, otuleni wielometrowymi drzewami. Słońce było już znacząco powyżej linii horyzontu; była może siódma bądź ósma. Dookoła nie było widać żywej duszy. Spojrzałam na mężczyznę lekko zdezorientowana i niekontrolowana riposta opuściła moje usta.
— Nie macie żadnych dziwnych zamiarów, co? — To było, najprawdopodobniej, najgłupsze pytanie, jakie kiedykolwiek wypowiedziałam. Wcale nie znajdowałam się z grupą obcych mi mężczyzn, gdzieś daleko w lesie. Wcale. Kurna mać.
Na moje stwierdzenie Hidan i jeszcze inna dwójka zaśmiali się. Zatrzymałam wzrok nieco dłużej na jednym z nich i z zaskoczeniem odkryłam, że jego skóra rzeczywiście jest wyszarzała, aż do niebieskiego odcieniu. 
— Nawet nie wiesz kochanie, z jaką przyjemnością bym się tobą zajął — wymruczał zmysłowo Hidan. Widząc jednak zimny wzrok Itachiego, podniósł jedynie w obronnym geście ręce do góry, a uśmieszek nie schodził mu z ust. 
— Chodź. — Czarnowłosy pociągnął mnie za przedramię, w odpowiednim dla niego kierunku i puścił dopiero po paru krokach. Spojrzałam na przód, a zza jego pleców dostrzegałam jedynie grube i cieńsze konary drzew. Była nas piątka. Reszta została w samochodach i jak odeszliśmy jakiś odcinek dalej usłyszałam, jak odjeżdżają. Popatrzyłam na szerokie ramiona mężczyzny i przez moją głowę przemknęła ponura myśl. Od teraz jestem poszukiwaną przestępczynią. Wzięłam głęboki oddech i przeczesałam dłonią włosy. 
Szliśmy jakiś czas, aż moim oczom ukazał się niewielki, stary bunkier. Ukryty był na nieco większej przestrzeni, obrośnięty wysokimi paprociami. Zanim weszłam do niego za Itachim, podniosłam wzrok i dostrzegłam w oddali wysoką, metalową wieżę. Zostając jednak szturchnięta w ramię, ruszyłam się do przodu. Podążaliśmy schodami w dół, a na ścianie po prawej stronie, gdzieniegdzie umiejscowione były niewielkie latarnie. Zapewniały one jednak wystarczająco dużo światła, aby nie spaść przypadkiem na sam dół. 
Dochodząc do końca stopni przed nami ciągnął się korytarz. Po dłuższym odcinku zaczął się on rozchodzić w boczne odnogi. Wraz z dalszą wędrówką ściany robiły się porządniejsze, gładkie, a oświetlenie zapewniało bardzo dobry widok. Idąc, słyszałam szum wentylatorów, co uświadomiło mi, że ciągle panował tu ruch powietrza. Gwarantowało to nieprzerwany dopływ świeżego tlenu z zewnątrz. Zwróciłam uwagę, że część osób zaczęła skręcać w inne korytarze, gdy co raz głębiej szliśmy w podziemiach. Ostatecznie zostaliśmy tylko ja, Itachi i Hidan, gdy skręciliśmy w prawo, a tunel zaczął się rozszerzać. Wchodząc do ogromnej hali, wciągnęłam gwałtownie powietrze i wyciągnęłam szyje wysoko do góry. Licząca parędziesiąt metrów kopuła, była zastawiona zaawansowanym sprzętem wojskowym, komputerami, a z oddali dobiegał do mnie dźwięk warczących silników. Zamrugałam oszołomiona, nie wiedząc na czym skupić wzrok. Przechodziliśmy między stanowiskami, gdzie dostrzegałam na ogromnych monitorach różne położenia satelitarne, ich powiązania między sobą. Nie umknęły mojej uwadze również ekrany wyświetlające sprośne zdjęcia; nagich kobiet stojących w wyzywających pozach i o wiele więcej. Odwróciłam od nich wzrok i skupiłam się na epicentrum, do którego niezaprzeczalnie zmierzaliśmy. Była to kontrola dowodzenia, która zabudowana była sprzętami w kształt okręgu. W około zawieszone były ekrany, a okrągły blat rozpościerał się pod nimi. Zastawiony był wieloma maszynami, a czasami wręcz był wycięty w celu wstawienia jakieś zaawansowanej aparatury. Wewnątrz stały trzy osoby. Podchodząc co raz bliżej, widziałam dwie kobiety i mężczyznę, ale to ten ostatni pochłonął całą moją uwagę. Skupiłam swój niedowierzający, a zarazem pytający wzrok, na rudych, charakterystycznych włosach. Z boku widziałam ogromną ilość kolczyków w uchu oraz w nosie. Ręce miał założone na klatce piersiowej, a spojrzenie skupione na jednym z wyświetlających się obrazów. Marszczył gniewnie brwi. Zbliżając się co raz bliżej, moje serce biło co raz mocniej. Niedowierzałam własnym oczom, nie wiedziałam, czy wręcz nie popadam w paranoję przez wszystkie, dotychczasowe przeżycia. Moje wątpliwości odeszły ostatecznie, gdy odwrócił się w naszą stronę i utkwił beznamiętny wzrok we mnie. Dostrzegłam lekki błysk w jego spojrzeniu, aż stanęłam gwałtownie w miejscu. Itachi z Hidanem odwrócili się w moim kierunku nie wiedząc, dlaczego się zatrzymałam. 
— Nagato. — Jego imię z nadzieją zostało na moich ustach. Zerwałam się z miejsca, podbiegając do mężczyzny, zupełnie ignorując całą resztę. Wpadłam na niego, przytulając się mocno. Objęłam go w pasie, a w odpowiedzi poczułam, jak przygarnia mnie ramieniem do siebie i przykłada twarz do moich włosów. Poczułam, jak wciąga głęboko powietrze, natomiast dudnienie w mojej piersi zagłuszało mi wszystko dookoła. Zaraz jednak odsunął mnie od siebie stanowczo i zwrócił się do Itachiego.
— Dobrze się spisaliście. — Jego głęboki, mocny głos dotarł do uszu pozostawionej przeze mnie dwójki. Odwróciłam się do nich, stając o krok od mojego chrzestnego. Dostrzegłam jedynie jak obydwoje kiwają głowami i bez słowa zaczęli się odwracać w różne kierunki. Uchiha był tym, który zatrzymał dłużej na mnie wzrok, ale i on ostatecznie poszedł w swoją stronę. Zwracając się ponownie do bliskiego mi mężczyzny, zauważyłam, że stoi do mnie plecami z podniesioną wysoko głową. Kątem oka dostrzegłam, jak tamte dwie kobiety z zainteresowaniem patrzą w naszą stronę.
— Chodź. — Tylko to jedno słowo wypowiedział do mnie i nie odwracając się ani na sekundę, ruszył przed siebie. 
Przeszliśmy przez przejście z zupełnie innej części kopuły i podążaliśmy wzdłuż korytarza. Po prawej i lewej stronie znajdowały się liczne pary drzwi. Skupiłam się ostatecznie na Nagato i lustrowałam jego sylwetkę. Nie zmienił się znacząco z wyglądu, jednak czas swoje zrobił. Wcześniej na jego twarzy dostrzegłam kilka głębszych zmarszczek dookoła oczu. Przyglądając mu się teraz, widziałam dłuższe włosy, nachodzące na kark. Szedł pewnie, ubrany w czarne bojówki i tego samego koloru t-shirt. Ciężkie buty wystukiwały rytm. Zwróciłam z niepokojem uwagę na to, że miał przy pasie broń. To, co okazało się moim kolejnym zmartwieniem, było jego zachowanie. Minęło dwanaście lat od naszego ostatniego spotkania. Tak długi okres czasu z pewnością sprawił, że wiele się zmienił. Zabolał mnie jednak jego stosunek do mnie po tym, jak odciągnął mnie od siebie. Utrzymywał dystans. 
Skręcając jeszcze dwa razy stanął przed potężnymi, dwuskrzydłowymi drzwiami. Metalowe zbrojenia definitywnie świadczyły o tym, że są pancerne i bardzo ciężkie. Otworzył je przede mną i poczekał, aż pierwsza przekroczę próg. Pomieszczenie było spore; na środku znajdowało się duże, drewniane biurko. Po prawej stronie ustawiona była biała kanapa, a na stoliku przed nią leżały jakieś plany budynku i kilka pustych kartek. Zdążyłam jeszcze rzucić okiem na telewizor zawieszony na ścianie oraz regały z książkami, gdy usłyszałam, jak zamyka za nami drzwi. Odwróciłam się do niego przodem, a to co mnie zaskoczyło, było tym, że patrzył na mnie łagodnym wzrokiem – niemal rozczulonym. Podszedł do mnie pewnym krokiem i otulił bardzo mocno ramionami. Odwzajemniłam się i przytuliłam do niego mocniej, niż wcześniej. Czułam pod palcami twarde mięśnie, których nigdy nie miał. Wciągnęłam jednak bardzo znajomy zapach i lekko jęknęłam z ulgi, wiedząc, że choć jego odzyskałam. Staliśmy tak chwilę, gdy odsunął się ode mnie i spojrzał z góry. Na jego twarzy widniało zdecydowanie o wiele więcej kolczyków niż ostatnim razem, jak go widziałam. Choć może oczy dziewczynki nie zwracały tak bardzo na nie uwagi. 
— Zmieniłaś się — stwierdził lustrując mnie uważnie. — Wydoroślałaś i wypiękniałaś przez te lata. — Uśmiechnęłam się do niego lekko, widząc gwałtowną zmianę w jego zachowaniu. Nie był tak odległy, jak tam, w hali. Tutaj na powrót przypominał dawnego Nagato. Mina mi jednak zrzedła, gdy przypomniałam sobie, gdzie się znajduję i jak tu dotarłam. Spojrzałam na niego ponuro, a on jedynie ruszył w stronę biurka. Odpiął kaburę z bronią i zostawił na blacie. Patrzyłam uważnie na każdy jego ruch, gdy sięgnął po nią. To nie tak, że mu nie ufałam. Nie ufałam pistoletom, wręcz czułam do nich dziwny lęk. Niekontrolowanie wspomnienia z komisariatu wróciły do mnie. Tak wiele krwi. Nigdy nie spodziewałabym się zobaczyć jej tak wiele. Wizja ciał na podłodze i pustych oczu jednego policjantów prześladowała mnie z każdą kolejną myślą. Zamknęłam oczy, ściskając je mocno, chcąc odrzucić od siebie te przerażające obrazy. Zwinęłam ręce w pięści i ponownie zwróciłam się twarzą do Nagato. On natomiast stał oparty tyłem o blat biurka i obserwował mnie uważnie z niezidentyfikowanym dla mnie wzrokiem. 
— Gdzie my jesteśmy? — Zadałam jedno pytanie, a ich następny potok sam ze mnie wypłynął. — Dlaczego oni mnie tu przyprowadzili? Dlaczego ty tu jesteś? – Skrzyżowałam ramiona na piersi i spojrzałam na niego zagubiona.
— Jesteśmy w opuszczonej bazie wojskowej. A jesteś tu z mojego rozkazu. — Jego spokojny głos nie zdradzał niczego
— Z twojego rozkazu? — Wyraźne zdziwienie zabarwiło mój głos. Zagryzłam wargę i zmarszczyłam brwi. — Przecież to członkowie Akatsuki.
— A to jest ich kryjówka. — Podpowiadał mi wciąż, a ja, podświadomie rozumiejąc już całą sytuację, nie dopuszczałam jej do siebie. Nie chciałam.
Przypatrywał mi się tylko uważnie, wręcz oceniająco. Wewnątrz mnie panował wręcz huragan emocji, ale mimo to, starałam się wyprostować. Automatyczny odruch, który w tym momencie całkowicie mi pasował. Nie chciałam być w jego oczach słaba. Mimo, że to wszystko zaczęło mnie nagle przytłaczać. Opuściłam ręce wzdłuż ciała. Wydawał się być zadowolony z tego, co widzi.
— Jeżeli to jest kryjówka Akatsuki, a ty im rozkazujesz, to... – zaczęłam niepewnie, wręcz ze strachem. Ostatnie słowa nie chciały opuścić mimo wszystko mojego gardła. Kawałki układanki ułożyły mi się w niewyraźny zarys, ale nie byłam go pewna. Nie chciałam być go pewna. 
— To jestem przestępcą? — zadał wyzywająco pytanie. Stanął solidnie na obydwu nogach. — Mordercą? — Nie odpowiedziałam nic, tylko wpatrywałam się w niego, otrzymując potwierdzenie moich domysłów. Poczułam lekki strach do niego. Znałam go kiedyś, ale nie wiedziałam, jaką osobą stał się teraz. Owszem – dostrzegałam w nim tę osobę, którą znałam tak dawno. Kto jednak wiedział, jaką miał również inną stronę, oprócz tej którą mi pokazywał? Na własne oczy widziałam go takiego, jakiego jeszcze nigdy przedtem. Władczego, obojętnego. Poczułam się nagle cholernie samotna. Zamknęłam oczy, a po moich policzkach potoczyło się kilka łez. 
— Dlaczego? — Miałam cichy, a jednak mimo wszystko, stabilny głos. Nie usłyszałam odpowiedzi, dopóki spojrzałam ponownie na niego.
— Myślisz, że chciałem tego? — Zapytał, a za chwilę zaczął poruszać się w moją stronę. Krok po kroku zbliżał się co raz bardziej. Trwałam w miejscu. 
— To wszystko błędy przeszłości, Sakura. — Wypowiedział tak gładko moje imię. — Wszystko zaczęło się, jak ty byłaś mała. Twoi rodzice odsunęli cię ode mnie, gdy dostrzegli, że jestem zamieszany w szemrane interesy. Z jednej strony byłem zadowolony, bo wiedziałem, że nie będziesz w to zaangażowana… — Gdy stanął przede mną, wyciągnął dłoń w górę, chcąc mnie dotknąć. Odsunęłam się odruchowo krok do tyłu. Jego rysy się wyostrzyły, a dłoń zacisnęła w pięść i opadła. 
— Nadszedł jednak dzień, gdy i dowiedzieli się o tobie. — Spojrzał z rozżaleniem na mnie. Do mnie jednak dotarła jedna rzecz.
— Zostałam wrobiona w zabicie jakieś tam kobiety, przez porachunki mafii? — zapytałam niedowierzając, a moje dłonie same się zacisnęły na materiale spodni. — Co ja mam z tym wszystkim wspólnego? 
— Jesteś mi bliska. Chcieli cię ze względu na mnie. Możliwe, że dalej chcą. 
— Dlaczego? Jesteś ich szefem, czy jaka cholera? — Mój podniesiony głos rozniósł się po biurze. Cisza zaległa między nami. Nieme potwierdzenie. Spojrzałam na niego niedowierzając. Pokręciłam głową i chwyciłam się jedną ręką za włosy, zamykając oczy. Głęboki oddech, ciężki wydech. Po prostu oddychaj. Rozkazywałam sobie w myślach. Chciałam płakać z bezradności. Chciałam tak mocno ryczeć, jak nigdy jeszcze nie miałam okazji. Nawet przy moich despotycznych rodzicach. Pomimo wszystkich moich prób oddychania, uspokajania się, ponownie łzy poleciały po moich licach. Załzawionym wzrokiem spojrzałam na niego, a to, co dostrzegłam sprawiło, że zastanowiłam się raz jeszcze. Nagato dalej pozostawał niewzruszony, ściskając wciąż pięść. To jego oczy do mnie mówiły. Gdzieś tam daleko widziałam prośbę. Chciał bym choć w małym stopniu zrozumiała go i wybaczyła decyzje, których musiał dokonać wbrew własnej woli. Opuściłam rękę nagle poruszona. To dalej mój Nagato. To wciąż on. Ignorując wszystkie te złe rzeczy, o których się dowiedziałam chwyciłam jego ściśniętą dłoń i pociągnęłam ją do siebie. Rozwarłam delikatnie palce, jeden po drugim, po czym przyłożyłam je do swojego polika. Pogładził mnie kciukiem, a on sam stał się niezwykle łagodny.
— Przepraszam — wyszeptałam. — Nie miałam prawa...
— Miałaś pełne prawo — przerwał mi, zabierając rękę. — Porozmawiamy następnym razem. Teraz musisz odpocząć. 
— Nie wyjaśniłeś mi jeszcze wszystkiego — zaprotestowałam. 
— Będzie czas. — Odwrócił się i poszedł na drugi koniec pokoju. Otworzył szafkę, a w środku dostrzegłam pełno kluczy, na osobnych haczykach. Chwycił szybko jakąkolwiek parę i wrócił do mnie, podając je mnie. 
— Pilnuj ich. To jedyny komplet do twojej sypialni. Zaprowadzę cię. – Chwycił ponownie kaburę i przewiesił ją w pasie. Ja w między czasie wytarłam policzki z łez. Czułam się całkowicie wyzbyta z emocji. — Na razie nie chodź sama. Nie jest to bezpieczne. — Ruszył do drzwi, a ja, nie mając wyboru, podążyłam za nim. Szliśmy korytarzem zaledwie chwilę i w międzyczasie nie natknęliśmy się na nikogo. Nie miałam podejrzeń jednak, że jego słowa były prawdziwe. Ściskając klucze w dłoniach poruszałam się wzdłuż ściany, aż minęliśmy tabliczkę „strefa prywatna”. Zatrzymał się przy jednej z czarnych par drzwi. 
— Moja sypialnia jest na samym końcu korytarza. Nikt inny tutaj nie ma swojego pokoju. — Wskazał dłonią na klamkę, a ja zaczęłam otwierać wejście. — Możesz jedynie spotkać tu Konan, którą poznasz później — dodał na koniec. Ścisnął moje ramię i nie mówiąc ani słowa odwrócił się do korytarza, skąd przyszliśmy. Popatrzyłam na jego oddalające się plecy. 
Wchodząc do pokoju zauważyłam duże, dwuosobowe łóżko po lewej stronie. To ono pochłonęło całą moją uwagę. Mając w myślach wciąż słowa Nagato, zamknęłam się od wewnątrz i rzuciłam na pościel. 
Wszystkie bariery puściły. Przez moment czułam się, jak zwykły klocek, przestawiany przez świat wedle własnego uznania. Zaraz potem rozpłakałam się na dobre, a moje łkanie zagłuszała dłoń, którą zagryzłam w zębach.  

Shayen: Rozdział króciutki, ale chciałam już go opublikować. Zabieram się już za trzecią część, aby była szybciej niż ta. 
W między czasie zapraszam też was na mojego innego bloga ItaSaku: Ai o Isoide. Zauważyłam, że tam od jakiegoś czasu nikt nie wchodzi, pomimo pojawiających się rozdziałów. Albo i odwiedza ktoś – ale niestety nie mam potwierdzenia.

Tymczasem, trzymajcie się! 

16 komentarzy:

  1. Rewelacja 💕 wszystko zaczyna się rozkręcać i na razie nie ma się do czego przyczepić, czytało mi się nad wyraz lekko a na ai no isoide widzę komentarz , wybacz kochana normalnie nie ogarniam i muszę się jakoś zorganizować 👀👅

    OdpowiedzUsuń
  2. ACH! RED MNIE WYPRZEDZIŁA XD A czasami mam dziką satysfakcję jak machnę komentarz jako pierwsza xDDDDD
    Jejku, Shayen, przez Ciebie to ja zaczynam mieć sentyment do ItaSaku, ale na razie jedynie Twojego. Nie będę się zapędzać z tą parą xDD
    Rozdział bardzo przyjemny, takie te małe gesty Itasia mnie rozbrajają. Takie rozkoszne są no! I mega zaczynam się wkręcać w tę historię, z rozdziału na rozdział coraz bardziej mi się podoba. WOWOWOWO!
    Weny i pomysłów i czasu i chęci xD
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh, znam to. To uczucie, że nikt nie wyprzedził. XD
      To dobrze, że powstaje sentyment, dobrze! :d
      W ogóle bardzo się cieszę, że rozdział się podobał. Ah, zaraz aż machnę się dalej.
      Dzięki wielkie i również pozdrawiam~ c:

      Usuń
  3. Ja, ja czytam AoI, tylko... utknęłam gdzieś w drugim rozdziale, a potem nie miałam czasu nadrobić reszty. Ale spokojnie! Niedługo tam zawitam. :)
    Co do rozdziału tutaj to trochę, hm, się porobiło. Szkoda, że nie opisałaś jakos bardziej tej akcji na komisariacie. I jakiegoś zawahania Sakury. W końcu po rozprawie wiedziała chyba, ze co są skazani pozostali, a i tak postanowiła z nimi pójść. No tego mi trochę zabrakło.
    Ale plus za element zaskoczenia jakim jest Kiba! <333 Wiem, że to może niemożliwe, ale wciśnij go jeszcze gdzieś tutaj. Chcę Inuzukę!
    Jak tak szli przez ten las i nagle pojawił się bunkier to pomyślałam, że "O, jak fajnie, w końcu coś innego niż drewniany domek z werandą" XDDD Serio. Chociaż w takim domku to by się raczej na długo nie ukryli.
    Iii teraz jeszcze mnie zastanawia Nagato i to, dlaczego założył Akatsuki. W jego wypowiedziach wyczułam jakiś smutek... jakby to było coś bolesnego. :(((
    I jeszcze jedno, bo zapomnę! PRZEŚLICZNY SZABLON. <3 NAPRAWDĘ, NAWET LEPSZY OD POPRZEDNIEGO. Ja ogólnie jestem fanką minimalizmu, więc.. och, rozpływam się z zachwytu. Zawsze podziwiałam takie osoby, które piszą i jeszcze potrafią stworzyć cudne szablony na bloga :)
    Dużo weny i czasu na pisanie, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uhm! To bez pośpiechu. Myślałam po prostu, że może rzeczywiście tamto, to taka trochę.. kicha. XD
      Oh, rzeczywiście masz rację, co do jej zawahania. Chyba byłam za bardzo zaaferowana tym, jak napisać całą resztę, aby poszło to w dobrym kierunku. Aż umknęło mi to malutkie zdarzenie. .___.
      A co do Inuzuki.. czy ja wiem, czy takie niemożliwe? Z chęcią go jeszcze wykorzystam (hehehehe) tam i ówdzie. Nawet już wiem gdzie go zakręcić! :D
      Przeszłość Nagato będzie jeszcze przez jakiś czas tajemnicą, ale na pewno nie zapomnę w końcu wpleść i tej opowieści. Ale potrzebuje wtedy solidnie wprowadzić klimat. Kurdi! A nie wiem, czy mi to wyjdzie z moimi umiejętnościami. XD
      I, oh, ah, nah, ohm i inne cudawianki, cieszę się, że się szablon podoba! Dawno nie zajmowałam się tym i nie wiedziałam, czy będę w stanie zrobić coś na aktualnym poziomie, co się rozwinęły te szablony na blogosferze. Uhm. :3
      Dziękuje Ci bardzo! Pozdrawiam też. ~

      Usuń
    2. O, jak fajnie, że dopisałaś tę scenę. Teraz już absolutnie nic mi nie brakuje w tym rozdziale. :D JEST SUPER!

      Usuń
  4. Jezu zakochałam się czekam na kolejny rozdział ❤

    OdpowiedzUsuń
  5. No takich powiązań rodzinnych to się nie spodziewałam ;)
    Tak jak wspominałam już w poprzednim komentarz - czyta się bardzo lekko. Masz biegłość w opisach otoczenia. Doceniam. Wręcz czuć klimat tej kryjówki. I ten nieoczekiwany zwrot akcji, że to wujek Haruno wszystko zaplanował. Cudnie. Jednak w jednym momencie się zgubiłam. Rozumiem, że Nagato to "jakby" z wyglądu Masashitowski Yahiko? Potrzebuję tylko rozwiania wątpliwości. ;)

    No miał być dziś romans z bilansem masowym, ale widzę jest jeszcze jeden rozdział do przeczytania, także myślę, że to może zaczekać.

    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak właśnie chciałam zaskoczyć. :D Ale to też taka dłuższa historia, co do tego planowania.
      A co do wyglądu Nagato. Kurcze! Właśnie mnie uświadomiłaś jaki błąd zrobiłam. D: I tak troszkę nie wiem, czy jest sens bym to teraz korygowała w rozdziałach. Hm. Ale tak. Ogólnie tutaj opisywałam jego wygląd jako Yahiko Masashiego. :)

      Usuń
  6. Zauważyłam kilka błędów interpunkcyjnych i literówek, poza tym słowa typu ciebie, tobie piszemy małą literą :D To tyle z czepiania się, przejdźmy do konkretów. Biedna Sakura została wkręcona w przestępczy światek, tego się nie spodziewałam :O Fajny ojciec chrzestny, też bym takiego chciała hehe ;) lecę dalej w poszukiwaniu czegoś więcej o Itachim i o Naruto, chcę wiedzieć, skąd on się tam wziął :o ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ah, te pierwsze rozdziały są pełne literówek i wszelakich błędów. Zdaje sobie z tego sprawę. XD Na bank będę to później sprawdzać od zera, ale na razie jakoś nie czuję, by miałoby to nastąpić szybko. ^^"
      Skąd Naruto się wziął to troszkę potrwa, ale kto wieee. :D

      Usuń
  7. No no, to się ładnie porobiło. Ciekawi mnie, co Sakura będzie musiała robić dalej... Normalnego życia już mieć nie będzie, to pewne. Pytanie, czy pozostanie z Nagato w Akatsuki?
    Cóż, skoro to ItaSaku, to pewnie tak :D

    OdpowiedzUsuń
  8. No nie spodziewałam się, że Nagato jest jej wujkiem! O rety. :D
    Zajebiście. <3
    I ogólnie podobał mi się cały rozdział. Będę pisać aczej krótkie koentarze, tylko żebyś wiedziała, że czytam i staram się nadrobić. :D
    Ach, widziałam też kilka błędów, ale ak mi się nie chce ich teraz szukać... xD
    Ale jakbyś potem chciała poprawiać rozdziały to możesz dać mi znać, mogę pomóc. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehehe. <3
      Jasne! Ja z chęcią przeczytam każdy. :D
      Oj, wiem, że na bank są błędy i czasami tak wielkie jak cholera. XD Ogólnie to sama sprawdzam i już tekst często mi się mieni w oczach. XD Więc bardzo chętnie skorzystam z propozycji. :D

      Usuń